Zbliża się wieczór. A została mi najważniejsza atrakcja tego dnia, przed wylotem do Europy.
Szybko do subwaya
Do Empire State Building. Polecieć do Nowego Jorku, i nie zwiedzić jeden z wieżowców, to jak kupić szynkę beż tłustu. Nie warto.
Kontrola, i jedziemy windą na przed ostanie piętro (i tu warto kupić bilet z wyprzedzeniem).
Piździ. Jak w Kieleckim. A nawet i gorzej. Jest zimno i to strasznie. Ale nie. Będę czekać jak będzie się ściemniać.
Waitin' On A A Sunny Day
I'm waitin', waitin' on a sunny day Gonna chase the clouds away Waitin' on a sunny day
I warto było stać i oglądać jak Nowy Jork, zbiera się do wieczoru
I zacznie się magia świateł!
Niestety, mógłbym do północy tam posiedzieć. Ale wieczorny lot do Kijowa czeka. Schodzimy 20 pięter na nogach (awaria windy) i szybki spacer do znalezienia poczty (jako ze dalej jestem romantykiem, i wysyłam pocztówki z całego świata), i zahaczam o Grand Central, Główny Dworzec kolejowy w Nowym Jorku.
Nie no, nie ma bata, tu musy być poczta. I jest. Całodobowa ale niestety z samoobsługą. No nić, znaczki nie będą ładne, ale dotrą do Europy.
Zegnamy się z Times Square
Bierzemy bagaż, i wracam do lotniska, mając na słuchawkach najlepszą wersję
Dancing In the Dark
I get up in the evening And I ain't got nothing to say I come home in the morning I go to bed feeling the same way
Czy warto było poszaleć tak? Oj tak, nie żałuję ani sekundy, nawet jak miałem głupiego jet-laga w Atenach (zapomniałem przedstawić zegarek, i spałem 14h). Do dziś wspominam tą wycieczkę z uśmiechem na twarzy, i z chęcią bym ją powtórzył. Może tym razem zbyt dłużej (48h) ale nie narzekać nie będzie.
Wiem, ze to podlega pod uzależnieniem, chorobą i jak to zwał, ale wszyscy tutaj nie takie rzeczy robiliśmy i będziemy robić.
Nowy Jork jest magiczny. O każdej porze. Czy dnia, czy pory roku. Niesamowici ludzie, mili, pomocni i ten multum jedzenie. Co ulica, coś innego.
Jak ktoś będzie mieć dylemat, czy lecieć do NYC, na długą przesiadkę, nie wahajcie się, tylko lećcie i zwiedzajcie
:)
Za niedługo, kolejna jednodniówka. Tym razem bliżej, tam gdzie miasto miało ksywę: The TroublesWiem ze złota łopata, ale po tylu latach udało mi się zaliczyć koncert Bossa i nawet piątkę przybyć. Nie patrząc, jakby nie on, to by nie powstała by ta relacja
PS Ja piernicze, jak "resize" zepsuło jakości fotek....Wczoraj to 3h grał non stop. I to tańczył biegał cały czas. Szacunek ogromny
Przypomniała mi się historia ze schyłkowego PRL. Bardzo wysoki procent odmów wiz USA, szczególnie dla młodych bez rodziny i majątku (chociaż mniejszy w Warszawie niż w Krakowie).Konsul: Po co chce pan jechać do Stanów?Mój znajomy: Jestem fanem Bruce'a Springsteena i chciałbym zobaczyć jego koncert.Konsul: Ja też.Decyzja pozytywna.
@Zeus, a Ty nie wyrosłeś ze Springsteena? Mi zawsze ta muzyka wydawała się taka poprawną, pozbawiona tego czegoś.W Polsce najlepszym odpowiednikiem bylaby Budka SufleraI Springsteen do Stonesów ma się tak jak Budka Suflera do Manaamu (trochę przesadziłem)Czy ja bluźnię strasznie?
