Przeglądam album ze zdjęciami, które pokazuje mi Wasyl, mój gospodarz. Mocno sfatygowany, pogięte brzegi, okładka z wyraźnymi śladami po kiepowaniu papierosów. W albumie uśmiechnięci ludzie na plaży, opalają się, kąpią w rzece. Pełne słońce, zieleń, idylla.
Za oknem szaleje zamieć śnieżna. Wiatr dobija się do szyb.
– To nasz Urengoj, latem. Jest różnica, co? – rechocze Wasyl. – Nie chciałbyś, aby tak było cały czas? – (cisza) Chyba byłaby nuda. Cieszy mnie słońce, ale wolę jak jest nieco chłodniej. – Nieco chłodniej? Jest minus 42! – Minus 42? Kwestia przyzwyczajenia. Mróz to codzienność. A ja lubię moją codzienność. – I czujesz się wtedy wolny? – Wolny? Aby być wolnym, trzeba być wcześniej zamkniętym.
Uzupełniając część, nazwijmy to „reportażową”, garść porad praktycznych.
-> Loty z Moskwy do Nowego Urengoju: najprościej i najszybciej linią UTair. Regularna cena ok. 10,500 RUB (525 PLN) w jedną stronę. Ale warto zaglądać, bo zdarzają się promocje;
-> Zakwaterowanie: na booking.com są oferty zarówno prywatnych „apartamentów” (mieszkania w blokach), jak i hoteli. Ceny relatywnie wysokie, dostosowane do zarobków mieszkańców i przyjezdnych. Tańsze oferty - niekiedy poniżej 100 PLN / doba - można znaleźć m.in. na pogostite.ru
-> pustynia turystyczna w zakresie zorganizowanych możliwości zwiedzania. Wszystko na własną rękę – sprawę ułatwia fakt, że można dość łatwo dogadywać się z miejscowymi na prywatne „objazdy”. Element niezbędny: alkohol. Nowy Urengoj to dość ciężkie miejsce dla abstynentów;
-> miasto i bliska okolica nie wymaga uzyskania specjalnych pozwoleń na wjazd/przylot i pobyt. Większe wyjazdy, szczególnie w okolice pól gazowych - w teorii awykonalne. Ale teoria niekiedy rozmija się z praktyką;
-> wyjazd był częścią większej trasy po Rosji. Odcinek syberyjski („jamalsko-nieniecki”) zamknął się w 2500 PLN, wliczając w to przeloty z/do Moskwy, zakwaterowanie, wyżywienie i łapówkę;Nie do końca, @Aga_podrozniczka
;) . Bracia Słowianie (ujmując temat szeroko) są w stanie dogadać się na wiele sposobów. Znam ludzi, którzy przemieszczają się po dawnym Sojuzie z naprawdę szczątkową znajomością rosyjskiego. Gdy szwankuje język, jest jeszcze komunikacja niewerbalna. Zawsze można też po prostu pomilczeć lub używać angielskiego, licząc na jego znajomość – w rozmaitym stopniu, od zerowej do „fluently” - przez autochtonów.
Inna sprawa, że wtedy poziom odczuwania/możliwości bywa różny.
Aga_podrozniczka napisał:
-30C to i w Polsce bywa/bywalo. Takie temperatury sa dla mnie "standardowe" z racji czestego polowania na zorze
Z niską temperaturą – i jej odczuwaniem – różnie to bywa. Kluczowe jest tak naprawdę nie tyle wskazanie na termometrze, lecz wilgotność i (zwłaszcza!) wiatr. Plus inne czynniki, góry / otwarte przestrzenie i tak dalej.
Ja, generalnie, mając do wyboru -30 °C i +30 °C, w ciemno biorę to pierwsze. Nie oznacza to oczywiście, że nie odczuwam ugryzień zimna
;)
W Polsce dobrą szkołą dla zimnolubnych jest... Śnieżka i jej okolice. Tam siła wiatru 150-170 km/h nie jest czymś rekordowym - w 1990 r. na szczycie Śnieżki wiało 345 km/h. Przy takiej prędkości wiatru, temeratura odczuwalna jest znacząco niższa niż „termometr”.
