Jest pięknie. Kanał Beagle i po drugiej stronie Chile:
i zdjęcia z końca szlaku:
Schodzę, łapię taksówkę, ostatnie piwo i czas iść na statek.I dużo i mało. Przez 10 dni masz wszystko wliczone i nie musisz wydawać ani grosza na statku. Zresztą co roku rejsy są coraz droższe. 5 lat temu można było popłynąć za połowę tego, a za 5 lat pewnie za 2x tyle.
Na setkę krajów, jakie widziałem to Antarktyda jest 5 długości przed każdym innym.-- 01 Sie 2018 18:07 --
czytałeś na innym to nie czytaj tutaj
;) wyłączności chyba nie ma.
-- 01 Sie 2018 21:15 --
Czas pożegnać się z lądem. Jeszcze obowiązkowe zdjęcie z fin del mundo:
I to nasz statek:
W porcie jeszcze dorwałem kingfishera
:)
Na boarding przyszedłem 10 minut przed czasem i okazał się to świetny wybór, bo łóżka nie były podpisane. Zająłem więc dolne i za chwilę przyszła reszta – Anglik na oko w moim wieku, Holender koło 50-tki i Argentyńczyk koło 70-tki. Zaprosili niedługo wszystkich do lounge i powiedzieli o najważniejszych rzeczach. Czekaliśmy jeszcze pół godziny na spóźnialskich samolotem i niestety wypłynęliśmy już jak się ściemniało. Ja miałem takiego stresa, że nie zdążę, a tu czekali na spóźnialskich.
A to jedyne zdjęcie z Kanału Beagle, jakie udało mi się zrobić:
Przez późniejsze wypłynięcie niestety nici z oglądania kanału...
Nie miałem dotąd choroby morskiej, więc olałem wszelaką profilaktykę. O północy wypłynęliśmy na cieśninę Drake'a, ale jak spałem to było ok. Jak wstałem o 7 to zaczęły się problemy. Prądy morskie są mega, fale sięgają do kilkunastu metrów, a statkiem tak buja, że masakra. Zjadłem śniadanie, ale zaraz je oddałem.
O 10 przyszła lekarz i dała mi jakiś plaster za ucho i powiedziała, że za 3-4h zacznie pomagać i będzie działać 3 dni. Poszedłem spać i lepiej mi się zrobiło. Wstałem na lunch, którego trochę zjadłem i znowu oddałem . Potem znowu poszedłem spać i mi się lepiej zrobiło. Przed kolacją jeszcze przeczyściłem żołądek i po kolacji sporo siedziałem by mi się ułożyło trochę. Na szczęście kolacji już nie oddałem i zrobiło mi się lepiej.
Także drugi dzień to był mega hardkor. Zresztą nie tylko dla mnie, bo na posiłkach pojawiało się może z połowę ze 110 gości. Kapitan zbaczał z kursu i płynął pod fale by udało się rozdać talerze na lunchu i kolacji. Mega podziwiam załogę, która pracowała w kuchni, full szacun.
Poszedłem też na prelekcje o pingwinach i wielorybach. Postałem też trochę na mostku i z innymi zapaleńcami próbowaliśmy robić zdjęcia ptakom. Tak minęło przejście przez cieśninę Drake'a. Następnego dnia rano mieliśmy już ujrzeć Antarktydę...W nocy jak wpływaliśmy do cieśniny Gerlache to sporo trzęsło. Obudziłem się 6.30 na wschód słońca i jak stanąłem o 7 na zewnątrz to przerwałem tylko na 20 minut śniadania i oglądałem pierwsze widoki Antarktydy ze szczęką opadniętą poniżej poziomu morza.
Wyspy i Półwysep Antarktyczny wystrzelają pionowo z wody, wszystko praktycznie pokryte śniegiem i lodowcami. To trzeba przeżyć samemu. Ocean się uspokoił i można było napawać się widokami. Słońce ładnie świeciło i można było zobaczyć najbielszą z bieli, czyli śnieg Antarktydy.
Pojawiają się też pierwsze zwierzęta inne niż ptaki. Najpierw pingwiny:
Zaczyna być widać coraz więcej:
Albatrosy:
Biel lodowców i czerń oceanu. Ocean jest tak czarny z powodu bardzo niskiej temperatury.
