Nie będę pisał normalnej relacji, podzielę się jednak kilkoma spostrzeżeniami na temat krótkiej podróży, którą zakończyłem właściwie przedwczoraj.
Przygotowania, wiza i ubezpieczenie
Przygotowań nie było praktycznie żadnych (dzień wcześniej wróciłem z durnolotów do Kanady). Wziąłem ze sobą 350 euro I nie miałem żadnego planu. Jeszcze w samolocie (UIA – wypełniony może w 40%) zastanawiałem się, gdzie dokładnie pojechać. Ostatecznie wybrałem plan standardowy: Teheran, Jazd, Sziraz i Isfahan – 6 dni to zdecydowanie za mało. W związku z tym, że mieszkam poza stolicą, interesowała mnie wyłącznie visa on arrival. Jeszcze w Polsce spreparowałem ubezpieczenie, dopisując informację, że jest ważne w Iranie. Napis “Worldwide except USA and Canada, Including Iran" wyglądał dość ciekawie, ale obyło się bez problemów na lotnisku. Od pewnego czasu pieczątki nie są już wbijane do paszportu, a na osobnej kartce. W trakcie wyjazdu nigdzie nie wymagano ode mnie pokazania wizy.
Lotnisko
Szybka wymiana pieniędzy, 1 EUR – 150k IRR, zakup karty sim- 3GB – 350k IRR(niecałe 3 EUR), instalacja aplikacji Snapp I szukanie kierowcy, który zabierze mnie do miasta. Za przejazd płacę 420k IRR . Nie mam żadnego noclegu, kieruję się więc do przypadkowego hostelu. Nie mają miejsc, prócz pokoju bez działającego prysznica, ale za to za 7 EUR za 1,5 dnia. Gawędzę chwilę z recepcjonistą i przy okazji kupuję bilet na samolot do Jazd (nie było dostępnych do Sziraz).
- Są tylko bilety na Aseman – to nasza najgorsza linia, w tym roku już rozbili jeden samolot. Nadal chcesz bilet? - No pewnie. Co ma być, to będzie.
Teheran zwiedzałem szybko i na chybił trafił. Właściwie nie trafiłem do żadnych typowo turystycznych miejsc. Chętnie zostałbym tam dłużej. Jeśli nauczycie się przechodzić na drugą stronę ulicy, nie jest tak źle.
A na Wielkim Bazarze dałem się namówić na kupno dywanu. Nieźle, jak na pierwszy dzień, szczególnie że dywan wypełnił większą część mojego plecaka a wydatek pochłonął sporą część budżetu.
;)
@pabien Całkiem spory ten dywan, zajął mi większą część plecaka. Ale ja tak mam, że jak ktoś jest dla mnie miły to wydaję pieniądze.
:DKobieta mi się nie zmieściła do plecaka. Poza tym mam już jedną w domu.
;)Jazd
Lotnisko w Jazd jest niewielkie. Można się z niego wydostać chyba wyłącznie taksówką – oficjalna lotniskowa za 180k IRR. Kierowca wysadził mnie pod całkiem innym hotelem niż chciałem, pewnie było mu wszystko jedno. Do właściwego miałem 10 minut piechotą. Była 8 rano, ale i tak nie miałem problemu z wczesnym zameldowaniem. Do tego dostałem śniadanie i gdy zdradziłem, że następnie wybieram się do Sziraz, opis tego co powinienem zobaczyć i zjeść – zbyt obszerny plan, bym mógł go zrealizować w czasie, którym dysponowałem. Dbano o mnie. Pewnie dlatego, że po 3 godzinach snu w ciągu ostatnich dwóch nocy, wyglądałem jak sierota. Jedna z recepcjonistek była dobrym duchem mojego wyjazdu i przez kolejne dni doradzała w różnych sprawach a przede wszystkim upewniała się, czy nic mi się nie stało. W sumie nie wiem, co mogłoby się stać. Może zagłaskaliby mnie na śmierć...
