Kolejna atrakcja to, słynne logo Ryanair, jak ktoś leci do Belfastu. Żurawie Goliat i Samson, zbudowane w 1969, i były najwyższe na świecie w tym czasie.
Na koniec tej części (obiecuję będzie jeszcze jedna) trochę o Jurku z Belfastu.
To nikt inny, niż George Best. Uważany ze jednego z najlepszych piłkarzy świata, i zarazem najlepszego piłkarza Irlandii Północnej. Był lubiany przez wszystkich ale także miał licznych wrogów (jeden z nich także IRA) ale też słynnym kobieciarzem i alkoholikiem. Przez to ostatnio wyleciał z Manchesteru United, i umarł w 2005 roku. W 2000 roku powstał film o niego, pod tytułem Best, ale także Myslovitz napisali piosenkę o nim: Książę życia umiera. W 2006 roku, miasto zmieniło imię lotniska miejskiego z Belfast City Airport na George Best Belfast City Airport.
Nie byłem, bo już byłem na podobnej wystawie w Atenach parę lat temu
:) Co do stoczni nie mam pojęcia, bo lało jak fix, but mi się rozwalił i nie chciało mi się z busa wysiadać.Trochę piłką, ciut muzyką do tego z piwem
Jedziemy do ostatniego naszego przystanku. Do St. George's Market. Do Hali Targowej, o której piszą w każdym przewodniku jako absolutny must Belfastu. Jako ze fan Hali, musiałem tam pójść i sprawdzić czy faktycznie to taki must!
Ale droga prowadzi przez East-Side of Belfast. A tam kolejne murale. Bardziej promujące sławę Belfastu niż wojnę z The Troubles.
Jeden z nich, to mural słynnych Północno Irlandczyków
Od George Besta, przez Vana Morrisona do gitarzysty Thin Lizzy, Garriego Moora.
No i wieści ze Titanik zatonął
Żeby przejść ponownie przez rzekę Lagan
I zatrzymać się przy pomniku Beacon of Hope, lub Pomnikiem Nadziej, który powstał w 2006 roku, kiedy ataki skończyły się na dobre w Belfaście.
I przejść przez ulicę Oxford.
Historia tej ulicy, też bardzo ciekawa a zarazem smutna. W latach The Trobles, średnio co tydzień zdarzały się tutaj do 5 ataków bombowych. Ściana ludzi którzy zginęli świadczy o to, jak tu było niebezpiecznie wtedy.
Aż wreszcie dotarliśmy do St. Georges Market. No i rozczarowanie. Spore. Liczyłem coś w rodzaju Nagyvásárcsarnok w Budapeszcie albo Centrāltirgus w Rydze, a tutaj się pojawił Krakowski Kleparz. I nawet nie ten fajny czyli Stary, ale ten z tandetą i ciut jedzenia, czyli Nowy.
Więcej stoisk z dewocjonalią i duperelami niż jedzenia.
Ale znajdziemy tam parę ciekawych stoisk tak jak z mięsami, rybami, chlebem (soda bread) i krówkami (fudge)
Dobra, czas coś na ząb. Szybkim spacerkiem obok ratusza Belfastu z 19 wieku
Lokalne piwko (nie, nie Muprhys, chociaż nie wiem czemu go nie ma w Belfaście i jest tylko Carling i Guinness)
I Shepard's Pie. Zawsze chciałem ją spróbować, jak Jamie Oliver i Gordon Ramsay ją chwalili ze każdy porządny pub muszy go mieć. To nić innego niż, zwykła zapiekanka ziemniaczana, z mięsem mielonym i parę warzyw.
Dobre, smaczne, syczące czyli idealnie do przeżycia do wieczora.
Kawa, czas do napisania pocztówek (tak są osoby którzy nadal wysyłają je) i przyglądaniu się dziwnych 5-funciaków które występują tylko w Irlandii Północnej
Ostatni punkt dnia, przed podróżą na lotnisko, Katedra Św. Anny z początkiem 20 wieku.
Nowy mural w Belfaście
I katedra Św. Anny
Z słynnym krzyżem Celtyjskim
I parę migawek przed wycieczką autobusem na lotnisko
po degustacji paru szklanek Bushmillsa przed podróżą.
Super relacja i klimatyczne miasto. Byłeś w muzeum Titanica?Na teren dawnej stoczni wstęp jest darmowy czy w jakimś pakiecie?Czym się różnią te opcje:http://titanicbelfast.admit-one.eu/
Nie byłem, bo już byłem na podobnej wystawie w Atenach parę lat temu
:)Co do stoczni nie mam pojęcia, bo lało jak fix, but mi się rozwalił i nie chciało mi się z busa wysiadać.
