Po dopłynięciu udaliśmy się do hotelu. Zostawiliśmy bagaż, a następnie po chwili odpoczynku, ruszyliśmy spacerem „na miasto”. W samym sercu Stavanger leży niewielkie jezioro Breiavatnet. Wędkarzy tu szukać na próżno, gdyż prawo do łowienia w nim ryb posiada tylko jedna osoba - Dyrektor pobliskiej Szkoły Katedralnej.
Spacerując „zahaczyliśmy” o dzielnicę portową.
Przy nabrzeżu mieści się Norweskie Muzeum Ropy Naftowej (Norwegian Petroleum Museum).
Valberget - znajdująca się na wzniesieniu stara wieża strażnicza, była najwyższym punktem w mieście i ostrzegała przed pożarami.
Wśród wielu wąskich uliczek, szczególnie przykuwa wzrok ta najbardziej kolorowa z nich - Øvre Holmegate . Mieści się tu wiele barów i restauracji. Ten fragment Stavanger, przypomina göteborską – Hagę czy centrum Reykjaviku.
Wracając w kierunku centrum, doszliśmy do Placu Katedralnego, gdzie znajdował się m.in. Norges Bank. Stanąłem tutaj na dłużej.
Z jednej strony czułem się z jak M. Fajbusiewicz z legendarnego „997”, z drugiej zaś wróciłem myślami do wizyty w Sztokholmie, gdzie szukaliśmy z Żoną, śladów Mikaela Blomkvista - bohatera Sagi Millenium. Dlaczego miałem takie wrażenie?
NOKAS
W kwietniu 2004 r. doszło do jednego z najbardziej zuchwałych napadów w historii Norwegii. Celem rabusiów była mieszcząca się w budynku Norges Banku, siedziba NOKAS. Firmy zajmującej się zarządzeniem i dystrybucją gotówki w krajowych bankach.
Jak do tego doszło?
Uzbrojeni po zęby gangsterzy, swój skok rozpoczęli od zablokowania bramy lokalnego komisariatu Policji. Posłużyła im do tego kradziona ciężarówka, która zaraz po zaparkowaniu stanęła w ogniu. Przed siedzibą norweskiej „Politi” dodatkowo odpalono granat z gazem łzawiącym, a kilkunastu „hiszpańskich jeźdźców” (metalowe gwiazdki dziurawiące opony) wylądowało na drodze wyjazdowej. Chwilę potem reszta rzezimieszków rozpoczęła szturm na oddaloną o kilometr siedzibę NOKAS. Złodzieje włamali się przez okno znajdujące się na dziedzińcu biurowca. Następnie wraz z łupem, uciekli z Stavanger podstawionymi autami. Skradziony majątek oszacowano na rekordową kwotę 57,4 mln NOK (około 10 mln $). Zaskakuje zarówno suma jak i przebieg rabunku, gdyż akcja nie poszła zgodnie z planem.
Jak było w rzeczywistości?
Norweski „Gang Olsena” już na początku akcji, zszokowany był odpornością szyby w siedzibie NOKAS. Bandyci źle ocenili wytrzymałości szkła kuloodpornego. Taran i młot były niewystarczające. Skuteczne okazało się dopiero wystrzelenie 113 strzałów przy pomocy broni automatycznej. Pracownicy NOKAS widząc co się dzieje, zdążyli w tym czasie uciec z częścią gotówki. W międzyczasie doszło do strzelaniny rzezimieszków z wezwanym na miejsce patrolem policji. Podczas ucieczki z banku, jedno z aut gangsterów uczestniczyło w kolizji… z drugim samochodem należącym do przestępców. Czas rabunku przewidziany był na 8 minut, a wydłużył się do około pół godziny. To jeszcze nic. Podpalona przed komisariatem ciężarówka wypełniona była rzeczami osobistymi przestępców (materacami, ręcznikami z wcześniejszej „kryjówki”). Gangsterzy liczyli, że poprzez spalenie auta z zawartością, zatrą ślady. Na ich nieszczęście, pojazd udało się służbom ugasić. Wyodrębnienie materiału DNA z ocalałych rzeczy i wytypowanie sprawców, okazało się dla mundurowych formalnością.