Miasto od razu przypadło mi do gustu i stanowiło całkowite przeciwieństwo stolicy. Tu w licznych wąskich uliczkach, można się było poczuć samotnie. Nawet zaczepiające mnie dzieci, były jakby ospałe i zadawały swoje pytania bez przekonania. Dorośli prawie w ogóle się mną nie interesowali, co w Iranie nie jest takie oczywiste. Może byli zbyt zajęci przygotowaniem do święta Al-Arba’in, jednego z najważniejszych dla Szyitów. Na głównych ulicach było już głośniej, słychać było nawoływania z pobliskiego meczetu, na które wierni odpowiadali chórem. Spacerowałem nieśpiesznie, częstowano mnie lokalnymi smakołykami i próbowano namówić do przyjęcia islamu. Nie dałem się przekonać. Co ciekawe, turystów spotkałem jedynie w ścisłym centrum, w pobliżu kawiarni i sklepów z pamiątkami. W ogóle nie zapuszczali się w rejony, które mi wydawały się najciekawsze.
Z chęcią zostałbym w mieście dłużej, może pojechałbym na pustynię lub eksplorował niezliczone zakamarki starego miasta. Niestety, następnego dnia czekała mnie podróż autobusowa do Sziraz.
@Ninoczka Zgadza się.@Martinuss Myślę, że zawsze możesz poprosić o wbicie pieczątki do paszportu. Czy wbiją, nie wiem. Wiza kosztuje 75 EUR, płatność na miejscu w kasie. Potrzebne jest ubezpieczenie ważne w Iranie, paszport (ważny 180 dni od końca wizy) i trochę cierpliwości. Generalnie urzędnicy nie są mili i trudno się z nimi porozumieć. .Sziraz
Mój irański autobus wyglądał jak pokój dwojga dzieci. Chłopca, który jeszcze nie wie, której drużynie piłkarskiej kibicować i dziewczynki, która kolekcjonuje wszystkie maskotki, byle były w różowym kolorze. Kierowca palił fajkę i jadł śniadanie trzymając talerz na kierownicy. Autobus VIP a wlekliśmy się niemiłosiernie. Na dworcu w Sziraz trochę się potargowałem z taksówkarzami a moja oferta cenowa wzbudziła ich wzburzenie i śmiech jednocześnie. Hotel miałem zarezerwowany przez recepcjonistkę z Jazd. Wieczorem powłóczyłem się trochę po mieście i poszedłem w końcu spać na dłużej.
O 8 rano ustawiłem się w kolejce do Różowego Meczetu, by zobaczyć słynną grę świateł. Nie wytrzymałem w środku zbyt długo, gdyż moja tolerancja na wszechobecne selfie wyczerpała się dość szybko.
Mieszkańcy Sziraz są podobno najmniej religijni w Iranie. Tu święta upamiętniającego Huseina nie obchodzona tak żarliwie jak w Jazd. Wyszedłem poza centrum i dość długo wałęsałem się po okolicy. Jeśli ma się tylko dzień w takim mieście, nie ma się co spieszyć, bo i tak prawie nic się nie zobaczy. Tu jakiś meczet, tu „shrine”, albo jakiś targ. Spokojnie. Zjadłem ze dwa falode shirazi, wypiłem kilka kaw (jakoś nie mogę się przekonać do herbaty), potem kebab i kalam polo. Jakiś facet za punkt honoru postawił sobie pokazanie mi miasta nocą, dzięki czemu wymęczyłem się na schodach przy Sziraz Gate, by ujrzeć nocna panoramę miasta. Wróciłem do hotelu wyczerpany, najedzony i zdecydowany, by wrócić tu kiedyś na dłużej. Przede wszystkim, by zobaczyć Persepolis.
sko1czek napisał:Najlepsza rzecz, którą można przywieźć z Iranu jako pamiątkę, to dywan...Najlepsze, co można przywieźć z Iranu to kobieta
;)Wysłane z mojego HTC U Ultra przy użyciu Tapatalka
tunczaj napisał:sko1czek napisał:Najlepsza rzecz, którą można przywieźć z Iranu jako pamiątkę, to dywan...Najlepsze, co można przywieźć z Iranu to kobieta
;)Wysłane z mojego HTC U Ultra przy użyciu TapatalkaCzytaj ze zrozumieniem, proszę.Znając Twój casus pisałem- "rzecz".A Ty już swoją przywiozłeś?
Na pustynie warto się wybrać. Niestety, bez taksówki się nie obejdzie, ale w hostelu łatwo znaleźć kogoś do podzielenia kosztów.W Jazd jadłem burgery z wielbłąda. Niezłe.
