Jedziemy pod koniec, od zachodniej strony by mieć ładny widok na zachód słońca. Okazuje się, że tu jest także dobre miejsce do obserwacji ptaków i wiewiórek. Karmimy je oczywiście.
Robimy obiad i jedziemy zwiedzać. Widoczki super.
Jest też łuk skalny
Ogrom skał oddaje porównanie. Znajdziecie wspinaczy?
Zobaczyliśmy właściwie co trzeba w 2h i z można w zasadzie było dalej jechać, no ale wszystko rozplanowane. Jedziemy kawałek do wioski, ale tam nawet sklepu nie możemy znaleźć. Wolno więc objeżdżamy całe Spitzkoppe dookoła, już za ogrodzeniem. Fajna perspektywa z drugiej strony.
Przed zachodem słońca skałki nabierają super kolorków.
I w takich okolicznościach przyrody idziemy spać.
w Tanzanii też jest co robić...Advanced Car Hire. Mieli ceny 20% niższe niż inni. Zapłaciłem z góry przelewem za całość i dostałem jeszcze 10% zniżki. Samochód miał co prawda 250kkm, ale był super przygotowany i nie mieliśmy z nim kompletnie żadnych problemów. Wręcz przeciwnie, byłem nim zachwycony.Ja wziąłem auto z 2011/2012, ale nawet nie wiem który to finalnie rocznik był. Wziąłem zero excess, ale bez szyb i opon. Takie ryzyko, bo ponoć szyby i opony są najbardziej narażone. Wiem, że od lipca ceny idą sporo w górę...
Problemów nie było i cały sprzęt był ok. Możesz wziąć jeszcze dodatkowe plastikowe talerze, nóż ewentualnie.
Dobrze pakuj, bo z tyłu się mega kurzy. Ponoć pomaga otwarcie małych szybek na pace z obu stron - wtedy robi się trochę ciśnienie w środku i kurz tak nie wpada przez tylną klapę.Nam zeszło przy odbiorze samochodu przynajmniej 1h. Mają całą checklistę, którą sprawdzasz - czy wszystko jest i czy wszystko sprawne. Prześcieradła dają, ale jak chcesz kołdry to musisz jeszcze dopłacić, więc jak masz własny śpiwór to lepiej przywieźć. W cenie masz odbiór/podwózkę na lotnisko i warto skorzystać, bo lotnisko jest prawie 50km pod miastem. Po odbiorze samochodu jedź do centrum handlowego Wernhill - tam jest sklep, gdzie kupisz wszystko. Uważaj jednak na mięso, bo wiele z nich ma datę przydatności tylko 3-4 dni, a widziałem i takie co minęło 2 dni temu. Warto kupić wegiel drzewny i rozpałkę, bo na większości kempingów masz miejsce do grillowania lub/i ogniska. Niektórzy wolą na ognisku gotować.
Bankomaty i płatność kartą w większych sklepach/miastach. Na niktórych kempingach przyjmowali kartą, a na innych nie. Część kempingów miałem zarezerwowanych bez płacenia z góry. Na większości były wolne miejsca, oprócz Halali. W Etoszy to radzę zarezerwować nocleg i polecam Halali. Do wizy możesz podać tyle rezerwacji, ile masz.
Samochód odbiera się z pustym bakiem, mi weszło 140 litrów (3.5zł/litr) za pierwszym razem. Palił 10l. Jak już zaczęło schodzić paliwo na wskaźniku to wiedziałem, że mam 600 km do przejechania. Oddałem z totalnie pustym bakiem.Dzień 8. Dziś długo jechaliśmy samymi pobocznymi drogami do Twyfelfontein. Przy drodze czasami widać było pięknie ubrane miejscowe kobiety z ludu Herero oraz Himba. Niestety jak chciałem zrobić zdjęcie to chciały po 10N$. Niby mało, ale generalnie nie płacę za zdjęcia. Na parkingu przy Twyfelfontein robimy sobie obiad i w upale idziemy do wejścia. Płacimy za bilety i dostajemy przewodnika. On mówi, że nie jest tak gorąco - obecnie ok. 28 stopni, ostatni raz padało w lutym. W ich lecie będzie 40.
Twyfelfontein słynie z rysunków naskalnych zrobionych przez buszmenów ok. 5-6 tysięcy lat temu. Lud wędrowny, mieszkali tutaj, co widzieli w buszu to malowali na skałach. Z daleka to jeden wielki kamieniołom.
Tych rysunków jest trochę, wybrałem tylko jedno zdjęcie z lwem z ludzką dłonią na końcu długiego ogona.
Wychodzimy już po 15, obok jest Damara Living Museum. Lud Damara chciał się w nim podzielić i pokazać część swojej kultury. Mają więc taką małą wioskę, płaci się za wstęp i oni opowiadali jak żyli. Żonie nie podobają się takie klimaty (coś jak wioski Masajów), ale dla mnie nawet całkiem całkiem.
I tańce:
A ta pani to apteka:
Do naszego zarezerwowanego kempingu musielibyśmy się wracać 40km i potem znowu z powrotem, więc podejmujemy strategiczną decyzję, żeby zostać na campie obok. Gdy zbierałem trochę drzewa na ognisko, zobaczyliśmy ogromnego węża w norze. Trzeba jednak uważać gdzie się chodzi.Dzień 9. Mamy sporo ponad 400 km do przejechania do Halali, w parku narodowym Etosha. Zbieramy się więc dość sprawnie wiedząc, że musimy zrobić po drodze jeszcze zakupy żywieniowe. Po drodze są znaki na Petrified Forest, czyli skamieniały las oraz na zobaczenie welwiczji przedziwnej, ale olewamy te miejsca. Olewamy też Fingerklippe, takich rzeczy to już się widziało sporo w USA.
Do Khorixas jest 100km, ale długo nam schodzi. Tu jest supermarket i robimy sporo zakupów na kolejne dni. Natomiast za Khorixas zaczyna się asfalt! Ach jak mi go brakowało. Teraz mogę już jechać 120 kph, więc droga szybciej mija. Po drodze mijamy mnóstwo kopców termitów.