Jednak zastrzeżeń co do samej akcji policji można mieć wiele. Stróże prawa o możliwym napadzie wiedzieli już wcześniej. „Wywiadowcy” regularnie informowali o możliwym zagrożeniu. Jednak nikt z komisariatu nie potraktował alarmu serio. W chwili napadu, na posterunku nie było zbyt wielu funkcjonariuszy, gdyż Ci dostali urlop na przypadające wkrótce Święta Wielkanocne. Kolejnym zarzutem był problem policjantów z otwarciem drugiej bramy posterunku, umożliwiającej wyjazd na interwencję. Próby znalezienia odpowiedniego klucza trwały w nieskończoność, dopiero po kilkunastu minutach udało się sforsować zamek. Do tego czasu ze sprawcami napadu walczył jedyny dostępny w Stavanger patrol policji. Kolejny z funkcjonariuszy dotarł na Plac Katedralny… na rowerze. Z czasem, na miejsce zbrodni udał się sam Komendant Komisariatu, który zapłacił za to najwyższą cenę. Jego auto przyblokowane zostało przez zdezorientowanego kierowcę lokalnego autobusu, w wyniku czego bandyci zamienili radiowóz w ser szwajcarski. Historia napadu w Stavanger stała się kanwą scenariusza głośnego norweskiego filmu paradokumentu"NOKAS". Miłośnicy skandynawskich kryminałów mogą też sięgnąć po książkę, autorstwa K. S. Østli - „Policjanci i złodzieje”. Opowiadającej o początkach przestępczości w Norwegii. Znaleźć w niej można wątki m.in. związane ze wspomnianą akcją w Stavanger czy kradzieżą obrazów Edvarda Muncha – z Galerii Narodowej w Oslo.
Kolejne kroki poniosły nas do zachodniej część Zatoki Vågen.
Znajduje się tu najstarsza część miasta - Gamle Stavanger. Jest to położona na niewielkim wzgórzu osada, składająca się z 200 drewnianych domków. Pomalowane na biało budowle pochodzą z przełomu XVIII/XIX wieku. Przyjmuje się, iż jest to najlepiej zachowana drewniana zabudowa w całej Skandynawii. Spacerując po ulicy Øvre Strandgate poczuliśmy się jakbyśmy byli w skansenie.
Jasny kolor nieruchomości świadczył o zamożności właścicieli domów. Biała i żółta farba należały do najdroższych. Pierwszą pozyskiwano mieszając tłuszcz z bielą cynkową, druga natomiast powstawała z połączenia ochry i oleju. Najtańszym barwnikiem był czerwony, uzyskiwany z rybiej krwi. Dominował on w zabudowie rybaków. Status społeczny był tak istotny, że niektórzy mieszkańcy malowali front domu na biało, a pozostałe ściany na czerwono. W dzielnicy mieści się muzeum konserw. Stavanger dawniej uważane było za "stolicę śledzi", znajdowało się tu ponad 70 zakładów rybnych. Zapach szprotek unosił się nad miastem, niczym smog w Krakowie.
Wtorek.
Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku lotniska. Po drodze odwiedziliśmy Sverd i fjell czyli Miecze w skale. Pomnik upamiętnia bitwę z 872 r. w Harsfjord. Według Sagi Haralda Fairhaira w Heimskringla Snorre'a Sturlasona (najpopularniejszej z sag staronordyckich królów) to tutaj wikingowie dowodzeni przez Haralda Pięknowłosego pokonali oddziały wroga. Następstwem czego było zjednoczenie Norwegii w jedno królestwo. Rękojeści broni pochodzą z mieczy znalezionych w różnych częściach kraju. Najwyższy z nich symbolizuje zwycięskiego Króla Haralda, a dwa niższe nawiązują do pokonanych władców. Pomnik jest symbolem wolności, jedności i pokoju. Broń wikingów osadzono w skale, aby nigdy więcej jej nie używać.
