Dodaj Komentarz
Komentarze (1)
consigliero
16 listopada 2018 09:19
Odpowiedz
Podczas rozmowy na skype z Benkiem, spontanicznie rzucam że może do nich wpadniemy do Izraela. Przeglądam ceny biletów i wychodzi że Kraków Amman wygląda nieźle to przy okazji uzupełnimy nasze braki z ostatniej wizyty w Jordanii gdy na Wadi Rum nie było czasu. Planowanie, kombinowanie w rezultacie dzień przed wylotem bierzemy auto przez Ryanair car, uzupełniając ubezpieczeniem na rok z iCarhire, to po lekturach forum i bookuję nocleg w Wadi Rum Quiet Village, reszta wyjdzie w planie. Lądujemy z pięciogodzinnym opóźnieniem, z powodu mgły w Krakowie, a planowany nocleg mamy w Wadi Rum. Odbieramy samochód, Renault logan w automacie, z trzema kreskami paliwa na wskaźniku i ruszamy już po ciemku w drogę. Niestety po około 25 km wpadamy w zasadzkę z której udaje nam się wyrwać po około godzinie, ratując w trakcie z wody 3 kobiety wrzeszczące dziecko i faceta. Kilka dni poźniej znajduję na podłodze zerwany, chyba złoty, łańcuszek. Zakupiony sim 16 z kawałkiem jodów,się przydaje dzwonię do Saleha z Wadi Rum i mówię że raczej nie ma opcji na nasz dzisiejszy przyjazd. Rozumie naszą sytuację i wręcz odradza nam dalszą jazdę bo takich incydentów pogodowych jest więcej. Wracamy na lotnisko bo tam miało być coś do jedzenia. Niestety Google wprowadziło nas tym razem w błąd, wracam do wioski mijanej po drodze na lotnisko gdzie było coś co wyglądało na knajpę chyba tu Restaurant and cafeteria Abu structure
Amman, Jordania
+962 7 8819 8832
https://goo.gl/maps/3hgFUN68rDu, było całkiem nieźle 2 dania mięsne, widząc zupę domawiam, wspaniale ogrzewa ręce i jest smaczna, do tego jogurt , woda i płacimy 6,5 jodów.Pytam o hotel gościa z obsługi wskazuje punkt jakieś 2 uliczki dalej. Podjeżdżamy, zapala się kontrolka rezerwy a ujechane około 50 km, o miejscu na nocleg może świadczyć tylko numer telefonu na oszklonej werandzie. Dzwonię dzwonkiem przy drzwiach, po chwili zjawia się młody człowiek i z gestykulacji chyba domyśla się że potrzebujemy miejsca na odpoczynek, wprowadza nas na werandę dając nam do zrozumienia, siada i czeka. Po chwili wraca w towarzystwie kolegi ten będzie tłumaczem. Wyjaśniamy sytuację i czego oczekujemy, on przekazuje to swojemu koledze, tamten coś mówi i nasz tłumacz, widać na jego twarzy pewne zażenowanie, zadaje pytanie, czy to jest moja żona. Reszta poszła już gładko za 35 jodów mamy nocleg ze śniadaniem, do dyspozycji mamy cały apartament z dwoma sypialniami salonem kuchnią i łazienką. Czystość według jordańskich standardów ok, śpimy we własnych śpiworach. Rano ruszamy do Wadi Rum na pierwszej stacji tankując, obiecując sobie tak obliczyć nasze zużycie aby zatankować przy oddawaniu absolutne minimum wymagane do ukazania się trzech kresek.
Drogi
Najważniejsza według mnie, jest desert higway, to główna arteria spinająca kraj od Aqaby do Ammanu. To najszybsza opcja aby dostać się na południe, obecnie dużo odcinków w restrukturyzacji. Niektóre miejsca wyglądają trochę karykaturalnie, bo jak inaczej nazwać odcinek kilkukilometrowy, na którym w regularnych odstępach co kilkadziesiąt metrów ustawione są te same znaki, zakaz wyprzedzania, ograniczenie do 40 km/h, roboty drogowe. Ktoś miał ustawić znaki i pracę wykonał, to że bezsensownie to już inna kwestia. Nikt nie przestrzega tych znaków , poziomych również, przeważnie utrzymujemy rozsądną prędkość pomiędzy 100 a 120. Cały odcinek do Wadi Rum to przeważnie płaskie proste odcinki od czasu do czasu z rozjazdami na miejscowości położone w głębi kraju. Dopiero na wysokości zjazdu do Petry mamy długi zjazd z wysokości około 1200 metrów, gdzie wolno w dół toczą się ciężarówki, nie bądźmy zaskoczeni że będziemy zmuszeni wyprzedzać je prawą stroną. Do zjazdu na Wadi Rum jedziemy w płaskim pustynnym krajobrazie. W jednej wiosce zabieramy ojca z córką ale prowadzenie rozmowy na migi się nie klei, rozumiemy tylko imiona i ilość dzieci 5. Odcinek do Aqaby prowadzi trochę przez góry ale dalej mamy standard dwóch osobnych pasów, coś na kształt autostrady.