Hm, no to warto zakończyć relację, żeby mieć czyste konto przed podróżą i przygotowania nowej relacji po powrocie
:)Czy warto było, tak krótko? W sumie, i tak i nie. Fajnie było, tak fajnie spędzić sobotę, niż spędzić w jakimś klubie w Krakowie, i przynajmniej zobaczyć coś nowego. A czemu nie? Irlandia Północna ma sporo do zaoferowania, i 1 dzień to o 2-3 dni za mało. Fani Gry o Tron znajdą multum rzeczy/miejsc, Giant's Causeway, destylarnia Bushmilsa, Derry/Londonderry i tak do oporu. Warto kupić bilety (a da się tanio kupić), spakować plecak, kaszkiet, wynająć auto i zwiedzić to wspaniałe miejsce!
Kolejna atrakcja to, słynne logo Ryanair, jak ktoś leci do Belfastu. Żurawie Goliat i Samson, zbudowane w 1969, i były najwyższe na świecie w tym czasie.
Na koniec tej części (obiecuję będzie jeszcze jedna) trochę o Jurku z Belfastu.
To nikt inny, niż George Best. Uważany ze jednego z najlepszych piłkarzy świata, i zarazem najlepszego piłkarza Irlandii Północnej. Był lubiany przez wszystkich ale także miał licznych wrogów (jeden z nich także IRA) ale też słynnym kobieciarzem i alkoholikiem. Przez to ostatnio wyleciał z Manchesteru United, i umarł w 2005 roku. W 2000 roku powstał film o niego, pod tytułem Best, ale także Myslovitz napisali piosenkę o nim: Książę życia umiera. W 2006 roku, miasto zmieniło imię lotniska miejskiego z Belfast City Airport na George Best Belfast City Airport.
Nie byłem, bo już byłem na podobnej wystawie w Atenach parę lat temu :)
Co do stoczni nie mam pojęcia, bo lało jak fix, but mi się rozwalił i nie chciało mi się z busa wysiadać.Trochę piłką, ciut muzyką do tego z piwem
Jedziemy do ostatniego naszego przystanku. Do St. George's Market. Do Hali Targowej, o której piszą w każdym przewodniku jako absolutny must Belfastu. Jako ze fan Hali, musiałem tam pójść i sprawdzić czy faktycznie to taki must!
Ale droga prowadzi przez East-Side of Belfast. A tam kolejne murale. Bardziej promujące sławę Belfastu niż wojnę z The Troubles.
Jeden z nich, to mural słynnych Północno Irlandczyków
Od George Besta, przez Vana Morrisona do gitarzysty Thin Lizzy, Garriego Moora.
No i wieści ze Titanik zatonął
Żeby przejść ponownie przez rzekę Lagan
I zatrzymać się przy pomniku Beacon of Hope, lub Pomnikiem Nadziej, który powstał w 2006 roku, kiedy ataki skończyły się na dobre w Belfaście.
I przejść przez ulicę Oxford.
Historia tej ulicy, też bardzo ciekawa a zarazem smutna. W latach The Trobles, średnio co tydzień zdarzały się tutaj do 5 ataków bombowych.
Ściana ludzi którzy zginęli świadczy o to, jak tu było niebezpiecznie wtedy.
Aż wreszcie dotarliśmy do St. Georges Market. No i rozczarowanie. Spore. Liczyłem coś w rodzaju Nagyvásárcsarnok w Budapeszcie albo Centrāltirgus w Rydze, a tutaj się pojawił Krakowski Kleparz. I nawet nie ten fajny czyli Stary, ale ten z tandetą i ciut jedzenia, czyli Nowy.
Więcej stoisk z dewocjonalią i duperelami niż jedzenia.
Ale znajdziemy tam parę ciekawych stoisk tak jak z mięsami, rybami, chlebem (soda bread) i krówkami (fudge)
Dobra, czas coś na ząb. Szybkim spacerkiem obok ratusza Belfastu z 19 wieku
I drogą do przystanku Victoria, w celu znalezienia pubu który zostałem polecony na obiad: belfast,1318,31142&p=979782#p979782
Lokalne piwko (nie, nie Muprhys, chociaż nie wiem czemu go nie ma w Belfaście i jest tylko Carling i Guinness)
I Shepard's Pie. Zawsze chciałem ją spróbować, jak Jamie Oliver i Gordon Ramsay ją chwalili ze każdy porządny pub muszy go mieć.
To nić innego niż, zwykła zapiekanka ziemniaczana, z mięsem mielonym i parę warzyw.
Dobre, smaczne, syczące czyli idealnie do przeżycia do wieczora.
Kawa, czas do napisania pocztówek (tak są osoby którzy nadal wysyłają je) i przyglądaniu się dziwnych 5-funciaków które występują tylko w Irlandii Północnej
Ostatni punkt dnia, przed podróżą na lotnisko, Katedra Św. Anny z początkiem 20 wieku.
Nowy mural w Belfaście
I katedra Św. Anny
Z słynnym krzyżem Celtyjskim
I parę migawek przed wycieczką autobusem na lotnisko
po degustacji paru szklanek Bushmillsa przed podróżą.