W ramach ciekawostek: poniżej moje zdjęcie sprzed kilkunastu dni. Wchodziliśmy na Śnieżkę w grupie blisko 100 osób, cel był szczytny, bo zbieraliśmy pieniądze na leczenie Matyldy, córki naszego forumowego kolegi @klimas (przy okazji, to niesamowite, że tak dużo osób na forum zaangażowało się w różnym stopniu w pomoc Matyldzie – na przykład poprzez aukcje, które w większości koordynował @tom971). Planowo stroje miały być prawie całkowicie zdekompletowane („golasy na Śnieżkę”), w wyniku pewnego zamieszania, odbyło się to nieco inaczej
8-)
Temperatura na szczycie? Kilka stopni poniżej zera, ale odczuwalna poniżej -20 °C. I to pokazuje, jak wskazania na termometrze potrafią być złudne
;)
Świetna konkretna i rzeczowa relacja, opisująca prawdę taką na którą większość czytelników czekała. Nie ma oszukiwania i koloryzowania na siłę, jest opisana prawda. Do tego garść praktycznych informacji, które na pewno nie jednemu pomogą. Z mojej strony dzięki że opisałeś aspekt sportowy, w Rosji dolot z Moskwy na mecz to nie jest nic nowego tak było też w piłce nożnej. Mam nadzieje że twoja bardzo dobra relacja będzie inspiracją dla innych ( i dla mnie) do wyjazdu na Syberię.
Z przykrością muszę przyznać, że termin "Poradziecja" nie jest niestety mój. Słowo wymyślił wspomniany w relacji Ziemowit Szczerek. Spodobało mi się ono tak, że je z uporem propaguję. el sueño de la razon produce monstruos
Nie do końca, @Aga_podrozniczka
;) . Bracia Słowianie (ujmując temat szeroko) są w stanie dogadać się na wiele sposobów. Znam ludzi, którzy przemieszczają się po dawnym Sojuzie z naprawdę szczątkową znajomością rosyjskiego. Gdy szwankuje język, jest jeszcze komunikacja niewerbalna. Zawsze można też po prostu pomilczeć lub używać angielskiego, licząc na jego znajomość – w rozmaitym stopniu, od zerowej do „fluently” - przez autochtonów.Inna sprawa, że wtedy poziom odczuwania/możliwości bywa różny.
Kiedyś przeklinałem, że nas na siłę " ruskiego" uczą.A teraz ? Proszę. W Gruzji np za tłumacza nawet robiłem, bo nasze młode pokolenie w cyrylicy ani słowa, a Gruzini też tylko po gruzińsku i rosyjsku.
:D Sporo jest krajòw , że się " gawarit po ruski" przydaje.A co do relacji to świetna.Byłem w grudniu w Moskwie i Wołgogradzie. Było -25 stopni. To jeszcze można wytrzymać. Ale -40 na Syberi ? Szacun, Paweł..
Ja wlasnie jestem na etapie odswiezania rosyjskiego. -30C to i w Polsce bywa/bywalo. Takie temperatury sa dla mnie "standardowe" z racji czestego polowania na zorze (w tym roku -30C przez dwa tygodnie), ale rzadko widze ponizej -35C.
Ja mam taką metodę ( bo też się dokształcam, mam teraz sporo klientów ze wschodu, istna inwazja w pozytywnym znaczeniu
:D )) że sporo filmikòw rosyjskich/ ukraińskich youtuberòw oglądam.Co za satysfakcja, że PRAWIE wszystko
:D rozumiem.I wiem czym między sobą żyją.Wtedy jest łatwiej dopasować ofertę...
@OradeaOrbea, иди на хуй! Piszesz tak dobrze, że ja nienawidząca zimy i mrozu pod żadną postacią, mam ochotę się tam wybrać;-) Zresztą jak wielu na tym forum przejawiam wschodnie fascynacje. W podstawówce miałam piątkę z rosyjskiego. Ale po latach było ciężko wykrzesać z siebie choć parę słów. Z każdym kolejnym wyjazdem do poradziecji jest lepiej. Polecam każdemu na odświeżenie znajomości języka.
@OradeaOrbea czytałam tę re(we)lację już wczoraj, ale dodaję ten komentarz tylko po to, żeby zachęcić Cię do jeszcze częstszych relacji, chociażby z może mało spektakularnego, ale wyjątkowego wejścia na Śnieżkę.
