+3
pbak 27 kwietnia 2019 17:12
az101.jpg


Nie wiem, do jakiego stopnia miasto to zawdzięcza swój status jednemu człowiekowi. Hejdar Alijew, poprzedni dyktator... ops, prezydent Azerbejdżanu wywodzi się właśnie stąd. Tu zaczynał swoją karierę polityczną w służbach specjalnych NKWD i KGB oraz w strukturach partii komunistycznej. Jego drogę do władzy prześledzić można w muzeum znajdującym się w samym centrum miasta. Przed budynkiem jest oczywiście pomnik Aliewa. Wchodzę do środka, jestem jedynym gościem. Wstęp bezpłatny, młoda dziewczyna pokazuje mi drogę do ekspozycji. A potem chodzi krok w krok za mną, jakby pilnując, żebym przypadkiem czegoś nie zniszczył.

az102.jpg


Ekspozycja standardowa, troche w stylu kultu jednostki. Zdjęcia z młodości, świadectwa ze szkoły, zdjęcia z wizyt gospodarczych w kołchozach i fabrykach, fotografie z politykami z całego świata, prezenty pokazujące uwielbienie narodu dla swojego przywódcy. W sumie aż dziwne, że po śmierci Alijewa nie zabalsamowano i nie wstawiono do mauzoleum, tak jak miało to miejsce z Leninem czy Mao.

az103.jpg


Kręcę się trochę po mieście. Odwiedzam mauzoleum z XII wieku, na szczęście oszczędzono mu nadmiernej renowacji.

az104.jpg


Znajduję lokalną restaurację. Poza tureckim i azerskim nie mówi się tu żadnym językiem, próbuję więc porozumieć się z obsługą na migi. Rysuję kurczaka, macham rękami i wydaję dziwne dźwięki. Kelnerka kiwa głową ze zrozumieniem po czym... przynosi mi tylko herbatę.

Wypuszczam się też poza miasto. Najpierw parugodzinna wycieczka do Ordubadu, tuż pod granicę irańską. Miasto słynie z najlepszych i najdroższych cytryn w całym regionie. A do tego ma parę malowniczych ruin oraz wielki zacieniony plac, z obowiązkową herbaciarnią. W paru domach zachowały się też stare drzwi z kołatkami różnego kształtu - dzięki temu można było wiedzieć czy w odwiedziny przychodzi kobieta czy mężczyzna.

az105.jpg



az106.jpg



az107.jpg


Spędzam trochę czasu w starej kopalni soli w Duzdag, przemienionej teraz w uzdrowisko. Transportu publicznego brak, znajduję za to taksówkarza, który za parę manatów obwozi mnie po okolicy. Droga prowadzi tuż koło poligonu wojskowego, na którym żołnierze strzelają z rakiet a tuż obok pasą się owce. Wstęp do kopalni jest darmowy, wejście przypomina trochę portal do innego świata. W środku można siedzieć do woli, im dłużej tym większa szansa, że spotkamy kogoś chcącego zrobić sobie z nami zdjęcie. Ja stałem się atrakcją dla wycieczki z lokalnej szkoły.

az108.jpg



az109.jpg


Odwiedzam też Karabaglar. Początkowo po to, żeby zobaczyć kolejne mauzoleum choć w sumie sama przejażdżka starym autobusem jest atrakcją samą w sobie.

az110.jpg



az111.jpg



az112.jpg


W Nachiczewanie kończę moją przygodę z Azerbejdżanem. Stąd samolotem przez Stambuł wracam do europejskiej rzeczywistości.@cart wlasnie pisze podsumowanie, bedziesz wspomniany :-)Z reguły po powrocie z urlopu szybko wpadam w wir pracy i już jeden czy dwa dni później zupełnie zapominam, że ostatnio gdzieś byłem. Tym razem jest inaczej. Te dwa leniwe tygodnie w Azerbejdżanie siedzą gdzieś we mnie, zwolniłem trochę tempo życia i z większym dystansem podchodzę do otaczającej mnie korporacyjnej rzeczywistości. I piję o wiele więcej herbaty niż wcześniej, choć nie serwuję jej sobie w wyrafinowany azerski sposób.

az00.jpg


Z perspektywy czasu trochę zmieniłbym trasę podróży. Na pewno zostałbym krócej w Baku, miasto może jest ładne ale mnie jakoś specjalnie nie zachwyciło. Te wszystkie podświetlone i odremontowane budynki wyglądają trochę jak pomalowana na nowo fasada starego pękającego domu. Za pieniądze z ropy wybudowano nowoczesną wizytówkę kraju, ładną ale jak dla mnie sztuczną i pozbawioną klimatu.

az02.jpg



az03.jpg


To oczywiście subiektywna opinia i można się z nią nie zgadzać - @cart i jego żona mają pewnie inne zdanie, sądząc z naszej rozmowy na miejscu.