Do bram parku dojeżdżamy już po południu. Dostajemy permit, który musimy opłacić na pierwszym campie w Okaukuejo. Za bramami od razu witają nas żyrafy i antylopy
:D W Okaukuejo jemy obiad i jedziemy powoli w stronę Halali. Mamy 70 km do pokonania i chcemy zrobić jakieś skoki w bok na zwierzęta od razu.
10km dalej jest znakiś znak na lewo w stronę jeziora i namalowane są lwy. Jedziemy w poszukiwaniu szczęścia. Dojeżdżamy do wyschniętego jeziora i nic.
Jezioro jest wyschnięte i przeogromne. Na zawrotce kierowca macha z innego samochodu. Pyta się czy widzieliśmy lwy śpiące 3 metry od drogi!!! Powiedzieliśmy, że nie i ruszyliśmy szybko z powrotem. Faktycznie dwa lwy sobie spały. Czekaliśmy tam ze 40 minut, ale nie chciały się ruszyć
;-)
Jedziemy dalej. Widzimy trochę zebr:
Antylopy
Zajeżdżamy pod wodopój, a tam stoi sobie słoń
:D
i żyrafy wychodzą z szafy
:D
Ja bym jeździł jeszcze długo, pomimo, że zrobiłem z 500 km dziś, ale za godzinę miało się ściemniać, a my jeszcze mieliśmy kawałek. Zasuwamy więc szybko do Halali, meldujemy się na campie, jemy kolację i idziemy nad tutejszy waterhole, który jest oświetlony i gdzie zwierzęta przychodzą się napić.
Czekamy z pół godziny i nic. Żona z dzieckiem stwierdzili, że idą spać, a ja czekam. 5 minut po tym jak poszli, przyszły dwa nosorożce!!!
Piszę im smsa by wracali. Wrócili i dało się jeszcze je zobaczyć. Także hienę.
Totalnie usatysfakcjonowani idziemy spać. Mimo zaledwie 2h w parku, widzieliśmy lwy, nosorożce, hieny, żyrafy, słonia, niezliczone zebry i antylopy.Tam wcześniej była fotka z rozłożonymi namiotami. W środku są materace i jest wygodnie dla 2 osób.
1. Zarezerwowałem wszystkie na 3 miesiące przed. Ostatnimi laty lubię mieć wszystkie noclegi rozplanowane, bo szczególnie jak jeżdżę z dzieciakiem to nie chce mi się szukać na miejscu. Jak jesteś przed sezonem to warto zarezerwować w Sesriem/Sossusvlei i w Etoszy. Resztę chyba można ogarnąć na miejscu. Tych kempingów to tez nie ma tak wiele, więc dobrze jest zrobić przynajmniej rozeznanie co gdzie jest. 2. Miesiąc przed. W nasze wakacje to raczej trzeba wcześniej. 3. Płaciłem zwykłą i gotówką. Warto nadmienić, że randy RPA mają kurs 1:1 do N$ i wszędzie można płacić wymiennie. Ja tego nie wiedziałem, a bankomat na lotnisku wydaje tylko randy. 4. Marzliśmy wszędzie. Temperatura spadała do 5 stopni, najgorzej przed świtem. Moja żona z dzieckiem po pierwszych 3 nocach w namiotach, resztę spali w samochodzie i go zapalali w sytuacjach kryzysowych. Jak wyjeżdżaliśmy to w Windhuk w nocy zapowiadali -4 stopnie! 5. Podsumowanie miejsc napiszę. W 2 tygodnie nie da się objechać wszystkich miejsc wartych do odwiedzenia w Namibii. A jak kupiłem bilety to myślałem, że jeszcze na 3-4 dni wpadnę do Botswany
;-)Mój syn ma 6.5 roku. Na przejazdach samochodem trochę się nudził, więc prawie cały czas oglądał tablet (miałem dwa
;-)). To był jego chyba 32 odwiedzony kraj. Generalnie było ok. Myślałem, że bardziej zwierzaki będą mu się podobały, ale często na safari też wolał tablet. Z dwójką dzieci powinno być lepiej, jakby się sobą zajęły. Najbardziej mu się oczywiście podobało na wydmach. Jest 100% bezpiecznie, my nie braliśmy nic na malarię. Dzieciak ma kilka szczepień tropikalnych i żółtaczkę. Do tej pory (odpukać) nigdy nie miał żadnych problemów żołądkowych na wyjazdach, ja zresztą też.
W dzień było 25-29 stopni i pełne słońce. Godzinę po wschodzie słońca ja już chodziłem w t-shircie. Ja mam śpiwór puchowy do -5, taki lekki. Cały w niego wchodziłem razem z głową, bo nad ranem było za zimno by oddychać poza śpiworem. Kolega był na weekend majowy i mówi, że tak zimno nie było. Pewnie najgorzej czerwiec/lipiec.Dzień 10.
Wyjeżdżamy z samego rana na Rhino drive, czyli spory odcinek gdzie ponoć można zobaczyć nosorożce. Co prawda widzieliśmy je wczoraj przy wodopoju, ale w dzień to co innego. Jedziemy ponad godzinę, rozglądamy się wszędzie i nigdzie nie widzimy kompletnie żadnych zwierząt, nie mówiąc już o nosorożcu. Nastąpiło lekkie rozczarowanie, po czym na naszej drodze zobaczyliśmy coś. Myśleliśmy, że to jakaś antylopa, potem, że lew, a jak podjechaliśmy to okazało się, że to lampart!!! Bardzo ciężko jest go spotkać w naturze i kiedyś w Kenii mimo długich poszukiwań nie udało nam się. A tutaj sobie szedł!
Byłem w takim szoku, że tylko 2 średniej jakości zdjęcia mogłem zrobić:
Widzieliśmy go może 30 sekund, ale humory od razu się poprawiły
:-)
Jedziemy dalej. Widzimy stado zebr i jedną małą, która się odłączyła.
Nagle przy drodze stoją 2 samochody. Po doświadczeniach z Kenii, od razu wiem, że coś się dzieje.
