+1
przemos74 28 września 2020 00:21
Image

Image

Image

Image

Image

Po wylądowaniu i przejściu kontroli paszportowej skierowaliśmy się w stronę przystanku autobusowego, skąd odjeżdżają za ok. 12 MYR busy do centrum miasta. Są one bardzo wygodne – dużo miejsca na nogi, dostępne jest też WiFi. To najtańsza obecnie opcja, aczkolwiek nie najszybsza (jest też pociąg ale znacznie droższy). Z KL Sentral wzięliśmy Ubera do hotelu Hilton Garden Inn Kuala Lumpur (South), gdzie zarezerwowaliśmy nocleg. Bezpośrednio na stronie Honors kosztował on 136 MYR z podatkami za 2 osoby. Dzisiaj rzuciłem okiem na obecne ceny i można mieć ten hotel nawet za mniej niż 100 MYR (mniej niż 100 zł), co jest świetną opcją. Na miejscu wybraliśmy darmowe śniadanie zamiast dodatkowych punktów i udaliśmy się do pokoju, żeby zostawić nasze rzeczy i ruszyć na spacer pod Petronas Tower. Lokalizacja hotelu jest całkiem niezła, bowiem do słynnych wież mamy równe 2 kilometry spaceru i przechodzi się przez spokojne dzielnice.

Image

Minęliśmy po drodze targ, gdzie lokalsi sprzedają głównie warzywa i owoce, następnie weszliśmy w dzielnicę z licznymi warungami, gdzie można bardzo tanio zjeść. Od razu zamówiliśmy 3 dania (ostrą zupę, makaron z krewetkami oraz ryż z mięsem) oraz dwa soki owocowe i za to wszystko zapłaciliśmy ok. 25 złotych. Oczywiście nikt tam nie rozumiał ani słowa po angielsku, ale wszyscy byli uśmiechnięci i zadowoleni, że u nich zjedliśmy.

Image

Image

Dalej droga prowadziła przez ciekawy most o nazwie Saloma Link, o którym wcześniej nigdy nie słyszałem. Było tam bardzo dużo ludzi i każdy robił sobie zdjęcie. Okazało się, że został on otwarty dosłownie 3 tygodnie temu i jest przeznaczony dla rowerzystów i pieszych, żeby mogli pokonywać rzekę Klang w tym miejscu. Most ma bardzo efektowny kształt (ułożone liście betelu) i jest podświetlany, co robi kapitalne wrażenie. Co ciekawe jest on zamykany w nocy między 1:00, a 5:00. Po jego drugiej stronie widoczny był cmentarz, a w oddali dwie wieże do których zostało nam jakieś 500 metrów.

Image

Image

Image

Image

W końcu wyłoniły się w pełnej krasie najwyższe bliźniacze wieże świata, które mają 452 metry wysokości, a na ich poziomie 41-42 znajduje się łączący korytarz. Pod nimi oczywiście sporo turystów, którzy prężą się, żeby zrobić dobrą fotkę i objąć wieże. Oczywiście nie brakuje licznych fotografów, którzy za opłatą zrobią wymarzone zdjęcie lub pożyczą magiczne szkiełko na smartfona, które daje większy kąt. My przechodzimy jednak przez galerię handlową, która znajduje się na dole, żeby dotrzeć do parku. To właśnie tutaj po zmroku organizowane są pokazy fontann. Nie są one może tak efektowne jak np. w Dubaju, ale nadal warte obejrzenia.

Image

Image

Image

Image

Tym sposobem minął nam kolejny dzień. Wróciliśmy do hotelu i poszliśmy spać. Następny dzień przyniósł znacznie więcej emocji.Uwaga! Ostatni odcinek, tym razem długi (jak prosiliście), więc róbcie popcorn i zapraszam do lektury :D

To dzisiaj na godzinę 21:05 mieliśmy zaplanowany lot z Kuala Lumpur do Kochi w Indiach. Jak już wspomniałem bilet ten był naprawdę bardzo tani (jak na 3000 km) i kosztował zaledwie 150 zł za osobę z bagażem podręcznym. O poranku wybraliśmy się na śniadanie do restauracji na dole. Tutaj solidnie – duży wybór, sympatyczna obsługa i widok na ulicę. Hotel Garden Inn wyróżnia się przede wszystkim bardzo fajnym tarasem, na którym znajdujemy basen, bar i oczywiście super panoramę miasta. Stąd idealnie widać, że Kuala Lumpur to miasto rozległe, w którym są liczne drapacze chmur, ale najbardziej majestatyczne są oczywiście wieże Petronas Towers.

Image

Image

Image

Image

Przed nami cały dzień w stolicy Malezji, więc postanawiamy to dobrze wykorzystać, ale też chcemy pojechać wcześniej na lotnisko i zjeść kolację z saloniku. Recepcjonista sam oferuje nam późniejsze wykwaterowanie, więc nawet nie musimy się pakować przed wyjściem na miasto. Po prostu bierzemy telefony i portfel i udajemy się w stronę centrum, po drodze robiąc wiele zdjęć.

