0
TikTak 3 lutego 2016 17:17
Image

Przysłowie, że "nie ma tego złego..." działa też i w drugą stronę.
Było wprawdzie spokojnie i bez tłumów turystycznych - ale też przestały być czynne wszystkie bary i sklepy.
Później przekonaliśmy się o tym wielokrotnie - o 17 wszyscy turyści znikają.

Jedyne, co udało się znaleźć, to lody z soi i zielonej herbaty, i na głodnego pojechaliśmy zobaczyć Park Pokoju.

Park Pokoju trzeba odwiedzić.
Nie żeby był jakoś specjalnie atrakcyjny, ale chwila refleksji nikomu nie zaszkodzi.

Dojazd łatwy - z dworca kolejowego kilka przystanków tramwajem, bilet niedrogi, chyba 150Y, płatne do skarbonki przy wysiadaniu -
podobnie jak autobusy w Kioto.

Późno już było i o zwiedzaniu muzeum nie mogło być mowy - zamknięte.

Ciekawe, że jedyny budynek w epicentrum wybuchu, który trochę ocalał był zaprojektowany przez Czechów.

Image

Park nie jest bardzo rozległy: widoczne wyżej zachowane od czasu wojny ruiny, dzwon pokoju, pomnik ofiar i ...
nagle dysonans:
jakieś drewniane ni to budki ni to kramy z jarmarcznymi, tęczowo - kolorowymi ozdobami.

Żona wiedziała, o co chodzi:
Po wojnie, dziecko cierpiące na chorobę popromienną wierzyło, że papierowe żurawie sprawią, iż powróci do zdrowia.
Trzeba było tylko dostatecznie dużo ich zrobić.

Niestety, to nie pomogło.
Szkoda.

Teraz symboliczny papierowy żuraw wieńczy pomnik poświęcony dzieciom a młodzi Japończycy przynoszą tu takie
papierowe ptaszki łączone w łańcuchy.

Image

Z Hiroshimy dotarliśmy do domu przed północą, testując, czy da się jechać Shinkansenem bez miejscówki.
Da się - trzeba tylko zobaczyć w rozkładzie, które wagony są dla takich,
co nie zrobili sobie na czas rezerwacji i ustawić się na peronie, w kolejce,
ze dwadzieścia minut przed przyjazdem pociągu.

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (33)

