+2
dialam 3 września 2016 22:05
Image

Aby zaoszczędzić czas, postanowiłam zejść innym szlakiem i ominąć popularną trasę na Preikestolen. Konieczne dla mnie okazało się skorzystanie z maps.me, bo początkowo szlak był kiepsko oznakowany i nie mogłam go znaleźć. Dalej już poszło gładko. Szlak w pewnym momencie łączy się z tym biegnącym na Preikestolen, by potem odbić w bok. Wejście na szczyt było bardzo dobrze oznakowane. Miałam 2 godziny na wspięcię się do góry i dojście do autobusu.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Droga na szczyt jest bardzo przyjemna, ale miejscami teren był dość podmokły.

Image

Image

Widoki piękne, aż szkoda, że byłam tam zupełnie sama - raźniej by mi się schodziło z kimś, bo powoli zaczynało się robić szarawo.

Image

Image

Image

Zejść postanowiłam inna trasą, żeby nie chodzić 2 razy tą samą. Przez pół godziny błąkałam się wokół szczytu, próbując znaleźć szlak. Co chwilę go gubiłam, mimo iż co jakiś czas korzystałam z maps.me.
Już nawet chciałam zawrócić, by skorzystać z tej samej trasy, którą przyszłam, bo bałam się, że nie zdążę na mój autobus (miałam w odwodzie jeszcze 1 autobus w razie czego).
Zdążyłam w ostatniej chwili, minutę przed odjazdem ;) Ten szlak był znacznie trudniejszy, śliski, podmokły teren, no i kiepsko oznakowany.

Image
Źródło: http://www.ut.no/kart/ Na fioletowo zaznaczyłam te 3 miejsca, o których piszę - Preikestolen, Neverdalsfjell i Moslifjellet.

Ze Stavanger do Soli wróciłam autobusem Kolumbusa. Był to pierwszy raz podczas mojego wypadu, kiedy korzystałam z autobusu. I wtedy właśnie dowiedziałam się, że nie można płacić kartą za bilet :shock: Oczywiście nie miałam gotówki :mrgreen: Nawet nie musiałam udawać zdziwienia, naprawdę się tego nie spodziewałm. No ale nie chciało mi się biegać i szukać bankomatu - było już koło 22-iej. Już miałam pytać kierowcy, czy mnie nie podwiezie, gdy jakiś młody Norweg powiedział, że za mnie zapłaci 50 koron ;) Ostatecznie kierowca nie wziął od niego pieniędzy. Potem w rozmowie okazało się, że kierowca jest Polakiem i że 90% kierowców to nasi rodacy :mrgreen: Ta wiedza pewnie nie raz mi się jeszcze przyda, bo mam nadzieję jeszcze sporo pozwiedzać w okolicy Stavanger ;)

Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

booboozb 5 września 2016 22:45 Odpowiedz
Bardzo fajnie napisane i myślę,że będzie użyteczne dla innych, gdyż kierunek Stavanger nie musi oznaczać końca świata pod hasłem Preikestolen ;)
dialam 6 września 2016 12:13 Odpowiedz
@BooBooZB no kierunek z możliwościami dla matki mogącej sobie pozwolić na 2-3 dni urlopu :mrgreen:
brunoj 6 września 2016 18:07 Odpowiedz
Dookoła jest sporo fajnych rzeczy. A mając do dyspozycji auto można w dzień/dwa zobaczyć naprawdę sporo.
brunoj 7 września 2016 16:41 Odpowiedz
Jeszcze pytanko szybkie (jakby sie dało odpowiedzieć dziś to byłbym wdzięczny). Ile realnie czasu trzeba liczyć na wyprawę Stavanger - Preikestolen - Stavanger. Temat jest taki ze pierwszy prom wyrusza o 8:00 a samolot jest o 18:00. Wg oficjalnych opisów 1,5h przejazdy + 2h wejście i tyle samo z powrotem. A to daje troche mały margines błędu. Wg Twojej relacji wejście zajęło cos 1:15h co by znacząco poprawiło wykonalność takiej wycieczki (jak bardzo trzeba sie sprężać?). Kiedys byłem ale bez stresu czasowego wiec nie bardzo umiem ocenić. A znajomi bardzo się palą do takiej wycieczki w zadanych ramach czasowych. Da radę?
booboozb 7 września 2016 17:06 Odpowiedz
Do zrobienia jak najbardziej ;) Da się wejść około 1,5 h bez spiny.Czas dotarcia też może się skrócić.Atakujcie więc ambonę ;)
dialam 7 września 2016 17:17 Odpowiedz
czasowo dacie radę wg mniemoi znajomi też mówili, że 2 godziny wchodzili, ale byli z dzieciakami mi się nie spieszyło, ale też nie dało się szybko iść (a tak lubię), bo było bardzo dużo ludzi i ciężko się wymijałopowrót ok 1-1,5 h bo ślisko byłoze Stavanger prom + autobus zajęło mi 1,5 godziny, bo prom był lekko opóźniony, a autobus miał długi postój pod schroniskiem, powrót 10 minut krócej
brunoj 7 września 2016 21:57 Odpowiedz
Podziękował. Najważniejsze zeby pogoda dopisała. Na razie bryndza, ale niby jutro łańcuchowa ciut lepiej... Mnie czasowo rybka, nie mój samolot ;) ale koleżanka sie stresuje ;) Zakladam że uda sie wrócić na 14-15 do centrum i wtedy spoko na samolot ją odstawić i jeszcze na wieczorne piwko pójść gdzieś w porcie ;)
dialam 7 września 2016 22:09 Odpowiedz
wiesz co BrunoJ jak tak się stresuje, to może ją rano wyciągnij na piwo bo cały dzień ci się będzie stresować :lol:
brunoj 7 września 2016 22:28 Odpowiedz
Myśle że jest kilka rożnych sposobów, które pomogą rankiem uleczyć stres ... ;-)
brunoj 8 września 2016 16:53 Odpowiedz
Pogoda jak na zamówienie. W samym Stavanger w kratkę, ale już bliżej Forsandu praktycznie czyste niebo. Tyle że cały szlak mokry, trochę z natury, a trochę chyba jeszcze pozostałości po deszczach (padało jeszcze w nocy). Czasowo bez problemów - 08:40 wypłynięcie promu, 15:15 przypłynięcie z powrotem, czyli startując pierwszym promem o 08:00 można było wrócić jeszcze wcześniej. Przy czym... koleżance "odnowiła się stara kontuzja nogi" i nie mogła iść (bez komentarza...). Więc ostatecznie szedłem solo, plan to plan, nie po to tak rano wstawałem, żeby odpuścić.Z tą 1:15 na szczyt 'bo się nie dało szybko iść' to pogratulować, mi zeszło coś 1:40. A ile piwokalorii wytopiłem po drodze to nawet nie będę wspominał, w każdym razie "dobrze zbudowani" tatusiowie muszą inaczej liczyć czas niż zwinna młodzież. Pociesza mnie tylko to że jakichś emerytów jednak wyprzedzałem ;-) Oprócz samego pulpitu również wszedłem kawałek wyżej, a potem próbowałem zejść jakimś szlakiem co to mi się objawił, że może na skróty będzie. W którymś momencie szlak zamienił się w strumień, i generalnie trochę na przełaj musiałem dawać, nie mając w planie brodzic po kolana w wodzie/błocie... ;-), ale ostatecznie udało się na główny szlak wrócić. Czyli podobnie jak w relacji, trzeba uważać którędy się idzie. Ludzi było wyraźnie mniej niż w powyższej relacji, jednak jest już prawie po sezonie, od 15.09 promy zaczynają kursować rzadziej. Ciekawostką był fakt że chyba połowa wszystkich wchodzących i schodzących to byli rodacy. Jakiś Dzień Polski się trafił, ale przynajmniej można było kogoś zaczepić i pogadać :) Starsi, młodsi (w większości), w mniejszych i większych grupach. W szczególności pozdrowienia dla 9-osobowiej barwnej grupy, dzięki której jestem na kilku swoich zdjęciach :)
dialam 8 września 2016 17:03 Odpowiedz
BrunoJ to co wyście robili, że jej się kontuzja odnowiła :mrgreen: fajnie, że pogoda dopisała i plan zrealizowałeś właśnie mam w domu takiego "dobrze zbudowanego" tatusia, więc może stąd forma - to ja ogarniam dzieciaki - noszę, dźwigam, do tego siaty z zakupami, do szkoły latam etc. więc może stąd forma, bo do młodzieży to mi daleko :lol:ja akurat wchodziłam w sobotę, może też stąd więcej ludzi było..
brunoj 8 września 2016 17:26 Odpowiedz
Pewnie powinienem teraz 'popłynąć' że przekombinowałem z odstresowywaniem czy coś w tym stylu ;-) Ale tak naprawdę to myślę że jednak się przestarszyła że coś może pójść nie tak. A jakby ją faktycznie w drodze dorwały jakieś problemy z chodzeniem to by się pewnie nerwowo zrobiło, bo czas mimo wszystko na styk.Co do tatusia, to wykazująć męską solidarność mogę tylko próbować niepodarnie bronić tematu - praca za biurkiem, służbowe późne kolacje których nie można odmówić, mistrzostwa w piłce nożnej przy piwie... ciężko trzymać kondycję... ;-) Mimo wszystko fajnie, że masz go w domu, więc pewnie raz kiedyś jednak coś pomoże, a nie taki latający holender jak ja ;-(Ewentualnie - dzieci 'sprzedać' i zagonić w góry, postęka, ale trochę sadełka wytopi ;-) A dla takich widoczków warto. Zresztą rozmawiałem z lokalsami, wchodzą sobie regularnie raz, dwa razy w roku, żeby się podelektować. Jedno z tych miejsc do którego zawsze można wrócić. Zresztą - pozostałe pagórki i szczyty też mają swój urok, choćby dlatego że to zupełnie inne góry niż u nas.
dialam 8 września 2016 21:19 Odpowiedz
nie, no z kontuzją też bym sobie odpuściłaa co do wyciągania - nic na siłędużo osób spacerujących np. z psami spotkałam na tych pagórkach wokół fjordu Gandafjorden - fajne, rekreacyjne okolice