0
orodruin2 15 kwietnia 2016 14:43
Zapraszam na relację z mojej podróży do Boliwii i północnego Chile. Stanowi to wycinek z 3 tygodniowej podróży po Ameryce Południowej. Co by nie przedłużać lecę z tematem.

Potrzebny wam jakiś naturalny medykament, którego nie dostaniecie w aptece? A może amulecik na szczęście? Jeśli tak, to to niesamowite, egzotyczne miejsce spełni wasze oczekiwania. Targ czarownic - Mercado de las Brujas. Każdy szaman - głównie panie - oferujący przeróżne specyfiki znajdzie coś na każdy wasz problem. Oprócz różnych ziołowych eliksirów czy afrodyzjaków możecie przykładowo nabyć mumifikowane płody lam. A po co? Po to, by rytualnie spalić bądź zakopać pod fundamenty nowo budowanego domu. Czego w końcu nie robi się dla zapewnienia sobie szczęścia. Dla jednych dziwactwo, a dla innych - jak ja - piękno kultury. Kultury w kraju, gdzie chrześcijaństwo daje radę współistnieć z pradawnymi wierzeniami. Np. w Pachamamę - inkaską boginię ziemi.

DSC_6601_1024x683.JPG


DSC_6582_1024x683.JPG


W środku nocy (2:00) docieram na lotnisko w La Paz. Dokładniej El Alto sąsiadujące z La Paz. Plan wyglądał tak. W hali przylotów ma czekać na mnie kierowca taksówki, którą zamówiłem z hostelu. Ma trzymać kartkę z nazwiskiem i nazwą hostelu. Dlaczego tak daleko posunięte środki ostrożności? I dlaczego nie chciałem brać samemu pierwszej lepszej taksówki? Powód prosty. La Paz ma złą sławę. Znane jest właśnie z fałszywych taksówek czy fałszywych policjantów. Porwania, wymuszenia i inne gangsterskie interesiki. Ostrożności więc nigdy za wiele. Wszystko pięknie zaplanowane, więc nie mam czego się bać. Plany często mają to do siebie, że lubią się zmieniać wbrew naszym oczekiwaniom. Tu tak się stało. Zamówionej taksówki nie było..... Jak czułem się zaspany po wylądowaniu, tak w mgnieniu oka się ocuciłem. Zamiast zamówionej taryfy, nagabujący pseudo-taksówkarze o nieciekawym spojrzeniu. Choć to spojrzenie to chyba bardziej wyobraźnia mi w sytuacji stresu stworzyła. Co robić? W głowie opcje miałem dwie. Pierwsza to poczekać do rana na lotnisku i załapać się na pierwszy publiczny środek transportu. Druga to wybrać jednak jakąś taksówkę. Ta druga wygrała. Ale jak tu się zabezpieczyć na wypadek "kiepskiego wyboru"? Wybrałem furę wyglądająca na lotniskową taryfę. Stargowane na 60 BOB (33 zł). Zrobiłem telefonem zdjęcia identyfikatora kierowcy i tablicy rejestracyjnej jego autka, a dzięki połączeniu z darmowym wi-fi na lotnisku wysłałem je żonie. W razie czego będę wiedział, gdzie szukać winnego :) Koniec końców dotarłem do hostelu bez niemiłych wydarzeń.
Przylot do miasta położonego na wysokości od 3,2 do 4,1 tys. metrów powyżej poziomu morza nie jest najprzyjemniejszy dla organizmu. Zwłaszcza, jak przybywamy właśnie z poziomu morza. Soroche. Chorobowa wysokościowa nie omija większości turystów. Pierwszym punktem na mojej trasie wędrówki przez miasto była apteka. Zaopatrzyłem się tam w tabletki o tej samej nazwie co choroba, mające pomóc z wysokościowymi dolegliwościami. Dlaczego właściwie Boliwia? Dlaczego La Paz? Przecież jest tyle do zobaczenia w samej Brazylii. Powodów było co najmniej kilka. Pierwszy. Zrobienie zakupów na targu czarownic w La Paz - pozycja na mojej liście marzeń znajdująca się od dawna. Drugi, to zobaczyć na własne oczy tą kolorową andyjską kulturę, gdzie życie już tak kolorowe nie jest. Kraj wszak należy do najbiedniejszych na kontynencie. W poście tym poza wspomnianym targiem czarownic postaram się wam pokazać choć fragment tej barwnej kultury widziany moimi oczami. Samą zabudowę La Paz oraz trochę o kuchni i może innych kwestiach wspomnę już w następnej części.
Jeśli macie trochę gotówki nie będzie problemów z jej wydaniem na ciekawe pamiątki. Choćby na wspaniałe rękodzieła czy tradycyjne ubrania z wełny z alpaki, których nie brakuje.