tiktak 3 lutego 2016 22:52 Odpowiedz
Szeremietiewo na początku nas rozczarowało.Tata w latach siedemdziesiątych opowiadał jak to leciał do Wołgogradudzieląc miejsce z rozmownym Uzbekiem i dotrzymującą mu towarzystwa kozą.W Internecie też trochę ciekawych wspomnień można znaleźć, niestety,wszystko to "dawno i nieprawda".Marmur, aluminium, szkło - piękny, nowoczesny i duży Terminal "D" ani trochęnie chciał różnić się od pięknych, nowoczesnych i dużych terminali w innychzakątkach świata.Oglądnęliśmy sklep z matrioszkami, poprzyglądali Rosjankom, zjedli barszczykczerwony za 40 PLN.Potem, niestety, zaczęło wiać nudą.I pewnie nie pozostałoby nam nic innego do roboty, tylko słuchać przez następnetrzy godziny jakiegoś audiobooka - gdyby nie odbywający się wkoło nas ruch lotniczy.Już po kwadransie obserwacji zorientowaliśmy się, że żaden, ale to dosłownie ŻADENsamolot nie odjeżdża spod tej bramki, pod którą miał pierwotnie na pasażerów czekać.Wyglądało to mniej więcej tak: Na wyświetlaczu przez godzinę można było przeczytać, że samolot do Sofii będzie przybramce nr 26, do Teheranu nr 7 a do Pragi nr 10.Wszyscy podróżni rozsiadali się wygodnie, tam, gdzie wydawało się będą wsiadaći wydawało się, że już, już im się uda, a tu tymczasem tych z Teheranu przenosili do10, tych z 10 do 26 a Sofia trafiała pod 10.Kto tylko usłyszał i zrozumiał komunikat, zrywał się na równe nogi i gonił na przepadłe,żeby się nie spóźnić.Zabawy było co niemiara, bo niektórym kierunkom bramkę zmieniali kilka razy a innym tylkoraz, więc nie było wiadomo do ostatniej chwili - siadać czy nie.Wybieraliśmy sobie jakiś lot i zakładaliśmy się z żoną - ile razy zmienią im bramkę, ale trafićbyło trudno i z reguły nikt nie wygrywał.My trafiliśmy na swoje miejsce za trzecim razem i była to bramka nr 6.A sposób na ten bałagan jest przecież bardzo prosty:Gdy tylko przylecieliśmy do Moskwy, podszedłem do informacji przy trakcie tranzytowymi tam taka miła i ładna dziewczyna od razu powiedziała, że do Tokio to będzie spod szóstki,tam trzeba iść, choć na bilecie pisze inaczej a na tablicy podają jeszcze co innego.Wystarczyłoby zatem zapytać się tej dziewczynki, co jak i gdzie a potem ogłosići wszystko byłoby na swoim miejscu.Boarding przebiegł sprawnie, kołowanie też ale na tym, niestety - koniec.Kapitan długo zmagał się się z lotkami, których mechanizmy podejrzanie zgrzytały, potemprzez głośniki krótko oznajmił "samoliot nieisprawlen i sewodnia nikuda nie polietit" i kazał wysiadać.W innych niż Aeroflot liniach byłby to chyba duży problem. Pewnie hotel, lot na drugi dzień, słowem - bieda.Rosjanie na taką okoliczność mają genialne rozwiązanie i naprawdę nie mam pojęcia,dlaczego inni na to nie wpadli:Na lotnisku stoi pełno samolotów zapasowych.Dali nam bilecik do restauracji, nasze bagaże przepakowali do zapasowego Airbusai voila, jeszcze tylko zatankować i do Tokio!Wszystko zajęło niecałe dwie godziny a pewnie byłoby jeszcze szybciej, gdyby nie musieliprzynajmniej znowu dwa razy zmienić bramki.Drobna trudność pojawiła się na koniec już na pokładzie.Airbus Airbusowi nierówny i okazało się, że ten zapasowy jest trochę krótszy,w związku z tym numery foteli widniejące na naszej karcie pokładowej tutaj nie występują.Stewardesa poradziła sobie z tym problemem bez mrugnięcia okiem.Do Tokio dolecieliśmy szczęśliwie, jedzenie było dobre a obsługa miła.
