Czas na powrót do Bejrutu. Tuż przed Bejrutem ustaliśmy w McDonald's celem sprawdzenia czy mają jakieś swoje lokalne kanapki. Niestety nic takiego nie mieli wiec szybka kawa i jedziemy dalej. Postój się jednak przedłużył ponieważ zagadał do nas Pan siedzący obok nas. Kiedy powiedzieliśmy mu, że jesteśmy z Polski powiedział do nas: Dzień Dobry! Okazało się, że jest to kardiolog, który pracuje dla firmy farmaceutycznej, a jego szefową jest pani Teresa z Katowic
:) Opowiedział nam trochę o Libanie i po miłej długej rozmowie udaliśmy się dalej w kierunku Bejrutu. Tam postanowiliśmy się zatrzymać jeszcze przy Martyrs' Square, które obecnie jest miasteczkiem protestujących Libańczyków. Jest to też miejsce gdzie obok siebie stoją dwie budowle dwóch różnych czesto też zwalczających się religii co było fascynyjące. Meczet Mohammed Amin, a obok niego Saint Georges Maronite Cathedral. Pierwszy raz widziałem taki widok!
:)
Późny wieczór czas wiec zjeść obiadokolację i napić się jakiegoś drinka
:) Zostawiliśmy samochód pod hotelem i szybko udaliśmy się na Hamre. Tam trafiliśmy do knajpki "zaatar w zeit". Pyszne jedzenie i za 10 usd dwie osoby najadły się do pełna! Przyszła pora na tradycyjny Libański alkohol czyli Arak
:) Niedaleko znaleźliśmy lokal o nazwie "No.31" gdzie mogliśmy się napić tego trunku
:) Jako, że jest to anyżówka trzeba to zdecydowanie lubić. Zdecydowanie nie były to moje klimaty
:) Koszt drinka to 8 tys LL
:)
Teraz szybko do hotelu piwko na lepszy sen i czas na relaks przed kolejnym dniem!
:)
CDN
:)Dzień 4
Na ostatni dzień wyjazdu szybko postanowiliśmy na początek zwiedzić trochę Bejrut
:) Jako, że mieszkaliśmy w dzielnicy Hamra pierwszym przystankiem było Raouche Rocks. Jednak trzeba uważać. Stając po stronie skał mamy kilka kawiarni i kiedy chcemy tam zaparkować nawet na chwilę chcą około 15000 LL. Po drugiej stronie mamy jednak darmowy parking (po drugiej stronie Starbucks) i na te kilka minut oszczędzamy już sporo
:) Sam klif jest jednym z charakterystycznych miejsc Bejrutu
:)
Dalej wybieramy się w okolice hotelu Holiday Inn. Znajdujemy prywatny parking na rogu ulicy London i Phoencia. Starszy Pan powiedział, że ile damy tyle to będzie kosztowało
:) Idąc mijamy hotel w kierunku Beirut Suk. Zatrzymujemy się chwile w salonie McLarena i chwile rozmawiamy ze sprzedawcą dziwiąc się jak to możliwe, żeby ktoś jeździł po Libanie, który ma fatalny stan drug samochodem z tak niskim zawieszeniem
:P Dochodzimy do centrum handlowego gdzie znajduje się wielki znak I love Beirut. Po drugiej stronie mamy dzielnice rządową. Nie można jednak do niej wejść ponieważ przez protesty na każdej ulicy postawione są mury, zasieki, a 3 wjazdy kontroluje wojsko. Zapytaliśmy się grzecznie Pana z karabinem czy nas wpuści stwierdził, że tylko specjalna przepustka umożliwi nam wejście, a jej nie mamy
:( Więc z daleka zrobiliśmy zdjęcie wieży zegarowej i poszliśmy na miejsce, której już raz nas zachwyciło nocą pod Meczet Mohammed Amin. Obok mamy ruiny a także to czego nie widzieliśmy w nocy. W każdej uliczce namioty i ludzie którzy tam protestują. Udało nam się też wejść do katedry. Koło niej zagadał do nas starszy bezzębny Pan siedzący z laską na ławce z pytaniem skąd jesteśmy. Kiedy powiedzieliśmy, że z Polski powiedział do nas: Dzień Dobry
:) i po chwili po angielsku dodał: Polska to kraj ostatniego dobrego Papieża. Tam widzimy również kolejne mury witryny sklepowe z powybijanymi szybami i pełno namiotów. Dowiedzieliśmy się również o genezie protestów w Libanie oraz dowiedzieliśmy się o tym, że ludzie, którzy protestują w dużej mierze są to ludzie inteligentni o wysokim wykształceniu. Wracając do auta przechodzimy przez Beirut Suk i udaliśmy się do kolejnego miejsca.