DSC_6572_512x768.JPG


DSC_6571_512x768.JPG


DSC_6567_512x768.JPG


DSC_6565_1024x683.JPG


DSC_6563_512x768.JPG


DSC_6557_512x768.JPG


DSC_6597_1024x683.JPG


DSC_6594_1024x683.JPG


DSC_6580_1024x683.JPG


DSC_6575_1024x683.JPG


DSC_6619_512x768.JPG


DSC_6612_1024x683.JPG


DSC_6605_512x768.JPG


DSC_6604_1024x683.JPG


DSC_6603_512x768.JPG


DSC_6599_512x768.JPG


Wysokość, na jakiej mieszkasz w tym mieście jest odwrotnie proporcjonalna do twojego finansowego statusu społecznego. Mówiąc prościej. Biedni wyżej. Bogatsi niżej. Widać to w wielu kwestiach. Przede wszystkim zabudowa. Położone wyżej budynki to proste ceglane konstrukcje. Nierzadko niedokończone. Im niżej, tym budowle ładniejsze i większe. Podobnie ze środkami transportu. Miasto jest idealnym przykładem na to, że komunikacja samochodami osobowymi może zostać zdecydowanie zdominowana inną formą komunikacji. Tak dużej ilości mini-busików jeszcze nie widziałem. Chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że taka forma komunikacji w mieście stanowi ponad 70% poruszających się tu pojazdów.
Może i łatwo się dzięki temu wszędzie dostać ale weź człowieku się w tym ogarnij. Szczerze mówiąc nawet nie podjąłem próby. Tam, gdzie chciałem się dostać zaniosły mnie nogi, bądź dotarłem kolejką linową. Teleferico. O niej słów później.
DSC_6619_512x768.JPG


DSC_6612_1024x683.JPG


DSC_6706_512x768.JPG


Mieszkańcy Boliwii niespecjalnie lubią, jak robi się im zdjęcia. Mimo, iż nie znam języka, czasami jeden uśmiech potrafił zdziałać cuda. A dlaczego tak naprawdę nie lubią tych zdjęć? Jeśli prawdą jest jedna z zasłyszanych przeze mnie historii, Boliwijczycy nie lubią ich, gdyż wierzą, że każde zrobione zdjęcie zabiera im cząstkę duszy. Odbiera im część ich własnego ja.

DSC_6539_1024x683.JPG


DSC_6536_1024x683.JPG


DSC_6514_512x768.JPG


DSC_6483_512x768.JPG


DSC_6710_1024x683.JPG


DSC_6629_512x768.JPG


DSC_6620_1024x683.JPG


DSC_6541_512x768.JPG


La Paz jest chyba pierwszym miastem na świecie, o którym mogę powiedzieć, że naprawdę polubiłem. Sam nie wiem, jak to się stało. Ja, taki oponent miast. A jednak. Tam, wszechobecny bazar, który mniej więcej rok wcześniej w Marrakeszu mnie męczył, tu wprawiał w sielski nastrój. Po paru godzinach szwędania nie czułem już stresu. Moje obawy o bezpieczeństwo malały ale czujność pozostała. Coraz częściej i chętniej wyjmowałem aparat z plecaka, co zaowocowało większą liczbą zdjęć. A może to te liście koki, które kupiłem sobie do żucia tak na mnie podziałały rozluźniająco:) Jeśli chodzi o same liście, to warto wspomnieć, że stanowią one jedno z lekarstw na chorobę wysokościową. Dostaniecie je niemal wszędzie. Można je żuć lub wypić z ich dodatkiem herbatę. Sprawdzałem i rzeczywiście pomagają na wysokogórski ból głowy.
DSC_7230_1024x683.JPG