michzak 4 lutego 2016 06:35 Odpowiedz
W jaki sposób sobie poradziła, upgrade dostaliście?[emoji14]Wysłane z mojego SM-A500FU przy użyciu Tapatalka
tiktak 4 lutego 2016 14:32 Odpowiedz
Pani strzeliła oczkiem w prawo, potem w lewo, upatrzyła dwa wolnefotele i zaprosiła do ich zajęcia.Jako upgrade wręczyła uśmiech.Gdy się zjawili amatorzy z biletami na te same miejsca, pani powtórzyła manewr:strzeliła oczkiem w prawo, potem w lewo, upatrzyła inne dwa wolnefotele ...i tak dalej, i tak dalej ...Chyba nikt nie znalazł się za burtą, bo jeszcze trochę wolnego miejsca zostało. :)
tiktak 4 lutego 2016 18:07 Odpowiedz
Pewnie wszyscy to wiedzą ale dla zasady wspomnę, że gaijin wybierającysię do krainy Casio, Sony i Hondy w pierwszej kolejności podejmujestrategiczną, brzemienną w skutki decyzję, wybierając pomiędzy:* nie kupować JRPass* kupić na tydzień* kupić na tygodnie dwaJest też jeszcze jedna możliwość - kupować bilety kolejowe na miejscu,w miarę potrzeb, ale to opcja dla najodważniejszych, do których nie należymy,więc nawet nie braliśmy jej pod uwagę.Żeby nie przesadzać w którąkolwiek stronę, wybraliśmy wariant środkowy, czyli tydzień.Bilet a dokładniej rzecz biorąc - voucher na bilet kurier przyniósł do domu.Teraz na lotnisku w Tokio musieliśmy wymienić go na bilet prawdziwy.Dworzec kolejowy jest połączony z terminalem, zaraz za drzwiami wyjściowymijest duża strzałka: JR->>, ruchome schody i zabłądzić się nie da.Ze znalezieniem punktu, w którym są obsługiwane JRPassy też nie ma większychproblemów.Wprawdzie na dworcu jest sporo miejsc, które mogą być podejrzane o to, żeto właśnie tam dostaniemy bilet ale w ich oknach lub drzwiach są umieszczonenapisy: "WE DON'T EXCHANGE JRPASS".Wystarczy zatem tylko poszukać szyby, gdzie takiego napisu nie ma.Biuro zajmujące się voucherami jest dość duże, zostało opatrzone odpowiednio wielkim szyldem "TICKETS".Całe jego wnętrze wypełniała kilkakrotnie zawinięta kolejka gaijinów,którzy tak jak i my chcieli dostać bilet na pociąg.Ogonek posuwał się dość opieszale ale czas się wcale nie dłużył -każdy dostał składaną tekturkę z różnymi rubryczkami i mógł ją sobiewypełniać.Trzeba było to robić powoli, bo wzdłuż kolejki chodził pan, który, gdytylko zobaczył, że ktoś skończył, podchodził, żeby sprawdzić, mówił,że źle, dawał nową tekturkę i trzeba było pisać od nowa.Pani przy ladzie zabrała nasz przywieziony z Polski JRPass, sprawdziła paszporty, na tekturce poprawiła wszystko, co źle napisaliśmy a co udało się ukryć przed panem z kolejki, a na koniec przystawiła mnóstwo fajnych pieczątek.Potem wytłumaczyła, że nasza tekturka to jest dopiero właściwy JRPassale bynajmniej jeszcze nie bilet, tylko dokument uprawniający do otrzymania biletu.Zapytała, czy wobec tego chcemy gdzieś jechać, bo teraz to już do biletuprawo mamy.Chcieliśmy od razu pojechać do Kioto.
tiktak 8 lutego 2016 10:34 Odpowiedz