:)Ja pisałam maturę z angielskiego, ale też uczę się rosyjskiego na własny użytek. Ot, zawsze mi się podobał (!) plus przyciągał bardzo walor użytkowy języka. Wysłane z mojego D5503 przy użyciu Tapatalka
OradeaOrbea napisał:Z potoku słów, przetykanych przekleństwami jak ciasto rodzynkami, wyławiam sens. Złoto
:) Relacja napisana w wyśmienity sposób, trzymająca czytelnika w napięciu. Jeżeli słowo grafoman ma swój antonim, to takim słowem można Ciebie określić. Jak dla mnie jest to bezapelacyjnie relacja roku. Zainspirowany spoglądam z uśmiechem w moją podróżniczą przyszłość. Dzięki!
:)
Rewelacyjna relacja. Uprzyjemniłeś mi sobotni wieczór
:) W kwestii językowej, zastanawiam się, czy malowniczego określenia иди на хуй nie oddaje lepiej nasze rodzime idź w piz*u, zamiast wręcz eleganckiego spierdalaj
;)
Relacja wyborna, de facto doprawiona z grubej rury!
:D Grzegorz40 napisał:W kwestii językowej, zastanawiam się, czy malowniczego określenia иди на хуй nie oddaje lepiej nasze rodzime idź w piz*u, zamiast niemalże eleganckiego spierdalaj
;)@Grzegorz40 "иди на хуй" mozna najprosciej przetlumaczyc na "idz Pan w chu., gdyz pewnie pisze sie przez "ch", czyli delikatesowe, standardowe spier.....
;) Milej niedzieli!
Relacja rewelacja! Pawle...to jest Twój najlepszy tekst, jaki znam....Czytało się jak reportaż z Wydawnictwa Czarne. Napisane tak, że faktycznie czuje się ogromne zimno i trzeba podkręcać kaloryfery
:) Gratuluję i dziękuję
:)
Paweł - rewelacyjna relacja, chociaż to bardziej reportaż.Napisana pięknie, mądrze, z własnymi spostrzeżeniami. Chociaż zdjęcia ...
;) Przeniosłam się w zupełnie inny świat wczoraj w nocy czytając ją.Ale właściwie @OradeaOrbea to mam do Ciebie trochę żal. Jeździsz w tyle ciekawych miejsc, masz leciutkie pióro i tak mało relacji piszesz
:( Nie każdemu Bozia dała talenty do pisania, a Ty swojego tak skąpisz maluczkim.Jeszcze raz gratulacje - naprawdę świetna relacja.
:D
...faktycznie, wygląda na to, że zdjęcia postanowiły sobie zniknąć. W wolnej chwili postaram się je złapać i doprowadzić relację do stanu pierwotnego. Dzięki za sygnał, @Pietrucha!
Anonymous napisał:Kiedyś przeklinałem, że nas na siłę " ruskiego" uczą.A teraz ? Proszę. W Gruzji np za tłumacza nawet robiłem, bo nasze młode pokolenie w cyrylicy ani słowa, a Gruzini też tylko po gruzińsku i rosyjsku.
:D Sporo jest krajòw , że się " gawarit po ruski" przydaje.A co do relacji to świetna.Byłem w grudniu w Moskwie i Wołgogradzie. Było -25 stopni. To jeszcze można wytrzymać. Ale -40 na Syberii ? Szacun, Paweł..-40 stopni to było za dzieciaka w Polsce.Ja co miesiąc chadzam na kriokomorę. Tam jest -170
:D I tak już od 20 lat. Takie mrożenie ma swoje plusy. Człowiek się odmładza
:) A zimą chodzi w krótkich spodenkach i w krótkim rękawku, Boso po chodniku.
Wcześniej tu nie było nic
Syberia...
* * *
----------------------------------------------------------------------
CODZIENNOŚĆ
----------------------------------------------------------------------
Przeglądam album ze zdjęciami, które pokazuje mi Wasyl, mój gospodarz. Mocno sfatygowany, pogięte brzegi, okładka z wyraźnymi śladami po kiepowaniu papierosów. W albumie uśmiechnięci ludzie na plaży, opalają się, kąpią w rzece. Pełne słońce, zieleń, idylla.
Za oknem szaleje zamieć śnieżna. Wiatr dobija się do szyb.
– To nasz Urengoj, latem. Jest różnica, co? – rechocze Wasyl.
– Nie chciałbyś, aby tak było cały czas?
