Tak szybko czas leci, rok już prawie mija od powrotu ,uznałam więc,że skoro rocznica to najwyższa pora " wrócić" na ten biały kontynent , przynajmniej w wersji relacji,skoro inaczej nie da rady . Choć trochę kłamię, bo myślami ,wspomnieniami bardzo często tam jestem..Zanim pójdę z pisaniem dalej,od razu jednak uprzedzę.. to moja pierwsza relacja na fly4free ,więc sorki jak będzie coś nie tak
:cry: Zapraszam więc na Antarktydę moimi oczami , wielbicieli zimnych kierunków i tych ciekawych trochę innego kawałka świata.Skąd się w ogóle wzięła Antarktyda w moich podróżach ? no przyznam uczciwie ze nie tak wcale od razu, dojrzewałam pomału, trochę dłużej niz pomidor.Pierwszy był Svalbard.W ramach 2 tygodniowego rejsu po Norwegii, statek zawinął też na Spitzbergen . To było moje pierwsze zetknięcie z takimi klimatami . Svalbard absolutnie mnie zafascynował i oczarował.To byla dla mnie totalna magia i inny świat niz oglądałam do tej pory
Druga była GrenlandiaRejsik kupiony z last minute na niemiecki statek Ms Delphin .Strzał byl w 10 ! To była kolejna bajka i bakcyl został już połknięty, na zawsze .. Choć ku mojemu zdziwieniu na początku wcale tam nie było biało. Na statku sporo było różnych prelekcji o Grenlandii ale I trafil sie temat Antarktydy-jeden z kolejnych rejsów tej firmy. Nakręciłam się do tego stopnia , ze zaczęłam przeglądać folder. Kupując od razu na statku byl jeszcze dodatkowy rabat. Niestety im większa byla ochota tym bardziej cena mi się wydawała abstrakcyjna.Nie zdecydowałam się i nie poplynęłam Delphinem,czego póżniej nie mogłam odżałować.. potem ceny już tylko rosły i to mocno..a statek przestał pływać, firma przestała istnieć. Szkoda..
Temat więc umarł.. ale ...tylko na jakiś czas. Wrócił , bo znajomi się wybierali na Antarktydę i zapraszali nas na wspólną wyprawę. Nie zdecydowaliśmy się wtedy,mieliśmy już zresztą inne plany, ale ziarno znowu zostało zasiane. Trochę poszukiwań w necie i w ten sposób prawie na rok przed wyjazdem wraz z drugą połówką zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami bilecików na rejs na Antarktydę
:)-- 13 Sty 2020 22:30 --
Rejsik statkiem Ms Hamburg wraz z lotami z FRA wybieram u niemieckiego armatora Plantours https://www.plantours-partner.de/. Dlaczego tam ? Oczywiście wcześniej odrabiam lekcję i zaliczam mały research w necie. Ta właśnie firma wydaje mi się podobna do innego niemieckiego armatora (już nieistniejącego) Passat Kreuzfahrten , którego statkiem Ms Delphin płynełam na rejs po Islandii i Grenlandii.Co ciekawe okazuje się potem ,że kapitan jest ten sam ( świat jest jednak mały he he ) . Ceny rejsu są bardzo rozbieżne w zależności od pokładu,wielkości kabiny,czy kabina ma okno etc. Najtańsze jest miejsce w kabinie 4 osobowej 3,8K eurasów a a najdroższa ponad 9 tysi. Z mężem kupujemy najtańszą kabinkę na 2 osoby , wychodzi po 4,4 K E na głowę. Jest na najniższym pokładzie i nie ma okna. Mogę jednak wybrać jej lokalizację, więc biorę blisko windy i schodów,aby nie latać po długich i wąskich korytarzach Rejs kupuję w Rudolf reisen https://rudolfreisen.de/, gdzie często są fajne promocje rejsowe ( zresztą nie tylko na rejsy) .Poza tym mam tam ulubioną Panią Elizę, która jest przemiłą osobą i zawsze we wszystkim pomoże.Cena jest dokładnie ta sama jak u armatora a nie trzeba się silić na niemiecki.Język Goethego wciąż nie jest moją mocną stroną,ale na statku na szczęście nie jest to problemem.
Cała podróż wraz z lotami zajmuje 2 tygodnie i zaczyna się na samym początku roku , bo 2 stycznia lotem z Frankfurtu do Wiednia, potem zmiana samolotu na charter z Wiednia do Ushuaia prze Rio, gdzie jest postój techniczny. Niemcy lecą z Frankfurtu a my dołączamy do całej ekipy w Wiedniu.
Trasa rejsu
-- 14 Sty 2020 20:58 --
W sumie ta mapka co wkleiłam w poprzednim poście , to taka poglądowa trasa rejsu, bo wszystko zależy do warunków atmosferycznych .Ma to szczególne znaczenie w tym rejonie świata ...w Cieśninie Drake'a sztorm to jak chleb powszedni :shock: ,Przyladek Horn też nie słynie z łagodnych wiatrów
:lol: Finalnie więc kapitan statku, decyduje gdzie się płynie danego dnia, czy rejs jest tylko widokowy, czy jest możliwość dopłynięcia do lądu, czas trwania postoju etc I rzeczywiście tego typu zmiany były odczuwalne w czasie rejsu,co w żaden jednak sposób w mojej ocenie nie wpływa negatywnie na rejs.Wiadomo względy bezpieczeństwa są najważniejsze.
Zrealizowany plan podróży Dzien 1 lot z Waw do Ushuaia (Argentyna) przez Wiedeń i Rio (postój techniczny)
Dzień 2 zwiedzanie miasteczka Ushuaia, zaokrętowanie na statek, wypłynięcie kanałem Beagle
Dzień 3 CD Kanał Beagle, Cieśnina Drake'a
Dzień 4 Antarktyda !!!
:D pierwsze zejście na ląd - Greenwich Island
Dzień 5 King George Island
Dzień 6 Deception Island
Dzień 07 Paradise Bay
Dzień 8 Cuvervile island
Port lockroy
Dzień 9 Dzień na morzu
Dzień 10 Dzień morzu
Dzień 11 Cape Horn
Dzień 12 Ushuaia -wycieczki do Park Tierra del Fuego i Laguna Esmeralda
Dzień 13-14 wyokrętowanie ,wylot z Ushuaia- przylot do WAW , koniec przygody :cry:DZIEŃ 1
Podróż zaczyna się trochę nerwowo, już na starcie na Okęciu czeka nas niespodzianka. Tuż przed wejściem do samolotu do Wiednia , zatrzymują nas i proszą,aby chwilę poczekać
:shock: Taaaaaaaa... pierwsza myśl, mają overbooking i nas nie wpuszczą. I już wyobrażnia z miejsca się uruchamia , widzę obraz statku odpływającego na Antarktydę bez nas
:evil: Okazuje się jednak, że czarne myśli są niepotrzebne. Dostajemy upgrade i sadzają nas w Business Class. Co za szok ... co prawda upgrade dotyczy tylko siedzenia ( jedzenia nie) ,ale dobre i to. Przed nami długa podróż, samolot jest nabity pasażerami, a my siedzimy z przodu, mamy po 2 siedzenia dla siebie i dużo miejsca na nogi.