Pierwszy humbak
:)
Udało się złapać humbaka jak wypuszcza powietrze:
I jak nam macha
:-)
Przestałem tam do południa aż wołali na obiad. Pierwsze widoki kosmiczne!
Kasica88 napisał:
Mozna z ciekawosci zapytac o parametry sprzetu foto?:)
Canon 6D + 16-35/4L IS + 50/1.7 + 70-200/4L IS + extender 1.4x
@tropikey nie mam zdjęć ze środka, ale nie ma czego żałować
;-)-- 02 Sie 2018 20:26 --
Moja kajuta była ciasna, bardzo ciasna. Ledwo się mieściły walizy, musieliśmy je kłaść na oknie. Mieliśmy małe okrągłe okienko, ale i tak nie można się było do niego dostać. Łóżka miały kotary i to była jedyna prywatność. Dobrze, że nikt nie chrapał. Łazienka była za to dość spora. Generalnie przychodziło tam się tylko spać. Lounge był spory i tam większość osób przesiadywała. Był tam bar, darmowa kawa/herbata i można było wyjść na zewnątrz. Oprócz oczywiście przejścia przez cieśninę Drake'a, bo wtedy drzwi były zamknięte z powodu zbyt dużych fal.
-- 02 Sie 2018 21:53 --
Po lunchu szybko wbiegam na górę na dalsze widoki. Wpływamy do Wilhelmina Bay. Teoretycznie dzisiaj rano powinniśmy już dotknąć lądu, ale przez fatalną pogodę na cieśninie Drake'a sporo zwolniliśmy i nie dotarliśmy na czas. W zamian mamy przedpołudniowy rejs Gerlache Strait i popołudniowy Wilhelmina Bay. Z perspektywy czasu, to chyba najładniejsza część, może dlatego, że pierwsza...
Niesamowite miejsce. Wyobrażam sobie nieświadomego podróżnika w łódce płynącego do tego wodospadu.Zapisuje się do wątku i czekam na dalszy ciąg.Wysłane z taptaka.
Wszystko fajnie, tylko dlaczego ta relacja była już dużo wcześniej na innym forum...?Czyżby to forum było dla Ciebie mniej ważne, że traktujesz je drugorzędnie?
;) A może chodzi o coś innego...?
Podejrzewam, że po przejściach żołądkowych na statku chyba nie żałujesz, że potomek został w domu. Swoją drogą Twój los zrównał się tam (co najmniej w dwójnasób) z przeżyciami wytatuowanego Argentyńczyka w samolocie
:DA jakieś zdjęcia ze staku też będą?Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Wow wow wow! Widoki niesamowite, a każde zdjęcie to masterpiece!
:) Mega zazdro, ale.....jaka była najniższa temperatura? Bo ja to ciepłolubna jestem
:oops:
:lol:
Było na tym forum wiele pięknych zdjęć ale te są naprawdę wyjątkowe - Antarktyda to chyba jedyne miejsce na ziemi, które wydaje się być zupełnie inną planetą.
Hej, chyba trzeba będzie wreszcie też opisać nasze przeżycia z wyjazdu w te strony świata.
:) w 2014 roku zrobiliśmy trasę z Buenos Aires przez Georgie Południową, Sandwich Południowy oraz Wyspę Słoniową na Antarktydę. 16 dni absolutnego szaleństwa ... jeśli wiecie co mam na myśli.
:) Cena którą wówczas zapłaciliśmy za całość (standard na pokładzie - mocne 5 gwiazdek, niemiecki armator, itd
:) to w przeliczeniu na euro to trochę ponad 2000 euro (chcieliśmy dzielić kabinę 2-os na trzech a w efekcie dostaliśmy 4 os. na trzech
:) cdn. Kilka zdjęć na początek ...
:) Cdn ... bo coś mi się tylko takie małe wkleiło a chciałem w normalnym rozmiarze.
