Aby zaoszczędzić czas, postanowiłam zejść innym szlakiem i ominąć popularną trasę na Preikestolen. Konieczne dla mnie okazało się skorzystanie z maps.me, bo początkowo szlak był kiepsko oznakowany i nie mogłam go znaleźć. Dalej już poszło gładko. Szlak w pewnym momencie łączy się z tym biegnącym na Preikestolen, by potem odbić w bok. Wejście na szczyt było bardzo dobrze oznakowane. Miałam 2 godziny na wspięcię się do góry i dojście do autobusu.
Droga na szczyt jest bardzo przyjemna, ale miejscami teren był dość podmokły.
Widoki piękne, aż szkoda, że byłam tam zupełnie sama - raźniej by mi się schodziło z kimś, bo powoli zaczynało się robić szarawo.
Zejść postanowiłam inna trasą, żeby nie chodzić 2 razy tą samą. Przez pół godziny błąkałam się wokół szczytu, próbując znaleźć szlak. Co chwilę go gubiłam, mimo iż co jakiś czas korzystałam z maps.me. Już nawet chciałam zawrócić, by skorzystać z tej samej trasy, którą przyszłam, bo bałam się, że nie zdążę na mój autobus (miałam w odwodzie jeszcze 1 autobus w razie czego). Zdążyłam w ostatniej chwili, minutę przed odjazdem
;) Ten szlak był znacznie trudniejszy, śliski, podmokły teren, no i kiepsko oznakowany.
Źródło: http://www.ut.no/kart/ Na fioletowo zaznaczyłam te 3 miejsca, o których piszę - Preikestolen, Neverdalsfjell i Moslifjellet.
Ze Stavanger do Soli wróciłam autobusem Kolumbusa. Był to pierwszy raz podczas mojego wypadu, kiedy korzystałam z autobusu. I wtedy właśnie dowiedziałam się, że nie można płacić kartą za bilet
:shock: Oczywiście nie miałam gotówki
:mrgreen: Nawet nie musiałam udawać zdziwienia, naprawdę się tego nie spodziewałm. No ale nie chciało mi się biegać i szukać bankomatu - było już koło 22-iej. Już miałam pytać kierowcy, czy mnie nie podwiezie, gdy jakiś młody Norweg powiedział, że za mnie zapłaci 50 koron
;) Ostatecznie kierowca nie wziął od niego pieniędzy. Potem w rozmowie okazało się, że kierowca jest Polakiem i że 90% kierowców to nasi rodacy
:mrgreen: Ta wiedza pewnie nie raz mi się jeszcze przyda, bo mam nadzieję jeszcze sporo pozwiedzać w okolicy Stavanger
;)
Jeszcze pytanko szybkie (jakby sie dało odpowiedzieć dziś to byłbym wdzięczny). Ile realnie czasu trzeba liczyć na wyprawę Stavanger - Preikestolen - Stavanger. Temat jest taki ze pierwszy prom wyrusza o 8:00 a samolot jest o 18:00. Wg oficjalnych opisów 1,5h przejazdy + 2h wejście i tyle samo z powrotem. A to daje troche mały margines błędu. Wg Twojej relacji wejście zajęło cos 1:15h co by znacząco poprawiło wykonalność takiej wycieczki (jak bardzo trzeba sie sprężać?). Kiedys byłem ale bez stresu czasowego wiec nie bardzo umiem ocenić. A znajomi bardzo się palą do takiej wycieczki w zadanych ramach czasowych. Da radę?
czasowo dacie radę wg mniemoi znajomi też mówili, że 2 godziny wchodzili, ale byli z dzieciakami mi się nie spieszyło, ale też nie dało się szybko iść (a tak lubię), bo było bardzo dużo ludzi i ciężko się wymijałopowrót ok 1-1,5 h bo ślisko byłoze Stavanger prom + autobus zajęło mi 1,5 godziny, bo prom był lekko opóźniony, a autobus miał długi postój pod schroniskiem, powrót 10 minut krócej
Podziękował. Najważniejsze zeby pogoda dopisała. Na razie bryndza, ale niby jutro łańcuchowa ciut lepiej... Mnie czasowo rybka, nie mój samolot
;) ale koleżanka sie stresuje
;) Zakladam że uda sie wrócić na 14-15 do centrum i wtedy spoko na samolot ją odstawić i jeszcze na wieczorne piwko pójść gdzieś w porcie
;)
Pogoda jak na zamówienie. W samym Stavanger w kratkę, ale już bliżej Forsandu praktycznie czyste niebo. Tyle że cały szlak mokry, trochę z natury, a trochę chyba jeszcze pozostałości po deszczach (padało jeszcze w nocy). Czasowo bez problemów - 08:40 wypłynięcie promu, 15:15 przypłynięcie z powrotem, czyli startując pierwszym promem o 08:00 można było wrócić jeszcze wcześniej. Przy czym... koleżance "odnowiła się stara kontuzja nogi" i nie mogła iść (bez komentarza...). Więc ostatecznie szedłem solo, plan to plan, nie po to tak rano wstawałem, żeby odpuścić.Z tą 1:15 na szczyt 'bo się nie dało szybko iść' to pogratulować, mi zeszło coś 1:40. A ile piwokalorii wytopiłem po drodze to nawet nie będę wspominał, w każdym razie "dobrze zbudowani" tatusiowie muszą inaczej liczyć czas niż zwinna młodzież. Pociesza mnie tylko to że jakichś emerytów jednak wyprzedzałem
;-) Oprócz samego pulpitu również wszedłem kawałek wyżej, a potem próbowałem zejść jakimś szlakiem co to mi się objawił, że może na skróty będzie. W którymś momencie szlak zamienił się w strumień, i generalnie trochę na przełaj musiałem dawać, nie mając w planie brodzic po kolana w wodzie/błocie...