ak widać na powyższym zdjęciu, zawód pucybuta nie umarł. Powiedziałbym nawet, że w La Paz ma się całkiem dobrze. Ubrani w kominiarki mężczyźni rozstawiają się z małym stołeczkiem nawet na środku chodnika. Klient nasz pan. Poruszając rękami w tempie błyskawicy doprowadzają buciki do połysku.


DSC_6798_1024x683_800x534.JPG



DSC_6628_512x768.JPG


DSC_6549_512x768.JPG


DSC_6507_1024x683.JPG


Teraz pokaże wam, jak wygląda samo miasto. Wędrowanie po nim trochę męczy. I nie mówię tego w przenośni. Spacer po nim nieodłącznie związany jest z pokonywaniem szeregu wzniesień. Same w sobie nie byłyby tak uciążliwe gdyby nie poleżenie miasta na wysokości od 3,2 do 4,1 tys. m.n.p.m. Ma to z pewnością jedną zaletę. Zwłaszcza dla takich pędziwiatrów jak ja. Mogłem dostrzec to, co przy szybkim kroku mi nieraz umyka.

DSC_6471_512x768.JPG



2_1024x387.jpg


1_1024x464.jpg



DSC_6794_1024x683_800x534.JPG


DSC_6776_1024x683_800x534.JPG


DSC_6496_1024x683_800x534.JPG


DSC_6486_1024x683_800x534.JPG



DSC_6497_1024x683.JPG


DSC_6487_1024x683.JPG


DSC_6481_1024x683.JPG


Położenie miasta na wysokości od 3200 do 4100 m.n.p.m. stanowi pewnego rodzaju wyzwanie komunikacyjne. Boliwijczycy wyszli z tych problemów w świetny sposób. Wybudowali i ciągle budują sieć kolejek linowych - teleferico. Obecnie w La Paz znajdują się 3 linie. Stanowią one zwykły środek transportu dla mieszkańców, a dla turystów ciekawą atrakcję. Cena za przejazd to 3 BOB. Sam skorzystałem tylko z jednej linii - czerwonej. Dostałem się nią na wysokość 4095 m.n.p. do El Alto. Miejscowości przyległej do La Paz. Tam też spędziłem jednak niewiele czasu. Specjalnie zwiedzać tam nie ma co, a poziom bezpieczeństwa już niższy niż w turystycznych częściach miasta.

DSC_6704_1024x683.JPG


DSC_6700_1024x683.JPG



DSC_6794_1024x683_800x534.JPG


DSC_6713_1024x683_800x534.JPG



DSC_7218_512x768.JPG



Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

maxima0909 21 kwietnia 2016 11:59 Odpowiedz
śledzę relacje, czekam na więcej!!! :)
japonka76 21 kwietnia 2016 12:55 Odpowiedz
Rewelacyjne zdjęcia. Oddałeś cały urok tamtych miejsc. Oglądając je, czułam się tak, jakbym tam była.Kocham takie zachody słońca. I bardzo lubię takie kolorowe stragany.Czekam na więcej.
87780 21 kwietnia 2016 15:01 Odpowiedz
3 x TAK, przechodzisz dalej :D
orodruin2 21 kwietnia 2016 15:06 Odpowiedz
Dzięki ludziska :) Pieścicie moje ego ale kto tego nie lubi hehe Wieczorem albo jutro postaram się napisać dalszą część :)
kamo375 21 kwietnia 2016 19:55 Odpowiedz
Super zdjęcia :)
fotoentra 19 grudnia 2017 14:23 Odpowiedz
Super... jak na razie w sferze moich marzeń...