A co się działo? Dwa lwy upolowały sobie zebrę i ją wcinały!!!
Do tej pory słyszę jak chrupały kości, masakra. Dookoła było stado szakali, które czekały na swoją kolej. Spędziliśmy tu z godzinkę i trzeba było jechać dalej.
Jeździliśmy od wodopoju do wodopoju, bo tam było najwięcej zwierząt. Nawet stado żyraw. Te większe fajnie piją wodę.
Spotykamy też śmieszną zebrę:
Na lunch jedziemy do Namutoni. Odpoczywamy chwilkę w towarzystwie mangust. Nadmienię, że nie można żadnego jedzenia bez opieki zostawić, bo one się już zaopiekują...
Po południu udało się nam zobaczyć stado słoni z maluchami:
Potem monotonnie jedziemy w upale, gdy moja żona wypatrzyła coś po prawej... To nosorożec!!!
Postał z 10 sekund, po czym się położył i tyle go widzieliśmy...
A ten słoń był tak blisko, że nawet w samochodzie sobie selfie z nim robiliśmy
;-)
]
Gnu:
I ciekawska żyrafka:
Co za dzień..., 4 zwierzaki z wielkiej piątki. Bawół niestety tu nie występuje.
Wieczorem znowu idziemy nad wodopój. Tym razem starcie słonia i nosorożca. Słoń chyba go nie lubił, bo nabrał wody w trąbę i oblał nosorożca
:D
Czekamy jeszcze trochę i przychodzą lwy
:-)
Nosorożec chciał je pogonić, ale zaczęły ryczeć i nosorożec zaczął uciekać. Natomiast jak potem dwa lwy się rozłączyły to sobie odbił i pogonił jednego
:-)@cypel - zdecydowanie. Dwa pełne dni jeżdżenia jednak zdecydowanie wystarczy. Jeszcze będzie jeden park w dalszej części relacji.Dzień 11. Od rana do 11 jeździmy jeszcze po parku, pomiędzy Halali a Okaukuejo, ale niestety nie widzimy już nic ciekawego... Bardzo chcieliśmy spotkać geparda, ale może to już za dużo szczęścia by było? Widzieliśmy je zresztą w Masai Mara kilka lat temu, więc to tylko takie delikatne rozczarowanie. Przed Okaukuejo jest też farma, gdzie mają je w klatce, ale ja w klatce nie chce oglądać, w końcu nie przyjechałem do zoo.
Czeka nas długa droga do Waterberg National Park, który zresztą pierwotnie nie był w naszych planach. Robiąc jednak trasę na początku zrobiłem błąd i zaplanowałem przyjechanie dzień wcześniej do Windhuk i potem próbowałem to pozmieniać.
W drodze do Waterberg widziałem chyba najwyższy kopiec termitów...
Waterberg to stołowa góra i widać ją z daleka:
Dojeżdżamy na camping i po południu ruszamy na dwa krótkie szlaki. Widoki w dolinie są super.
Pytamy też o szlak na górę. Koniecznie trzeba iść z przewodnikiem i kosztuje to kilka groszy. Zapisujemy się na jutro na 8 rano i idziemy na nasz camping. Mamy tu w cenie drewno na ognisko. Można też wykupić wieczorny rhino drive, ale my już nosorożców widzieliśmy sporo, więc nie decydujemy się.
W nocy słychać tutejsze pawiany jak walczą o dominację między sobą. Cała dolina to las, więc można się poczuć jak w dżungli.Dzień 12 Rano o 8 wychodzimy i dość szybko wchodzimy na górę. Stąd jest fantastyczny widok na Kalahari...
Krążymy dość sporo po górze. Przewodnik po odchodach i śladach mówi o żyrafach, nosorożcach..., trochę się dziwię, że tu są.
Przed zejściem z powrotem udaje się zrobić ładne zdjęcie na dolinę:
Po powrocie ze szlaku jedziemy do Erindi Private Game Reserve i docieramy tam na wieczór. To taki prywatny park, gdzie spodziewaliśmy się sporej ilości zwierząt. Mamy tu świetny camping, za który musiałem z góry zapłacić 850 zł za 2 noce... Mają własny 3-h game drive za 300 N$ od osoby, ale my mamy własny samochód. Za permit i mapę do jeżdżenia własnym samochodem trzeba zapłacić też 300, ale za cały samochód i cały dzień.
Mają tu też swój waterhole. Zwierzaki na pewno sprowadzali. Jest krokodyl:
I 3 hipki, jeden nawet chciał mnie zjeść:
Przyszedł też słoń:
Dzień 13. Od rana jeździmy po parku i zaliczamy wszystkie drogi. Zwierząt niestety jest bardzo mało, a te co udaje się widzieć są bardzo płochliwe i uciekają od nas. Zupełnie inaczej niż w Etosha. Po 4h jazdy jesteśmy bardzo rozczarowani i wracamy na obiad.
Po południu przyjęliśmy strategię, że poczekamy do 16 i ruszymy za samochodem z przewodnikiem. Przy sklepie mają tablicę z opisem jakie zwierzęta widzieli i codziennie były lwy. Może on coś wypatrzy, a my nie? Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy, natomiast zaraz po wyjechaniu z kempingu, przewodnik pojechał drogami, które nie były dostępne dla nas. Trochę chamstwo.
Chcąc nie chcąc, jedziemy z powrotem na te szlaki co jechaliśmy rano i coś tam widać:
Ubrania na 2 tygodnie, bo nie ma gdzie prać. Sporo żarcia, trochę sprzętu kempingowego, 3 śpiwory, podstawkę dla dziecka do samochodu...Sam byłem w szoku
:)
Większość rzeczy możesz kupić i tak też zrobiliśmy na miejscu, ale na część wyjazdu woleliśmy mieć swoje, no i żona nie je mięsa, więc też chciała być zabezpieczona.