@spejson911 fascynujacy kraj i fajne fotki i od razu sie teskni, a jak dlugo wertowali Wam paszporty przy wjezdzie, jesli byly pelne pieczatek, bo u mnie dlugo trwalo?
:D
Biję brawo, bo ta relacja bardzo wiele wniesie w przygotowanie mojego własnego planu. Kupiłem bilety do Bejrutu na koniec września w ramach naszej szalonej środy licząc, że do tego czasu sytuacja będzie już stabilna. Będzie to w sumie 8 dni na miejscu (mimo wszystko dodając dzień na odespanie nocnego, lotowskiego rejsu). Plany miałem robić dopiero we wrześniu, ale relacja z pierwszej ręki będzie idealną inspiracją aniżeli te z TripAdvisor'ów.PS - pytanie do wszystkich - korzystacie z jakichś sprawdzonych serwisów planując swoje eskapady? Ja kiedyś korzystałem tylko z Googla, teraz opieram się jedynie na https://theculturetrip.com - świetni są!
jerzy5 napisał:Fajne fotki i praktyczne informacje, bardzo przydatne przed majowym wylotem, jak się da, ale szanse marneja mam kupione na czerwiec, tez moja niewiadoma. Co do relacji, czytam.
:)Mozesz nam zdradzic, jak dlugo tam byles?
:)
@spejson911Ja byłem na jednodniówce w Libanie w połowie Lutego tego roku i przy Gate spotkałem 2 osoby z tego forum
:D To co dostałeś to był ten ''Kisz''? Bo do wyboru był ''Kisz'' i ''Kurczak'' który był zwykłym kotletem panierowanym z kurczaka
;) Jak dojechałeś do Baalbek i jak cenowo? Wynajęte auto czy jakiś transport miejski? Miałeś kupioną kartę SIM do internetu? Ile zapłaciłeś i ile GB transferu?
:)
Jak tylko będziesz miał możliwość jedź odrazu
:) Taka mała uwaga jedna rzecz jedynie która można by zmienić w takim pobycie jak nasz to jakieś noclegi poza Bejrutem aby zaoszczędzić trochę czasu na dojazdy ponieważ szczególnie rano wyjechać z Bejrutu jest koszmarnie ciężko przez korki
:(
Czas na powrót do Bejrutu. Tuż przed Bejrutem ustaliśmy w McDonald's celem sprawdzenia czy mają jakieś swoje lokalne kanapki. Niestety nic takiego nie mieli wiec szybka kawa i jedziemy dalej. Postój się jednak przedłużył ponieważ zagadał do nas Pan siedzący obok nas. Kiedy powiedzieliśmy mu, że jesteśmy z Polski powiedział do nas: Dzień Dobry! Okazało się, że jest to kardiolog, który pracuje dla firmy farmaceutycznej, a jego szefową jest pani Teresa z Katowic :) Opowiedział nam trochę o Libanie i po miłej długej rozmowie udaliśmy się dalej w kierunku Bejrutu. Tam postanowiliśmy się zatrzymać jeszcze przy Martyrs' Square, które obecnie jest miasteczkiem protestujących Libańczyków. Jest to też miejsce gdzie obok siebie stoją dwie budowle dwóch różnych czesto też zwalczających się religii co było fascynyjące. Meczet Mohammed Amin, a obok niego Saint Georges Maronite Cathedral. Pierwszy raz widziałem taki widok! :)