Lot mija szybciutko, bagaże odbieramy też błyskawicznie.
W Wiedniu mamy duzo czasu,ok. 7 godzin. Idziemy zaczekowac się na specjalny dla rejsowiczów charter z Wiednia do Ushuaia .Chcemy się pozbyć ciężkich waliz. Jest tam dużo zimowych rzeczy typu ciepla nieprzemakalna kurtka ,obuwie gumowe,polar, spodnie narciarskie etc etc. Nic dziwnego,że kazda waliza waży po 23 kg. Rzadko kiedy mam taki ciężki bagaż Udaje się nam zrobić check in , jesteśmy chyba pierwszymi pasażerami, bo Niemcy z Fra jeszcze nie przylecieli. Szwendamy się po lotnisku, łazimy po sklepach, staramy się mało siadać .
Boarding zaczyna się na 1,5 godz przed lotem i jak się spodziewaliśmy, z każdej strony słychać tylko i wyłącznie niemiecką mowę.
Z Wiednia do Ushuaia lecimy Austriakiem. Obsługa super miła i co ciekawe dziewczyny są w zdecydowanej mniejszości. Jedzenie też smaczne. Porównując do Emirates, którym leciałam 2 miesiące wczesniej, i pod kątem żarełka i ogólnie obslugi , to ku mojemu zaskoczeniu Austriak bije Emirates na głowę.
Po ponad 11 godzinach dolatujemy do Rio. Niestety jest noc i poza światłami nocnymi nic nie widać, szkoda. Postój techniczny trwa 2 godziny, z samolotu wyjść nie można.
Kolejne 5,5 godz. lotu do Ushuaia,ale ten lot jest jednak dużo ciekawszy. Podziwiamy piękny wschód słońca mieniący się wieloma barwami , ozdobiony dodatkowo skrzydłem samolotu
:roll: -- 16 Sty 2020 23:07 --
Maginiak, no tak ...w zasadzie po tym początkowym poście mogłabym już zakończyć relację,, bo w dużym skrócie pokazałam całą wyprawę
:roll: Taki expres.. Moją ideą było jednak pokazanie na samym początku trasy rejsu , dzień po dniu z drobną zajawką zdjęciową a potem trochę więcej detali z każdego miejsca
-- 16 Sty 2020 23:47 --
Lądujemy w Ushuaia i od razu witają nas wspaniałe widoki ..
:o
Samo lądowanie też jest mega przeżyciem, bo pas startowy położony prawie na wodzie i z 3 stron otoczony Kanałem Beagle. Czuję więc prawie do ostatniej chwili jakbyśmy za chwilę mieli wpaśc do wody i od razu podpłynąć do naszego statku he he .
Lotnisko jest najbardziej na południe wysunietym międzynarodowym portem lotniczym na świecie. Co ciekawe ma w swojej nazwie Malvinas .To jeden ze sposobów ,aby podkreslić dążenia Argentyny do suwerenności Malwinów czyli po naszemu ( z brytyjska) Falklandów.
Lotnisko w Ushuaia jest małe,ale spoko. Po przylocie trzeba wypełnic deklarację, potem w miarę sprawna odprawa paszportowa. Transport na statek jest fajnie zorganizowany.Nie trzeba na lotnisku wyczekiwać na bagaż tylko jest zabierany od razu na statek i dostarczany do kabinki.Jaka wygoda no i czasu na lotnisku spedza się mniej... Z lotniska idziemy prosto do busów ,które zawożą nas do portu. Chwytam pare pstryków
Busy wjeżdząją na przystań ,aż pod sam statek.Bliżej się już nie da .. Check in na statku idzie migusiem.Fotka,rejestracja i dostajemy nasze karty pokładowo płatnicze a jednocześnie klucze. Kabiny są dostępne za parę godzin,ale otwarte sa już restauracje , które zapraszają na żarełko. Nam jednak szkoda czasu na jedzenie, mamy kilka godzin na porządny spacer po mieście .W holu zostawiamy 1 podręczny bagaż , a do drugiego pakujemy najważniejsze rzeczy i idziemy w miasto.. Co ważne pogoda nam dopisuje, co wcale nie jest oczywiste w tej części świata
Idziemy na zwiedzanie miasta z buta, bo port jest położony praktycznie w samym centrum miasta. Życie Ushuaia toczy się głównie właśnie w porcie i 2 główych ulicach miasta , jakby zawieszonego na majestatycznych Andach. To tu rozpoczynają się rejsy na Antarktyde, po kanale Beagle i na Cape Horn. Wychodząc z portu mijamy duże i małe statki . Tych duzych jest tylko kilka, dominują dużo mniejsze.
Wychodząc z portu na prawo znajduje się kilka tego typu budek jak na fotce powyżej , gdzie można od ręki kupić rejsy na wyspę ptaków, do latarni morskiej i innych atrakcji.
Mijając budki napotykamy na słynny "pomnik" , podreślający ,że jesteśmy na końcu świata. Robimy sobie oczywiście fotki ,ale absolutnie nie mogę zgodzic się z określeniem fin del mundo. Dla mnie Ushuaia nie jest końcem świata , przecież "parę" kilometrów dalej jest Antarktyda i..początek kolejnej przygody Ushuaia można zwiedzać piętrusem, bo widzimy go przy porcie. Jednak miasto wydaje sie nam na tyle małe,że nie korzystamy. idziemy po prostu na spacer, połazić , poczuć klimat tego niby końca na końcu
idziemy oczywiście na lokalne piwo.. cięzki wybór , same nazwy tak przyciągają wzrok. W końcu pada na Cape Horn
:roll: W mieście jest kilka muzeów , ja decyduję się odwiedzić tylko jedno i to dlatego ,że znajduje się w byłym ....więzieniu Na początku XX wieku Argentyna postanowila tu stworzyć kolonię karną ( jak wcześniej Brytyjczycy w Australii) Więzienie budowali sami przestępcy i trafiał tutaj już tylko "najcięższy kaliber" z niekoniecznie boskiego Buenos. Z końca świata w tamtych czasach ciężko było uciec.. Co ciekawe więzienie zamknieto a miasto sobie pomalutko rosło
Chyba wcześniej nie wspomniałam, że pogoda była malinowa bo raz ,że słonecznie ( o co tutaj wacle nie łatwo) a po drugie całkiem ciepło ok 10-14C . Porównując więc do zera czy lekkiego minusa w Wwie było na tyle super, że ciepła kurta została zamieniona na lekką kurteczkę . A na dowód zobaczcie jak jest kolorowo w ogródkach
:shock:
Po kilku godzinach spaceru zakrapianego piwkiem wracamy na statek.Mamy jeszcze chwilę przed "odlotem" w dalszą podróż, łazimy więc trochę po pomoście. Ważne ,aby te wędrówki uskuteczniać tylko i wyłącznie po pasach, one są właśnie dla piechurów. W innych miejscach dość łatwo dostać w głowę jakimś ładunkiem... Ten statek po prawej stronie z żółtym pasem to nasz Ms Hamburg
Innym ważnym punktem na pier jest mały domek z biało pomarańczowymi barwami. Tam jest ...free wi fi ! , z czego skrzętnie przez chwilę korzystamy, bo na lotnisku nie udało się nam go złapać.