– (cisza) Chyba byłaby nuda. Cieszy mnie słońce, ale wolę jak jest nieco chłodniej.
– Nieco chłodniej? Jest minus 42!
– Minus 42? Kwestia przyzwyczajenia. Mróz to codzienność. A ja lubię moją codzienność.
– I czujesz się wtedy wolny?
– Wolny? Aby być wolnym, trzeba być wcześniej zamkniętym.
.
------------------------------------
POSTSCRIPTUM
------------------------------------
Uzupełniając część, nazwijmy to „reportażową”, garść porad praktycznych.
-> Loty z Moskwy do Nowego Urengoju: najprościej i najszybciej linią UTair. Regularna cena ok. 10,500 RUB (525 PLN) w jedną stronę. Ale warto zaglądać, bo zdarzają się promocje;
-> Zakwaterowanie: na booking.com są oferty zarówno prywatnych „apartamentów” (mieszkania w blokach), jak i hoteli. Ceny relatywnie wysokie, dostosowane do zarobków mieszkańców i przyjezdnych. Tańsze oferty - niekiedy poniżej 100 PLN / doba - można znaleźć m.in. na pogostite.ru
-> pustynia turystyczna w zakresie zorganizowanych możliwości zwiedzania. Wszystko na własną rękę – sprawę ułatwia fakt, że można dość łatwo dogadywać się z miejscowymi na prywatne „objazdy”. Element niezbędny: alkohol. Nowy Urengoj to dość ciężkie miejsce dla abstynentów;
-> miasto i bliska okolica nie wymaga uzyskania specjalnych pozwoleń na wjazd/przylot i pobyt. Większe wyjazdy, szczególnie w okolice pól gazowych - w teorii awykonalne. Ale teoria niekiedy rozmija się z praktyką;
-> wyjazd był częścią większej trasy po Rosji. Odcinek syberyjski („jamalsko-nieniecki”) zamknął się w 2500 PLN, wliczając w to przeloty z/do Moskwy, zakwaterowanie, wyżywienie i łapówkę;Nie do końca, @Aga_podrozniczka ;) . Bracia Słowianie (ujmując temat szeroko) są w stanie dogadać się na wiele sposobów. Znam ludzi, którzy przemieszczają się po dawnym Sojuzie z naprawdę szczątkową znajomością rosyjskiego. Gdy szwankuje język, jest jeszcze komunikacja niewerbalna. Zawsze można też po prostu pomilczeć lub używać angielskiego, licząc na jego znajomość – w rozmaitym stopniu, od zerowej do „fluently” - przez autochtonów.
Inna sprawa, że wtedy poziom odczuwania/możliwości bywa różny.
Z niską temperaturą – i jej odczuwaniem – różnie to bywa. Kluczowe jest tak naprawdę nie tyle wskazanie na termometrze, lecz wilgotność i (zwłaszcza!) wiatr. Plus inne czynniki, góry / otwarte przestrzenie i tak dalej.
Ja, generalnie, mając do wyboru -30 °C i +30 °C, w ciemno biorę to pierwsze. Nie oznacza to oczywiście, że nie odczuwam ugryzień zimna ;)
W Polsce dobrą szkołą dla zimnolubnych jest... Śnieżka i jej okolice. Tam siła wiatru 150-170 km/h nie jest czymś rekordowym - w 1990 r. na szczycie Śnieżki wiało 345 km/h. Przy takiej prędkości wiatru, temeratura odczuwalna jest znacząco niższa niż „termometr”.
W ramach ciekawostek: poniżej moje zdjęcie sprzed kilkunastu dni. Wchodziliśmy na Śnieżkę w grupie blisko 100 osób, cel był szczytny, bo zbieraliśmy pieniądze na leczenie Matyldy, córki naszego forumowego kolegi @klimas (przy okazji, to niesamowite, że tak dużo osób na forum zaangażowało się w różnym stopniu w pomoc Matyldzie – na przykład poprzez aukcje, które w większości koordynował @tom971). Planowo stroje miały być prawie całkowicie zdekompletowane („golasy na Śnieżkę”), w wyniku pewnego zamieszania, odbyło się to nieco inaczej 8-)
Temperatura na szczycie? Kilka stopni poniżej zera, ale odczuwalna poniżej -20 °C. I to pokazuje, jak wskazania na termometrze potrafią być złudne ;)