Po oddaniu auta udaliśmy się na pobliską plażę. Na miejscu byliśmy tylko my i…latające nad naszymi głowami helikoptery, które na co dzień stacjonują w pobliskiej bazie lotniczej. Wisienką na torcie była wspólna kąpiel w zimnych wodach Morza Północnego. Nie wiem co było łatwiejsze, wejście na Kjerag czy zamoczenie się w chłodnych norweskich wodach.
Kolejna nasza podróż pozwoliła nam ustrzelić „Norweski Hattrick”. Do zeszłorocznego „Języka Trolla” (Trolltunga) dołożyliśmy Kjerag i Preikestolen. Przy okazji odwiedziliśmy plażowo - kryminalne Stavanger. Zrealizowaliśmy przy okazji to, na co nie starczyło czasu rok temu czyli, wspólnie zanurkowaliśmy w Morzu Północnym. O takim zakończeniu podróży marzył mój Tata – mors.
Wszystko fajnie, sporo ciekawostek jak chociażby NOKAS, ale balans bieli z tym magentowym zafarbem paskudny. Nie da się tego oglądać. Widzę, że miałeś ustawiany ręcznie w lustrze i albo skopałeś albo w postprodukcji taki syf wyszedł. Z małpy na automacie jest ok.
Dla mnie fenomenem tych miejsc jest to, że mimo że dużo ludzi już było i widziało, to zawsze bardzo miło się ogląda relacje kolejnych osób. Zachęcam do mniej standardowego podejścia do tematu. Te same miejsca wyglądają również całkiem ciekawie z innej perspektywy:Kjerag i słynny kamien z dołu
Preikestolen z dołu
Preikestolen z przeciwnej strony fiorduNiestety kiepska jakość, kompakt nie dał rady w kiepskich warunkach, ale może uda mi się na dniach poprawić.
Preikestolen z góry
Szczególnie do tego ostatniego zachęcam, jak już ktoś się wdrapał na Pulpit, to dokładając może pół godziny może dotrzeć na szczyt z dużo bardziej spektakularnymi widokami niż zatłoczona zatłoczony kawałek skały
;-) Nie będę tutaj wrzucał dodatkowych zdjęć mając w pamięci, że na forum były stosowne relacje.
Ponieważ to z na przeciw było słabej jakości to się poprawiam. Jeśli ktoś wybrał się w ten weekend na Prejkestolen czy gdziekolwiek i dzień w szerokiej okolicy to wygrał los na loterii. Zrobione przed chwila.
Też po tym jak usłyszałem, że Preikestolen może runąć to spieszyłem się z jej zobaczeniem
;) i byłem miesiąc temu. Na Malcie też była słynna skała Azure Window i w marcu 2017 bezpowrotnie runęła do morza. Też były wcześniej prognozy, że może przestać ona istnieć. I stało się. A poza tym super relacja! Ten Kjerag świetnie szczególnie wygląda, tam już nie zdążyłem być, bo to był tylko weekendowy wypad. Jak to w podróżach, czasem poznaje się nowe osoby i tak też było w moim przypadku. Leciałem sam, a na szlaku poznałem jedną dziewczynę z Rumunii i drugą z Portugalii
:) Jeśli ktoś tylko zalicza Preikestolen na weekend to po całodniowej wędrówce nie musi się obawiać, że nie odpocznie. Lotnisko w Stavanger jest świetne do spania, są tam takie 2-3 kanapy, gdzie można się położyć. Jest ona w dodatku z dala od stanowiska odpraw, więc główny ruch się tam nie odbywa, przez co jest cicho i spokojnie
;)
Nocleg nad Preikestolen >>>> kanapy na lotnisku StavangerPiona za kolejną wyprawę ojcem
:!: Myślę,że jednak fajniej byłoby zobaczyć zachód i wschód słońca nad Lysefjordem, nie uczestnicząc w procesji. Tym bardziej,że pogoda kapitalna.
