0
bruce09lili 19 sierpnia 2025 11:46
Image

Pomnik przed torem
Image

Młodsi mogę nie znać, ale wychowani w latach 80/90 powinni kojarzyć
Image

Image

Z toru Imola wracamy na główny kurs, czyli San Marino. Na miejsce docieramy po 10 i kierujemy się na parking P8. Okazuje się, że jest on już pełen i polcja/straż miejska kieruje na inne parkingi. Szybko zerkam na mapę i sprawdzam, że P9 też jest w dobrej lokalizacji więc tam się kierujemy. Wcześniej doładowałem mojego e-sima na Europę, bo roaming byłby dość nieprzyjemny. Siecią wind wjeżdżamy do starego miasta.

Image

Image

Ciekawe umundurowanie :)
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Uniwersytet San Marino
Image

Obeszliśmy całe centrum i nadszedł czas na przerwę. Znajdujemy lokal z kawą i lokalnym piwem i winem. Siadamy przy stoliku i dostaliśmy menu i nic. Po kilku minutach udaję się do środka spytać czy mogę zamówić. Pani odesłała mnie do stolika i po chwili przyszła. Zamówiliśmy po kawie (żona właściwie sorbet kawowy) i lokalne piwo/wino. Jakież było moje zdziwienie jak dostaliśmy dwie paczki chipsów i 2 słoiczki orzeszków/chrupek. Ponoć gratis do piwa, ale nikt wokół nas tego nie miał. Albo uznali, że to w ramach przeprosin za długi czas oczekiwania albo naprawdę biorą nas za Włochów z NY

Po krótkiej regeneracji wracamy na parking (śmiesznie tani) i wrzucamy w nawigację Rimini. Chcemy zacząć od zwiedzania ale na miejscu znajduję parking gdzieś w połowie drogi plaża/starówka, więc jednak zaczynamy od plaży. Plaża jest absurdalnie szeroka. Spodziewałem się ciasnoty jak w puszcze sardynek. Tymczasem jest sporo wolnych leżaków. Nie ma nikogo z obsługi, więc nie możemy się dopytać o ewentualny koszt. Podchodzimy do skrawka plaży nad samą wodą wolnego od leżaków i rozkładamy się na dziko na samych ręcznikach. Przed nami jedna rodzinka też tak leży. Po nas dochodzą jeszcze 3-4 grupki.

Image

Image

Image

Woda jest rewelacyjnie ciepła. Oczywiście obowiązuje stara zasada F4F. Czym mniej osób wie o dealu tym lepiej. Za dużo ręczników na dziko po ponad godzinie pojawiła się obsługa grzecznie informując, że publiczna część plaży jest jakieś 5 minut stąd. Możemy zapłacić 14 Euro za 2 leżaki lub musimy przenieść się na publiczną plaże. 14 Euro to nie drastyczny koszt, a nam się już nie chciało zbierać gratów. Część współdzikoplażowiczów jednak poszła.

Gdyby ktoś nie miał pomysłu na drugie życie łazika marsjańskiego to proszę:
Image

Image

Mamy parking do 18.15 więc ok 18 się zwijamy. Na koniec zagadka: co może robić młoda Rosjanka chodząca w tę i z powrotem po plaży przez całe 3 godziny jakie tam spędziliśmy? Cierpi na zespół niespokojnych nóg, czy jest w pracy?

Knajpy przy plaży nastawione były raczej na ruch turystyczny więc korzystamy z naszych wcześniej wyszukanych punktów. Wracamy do auta i przestawiamy je bliżej centrum

Federico Fellini urodził się w Rimini i w knajpie w której wylądowaliśmy odpowiednio to celebrowali.
Image

Po solidnej wyżerce postanawiamy przespacerować się na starówkę.
Image

Image

Image

Nasz ulubiony cesarz rzymski
Image

Image

Czeka nas jeszcze trochę drogi do hotelu ale mimo dość sporego ruchu całość idzie płynnie.