Wiza - paszport, zdjęcia, wniosek, wydruk biletu lotniczego, wydruk rezerwacji samochodu, wydruk rezerwacji hoteli/campingów, 3-miesięczny wydruk z konta z pensją.80 euro od osoby + 10 euro za odesłanie paszportu do Polski. Dla 3 osób to 250 euro :/. Zrobiłem przelew i wydrukowałem.Wysłałem kurierem do Berlina, dostałem pocztą. Ambasada wyrobiła się w niecałe 10 dni, ale moja lokalna poczta nie stanęła na wysokości zadania. Mimo listu priorytetowego, jak podejrzałem tracking to okazało się, że leżała na poczcie przez 8 dni zanim listonosz łaskawie przyniósł mi do domu...
@cart Super podróż, My z braku tanich biletów zamieniliśmy Namibię na Tanzanię i zastanawiam się czy słusznie
;) Widziałem zachód słońca co prawda obok w Botswanie i doskonale wiem, że to nie photoshop.Baaardzo fajna rzeczowa relacja z ładnymi zdjęciami więc dziwi mnie taka mała ilość "lubię".Osobiście czekam na Etoshę
;)
Advanced Car Hire. Mieli ceny 20% niższe niż inni. Zapłaciłem z góry przelewem za całość i dostałem jeszcze 10% zniżki. Samochód miał co prawda 250kkm, ale był super przygotowany i nie mieliśmy z nim kompletnie żadnych problemów. Wręcz przeciwnie, byłem nim zachwycony.
My jedziemy 2 sierpnia i też bierzemy auto z Advanced Car Hire, co prawda za 2 razy tyle :(. Jak negocjowaliście cenę? Za 16 dni z dopłatą za lodówkę mamy 30800 N$ za auto 2014/2015 double cab zero excess. Mieliście jakieś problemy z wynajmującym? Jakieś porady czego nie ma w aucie albo co stwarzało Wam problemy?
My jedziemy 2 sierpnia i też bierzemy auto z Advanced Car Hire, co prawda za 2 razy tyle
:(. Jak negocjowaliście cenę? Za 16 dni z dopłatą za lodówkę mamy 30800 N$ za auto 2014/2015 double cab zero excess. Mieliście jakieś problemy z wynajmującym? Jakieś porady czego nie ma w aucie albo co stwarzało Wam problemy?
Ja wziąłem auto z 2011/2012, ale nawet nie wiem który to finalnie rocznik był. Wziąłem zero excess, ale bez szyb i opon. Takie ryzyko, bo ponoć szyby i opony są najbardziej narażone. Wiem, że od lipca ceny idą sporo w górę...Problemów nie było i cały sprzęt był ok. Możesz wziąć jeszcze dodatkowe plastikowe talerze, nóż ewentualnie.Dobrze pakuj, bo z tyłu się mega kurzy. Ponoć pomaga otwarcie małych szybek na pace z obu stron - wtedy robi się trochę ciśnienie w środku i kurz tak nie wpada przez tylną klapę.
Jeszcze 2 pytanka: ile czasu zarezerwować na odbiór auta (prezentacja tego całego wyposażenia)? Pisałeś, że dużo rzeczy zabraliście z kraju, a my planujemy większość kupić na miejscu, jak wygląda sprawa zaopatrzenia (w przeciwieństwie do Twojej żony jestem zadeklarowanym mięsożercą)?
Hej, Z wielką przyjemnością czytam Twoją relację bo i my pod koniec roku wybieramy się do Namibii. Jak wygląda kwestia z dostępnością bankomatów w Namibii i płatnością kartami na kampingach ? Jedziemy poza głównym sezonem więc chciałabym uniknąć rezerwacji kampingów, chociaż jak piszesz to rezerwacje były potrzebne do uzyskania wizy.. Czy obłożenie było pełne ?Kasia
no własnie. jako że to kierunek mało opisywany a wysoko na mojej liscie to prośba o info np:1. ile noclegów łącznie rezerwowaliscie i z jakim wyprzedzeniem2. z jakim wyprzedzeniem samochod3. czy placiliscie zwykla kredytowa czy prepaidem albo revolut4. napisałes ze Twoja zona na poczatku marzła. jak było później? jakies rady co do przygotowania w tej kwestii bo zmarźlak jestem i ja
:)5. na końcu prosiłabym o podsumowanie co bylo warto, z czego byście zrezygnowali a jakie miejsca byly warte absolutnie wszelkich poswiecen i chcielibyscie tam spedzic wiecej czasu tylko plan nie pozwolil6. czy 2 tygodnie to ok, czy musieliscie duzo wyciac z planu/co?