King higway droga o numerze 35, droga głównie dwukierunkowa, biegnie interiorem, bywa wąska często oferuje ładne widoki, spina co większe miasta w Ammanie i przeważnie prowadzi przez ich środek. Mamy okazję zobaczyć lokalne życie a w szczególności ogromną ilość warsztatów samochodowych, w stylu dziupla gdzie głównym narzędziem jest młotek przecinak i spawarka. Nam po pewnym czasie zaczął doskwierać wszechobecny brud i syf, może to kwestia zmęczenia. Spektakularny odcinek tej drogi to zapora Wadi Mudi dam, stając na kawę w przydrożnym sklepiku, od właściciela słyszymy że przed wojną to była turystyka, zatrudniał 7 osób a teraz siedzi sam. Faktem jest że poza miastami ruch jest stosunkowo mizerny. Mamy też wrażenie że kilometry na tej drodze są dużo dłuższe i ich przejechanie zajmuje więcej czasu. Noc spędzamy Dana i hotel Dana Tower to nie był dobry wybór, nasz pokój śmierdział stęchlizną. Na plus kolacja, śniadanie nie warte swojej ceny, lepiej zjeść po drodze. Bookuję nocleg w Madabie w Black Iris hotel, zanim tam dojedziemy postanawiamy zobaczyć górę Nebo. W tym celu odbijamy przed Madabą w kierunku morza martwego, to był fajny odcinek, widokowo i motocyklowo, brak tylko motocykla.
Docieramy na górę veni, vidi, vici, to w zasadzie wszystko co mogę powiedzieć w tym temacie. Black Iris hotel to do tej pory najlepszy standard w Jordanii( Kempinski się nie wlicza) a w szczególności temperatura i ciśnienie wody w łazience. Okazuje się że wybór wypożyczalni może nieć znaczenie, nasza Arena wygląda całkiem nieźle pod względem jakości obsługi oraz stanu technicznego samochodu. Spotkani wycieczkowicze z Polski mieli mniej szczęścia z wyborem, wypożyczalnia Omash dostarczyła im pojazd w którym w pierwszym dniu zatarł się silnik. Pojawiają się też komplikacje z naszym planem, okazuje się że na północnym przejściu nie ma opcji aby pozostawić samochód. Miotając się w opcjach dzwonię do hotelu położonego w Wadi Araba 16 km od przejścia, taki miałem pomysł już wcześniej ale wysłany mail jeszcze z Krakowa pozostał bez odpowiedzi. Tym razem dzwonię i uzgadniam że zostawimy tam samochód i wracając z Izraela 20.11 zostaniemy tam na noc.
Droga 65 która ciągnie się z południa na północ wzdłuż Jordanu. Znamy jej przebieg od zjazdu z Petry wzdłuż morza martwego a teraz poznaliśmy jej północną część. Aby się do niej dostać przejeżdżamy ponownie obok góry Nebo, z nieba leje deszcz co powoduje że jedziemy uważnie po tej krętej górskiej ścieżce. Po drodze tankujemy, wyliczyłem że samochód średnio pali 7,4 litra i postanawiam zatankować 15 litrów, piszę na dystrybutorze 15 i pan tyle wlewa . Widząc 18 z kawałkiem daję 20 jodów i wyciągam garść monet które mu wciskam. On bierze i wydaje mi 5 jodów, ruszam i widzę 4 kreski czyli 15 litrów trochę dużo, ale zaraz on mnie chyba oszukał bo 15 litrów nie mogło dać wyniku ponad 18 jodów. Po chwili zrozumialem, on wlał za 15 jodów i bardzo się pewnie ucieszył z hojnego napiwku. Następnym razem leję 10 litrów i też pewnie będzie za dużo, ale niech stracę. Droga 65 jest mało ciekawa zwłaszcza w deszczu, od czasu do czasu widać góry na zachodnim brzegu podświetlone przebijającym się słońcem. Trafiamy do hotelu i po zwyczajowej herbacie właściciel odwozi nas na przejście.
Atrakcje Jordanii
Droga z początku wąska i podniszczona, miejscami zmienia się w świetną prawie alpejską górską trasę.
W miarę utraty wysokości na horyzoncie pojawia się też inny krajobraz, to płaska dolina wzdłuż rzeki Jordan, od strony Jordańskiej pokryta w dużej części piachem pustyni, tworząc miejscami całkiem spore wydmy.
Gdzie są większe zasoby wody tam też pojawiają się uprawy roślin. To jedno z nielicznych miejsc w Jordanii gdzie jest rolnictwo w skali makro
Początek morza martwego w tej strefie to głównie przemysł, jedna i druga strona bez umiaru ciągną minerały z morza doprowadzając okoliczny teren do degradacji
Na swoją skromną miarę próbuję przywrócić równowagę w naturze
Na drodze ruch znikomy wszyscy odbili w górę, tylko my kierujemy się w kierunku kompleksów hotelowych w pobliżu, jak nam się wtedy wydawało, bezproblemowej granicy z Izraelem. Zanim tam dojechaliśmy, skusiła mnie informacja o bocznej drodze z napisem panoramiczna. Rzeczywiście była fajnie pozawijana, pięła się ładnie w górę, jednak na którymś z zakrętów poczułem że jest problem z oponą. Po zatrzymaniu na najbliższym parkingu okazało się że nie ma powietrza w przedniej oponie
Ostatnia noc w Jordanii, pełen wypas, Kempinski „to nie są tanie rzeczy”[emoji6]. Trochę odstawaliśmy od towarzystwa, szampan na śniadanie ale nie tylko rosyjski język było słychać, nasi też tam byli.
Rano powrót do Izraela. Obiecujemy sobie wrócić aby zobaczyć Wadi Rum i obecnie możemy uzupełnić swoje subiektywne postrzeganie Jordanii, ale o tym za chwilę