+5
aeonflux 7 lipca 2015 23:02
Image

Image

Image

Image

Noratus - https://en.wikipedia.org/wiki/Noratus_cemetery

Jadąc dalej na północ drogą M10 w końcu dotarliśmy do Martuni nad jeziorem Sevan, gdzie zrobiliśmy szybkie zakupy w supermarkecie i skręciliśmy w lewo w stronę Noratus. To miejsce oferuje jedno z lepszych skupisk starych chaczkarów, czyli kamiennych płyt zdobionych historiami życia ludzi i ważnych wydarzeń. Najstarsze są datowane na X wiek i w połączeniu z cmentarzem tworzą unikatowy klimat.

Image

Image

Image

Sevanavank - https://en.wikipedia.org/wiki/Sevanavank

Dalsza droga wzdłuż wybrzeża jeziora zaprowadziła nas do Sevanu - miasto nazywa się tak samo jak jezioro nad którym leży i gdzie zaplanowaliśmy zostać na noc. Noclegu w Armenii szuka się łatwo - wystarczy zapytać, potem oglądnąć i ustalić cenę (zawsze się targujemy, wyjątkiem są hotele). Wzdłuż głównej drogi M4 biegnącej zachodnim wybrzeżem jeziora co kawałek znajdowały się kompleksy domków. Odwiedziliśmy dwa, ceny kształtowały się w granicach 11000-15000 AMD za noc za domek - były to typowe, znane ze starych PRL-owskich ośrodków wczasowych, bungalowy z dykty. Szukając trzeciej opcji, aby mieć pole manewru, trafiliśmy na opcję wynajmu “aparamentu” w murowanym obiekcie 30m od jeziora. Nazwy niestety nie pamiętam, ale znajduje się naprzeciw parkingu pod monastyrem w Sevanavank. Szybko odnaleźliśmy kierowniczkę, która podała nam cenę 20000 AMD - w tym sypialnia z podwójnym łóżkiem plus wersalka w “salonie”. Wyraziliśmy zainteresowanie, ale zasugerowaliśmy obniżkę ceny. Kierowniczka zadzwoniła gdzieś i powiedziała, że możemy dostać cenę 15000 AMD plus 1000 AMD dla niej za załatwienie rabatu - dobiliśmy targu :)

Droga była długa, więc poszliśmy na kolację do najlepiej wyglądającej restauracji w okolicy - Ashot Yerkat. Niestety tej wizyty nie mogę zaliczyć do udanych - na wstępie kelner stwierdził, żebyśmy się pospieszyli bo zaraz zamykają kuchnię (było przed 21). Jedzenie niestety zawiodło, baranina z grilla była deko przypalona i miejscami sucha, frytki odgrzewane i suche, zupa nawet dała radę (ok. 12000 AMD za trzy osoby z napojami/piwem). Wróciliśmy do ośrodka i rozłożyliśmy się na leżakach (ośrodek ma własny bar przy jeziorze, leżaki oraz mikro plac zabaw dla dzieci) i delektowaliśmy się widokami przy zimnym piwku.


Image

Image

Image

Dzień 6 - Czwartek

Rano odwiedziliśmy pobliski monastyr i po uzupełnieniu paliwa udaliśmy się w kierunku Erywania. Tam przejechaliśmy przez myjnię (500 AMD wrzucane po 100 AMD za minutę piany lub wody) - auto po pięciu dniach było całe w pyle i nie wypadało takiego oddawać. W biurze Sixt okazało się, że nasza rezerwacja była na cztery dni, ale nie był to problem - wystarczyło dopłacić za piąty dzień. Razem przez pięć dni przejechaliśmy po Armenii 830km.

Pierwotny plan zakładał przejazd nocnym pociągiem do Tbilisi, niestety okazało się pociąg pomimo informacji znalezionych w Internecie, jakoby w sezonie jeździł codziennie - tego dnia najwyraźniej nie jechał. Noc spędziliśmy znowu w Grand Hostel Yerevan, gdzie chłopaki po raz drugi dali radę nas podjąć bez rezerwacji - nie żeby hostel był pusty, złożyło się że chyba akurat tyle miejsc mieli :)


Dzień 7 - Piątek

Rano zebraliśmy się szybko, bo po 9 rano, wsiedliśmy w taksówkę i pojechaliśmy na znany już nam dworzec Central Bus Station przy Admiral Isakov Avenue (taxi 700 AMD). Tam zjedliśmy śniadanie w jadłodajni z klimą - na lewo od budynku dworca patrząc od głównej ulicy. Jajecznica była tłusta ale niezła, ser dał radę, do tego herbatka, całość 500-600 AMD od osoby. Odnaleźliśmy marszrutkę do Tbilisi - okazało się, że cena w tą stronę jest nieco wyższa, 8000 AMD. Po niespełna sześciu godzinach znaleźliśmy się w Tbilisi, gdzie zostało mi kilka godzin do zarezerwowanego wcześniej GeorgianBusa o 22:30 na lotnisko w Kutaisi. Po kolejnych czterech godzinach byłem już na lotnisku.