Witam w wąskim klubie Polaków, którzy byli na Antarktydzie. Gdyby ktoś chciał zobaczyć jak zobaczyć więcej a zapłacić mniej to przypominam swoją relację:antarktyda,1567,31367
Jeśli ktoś byłby zainteresowany to jest również trochę (chociaż nie za dużo) rejsów większych statków wycieczkowych, które z reguły są wytyczone wokół przylądka Horn. Płyną one najczęściej z Vapraiso/San Antonio w Chile do Buenos Aires (lub w drugą stronę) i zahaczają na krócej lub dłużej o Antarktydę. Jaki jest program na Antaktydzie, nie wiem - trzebaby poczytać już na stronach przewoźników. Pływają tam m.in. Holland America, Celebrity i Princess (plus dużo droższe linie ultraluksusowe).Przykładowe rejsy:https://www.kreuzfahrtberater.de/kreuzf ... an-antoniohttps://www.kreuzfahrtberater.de/kreuzf ... enos-aireshttps://www.kreuzfahrtberater.de/kreuzf ... enos-airesCały rejs trwa zwykle standardowo między 2 a 3 tygodnie.Ceny od ok. 2800 EUR-2900 EUR (dwa pierwsze z w/w-ok. 2 tygodnie) do ok. 3700 EUR za trzeci (ok. 3 tygodnie) - za osobę w 2os kabinie wewnętrznej (plus tzw. napiwki). Oczywiście są też dużo, dużo wyższe ceny - do wyboru i koloru w zależności od oczekiwań co do trasy i standardu. Nie ukrywam, że mam coś takiego w planie...ale jeszcze nie wiem kiedy
:-)
Przy dużych statkach chyba logistycznie byłby problem z zejściem na ląd. Na zodiaka wchodzi kilka osób. Większym jednostkami nie podejdzie się bez infrastruktury na lądzie. Ilu pasażerów schodxilo na ląd?Wysłane z taptaka.
raczej nie trzeba sie wczytywac, jak nie ma portu, to nie ma zejscia na lad. pontonami z takiego wycieczkowca nikt nie bedzie kilku tysiecy osob wozil. technicznie nierealne.btw: dobra relacja, dobre zdjecia. wyobrazam sobie euforie po zejsciu na lad, prawie jak wejscie na jakis osmiotysiecznik, bo koszty podobne
:-)
I dużo i mało. Przez 10 dni masz wszystko wliczone i nie musisz wydawać ani grosza na statku.Zresztą co roku rejsy są coraz droższe. 5 lat temu można było popłynąć za połowę tego, a za 5 lat pewnie za 2x tyle.Na setkę krajów, jakie widziałem to Antarktyda jest 5 długości przed każdym innym.
Też mam co do tego wątpliwości niestety - przed decyzją trzeba na pewno dokładnie przeczytać program na poszczególne dni. Zresztą program programem, a życie życiem - nawet jeśli coś jest w programie to 100% pewności, że tak będzie nie ma.Na YT pewnie też są filmy z tego typu rejsów.
Na koniec trochę informacji praktycznych:- kabinę miałem najtańszą, na 4 osoby (2 łóżka piętrowe). Było dość ciasno i trzeba było dobrze zabezpieczyć bagaż by nie latał. Kurtynka przez całe łóżko to jedyna prywatność- łazienka w kabinie i to całkiem spora- pościel zmieniali raz w ciągu rejsu. Ręczniki mogły być zmieniane codziennie, ale prosili by zachować na dłużej- podczas rejsu sikanie na stojąco to wyzwanie, więc lepiej nie próbować