Późny wieczór czas wiec zjeść obiadokolację i napić się jakiegoś drinka :) Zostawiliśmy samochód pod hotelem i szybko udaliśmy się na Hamre. Tam trafiliśmy do knajpki "zaatar w zeit". Pyszne jedzenie i za 10 usd dwie osoby najadły się do pełna! Przyszła pora na tradycyjny Libański alkohol czyli Arak :) Niedaleko znaleźliśmy lokal o nazwie "No.31" gdzie mogliśmy się napić tego trunku :) Jako, że jest to anyżówka trzeba to zdecydowanie lubić. Zdecydowanie nie były to moje klimaty :) Koszt drinka to 8 tys LL :)
Teraz szybko do hotelu piwko na lepszy sen i czas na relaks przed kolejnym dniem! :)
CDN :)Dzień 4
Na ostatni dzień wyjazdu szybko postanowiliśmy na początek zwiedzić trochę Bejrut :) Jako, że mieszkaliśmy w dzielnicy Hamra pierwszym przystankiem było Raouche Rocks. Jednak trzeba uważać. Stając po stronie skał mamy kilka kawiarni i kiedy chcemy tam zaparkować nawet na chwilę chcą około 15000 LL. Po drugiej stronie mamy jednak darmowy parking (po drugiej stronie Starbucks) i na te kilka minut oszczędzamy już sporo :) Sam klif jest jednym z charakterystycznych miejsc Bejrutu :)
Dalej wybieramy się w okolice hotelu Holiday Inn. Znajdujemy prywatny parking na rogu ulicy London i Phoencia. Starszy Pan powiedział, że ile damy tyle to będzie kosztowało :) Idąc mijamy hotel w kierunku Beirut Suk. Zatrzymujemy się chwile w salonie McLarena i chwile rozmawiamy ze sprzedawcą dziwiąc się jak to możliwe, żeby ktoś jeździł po Libanie, który ma fatalny stan drug samochodem z tak niskim zawieszeniem :P Dochodzimy do centrum handlowego gdzie znajduje się wielki znak I love Beirut. Po drugiej stronie mamy dzielnice rządową. Nie można jednak do niej wejść ponieważ przez protesty na każdej ulicy postawione są mury, zasieki, a 3 wjazdy kontroluje wojsko. Zapytaliśmy się grzecznie Pana z karabinem czy nas wpuści stwierdził, że tylko specjalna przepustka umożliwi nam wejście, a jej nie mamy :( Więc z daleka zrobiliśmy zdjęcie wieży zegarowej i poszliśmy na miejsce, której już raz nas zachwyciło nocą pod Meczet Mohammed Amin. Obok mamy ruiny a także to czego nie widzieliśmy w nocy. W każdej uliczce namioty i ludzie którzy tam protestują. Udało nam się też wejść do katedry. Koło niej zagadał do nas starszy bezzębny Pan siedzący z laską na ławce z pytaniem skąd jesteśmy. Kiedy powiedzieliśmy, że z Polski powiedział do nas: Dzień Dobry :) i po chwili po angielsku dodał: Polska to kraj ostatniego dobrego Papieża. Tam widzimy również kolejne mury witryny sklepowe z powybijanymi szybami i pełno namiotów. Dowiedzieliśmy się również o genezie protestów w Libanie oraz dowiedzieliśmy się o tym, że ludzie, którzy protestują w dużej mierze są to ludzie inteligentni o wysokim wykształceniu. Wracając do auta przechodzimy przez Beirut Suk i udaliśmy się do kolejnego miejsca.