Kiedy wystawiliśmy głowy spod ziemi, na górze zdążył już zapanować zmrok.Ale pora była jeszcze niezbyt późna więc ruch na ulicy i chodniku pozostawał w pełnymrozkwicie.Hotel Oaks był przy Karasuma Dori, my też, więc pozostało ustalić, czy kierować się w lewo czy w prawo.Wkrótce zaczęło do nas docierać, że tylko pełne skupienie i samokontrola dają gwarancję dotarcia do celu.Idąc chodnikiem nie wolno rozglądać się na boki, raczej nie należy się też zatrzymywać.Trzeba pracować nad mimiką - absolutnie nie wolno sobie pozwolić na wyraz niepewności na twarzy,ślady zawahania lub bezradości.A broń Panie Boże - zatrzymać się i zabrać za studiowanie wyciągniętej z plecaka mapki.Najmniejsze nawet odstępstwo od wymienionych zasad spowoduje, że natychmiast ktoś do nas podejdzie,żeby nam pomagać.A gdy nie będzie umiał, bo na przykład kompletnie nie rozumie co do niego mówimy ani my tego co on mówido nas - pomagający nie spocznie, nim nie znajdzie kogoś, kto będzie w stanie misję pomocy wesprzeć.Tak to poznaliśmy Naoki.Naoki wybrał się z narzeczoną na karaoke ale zamiast tego postanowił zaprowadzić nas do Hotelu Oaks.Zrobili zwrot o 180 stopni i eskortowali nas pod same drzwi.W sumie to się nam nawet udało, bo po wyjściu z metra, mieliśmy póść w prawo.I poszliśmy, tylko, że w to drugie prawo.
heniek 15 lutego 2016 09:47 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja :D podoba mi się Twój styl i czekam na kontynuację
olir1987 15 lutego 2016 11:24 Odpowiedz
dawaj dalej;) relacja nietypowa;)
singielka-1976 15 lutego 2016 11:56 Odpowiedz
@TikTak nie masz wyjścia i musisz kontynuować, w końcu nie bez powodu kliknęłam R :) .
olir1987 17 lutego 2016 12:40 Odpowiedz
TikTak w Polsce też mamy maszyny do czyszczenia okularów;) a swoją drogą masz jakieś zdjęcia trasy jaką robiliście?
aso 21 lutego 2016 15:09 Odpowiedz
Drogi kolego, TikTaku. Ależ bardzo prosimy, żebyś zamieszczał jak najwięcej swoich subiektywnych wrażeń i obserwacji. Dzięki temu czyta się znakomicie. Pozdro;-)
86184 1 marca 2016 10:35 Odpowiedz
Wspaniała relacja i ciekawe zdjęcia. Idealnie się czyta do filiżanki zielonej herbaty.PS Światowa kariera starojapońskiej legendy o nagrodzie za złożenie tysiąca żurawi zaczęła się od książki Karola Brucknera "Sadako chce żyć" (o losach tej dzielnej małej damy: https://en.m.wikipedia.org/wiki/Sadako_Sasaki). Na marginesie: fajna lektura, nie tylko dla dziewczynek.
rysiek 18 marca 2016 10:16 Odpowiedz
TikTak,pisz częściej bo twoją relację czyta się świetnie!
86184 20 marca 2016 10:15 Odpowiedz
@TikTak czytam tę relację i coraz częściej pragnę drugiej Japonii - tej widzianej Twoimi oczami. Nie ze względu na modną parasolkę :-) , ale tę dbałość o wspólne dobro i "test bojowy" przyszłych reprezentantów narodu (dowolnej opcji). Przyszło mi do głowy parę pomysłów na dostosowanie takiego sprawdzianu do naszego podwórka. :twisted: Inspirujesz!
86184 20 marca 2016 14:41 Odpowiedz
Nie mam żony, a Higashiyama też mi się podoba. :-)Co do marynarek - wyobraziłam sobie raczej pomoc przy żniwach, karmieniu dzieci, szukaniu pracy czy rozliczaniu podatków. Choć kubeł zimnej wody lepszy jest niż nic. ;-)
gosiagosia 20 marca 2016 19:12 Odpowiedz
