"Dziś nie mamy czasu, jutro nie będziemy mieć siły, pojutrze nas nie będzie. Nie odkładajmy niczego, żyjmy tu i teraz"
Ahoj!
:D
Co prawda po moich poprzednich dwóch relacjach nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze takową napiszę, ale w trakcie pobytu w Meksyku stwierdziłem, że muszę to przelać na papier! Jako wspomnienia, do których wrócę zapewne nie raz, ale też jako pomoc dla tych, wybierających się na popularny półwysep, a szukających informacji o zwiedzeniu tego kawałka Meksyku na własną rękę. Co mimo popularności rejonu wśród polskich turystów wcale łatwe nie jest!
Dlaczego Meksyk? Nie chcieliśmy już Azji, w której byliśmy podczas dwóch wyjazdów. Potrzebowaliśmy zmiany. Co prawda dalej naszym największym marzeniem i podróżniczym celem jest Safari w Kenii bądź Tanzanii, ale na ten moment jeszcze nie byliśmy na to gotowi - finansowo (?) i mentalnie. Pod uwagę braliśmy wiele kierunków, ale z racji wyjazdu tylko we dwójkę chcieliśmy tam, gdzie nie zabiją nas koszta, a organizacja tripu będzie należała do tych raczej łatwiejszych. Potrzebowaliśmy: palm, plaż, zwierząt! i nowego klimatu.
:) Wszystko to się złożyło na Meksyk i tego kierunku zaczęliśmy szukać.
No i pojawiły się wpisy na fly4free z rozsądnymi na ten moment cenami lotów. Idealną opcją były dla loty przez Helsinki i Nowy Jork, gdzie w zależności od opcji stopover w mieście o jednej z najludniejszych aglomeracji na świecie pozwoliłby na krótkie zwiedzanie. Niestety, brak posiadanych certyfikatów covidowych na ten moment nie pozwolił nam na wybór tej opcji bez większych kombinacji.
:cry: Wybraliśmy zatem połączenie: WAW -> AMS -> CUN -> CDG -> WAW
Podróż w terminie 26.01.2023 - 07.02.2023
Cena takiego biletu to 3150 zł/os.
:roll: Kupione bezpośrednio na stronie przewoźnika AirFrance Mogłoby być znacznie taniej, to jasne! Finalnie to była dla nas kwota do przełknięcia i na taką się zdecydowaliśmy
:)
Przygotowanie planu Meksyk, Jukatan, Tulum, Cancun, Playa del Carmen -> zapewne każdy słyszał o tych regionach. Tak było oczywiście też i w naszym przypadku. Co prawda pewne wyrobione zdanie (mimo braku namacalnych podstaw
:? ) już mieliśmy, ale stwierdziliśmy, że na własną rękę spróbujemy uciec od fali turystów, ultra komercyjnych przestrzeni czy wielkich resortów. Czytania o Jukatanie, a momentami i całym Meksyku nie było końca... Pewnie, że chcielibyśmy zwiedzić Mexico City, Sen Miguel, Guadalajare, Veracruz czy inne, autentyczne meksykańskie miejscowości, ale dość sprawnie sprowadziliśmy się na ziemię, że półwysep Jukatan mimo swych mocno turystycznych atrakcji ma naprawdę wiele do zaoferowania, a czas na jaki tam lecimy (12 dni) ogranicza nas do wyciśnięcia możliwie najwięcej właśnie z tego obszaru. Pozostała część Meksyku za kilka lat!
Podstawowe bullet pointy z miejscami, które chcieliśmy zobaczyć to: - Chichen Itza, jako jeden z cudów świata - Cenoty - Klimatyczne, autentyczne meksykańskie miasteczko - piękne plaże gdzieś na uboczu - zwierzęta, tj. ostronosy, iguany, krokodyle, delfiny
Omijając szczegóły (te później!) udało nam się utworzyć plan:
:arrow: Tulum
:arrow: Punta Allen
:arrow: Valladolid
:arrow: Holbox
Noclegi Bazując na doświadczeniu wiemy, że niewiele potrzebujemy. Czyste 4 kąty, łazienka i przede wszystkim lokalizacja!