Image

Image

Image

Image

Naszym pierwszym punktem spaceru był Central Market, który jest obecny w stolicy Malezji od 1888 roku, jednak został przebudowany pod koniec lat 20 dziewiętnastego wieku. To bardzo dobre miejsce na zakup pamiątek i innych dupereli, a także na zjedzenie obiadu czy kolacji. Ludzie kupują tutaj różne rzeczy wykonane z drewna, ale także np. portfele, torebki czy kaszmirowe szale. W środku jest znacznie chłodniej niż na zewnątrz, więc też można nieco odpocząć od upału. Dla mnie to także miejsce wyjątkowe, ponieważ ponad 10 lat temu, podczas pierwszej low costowej podróży do Azji z ojcem i znajomymi właśnie tutaj jedliśmy pierwszy obiad na malezyjskiej ziemi, więc wspomnienia wróciły (nie obyło się także bez nagrania wideo i wysłania przez Skype do uczestników rzeczonej wycieczki). Kuala Lumpur to na pewno raj dla miłośników ulicznego jedzenia. Znajdziemy tutaj masę restauracji z kuchnią malezyjską, tajską, indyjską i chińską. Większość z nich oferuje także dania wegańskie i wegetariańskie. Nie trudno dostać tutaj do picia kawę i herbatę w najróżniejszych wersjach, chociaż najpopularniejsze są te z lodem, na zimno. Do tego jest tutaj nadal stosunkowo tanio dla Polaka, więc nie trudno o małe obżarstwo.

Image

Image

Image

Image

Będąc w tej okolicy, nie sposób nie udać się do Chinatown, to dosłownie 10 minut dalej. Najbardziej znaną ulicą jest Petaling Street, na której kupicie dosłownie wszystko podrobione i naprawdę bardzo tanio. Co konkretnie można nabyć? Złotego Rolexa, buty Nike czy też misia widywanego w filmach z Jasiem Fasolą.

W drodze powrotnej do hotelu przechodziliśmy obok Sri Mahamariamman Temple, która jest główną świątynią hinduistyczną w Kuala Lumpur. Pochodzi ona z 1873 roku, kiedy to robotnicy z południowych Indii (gdzie mamy lecieć za kilka godzin) przybyli do Kuala Lumpur w celu budowy dróg i kolei, a zbudowali także świątynie. Miała ona po prostu chronić ich przed chorobami w czasie, kiedy są za granicą daleko od swoich rodzin. Nie byliśmy w środku, ale na pewno warto wejść, bowiem znajdują się tam ręcznie malowane hinduskie historie z udziałem 228 bożków.

Image

Image

Image

Image

Nieco dalej naszym oczom ukazała się Guan Di Temple, czyli świątynia poświęcona taoistycznemu bogu wojny i literatury. W środku znajduje się posąg Guandiego, a także słynny miecz i włócznia. Podobno kto go dotknie będzie pobłogosławiony. W Kuala Lumpur mieszają się różne kultury: malajska, chińska i hinduska. Ponad 60% populacji stanowią Malajowie i są oni najbardziej uprzywilejowani, a ich język jest językiem urzędowym, natomiast religią państwową jest islam.

Image

Image

W Kuala Lumpur byliśmy w czasie kiedy powoli zaczynał się sezon letni, który kończy się we wrześniu. Najcieplejszym i najbardziej wilgotnym miesiącem jest marzec. Ale jak się domyślacie można tu przylecieć praktycznie cały rok i warunki do eksplorowania Malezji będą dobre.

Image

Image

Image

Image

Przyszedł czas, żeby udać się na lotnisko. Z hotelu zamówiliśmy Graba na stację KL Sentral, skąd planowaliśmy wziąć autobus do KLIA2 (drugi terminal). Oczywiście szybszym, ale i droższym (55 RM) sposobem pokonania tych 44 km byłby pociąg ekspresowy, który pokonuje tę trasę w około pół godziny. My jednak mieliśmy nadal spory zapas czasu, nie było jeszcze 16, więc mogliśmy sobie pozwolić, żeby być na lotnisku między 17-18, co dawało nam nadal 3-4 godziny do odlotu.

Image

Image

Image

Image

Po dotarciu na terminal KLIA2 udaliśmy się prosto do stanowisk odprawy Air Asia. Nie można było zrobić odprawy online na ten lot, ale nie budziło to mojego niepokoju, ponieważ to częste zjawisko. Wspominaliście w komentarzach, że lecąc przez Indie potrzebna będzie wiza. W przypadku tranzytu nie jest ona wymagana, a loty, które mieliśmy zarezerwowane odbywały się przez ten sam terminal (3), więc o tę kwestię byłem spokojny. Do tego takie połączenia sprzedawało Kiwi i dawało swoją „gwarancję” na udaną przesiadkę (bez informacji o wizie). To tym bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że już jutro rano będziemy w Dubaju.