NikodemFM napisał:Też po tym jak usłyszałem, że Preikestolen może runąć to spieszyłem się z jej zobaczeniem
;) i byłem miesiąc temu. Na Malcie też była słynna skała Azure Window i w marcu 2017 bezpowrotnie runęła do morza. Też były wcześniej prognozy, że może przestać ona istnieć. I stało się. To plotki, pęknięcia pojawiły się dawno temu i są regularnie monitorowane. Na razie nic się nie urywa. Poza tym - bądźmy szczerzy - miejsce jest słynne głównie przez dobry marketing. Ale tak naprawdę ginie wśród wielu innych, równie pięknych, z równie spektakularnymi widokami (albo i lepszymi). Chociaż trzeba docenić takie trasy jak na Preikestolen - to nie tylko dobrze przygotowany i dość łatwy szlak, ale również dobrze zorganizowana komunikacja. Natomiast rzeczywiście jak jest pogoda, to ludziów jak na Giewoncie, potrafi być nieprzyjemnie.
@BooBooZB Dzięki za komentarz. Spanie z widokiem nad Lysefjordem to musi być niezapomniane doświadczenie.Tym razem jednak, udało się zrealizować inne marzenie.
:)
Spoko. To taka zagadka retoryczna była, a miejsce łatwe do zgadnięcia,l. Preikestolen oczywiście obowiązkowe i stanowczo warte obejrzenia. Co do kolejek to dziś dobry kilometr kolejki do promu w drodze powrotnej. Dobrze, że dwa kółka dają tutaj pewnie możliwości
;-)
Pinezkiz3city napisał: W zdobyciu Kjeragbolten pomaga haczyk zamocowany przy jednej ze skał. Tam był kiedyś po prostu łańcuch ale się zbył i zostało samo "oczko" w skale ;( Szkoda.
nrm napisał:Pinezkiz3city napisał: W zdobyciu Kjeragbolten pomaga haczyk zamocowany przy jednej ze skał. Tam był kiedyś po prostu łańcuch ale się zbył i zostało samo "oczko" w skale ;( Szkoda.Dobrze, że na reszcie trasy nie zginęły łańcuchy.
:D
Po dopłynięciu udaliśmy się do hotelu. Zostawiliśmy bagaż, a następnie po chwili odpoczynku, ruszyliśmy spacerem „na miasto”.
W samym sercu Stavanger leży niewielkie jezioro Breiavatnet. Wędkarzy tu szukać na próżno, gdyż prawo do łowienia w nim ryb posiada tylko jedna osoba - Dyrektor pobliskiej Szkoły Katedralnej.
Spacerując „zahaczyliśmy” o dzielnicę portową.
Przy nabrzeżu mieści się Norweskie Muzeum Ropy Naftowej (Norwegian Petroleum Museum).
Valberget - znajdująca się na wzniesieniu stara wieża strażnicza, była najwyższym punktem w mieście i ostrzegała przed pożarami.
Okolicę wypełnia typowa drewniana, skandynawska zabudowa.
Wśród wielu wąskich uliczek, szczególnie przykuwa wzrok ta najbardziej kolorowa z nich - Øvre Holmegate . Mieści się tu wiele barów i restauracji. Ten fragment Stavanger, przypomina göteborską – Hagę czy centrum Reykjaviku.
Wracając w kierunku centrum, doszliśmy do Placu Katedralnego, gdzie znajdował się m.in. Norges Bank. Stanąłem tutaj na dłużej.
