Serniczek napisał:Język angielski:Ponad połowa osób umiała mówić po angielsku! Jednak wszystko zależy od szczęści i dobrze jest mieć jakieś rozmówki francuskie.To nie tylko szczęście, ale dobór rozmówców. Byłeś w ładnych riadach i dość drogich restauracjach. Nie jest dziwne, że spotkałeś dużo osób mówiących po angielsku. Osobiście nie gloryfikowałbym jednak zdolności językowych Marokańczyków. Francuski jak najbardziej, ale angielski to niesamowita rzadkość. Moim zdaniem stwierdzenie, że 10% osób umie cokolwiek po angielsku jest już bardzo na wyrost. A jeśli przerzuciłbyś się na wyjazd budżetowy, śpiąc w tanich miejscach i jedząc w tanich ulicznych knajpkach, to angielski jest już zupełnie bezużyteczny. To nie znaczy oczywiście, że bez francuskiego i arabskiego nie można sobie poradzić. Byłem z partnerką trzy tygodnie i żadne z nas po francusku nie umiało nawet liczyć do dziesięciu. Oczywiście nasze umiejętności lingwistyczne poprawiały się z każdym dniem i zawsze pomocna była gestykulacja.
Szkoda, że dopiero teraz tutaj zajrzałem i nie mogłem wcześniej zwrócić uwagi, ale wyczyść sobie obiektyw, bo prawie na każdym zdjęciu będziesz mieć plamy.Pozdrawiam!
korpus napisał:Serniczek napisał:Język angielski:Ponad połowa osób umiała mówić po angielsku! Jednak wszystko zależy od szczęści i dobrze jest mieć jakieś rozmówki francuskie.To nie tylko szczęście, ale dobór rozmówców. Byłeś w ładnych riadach i dość drogich restauracjach. Nie jest dziwne, że spotkałeś dużo osób mówiących po angielsku. Osobiście nie gloryfikowałbym jednak zdolności językowych Marokańczyków. Francuski jak najbardziej, ale angielski to niesamowita rzadkość. Moim zdaniem stwierdzenie, że 10% osób umie cokolwiek po angielsku jest już bardzo na wyrost. A jeśli przerzuciłbyś się na wyjazd budżetowy, śpiąc w tanich miejscach i jedząc w tanich ulicznych knajpkach, to angielski jest już zupełnie bezużyteczny. To nie znaczy oczywiście, że bez francuskiego i arabskiego nie można sobie poradzić. Byłem z partnerką trzy tygodnie i żadne z nas po francusku nie umiało nawet liczyć do dziesięciu. Oczywiście nasze umiejętności lingwistyczne poprawiały się z każdym dniem i zawsze pomocna była gestykulacja.Nie do końca o to mi chodziło. Nie mówię o osobach z hotelów i drogich restauracjach (w takiej byłem raz, zazwyczaj szukaliśmy tańszych). Chodziło mi to, że połowa osób w sklepach na medynie i bazarach mówiło po angielsku na tyle, że można było się dogadać.Myślę, że z takimi osobami najczęściej się rozmawia na wyjeździe. Nie mówię tu o zwyczajnych przechodniach z ulicy.
Ale te osoby ze sklepów i bazarów, które spotkałeś to ta sama grupa co pracownicy drogich hotelów i restauracji. Są to osoby, które żyją z zagranicznych turystów, więc w ramach rozwoju swojego biznesu uczą się także angielskiego. Nie wiem, czy z takimi osobami najczęściej się rozmawia na wyjeździe. Ja staram się ich unikać, bo to część wielkiego zorganizowanego przemysłu turystycznego, którego celem jest wypompowanie ze mnie pieniędzy i zakłóca naturalny obraz danego kraju. Ale jeśli zawężymy Maroko do centrów popularnych turystycznie miejscowości, to angielski rzeczywiście staje się wystarczający i Twoja statystyka jest wiarygodna.
korpus napisał:Ale te osoby ze sklepów i bazarów, które spotkałeś to ta sama grupa co pracownicy drogich hotelów i restauracji. Są to osoby, które żyją z zagranicznych turystów, więc w ramach rozwoju swojego biznesu uczą się także angielskiego. Nie wiem, czy z takimi osobami najczęściej się rozmawia na wyjeździe. Ja staram się ich unikać, bo to część wielkiego zorganizowanego przemysłu turystycznego, którego celem jest wypompowanie ze mnie pieniędzy i zakłóca naturalny obraz danego kraju. Ale jeśli zawężymy Maroko do centrów popularnych turystycznie miejscowości, to angielski rzeczywiście staje się wystarczający i Twoja statystyka jest wiarygodna.Wiem, masz racje, że poza miastem z angielskim już trudno. Ja jednak poza miasta nie wyjeżdżałem (a szkoda), więc pisałem o osobach w mieście. Osobiście chciałem pojechać na pustynię, jednak inni woleli miasto.
Serniczek napisał:
Wie ktoś co to za lotnisko?Ale które? Bo ja na zdjęciu widzę trzy, a na jednym z nich wylądowałeś 24 lipca
;) Lotnisko po prawej (największe) to oczywiście Mediolan Malpensa. Po lewej u dołu widać lotnisko wojskowe Cameri. Natomiast po prawej na północ od Malpensy mamy jeszcze lotnisko firmy AgustaWestland - producenta śmigłowców i właściciela PZL-Świdnik.