Zeus napisał:Wczoraj to 3h grał non stop. I to tańczył biegał cały czas. Szacunek ogromnyWysłane przez moją Nokię 3330Widzę, że nie tylko mnie tam we wtorek rzuciło
:D Fakt, Boss cały czas w formie, to samo można śmiało mówić o jego rówieśnikach z E Street Band.
Dzięki za odświeżenie relacji, nie trafiłem na nią wcześniej. Też byłem w lipcu w Wiedniu na Bossie i dzięki koncertowi (rewelacja!) oraz tej relacji będę musiał niedługo zapolować na NYC
;)
Zbliża się wieczór. A została mi najważniejsza atrakcja tego dnia, przed wylotem do Europy.
Szybko do subwaya
Do Empire State Building. Polecieć do Nowego Jorku, i nie zwiedzić jeden z wieżowców, to jak kupić szynkę beż tłustu. Nie warto.
Kontrola, i jedziemy windą na przed ostanie piętro (i tu warto kupić bilet z wyprzedzeniem).
Piździ. Jak w Kieleckim. A nawet i gorzej. Jest zimno i to strasznie. Ale nie. Będę czekać jak będzie się ściemniać.
Waitin' On A A Sunny Day
I'm waitin', waitin' on a sunny day
Gonna chase the clouds away
Waitin' on a sunny day
I warto było stać i oglądać jak Nowy Jork, zbiera się do wieczoru
I zacznie się magia świateł!
Niestety, mógłbym do północy tam posiedzieć. Ale wieczorny lot do Kijowa czeka.
Schodzimy 20 pięter na nogach (awaria windy) i szybki spacer do znalezienia poczty (jako ze dalej jestem romantykiem, i wysyłam pocztówki z całego świata), i zahaczam o Grand Central, Główny Dworzec kolejowy w Nowym Jorku.
Nie no, nie ma bata, tu musy być poczta. I jest. Całodobowa ale niestety z samoobsługą. No nić, znaczki nie będą ładne, ale dotrą do Europy.
Zegnamy się z Times Square
Bierzemy bagaż, i wracam do lotniska, mając na słuchawkach najlepszą wersję
Dancing In the Dark
I get up in the evening
And I ain't got nothing to say
I come home in the morning
I go to bed feeling the same way
Z Barcelony
http://www.dailymotion.com/video/x436g7xA dla tych, co nie lubią czytać :)
https://www.youtube.com/watch?v=pW0zSCzU9i8No i może warto zakończyć relację, bo za chwilę będzie kolejna :)
Czy warto było poszaleć tak?
Oj tak, nie żałuję ani sekundy, nawet jak miałem głupiego jet-laga w Atenach (zapomniałem przedstawić zegarek, i spałem 14h). Do dziś wspominam tą wycieczkę z uśmiechem na twarzy, i z chęcią bym ją powtórzył. Może tym razem zbyt dłużej (48h) ale nie narzekać nie będzie.
Wiem, ze to podlega pod uzależnieniem, chorobą i jak to zwał, ale wszyscy tutaj nie takie rzeczy robiliśmy i będziemy robić.
Nowy Jork jest magiczny. O każdej porze. Czy dnia, czy pory roku. Niesamowici ludzie, mili, pomocni i ten multum jedzenie. Co ulica, coś innego.
Jak ktoś będzie mieć dylemat, czy lecieć do NYC, na długą przesiadkę, nie wahajcie się, tylko lećcie i zwiedzajcie :)
Za niedługo, kolejna jednodniówka. Tym razem bliżej, tam gdzie miasto miało ksywę: The TroublesWiem ze złota łopata, ale po tylu latach udało mi się zaliczyć koncert Bossa i nawet piątkę przybyć. Nie patrząc, jakby nie on, to by nie powstała by ta relacja
PS Ja piernicze, jak "resize" zepsuło jakości fotek....Wczoraj to 3h grał non stop. I to tańczył biegał cały czas. Szacunek ogromny
Wysłane przez moją Nokię 3330