Z jednej strony czułem się z jak M. Fajbusiewicz z legendarnego „997”, z drugiej zaś wróciłem myślami do wizyty w Sztokholmie, gdzie szukaliśmy z Żoną, śladów Mikaela Blomkvista - bohatera Sagi Millenium. Dlaczego miałem takie wrażenie?
NOKAS
W kwietniu 2004 r. doszło do jednego z najbardziej zuchwałych napadów w historii Norwegii.
Celem rabusiów była mieszcząca się w budynku Norges Banku, siedziba NOKAS. Firmy zajmującej się zarządzeniem i dystrybucją gotówki w krajowych bankach.
Jak do tego doszło?
Uzbrojeni po zęby gangsterzy, swój skok rozpoczęli od zablokowania bramy lokalnego komisariatu Policji. Posłużyła im do tego kradziona ciężarówka, która zaraz po zaparkowaniu stanęła w ogniu. Przed siedzibą norweskiej „Politi” dodatkowo odpalono granat z gazem łzawiącym, a kilkunastu „hiszpańskich jeźdźców” (metalowe gwiazdki dziurawiące opony) wylądowało na drodze wyjazdowej.
Chwilę potem reszta rzezimieszków rozpoczęła szturm na oddaloną o kilometr siedzibę NOKAS. Złodzieje włamali się przez okno znajdujące się na dziedzińcu biurowca. Następnie wraz z łupem, uciekli z Stavanger podstawionymi autami.
Skradziony majątek oszacowano na rekordową kwotę 57,4 mln NOK (około 10 mln $). Zaskakuje zarówno suma jak i przebieg rabunku, gdyż akcja nie poszła zgodnie z planem.
Jak było w rzeczywistości?
Norweski „Gang Olsena” już na początku akcji, zszokowany był odpornością szyby w siedzibie NOKAS. Bandyci źle ocenili wytrzymałości szkła kuloodpornego. Taran i młot były niewystarczające. Skuteczne okazało się dopiero wystrzelenie 113 strzałów przy pomocy broni automatycznej.
Pracownicy NOKAS widząc co się dzieje, zdążyli w tym czasie uciec z częścią gotówki. W międzyczasie doszło do strzelaniny rzezimieszków z wezwanym na miejsce patrolem policji.
Podczas ucieczki z banku, jedno z aut gangsterów uczestniczyło w kolizji… z drugim samochodem należącym do przestępców. Czas rabunku przewidziany był na 8 minut, a wydłużył się do około pół godziny.
To jeszcze nic. Podpalona przed komisariatem ciężarówka wypełniona była rzeczami osobistymi przestępców (materacami, ręcznikami z wcześniejszej „kryjówki”). Gangsterzy liczyli, że poprzez spalenie auta z zawartością, zatrą ślady. Na ich nieszczęście, pojazd udało się służbom ugasić. Wyodrębnienie materiału DNA z ocalałych rzeczy i wytypowanie sprawców, okazało się dla mundurowych formalnością.
Jednak zastrzeżeń co do samej akcji policji można mieć wiele.
Stróże prawa o możliwym napadzie wiedzieli już wcześniej. „Wywiadowcy” regularnie informowali o możliwym zagrożeniu. Jednak nikt z komisariatu nie potraktował alarmu serio. W chwili napadu, na posterunku nie było zbyt wielu funkcjonariuszy, gdyż Ci dostali urlop na przypadające wkrótce Święta Wielkanocne.
Kolejnym zarzutem był problem policjantów z otwarciem drugiej bramy posterunku, umożliwiającej wyjazd na interwencję. Próby znalezienia odpowiedniego klucza trwały w nieskończoność, dopiero po kilkunastu minutach udało się sforsować zamek.
Do tego czasu ze sprawcami napadu walczył jedyny dostępny w Stavanger patrol policji. Kolejny z funkcjonariuszy dotarł na Plac Katedralny… na rowerze.