:-). Pod prysznicem są poręcze- większość czasu spędzało się w lounge, gdzie się wszyscy mogli zmieścić, ale on był z przodu statku i trochę bardziej tam bujało- mostek generalnie był otwarty i z niego też wychodziło się na zewnątrz i było tam też miejsce dla palaczy- 3 posiłki dziennie, bardzo smaczne! Na kolację zawsze 3 dania do wyboru, w tym jedno wegetariańskie. Jak ktoś ma restrykcje dietetyczne to może mieć posiłki specjalne- kawa, herbata i ciasteczka dostępne ogólnie- woda to kranówa, smaczna. Mówili, że odzyskują z wody morskiej- bar otwarty po lunchu. Piwo, wino po 3.25 euro, więc bardzo przystępnie- codziennie były jakieś wykłady, żeby umilić czas- każdy dostał kartę 100MB na internet. Nowa to 60 euro- napiwki. Ja dałem 100$. Generalnie serwis to pełen szacun, ludzie niesamowiciTemperatura była od -3 do +3, ale problemem jest generalnie wiatr.Sugerowali ubrać się w warstwy.Ja miałem:- czapka standardowa- bluzka termoaktywna z długim rękawem- ciepły polar (miałem za 100zł z gosport)- kurtka parka (udało mi się kupić NorthFace McMurdo w wyprzedaży poświątecznej za 1100)- kalesony termoaktywne z decathlona- ciepłe spodnie, ala narciarskie z membraną na szelkach (też w promo w gosporcie za 300)- buty (przynajmniej na Plancius) dają za darmo. Porządne pod kolano- skarpety ciepłe termoaktywneAni razu mi nie było zimno, a wręcz czasami za ciepło
:-). O morsowaniu powiedzieli pierwszego dnia. Mieli plan na to (ręczniki i od razu zabierali ich na statek).Na statku jest pralnia, ale ja miałem odpowiedni zapas ze sobą, bo wziąłem dużą walizkę.Sprzęt foto:- Canon 6d- Canon 16-35/4L IS niezastąpiony do krajobrazów- Canon 50/1.7, mało używałem- Canon 70-200/4L IS- extender Canon 1.4xExtender praktycznie cały czas miałem założony do telezooma. Dzięki śniegowi jest bardzo jasno i można używać przysłon f/8-13. Podnosiłem ISO, bo wieloryby czy zwierzaki trzeba było "zamrażać". Często zmieniałem obiektywy i trochę zabrudziłem matrycę. Zdjęcia z ostatnich 3 dni musiałem trochę plamkować.Jakby ktoś miał jeszcze jakieś pytania to śmiało.
Właśnie dla takich relacji zaglądam regularnie na forum! Pytanie z całkiem innej beczki, gdyż jestem zupełnie zielony w tej kwestii, a zaciekawiła mnie jedna myśl
:) Czy wiesz może jak wygląda plan działania w przypadku ewentualnego uszkodzenia/zatopienia statku? Czy na pokładzie są pewnego rodzaju mobilne obozowiska pozwalające przetrwać kilka dnia w oczekiwaniu na pomoc?
@Pietrucha spoko, maja specjalne lodzie, przygotowane do takich extremalnych sytuacji.
;) W mojej relacji z Antarktydy wspominalem o jednostce, ktora zatonela, pasazerow i zaloge uratowano.
Mój tata spędził rok na Antarktydzie na stacji Arctowskiego, było to w 2001/2002 roku również był zachwycony, jednak w tamtych latach ciężko było o zdjęcia i filmy w jakości jaka jest teraz.... Także relację przeczytałam jednym tchem - SUPER! Bardzo zazdroszczę, bo mało komu dane jest zobaczyć ten zakątek świata
:) Natomiast zdjęcia - brak słów!
:D
@ruda_laur nigdy nie zapomne momentu, jak moglem sobie chlapnac wodeczki z chlopakami ze stacji Arctowskiego i nawet pozwolili zapalic cygaro w specjalnym pomieszczeniu.
:DPodobna, serdeczna goscinnosc spotkalem na stacji polarnej M. Kopernika w Kaffiøyra.
cccc napisał:@ruda_laur nigdy nie zapomne momentu, gdy moglem sobie chlapnac wodeczki z chlopakami ze stacji Arctowskiego i nawet pozwolili zapalic cygaro w specjalnym pomieszczeniu.
:DPodobna, serdeczna goscinnosc spotkalem na innej polkuli, na stacji polarnej M. Kopernika w Kaffiøyra.Udalo mi sie odwiedzic 3 polskie stacje na Spitsbergenie.
:) Brakuje mi tylko 2 stacji: S. Baranowskiego i A. Mickiewicza.Btw nie licze stacji A.B. Dobrowolskiego we wschodniej Antarktydzie, ze wzgledu na logistyke, tam dotrzec byloby nie lada wyzwaniem i zreszta nieczynna.