Stąd startują statki na Antarktyde te wycieczkowe ale i duże kutry.Olbrzymich cruiserów nie widać.
Jest też słynny Hurtigruten. Spotkamy go jeszcze kilka razy w naszym rejsie
Nie do końca rozumiem logikę przeglądu przez całość wyprawy a następnie (jak rozumiem), będzie bardziej szczegółowa relacja? niemniej, zdjęcia w pierwszej części z innego świata, genialne
:)
Maginiak,no tak ...w zasadzie po tym początkowym poście mogłabym już zakończyć relację,, bo w dużym skrócie pokazałam całą wyprawę
:roll: Taki expres..Moją ideą było jednak pokazanie na samym początku trasy rejsu , dzień po dniu z drobną zajawką zdjęciową a potem trochę więcej detali z każdego miejsca
A ja się bardzo mad tym zastanawiam.Czy moja obecnosc tam jest koneczna? Czy rejs w te rejony to tylko "zaliczenie" kontynentu? Staram sie zyc w miare ekologicznie, segreguję smieci, gaszę światło itp i naprawdę zastanawiam się czy moja obecnosc tam bardziej zaszkodzi niz podniesie moje ego....
nelciowata napisał:Nasza polska położona jest nad zatoką Admiralicji, gdzie właśnie cumujemy [...] W gazetce statkowej jest informacja o wizycie na stacji. Bardzo się z tego cieszę,bo z pewnością obecność w tak legendarnym miejscu na koncu świata jest przeżyciem dla każdego Polaka
:D Mam tez planach , jeśli tylko będzie czas zajrzeć na grób Włodzimierza Puchalskiego, który właśnie tu zakończył żywot. Niestety do zejścia na ląd nie dochodzi. Czekamy dość długo , wysyłając sygnały do stacji, ale niestety cisza.. i cisza...
:? W końcu kapitan podejmuje decyzję, nie czekamy dłużej [...] Jestem rozczarowana,zła .. a potem przychodzi mi do głowy myśl, że dziś jest 6 stycznia czyli święto. Może więc to jest właśnie przyczyna ,że stacja nie życzy sobie gości ?tylko dlaczego po prostu nie poinforumują o tym kapitana? [...] Tak czy inaczej bardzo, bardzo szkoda..@nelciowata, gratuluję wyjazdu. Ponieważ z racji różnych „takich tam” (
;) ), mam w temacie więcej informacji - chciałem Ci je przekazać.Generalnie, to o czym piszesz, to raczej wyjątek niż reguła - w tym sezonie na przykład nie miała miejsca (ten sam statek, czyli „Hamburg” był z turystami na stacji 3 stycznia i 21 stycznia - w obu przypadkach wcześniej zapowiadał się mailowo).Tutaj mała ciekawostka: kapitan Twojego statku jest Polakiem - i przy tegorocznych zejściach na Stację opowiadał o tym przypadku z ubiegłego roku, mówiąc, że wtedy wizyta się nie udała. Ale Asia Pelnzler (obecna kierownik wyprawy do stacji Arctowskiego) pisze, że rok temu odmowa mogła przyjść mailowo.To generalnie jest temat, który warto mieć na uwadze, planując wizytę na Stacji i generalnie na obszarach Antarktydy / Antarktyki i wydając na to miliony monet: z forumowiczów na rejsie w tamtych rejonach (potwierdzonym realnymi zdjęciami i relacjami, a nie opowieściami dziwnej treści) był m.in. @cart i @BusinessClass. Pomyślałem, że warto przekazać forumowiczom informację z pierwszej ręki, na świeżo ze stacji (przy okazji, relacja została przeczytana przez pracowników Stacji
8-) )-> "Swoją drogą powinni umieszczać informację o wizycie w stacji jako opcjonalną bo uzgadniają ją z nami ok. 2 tygodnie wcześniej, a nie w momencie kiedy sprzedają te rejsy.”Przy okazji, jeszcze jedna informacja, aby temat był w pełni poruszony: stacja nie ma obowiązku przyjmować turystów - to jest "grzeczność" ze strony pracowników placówki, realizowana w zależności od czasu i dostępności naszych rodaków-pracowników
;)
@nelciowata swietne fotki i gratulacje.
:) A masz moze mapke trasy i czy udalo Ci sie zawitac do polskiej stacji antarktycznej?Dla mnie spotkanie z chlopakami ze Stacji Arctowski bylo kultowe.
:)
nelciowata napisał:Dzięki za ciepłe słowa, to motywuje do dalszego pisania
;) CCC wiem .. mogło być super , a wyszło jak wyszło
:cry: niesmak pozostał..De facto fotki powalaja z nog i od razu sie teskni ta takimi klimatami.Niczym sie nie przejmuj, przykladowo na Hornsund potrzebowalem 2 podejsc.Za pierwszym razem sie nie zgodzili, bo mieli akurat wymiane zalogi.Kilka lat pozniej atakowalem po raz drugi i sie udalo, bylem taki szczesliwy i podarowalem butelke dobrego trunku.Na polskie stacje najlepiej udac sie z zalacznikiem.Jednak najlepiej z polskich stacji wspominam spotkania na Arctowskim i Kaffioyra.A to co sie dzialo na Kaffioyra to musze opowiedziec koledze @HandSome przy spotkaniu i oczywiscie pokazac fotki.
:)
To jedno z niewielu miejsc na świecie, które naprawdę powala z nóg nawet na zdjęciach. Pewnie to się dzieje w głowie, ale tę niedostępność gdzieś tam widać, niesamowite miejsce.
nelciowata napisał:Ten kontynent zdecydowanie działa na zmysły
:shock: Potwierdzam to sie w zupelnosci zgadza, wspominalem w mojej Relacji o Antarktydzie o nietypowym zachowaniu jednej mlodej Brytyjki...
:DPozdr.
nelciowata napisał:CCC taaa, żadne odwiedzone wcześniej miejsce , nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak właśnie Antarktyda... To trochę jak film science fiction he he, aż ciężko uwierzyć ,że istnieje jeszcze tak totalnie odmienny od naszego świat natury .. pytanie tylko, jak długo ?To prawda, chociaz musze przyznac ze Biegun z misiami polarnymi oraz przelot helicopterem nad Wyspami Franciszka Jozefa czy widoki polnocnej Grenladii jeszcze bardziej mnie rozwalily.
:) nelciowata napisał: Z daleka już widać zabudowania stacji . To jest Brown- letnia stacja należąca do Argentyny, malowniczo położona przy brzegu góry . Brown brzmi angielsko ,ale Wiliam Brown ,który był dowódcą świeżo powstałej floty argentyńskiej, nie był Anglikiem był ...Irlandczykiem. Dziwne, ze tak malo sniegu na Base Brown, ja bylem na przelomie listopada i grudnia i snieg byl po pas.
;)
nelciowata napisał:CCC piękne wyprawy za tobą :o gratki . Jakie masz dalsze plany czy "przymiarki" do zimnych kierunków ? Ja planowalam we wrzesniu wschodnią Grenlandię ,ale teraz to pod dużym znakiem zapytania..Wole napisac po fakcie niz przed faktem, miedzy innymi dlatego nie chwalilem sie wczesniej, ze sie wybieram na Socotre.