Jutro czas na bonus :)Dzień 4

to już koniec Włoskiej przygody. Jemy śniadanie o 7, a o 9.50 jest nasz samolot do MUC. Zanim opuszczamy hotel pytamy jeszcze o książkę o Sennie "Suit 200", którą ponoć można nabyć w recepcji ale mają tylko po włosku, więc odpuszczamy.

Zanim przejdziemy do bonusu to krótkie podsumowanie. Czy było warto wybrać się do Włoch w Ferragosto? Wbrew wszelkim obawom było całkiem spoko. Jedyny problem to, że knajpy dla miejscowych często były zamknięte, ale to są Włochy, nawet jeśli 3/4 restauracji było zamknięte, to i tak dało się coś znaleźć. Za to kilka innych kwestii wypadło mocno na plus. Bez większych problemów można znaleźć miejsca parkingowe. Poza absolutnie topowymi atrakcjami tłumów brak. Tańsze hotele poza miastem. Osobiście gorzej wspominam majówkę w Lacium, bo chyba wtedy każdy Włoch wyruszył zwiedzać okoliczne zabytki. W sierpniu wszyscy byli na plaży.
Jeszcze co do samych Włoch/Włochów. Ci z północy to są jednak inni ludzie niż na południu. To już widać nawet na drodze. Na autostradach większość jechała zgodnie z przepisami. Jak był krótki korek to wszyscy grzecznie czekali. Większość miejsc też była dość dobrze oznakowana.

Na lotnisko docieramy tuż po 8. Na parking akurat przyszedł pracownik Sicily by Car i od razu odebrał od nas auto. Mamy sporo czasu więc kręcimy się po terminalu. Lot odbywa się sprawnie i o 11 jesteśmy w Monachium. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Na bramce obok w Bolonii ładowali Paryż. Kolejki się połączyły. Pani rozdzielała Paris/Monaco, a my mówimy że Munich, więc skierowała nas na prawo. W samolocie czytamy i nagle żona się mnie pyta czy ty też słyszałeś, że za chwilę lądujemy w Monaco? W tym momencie serce podeszło mi do gardła, bo przypomniałem sobie to Monaco z pod bramki. Ale po chwili komunikat po niemiecku i słychać Munchen czy jak oni tam u siebie nazywają. Kamień z serca. Później już na spokojnie zastanowiłem się, czy Monaco w ogóle ma lotnisko? Tuż po wylądowaniu odpalam internet i sprawdzam, że Monachium po włosku to Monaco. Why?

Wracając do Monachium. Lot do Poznania mieliśmy o ... 22.25. Co robić? W centrum Monachium już byliśmy, wprawdzie dawno temu, ale nie specjalnie nas tam ponownie ciągło. Więc zarezerwowaliśmy auto w Hertz i ruszyliśmy w Alpy. Co do samego lotniska to w bardzo je lubimy np. w przeciwieństwie do Frankfurtu. W MUC wszystko jest pięknie oznakowane. Do punktu wypożyczalni i na parking trafiliśmy jak po nitce do kłębka. Na parkingu aż pachnie/śmierdzi (w zależności co kto lubi) nowymi autami. Dostajemy Opla Astrę w automacie z przebiegiem tuż poniżej 10k km.

Naszym pierwszym celem jest Schloss Neuschwanstein. Nie planujemy wejść do środka, bo biletów on line już nie było, a ponoć kolejki są tam zacne. Po drodze dopada nas głód. Nie jest to pora na wizytę w restauracji, więc z braku laku staję na stacji. Młoda ekspedientka informuje nas, że kanapki to są od poniedziałku do piątku ale wiedząc w naszych oczach zawód mówi, że w sumie to ma świeże bułki i salami więc może nam zrobić kanapki. Pochłaniamy je z apetytem i jedziemy dalej.
Po dwóch godzinach ukazuje nam się zamek:
Image

Image

Parkujemy pod tym kościołem, żeby zrobić zdjęcia.
Image

Dojeżdżamy do miejscowości Hohenschwangau, ale za parking wołają 13E, a skoro i tak nie wchodzimy do środka to decydujemy się wyjechać za miasteczko i zrobić zdjęcia z daleka.

