0
agata.szerlag 27 kwietnia 2015 08:50
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image





Dziś zabieram Was do największej i najsławniejszej balijskiej świątyni - Pura Tanah Lot — to jej zdjęcie widzicie jako tytułowe w tym poście. Zależało mi na zobaczeniu jej w dzień i przy zachodzie słońca, wiec musieliśmy sobie czas zorganizować aż do wieczora.
Postanowiliśmy po drodze wstąpić do innej swiatyni — mianowicie do Pura Taman Ayan. Według naszego przewodnika, a korzystaliśmy z książki pewnego Niemca - Steafana Loose, jest to druga największą świątynia na wyspie. Charakterystycznymi elementami są tzw. Meru drewniane wieżyczki z nieparzystą liczbą dachów pokrytych wysuszoną trawą ryżową, zawsze z 3, 5, 7, 9, albo 11 dachami informującymi, jakiej wagi i dla którego bóstwa jest poświęcone. Meru to nieodłączny element w tego rodzaju świątyniach.
Bilet wstępu do świątyni do koszt 10.000IDR czyli jakieś 3 złote.

Zanim docieramy do świątyni musimy przedrzeć się przez masę straganów i budek, z których machają nam ludzie chcący sprzedać swoje wyroby. Na nas kapelusze i inne dziwactwa nie robią wrażenia. Zatrzymuję się jednak przy dużym straganie, gdzie młoda dziewczyna sprzedaje obrazy — wszystkie ręcznie malowane na płótnie, obite w drewniane deski, składające się w ramkę. Autorem wszystkich obrazów jest jej wujek. Długo dyskutujemy i wreszcie udaje nam się zejść z ceny i ostatecznie płacimy za obraz 400.000IDR, czyli jakieś 28€. Zadowolona zaczynam w głowie planować nowy wystrój sypialni, bo tam ma zawisnąć nasz nowy obraz. Obraz nigdy w naszym mieszkaniu nie zawisł i nie zawiśnie i cala historia skończyła się dość przykro, ale o tym kiedy indziej.

Po południu docieramy już pod główny cel naszej dzisiejszej wyprawy. Po zaparkowaniu i uiszczeniu opłaty w wysokości 31.000IDR na osobę (ok. 9zl.), ruszamy na podbój świątyni. Mamy sporo czasu do zachodu słońca, wiec nie ma potrzeby, żeby się spieszyć. Pura Tanah Lot to najchętniej fotografowany obiekt na Bali. Została zbudowana na skale „wyrastającej” z morza kilka metrów od brzegu. W lokalnym języku balijskim nazwa Pura Tanah Lot oznacza "ziemię pośrodku morza". Rzeczywiście podczas przypływu świątynia jest całkowicie oddzielona od brzegu, jednak w czasie odpływu można do niej podejść na piechotę.

Wiecie co to za słodki zwierzak? Na pierwszy rzut oka myślałam, ze to tchórzofretka. Przepraszam wszystkich właścicieli tych fajnych zwierzaków, jednak to było moje pierwsze skojarzenie. Tak na prawdę to cyweta znana potocznie jako luwak (dokładnie łaskuna muzanga), ssak z rodziny łaszowatych, jest dalekim kuzynem nasze łasicy. Jego głównym pożywieniem są ziarna kawy. Luwak wybiera te najlepsze i najdojrzalsze. Miąższ owoców zostaje strawiony, ale samo nasiono nie, lecz po nadtrawieniu przez enzymy trawienne i lekkim sfermentowaniu przez bakterie przechodzi przez przewód pokarmowy i jest wydalany. Po przejściu przez przewód pokarmowy ziarna kawy tracą gorzki smak i kawa z nich wytwarzana zyskuje nowy, niepowtarzalny aromat. Po oczyszczeniu i wypaleniu, kawę przetwarza się w typowy sposób. (źródło http://www.kopi-luwak.pl/).
Kopi Luwak, czyli pełna nazwa kawy jest najdroższą kawą na świecie, jej roczna produkcja wynosi około 500 kg. Za małą filiżankę, którą widzicie poniżej na zdjęciu zapłaciliśmy 25.000IDR, czyli jakieś 7zl. Zgodzę się, że cappuccino na stacji benzynowej może być droższe, ale nie możemy zapomnieć, że kawę piliśmy na drugim końcu świata, gdzie wszystko z reguły jest tańsze. Sprawdziłam ceny Kopi Luwak na polskich stronach -> 100g czystej kawy to koszt 440,00zl.