:DBabcia powtarzala: "Czlowiek planuje, a Pan Bog plany kresli."Spedzilem 2 lata w podrozy, poszlo sporo kasy i na pewno nie zaluje, ale wypada znow troche popracowac.
:) Pozdr. cieplutko.
Cudna podróż w obłędnie pięknie miejsce. I wiesz @nelciowata zdjęć gór lodowych i lodu nigdy nie za dużo
;) Ja w każdym razie już czekam na kolejne!
:)
przepiękne zdjęcia - oglądajac relację z pierwszych dni myślałem że nic nie sprawi że mi szczęka opadnie jeszcze bardziej ale z każdym dniem poprzeczka idzie wyżej !miałem okazję płynąć wzdłuż lodowców na Svalbardzie, Perito Moreno czy chilijskiej patagonii ale to jest zupełnie inna liga:)tak bardzo pozytywnie zazdroszczę i czekam na dalszą relację również z ostatnich dni na Ziemii Ognistej.
Chyba będę musiał się wybrać na tę Antarktydę.Obawiam się tylko, że dopiero na emeryturze znajdę czas, pytanie czy będę miał kasę i czy ewentulanie da się jakoś to zrobić, jak się okaże, że człowiek już na wózku się porusza
;) @nelciowata Czy w tej cenie, którą podałaś, jest tylko kabina, czy też wyżywienie itp.?
Sorvali napisał:przepiękne zdjęcia - oglądajac relację z pierwszych dni myślałem że nic nie sprawi że mi szczęka opadnie jeszcze bardziej ale z każdym dniem poprzeczka idzie wyżej !miałem okazję płynąć wzdłuż lodowców na Svalbardzie, Perito Moreno czy chilijskiej patagonii ale to jest zupełnie inna liga:)tak bardzo pozytywnie zazdroszczę i czekam na dalszą relację również z ostatnich dni na Ziemii Ognistej.Wow, akie miłe słowa , dziekuje
:oops: od razu chce się pisac dalejRaczej nie planowałam, ale ok Ziemię Ognistą na koniec relacji też dorzucę
nelciowata napisał:Przed nami kra a na niej samotny pingwinek
:D Jak pieknie wygląda taki malutki na tle dużej kry lodowej . Mam nadzieję,że się nie zgubiłNo oby! Wygląda biedak jakby mu ostatni autobus uciekł
;)
@Lolo081 bylo wspomniane na poczatku.Do tego mozesz sam sobie polukac i doliczyc koszt lotu do Ushuaia i koszty noclegu.nelciowata napisał: Z mężem kupujemy najtańszą kabinkę na 2 osoby , wychodzi po 4,4 K E na głowę. Jest na najniższym pokładzie i nie ma okna. W sumie to tania opcja, ja placilem wiecej, tak jak wspominalem w mojej relacji, ale zalezalo mi na kabinie o lepszym standardzie z oknem.
:)
Podany koszt obejmował również lot z FRA do Ushuaia i z powrotem, oraz transfery na i ze statku, To jest istotne, bo loty w ten rejon nie są na ogół najtańsze Kabinka pomimo ,że wewnętrzna była całkiem spoko, Oczywiście można wybrac sobie w wyzszym czy dużo wyższym standarcie, za odpowiednio wyższą cenę. Co ciekawe , w lutym tego roku płyneliśmy w kolejny rejs tym statkiem i wpisałam prośbę o tą samą kabinkę wewn, bo mi pasowało je ułożenie na początku holu. Jakie było moje zdziwienie jak sie okazało,że dostaliśmy upgrade
:D Kabinka była nie tylko na wyższym pokładzie,ale dużo większa i z 5 dużymi bulajami. Taka mila niespodzianka za free..
Ta linia i ten statek, trzyma podobną cenę od kilku lat. Widzę,że rejsy na najblizsze 2 lata nie podrożały,ale czy ten styczniowy 2021 się w ogóle odbędzie ? to duży znak zapytania
:?: Widzę jak na ich stronie spadają kolejne rejsy z agendy. Na razie pływają tylko rzeczne, Ms Hamurg jest unieruchomiony
:cry:
Ja mam nadzieje, że do grudnia przyszłego roku będzie już "normalnie" - całkowite zaćmienie Słońca na Antarktydzie czeka <3 Ktoś się wybiera? Jak tak to - jacht, samolot, statek? Antarktyda wzywa
:) ---Krzysiek
ziolox22 napisał:Marzy mi się taka podróż! Petarda i wielki szacun
:)Dziękuję bardzo
;) To marzenie udało mi się spełnić na 200% . W styczniu udało mi się odwiedzić Antarktydę ponownie
:D Za drugim razem było równie cudownie jak za pierwszym
nelciowata napisał:Dziękuję bardzo
;) To marzenie udało mi się spełnić na 200% . W styczniu udało mi się odwiedzić Antarktydę ponownie
:D Za drugim razem było równie cudownie jak za pierwszymZazdraszczam! Marzy mi się taka wyprawa. Pozdrawiam i życzę powodzenia w kolejnych podróżach
:)
nelciowata napisał:W styczniu udało mi się odwiedzić Antarktydę ponownie
:D Za drugim razem było równie cudownie jak za pierwszymSuper, a mogę zapytać jaka trasa, jaki statek i koszty ?
malawita napisał:nelciowata napisał:W styczniu udało mi się odwiedzić Antarktydę ponownie
:D Za drugim razem było równie cudownie jak za pierwszymSuper, a mogę zapytać jaka trasa, który statek i jakie koszty ?MalawitaStatek ten sam czyli Ms Hamburg. Jednak po renowacji więc nieco odmieniony a kabinki dostałam upgrade,, więc też była zupełnie inna Trasa w założeniu podobna do tego rejsu co byłam i opisałam , ale było jednak trochę zmian ze względu na pandemię czy warunki atmosferyczne. Były więc i inne wyspy albo te same ,ale od innej strony..Koszty rejsu , które ja poniosłam były ze względu na specyficzną sytuację nieduże bo "tylko" 3 tys E z lotami Jechałam za koleżankę ,która w ostatniej chwili musiała się wycofać..
malawita napisał:@nelciowataDziękuję za informacje. 3 tys E wraz z lotami to prawie za darmo.Tak, miałam na prawdę farta
:D Koszt rejsu był oczywiście większy, ale koleżance udało się jakąś część kasy " uratować" rezerwując rejs w innym terminie. Widzę ,że na styczeń 2023 ten rejs ma cenę 4.381 w kabinie 4 osobowej a 5.131 w dwójce.
cart napisał:To dalej jakoś strasznie tanio, bo wszystkie inne firmy mają ceny z Ushuaia od 6k.Nie ma żadnej ściemy. Byłam z nimi na 3 rejsach, dwa z nich opisałam.