Dla mnie główną zaletą kraju jest prowincja a szczególnie jej fantastyczni mieszkańcy. Mili, gotowi do bezinteresownej pomocy, chętni do rozmowy.

az01.jpg


W głowie mam już parę pomysłów, w telefonie kontakty do miejscowych; kto wie, może już niedługo wrócę do tego kraju.

Trochę praktyki na koniec:

Loty: Turkiszem za mile przez Stambuł i jego molochowate nowe lotnisko do Baku oraz powrót z Nachiczewanu. Lubie te linie, na dwóch z czterech odcinków dali mi upgrade do biznesu.
Przelot z Baku do Nachiczewanu liniami Azerskimi, cena stała ale na wybrane dni albo godziny bilety mogą się szybko wyprzedać.

Hotele: z reguły brałem pierwszą noc przez booking, potem przedłużałem pobyt bezpośrednio w hotelu.
Baku: Jireh Baku Hotel i Azeri Hostel
Sheki: Ilgar's Guesthouse
Lahic: Ancient Lahij Guest House
Xinaliq: Xinaliq House Bed & Breakfast
Nachiczewan: Grand Hotel

Wszędzie był internet, może niezbyt szybki, ale wystarczający do podstawowych rzeczy. W Sheki jedna z turystek próbowała nawet oglądać przez net najnowsze odcinki Gry o tron.
Poza Jireh wszędzie miałem w cenie śniadanie.

Pieniądze: Azerbejdżan jest tani. W Baku obiad (jakaś przystawka, główne danie, deser i herbata) w sensownej restauracji kosztuje około 15 manatów, na prownicji cene spada o połowę albo i więcej. Przejazdy pociągami są prawie za darmo, noc w plackarcie pomiędzy Zagatalą i Baku to ciut powyżej 6 manatów. Za autobusy międzimiastowe nigdy nie zapłaciłem więcej niż 4 manaty. Marszrutki w miastach to koszt 0,20 - 0,30 manata, taksówki za krótki kurs biorą 1 manata albo dwa, po krótkim targowaniu.

Od czasu do czasu można się jednak naciąć. W centrum Baku poszedłem sobię na fajkę wodną i nie zapytałem z góry o cenę. Rachunek: 50 manatów, najdroższa rzecz jaką zafundowałem sobie na tym wyjeździe.

az04.jpg


Jedzenie i restauracje: Mieszkając u miejscowych gorąco polecam stołowanie się u nich. Raz, wychodzi to taniej niż jedzenie w restauracji a dwa, jedzenie jest wyśmienite. Trzeba tylko wyłączyć słuch albo uodpornić się w inny sposób na mlaskanie, siorbanie i inne dźwięki wydawane przez Azerów...

Jedzenie to w Azerbejdżanie czynność socjalna, sporo restauracji ma wydzielone odrębne pokoje, w których z rodziną czy przyjaciółmi biesiadować można przy zastawionym stole.

Z restauracji najbardziej spodobała mi się Dolma w Baku. Próbowałem paru dań, wszystkie byłypyszne a do tego trafiłem na bardzo sympatycznych kelnerów, ewidentnie cierpiących na nadmiar wolnego czasu w pracy. Rozmawialiśmy długo na różne tematy a potrawy serwowane przez nich wyglądały tak:

az05.jpg


W Nachiczewanie jedyne sensowne miejsce do zjedzenia to Nuh Yurdu, nieopodal grobu Noego i twierdzy.

Język: Jest różnie. Starsi mężczyźni często mówią po rosyjsku, którego nauczyli się w Armii Czerwonej. W Baku bez problemu można dogadać się po angielsku. Raz nawet spotkałem taksówkarza, który znał niemiecki; stacjonował wcześniej przez parę lat w NRD.
Ale dosyć często miejscowi nie mówią w żadnym innym języku poza miejscowym bądź tureckim. Pozostaje wtedy komunikacja na migi albo google translate.

Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

ewaolivka 27 kwietnia 2019 17:50 Odpowiedz
Ciekawie się zaczyna :)
cypel 27 kwietnia 2019 21:17 Odpowiedz
Lubię Cię słuchać i też tak mam od jakiegoś czasu, że lubię "być" a nie zwiedzać, czyli rozkoszować się przebywaniem a nie zwiedzaniem. Po prostu siedzieć, obserwować, gadać, nie pędzić, nie musieć nic robić.Ale to jest jakieś nieporozumienie.pbak napisał:Azerbejdżan nie jest na czele światowej listy krajów wartych odwiedzenia. Nie jest też chyba najbardziej atrakcyjnym państwem na Zakaukaziu, pod tym względem Gruzja czy Armenia biją go na głowę. Ale właśnie to mnie w tym miejscu pociąga - zamiast komercji i tandety mam nadzieję spotkać tu ludzi nie zepsutych jeszcze przez masową turystykę
pbak 28 kwietnia 2019 12:54 Odpowiedz
@cypel nie widzę tu nieporozumienia. Według mnie generalnie im bardzie turystyczny kraj tym bardziej ludzie traktują cie jako klienta a nie jako gościa. W mało turystycznych krajach / miejscach miejscowi nie biegają za tobą próbując sprzedać chińskie suweniry ale z autentycznym zainteresowaniem ciekawi są twojej osoby, rozmawiają z tobą nie patrząc na ciebie jak na worek pieniędzy i robią rzeczy bezinteresownie.
cypel 28 kwietnia 2019 13:11 Odpowiedz
Byłem w Gruzji i nikt mnie traktował jak bankomat, ludzie serdeczni. Niejednokrotnie częstowali czaczą czy winem nie oczekując nic. Dlatego moim zdaniem pisanie o komercji i tandedzie jest mocno krzywdzące.
pbak 28 kwietnia 2019 13:27 Odpowiedz
Podkreślony fragment nie odnosi sie do Gruzji, jest ogólny. Ale ten kraj też się zmienia i stosunek Gruzinów do turystów nie jest już taki sam jak 10 lat temu. Tanie linie, popularyzacja kraju jako miejsca do spędzenia wakacji za niewielkie pieniądze robi swoje. I ja to nawet rozumiem, można częstować winem czy czaczą sporadycznego turystę ale jak zamiast jednego czy dwóch dziennie pojawia się ich dwudziestu czy dwustu, to w pewnym momencie przestaje się to wszystko kalkulować. Ale to temat na osobną dyskusję :-)
cypel 28 kwietnia 2019 16:53 Odpowiedz
Podkreślony fragmet odnosi się do Gruzji i Armenii. Ok Twoje zdanie, w ogóle byłeś w tych krajach?
pbak 28 kwietnia 2019 19:01 Odpowiedz
Byłem, w obu. Relację umieściłem tu, analogicznie do poprzedniej Zeusa. Mi to rybka, admini mogą to przenieść gdzie indziej.
cart 30 kwietnia 2019 10:14 Odpowiedz
Super. Ja ruszam dzisiaj, ale na prowincję nie bardzo będę miał czas, no chyba, że liczyć Nachiczewan jako prowincję ;)
mordek 4 maja 2019 00:20 Odpowiedz
Lubię Twoje podróże. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
sudoku 5 maja 2019 10:38 Odpowiedz
Kurcze, wydawało mi się, że to taki kraj na 3, góra 5 dni, ale wygląda na to, że się myliłem.@pbak Ile czasu tam byłeś?
pbak 5 maja 2019 11:31 Odpowiedz
Byłem tam łącznie 15 dni, wczoraj wróciłem. I parę rzeczy musiałem skreślić ze swojego planu, nie wyrobiłbym się czasowo.
mathew77 9 maja 2019 11:08 Odpowiedz
pbakByłem tam łącznie 15 dni, wczoraj wróciłem. I parę rzeczy musiałem skreślić ze swojego planu, nie wyrobiłbym się czasowo.
Byłem w Azerbejdzanie 14 dni. Moj hotel za który zapłacilem 600PLN ze śniadaniami miał do dyspozycji kierowcę, który woził mnie po całym Azerbejdzanie. Jedyne za co płaciłem to papierosy dla kierowcy i wspólne obiady. Zresztą kierowca sam mnie woził po knajpach, które warto było odwiedzić. Jadłem takie posiłki, że niebo w gębie, Z twego opisu odwiedziłem wszystko i jeszcze więcej.
mathew77 9 maja 2019 11:30 Odpowiedz