Doczekaliśmy się Pura Tanah Lot przy zachodzie słońca. Zawczasu usiedliśmy w restauracji z widokiem na świątynię. Powiem Wam szczerze, że opłacało się czekać. Widoki zapierały dech w piersi. A jak Wam się podoba?

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
ImageWracamy do relacji z Indonezji. Wlasnie wrocilam z wakacji w Ameryce Pld stad ta mala przerwa :)

My dalej na Bali i celem naszej dzisiejszej wycieczki jest pałac Klungkung, znany starszym mieszkańcom jako Semarapura. Po przyjeździe zastaliśmy tak naprawdę tylko resztki pałacu, który kiedyś pełnił funkcje sądu... Na dodatek właśnie trwały prace renowacyjne na dachu budynku. W każdym razie zaopatrzyliśmy się w bilety i weszliśmy na teren dookoła pozostałego pawilonu. Nie powiem, żebyśmy zostali powaleni na kolana. Ze wszystkich świątyń, które widzieliśmy na Bali, ta była najmniej ciekawa. Pokręciliśmy się po okolicy, wsiedliśmy na skuterek i pojechaliśmy dalej.

Chcieliśmy jechać bardziej na północ, jednak pogoda pokrzyżowała nam plany. Kolejna świątynia była w wyższych rejonach wyspy. Skuterkiem pnęliśmy się w gore, kiedy zaczął padać deszcz, wiatr wiał nam prosto w twarz — kiepsko... W końcu zaczęło tak lać, że musieliśmy się wrócić. Ale jeszcze tam dojedziemy — za dwa dni :) Stwierdziliśmy, że zrobimy sobie taki luzacki dzień. Wrócimy do Ubud, pójdziemy na masaż, zjemy cos dobrego :) Tak szybko nie dojechaliśmy z powrotem do domu... po drodze zaliczyliśmy kilka atrakcji :)

Nie ma miejsca na świecie, które miałoby większą ilość świąt w roku. Na Bali praktycznie każdego dnia jest cos świętowane. Jadąc drogą, natrafiliśmy na taką oto ceremonię. Dwa kozły wypchane darami, jedzeniem i pieniędzmi, które zostały przygotowane tylko po to, by zostać... spalone.
Kolejny dzień zapowiada się dużo ciekawiej niż dzisiejszy. W planach kolejna świątynia, tarasy ryżowe, tak sławne na całym świecie i pokaz balijskiego tańca! Do następnego!

Image Image Image Image Image Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

olajaw 27 kwietnia 2015 10:45 Odpowiedz
No w końcu zapowiada się jakaś porządna relacja z Indonezji :) Bardzo fajnie się czyta, do tego super zdjęcia, a blog jeszcze lepszy :) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, bo za miesiąc odbędziemy podobną trasę :)
fjolka27 23 maja 2015 19:02 Odpowiedz
piekna i interesujaca relacja. Po niej nie bede wciaz odkladac na pozniej wyjazdu w tym kierunku, a juz 3ci roz zwlekam.
popcarol 18 czerwca 2015 19:32 Odpowiedz
Ale super:) Dałam się właśnie namówić na Bali:)poproszę jeszcze o małe podsumowanie kosztów i namiary hotelowe, jeśli można? :) pozdrawiam!!
praxedes 13 września 2016 17:43 Odpowiedz
świetna relacja i fantastyczne zdjęcia. Jaki to aparat?
agata-szerlag 15 września 2016 06:35 Odpowiedz
praxedes, na tamtym urlopie fotografowalam nikonem d7100 i d5100. mialam kita 24-105mm i stalke 50mm. pod koniec urlopu d5100 wylaowal w oceanie ::D:D:D