Tam wcześniej była fotka z rozłożonymi namiotami. W środku są materace i jest wygodnie dla 2 osób.1. Zarezerwowałem wszystkie na 3 miesiące przed. Ostatnimi laty lubię mieć wszystkie noclegi rozplanowane, bo szczególnie jak jeżdżę z dzieciakiem to nie chce mi się szukać na miejscu. Jak jesteś przed sezonem to warto zarezerwować w Sesriem/Sossusvlei i w Etoszy. Resztę chyba można ogarnąć na miejscu. Tych kempingów to tez nie ma tak wiele, więc dobrze jest zrobić przynajmniej rozeznanie co gdzie jest.2. Miesiąc przed. W nasze wakacje to raczej trzeba wcześniej.3. Płaciłem zwykłą i gotówką. Warto nadmienić, że randy RPA mają kurs 1:1 do N$ i wszędzie można płacić wymiennie. Ja tego nie wiedziałem, a bankomat na lotnisku wydaje tylko randy.4. Marzliśmy wszędzie. Temperatura spadała do 5 stopni, najgorzej przed świtem. Moja żona z dzieckiem po pierwszych 3 nocach w namiotach, resztę spali w samochodzie i go zapalali w sytuacjach kryzysowych. Jak wyjeżdżaliśmy to w Windhuk w nocy zapowiadali -4 stopnie!5. Podsumowanie miejsc napiszę. W 2 tygodnie nie da się objechać wszystkich miejsc wartych do odwiedzenia w Namibii. A jak kupiłem bilety to myślałem, że jeszcze na 3-4 dni wpadnę do Botswany
;-)
Wiem, że to wszystko zależy od dziecka, ale ile ma lat Twój syn i jak oceniasz ten kierunek jeżeli chodzi o podróż z dzieckiem (bezpieczeństwo, choroby tropikalne itd)
Piotr, piszac, ze marzliscie i bylo zimno masz na mysli tyko noce? Czy w dzien tez bywalo zimno? Mam spiwor z temp do -17 zakupiony na trekong w Nepalu, nie sadzilam ze moze sie przydac w Afryce
:)
:)
Mój syn ma 6.5 roku. Na przejazdach samochodem trochę się nudził, więc prawie cały czas oglądał tablet (miałem dwa
;-)). To był jego chyba 32 odwiedzony kraj.Generalnie było ok. Myślałem, że bardziej zwierzaki będą mu się podobały, ale często na safari też wolał tablet. Z dwójką dzieci powinno być lepiej, jakby się sobą zajęły.Najbardziej mu się oczywiście podobało na wydmach.Jest 100% bezpiecznie, my nie braliśmy nic na malarię. Dzieciak ma kilka szczepień tropikalnych i żółtaczkę. Do tej pory (odpukać) nigdy nie miał żadnych problemów żołądkowych na wyjazdach, ja zresztą też.W dzień było 25-29 stopni i pełne słońce. Godzinę po wschodzie słońca ja już chodziłem w t-shircie.Ja mam śpiwór puchowy do -5, taki lekki. Cały w niego wchodziłem razem z głową, bo nad ranem było za zimno by oddychać poza śpiworem. Kolega był na weekend majowy i mówi, że tak zimno nie było.Pewnie najgorzej czerwiec/lipiec.
Super zdjęcia. Zarówno krajobrazów jak i zwierząt.Zwierzęta wyglądają tak jakby na Ciebie czekały aż zrobisz im zdjęcie.I do tego stroiły miny
:) Jestem pod wrażeniem.
@cartZdjęcia rewelacja. Myślę o Namibii od jakiegoś czasu i po Twojej relacji nabrałem jeszcze większej ochoty. Możesz napisać na co konkretnie szczepiliscie syna- mój spoza obowiązkowych ma tylko WZW A.
Relacja REWELACJA, zdjecia piekne. Mysle o Namibii lub road trip po zachodnim wybrzezu USA. Gdybys mial wybierac, jaki bylby Twoj wybor na pierwszy road trip w zyciu? I jeszcze jedno pytanie odnosnie noclegow (campingow), nocowaliscie na wszystkich wczesniej zarezerwowanych? Czy czasami Wasz plan sie zmienial? Jak wtedy z platnosciami/odwolaniem?
@piotrek.s o ile się nie mylę to ma - meningokoki, pneumokoki, WZW A+B, błonica, tężec, krztusiec, dur, polio. Część jest wymagana w PL.@TIT trudno powiedzieć. Ja byłem w Utah/Arizonie 10 lat temu i dla mnie był to kosmos. Namibia na pewno bardziej egzotyczna, pusta, dzika, więcej zwierząt. W USA chyba większe zagęszczenie miejsc typu must-see. Wybór w stylu - kogo bardziej lubisz mamę czy tatę
;-)O campingach trochę już pisałem. My mieliśmy wszystkie zarezerwowane, ale jedną rezerwację olałem. Tam akurat nie płaciłem z góry. Z góry płaciłem w Sesriem, Spitzkoppe, Halali, Erindi. W Waterberg musiałem podać kartę jako gwarancja i by pobrali kasę gdybym się nie pojawił.
Szczerze zazdroszczę
:) Myślałam o Tanzanii ale po przeczytaniu relacji wpisuję Namibię na moją listę! I pytanie, czy jest tam tak pusto czy to tylko takie "kadry", chodzi mi o miasteczka, drogi, kempingi?
Generalnie jest pusto. Na niektórych drogach to mijało się kogoś co godzinę czasami.Jeśli chodzi o kempingi to jedynie Halali sprawia wrażenie pełnego. Jak się wjedzie na boczne drogi w Etosha to też samochodów za bardzo nie widać i z rzadka kogoś się mija. W Masai Mara było dużo gorzej
:)
Jedna uwaga - miejscowi nas ostrzegali, żeby nie zbierać drewna na ognisko samemu. Prawie w każdym sklepie można kupić i kosztuje grosze a jest jakiś jeden rodzaj, który jest silnie toksyczny i ludzie się regularnie ciężko zatruwają (łącznie z przypadkami śmiertelnymi).Jak ktoś planuje się wybrać to poza przeczytaniem kilku relacji na forum polecam też obejrzenie Cejrowskiego z wizyty w Namibii. Średnio kolesia lubię ale doświadczenia podróżniczego to mu odmówić nie można i parę porad ciekawych daje.
Piotr, czy bedziesz jeszcze odpowiadal na pytania? Mozna pytac tutaj pod relacja?Interesuje mnie wyposazenia samochodu, dokladnie ile litrow ma lodowka i czy dobrze dziala? Jaki sprzet kampingowy na wyposazeniu? Co zabierales z Pl, i najwazniejsze czego nie zabrales, a przydaloby sie ???
Znajomi cos bakali,ze moze by tak do tej Namibii, ale jakos nigdy do mnie nie przemawiala. Az do teraz. Wyglada swietnie! A jeszcze takie pytanie (moze bardziej do zony:D), jak wyglada zywot wegetarianski? Da sie na spokojnie cos zjesc/kupic/wyzyc?
Witam
Za 10 dni wylatujemy di Namibii,powiedz proszę jak wygląda wymiana pieniędzy na lotnisku ?w Windhoek będziemy w piątek wieczorem i sobotę.
Chcemy wymienic euro na NADy. Jak wyglądają kursy na lotnisku i w bankach?
Witam
Za 10 dni wylatujemy di Namibii,powiedz proszę jak wygląda wymiana pieniędzy na lotnisku ?w Windhoek będziemy w piątek wieczorem i sobotę.
Chcemy wymienic euro na NADy. Jak wyglądają kursy na lotnisku i w bankach?