Tu mała niespodzianka - pomimo dokonanego check-in’a przez Internet, nadal trzeba było udać się do stanowiska odpraw w celu zważenia bagażu i wydania biletu. Czekając na samolot wypiłem ostatnie wakacyjne piwo i po szybkich zakupach na “bezcłówce” (wina Marani od 5 EUR) i prawie godzinnym opóźnieniu (po co ci ludzie nadal stoją w kolejkach do gate’a skoro mają przydzielone miejsce?)

Tak zakończył się intensywny wypad do Armenii - kraju, który absolutnie warto zwiedzić. Nawet pomimo męczącego przejazdu (w jedną stronę razem 10h w marszrutkach + 3h lot + ogarnianie przejazdów) nie żałuję. Następnym razem raczej szukałbym dobrej ceny na LOT z Warszawy do Tbilisi.


Pewnie wiele osób zainteresuje, ile to wszystko kosztowało - zatem w systemie od wyjścia z domu do wejścia do domu, wydałem:
  • Ubezpieczenie z mBanku, wariant średni z OC 100 000 PLN - 51 PLN
  • Przejazd Blablacar Kraków-Pyrzowice - 15 PLN
  • Przelot KTW-KUT - 239 PLN + 59 PLN większy bagaż + 8 PLN dobre miejsce
  • Przejazd GeorgianBus Kutaisi-Tbilisi - 35 PLN (20 GEL)
  • Przejazd Tbilisi-Yerevan - 50 PLN (35 GEL)
  • Zrzuta na wynajem auta w Sixt na 5 dni na trzy osoby - po 260 PLN
  • Wydane na miejscu przez 7 dni na noclegi, paliwo (ok. 12000 AMD/os), jedzenie, napoje, marszrutki (Yerevan-Tbilisi 8000 AMD), metro, zwiedzanie i inne zakupy, pamiątki i zachcianki (bez oszczędzania) - ok. 900 PLN (z Polski wziąłem 100 EUR i 50 USD, plus 35000 AMD wypłaciłem z bankomatu)
  • Przejazd GeorgianBus Tbilisi-Kutaisi - 35 PLN (20 GEL)
  • Przelot KUT-KTW - 159 PLN + 59 PLN za większy bagaż
  • Przejazd Matuszek Pyrzowice-Kraków - 50 PLN


Razem 1920 PLN - jak wspominałem, nie oszczędzaliśmy na niczym. Na pewno da się ten koszt ściąć :)

Pokonane odległości:
  • Samolotem - dwa razy po 2010km (KTW-KUT-KTW)
  • Marszrutką - dwa razy 240km (lotnisko Kutaisi - Tbilisi) plus dwa razy 285km (Tbilisi - Erywań), lokalnych marszrutek i metra nie wliczam
  • Samochodem - dwa razy 105km (Kraków-Pyrzowice-Kraków) plus 830km po Armenii


Razem 6110 kilometrów - jak na tygodniowy wypad, chyba całkiem nieźle :)

Jeśli ktoś ma jakieś pytania - piszcie, postaram się odpowiedzieć.
Gdyby kogoś - dla porównania z wynajmem samochodu - interesowały ceny zorganizowanych wycieczek autokarem z Erywania, to w hostelu znalazłem taką oto ulotkę:

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (15)