:Dwow! czy mogę gdzieś przeczytać relacje ze zdjęciami z powyższych wypraw?
Mam pytanie techniczne dotyczące zdjęć, które zapierają dosłownie dech w piersiach. Nie tylko w tej relacji zresztą - @cart jak dla mnie jest pod tym względem Mistrzem.Pisałeś o sprzęcie, którym je wykonywałeś - nie da się ukryć, że żaden kompakcik to nie był. Ten sprzęt zresztą chyba trochę ważył i stanowił z połowę bagażu podręcznego
:-)Ale przechodząc do rzeczy: czy zdjęcia wrzucone do relacji "przeszły" przez jakąś obróbkę, filtry, uszlachetnienie itp. po ich wykonaniu czy to jest to co wyszło z aparatu ?I druga kwestia: czy robiłeś te zdjęcia na jakichś w miarę standardowych ustawieniach, czy za każdym razem odbywała się jakaś celebra z parametrami ? Pytam z ciekawości bo jeśli to drugie to przy zdjęciach np. z helikoptera albo w ruchu musisz być bardzo zwinny i szybki
:-)
Każde zdjęcie wymaga obróbki, bo rozpiętość tonalna matrycy i ludzkiego oka to dwie różne sprawy. Szczególnie w tak kontrastowych miejscach jak biały śnieg i czarny ocean to trudno jest zrobić dobre zdjęcie bez korekcji highlight/shadows w fotoszopie. Polegało to na przybliżeniu do tego jak wygląda rzeczywistość. Gwarantuję jednak, że żadne zdjęcie takowej nie odda
:)O ustawieniach troche pisałem. Potrzeba mocno przymykać przysłonę i warto mieć aparat z dobrym wysokim iso.
Kapitalna relacja, zdjęcia fenomenalne. Tak jak jakoś nigdy specjalnego parcia na Antarktydę nie miałem i nie uwzględniałem jej w swoich, nawet dalekosiężnych, planach, tak Twoja relacja sprawiła, że zmieniło się to o 180 stopni. Także, jeśli kiedyś dotrę na Antarktydę, to będzie to w dużym stopniu Twoja zasługa
:D
W lewym górym rogu widać lodowiec:
I widok na Ushuaia i lotnisko:
Idę po śniegu do samego lodowca:
Jest pięknie. Kanał Beagle i po drugiej stronie Chile:
i zdjęcia z końca szlaku:
Schodzę, łapię taksówkę, ostatnie piwo i czas iść na statek.I dużo i mało. Przez 10 dni masz wszystko wliczone i nie musisz wydawać ani grosza na statku.
Zresztą co roku rejsy są coraz droższe. 5 lat temu można było popłynąć za połowę tego, a za 5 lat pewnie za 2x tyle.
Na setkę krajów, jakie widziałem to Antarktyda jest 5 długości przed każdym innym.-- 01 Sie 2018 18:07 --
czytałeś na innym to nie czytaj tutaj ;)
wyłączności chyba nie ma.
-- 01 Sie 2018 21:15 --
Czas pożegnać się z lądem. Jeszcze obowiązkowe zdjęcie z fin del mundo:
I to nasz statek:
W porcie jeszcze dorwałem kingfishera :)
Na boarding przyszedłem 10 minut przed czasem i okazał się to świetny wybór, bo łóżka nie były podpisane. Zająłem więc dolne i za chwilę przyszła reszta – Anglik na oko w moim wieku, Holender koło 50-tki i Argentyńczyk koło 70-tki. Zaprosili niedługo wszystkich do lounge i powiedzieli o najważniejszych rzeczach. Czekaliśmy jeszcze pół godziny na spóźnialskich samolotem i niestety wypłynęliśmy już jak się ściemniało. Ja miałem takiego stresa, że nie zdążę, a tu czekali na spóźnialskich.
A to jedyne zdjęcie z Kanału Beagle, jakie udało mi się zrobić:
Przez późniejsze wypłynięcie niestety nici z oglądania kanału...