Po researchu zarezerwowaliśmy noclegi w cenach: Tulum -> 77 zł/os/noc Airbnb Punta Allen -> 96 zł/os/noc Hotels.com Valladolid -> 75 zł/os/noc Airbnb Holbox -> 115 zł/os/noc Booking
W totalu noclegi wyszły nas 880 zł za osobę, co żeby łatwiej było kalkulować na końcu po dodaniu ceny biletów lotniczych mieliśmy okrągłe 4000 zł za osobę, za pakiet loty+noclegi.
W większości to po prostu fajne bazy wypadowe do miejsc, które chcemy odwiedzić. Mimo wszystko nie zniechęcicie mnie do dalszego pisania
:) Sam układając plan miałem trudno znaleźć pomocne wpisy, a chce żeby mój takowy był
Z jednej strony chcecie "uciekać" od turystów (sami nimi będąc), a z drugiej strony pchacie się do najbardziej turystycznego regionu Meksyku - oczywiście, ma dużo racji @kostek966, że to obszar na tyle duży i zróżnicowany, że można w nim znaleźć różne miejsca, także te rzadziej uczęszczane przez turystów, ale Wy w poszukiwaniu owej "oryginalności" i "autentyczności" wybraliście chyba najbardziej oklepane miejscówki... Przykładowo zamiast Chichen Itza wybierzcie się do któregoś z wielu innych, znacznie mniej popularnych kompleksów. W niektórych można być prawie samemu, w Chichen nie macie na to najmniejszych szans. I tak można mnożyć uwagi. Z resztą w ogóle, gdybym to ja poszukiwał "autentycznego" Meksyku, to bym poleciał do zupełnie innego regionu tego kraju... To nie znaczy, że Jukatan nie jest warty odwiedzin (przeciwnie), ale po co ubierać dość standardowe plany w jakieś przerysowane hasła. To tak może trochę krytycznie na początek, mam nadzieję, że już tylko będzie lepiej
:)
@startowiec55 nie skusisz się na kontynuację? W innym wątku widziałam Twój filmik. Stereotypy czy nie, znane czy nieznane, ja chętnie przeczytam świeżą relację z tamtego zakątka, bo bilety już kupione na luty. A że lecimy z trójką dzieci, będzie bez szaleństw i dreptanie po śladach innych.
Cancun to okropny moloch, zero atrakcyjności, od razu uciekać.Tulum jest przerażające, ale w takiej formie, że śmieszne. Kolejki do instaspotów by mieć instazdjęcie. Panie w różowych kaskach na kładach. Wystrojeni celebryci na rowerach w obrzydliwym brudnym pyle na drodze wzdłuż najdroższych hoteli. Klimat nie takie jak by się wydawało. Ale są fajne i tanie ruiny na które trzeba iść wcześnie by nie było tłumów.Valladolid to niestety miasteczko w zasięgu autokarów z kurortów.Aktualnie nawet Bacalar jest już ultrakomercyjny i zajechany.Stan rok temu:- z miast fajnie jest dopiero w Meridzie (pomimo, że duża). W Campeche już turystów nie ma- z miejsc do plażowania podobało mi się tylko Mahahual - tam są turyści, ale głównie lokalni- z piramid podobało mi się Uxmal, jest drogo i daleko, dlatego nie ma tam prawie turystów, a ruiny są inne, to nie piramidy a całe miasto- jak już się wszystko zwiedzi i chce się nic nie robić w fajnym warunkach blisko lotniska to mimo wszystko polecam zaszyć się w Playacar w Playa del Carmen - tam jest cisza spokój i prawie bez turystów, bo to zamknięta dzielnica dookoła pola golfowego. Oczywiście tam nie ma kultury, to komercja, ale jest czysto, zielono i ultra bezpiecznie.
Ahoj! :D
Co prawda po moich poprzednich dwóch relacjach nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze takową napiszę, ale w trakcie pobytu w Meksyku stwierdziłem, że muszę to przelać na papier! Jako wspomnienia, do których wrócę zapewne nie raz, ale też jako pomoc dla tych, wybierających się na popularny półwysep, a szukających informacji o zwiedzeniu tego kawałka Meksyku na własną rękę. Co mimo popularności rejonu wśród polskich turystów wcale łatwe nie jest!