Image

Image

Image

Image

Wiemy że zamków w okolicy jest kilka więc na dokładniejszy cel wybraliśmy Schloss Linderhof. To jest mniejszy zamek Ludwika II, ale za to jego ulubiony. Zbudowany jako mniejsza kopia Wersalu. Nawet tutaj, mimo mniejszej popularności musieliśmy czekać w kolejce po bilety ok 30-40 minut. Wejście na zamek tylko z przewodnikiem, a nasza tura była po ok 25 minutach od kupienia biletu. Gdyby ktoś chciał tylko obejrzeć zamek z zewnątrz to można to zrobić za free. Wejście do ogrodów zamkowych jest wolne.

Image

Image

Image

Image

Image

Fontanna tryska co 30 minut
Image

Image

Image

Przez to, że długo czekaliśmy na bilety upadł pomysł żeby jechać do Garmisch-Partenkirchen i tam zjeść. Na razie droga do Monachium jest czysta, ale trochę się bałem, że późnym popołudniem może się korkować, jak zaczną ludzie wracać z weekendów. Szukam czegoś lokalnego do zjedzenia po drodze ale mamy ograniczony wybór, bo za chwilę wjedziemy na autostradę. Trafiamy na knajpkę Ettaler Mühle pod Ettal. Tanio nie było ale za to pysznie i lokalnie. Do tego trafiliśmy świetnie mówiącego po polsku kelnera z Chorwacji.

Droga na lotnisko upływa spokojnie, bez korków. Tuż przed lotniskiem odbijamy żeby taniej zatankować i oddajemy auto. W MUC parking do zwrotów jest wspólny. Zostawiasz auto w kolejce z kluczykami w środku i idziesz do terminalu. Jak to na lotnisku przesiadkowym, tłumu na security nie ma, więc szybko trafiamy na zakupy a później pod bramkę.

I to już koniec tej krótkiej przygody. Muszę przyznać, że jak na taki mały wyjazd to był bardzo edukacyjny.

Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

kri 19 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
Skoro już czytałeś o Sennie, to pojechaliście na tor Imola?
bruce09lili 19 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
Ale mi zepsułeś suspens :P tak pojechaliśmy na tor. W dniu w którym to zrobimy wyjaśnię też dlaczego tam jest ta wystawa.
piekara114 21 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
Kri$ napisał:Też nie jestem miłośnikiem ani znawcą F1, po prostu dorastałem w czasach Senny i Schumachera nie moje czasy, ale ostatnio oglądałam o nim film chyba na Netflixie
fux 22 sierpnia 2025 12:08 Odpowiedz
Widzę, że najfajniejsze pałacyki zaliczone. :D Na niespieszny spacerek polecam Fusen.
bruce09lili 22 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
@FUX Myślę że jeszcze nie jedna długa przesiadka się trafi. A jak trafi się średnia to planujemy Dachau - to chyba prawie w mieście?
fux 23 sierpnia 2025 12:08 Odpowiedz
Okolice Monachium znam słabo. Tylko w przelocie, więc nie pomogę. Dzielę się informacjami o miejscach, które znam a nie, jak co poniektórzy, co o nich przeczytali w necie i dorabiają swoje teorie. :lol: Co do zakątków Włoch i innych służę pomocą.Przyjemności.
bruce09lili 24 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
Jeszcze taka jedna drobna ciekawostka. Oprócz kelnera z Chorwacji w Niemczech spotkaliśmy jeszcze kilka osób dobrze mówiących po polsku. Pani sprzedająca bilety w Linderhof mówiła dość płynnie. Lecąc w tamtą stronę ktoś w sklepie na lotnisku (już nie pamiętam który to sklep). A jeszcze wcześniej, przy innej okazji jak mieliśmy przesiadkę we FRA i szukaliśmy sklepu M&M, żeby zakręcić kołem fortuny z apki Uptrip, to też pani z obsługi świetnie mówiła po polsku. Cechą wspólną tych wszystkich pań był wiek ok 50-60 lat, więc stawiam, że to fala emigracji lat 80/90.