Nie miałem dotąd choroby morskiej, więc olałem wszelaką profilaktykę. O północy wypłynęliśmy na cieśninę Drake'a, ale jak spałem to było ok. Jak wstałem o 7 to zaczęły się problemy. Prądy morskie są mega, fale sięgają do kilkunastu metrów, a statkiem tak buja, że masakra. Zjadłem śniadanie, ale zaraz je oddałem.
O 10 przyszła lekarz i dała mi jakiś plaster za ucho i powiedziała, że za 3-4h zacznie pomagać i będzie działać 3 dni. Poszedłem spać i lepiej mi się zrobiło. Wstałem na lunch, którego trochę zjadłem i znowu oddałem . Potem znowu poszedłem spać i mi się lepiej zrobiło. Przed kolacją jeszcze przeczyściłem żołądek i po kolacji sporo siedziałem by mi się ułożyło trochę.
Na szczęście kolacji już nie oddałem i zrobiło mi się lepiej.
Także drugi dzień to był mega hardkor. Zresztą nie tylko dla mnie, bo na posiłkach pojawiało się może z połowę ze 110 gości.
Kapitan zbaczał z kursu i płynął pod fale by udało się rozdać talerze na lunchu i kolacji.
Mega podziwiam załogę, która pracowała w kuchni, full szacun.
Poszedłem też na prelekcje o pingwinach i wielorybach. Postałem też trochę na mostku i z innymi zapaleńcami próbowaliśmy robić zdjęcia ptakom. Tak minęło przejście przez cieśninę Drake'a.
Następnego dnia rano mieliśmy już ujrzeć Antarktydę...W nocy jak wpływaliśmy do cieśniny Gerlache to sporo trzęsło. Obudziłem się 6.30 na wschód słońca i jak stanąłem o 7 na zewnątrz to przerwałem tylko na 20 minut śniadania i oglądałem pierwsze widoki Antarktydy ze szczęką opadniętą poniżej poziomu morza.
Wyspy i Półwysep Antarktyczny wystrzelają pionowo z wody, wszystko praktycznie pokryte śniegiem i lodowcami. To trzeba przeżyć samemu. Ocean się uspokoił i można było napawać się widokami.
Słońce ładnie świeciło i można było zobaczyć najbielszą z bieli, czyli śnieg Antarktydy.
Pojawiają się też pierwsze zwierzęta inne niż ptaki. Najpierw pingwiny:
Zaczyna być widać coraz więcej:
Albatrosy:
Biel lodowców i czerń oceanu. Ocean jest tak czarny z powodu bardzo niskiej temperatury.
Pierwszy humbak :)
Udało się złapać humbaka jak wypuszcza powietrze:
I jak nam macha :-)
Przestałem tam do południa aż wołali na obiad. Pierwsze widoki kosmiczne!
Canon 6D + 16-35/4L IS + 50/1.7 + 70-200/4L IS + extender 1.4x
@tropikey nie mam zdjęć ze środka, ale nie ma czego żałować ;-)-- 02 Sie 2018 20:26 --
Moja kajuta była ciasna, bardzo ciasna. Ledwo się mieściły walizy, musieliśmy je kłaść na oknie. Mieliśmy małe okrągłe okienko, ale i tak nie można się było do niego dostać. Łóżka miały kotary i to była jedyna prywatność. Dobrze, że nikt nie chrapał. Łazienka była za to dość spora. Generalnie przychodziło tam się tylko spać. Lounge był spory i tam większość osób przesiadywała. Był tam bar, darmowa kawa/herbata i można było wyjść na zewnątrz. Oprócz oczywiście przejścia przez cieśninę Drake'a, bo wtedy drzwi były zamknięte z powodu zbyt dużych fal.
-- 02 Sie 2018 21:53 --
Po lunchu szybko wbiegam na górę na dalsze widoki. Wpływamy do Wilhelmina Bay.
Teoretycznie dzisiaj rano powinniśmy już dotknąć lądu, ale przez fatalną pogodę na cieśninie Drake'a sporo zwolniliśmy i nie dotarliśmy na czas.
W zamian mamy przedpołudniowy rejs Gerlache Strait i popołudniowy Wilhelmina Bay. Z perspektywy czasu, to chyba najładniejsza część, może dlatego, że pierwsza...
W Wilhelmina Bay jesteśmy sporo bliżej lądu.