@nelciowata Relacja świetna i piękne zdjęcia! Przeczytałam z zapartym tchem dopiero niedawno i przez Twoją relację, porzucony kiedyś temat Antarktydy wrócił na tapet
:) Cena jest szałowa, nie ma co ukryć, zwłaszcza, że zawiera loty. Martwi mnie jednak kilka kwestii. 1. Czy dogadam się na statku po angielsku i czy dużo stracę nie umiejąc niemieckiego? Mój level niemieckiego, to może nie kompletne 0, ale niewiele więcej. 2. Czy ubezpieczałaś się na wypadek pozytywnego testu i anulacji z tym związanej? Widzę, że nawet gdy Argentyna/Chile nie będzie wymagać negatywnego testu i tak, żeby wejść na statek trzeba mieć test. Czy tak rzeczywiście jest? 3. Czy jest tylko 1 opcja lotów, czy można np. wrócić innym rzutem parę dni później? 4. I pytanie ostatnie: czy opłaca się brać pakiet napoi.
Iza N. napisał:@nelciowata Relacja świetna i piękne zdjęcia! Przeczytałam z zapartym tchem dopiero niedawno i przez Twoją relację, porzucony kiedyś temat Antarktydy wrócił na tapet
:) Cena jest szałowa, nie ma co ukryć, zwłaszcza, że zawiera loty. Martwi mnie jednak kilka kwestii. 1. Czy dogadam się na statku po angielsku i czy dużo stracę nie umiejąc niemieckiego? Mój level niemieckiego, to może nie kompletne 0, ale niewiele więcej. Iza , mój poziom niemieckiego podobny. Cała osbługa mówi po angielsku, a osoby z Ukrainy po rosyjsku .Niemcy pasażerowie też w większości spikają.Gazetki są jednak po niemiecku i ogłoszenia na statku również. Po paru dniach można już wiele zrozumieć . Jak czegoś nie kumałam, chodziłam do recepcji sie dopytać2. Czy ubezpieczałaś się na wypadek pozytywnego testu i anulacji z tym związanej? Widzę, że nawet gdy Argentyna/Chile nie będzie wymagać negatywnego testu i tak, żeby wejść na statek trzeba mieć test. Czy tak rzeczywiście jest? Tak, za każdym razem się ubezpieczam . Na pewno trzeba być zaszczepionym. Jak ja byłam w styczniu test był obowiązkowy.3. Czy jest tylko 1 opcja lotów, czy można np. wrócić innym rzutem parę dni później? Tylko loty organizowane przez nich4. I pytanie ostatnie: czy opłaca się brać pakiet napoi.Na dwóch rejsach nie brałam pakietu i było ok. Kawa, herbata była dostępna non stop w restauracji samoobsługowej .Na ostatnim rejsie jednak był czas pandemii i było wszystko inaczej. Nie było napojów w rest. samobsługowej bo w ogóle nie można było się samemu obsługiwać. Miałam więc pakiet. Generalnie gorąco polecam i kierunek i tym statkiem. Jak bym mogła to popłynełabym kolejny raz..
nelciowata napisał:malawita napisał:@nelciowataDziękuję za informacje. 3 tys E wraz z lotami to prawie za darmo.Tak, miałam na prawdę farta
:D Koszt rejsu był oczywiście większy, ale koleżance udało się jakąś część kasy " uratować" rezerwując rejs w innym terminie. Widzę ,że na styczeń 2023 ten rejs ma cenę 4.381 w kabinie 4 osobowej a 5.131 w dwójce.Z tego co widze, jest tam info o dodatkowej platnosci za zejscia za lad. Ile sobie za cos takiego mniej wiecej zycza?
pbak napisał:nelciowata napisał:malawita napisał:@nelciowataDziękuję za informacje. 3 tys E wraz z lotami to prawie za darmo.Tak, miałam na prawdę farta
:D Koszt rejsu był oczywiście większy, ale koleżance udało się jakąś część kasy " uratować" rezerwując rejs w innym terminie. Widzę ,że na styczeń 2023 ten rejs ma cenę 4.381 w kabinie 4 osobowej a 5.131 w dwójce.Z tego co widze, jest tam info o dodatkowej platnosci za zejscia za lad. Ile sobie za cos takiego mniej wiecej zycza?Wszystkie zejścia na zodiakach są w cenie. Płatne są tylko wycieczki na lądzie np w Ushuaia etc. Ceny są różne, w zależnosći od wycieczki ale tanio nie jest. Ja raczej organizowalam sobie coś na własną rękę. Taniej i pod moje "dyktando"
Dokładnie o te rejsy mi chodziło
:) @nelciowataNurtuje mnie jeszcze co trzeba koniecznie ze sobą wziąć tzn. jakie ubrania. Test należy wykonać 24 h przed lotem czy przed zaokrętowaniem?
Iza N. napisał:Druga połowa stycznia.Iza, gratki !! czyli decyzja podjęta już na 100%?szkoda ,że nie pierwsza połowa stycznia , bo koleżanka już zabukowała ten termin
@Martin79 hehe powiało pesymizmem. Jest 7 dni na miejscu. Oczywiście jest możliwość, że przez 7 dni pogoda będzie tak podła, że nie da się zejść na ląd, ale wydaje się ona bardzo mało prawdopodobna. Jak myślisz @nelciowata? Jak nie na tą wyspę to na inną, jak nie z tej strony to z tamtej, wierzę w kapitana, że ogarnie temat. Poza tym, tak mi się wydaje, na tym polega podróżowanie. Nigdy nie ma gwarancji, i zawsze coś może nam popsuć plany: strajki, covid, pogoda... ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana
:D @nelciowata wypełniłam formularz rezerwacyjny i czekam na odpowiedź, więc chyba można rzec, że na 100%. Podzielisz się poradami jak się spakować? Szczególnie jakie buty?
Buty powinni dać na pokładzie - na moim statku dawali. Po potwierdzeniu rezerwacji powinnaś dostać listę ekwipunku jaki jest zapewniany oraz co trzeba wziąć.
Iza N. napisał:@Martin79 hehe powiało pesymizmem. Jest 7 dni na miejscu. Oczywiście jest możliwość, że przez 7 dni pogoda będzie tak podła, że nie da się zejść na ląd, ale wydaje się ona bardzo mało prawdopodobna. Jak myślisz @nelciowata? Jak nie na tą wyspę to na inną, jak nie z tej strony to z tamtej, wierzę w kapitana, że ogarnie temat. Poza tym, tak mi się wydaje, na tym polega podróżowanie. Nigdy nie ma gwarancji, i zawsze coś może nam popsuć plany: strajki, covid, pogoda... ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana
:D Nie zrozumiałaś w pełni co chciałem przekazać. Chodziło mi o postawienie stopy na kontynencie , nie na jednej z wysp. Duże statki wycieczkowe mają tylko jedną możliwość postoju w tym celu - Paradise Bay. Jak widać z relacji, nie udało się zejść na ląd.
Stąd też pewnie niższa cena, ponieważ jest to większy statek, a zejść jednorazowo może max 100 osób. Jak nie było zejścia na kontynent to faktycznie lipa, czytałem relację i nie skojarzyłem.