Na lotnisku odesłano nas do pierwszego okienka, gdzie odbywała się kontrola dokumentów. Nie było tam żadnej kolejki, więc z małymi plecakami na plecach i paszportami w dłoniach podeszliśmy go agenta Air Asia, żeby wydrukował nam bilety. Niestety pani po drugiej stronie burka oznajmiła nam, że w tym wypadku transfer w Kochi nie będzie możliwy, ponieważ nie mamy wizy indyjskiej. W ciągu sekundy nasz fantastyczny humor zmienił się o 180 stopni, nogi stały się miękkie, a próby dyskusji były skazane na niepowodzenie. Dowiedziałem się jednak kilku faktów, które świadczyły o tym, że mieliśmy pecha. Przede wszystkim Air Asia jest/była JEDYNĄ linią latającą z Kuala Lumpur, która w Kochi nie korzysta z rękawów i pasażerowie są odwożeni do specjalnej hali autobusem, gdzie żeby wejść niezbędna jest już wiza indyjska. Nie ma tam strefy tranzytowej. I od tego nie można zrobić żadnego odstępstwa, jednak w przeszłości podobno było inaczej. Kiedy to się zmieniło nie wiem. Zapewne ma to związek z cięciem kosztów. Uwierzcie, że totalnie nie miałem pomysł co w tym momencie zrobić. Trzeba było wziąć głęboki oddech, wycofać się i przeanalizować wszystkie możliwości. Od razu przenieśliśmy się do jednego z saloników Premier Lounge, który znajduje się w strefie ogólnodostępnej. Wystarczyło okazać potwierdzenie rezerwacji na dzisiaj, żebyśmy zostali wpuszczeni. Nie przyszliśmy jednak tutaj żeby pić wino musujące czy jeść kolację (chociaż takie były założenia), ale szukać pomysłu poprzez wertowanie strony internetowych na laptopie.

Pierwsza myśl – może najtaniej będzie po prostu postarać się wizę i polecieć tym lotem, żeby już nie tracić wszystkich kolejnych rezerwacji – przypomnijmy, że mieliśmy już kupione loty z Kochi do Dubaju, z Dubaju do Budapesztu i ostatni do Poznania. W tym momencie ten cały łańcuszek zostawał rozerwany, a my mieliśmy już mniej niż 3 godziny do odlotu naszego pierwotnego rejsu Air Asia. Wyrobienie wizy indyjskiej to jednak nie takie proste i szybkie zadanie, więc pomysł ten szybko okazał się nietrafiony. Zaczęliśmy szukać innych lotów z Kuala Lumpur do Dubaju na ten dzień i rzeczywiście, żeby zdążyć na kolejne loty musielibyśmy zarezerwować rejs Emirates, który kosztował ok. 2500 złotych za osobę. Wszystkie inne opcje z przesiadką (np. przez Muskat, Kolombo czy Singapur) wcale nie były o wiele tańsze i odlatywały dopiero dnia kolejnego, co sprawiało, że mielibyśmy ekstremalnie mało czasu na załatwienie najważniejsze sprawy i zmianę lotniska (przypomnę, że Wizz Air odlatuje z lotniska Al Maktoum). Tym samym robiło się bardzo nieciekawie – pozostanie w Malezji kolejne dni oznaczałoby kupno wszystkich biletów od nowa, a lot teraz to także bardzo duży wydatek. Kolejny pomysł – odpuszczenie lotu do Dubaju, pozostanie w Malezji kilka dni i po prostu lot stąd do Polski. Nieco taniej, ale nadal dużo.

Sytuacja totalnie beznadziejna – czas gonił nas, a my nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. W końcu skrolując Google Flights zobaczyliśmy, że do Kochi lata także Malindo Air z Kuala Lumpur. To także tania linia lotnicza, jednak odlatuje ona z terminalu 1. Co ciekawe cena za lot na dzisiaj była 189 MYR, czyli nieco ponad 170 złotych. Wspominaliście już, że przesiadka w Indiach 3h na osobnych biletach to ekstremalna sprawa, a jeżeli wzięlibyśmy ten lot to mielibyśmy jeszcze mniej czasu, bo odlatywał on 50 minut później niż zarezerwowana Air Asia. Pojawiało się pytanie co teraz zrobić, czy kupić ten lot i ryzykować. Czy nie będzie to po prostu wyrzucenie 350 złotych w błoto? Oczywiście w sieci nie sposób znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, więc postanowiłem, że się rozdzielimy. Wstałem od komputera i pobiegłem na pociąg KLIA Express, żeby dostać się do terminalu 1, skąd miał ten lot wyruszać. Stwierdziłem, ze po prostu porozmawiam z agentami Malindo Air, czy przesiadka na lot FlyDubai bez wizy będzie możliwa.

Przejazd pociągiem na drugi terminal to jakaś groszowa sprawa 1 czy 2 złote. Niestety nie jeździ on co chwilę więc chodzę w tę i z powrotem jakieś 15 minut w oczekiwaniu na przyjazd. Po kolejnych 5 minutach wysiadam i dalej ile sił w nogach biegnę do stanowiska Malidno. Staję w kolejce do punktu informacyjnego i przedstawiam agentowi sytuację. Pokazuję dalszy bilet, paszport etc. Wzywa on swojego kolegę, coś rozmawiają, naradzają się i odpowiadają: nie wiemy. Ręce mi opadły. Rozumiem, że jest to specyficzna sytuacja, ale tak tego nie można zostawić jeżeli jest jakakolwiek szansa na powodzenie. Proszę o kontakt z ich przełożonym, mając nadzieję, że będzie nieco kompetentniejszy. Rzeczywiście po kilku minutach pojawia się elegancko ubrany jegomość w garniturze, któremu ponownie opowiadam całą sytuację i zadaję konkretne pytanie. On widać, że też nie zna na nie odpowiedzi. Gdzieś dzwoni przez swoją krótkofalówkę, udaje się następnie do swoich kolegów z którymi przed chwilą rozmawiałem i prosi o cierpliwość.