Z czasem, na miejsce zbrodni udał się sam Komendant Komisariatu, który zapłacił za to najwyższą cenę. Jego auto przyblokowane zostało przez zdezorientowanego kierowcę lokalnego autobusu, w wyniku czego bandyci zamienili radiowóz w ser szwajcarski.
Historia napadu w Stavanger stała się kanwą scenariusza głośnego norweskiego filmu
paradokumentu"NOKAS". Miłośnicy skandynawskich kryminałów mogą też sięgnąć po książkę, autorstwa K. S. Østli - „Policjanci i złodzieje”. Opowiadającej o początkach przestępczości w Norwegii. Znaleźć w niej można wątki m.in. związane ze wspomnianą akcją w Stavanger czy kradzieżą obrazów Edvarda Muncha – z Galerii Narodowej w Oslo.Kolejne kroki poniosły nas do zachodniej część Zatoki Vågen.
Znajduje się tu najstarsza część miasta - Gamle Stavanger. Jest to położona na niewielkim wzgórzu osada, składająca się z 200 drewnianych domków. Pomalowane na biało budowle pochodzą z przełomu XVIII/XIX wieku. Przyjmuje się, iż jest to najlepiej zachowana drewniana zabudowa w całej Skandynawii. Spacerując po ulicy Øvre Strandgate poczuliśmy się jakbyśmy byli w skansenie.
Jasny kolor nieruchomości świadczył o zamożności właścicieli domów.
Biała i żółta farba należały do najdroższych. Pierwszą pozyskiwano mieszając tłuszcz z bielą cynkową, druga natomiast powstawała z połączenia ochry i oleju. Najtańszym barwnikiem był czerwony, uzyskiwany z rybiej krwi. Dominował on w zabudowie rybaków.
Status społeczny był tak istotny, że niektórzy mieszkańcy malowali front domu na biało, a pozostałe ściany na czerwono.
W dzielnicy mieści się muzeum konserw. Stavanger dawniej uważane było za "stolicę śledzi", znajdowało się tu ponad 70 zakładów rybnych. Zapach szprotek unosił się nad miastem, niczym smog w Krakowie.
Wtorek.
Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku lotniska. Po drodze odwiedziliśmy Sverd i fjell czyli Miecze w skale. Pomnik upamiętnia bitwę z 872 r. w Harsfjord.
Według Sagi Haralda Fairhaira w Heimskringla Snorre'a Sturlasona (najpopularniejszej z sag staronordyckich królów) to tutaj wikingowie dowodzeni przez Haralda Pięknowłosego pokonali oddziały wroga. Następstwem czego było zjednoczenie Norwegii w jedno królestwo.
Rękojeści broni pochodzą z mieczy znalezionych w różnych częściach kraju.
Najwyższy z nich symbolizuje zwycięskiego Króla Haralda, a dwa niższe nawiązują do pokonanych władców. Pomnik jest symbolem wolności, jedności i pokoju. Broń wikingów osadzono w skale, aby nigdy więcej jej nie używać.
Po oddaniu auta udaliśmy się na pobliską plażę. Na miejscu byliśmy tylko my i…latające nad naszymi głowami helikoptery, które na co dzień stacjonują w pobliskiej bazie lotniczej. Wisienką na torcie była wspólna kąpiel w zimnych wodach Morza Północnego. Nie wiem co było łatwiejsze, wejście na Kjerag czy zamoczenie się w chłodnych norweskich wodach.
Kolejna nasza podróż pozwoliła nam ustrzelić „Norweski Hattrick”. Do zeszłorocznego „Języka Trolla” (Trolltunga) dołożyliśmy Kjerag i Preikestolen. Przy okazji odwiedziliśmy plażowo - kryminalne Stavanger. Zrealizowaliśmy przy okazji to, na co nie starczyło czasu rok temu czyli, wspólnie zanurkowaliśmy w Morzu Północnym. O takim zakończeniu podróży marzył mój Tata – mors.
Mapa naszej wyprawy.
Źródło: google.maps