@TikTak - z pełna odpowiedzialnością za swoje słowa powiem, że dla mnie jesteś niekwestionowanym królem relacji na forum :) Oprócz tego, że są doskonałymi poradnikami „jak to zrobić”, oprócz tego, że potrafisz ustrzec się przed efektem Pollyanny to Twoje relacje są zabawne i bardzo plastyczne. Wyobraźnia pracuje i widzę siebie skrzętnie ukrywającą tekturkę albo stojącą przed Mechagodzillą. Dzisiaj umiliłeś mi długą podróż samochodem. Do tego stopnia, że musiałam czytać ją po raz drugi bo mąż-kierowca widząc, że co jakiś czas parskam śmiechem zażądał czytania na głos. :D
michzak 20 marca 2016 19:24 Odpowiedz
Fajnie się czyta, możesz z powodzeniem startować z pestycydą na tytuł relacji miesiąca (to będzie ciekawa walka) ;)
gosiagosia 21 marca 2016 21:25 Odpowiedz
no tak = @pestycyda też niczego sobie w koronie wygląda :)
singielka-1976 27 marca 2016 20:03 Odpowiedz
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :)
bogusia-bogumila 29 marca 2016 21:58 Odpowiedz
Super się czyta.
gosiagosia 29 marca 2016 22:16 Odpowiedz
Z tymi małpkami to (jak zwykle :mrgreen: ) żona miała rację. Mądre są te małpki tylko zachodnia kultura wypaczyła prawdziwe znaczenie symbolu.
tiktak 30 marca 2016 19:15 Odpowiedz
"Żona miała rację, jak zwykle" - ach, ta damska solidarność. :roll: =========================================Zagłębieni w kilkupiętrowy labirynt podziemnych peronów, przejść, korytarzy Tokio Station ciągnęliśmy swoje walizkii próbowali nie zgubić się.Wbrew wrażeniom z pierwszej chwili, wcale nie było to takie trudne.Wypracowany algorytm postępowania był taki:* Nie próbować dociekać, na jakim piętrze jesteśmy ani w jaką stronę świata się poruszamy - bo i tak nic z tego* Szukać strzałek wskazujących potrzebną linię, przy czym te do Japan Rail są oznaczone na zielono z literkami "JR" a te do metra -różnymi kolorami, takimi jak na jego planie.* Dowiedzieć się, jak się nazywa końcowa stacja w kierunku, w którym zamierzamy podróżować, bo tak będzie oznaczone rozgałęzienie na korytarzu, którym przyjdzie nam iśćDo celu mieliśmy dotrzeć linią JR, więc odpadła konieczność zastanawiania się gdzie i jaki bilet na metro trzeba kupić.Żeby jednak nie było tak całkiem prosto - na peronie, gdzie wylądowaliśmy, lista kolejnych przystanków była podana wyłącznie po japońsku, więc, wsiadając - tak do końca to nie byliśmy pewni, czy przypadkiem nie pojedziemy w drugą stronę.W wagonie informacja o kolejnych stacjach była już także i po angielsku, więc odetchnęliśmy z ulgą.Po kilku minutach przywitał nas dworzec "Bakurocho".Na mapce zaznaczony był małą kropką, jak jedna z wielu stacji miejskich.Faktycznie okazał się jednak nowym skomplikowanym labiryntem.Instrukcja do labiryntu była znacznych rozmiarów i wisiała na ścianie.Została starannie opisana w języku Go-Saga-in chūnagon no tenji.Zapału do jej studiowania chyba nikt nie mógłby nam odmówić, jakkolwiek po kwadransie wytężonejpracy zamiar wydobycia się na powierzchnię ziemi ani trochę nie zaczął się materializować.Wybór pomiędzy wyjściami "nord17", "nord23", "nord-east67" itp. raczej ewoluował w kierunku loterii.Razem z nami pracował w pocie czoła młody rodak Go-Saga-in chūnagon no tenji.Był wyraźnie zafrasowany ale dobre wychowanie kazało odłożyć mu własne problemy na boki zająć się gaijinami, którzy ewidentnie wyglądali na niepiśmiennych.Tak oto poznaliśmy Takashi.Takashi bez trudu rozróżniał wyjście "nord17" od "nord23" i w labiryncie czuł się jak ryba w wodzie.Ale miał poważniejszy niż my kłopot: zginęła mu narzeczona.Gorzej nawet.