Wziąłem lodówkę.Używałem swojego telefonu - maps.me mają mapy offline. Here WeGo też ma niezłe mapy offline. Z zasięgiem jest kiepsko. Na kilku campingach jest wi-fi ale drogie i ma tylko kilkaset megabajtów transferu.
Ja też używałem maps.me i bez problemu wszystko działało.W Windhoek kupiłem miejscową kartę pre-paid i używałem miejscowego internetu w komórce. Działa jako tako ale awaryjnie może się przydać
:)
Jedziemy pod koniec, od zachodniej strony by mieć ładny widok na zachód słońca. Okazuje się, że tu jest także dobre miejsce do obserwacji ptaków i wiewiórek. Karmimy je oczywiście.
Robimy obiad i jedziemy zwiedzać. Widoczki super.
Jest też łuk skalny
Ogrom skał oddaje porównanie. Znajdziecie wspinaczy?
Zobaczyliśmy właściwie co trzeba w 2h i z można w zasadzie było dalej jechać, no ale wszystko rozplanowane. Jedziemy kawałek do wioski, ale tam nawet sklepu nie możemy znaleźć. Wolno więc objeżdżamy całe Spitzkoppe dookoła, już za ogrodzeniem. Fajna perspektywa z drugiej strony.
Przed zachodem słońca skałki nabierają super kolorków.
I w takich okolicznościach przyrody idziemy spać.
w Tanzanii też jest co robić...Advanced Car Hire. Mieli ceny 20% niższe niż inni. Zapłaciłem z góry przelewem za całość i dostałem jeszcze 10% zniżki.
Samochód miał co prawda 250kkm, ale był super przygotowany i nie mieliśmy z nim kompletnie żadnych problemów. Wręcz przeciwnie, byłem nim zachwycony.Ja wziąłem auto z 2011/2012, ale nawet nie wiem który to finalnie rocznik był. Wziąłem zero excess, ale bez szyb i opon. Takie ryzyko, bo ponoć szyby i opony są najbardziej narażone.
Wiem, że od lipca ceny idą sporo w górę...
Problemów nie było i cały sprzęt był ok. Możesz wziąć jeszcze dodatkowe plastikowe talerze, nóż ewentualnie.
Dobrze pakuj, bo z tyłu się mega kurzy. Ponoć pomaga otwarcie małych szybek na pace z obu stron - wtedy robi się trochę ciśnienie w środku i kurz tak nie wpada przez tylną klapę.Nam zeszło przy odbiorze samochodu przynajmniej 1h. Mają całą checklistę, którą sprawdzasz - czy wszystko jest i czy wszystko sprawne. Prześcieradła dają, ale jak chcesz kołdry to musisz jeszcze dopłacić, więc jak masz własny śpiwór to lepiej przywieźć.
W cenie masz odbiór/podwózkę na lotnisko i warto skorzystać, bo lotnisko jest prawie 50km pod miastem.
Po odbiorze samochodu jedź do centrum handlowego Wernhill - tam jest sklep, gdzie kupisz wszystko. Uważaj jednak na mięso, bo wiele z nich ma datę przydatności tylko 3-4 dni, a widziałem i takie co minęło 2 dni temu. Warto kupić wegiel drzewny i rozpałkę, bo na większości kempingów masz miejsce do grillowania lub/i ogniska. Niektórzy wolą na ognisku gotować.
Bankomaty i płatność kartą w większych sklepach/miastach. Na niktórych kempingach przyjmowali kartą, a na innych nie. Część kempingów miałem zarezerwowanych bez płacenia z góry. Na większości były wolne miejsca, oprócz Halali. W Etoszy to radzę zarezerwować nocleg i polecam Halali. Do wizy możesz podać tyle rezerwacji, ile masz.
Samochód odbiera się z pustym bakiem, mi weszło 140 litrów (3.5zł/litr) za pierwszym razem. Palił 10l. Jak już zaczęło schodzić paliwo na wskaźniku to wiedziałem, że mam 600 km do przejechania. Oddałem z totalnie pustym bakiem.Dzień 8.
Dziś długo jechaliśmy samymi pobocznymi drogami do Twyfelfontein. Przy drodze czasami widać było pięknie ubrane miejscowe kobiety z ludu Herero oraz Himba. Niestety jak chciałem zrobić zdjęcie to chciały po 10N$. Niby mało, ale generalnie nie płacę za zdjęcia.
Na parkingu przy Twyfelfontein robimy sobie obiad i w upale idziemy do wejścia.
Płacimy za bilety i dostajemy przewodnika. On mówi, że nie jest tak gorąco - obecnie ok. 28 stopni, ostatni raz padało w lutym. W ich lecie będzie 40.
Twyfelfontein słynie z rysunków naskalnych zrobionych przez buszmenów ok. 5-6 tysięcy lat temu. Lud wędrowny, mieszkali tutaj, co widzieli w buszu to malowali na skałach.
Z daleka to jeden wielki kamieniołom.
Tych rysunków jest trochę, wybrałem tylko jedno zdjęcie z lwem z ludzką dłonią na końcu długiego ogona.
Wychodzimy już po 15, obok jest Damara Living Museum. Lud Damara chciał się w nim podzielić i pokazać część swojej kultury. Mają więc taką małą wioskę, płaci się za wstęp i oni opowiadali jak żyli. Żonie nie podobają się takie klimaty (coś jak wioski Masajów), ale dla mnie nawet całkiem całkiem.
I tańce:
A ta pani to apteka:
Do naszego zarezerwowanego kempingu musielibyśmy się wracać 40km i potem znowu z powrotem, więc podejmujemy strategiczną decyzję, żeby zostać na campie obok. Gdy zbierałem trochę drzewa na ognisko, zobaczyliśmy ogromnego węża w norze. Trzeba jednak uważać gdzie się chodzi.Dzień 9.
Mamy sporo ponad 400 km do przejechania do Halali, w parku narodowym Etosha. Zbieramy się więc dość sprawnie wiedząc, że musimy zrobić po drodze jeszcze zakupy żywieniowe.