pbakByłem tam łącznie 15 dni, wczoraj wróciłem. I parę rzeczy musiałem skreślić ze swojego planu, nie wyrobiłbym się czasowo.
Byłem w Azerbejdzanie 14 dni. Moj hotel za który zapłacilem 600PLN ze śniadaniami miał do dyspozycji kierowcę, który woził mnie po całym Azerbejdzanie. Jedyne za co płaciłem to papierosy dla kierowcy i wspólne obiady. Zresztą kierowca sam mnie woził po knajpach, które warto było odwiedzić. Jadłem takie posiłki, że niebo w gębie, Z twego opisu odwiedziłem wszystko i jeszcze więcej.
cypel 9 maja 2019 11:30 Odpowiedz
@mathew77 możesz dać namiar na ten hotel?
pbak 9 maja 2019 12:29 Odpowiedz
@mathew77 no nie wiem co mam odpisac. Kazdy kraj da sie zwiedzic biorac kierowce z samochodem i odhaczyc rzeczy z listy. Ale to nie moj styl podrozowania i nie w takim celu pojechalem do Azerbejdzanu.
sko1czek 9 maja 2019 14:16 Odpowiedz
@pbakXinaliq (Khinalug) to miejsce, do którego bardzo chciałem jechać ale nie udało się, zazdroszczę. Ale nie tylko Xinaliq ma swój unikalny język - także w Lahic mówią językiem zbliżonym do perskiego, odmianą perskiego, która nazywa się językiem tackim. Byłem w tym samym, wiejskim muzeum co Ty, tylko że jakieś ...naście lat wcześniej.
mathew77 10 maja 2019 11:10 Odpowiedz
cypel napisał:@mathew77 możesz dać namiar na ten hotel?Riva Hotel – Ziya Buniyadov 19/69 - lodówka z alkoholami za free, super obsługa, super śniadania i kosmetyki. Tak dobrych kosmetyków do kąpieli nigdy nie dostałem w hotelu. A zwiedziłem już 110 krajów. I codziennie świeże ręczniki - 3 sztuki. Pokój sprzątany każdego ranka. Miałem wylot do Budapesztu o 5 rano to mi dali jeszcze na drogę 2 ciepłe kanapki. Dla mnie ocena: 10/10.Tak samo świetne spanie miałem w Sevilli Tylko, że nie było kierowcy w cenie :)@pbak Też tak nie podróżuje ale jak ktoś ci coś daje za darmo to trudno nie brać i nie korzystać.
namteh 10 maja 2019 22:36 Odpowiedz
Sudoku napisał:Kurcze, wydawało mi się, że to taki kraj na 3, góra 5 dni, ale wygląda na to, że się myliłem....Sorry, ale co chciałbyś tam robić przez więcej niż 5 dni? Przecież tam masz:- stare budynki sakralne- góry- pijalnie herbaty- od bidy jakieś muzeum. Tyle wyczytałem z tej relacji. W zasadzie bida z nędzą, ale przynajmniej wiem, że nie ma po co tam się pchać, bo to wszystko znajdę dużo bliżej.
sko1czek 11 maja 2019 02:04 Odpowiedz
namteH napisał:Sudoku napisał:Kurcze, wydawało mi się, że to taki kraj na 3, góra 5 dni, ale wygląda na to, że się myliłem....Sorry, ale co chciałbyś tam robić przez więcej niż 5 dni? Przecież tam masz:- stare budynki sakralne- góry- pijalnie herbaty- od bidy jakieś muzeum. Tyle wyczytałem z tej relacji. W zasadzie bida z nędzą, ale przynajmniej wiem, że nie ma po co tam się pchać, bo to wszystko znajdę dużo bliżej.???????????
cart 12 maja 2019 21:13 Odpowiedz
No a nie wspomniałeś o naszym spotkaniu w Nachiczewanie? Przecież to był hajlajt wycieczki ;-)
pietrucha 13 maja 2019 09:09 Odpowiedz
mordek napisał:Lubię Twoje podróże. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro... i tym bardziej relacje.@cart a ja mam czasem wrażenie, że jesteście jedną i tą samą osobą. Obydwaj macie czteroliterowe nicki, piszecie doskonałe, rzeczowe relacje i obieracie niebanalne kierunki podróży :D
pbak 13 maja 2019 09:15 Odpowiedz
@cart wlasnie pisze podsumowanie, bedziesz wspomniany :-)
cart 20 maja 2019 10:05 Odpowiedz