;-), ale ostatecznie udało się na główny szlak wrócić. Czyli podobnie jak w relacji, trzeba uważać którędy się idzie. Ludzi było wyraźnie mniej niż w powyższej relacji, jednak jest już prawie po sezonie, od 15.09 promy zaczynają kursować rzadziej. Ciekawostką był fakt że chyba połowa wszystkich wchodzących i schodzących to byli rodacy. Jakiś Dzień Polski się trafił, ale przynajmniej można było kogoś zaczepić i pogadać
:) Starsi, młodsi (w większości), w mniejszych i większych grupach. W szczególności pozdrowienia dla 9-osobowiej barwnej grupy, dzięki której jestem na kilku swoich zdjęciach
:)
BrunoJ to co wyście robili, że jej się kontuzja odnowiła
:mrgreen: fajnie, że pogoda dopisała i plan zrealizowałeś właśnie mam w domu takiego "dobrze zbudowanego" tatusia, więc może stąd forma - to ja ogarniam dzieciaki - noszę, dźwigam, do tego siaty z zakupami, do szkoły latam etc. więc może stąd forma, bo do młodzieży to mi daleko
:lol:ja akurat wchodziłam w sobotę, może też stąd więcej ludzi było..
Pewnie powinienem teraz 'popłynąć' że przekombinowałem z odstresowywaniem czy coś w tym stylu
;-) Ale tak naprawdę to myślę że jednak się przestarszyła że coś może pójść nie tak. A jakby ją faktycznie w drodze dorwały jakieś problemy z chodzeniem to by się pewnie nerwowo zrobiło, bo czas mimo wszystko na styk.Co do tatusia, to wykazująć męską solidarność mogę tylko próbować niepodarnie bronić tematu - praca za biurkiem, służbowe późne kolacje których nie można odmówić, mistrzostwa w piłce nożnej przy piwie... ciężko trzymać kondycję...
;-) Mimo wszystko fajnie, że masz go w domu, więc pewnie raz kiedyś jednak coś pomoże, a nie taki latający holender jak ja ;-(Ewentualnie - dzieci 'sprzedać' i zagonić w góry, postęka, ale trochę sadełka wytopi
;-) A dla takich widoczków warto. Zresztą rozmawiałem z lokalsami, wchodzą sobie regularnie raz, dwa razy w roku, żeby się podelektować. Jedno z tych miejsc do którego zawsze można wrócić. Zresztą - pozostałe pagórki i szczyty też mają swój urok, choćby dlatego że to zupełnie inne góry niż u nas.
nie, no z kontuzją też bym sobie odpuściłaa co do wyciągania - nic na siłędużo osób spacerujących np. z psami spotkałam na tych pagórkach wokół fjordu Gandafjorden - fajne, rekreacyjne okolice
Aby zaoszczędzić czas, postanowiłam zejść innym szlakiem i ominąć popularną trasę na Preikestolen. Konieczne dla mnie okazało się skorzystanie z maps.me, bo początkowo szlak był kiepsko oznakowany i nie mogłam go znaleźć. Dalej już poszło gładko. Szlak w pewnym momencie łączy się z tym biegnącym na Preikestolen, by potem odbić w bok. Wejście na szczyt było bardzo dobrze oznakowane. Miałam 2 godziny na wspięcię się do góry i dojście do autobusu.
Droga na szczyt jest bardzo przyjemna, ale miejscami teren był dość podmokły.
Widoki piękne, aż szkoda, że byłam tam zupełnie sama - raźniej by mi się schodziło z kimś, bo powoli zaczynało się robić szarawo.
Zejść postanowiłam inna trasą, żeby nie chodzić 2 razy tą samą. Przez pół godziny błąkałam się wokół szczytu, próbując znaleźć szlak. Co chwilę go gubiłam, mimo iż co jakiś czas korzystałam z maps.me.
Już nawet chciałam zawrócić, by skorzystać z tej samej trasy, którą przyszłam, bo bałam się, że nie zdążę na mój autobus (miałam w odwodzie jeszcze 1 autobus w razie czego).
Zdążyłam w ostatniej chwili, minutę przed odjazdem ;) Ten szlak był znacznie trudniejszy, śliski, podmokły teren, no i kiepsko oznakowany.
Źródło: http://www.ut.no/kart/ Na fioletowo zaznaczyłam te 3 miejsca, o których piszę - Preikestolen, Neverdalsfjell i Moslifjellet.
Ze Stavanger do Soli wróciłam autobusem Kolumbusa. Był to pierwszy raz podczas mojego wypadu, kiedy korzystałam z autobusu. I wtedy właśnie dowiedziałam się, że nie można płacić kartą za bilet :shock: Oczywiście nie miałam gotówki :mrgreen: Nawet nie musiałam udawać zdziwienia, naprawdę się tego nie spodziewałm. No ale nie chciało mi się biegać i szukać bankomatu - było już koło 22-iej. Już miałam pytać kierowcy, czy mnie nie podwiezie, gdy jakiś młody Norweg powiedział, że za mnie zapłaci 50 koron ;) Ostatecznie kierowca nie wziął od niego pieniędzy. Potem w rozmowie okazało się, że kierowca jest Polakiem i że 90% kierowców to nasi rodacy :mrgreen: Ta wiedza pewnie nie raz mi się jeszcze przyda, bo mam nadzieję jeszcze sporo pozwiedzać w okolicy Stavanger ;)