Żeby coś zgubić, to trzeba to najpierw mieć a on narzeczonej nie znalazł!Otóż po tsunami i awarii w Fukushimie Takashi wyjechał do Australii.Mówił, że przez okno wcale to wszystko tak strasznie nie wyglądało jak w telewizji.Długo wymieniał maile z Keiko.W wyniku tego zakochali się w sobie a nawet zaręczyli.Nie wiem jak się zaręcza przez Internet, żałuję, że nie zapytałem.No i właśnie dzisiaj ich miłość miała przenieść się ze świata wirtualnego do materialnego.To znaczy - on z tej Australii przyleciał, zamierzali się w Tokio spotkać a o północy razem na antypody odlecieć.Umawiać randkę na zatłoczonym dworcu kolejowym?!Amator!Jak należało przypuszczać - nie spotkali się a komórka jak na złość nie chciała działać.Kiedy Takashi zaczął nam tłumaczyć co, jak i którędy, stwierdził, że on też zatrzymał sięw hotelu Nichonbashi Villa, czyli w NASZYM HOTELU i zaraz nas tam zaprowadzi.No nie, w takie przypadki nie wierzę.A jednak.Chłopak czuł się w obowiązku pokazać nam drogę a jednocześnie nie mógł opuścić posterunku.Spodziewał się, że w tym właśnie ruchliwym miejscu, na skrzyżowaniu kilku korytarzy, narzeczoną w końcu zobaczy.Zaproponowaliśmy wspólną obserwację tłumu.Kilka przechodzących osób, w mojej opinii, na narzeczoną całkiem by się nadawało, ale Takashi za każdym razemtwierdził, że nie.Po kwadransie razem ruszyliśmy do hotelu.Gdy w końcu wystawiliśmy głowy spod ziemi okazało się, że drzwi Nichonbashi Villa są niemal obok.W hallu czekała zgubiona narzeczona.Rezolutna dziewczyna wzięła taksówkę i rozwiązała problem.Na oko nie sprawiała wrażenia wkurzonej, rozpromieniła się na widok naszego przewodnika.Takashi też się rozpromienił, szybko pożegnał i pogonił do swojego szczęścia.Z ulgą przekonaliśmy się, że rezerwacja z booking.com znowu zadziałała jak należy i po chwili - wylądowaliśmy w swoim pokoiku.Od tego w Kioto różnił go kolor zasłon w oknach i nieco inny układ guziczków przy kibelku.Reszta była IDENTYCZNA.
bogusia-bogumila 30 marca 2016 22:11 Odpowiedz
Czekam na ciąg dalszy. Gratuluję super relacji z pobytu.
awtaporuk 3 kwietnia 2016 08:52 Odpowiedz
Chiny Ludowe i Korea Płd. to nie cała Azja ... No i z tymi notami dyplomatycznymi to też nie do końca - rząd chadza do Yasukuni tylko prywatnie, nie chce mi się sprawdzać ale to oficjalnych protestów chyba nie wywołuje ...
singielka-1976 12 kwietnia 2016 21:43 Odpowiedz
Niech będzie, że to ja zadam to kluczowe a zarazem nieco niedyskretne pytanie o podsumowanie kosztów :).Czy możesz przypomnieć w jakim terminie byliście?
rysiek 12 kwietnia 2016 21:57 Odpowiedz
Trochę szkoda,że relacja się skończyła.Czytało się ją świetnie,tym bardziej,że już za 3 tygodnie i my będziemy podążać waszymi śladami.Mam dwa pytania;w jakim czasie byliście w Japonii (jakoś nie mogę znaleźć dat) oraz czy rzeczywiście można już pojechać kolejką linową nad Owakudani -cytat: "Zanim jednak trafiliśmy do azalii, zaliczyliśmy wszystkie możliwe rodzaje kolejek szynowych, potem dwie linowe w rejonie doliny Owakudanii w końcu stateczek przez jezioro w dawnym kraterze wulkanu."Ze strony Japan-guide wynika,że ten fragment wciąż jest zamknięty.http://www.japan-guide.com/e/e5203.htmlhttp://www.hakonenavi.jp/topics/pdf/4730.pdfA może miałeś na myśli dwa odcinki: Gora-Sounzan i Ubako-Togendai a między nim podróż odbyliście autobusem?