don-bartoss 8 lipca 2015 09:01 Odpowiedz
Napisać, że relacja super to jak nic nie napisać :) Jak u nich ze znajomością angielskiego?
don-bartoss 8 lipca 2015 09:01 Odpowiedz
Napisać, że relacja super to jak nic nie napisać :)Jak u nich ze znajomością angielskiego?PS. Foty mi się nie wyświetlają.
aeonflux 8 lipca 2015 09:51 Odpowiedz
Dzięki, cieszę się że się relacja podoba. Angielski całościowo fatalnie. W Erywaniu w knajpach zawsze się znajdzie kelner(ka) z którą idzie się dogadać. W mniejszych miejscowościach i "na trasie" zapomnij. Koniec końców łamanym polsko-rosyjskim wszystko da się ustalić :)A jak to nie pomaga to na migi. Ludzie są bardzo przyjaźni i chętni do pomocy, zawsze daliśmy radę.Co do zdjęć - mnie się na komórce ładują, a ze stacjonarnego nie sprawdzę bo mam w biurze zablokowany Imgur (tam wrzuciłem zdjęcia). Może Twój pracodawca też blokuje?
jozin 8 lipca 2015 10:19 Odpowiedz
Wow, super Armenia ma w sobie swój urok, a relacja godna pogratulowania!
ewaolivka 8 lipca 2015 10:45 Odpowiedz
Zdjęcia fantastyczne! Relacja też. Piękny kraj, chciałoby się zobaczyć :)
higflyer 8 lipca 2015 15:27 Odpowiedz
Gdy spytali Elżbietę Dzikowską o kraje polecane do odwiedzenia to zaczęła od Armenii, choć najdłużej rozwodziła się nad Gwatemalą.
klapio 11 lipca 2015 03:41 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja zawierająca dużo przydatnych informacji, dzięki :-)
kabanos 11 lipca 2015 08:36 Odpowiedz
Przeglądam galerię po raz drugi... Jej, chyba nie ma ma kraju, do którego bardziej chciałbym wrócić...Odnośnie Garni - my załapaliśmy się na zwiedzanie za darmo. Trzeba przyjść w ostatnią sobotę miesiąca.Przebicie na tych wycieczkach mają spore, marszrutka do Garni z Erewania to był koszt 250 AMD (2013), a za powrotną taksówkę wyszło 2000 AMD na 2 osoby.Ah... piękne czasy, gdy wyjeżdżało się bez planu, bez rozpoznania opcji powrotnej, z łapaniem stopa albo pokonywaniem piechotą kilku kilometrów. I to przy uczuciu pewności, że wszystko mimo tego się uda. Trochę brakuje tego azjatyckiego luzu przy wyjazdach po Europie :P
aeonflux 11 lipca 2015 11:34 Odpowiedz
Tak tak, ceny tych wycieczek z kosmosu, dlatego wybraliśmy samochód.Wynajem (z dodatkowym ubezpieczeniem) auta na 5 dni kosztował nas ok. 95 000 AMD (19 000 AMD za dobę).Jak by nie liczyć - mając taki budżet na 3-4 osoby, zbyt wiele się autokarami w Armenii nie zobaczy.Być może są tańsze firmy wycieczkowe, ale boję się, że to jest mniej więcej średnia.Co do luzu - chętnie zwiedziłbym ten region stopem bez planu. Nasz trip był mniej więcej zaplanowany i była lekka zazdrość, gdy widziałem że poznany w Tatevie Niemiec po tygodniu nadal tam siedzi na werandzie i ogląda widoki :)
baku-baku 12 maja 2016 08:16 Odpowiedz
Zainspirowałeś mnie!!!!! Jade tam !!!! Świetna relacja!!! Szacun :)
baku-baku 12 maja 2016 08:16 Odpowiedz
Zainspirowałeś mnie!!!!! Jade tam !!!! Świetna relacja!!! Szacun :)
nonszalancka930 27 stycznia 2017 20:45 Odpowiedz
genialna relacja! dzięki ;]
robaku 25 lutego 2017 21:03 Odpowiedz
Albo zamiast lotu do gruzji szukać odrzucenia erewan
toba3 21 czerwca 2018 15:49 Odpowiedz
Cześć wszystkim.Chciałem napisać kilka uwag odnośnie podróży do i po Armenii.W 2016 roku pojechałem z Pruszkowa do Armenii autem.Nie było to auto off-roadowe lecz Misiek Colt CZT.Fabryczne,twardawe zawieszenie no i 200 kuni.W Kaukazie kiedy gwałtownie chciałem dodać gazu np.podczas wyprzedzania ciężarówek,a okazji ku temu było mało bo droga kręta jak sznurek w kieszeni,kuniom brakowało tchu,buntowały się i stawały na popas,czyli przechodziły w stan awaryjny.Dopiero po kilku razach zorientowałem się że maszynie tlenu brakuje w górnych partiach i nie można gwałtownie przyspieszać.Trzeba przyspieszać powoli.Pomogło.To były jedyne złe wspomnienia z takiego sposobu spędzania wakacji w Armenii.Pisze to,ponieważ chce niezdecydowanych przekonać do podróży własnym autem.Szczerze polecam.Zobaczyłem wiele fajnych miejsc-choćby Grozny-piękne,nowoczesne miasto,Memoriał poświęcony pomordowanym w szkole w Biesłanie (dorosły jestem,ale łez powstrzymać nie mogłem) no i przecudowny przejazd przez Kaukaz.Wrażenia-nie do opisania.Trzeba tam być.Jechałem przez UA,RUS,GE i AM.Przejechaliśmy 8000 km.Był to nasz pierwszy pobyt w Armenii,ale dlatego że mamy znajomych w Erywaniu,przez 7 dni udało nam się sporo zobaczyć.Ale nie wszystko!!!!Dlatego 26.08.wyjeżdżamy tam po raz drugi.Też autem,bo nie ma lepszego sposobu zwiedzania i spędzania wolnego czasu,jak jazda własnym samochodem.Pozdrawiam wszystkich podróżników.
jerzy5 22 czerwca 2018 04:26 Odpowiedz
Super relacja, odkryta dopiero teraz, wiele praktycznych wskazówek, mam nadzieję, że w przyszłym roku wykorzystam