Jestem cierpliwy, ale tu nie ma już zbyt dużo czasu, więc podchodzę ponownie i pytam na czym stanęło. Mówi mi, że próbują skontaktować się z obsługą lotniska w Kochi, żeby dostać potwierdzenie czy będzie możliwy tranzyt, ale nie mogą się dodzwonić. Nagle jeden z agentów doznaje oświecenia i postanawia wysłać do nich wiadomość na Whatsupie. Jakie jest moje zadziwienie, kiedy po kilku sekundach dostaje odpowiedź: „nie wiemy”… To kto ma wiedzieć? Ja pitolę! Proszę go, żeby zostało to sprawdzone, ponieważ chciałbym kupić bilet i polecieć. W porządku, wysyła do nich kolejne wiadomości i mają to sprawdzić. No to czekam, 20 minut – nic, 40 minut – nic, 60 minut – nic. Zrobiło się bardzo późno, a ja już pewnie poznałem każdy zakątek terminalu lotniczego w Kuala Lumpur. Kiedy ponownie pojawiam się na stanowisku odprawy Malindo Air okazuje się, że agent, który czekał na odpowiedź po prostu zniknął. Nie ma gościa. W porządku, pewnie poszedł do toalety, więc spokojnie czekam już stojąc w miejscu. Po kolejnych 15 minutach zaczynam się jeszcze bardziej niepokoić. W końcu przychodzi ponownie przełożony i oznajmia mi się, nadal nie mają żadnej odpowiedzi z Kochi. Co mam robić, czekam kolejne minuty. W końcu wraca agent z telefonem w ręku i pokazuje mi poniższą wiadomość:

Image

Pewnie zdajecie sobie sprawę z ulgi jaką odczułem. To jednak nie był koniec nerwów, ponieważ teraz rozpoczynała się walka z czasem. Agent oznajmia mi, że mam jak najszybciej kupić bilet i wrócić do niego – obsłuży mnie bez kolejki. Ponownie pobijam rekord na setkę biegnąć na stację KLIA Express, żeby wrócić do saloniku. Oczywiście znowu muszę sporo czekać, ale ostatecznie przed 21 jestem na miejscu. Tu czeka na mnie już talerz z jedzeniem, więc w pośpiechu spożywam co nieco. Kupuję bilet bezpośrednio na stronie linii lotniczej (cena bez zmian) i teraz razem biegniemy na stację i dalej do odprawy. Tutaj wszystko przebiega zgodnie z planem – po 5 minutach mamy już wymarzone bilety w rękach i przechodzimy kolejne kontrole.

Nie zostało nam już dużo czasu, więc kierujemy się prosto do samolotu. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaką czuliśmy ulgę. Obłożenie bardzo małe, więc każdy z nas ma po 3 miejsca. Teraz tylko zależało nam na odlocie na czas (a najlepiej przed) i udaną przesiadką w Kochi. To pierwsze rzeczywiście miało miejsce – spokojny, 4 godzinny lot, samolot podjeżdża pod rękaw i wysiadamy. Tutaj czeka już na nas sympatyczna hinduska, która będzie nam asystować podczas przesiadki. Okazuje się, że razem z nami są także dwie inne kobiety, które także będą podróżować dalej do Dubaju na osobnych biletach. Przechodzimy w piątkę do wydzielonej hali, gdzie wstęp jest tylko możliwy za pomocą magicznej karty magnetycznej. W tym miejscu zostajemy zamknięci, musimy oddać nasze paszporty i poczekać. Dziewczyna udaje się do stanowiska odprawy FlyDubai, żeby dostać dla nas bilety (odprawa ponownie nie była możliwa online). Trwa to ponad 30 minut. W końcu wraca, wręcza nam bilety i przewozi nas meleksem (ale fajnie się tym jeździ :D ) do kolejnego pomieszczenia, gdzie mierzona jest nam temperatura, wypełniamy jakieś formularze związane z COVID-19 i trafiamy do hali odlotów! Mamy świetny czas, prawie 50 minut do odlotu!

Image

Image

Image

Image

To na tyle dużo, żeby jeszcze wskoczyć na szybką kolację (jest przed 2 w nocy) do saloniku Travel Club, który znajduje się na pierwszym piętrze. Kuchnia indyjska od zawsze była jedną z moich ulubionych. Po tym całym stresie postanawiamy też wypić jakiegoś drinka, a kiedy udaję się coś zamówić to zaciekawiony barman od razu pyta mnie skąd jestem. Kiedy słyszy „Poland”, to od razu sięga pod ladę i wyciąga czystą wódkę :D Stwierdza, że to będzie idealny napitek dla nas. Zaczyna się boarding, więc zerujemy szklaneczki i idziemy do samolotu. Przed nami kolejny, prawie 4h rejs do Dubaju.

Image

W samolocie obserwujemy ciekawą sytuację starszego małżeństwa, które siedzi 1 rząd przed nami (układ 3-3). Wracają oni z wakacji na Sri Lance (przesiadka była właśnie w Kochi) i mają bilet wydany przez Emirates. W związku z tym oczekują na pokładzie jedzenia, lepszego miejsca i ogólnie mają o wszystko pretensje. Jest to o tyle ciekawe, że są głuchoniemi i próbują tym sposobem wymusić na obsłudze większych przywilejów. Kiedy stewardesa przynosi im (jako jedynym) mokre chusteczki, a następnie coś do picia, to po prostu gardzą tym i tylko piszą na kartce wiadomości do obsługi o swoim rozczarowaniu i chorobie. Kiedy obsługa się oddala to śmieją się między sobą, co jest okropne, kiedy obserwuje się to z boku. Ale okazują się na tyle skuteczni, że zostają zaproszeni po jakiejś 1h do klasy biznes! W samolotach 737-800 linii FlyDuabi trzy pierwsze rzędy są w układzie 2-2 i właśnie tam spędzili oni czas do końca lotu.

W Dubaju lądujemy tuż przed wschodem słońca. Oczywiście od razu działamy zgodnie z planem, więc przemieszczamy się do terminalu, gdzie znajduje się biuro rzeczy znalezionych. Mamy olbrzymią nadzieję, że tym „podobnym przedmiotem”, jak to określono w mailu będzie zostawiony tutaj niecałe 3 tygodnie temu aparat. Oczywiście punkt ten jest otwarty 24 godziny na dobę. Okazuję paszport, oraz korespondencję z mailową, po czym pani znika sprawdzić co i jak. Rzeczywiście jest przedmiot zgodny z tym opisem, ale znajduje się on gdzieś indziej, więc jesteśmy proszeni o nieco cierpliwości. Po jakiś 20 minutach naszym oczom ukazuje się znany, czarny pokrowiec a w nim jest zguba (cała i zdrowa). Ale ulga! Ten cały gromadzony przez cały wieczór stres w tym momencie, ostatecznie nas opuścił.

Teraz mieliśmy prawie cały dzień do spędzenia w Dubaju, ale potrzebowaliśmy przede wszystkim odpocząć. Zrobiliśmy rezerwację w hotelu Hilton Garden Inn Dubai Al Muraqabat, który znajduje się stosunkowo blisko lotniska. Mimo ekstremalnie wczesnej pory na miejscu nie ma żadnego problemu, żeby od razu dostać pokój i móc zjeść śniadanie (zamiast kolejnego dnia), ponieważ nie spędzimy tu nocy (lot do Budapesztu jest o 21:50). Zostawiamy więc nasze bagaże i udajemy się coś zjeść. Jest słynne urządzenie do robienia gofrów, więc jemy śniadanie na słodko.

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (57)

nvjc 28 września 2020 19:19 Odpowiedz
przemos74 napisał:Jestem wręcz pewny, że są tutaj dziesiątki użytkowników, którzy latali już składakiem WizzAir + Cebu na Filipiny. Ja również, teraz już po raz trzeci postanowiłem wybrać się w ten sam sposób na azjatycki kontynent. Chyba łatwiej byłoby wymienić kto nie leciał ;) U mnie w Chromie nie wyświetlają się zdjęcia, w Firefoxie już tak. Ma ktoś ten sam problem?
janeczek 28 września 2020 19:36 Odpowiedz
W chromie nie pokazują się zdjęcia.
maginiak 28 września 2020 20:32 Odpowiedz
A u mnie się wyświetlają i tu i tu, ja to mam szczęście :)
bedbo 28 września 2020 20:38 Odpowiedz
Mam ten sam problem, niestety
xionc 28 września 2020 20:47 Odpowiedz
Skoro jednym działają zdjęcia (mi też w Chrome działa), a innym nie, to problem jest lokalny u tych, co im nie działa. Naprawcie u siebie i nie zaśmiecajcie tematu :)
xionc 29 września 2020 21:55 Odpowiedz
xionc napisał:Skoro jednym działają zdjęcia (mi też w Chrome działa), a innym nie, to problem jest lokalny u tych, co im nie działa. Naprawcie u siebie i nie zaśmiecajcie tematu :)Zajrzałem w kod strony i problemem jest to, że obrazki są podlinkowane z serwera po http, a fly4free idzie po https, więc obrazki obniżają bezpieczeństwo połączenia (można je w locie podmienić i wpłynąć na wygląd strony tak w skrócie), więc niektóre przeglądarki tylko krzykną ostrzeżeniem, a niektóre takie obrazki zablokują. Problem nie do końca taki lokalny jednak ;) i najlepiej jakby robiący relacje (nie tylko tę) wrzucali obrazki na zasoby wystawione po https 8-)ps. Sorry za spam dla obserwujących relację...
eskie 30 września 2020 05:59 Odpowiedz
Bardzo mi sie podoba Twoja relacja!Ponieważ więcej niż polowe zajmują opisy i zdjęcia jedzenia oraz fajnych hoteli do moczenia 4liter w basenach i plażach.
ofer 2 października 2020 05:08 Odpowiedz
Jedna uwaga: W DXB zamiast Ahlan Business wybierz następnym razem Ahlan First Class Lounge. To o poziom wyżej. Ahlan First Class nie działa na PP, ale działa za to na DC lub Dragona. Druga drobna sprawa: Jeżeli w MNL dalej lecisz krajówkę to warto wziąć również Cebu (nawet gdy jest droższe od Air Asia czy PAL), ponieważ nie ma zmiany terminala to raz, a dwa że mimo tego że loty nigdy nie będą na jednym bilecie to obsługa Cebu zazwyczaj poczuwa się do odpowiedzialności tak jakby to była jedna rezerwacja i idzie się dogadać na ew. zmiany lotów itd.W Caticlanie uwaga na naciągaczy bagażowych. Chętnie wyładują i przeniosą walizki do trike'a, ale stawki mają złodziejskie za taką usługę. Wiadomo jak to jest w takich miejscach ;) Tak jak z tą taryfą w MNL.
ofer 8 października 2020 21:36 Odpowiedz
@przemos74 Możesz podać nazwę lub pinezkę do tej knajpy przy Diniwid Road?Przy okazji: na Diniwid Beach po prawej stronie (stojąc na plaży i patrząc w ocean) jest wzgórze u podnóża którego chodziłeś tą betonową ścieżką. Jakieś dwa lata temu był tam pożar i do dziś stoją spalone chaty. Na szczycie tego wzgórza jest jakiś słynny mistrz kung-fu czy podobnego sportu walki (nie wnikałem). Podobno to człowiek mega legenda. Aktualnie pustelnik. Niektórzy podróżują przez pół świata w to miejsce mając nadzieje na lekcje u mistrza. Ot taka legenda, aczkolwiek zasłyszana już z kilku źródeł.
przemos74 8 października 2020 22:13 Odpowiedz
To będzie gdzieś w tym miejscu: https://goo.gl/maps/DGTUY68rvY1qZcPC6Tak, byłem świadkiem tego pożaru - również wtedy byłem na Boracay'u i mieszkałem bardzo blisko, widziałem wszystko z okna pokoju. A legendy nie znałem - bardzo ciekawa sprawa!
yaacek 11 października 2020 07:48 Odpowiedz
Umiesz budować napięcie z tym aparatem :)Remigiusz Mróz mógłby się u ciebie szkolić .
klapio 14 października 2020 00:44 Odpowiedz
Zostawić paszport w obcym miejscu w Azji... Odważnie :D
yaacek 14 października 2020 07:51 Odpowiedz
Ceny na luty 2021 nie są juz tak atrakcyjne.Chyba planują sobie odbić tegoroczne straty.
przemos74 14 października 2020 09:15 Odpowiedz
Ooo, rzeczywiście dużo drożej. To już nie byłby takie dobry deal:)
micnur 15 października 2020 12:34 Odpowiedz
Jeszcze dwa dni wcześniej mogłem widzieć zdjęcia, wczoraj już nie. Myślałem, że to przejściowe, ale dzisiaj jest tak samo. Sprawdziłem w innych relacjach i wszędzie jest ok :(
turczy 15 października 2020 12:37 Odpowiedz
U mnie działa
monus 15 października 2020 13:29 Odpowiedz
@micnur to problem lokalny, kwestia przeglądarki, u mnie w chrome mam tak jak u Ciebie, ale w edge jest już wszystko dobrze
xszefo 15 października 2020 16:03 Odpowiedz
Nie do końca lokalny, kolega xionc opisał to na pierwszej stronie wątku. Faktycznie pomaga zmiana przeglądarki na taką, która nie będzie aż tak restrykcyjna, na przykład EDGEQuote:Zajrzałem w kod strony i problemem jest to, że obrazki są podlinkowane z serwera po http, a fly4free idzie po https, więc obrazki obniżają bezpieczeństwo połączenia (można je w locie podmienić i wpłynąć na wygląd strony tak w skrócie), więc niektóre przeglądarki tylko krzykną ostrzeżeniem, a niektóre takie obrazki zablokują. Problem nie do końca taki lokalny jednak ;) i najlepiej jakby robiący relacje (nie tylko tę) wrzucali obrazki na zasoby wystawione po https 8-)A relacja świetna, idealnie dobierasz ilość tekstu oraz obrazków, więc się nie dłuży, a można też z niej coś ciekawego wyciągnąć i nie jest to tylko zbiór fotek.
przemos74 15 października 2020 16:10 Odpowiedz
Rozmawiałem z supportem od hostingu i obecnie nie mają dostępnych darmowych certyfikatów dla tej domeny. Postaram się to jak najszybciej przenieść, żeby problem zniknął i rotacje między przeglądarkami nie były konieczne.
bonifacy 15 października 2020 16:39 Odpowiedz
Czytajcie przez tapatalka to nie będzie problemu
stasiek-t 15 października 2020 16:52 Odpowiedz
przemos74 napisał:Rozmawiałem z supportem od hostingu i obecnie nie mają dostępnych darmowych certyfikatów dla tej domeny. Postaram się to jak najszybciej przenieść, żeby problem zniknął i rotacje między przeglądarkami nie były konieczne.Kiedyś chciałem nawet zaproponować na forum zrobienie takiej funkcji (przełącznika), żeby dało się oglądać posty z załączonymi zdjęciami lub bez.Czasem szuka się np. jakichś faktów w znanej już relacji i zdjęcia nie dość, że muszą się załadować, to jeszcze utrudniają przegląd. A tu proszę - jest i działa :)
przemos74 15 października 2020 23:09 Odpowiedz
Ok, edytował post na tej stronie (ostatnią część relacji). Czy osoby które miały problemy mogą sprawdzić czy coś to pomogło?
xionc 15 października 2020 23:21 Odpowiedz
Stasiek_T napisał:Kiedyś chciałem nawet zaproponować na forum zrobienie takiej funkcji (przełącznika), żeby dało się oglądać posty z załączonymi zdjęciami lub bez. Czasem szuka się np. jakichś faktów w znanej już relacji i zdjęcia nie dość, że muszą się załadować, to jeszcze utrudniają przegląd. A tu proszę - jest i działa :)Jak @przemos74 już zepsuł niewyświetlanie naprawił wyświetlanie zdjęć, to mam coś dla Ciebie. Przetestowałem właśnie u siebie w Chrome. Robisz sobie zakładkę z takim adresem URL:Code:javascript:{$('img').hide();} i nazywasz ją np. "Ukryj obrazki".Potem otwierasz sobie relację, klikasz w tak utworzoną zakładkę i obrazki magicznie znikają ;)
stasiek-t 15 października 2020 23:39 Odpowiedz
@przemos74 ja widzę! :) @xionc a jak nie chcę to nie widzę ;)
przemos74 16 października 2020 01:02 Odpowiedz
Niech jeszcze ktoś potwierdzi że jest okay i zepsuję niewyświetlanie w pozostałej części ;)
micnur 16 października 2020 06:07 Odpowiedz
@przemos7Jest super :)Dziękuję
jik 16 października 2020 13:59 Odpowiedz
przemos74 napisał:Niech jeszcze ktoś potwierdzi że jest okay i zepsuję niewyświetlanie w pozostałej części ;)wczoraj nie było, dzisiaj są ;) dawaj dalej, bo fajnie się czyta i ogląda :)
wintermute 16 października 2020 14:24 Odpowiedz
Wreszcię mogę pooglądać. Super zdjęcia. Dobrze mi robią w obecnych czasach
przemos74 16 października 2020 15:39 Odpowiedz
Wszystkie fotki poprawione, kto nie widział to zachęcam do ponownego przejrzenia :)A ja w takim razie piszę dalej :)
handsome 17 października 2020 12:51 Odpowiedz
Świetne foto które zdecydowanie poprawiają jesienny humor :P
lataczuk 1 listopada 2020 23:12 Odpowiedz
helloooou!
bepi 4 listopada 2020 15:10 Odpowiedz
lataczukhelloooou!
i co było dalej ??? czekamy na ciąg dalszy-)))
popcarol 5 listopada 2020 11:43 Odpowiedz
Jak na razie wcale źle nie jest ;) Katastrofy tez nie było skoro wróciliście szczęśliwie?Zdjęcia super :)
przemos74 5 listopada 2020 11:43 Odpowiedz
Wróciliśmy, ale nerwowo tu jeszcze będzie i loty, które kupiliśmy nie okazały się ostatecznymi. Może ktoś zauważył, że coś w tym składaku jest nie tak? :) Postaram się dzisiaj wrzucić kolejną część relacji.
walerek 5 listopada 2020 11:46 Odpowiedz
Czyżby brak wizy indyjskiej?
washington 5 listopada 2020 12:01 Odpowiedz
Też obstawiam brak wizy tranzytowej - loty różnymi liniami mogły Was zmusić do opuszczenia strefy tranzytowej a wtedy potrzeba wizy
akna 5 listopada 2020 12:03 Odpowiedz
a nie po prostu odwołane kolejne loty przez lockdown ?
bonifacy 5 listopada 2020 12:11 Odpowiedz
na lockdown jeszcze za wcześnie było
gaszpar 5 listopada 2020 22:32 Odpowiedz
Przesiadka w Indiach bez wizy na dwóch osobnych biletach ... Uratować sytuację mogłyby tylko 104ry dodatkowe pieczątki na kartach pokładowych :DAlbo nie wpuścili w KUL na pokład albo jakiś fuck up w Chennai
tit 6 listopada 2020 00:24 Odpowiedz
Przesiadka w Indiach bez wizy niestety :( na 2 osobnych biletach to nie moglo sie udac .. ale przez ND mieliby szanse
2catstrooper 6 listopada 2020 03:59 Odpowiedz
Przesiadka w Indiach nawet z wiza tranzytowa (badz jakakolwiek inna) na dwoch osobnych biletach, tanimi liniami, nawet jesli tylko z bagazem podrecznym, w 3 GODZINY to jest sport ekstremalny.
nick 6 listopada 2020 04:06 Odpowiedz
@2catstrooper i brązowe rajtuzy.
eskie 6 listopada 2020 09:59 Odpowiedz
A może posty @przemos74 to jest pierwszy, udokumentowany, przekaz z Tamtej Strony?
mk89 7 listopada 2020 09:18 Odpowiedz
Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio ;)?
yaacek 7 listopada 2020 09:18 Odpowiedz
mk89 napisał:Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio ;)?Bo to nie Netflix, nie przeczytasz wszystkiego w jeden wieczór :)Przemos74 Nas tak przeciągnie do grudnia, a przed Bożym Narodzeniem będzie finał sezonu i rozwiązanie zagadki, co się stało z aparatem i dlaczego wycieczka nie skończyła się szczęśliwie.
mk89 7 listopada 2020 12:37 Odpowiedz
yaacek napisał:mk89 napisał:Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio ;)?Bo to nie Netflix, nie przeczytasz wszystkiego w jeden wieczór :)Przemos74 Nas tak przeciągnie do grudnia, a przed Bożym Narodzeniem będzie finał sezonu i rozwiązanie zagadki, co się stało z aparatem i dlaczego wycieczka nie skończyła się szczęśliwie.to skoro to nie Netflix to jakieś zapowiedzi wrzucaj :) na forum jestem krótko, może i mało widziałem i czytałem ale ta relacja jest prze fajna :) czyta się jak dobrą powieść, nie mogę się doczekać wyjaśnienia co z aparatem i jak wyglądał powrót z urlopu (zwłaszcza po tym jak wielu ludzi piszę o problemach z wizą w Indiach).
oskiboski 7 listopada 2020 16:11 Odpowiedz
Poczytaj jego poprzednie relacje w oczekiwaniu na kolejne odcinki :)
maginiak 7 listopada 2020 19:17 Odpowiedz
A w ostateczności poczytaj Marquez'a ;)
biko 8 listopada 2020 17:30 Odpowiedz
OBY JAK NAJSZYBCIEJ !!!
klapio 8 listopada 2020 18:21 Odpowiedz
Super że takie szczęśliwe zakończenie i z powrotem i z aparatem :) No i nie sądziłem że takie składane loty lastminute z Azji do Europy mogą być aż takie tanie :)
maginiak 8 listopada 2020 18:22 Odpowiedz
Ten koniec w sumie nie był taki zły, trochę nastraszyłeś ;) Te pisane dziś relacje z ciepłych krajów, z pobytów sprzed prawie roku, to taki wirtualny powrót do normalności. Takie to trochę na niby, ale z drugiej strony zapowiedź lepszego jutra. Super się czytało. I tak jak Bali nigdy dotąd nie było moim celem, zachęciłeś mnie i się pochylę nad tym kierunkiem, dzięki!
gaszpar 8 listopada 2020 19:41 Odpowiedz
@przemos74 a odzywałeś się później do Kiwi w sprawie "gwarancji" przesiadki? Tak z ciekawości pytam czy jakoś się poczuli do błędu?
bonifacy 8 listopada 2020 20:07 Odpowiedz
O to samo miałem właśnie pytać
przemos74 9 listopada 2020 01:22 Odpowiedz
Gaszpar napisał:@przemos74 a odzywałeś się później do Kiwi w sprawie "gwarancji" przesiadki? Tak z ciekawości pytam czy jakoś się poczuli do błędu?Ja nie kupiłem przez Kiwi, oni byli dla mnie tylko inspiracją żeby zrobić takie połączenie. Zawsze taniej wychodzi kupić 2 osobne bilety niż u nich 'jeden' z ich "gwarancją", o której słyszałem wiele złych opinii.
obisananna 9 listopada 2020 09:14 Odpowiedz
Dobrze, że chociaż wszystko skończyło się dobrze
oskiboski 7 grudnia 2020 14:54 Odpowiedz
Gwarancja kiwi.com to pic na wodę fotomontaż. Znam wiele historii związanych z tym syfem ale dwie najgorsze to :ARN-WAW LOWMI-AMM FRZ gwarancją przesiadki.. niestety nie poinformowali,że drugi lot odbywa się z innego lotniska. Na szczęście nocna przesiadka i 200pln za taxi z lotniska załatwiło sprawę.Druga to spóźniony wizz do WAW i przesiadka do OSL. Call center kiwi stwierdziło,że trzeba kupić nowy bilet (1500pln) a oni oddadzą na drodze reklamacyjnej..Super,że dotarłeś bez utknięcia gdziekolwiek. Nauczyka dla nas wszystkich by sprawdzać terminale przy przesiadkach bezwizowych
potek7 5 lutego 2022 23:08 Odpowiedz
ofer napisał:Jedna uwaga: W DXB zamiast Ahlan Business wybierz następnym razem Ahlan First Class Lounge. To o poziom wyżej. Ahlan First Class nie działa na PP, ale działa za to na DC lub Dragona. Jeżeli korzystałeś z tego saloniki to podpowiedz mi: czy Ahlan First Class Lounge jest na przylotach? i po przylocie z Polski można skorzystać z jego oferty (lecimy wizzairem z Krakowa)?