tiktak 15 kwietnia 2016 00:21 Odpowiedz
Zdradzisz jaki macie plan podróży?Niestety, kolejka chyba nadal nieczynna.Pierwszy raz w Japonii byliśmy przed dwoma laty, w kwietniu - i wtedy właśnieodwiedziliśmy Hakone.Cały budżet zamknął się w kwocie 6500 PLN na osobę, na miejscu w Japonii: 14 dni.W tym przelot 2100 PLN i tygodniowy JRpass.Hotele rezerwowaliśmy przez booking.com, w standardzie przeciętnym.Dwuosobowy pokój za dobę kosztował mniej więcej 150-170 PLNHotelu najlepiej poszukać w pobliżu stacji metra, to oczywiste.W Tokio jest kolejowa "obwodnica" - Yamanote obsługiwana przez JR,więc działa tu JRPass.Jej sąsiedztwo jest jeszcze cenniejsze niż metro.Większość podróży miejskich odbywaliśmy właśnie tą trasą.Jedzenie okazało się nadspodziewanie tanie, dzienny budżet na osobę rzędu50 PLN wystarczy.Jeżeli obiad będziemy chcieli zjeść w miejscu, które jest bardziej restauracjąniż barem, dzienne wydatki wzrosną do 80 PLN.PozdrawiamTomek
rysiek 16 kwietnia 2016 00:07 Odpowiedz
Nasz plan jest następujący: 1-2 dzień Tokio3.Tokio-Kioto4-5 Kioto6.Kioto-Nara7.Kioto - Hiroshima-Miyajima-Hiroshima8.Hiroshima-Himeji-Tokio9.Tokio-Nikko-Tokio10.Tokio-Kamakura-Tokio11.Tokio-Hakone(Fuji)-Tokio12.Tokio13.wylotDni od 3 do 10 - Japan Railly Pass dzień 11-HAKONE FREE PASS
tiktak 19 kwietnia 2016 16:14 Odpowiedz
Fajny plan.Też mieliśmy ochotę na Himeji ale był w remontach.Tak sobie pomyślałem, że w związku z ograniczeniami w Hakone może wartozamienić je na Fuji Five Lakes?Nie byłem osobiście ale moje dzieci wyrażały ogólny zachwyta zdjęcia, które przywiozły mogą wskazywać, że niekoniecznie był onbezzasadny. ;)
to-masz 3 maja 2016 16:49 Odpowiedz
dla lubiących spokój i nienapięty plan - w klimacie autora - ukłony i gratuluję, proponuję wizytę w tea house w Ryoanji, zaraz po tym jak upojeni swoimi przemyśleniami w poszukiwaniu algorytmu zobaczenia wszystkich kamieni,udając się w kierunku wyjścia, natraficie na małą niepozorną furtkę-tori, znajdziecie tam shangri la w przeciwieństwie to zatłoczonego powyżej ogrodu...
marttynna 18 maja 2016 07:25 Odpowiedz
Świetna relacja, Tomku powinieneś pisać książki-masz takie zdolności narracyjne. Życzę kolejnych tak udanych eskapad.Pozdrawiam
tropikey 1 marca 2018 22:30 Odpowiedz
Jeszcze żadna relacja na f4f nie rozbawiła mnie tak, jak Twoja. Mistrzostwo świata! Powinieneś podążyć tą drogą, bo naprawdę, czytało się to zdecydowanie lepiej niż niejedną książkę podróżniczą. No, chyba że tym właśnie się zajmujesz na co dzień :DMam nadzieję, że dostałeś za tą relację jakąś nagrodę w 2016 r. I gdyby jeszcze zdjęcia się ładowały...
rysiek 2 marca 2018 09:05 Odpowiedz
@tropikey, podzielam twoją opinię.To jedna z najlepszych i najbardziej zabawnych relacji jaką widziałem na tym forum!@TikTak -z przyjemnością powróciłem do wspomnień.Mistrzostwo świata :D
kat-lee 29 maja 2018 08:57 Odpowiedz
Kurczę, dopiero trafiłam na tę relację. Rewelacja. Aż zachciało mi sie Japonii, mimo że nigdy mnie nie interesowała :DZabieram sie za pozostałe Twoje relacje