@igoreQuote: Od pewnego czasu pieczątki nie są już wbijane do paszportu, a na osobnej kartce. W trakcie wyjazdu nigdzie nie wymagano ode mnie pokazania wizy.A co jak bardzo chcę mieć taką pamiątkę w Paszporcie?
:( Jak wygląda aktualnie taka wiza lotniskowa i co jest wymagane? Jaki koszt?Jeśli będzie miało się Wize z Ambasady Iranu z Wawy to wbiją pieczątkę?
@Martinuss Myślę, że zawsze możesz poprosić o wbicie pieczątki do paszportu. Czy wbiją, nie wiem. Wiza kosztuje 75 EUR, płatność na miejscu w kasie. Potrzebne jest ubezpieczenie ważne w Iranie, paszport (ważny 180 dni od końca wizy) i trochę cierpliwości. Generalnie urzędnicy nie są mili i trudno się z nimi porozumieć. .
Przygotowania, wiza i ubezpieczenie
Przygotowań nie było praktycznie żadnych (dzień wcześniej wróciłem z durnolotów do Kanady). Wziąłem ze sobą 350 euro I nie miałem żadnego planu. Jeszcze w samolocie (UIA – wypełniony może w 40%) zastanawiałem się, gdzie dokładnie pojechać. Ostatecznie wybrałem plan standardowy: Teheran, Jazd, Sziraz i Isfahan – 6 dni to zdecydowanie za mało. W związku z tym, że mieszkam poza stolicą, interesowała mnie wyłącznie visa on arrival. Jeszcze w Polsce spreparowałem ubezpieczenie, dopisując informację, że jest ważne w Iranie. Napis “Worldwide except USA and Canada, Including Iran" wyglądał dość ciekawie, ale obyło się bez problemów na lotnisku. Od pewnego czasu pieczątki nie są już wbijane do paszportu, a na osobnej kartce. W trakcie wyjazdu nigdzie nie wymagano ode mnie pokazania wizy.
Lotnisko
Szybka wymiana pieniędzy, 1 EUR – 150k IRR, zakup karty sim- 3GB – 350k IRR(niecałe 3 EUR), instalacja aplikacji Snapp I szukanie kierowcy, który zabierze mnie do miasta. Za przejazd płacę 420k IRR . Nie mam żadnego noclegu, kieruję się więc do przypadkowego hostelu. Nie mają miejsc, prócz pokoju bez działającego prysznica, ale za to za 7 EUR za 1,5 dnia. Gawędzę chwilę z recepcjonistą i przy okazji kupuję bilet na samolot do Jazd (nie było dostępnych do Sziraz).
- Są tylko bilety na Aseman – to nasza najgorsza linia, w tym roku już rozbili jeden samolot. Nadal chcesz bilet?
- No pewnie. Co ma być, to będzie.
Teheran zwiedzałem szybko i na chybił trafił. Właściwie nie trafiłem do żadnych typowo turystycznych miejsc. Chętnie zostałbym tam dłużej. Jeśli nauczycie się przechodzić na drugą stronę ulicy, nie jest tak źle.
A na Wielkim Bazarze dałem się namówić na kupno dywanu. Nieźle, jak na pierwszy dzień, szczególnie że dywan wypełnił większą część mojego plecaka a wydatek pochłonął sporą część budżetu. ;)
@pabien Całkiem spory ten dywan, zajął mi większą część plecaka. Ale ja tak mam, że jak ktoś jest dla mnie miły to wydaję pieniądze. :DKobieta mi się nie zmieściła do plecaka. Poza tym mam już jedną w domu. ;)Jazd
Lotnisko w Jazd jest niewielkie. Można się z niego wydostać chyba wyłącznie taksówką – oficjalna lotniskowa za 180k IRR. Kierowca wysadził mnie pod całkiem innym hotelem niż chciałem, pewnie było mu wszystko jedno. Do właściwego miałem 10 minut piechotą. Była 8 rano, ale i tak nie miałem problemu z wczesnym zameldowaniem. Do tego dostałem śniadanie i gdy zdradziłem, że następnie wybieram się do Sziraz, opis tego co powinienem zobaczyć i zjeść – zbyt obszerny plan, bym mógł go zrealizować w czasie, którym dysponowałem. Dbano o mnie. Pewnie dlatego, że po 3 godzinach snu w ciągu ostatnich dwóch nocy, wyglądałem jak sierota. Jedna z recepcjonistek była dobrym duchem mojego wyjazdu i przez kolejne dni doradzała w różnych sprawach a przede wszystkim upewniała się, czy nic mi się nie stało. W sumie nie wiem, co mogłoby się stać. Może zagłaskaliby mnie na śmierć...