Dlaczego Meksyk?
Nie chcieliśmy już Azji, w której byliśmy podczas dwóch wyjazdów. Potrzebowaliśmy zmiany. Co prawda dalej naszym największym marzeniem i podróżniczym celem jest Safari w Kenii bądź Tanzanii, ale na ten moment jeszcze nie byliśmy na to gotowi - finansowo (?) i mentalnie.
Pod uwagę braliśmy wiele kierunków, ale z racji wyjazdu tylko we dwójkę chcieliśmy tam, gdzie nie zabiją nas koszta, a organizacja tripu będzie należała do tych raczej łatwiejszych.
Potrzebowaliśmy: palm, plaż, zwierząt! i nowego klimatu. :)
Wszystko to się złożyło na Meksyk i tego kierunku zaczęliśmy szukać.
No i pojawiły się wpisy na fly4free z rozsądnymi na ten moment cenami lotów.
Idealną opcją były dla loty przez Helsinki i Nowy Jork, gdzie w zależności od opcji stopover w mieście o jednej z najludniejszych aglomeracji na świecie pozwoliłby na krótkie zwiedzanie. Niestety, brak posiadanych certyfikatów covidowych na ten moment nie pozwolił nam na wybór tej opcji bez większych kombinacji. :cry:
Wybraliśmy zatem połączenie:
WAW -> AMS -> CUN -> CDG -> WAW
Podróż w terminie 26.01.2023 - 07.02.2023
Cena takiego biletu to 3150 zł/os. :roll: Kupione bezpośrednio na stronie przewoźnika AirFrance
Mogłoby być znacznie taniej, to jasne! Finalnie to była dla nas kwota do przełknięcia i na taką się zdecydowaliśmy :)
Przygotowanie planu
Meksyk, Jukatan, Tulum, Cancun, Playa del Carmen -> zapewne każdy słyszał o tych regionach.
Tak było oczywiście też i w naszym przypadku. Co prawda pewne wyrobione zdanie (mimo braku namacalnych podstaw :? ) już mieliśmy, ale stwierdziliśmy, że na własną rękę spróbujemy uciec od fali turystów, ultra komercyjnych przestrzeni czy wielkich resortów.
Czytania o Jukatanie, a momentami i całym Meksyku nie było końca...
Pewnie, że chcielibyśmy zwiedzić Mexico City, Sen Miguel, Guadalajare, Veracruz czy inne, autentyczne meksykańskie miejscowości, ale dość sprawnie sprowadziliśmy się na ziemię, że półwysep Jukatan mimo swych mocno turystycznych atrakcji ma naprawdę wiele do zaoferowania, a czas na jaki tam lecimy (12 dni) ogranicza nas do wyciśnięcia możliwie najwięcej właśnie z tego obszaru. Pozostała część Meksyku za kilka lat!
Podstawowe bullet pointy z miejscami, które chcieliśmy zobaczyć to:
- Chichen Itza, jako jeden z cudów świata
- Cenoty
- Klimatyczne, autentyczne meksykańskie miasteczko
- piękne plaże gdzieś na uboczu
- zwierzęta, tj. ostronosy, iguany, krokodyle, delfiny
Omijając szczegóły (te później!) udało nam się utworzyć plan:
:arrow: Tulum :arrow: Punta Allen :arrow: Valladolid :arrow: Holbox
Noclegi
Bazując na doświadczeniu wiemy, że niewiele potrzebujemy.
Czyste 4 kąty, łazienka i przede wszystkim lokalizacja!
Po researchu zarezerwowaliśmy noclegi w cenach:
Tulum -> 77 zł/os/noc Airbnb
Punta Allen -> 96 zł/os/noc Hotels.com
Valladolid -> 75 zł/os/noc Airbnb
Holbox -> 115 zł/os/noc Booking
W totalu noclegi wyszły nas 880 zł za osobę, co żeby łatwiej było kalkulować na końcu po dodaniu ceny biletów lotniczych mieliśmy okrągłe 4000 zł za osobę, za pakiet loty+noclegi.