Ja niestety miałem tylko 3 pełne dni na miejscu, czego cholernie żałuję. Przede wszystkim dlatego, że szkoła i tak zrobiła wolne dni przed weekendem majowym i można było spokojnie lecieć na tydzień.Mnie się Baku bardzo podobało i nie szkodzi, że za petrodolary :). Jedna osoba ode mnie z firmy jak była 10 lat temu to pamiętam jak opowiadała, że wszystkie stare budynki burzyli i budowali od nowa.To co moja żona zauważyła to to, że w centrum Baku sporo ładnych i wysokich apartamentowców stoi zupełnie pustych.Zahaczyliśmy tylko kawałek prowincji wynajmując samochód (Yanar Dag, Mardakan, Qobustan) i widać, że pomiędzy stolicą a resztą kraju jest ogromna przepaść. Nachiczewan to coś zupełnie innego i też taki na pokaz.Również bardzo smakowało mi jedzenie, szczególnie posmak kolendry. I też raz się nacięliśmy siadając na starówce :). Menu czy po angielsku czy po azersku ma takie same azerskie nazwy i zamówiłem sobie coś z obrazka co kosztowało 50 manatów i było na 3 osoby. Nie ostrzegli mnie, pomimo, że dla żony i dziecka też coś zamawiałem. No i tak zapłaciłem za lunch 200 złotych.Fajnie było się spotkać w tak nieoczywistym miejscu jak Nachiczewan :)Ja relacji nie będę robił, ale mogę zaprosić na moje zdjęcia http://www.piotrwasil.com/?zdjecia=azerbejdzan
sudoku 21 maja 2019 18:44 Odpowiedz
A jakie linie latają do Nachiczewania? Na wyszukiwarkach pokazuje mi tylko połącznie TK do Gandźy i nie znajdują nic do Baku, co wydaje mi się jakoś mało prawdopodobne.
waldekk 21 maja 2019 19:35 Odpowiedz
Do Nachiczewania z Baku latają Azerbaijan Airlines:
sudoku 21 maja 2019 21:17 Odpowiedz
Tak się domyślałem, ale ciekawe, że nie ma tego połączenia w wyszukiwarkach.
pbak 22 maja 2019 02:05 Odpowiedz
Ale bez problemu kupisz bilet na ich stronie. Pare lotow dziennie, obsluga naprawde przyzwoita.Enviado desde mi ALE-L21 mediante Tapatalk
sudoku 22 maja 2019 08:43 Odpowiedz
To wiadomo, ale to niestety ogranicza możliwości zbicia ceny.
pabloo 23 maja 2019 20:06 Odpowiedz
Jak i poprzednie, tak i tę Twoją relację czyta się bardzo dobrze. Na tyle luźna, by bez przewijania przeczytać z zainteresowaniem całość, a również na tyle inspirująca, by chcieć wybrać się samemu. Tym bardziej, że od dawna noszę się z pomysłem na Azerbejdżan.A przy okazji opisu spożywania tego posiłku: pbak napisał:Na obiad funduję sobie przysmak lokalnej kuchni - piti. To dwa w jednym, zupa i drugie danie. Podawane to cudo jest w jednym kubku, należy najpierw odlać rosołopodobną zupę do drugiego talerza, pokruszyć do niej chleb a następnie widelcem rozdrobnić to, co pozostało na miazgę. Smak ciekawy ale nie będę raczej wielkim fanem tej potrawy. przypomniał mi się bardzo podobny rytuał z Iranu i tamtejsze danie „dizzy": Pabloo napisał:Serwuje się tam przede wszystkim danie o nazwie „dizzy", czyli garnek zupy z mięsem, ciecierzycą i drobnymi warzywami, a obok w metalowej miseczce miejscowe pieczywo. Jednak jedzenie tego „na nasz" sposób byłoby zbyt proste - tutaj należy rozdrobnić w rękach chleb, zupę przełożyć do drugiej miski i dokładnie zmiażdżyć ją w niej tłuczkiem, a następnie uzyskaną w ten sposób papkę wrzucić do pieczywa, robiąc jeszcze większą ciapę. Demonstracja w cenie posiłku 8-). Potrawa wizualnie nie prezentuje się najlepiej i smakowo też mnie nie urzekła, ale warto spróbować. Tym bardziej, że nawet garnki podobne. Rozumiem, że Twoje też było mięsne? ;)
pbak 23 maja 2019 22:47 Odpowiedz
Dzięki @Pabloo za miłe słowa. To moje cudo też było mięsne, baranina, o ile dobrze pamiętam. Pewnie obie potrway mają wspólnego przodka, w końcu oba kraje leżą obok siebie.