Po drodze są znaki na Petrified Forest, czyli skamieniały las oraz na zobaczenie welwiczji przedziwnej, ale olewamy te miejsca. Olewamy też Fingerklippe, takich rzeczy to już się widziało sporo w USA.
Do Khorixas jest 100km, ale długo nam schodzi. Tu jest supermarket i robimy sporo zakupów na kolejne dni. Natomiast za Khorixas zaczyna się asfalt! Ach jak mi go brakowało. Teraz mogę już jechać 120 kph, więc droga szybciej mija. Po drodze mijamy mnóstwo kopców termitów.
Do bram parku dojeżdżamy już po południu. Dostajemy permit, który musimy opłacić na pierwszym campie w Okaukuejo.
Za bramami od razu witają nas żyrafy i antylopy :D
W Okaukuejo jemy obiad i jedziemy powoli w stronę Halali. Mamy 70 km do pokonania i chcemy zrobić jakieś skoki w bok na zwierzęta od razu.
10km dalej jest znakiś znak na lewo w stronę jeziora i namalowane są lwy. Jedziemy w poszukiwaniu szczęścia. Dojeżdżamy do wyschniętego jeziora i nic.
Jezioro jest wyschnięte i przeogromne.
Na zawrotce kierowca macha z innego samochodu. Pyta się czy widzieliśmy lwy śpiące 3 metry od drogi!!! Powiedzieliśmy, że nie i ruszyliśmy szybko z powrotem.
Faktycznie dwa lwy sobie spały. Czekaliśmy tam ze 40 minut, ale nie chciały się ruszyć ;-)
Jedziemy dalej. Widzimy trochę zebr:
Antylopy
Zajeżdżamy pod wodopój, a tam stoi sobie słoń :D
i żyrafy wychodzą z szafy :D
Ja bym jeździł jeszcze długo, pomimo, że zrobiłem z 500 km dziś, ale za godzinę miało się ściemniać, a my jeszcze mieliśmy kawałek. Zasuwamy więc szybko do Halali, meldujemy się na campie, jemy kolację i idziemy nad tutejszy waterhole, który jest oświetlony i gdzie zwierzęta przychodzą się napić.
Czekamy z pół godziny i nic. Żona z dzieckiem stwierdzili, że idą spać, a ja czekam. 5 minut po tym jak poszli, przyszły dwa nosorożce!!!
Piszę im smsa by wracali. Wrócili i dało się jeszcze je zobaczyć. Także hienę.
Totalnie usatysfakcjonowani idziemy spać. Mimo zaledwie 2h w parku, widzieliśmy lwy, nosorożce, hieny, żyrafy, słonia, niezliczone zebry i antylopy.Tam wcześniej była fotka z rozłożonymi namiotami. W środku są materace i jest wygodnie dla 2 osób.
1. Zarezerwowałem wszystkie na 3 miesiące przed. Ostatnimi laty lubię mieć wszystkie noclegi rozplanowane, bo szczególnie jak jeżdżę z dzieciakiem to nie chce mi się szukać na miejscu. Jak jesteś przed sezonem to warto zarezerwować w Sesriem/Sossusvlei i w Etoszy. Resztę chyba można ogarnąć na miejscu. Tych kempingów to tez nie ma tak wiele, więc dobrze jest zrobić przynajmniej rozeznanie co gdzie jest.
2. Miesiąc przed. W nasze wakacje to raczej trzeba wcześniej.
3. Płaciłem zwykłą i gotówką. Warto nadmienić, że randy RPA mają kurs 1:1 do N$ i wszędzie można płacić wymiennie. Ja tego nie wiedziałem, a bankomat na lotnisku wydaje tylko randy.
4. Marzliśmy wszędzie. Temperatura spadała do 5 stopni, najgorzej przed świtem. Moja żona z dzieckiem po pierwszych 3 nocach w namiotach, resztę spali w samochodzie i go zapalali w sytuacjach kryzysowych. Jak wyjeżdżaliśmy to w Windhuk w nocy zapowiadali -4 stopnie!
5. Podsumowanie miejsc napiszę. W 2 tygodnie nie da się objechać wszystkich miejsc wartych do odwiedzenia w Namibii. A jak kupiłem bilety to myślałem, że jeszcze na 3-4 dni wpadnę do Botswany ;-)Mój syn ma 6.5 roku. Na przejazdach samochodem trochę się nudził, więc prawie cały czas oglądał tablet (miałem dwa ;-)). To był jego chyba 32 odwiedzony kraj.
Generalnie było ok. Myślałem, że bardziej zwierzaki będą mu się podobały, ale często na safari też wolał tablet. Z dwójką dzieci powinno być lepiej, jakby się sobą zajęły.
Najbardziej mu się oczywiście podobało na wydmach.
Jest 100% bezpiecznie, my nie braliśmy nic na malarię. Dzieciak ma kilka szczepień tropikalnych i żółtaczkę. Do tej pory (odpukać) nigdy nie miał żadnych problemów żołądkowych na wyjazdach, ja zresztą też.
W dzień było 25-29 stopni i pełne słońce. Godzinę po wschodzie słońca ja już chodziłem w t-shircie.
Ja mam śpiwór puchowy do -5, taki lekki. Cały w niego wchodziłem razem z głową, bo nad ranem było za zimno by oddychać poza śpiworem. Kolega był na weekend majowy i mówi, że tak zimno nie było.
Pewnie najgorzej czerwiec/lipiec.Dzień 10.
Wyjeżdżamy z samego rana na Rhino drive, czyli spory odcinek gdzie ponoć można zobaczyć nosorożce. Co prawda widzieliśmy je wczoraj przy wodopoju, ale w dzień to co innego. Jedziemy ponad godzinę, rozglądamy się wszędzie i nigdzie nie widzimy kompletnie żadnych zwierząt, nie mówiąc już o nosorożcu.