@nelciowata Bardzo dziękuję Ci za cierpliwe odpowiadanie mi na pytania
:) Takie źródło wiedzy jest bezcenne! To co napisałaś o testach niestety moim zdaniem dyskwalifikuje wyjazd. Jestem w stanie wziąć na klatę ryzyko pogodowe, ryzyko, że nie wyjdę na ląd, ryzyko nie najlepszego samopoczucia na statku, ryzyko testu przed wyjazdem i przed wpuszczeniem na statek. Ale ryzyko tego, że np. po 3 dniach, akurat po przepłynięciu cieśniny Drake'a, zrobią mi test, zdążę coś złapać i resztę urlopu spędzę w kabinie bez okna na izolacji, to już jest dla mnie za dużo. Ubezpieczyciel się pewnie wtedy na nas wypnie, no bo przecież uczestniczę w rejsie
:). Byłam zdecydowana, ale te codzienne testy niestety sprawiają, że muszę to ponownie przemyśleć :/Czy testy były spowodowane objawami u kogoś? Czy dużo osób było skierowanych na kwarantannę? Czy wiesz czy ubezpieczenie rekomendowane przez nich w takich przypadkach zwraca choć część kasy? Najczęściej ubezpieczyciel chce wynik testu z oficjalnego laboratorium, czego z wiadomych względów na statku nie da się uzyskać. @Martin79 Czyli jednak nie pesymizm, tylko dyskusja z serii z tlenem się nie liczy
:D Geomorfologicznie kontynent to również morza szelfowe, więc wtedy liczą się też przybrzeżne wyspy. Osobiście nie fiksuje się postawieniem stopy KONIECZNIE na Półwyspie Antarktycznym. I tak odwiedza się tylko strefę przybrzeżną. Choć pozwolę sobie na małą uszczypliwość, że chyba nie aż taka lipa, skoro @cart czytając relacje nawet tego początkowo nie zauważył
:D
Widokami i wycieczką będziesz zachwycona, ale to jednak lipa być tam i nie postawić nogi na kontynencie. Nawet tak dla zaliczenia
;). Ja akurat lądowałem obok w Neko Harbour.
-- 22 Lip 2022 22:21 -- Iza N. napisał:@nelciowata Bardzo dziękuję Ci za cierpliwe odpowiadanie mi na pytania
:) Takie źródło wiedzy jest bezcenne! To co napisałaś o testach niestety moim zdaniem dyskwalifikuje wyjazd. Jestem w stanie wziąć na klatę ryzyko pogodowe, ryzyko, że nie wyjdę na ląd, ryzyko nie najlepszego samopoczucia na statku, ryzyko testu przed wyjazdem i przed wpuszczeniem na statek. Ale ryzyko tego, że np. po 3 dniach, akurat po przepłynięciu cieśniny Drake'a, zrobią mi test, zdążę coś złapać i resztę urlopu spędzę w kabinie bez okna na izolacji, to już jest dla mnie za dużo. Ubezpieczyciel się pewnie wtedy na nas wypnie, no bo przecież uczestniczę w rejsie
:). Byłam zdecydowana, ale te codzienne testy niestety sprawiają, że muszę to ponownie przemyśleć :/Czy testy były spowodowane objawami u kogoś? Czy dużo osób było skierowanych na kwarantannę? Czy wiesz czy ubezpieczenie rekomendowane przez nich w takich przypadkach zwraca choć część kasy? Najczęściej ubezpieczyciel chce wynik testu z oficjalnego laboratorium, czego z wiadomych względów na statku nie da się uzyskać. @Martin79 Czyli jednak nie pesymizm, tylko dyskusja z serii z tlenem się nie liczy
:D Geomorfologicznie kontynent to również morza szelfowe, więc wtedy liczą się też przybrzeżne wyspy. Osobiście nie fiksuje się postawieniem stopy KONIECZNIE na Półwyspie Antarktycznym. I tak odwiedza się tylko strefę przybrzeżną. Choć pozwolę sobie na małą uszczypliwość, że chyba nie aż taka lipa, skoro @cart czytając relacje nawet tego początkowo nie zauważył
:DIza, testy codziennie oczywiście nie były planowane. Miały być wyrywkowo co parę dni. Niestety choroba się rozprzestrzeniała i dyrekcja statku podjęła decyzje o badaniu codziennie wszystkich. Nie sądzę, aby taka sytuacja się powtórzyła...ale oczywiście pewnie bezpieczniej jest poplynąć kiedy wszystko się uspokoi. Ja z pełną premedytacja podjęłam szybką decyzję o popłynięciu w czasie pandemii, bo już TAM byłam i wiedziałam ,że to będzie kolejny wyjazd życiaNa statku dominowali oczywiście Niemcy, ale z rozmów z nimi byli w tyle jeśli chodzi o szczepienia. My byliśmy w czwórkę i chyba jako jedyni na statku mieliśmy 3 szczepienia. Nikt z nas nie zachorował, pomimo że wcale nie izolowaliśmy się. Nie wiem jakie są teraz wymogi, to by trzeba sprawdzić.... -- 22 Lip 2022 22:33 -- cart napisał:Widokami i wycieczką będziesz zachwycona, ale to jednak lipa być tam i nie postawić nogi na kontynencie. Nawet tak dla zaliczenia
;). Ja akurat lądowałem obok w Neko Harbour.Owszem. postawiłam nogę na kontynencie .. w czasie rejsu w styczniu 2022 Tak, tym razem udało się. Ale czy to dyskredytuje pierwszy wyjazd kiedy była "tylko " Antarktyda na wyspach ? dla mnie z pewnością nie było żadnej lipy...Pierwsza wyprawa według mnie była równie wspaniała jak druga.., każda była inna.Ja jednak pewnie jestem tym "dziwolągiem", który nie podrózuje na zasadzie zaliczania krajów czy kontynentów . Jadę dla przyjemności obcowania z lokalną naturą i nie ma to dla mnie znaczenia czy jestem tam pierwszy czy n-ty raz, na wyspie czy nie. Liczą się przeżycia ....
nelciowata napisał:Owszem. postawiłam nogę na kontynencie .. w czasie rejsu w styczniu 2022 Tak, tym razem udało się. Ale czy to dyskredytuje pierwszy wyjazd kiedy była "tylko " Antarktyda na wyspach ? dla mnie z pewnością nie było żadnej lipy...Pierwsza wyprawa według mnie była równie wspaniała jak druga.., każda była inna.Ja jednak pewnie jestem tym "dziwolągiem", który nie podrózuje na zasadzie zaliczania krajów czy kontynentów . Jadę dla przyjemności obcowania z lokalną naturą i nie ma to dla mnie znaczenia czy jestem tam pierwszy czy n-ty raz, na wyspie czy nie. Liczą się przeżycia ....Nie, absolutnie to nie dyskredytuje wyjazdu i mnie tego nie trzeba tłumaczyć bo tam byłem i widziałem. Mimo tylko 3 lądowań, widoków i obcowań z Antarktydą miałem po pachy. Jest to zdecydowanie najpiękniejsze miejsce na Ziemi.Może "lipa" to nieodpowiednie słowo. Powiedzmy, że postawić nogę na kontynencie to taka kropka nad i.
:D
-- 26 Lip 2022 21:14 -- Martin79 napisał:Cos wiecej na temat rejsu w 2022?Martin, co cię konkretnie interesuje ? Relacje może machnę, ale na pewno nie dam rady latem. Raczej jesienią, wtedy mam więcej czasu -- 26 Lip 2022 21:15 -- cart napisał:nelciowata napisał:Owszem. postawiłam nogę na kontynencie .. w czasie rejsu w styczniu 2022 Tak, tym razem udało się. Ale czy to dyskredytuje pierwszy wyjazd kiedy była "tylko " Antarktyda na wyspach ? dla mnie z pewnością nie było żadnej lipy...Pierwsza wyprawa według mnie była równie wspaniała jak druga.., każda była inna.Ja jednak pewnie jestem tym "dziwolągiem", który nie podrózuje na zasadzie zaliczania krajów czy kontynentów . Jadę dla przyjemności obcowania z lokalną naturą i nie ma to dla mnie znaczenia czy jestem tam pierwszy czy n-ty raz, na wyspie czy nie. Liczą się przeżycia ....Nie, absolutnie to nie dyskredytuje wyjazdu i mnie tego nie trzeba tłumaczyć bo tam byłem i widziałem. Mimo tylko 3 lądowań, widoków i obcowań z Antarktydą miałem po pachy. Jest to zdecydowanie najpiękniejsze miejsce na Ziemi.Może "lipa" to nieodpowiednie słowo. Powiedzmy, że postawić nogę na kontynencie to taka kropka nad i.
:DOk, to teraz się z tobą zgadzam
;)
nelciowata napisał:Szok...Czyli bezpieczniej jest na tych wodach płynąć w kabinie wewnętrznej i nie na najniższym pokładzieW kabinach są raczej okna bulajowe. Zapewno było to w częściach wspólnych. Fale były pewnie ogromne, a do tego nieszczęśliwy zbieg okoliczności że ktoś stał w niewłaściwym miejscu podczas uderzenia.
Jak dobrze, że mamy wewnętrzną
:)Mi bardziej działa na wyobraźnię informacja z tego drugiego artykułu, że 2 tygodnie temu wywrócił się zodiak i 2 osób nie odratowano.
Iza N. napisał:Jak dobrze, że mamy wewnętrzną
:)Mi bardziej działa na wyobraźnię informacja z tego drugiego artykułu, że 2 tygodnie temu wywrócił się zodiak i 2 osób nie odratowano.Iza, kiedy płyniesz ? pierwsza czy druga połowa stycznia ?
Hej nelciowata ? nie wiem czy jeszcze wchodzisz na komentarze do swojej relacji, ale jeśli Ci się zdarzy to przesyłam w imieniu swojej narzeczonej i moim WIELKIE PODZIĘKOWANIA. Właśnie wróciliśmy z niemal identycznej wycieczki z Plantours i mieliśmy przeżycia nie do opisania
:)Będziemy już zawsze Ci za to wdzięczni
:)
Rejsik statkiem Ms Hamburg wraz z lotami z FRA wybieram u niemieckiego armatora Plantours https://www.plantours-partner.de/. Dlaczego tam ? Oczywiście wcześniej odrabiam lekcję i zaliczam mały research w necie. Ta właśnie firma wydaje mi się podobna do innego niemieckiego armatora (już nieistniejącego) Passat Kreuzfahrten , którego statkiem Ms Delphin płynełam na rejs po Islandii i Grenlandii.Co ciekawe okazuje się potem ,że kapitan jest ten sam ( świat jest jednak mały he he ) .
Ceny rejsu są bardzo rozbieżne w zależności od pokładu,wielkości kabiny,czy kabina ma okno etc. Najtańsze jest miejsce w kabinie 4 osobowej 3,8K eurasów a a najdroższa ponad 9 tysi. Z mężem kupujemy najtańszą kabinkę na 2 osoby , wychodzi po 4,4 K E na głowę. Jest na najniższym pokładzie i nie ma okna. Mogę jednak wybrać jej lokalizację, więc biorę blisko windy i schodów,aby nie latać po długich i wąskich korytarzach
Rejs kupuję w Rudolf reisen https://rudolfreisen.de/, gdzie często są fajne promocje rejsowe ( zresztą nie tylko na rejsy) .Poza tym mam tam ulubioną Panią Elizę, która jest przemiłą osobą i zawsze we wszystkim pomoże.Cena jest dokładnie ta sama jak u armatora a nie trzeba się silić na niemiecki.Język Goethego wciąż nie jest moją mocną stroną,ale na statku na szczęście nie jest to problemem.
Cała podróż wraz z lotami zajmuje 2 tygodnie i zaczyna się na samym początku roku , bo 2 stycznia lotem z Frankfurtu do Wiednia, potem zmiana samolotu na charter z Wiednia do Ushuaia prze Rio, gdzie jest postój techniczny. Niemcy lecą z Frankfurtu a my dołączamy do całej ekipy w Wiedniu.
Trasa rejsu
-- 14 Sty 2020 20:58 --
W sumie ta mapka co wkleiłam w poprzednim poście , to taka poglądowa trasa rejsu, bo wszystko zależy do warunków atmosferycznych .Ma to szczególne znaczenie w tym rejonie świata ...w Cieśninie Drake'a sztorm to jak chleb powszedni :shock: ,Przyladek Horn też nie słynie z łagodnych wiatrów :lol: Finalnie więc kapitan statku, decyduje gdzie się płynie danego dnia, czy rejs jest tylko widokowy, czy jest możliwość dopłynięcia do lądu, czas trwania postoju etc
I rzeczywiście tego typu zmiany były odczuwalne w czasie rejsu,co w żaden jednak sposób w mojej ocenie nie wpływa negatywnie na rejs.Wiadomo względy bezpieczeństwa są najważniejsze.
Zrealizowany plan podróży
Dzien 1
lot z Waw do Ushuaia (Argentyna) przez Wiedeń i Rio (postój techniczny)
Dzień 2
zwiedzanie miasteczka Ushuaia, zaokrętowanie na statek, wypłynięcie kanałem Beagle
Dzień 3
CD Kanał Beagle, Cieśnina Drake'a
Dzień 4
Antarktyda !!! :D pierwsze zejście na ląd - Greenwich Island
Dzień 5
King George Island
Dzień 6
Deception Island
Dzień 07
Paradise Bay
Dzień 8
Cuvervile island
Port lockroy
Dzień 9
Dzień na morzu
Dzień 10
Dzień morzu
Dzień 11
Cape Horn
Dzień 12
Ushuaia -wycieczki do Park Tierra del Fuego i Laguna Esmeralda
Dzień 13-14
wyokrętowanie ,wylot z Ushuaia- przylot do WAW , koniec przygody :cry:DZIEŃ 1
Podróż zaczyna się trochę nerwowo, już na starcie na Okęciu czeka nas niespodzianka. Tuż przed wejściem do samolotu do Wiednia , zatrzymują nas i proszą,aby chwilę poczekać :shock:
Taaaaaaaa... pierwsza myśl, mają overbooking i nas nie wpuszczą. I już wyobrażnia z miejsca się uruchamia , widzę obraz statku odpływającego na Antarktydę bez nas :evil: Okazuje się jednak, że czarne myśli są niepotrzebne. Dostajemy upgrade i sadzają nas w Business Class. Co za szok ... co prawda upgrade dotyczy tylko siedzenia ( jedzenia nie) ,ale dobre i to. Przed nami długa podróż, samolot jest nabity pasażerami, a my siedzimy z przodu, mamy po 2 siedzenia dla siebie i dużo miejsca na nogi.
Lot mija szybciutko, bagaże odbieramy też błyskawicznie.
W Wiedniu mamy duzo czasu,ok. 7 godzin. Idziemy zaczekowac się na specjalny dla rejsowiczów charter z Wiednia do Ushuaia .Chcemy się pozbyć ciężkich waliz. Jest tam dużo zimowych rzeczy typu ciepla nieprzemakalna kurtka ,obuwie gumowe,polar, spodnie narciarskie etc etc. Nic dziwnego,że kazda waliza waży po 23 kg. Rzadko kiedy mam taki ciężki bagaż Udaje się nam zrobić check in , jesteśmy chyba pierwszymi pasażerami, bo Niemcy z Fra jeszcze nie przylecieli. Szwendamy się po lotnisku, łazimy po sklepach, staramy się mało siadać .
Boarding zaczyna się na 1,5 godz przed lotem i jak się spodziewaliśmy, z każdej strony słychać tylko i wyłącznie niemiecką mowę.
Z Wiednia do Ushuaia lecimy Austriakiem. Obsługa super miła i co ciekawe dziewczyny są w zdecydowanej mniejszości. Jedzenie też smaczne. Porównując do Emirates, którym leciałam 2 miesiące wczesniej, i pod kątem żarełka i ogólnie obslugi , to ku mojemu zaskoczeniu Austriak bije Emirates na głowę.
Po ponad 11 godzinach dolatujemy do Rio. Niestety jest noc i poza światłami nocnymi nic nie widać, szkoda. Postój techniczny trwa 2 godziny, z samolotu wyjść nie można.
Kolejne 5,5 godz. lotu do Ushuaia,ale ten lot jest jednak dużo ciekawszy. Podziwiamy piękny wschód słońca mieniący się wieloma barwami , ozdobiony dodatkowo skrzydłem samolotu :roll:
Maginiak,
no tak ...w zasadzie po tym początkowym poście mogłabym już zakończyć relację,, bo w dużym skrócie pokazałam całą wyprawę :roll: Taki expres..
Moją ideą było jednak pokazanie na samym początku trasy rejsu , dzień po dniu z drobną zajawką zdjęciową a potem trochę więcej detali z każdego miejsca
-- 16 Sty 2020 23:47 --
Lądujemy w Ushuaia i od razu witają nas wspaniałe widoki .. :o
Samo lądowanie też jest mega przeżyciem, bo pas startowy położony prawie na wodzie i z 3 stron otoczony Kanałem Beagle. Czuję więc prawie do ostatniej chwili jakbyśmy za chwilę mieli wpaśc do wody i od razu podpłynąć do naszego statku he he .
Lotnisko jest najbardziej na południe wysunietym międzynarodowym portem lotniczym na świecie. Co ciekawe ma w swojej nazwie Malvinas .To jeden ze sposobów ,aby podkreslić dążenia Argentyny do suwerenności Malwinów czyli po naszemu ( z brytyjska) Falklandów.
Lotnisko w Ushuaia jest małe,ale spoko. Po przylocie trzeba wypełnic deklarację, potem w miarę sprawna odprawa paszportowa.
Transport na statek jest fajnie zorganizowany.Nie trzeba na lotnisku wyczekiwać na bagaż tylko jest zabierany od razu na statek i dostarczany do kabinki.Jaka wygoda no i czasu na lotnisku spedza się mniej...
Z lotniska idziemy prosto do busów ,które zawożą nas do portu. Chwytam pare pstryków
Busy wjeżdząją na przystań ,aż pod sam statek.Bliżej się już nie da ..
Check in na statku idzie migusiem.Fotka,rejestracja i dostajemy nasze karty pokładowo płatnicze a jednocześnie klucze. Kabiny są dostępne za parę godzin,ale otwarte sa już restauracje , które zapraszają na żarełko. Nam jednak szkoda czasu na jedzenie, mamy kilka godzin na porządny spacer po mieście .W holu zostawiamy 1 podręczny bagaż , a do drugiego pakujemy najważniejsze rzeczy i idziemy w miasto..
Co ważne pogoda nam dopisuje, co wcale nie jest oczywiste w tej części świata
Życie Ushuaia toczy się głównie właśnie w porcie i 2 główych ulicach miasta , jakby zawieszonego na majestatycznych Andach.
To tu rozpoczynają się rejsy na Antarktyde, po kanale Beagle i na Cape Horn. Wychodząc z portu mijamy duże i małe statki . Tych duzych jest tylko kilka, dominują dużo mniejsze.
Wychodząc z portu na prawo znajduje się kilka tego typu budek jak na fotce powyżej , gdzie można od ręki kupić rejsy na wyspę ptaków, do latarni morskiej i innych atrakcji.
Mijając budki napotykamy na słynny "pomnik" , podreślający ,że jesteśmy na końcu świata. Robimy sobie oczywiście fotki ,ale absolutnie nie mogę zgodzic się z określeniem fin del mundo. Dla mnie Ushuaia nie jest końcem świata , przecież "parę" kilometrów dalej jest Antarktyda i..początek kolejnej przygody
Ushuaia można zwiedzać piętrusem, bo widzimy go przy porcie. Jednak miasto wydaje sie nam na tyle małe,że nie korzystamy. idziemy po prostu na spacer, połazić , poczuć klimat tego niby końca na końcu
idziemy oczywiście na lokalne piwo.. cięzki wybór , same nazwy tak przyciągają wzrok. W końcu pada na Cape Horn :roll:
W mieście jest kilka muzeów , ja decyduję się odwiedzić tylko jedno i to dlatego ,że znajduje się w byłym ....więzieniu
Na początku XX wieku Argentyna postanowila tu stworzyć kolonię karną ( jak wcześniej Brytyjczycy w Australii) Więzienie budowali sami przestępcy i trafiał tutaj już tylko "najcięższy kaliber" z niekoniecznie boskiego Buenos. Z końca świata w tamtych czasach ciężko było uciec..
Co ciekawe więzienie zamknieto a miasto sobie pomalutko rosło
Chyba wcześniej nie wspomniałam, że pogoda była malinowa bo raz ,że słonecznie ( o co tutaj wacle nie łatwo) a po drugie całkiem ciepło ok 10-14C . Porównując więc do zera czy lekkiego minusa w Wwie było na tyle super, że ciepła kurta została zamieniona na lekką kurteczkę . A na dowód zobaczcie jak jest kolorowo w ogródkach :shock:
Po kilku godzinach spaceru zakrapianego piwkiem wracamy na statek.Mamy jeszcze chwilę przed "odlotem" w dalszą podróż, łazimy więc trochę po pomoście. Ważne ,aby te wędrówki uskuteczniać tylko i wyłącznie po pasach, one są właśnie dla piechurów. W innych miejscach dość łatwo dostać w głowę jakimś ładunkiem...
Ten statek po prawej stronie z żółtym pasem to nasz Ms Hamburg
Innym ważnym punktem na pier jest mały domek z biało pomarańczowymi barwami.
Tam jest ...free wi fi ! , z czego skrzętnie przez chwilę korzystamy, bo na lotnisku nie udało się nam go złapać.
Stąd startują statki na Antarktyde te wycieczkowe ale i duże kutry.Olbrzymich cruiserów nie widać.
Jest też słynny Hurtigruten. Spotkamy go jeszcze kilka razy w naszym rejsie