Miasto od razu przypadło mi do gustu i stanowiło całkowite przeciwieństwo stolicy. Tu w licznych wąskich uliczkach, można się było poczuć samotnie. Nawet zaczepiające mnie dzieci, były jakby ospałe i zadawały swoje pytania bez przekonania. Dorośli prawie w ogóle się mną nie interesowali, co w Iranie nie jest takie oczywiste. Może byli zbyt zajęci przygotowaniem do święta Al-Arba’in, jednego z najważniejszych dla Szyitów.
Na głównych ulicach było już głośniej, słychać było nawoływania z pobliskiego meczetu, na które wierni odpowiadali chórem. Spacerowałem nieśpiesznie, częstowano mnie lokalnymi smakołykami i próbowano namówić do przyjęcia islamu. Nie dałem się przekonać. Co ciekawe, turystów spotkałem jedynie w ścisłym centrum, w pobliżu kawiarni i sklepów z pamiątkami. W ogóle nie zapuszczali się w rejony, które mi wydawały się najciekawsze.
Z chęcią zostałbym w mieście dłużej, może pojechałbym na pustynię lub eksplorował niezliczone zakamarki starego miasta. Niestety, następnego dnia czekała mnie podróż autobusowa do Sziraz.
@Ninoczka Zgadza się.@Martinuss Myślę, że zawsze możesz poprosić o wbicie pieczątki do paszportu. Czy wbiją, nie wiem. Wiza kosztuje 75 EUR, płatność na miejscu w kasie. Potrzebne jest ubezpieczenie ważne w Iranie, paszport (ważny 180 dni od końca wizy) i trochę cierpliwości. Generalnie urzędnicy nie są mili i trudno się z nimi porozumieć. .Sziraz
Mój irański autobus wyglądał jak pokój dwojga dzieci. Chłopca, który jeszcze nie wie, której drużynie piłkarskiej kibicować i dziewczynki, która kolekcjonuje wszystkie maskotki, byle były w różowym kolorze. Kierowca palił fajkę i jadł śniadanie trzymając talerz na kierownicy. Autobus VIP a wlekliśmy się niemiłosiernie.
Na dworcu w Sziraz trochę się potargowałem z taksówkarzami a moja oferta cenowa wzbudziła ich wzburzenie i śmiech jednocześnie. Hotel miałem zarezerwowany przez recepcjonistkę z Jazd.
Wieczorem powłóczyłem się trochę po mieście i poszedłem w końcu spać na dłużej.
O 8 rano ustawiłem się w kolejce do Różowego Meczetu, by zobaczyć słynną grę świateł. Nie wytrzymałem w środku zbyt długo, gdyż moja tolerancja na wszechobecne selfie wyczerpała się dość szybko.
Mieszkańcy Sziraz są podobno najmniej religijni w Iranie. Tu święta upamiętniającego Huseina nie obchodzona tak żarliwie jak w Jazd.
Wyszedłem poza centrum i dość długo wałęsałem się po okolicy. Jeśli ma się tylko dzień w takim mieście, nie ma się co spieszyć, bo i tak prawie nic się nie zobaczy. Tu jakiś meczet, tu „shrine”, albo jakiś targ. Spokojnie. Zjadłem ze dwa falode shirazi, wypiłem kilka kaw (jakoś nie mogę się przekonać do herbaty), potem kebab i kalam polo. Jakiś facet za punkt honoru postawił sobie pokazanie mi miasta nocą, dzięki czemu wymęczyłem się na schodach przy Sziraz Gate, by ujrzeć nocna panoramę miasta.
Wróciłem do hotelu wyczerpany, najedzony i zdecydowany, by wrócić tu kiedyś na dłużej. Przede wszystkim, by zobaczyć Persepolis.