Nastąpiło lekkie rozczarowanie, po czym na naszej drodze zobaczyliśmy coś. Myśleliśmy, że to jakaś antylopa, potem, że lew, a jak podjechaliśmy to okazało się, że to lampart!!! Bardzo ciężko jest go spotkać w naturze i kiedyś w Kenii mimo długich poszukiwań nie udało nam się. A tutaj sobie szedł!
Byłem w takim szoku, że tylko 2 średniej jakości zdjęcia mogłem zrobić:
Widzieliśmy go może 30 sekund, ale humory od razu się poprawiły :-)
Jedziemy dalej. Widzimy stado zebr i jedną małą, która się odłączyła.
Nagle przy drodze stoją 2 samochody. Po doświadczeniach z Kenii, od razu wiem, że coś się dzieje.
A co się działo? Dwa lwy upolowały sobie zebrę i ją wcinały!!!
Do tej pory słyszę jak chrupały kości, masakra. Dookoła było stado szakali, które czekały na swoją kolej. Spędziliśmy tu z godzinkę i trzeba było jechać dalej.
Jeździliśmy od wodopoju do wodopoju, bo tam było najwięcej zwierząt. Nawet stado żyraw. Te większe fajnie piją wodę.
Spotykamy też śmieszną zebrę:
Na lunch jedziemy do Namutoni. Odpoczywamy chwilkę w towarzystwie mangust. Nadmienię, że nie można żadnego jedzenia bez opieki zostawić, bo one się już zaopiekują...
Po południu udało się nam zobaczyć stado słoni z maluchami:
Potem monotonnie jedziemy w upale, gdy moja żona wypatrzyła coś po prawej...
To nosorożec!!!
Postał z 10 sekund, po czym się położył i tyle go widzieliśmy...
A ten słoń był tak blisko, że nawet w samochodzie sobie selfie z nim robiliśmy ;-)
]
Gnu:
I ciekawska żyrafka:
Co za dzień..., 4 zwierzaki z wielkiej piątki. Bawół niestety tu nie występuje.
Wieczorem znowu idziemy nad wodopój. Tym razem starcie słonia i nosorożca. Słoń chyba go nie lubił, bo nabrał wody w trąbę i oblał nosorożca :D
Czekamy jeszcze trochę i przychodzą lwy :-)
Nosorożec chciał je pogonić, ale zaczęły ryczeć i nosorożec zaczął uciekać. Natomiast jak potem dwa lwy się rozłączyły to sobie odbił i pogonił jednego :-)@cypel - zdecydowanie. Dwa pełne dni jeżdżenia jednak zdecydowanie wystarczy. Jeszcze będzie jeden park w dalszej części relacji.Dzień 11.
Od rana do 11 jeździmy jeszcze po parku, pomiędzy Halali a Okaukuejo, ale niestety nie widzimy już nic ciekawego... Bardzo chcieliśmy spotkać geparda, ale może to już za dużo szczęścia by było? Widzieliśmy je zresztą w Masai Mara kilka lat temu, więc to tylko takie delikatne rozczarowanie.
Przed Okaukuejo jest też farma, gdzie mają je w klatce, ale ja w klatce nie chce oglądać, w końcu nie przyjechałem do zoo.
Czeka nas długa droga do Waterberg National Park, który zresztą pierwotnie nie był w naszych planach. Robiąc jednak trasę na początku zrobiłem błąd i zaplanowałem przyjechanie dzień wcześniej do Windhuk i potem próbowałem to pozmieniać.
W drodze do Waterberg widziałem chyba najwyższy kopiec termitów...
Waterberg to stołowa góra i widać ją z daleka:
Dojeżdżamy na camping i po południu ruszamy na dwa krótkie szlaki. Widoki w dolinie są super.
Pytamy też o szlak na górę. Koniecznie trzeba iść z przewodnikiem i kosztuje to kilka groszy. Zapisujemy się na jutro na 8 rano i idziemy na nasz camping. Mamy tu w cenie drewno na ognisko.
Można też wykupić wieczorny rhino drive, ale my już nosorożców widzieliśmy sporo, więc nie decydujemy się.
W nocy słychać tutejsze pawiany jak walczą o dominację między sobą. Cała dolina to las, więc można się poczuć jak w dżungli.Dzień 12
Rano o 8 wychodzimy i dość szybko wchodzimy na górę.
Stąd jest fantastyczny widok na Kalahari...
Krążymy dość sporo po górze. Przewodnik po odchodach i śladach mówi o żyrafach, nosorożcach..., trochę się dziwię, że tu są.
Przed zejściem z powrotem udaje się zrobić ładne zdjęcie na dolinę:
Po powrocie ze szlaku jedziemy do Erindi Private Game Reserve i docieramy tam na wieczór. To taki prywatny park, gdzie spodziewaliśmy się sporej ilości zwierząt. Mamy tu świetny camping, za który musiałem z góry zapłacić 850 zł za 2 noce...
Mają własny 3-h game drive za 300 N$ od osoby, ale my mamy własny samochód. Za permit i mapę do jeżdżenia własnym samochodem trzeba zapłacić też 300, ale za cały samochód i cały dzień.
Mają tu też swój waterhole. Zwierzaki na pewno sprowadzali.
Jest krokodyl:
I 3 hipki, jeden nawet chciał mnie zjeść:
Przyszedł też słoń:
Dzień 13.
Od rana jeździmy po parku i zaliczamy wszystkie drogi. Zwierząt niestety jest bardzo mało, a te co udaje się widzieć są bardzo płochliwe i uciekają od nas. Zupełnie inaczej niż w Etosha. Po 4h jazdy jesteśmy bardzo rozczarowani i wracamy na obiad.
Po południu przyjęliśmy strategię, że poczekamy do 16 i ruszymy za samochodem z przewodnikiem. Przy sklepie mają tablicę z opisem jakie zwierzęta widzieli i codziennie były lwy.
Może on coś wypatrzy, a my nie? Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy, natomiast zaraz po wyjechaniu z kempingu, przewodnik pojechał drogami, które nie były dostępne dla nas. Trochę chamstwo.
Chcąc nie chcąc, jedziemy z powrotem na te szlaki co jechaliśmy rano i coś tam widać: