Spotkaliśmy też grupkę niemców, którzy rozwieszali liny i sprzęt do skakania (szok!). Niestety nie mieliśmy dość dużo czasu, więc nie czekaliśmy na skoki.
Żałujemy do dziś, ale trzeba było iść dalej. Wracając do miasta była godzina 14, myślimy co robić. Wpadłem na pomysł, Sintry. Jest niedaleko, można dojechać bezpośrednio autobusem (403 lub szybciej 417z dworca w podziemiach galerii handlowej. Koszt 4.2e. Jedziemy. Docierając do miasteczka położonego na licznych wzniesieniach. ruszamy na spotkanie z nieznanym.
Planu brak, kierujemy się jedynie wskazówkami turystycznymi i garstką ludzi przed nami. Przechodzimy obok muzeum:
oraz docieramy do Galeri. Widok fajny, czy opłaca wchodzić się do środka, nie wiem.
My odpuściliśmy, bo widzieliśmy wejście do samych ogrodów. Następny cel to zamek. Patrząc na turystów, wsiadających do autobusu, stwierdziliśmy że się przejdziemy. To był głupi pomysł. Moim zdaniem nie warto oszczędzać 5e (w jedną stronę) i wjechać na górę. My wchodziliśmy tam ok półtorej godziny. Dość stromo i monotonnie, na szczęście udało się zdobyć cel. Wstęp do zamku to 8e. Na górze wiało niemiłosiernie, ale widok na panoramę był wart poświęcenia.
Odpuściliśmy sobie pałac, ponieważ był cały we mgle, a czas jednak nas nieco zaczął gonić. Wycieńczeni z sił, zjechaliśmy autobusem bezpośrednio pod stację pociągu i wróciliśmy do Lizbony.
Dzień szósty Ostatni dzień, czas wybrać się na dawną corridę (Campo Pequeno). Następnie planowaliśmy iść na Oriente, ale po 1/3 drogi, upał dał sie we znaki i podjechaliśmy metrem (linia czerwona). Dworzec wygląda dośc oryginalnie, a całość jest otoczona nowoczesną zabudową.
Warto przejść przez centrum handlowe i zobaczyć budynki EXPO (z 1998 roku) położone nad samą wodą.
Niedaleko jest wiele ławek więc można popodziwiać piękną panoramę mostu. Nad głowami śmigają wózeczki, prawie jak na kasprowym
;))
Drugą połowę dnia spędziliśmy w dzielnicy Belem.
Upał niemiłosierny, obaj spaleni słońcem, decydujemy się pójść w rejon Pomnika odkrywców oraz Belem Tower.
oraz
To był nasz ostatni puntk całej wyprawy. Szybkie jedzenie z ulubionej knajpce, zakup suwenirów i ostatni spacer dookoła placu głównego.
Słońce zachodzi, czas wracać na lotnisko. Opóźnionym o godzinę samolotem wracamy do Polski. (Terminal 2 z Lizbonie jest naprawdę biedny, w porównaniu z T1;( ). KONIEC.
Pogoda w Porto średnia Ci się trafiła, a to kolorowe miasto przy ładnej pogodzie jest duuużo weselsze. Ogólnie fajna inspiracja Twojej podróży
:)EDIT: https://www.youtube.com/watch?v=optN0Vim5Aw
:D
Odżyły wspomnienia
:D byłem 2 tygodnie wcześniej w Porto i pogodę trafiłem boską +23
8-) może dzięki temu zakochałem się w Porto i zamierzam ponownie wrócić do tego przepięknego miasta
:P a co do pogody to będąc kiedyś w Lizbonie w maju to załapałem się na deszczowe dni
:oops: i dobrym pomysłem był wylot na Maderę gdzie już było dużo lepiej
8-)
Może było nieco pochmurnie, ale klimat miasta dało się uchwycić. W Lizbonie było zdecydowanie lepiej i goręcej, ale to w dalszej części relacji. Póki co jest szkic, czas na dodanie zdjęć i szczegółów;)
seba napisał:W dzieciństwie wielu z nas marzyło o tym, kim będziemy w dorosłości. Pod wpływem kultowych filmów takich jak Top Gun, wielu z nas chciało być pilotami, ale nie ja. Ja wybrałem tramwajarza, przysłowiego Heńka, który otwiera i zamyka drzwi na każdej „stacji”. Życie potoczyło się inaczej, teraz siedzę i kodzę.Zaraz, a co Ci stoi na przeszkodzie realizować to marzenie? W komunikacji jest coś takiego jak kierowcy/motorniczowie zasilający - zwłaszcza u prywatnych przewoźników masz pełną dowolność, a z kolei u komunalnych całkiem niezłe zarobki, zwłaszcza że to są zawody, w których wciąż brakuje ludzi. Ja sam w wolnych chwilach prowadzę miejskie autobusy (jeździłem już w różnych miastach, a nawet w międzymiastowych), choć na co dzień robię zupełnie co innego.Oczywiście to kosztowne (bo niewiele godzin na miesiąc, a trzeba ponosić koszty tych wszystkich idiotycznych szkoleń, które narzucili wybrańcy narodu na Wiejskiej), ale to najlepszy sposób na odstresowanie po pracy, jaki znam.
seba napisał:Mijamy (Elevator de Stanta Lusta, wstęp bodajże 5e, my odpuszczamy).Przy bilecie całodobowym wszystkie elevatory (w tym także Santa Justa) są w cenie, co się z pewnością opłaca (bilet bodajże kosztuje 6 Euro). Jedynie na tramwaj 1 wzdłuż rzeki trzeba kupić osobny bilet (2,5 Euro)
Spotkaliśmy też grupkę niemców, którzy rozwieszali liny i sprzęt do skakania (szok!). Niestety nie mieliśmy dość dużo czasu, więc nie czekaliśmy na skoki.
Żałujemy do dziś, ale trzeba było iść dalej. Wracając do miasta była godzina 14, myślimy co robić. Wpadłem na pomysł, Sintry. Jest niedaleko, można dojechać bezpośrednio autobusem (403 lub szybciej 417z dworca w podziemiach galerii handlowej. Koszt 4.2e. Jedziemy. Docierając do miasteczka położonego na licznych wzniesieniach. ruszamy na spotkanie z nieznanym.
Planu brak, kierujemy się jedynie wskazówkami turystycznymi i garstką ludzi przed nami. Przechodzimy obok muzeum:
oraz docieramy do Galeri. Widok fajny, czy opłaca wchodzić się do środka, nie wiem.
My odpuściliśmy, bo widzieliśmy wejście do samych ogrodów. Następny cel to zamek. Patrząc na turystów, wsiadających do autobusu, stwierdziliśmy że się przejdziemy. To był głupi pomysł. Moim zdaniem nie warto oszczędzać 5e (w jedną stronę) i wjechać na górę. My wchodziliśmy tam ok półtorej godziny. Dość stromo i monotonnie, na szczęście udało się zdobyć cel. Wstęp do zamku to 8e. Na górze wiało niemiłosiernie, ale widok na panoramę był wart poświęcenia.
Odpuściliśmy sobie pałac, ponieważ był cały we mgle, a czas jednak nas nieco zaczął gonić. Wycieńczeni z sił, zjechaliśmy autobusem bezpośrednio pod stację pociągu i wróciliśmy do Lizbony.
Dzień szósty
Ostatni dzień, czas wybrać się na dawną corridę (Campo Pequeno). Następnie planowaliśmy iść na Oriente, ale po 1/3 drogi, upał dał sie we znaki i podjechaliśmy metrem (linia czerwona). Dworzec wygląda dośc oryginalnie, a całość jest otoczona nowoczesną zabudową.
Warto przejść przez centrum handlowe i zobaczyć budynki EXPO (z 1998 roku) położone nad samą wodą.
Niedaleko jest wiele ławek więc można popodziwiać piękną panoramę mostu.
Nad głowami śmigają wózeczki, prawie jak na kasprowym ;))
Drugą połowę dnia spędziliśmy w dzielnicy Belem.
Upał niemiłosierny, obaj spaleni słońcem, decydujemy się pójść w rejon Pomnika odkrywców oraz Belem Tower.
oraz
To był nasz ostatni puntk całej wyprawy. Szybkie jedzenie z ulubionej knajpce, zakup suwenirów i ostatni spacer dookoła placu głównego.
Słońce zachodzi, czas wracać na lotnisko. Opóźnionym o godzinę samolotem wracamy do Polski. (Terminal 2 z Lizbonie jest naprawdę biedny, w porównaniu z T1;( ). KONIEC.