Jak zwykle zamknięty. Jest też tabliczka, że nie wolno robić zdjęć w środku. Nie idę więc do sąsiedniego murowanego kościoła by otworzyli...
Obok jest Blizne z kościołem Wszystkich Świętych. Też niedaleko był murowany kościół, ale już czas mnie naglił i obejrzałem tylko z zewnątrz.
Zastanawiałem się tutaj co robić dalej. Zostały mi jeszcze w sumie 3 kościoły, dość rozrzucone. Stwierdziłem jednak, że spróbuję jeden dziś w Turzańsku i poszukam noclegu. Resztę zostawię na niedzielę.
Do Turzańska jest spory kawał, właściwie to już Bieszczady. Śniegu co niemiara. Nawet się trochę zakopałem, ale dało radę wyjechać. Jest tu cerkiew pw. Michała Archanioła, przepiękna, choć w remoncie.
Zmierzcha się. Stwierdziłem, że najlepiej znaleźć jakiś nocleg w Przemyślu. To tylko 60 km. Na liczniku miałem 8h czystej jazdy samochodem i 450 km zrobione. Co za dzień!Z Przemyśla wyjeżdżam z samego rana. Miasto odwiedziłem kilka lat temu i każdemu bardzo polecam. Przede mną ok. 50 km do Chotyńca. Jadę kawałkiem autostradą do ostatniego zjazdu przed granicą. Spora kolejka tirów już po zjeździe na starą drogę.
Chotyniec ma prawdziwą perełkę - Cerkiew Pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy z 1615 roku.
Jak już się naoglądałem z każdej strony to chciałem wejść do środka, ale mimo niedzieli była zamknięta na 150 spustów. Także żadnej informacji o tym kto i kiedy może otworzyć. Szkoda.
Do ostatniej cerkwii z listy Unesco miałem ze kilkadziesiąt km wzdłuż granicy z Ukrainą. Drogi fatalne i wszystko mega zaśnieżone. Trochę się namęczyłem z jazdą. Po drodze jest tu mnóstwo innych kościołów i cerkwii drewnianych, np. w Łukawcu:
Dojeżdżam w końcu do Radruża. Tu nawet brama muru dookoła cerkwii była zamknięta, ale widząc mój samochód, przewodnik wyszedł i powiedział, że za 10 zł oprowadza. Miałem więc indywidualny tour. Ta cerkiewka to wisienka na torcie, jest po prostu przepiękna.
Środek robi mega wrażenie, kilka obrazów z ikonostasu jest z XVI wieku.
Ołtarze boczne, bo też kiedyś był to kościół.
A to taki zabytek z XVIII wieku wyjmowany tylko na Święta Wielkanocne.
Przewodnik był świetny, prezentował akustykę cerkwii a także własny wiersz o historii.
Po dojechaniu do tej cerkwii miałem 1000 km na liczniku. Ruszyłem 60 km dalej odwiedzić rodziców po drodze, zabrałem potem żonę i dziecko od teściów i po 1350 km dotarliśmy wieczorem do Warszawy.
@cart @WashingtonPatrzę na te zdjęcia z opactwa w Wąchocku: byłeś w środku klasztoru, w refektarzu, kapitularzu i fraterni? Bo to najciekawsza, najcenniejsza, świetnie zachowana w oryginalnym późnoromańskim wydaniu część klasztoru. Przepiękna! Na liście UNESCO czy też nie to jest niesamowite, niezwykłe miejsce. Dodatkową, wielką atrakcją było zwiedzanie z Ojcem Marianem ale obawiam się, że staruszek już nie oprowadza...
Nie, nie byłem, ponieważ byłem poza godzinami zwiedzania. Patrzę szybko na zdjęcia i faktycznie jest czego żałować. Myślę, że jak będę jechał na wiosnę w stronę Krakowa to zboczę ze szlaku i odwiedzę jeszcze raz.
Jak zwykle zamknięty. Jest też tabliczka, że nie wolno robić zdjęć w środku. Nie idę więc do sąsiedniego murowanego kościoła by otworzyli...
Obok jest Blizne z kościołem Wszystkich Świętych. Też niedaleko był murowany kościół, ale już czas mnie naglił i obejrzałem tylko z zewnątrz.
Zastanawiałem się tutaj co robić dalej. Zostały mi jeszcze w sumie 3 kościoły, dość rozrzucone. Stwierdziłem jednak, że spróbuję jeden dziś w Turzańsku i poszukam noclegu. Resztę zostawię na niedzielę.
Do Turzańska jest spory kawał, właściwie to już Bieszczady. Śniegu co niemiara. Nawet się trochę zakopałem, ale dało radę wyjechać.
Jest tu cerkiew pw. Michała Archanioła, przepiękna, choć w remoncie.
Zmierzcha się. Stwierdziłem, że najlepiej znaleźć jakiś nocleg w Przemyślu. To tylko 60 km. Na liczniku miałem 8h czystej jazdy samochodem i 450 km zrobione. Co za dzień!Z Przemyśla wyjeżdżam z samego rana. Miasto odwiedziłem kilka lat temu i każdemu bardzo polecam.
Przede mną ok. 50 km do Chotyńca. Jadę kawałkiem autostradą do ostatniego zjazdu przed granicą. Spora kolejka tirów już po zjeździe na starą drogę.
Chotyniec ma prawdziwą perełkę - Cerkiew Pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy z 1615 roku.
Jak już się naoglądałem z każdej strony to chciałem wejść do środka, ale mimo niedzieli była zamknięta na 150 spustów. Także żadnej informacji o tym kto i kiedy może otworzyć. Szkoda.
Do ostatniej cerkwii z listy Unesco miałem ze kilkadziesiąt km wzdłuż granicy z Ukrainą. Drogi fatalne i wszystko mega zaśnieżone. Trochę się namęczyłem z jazdą. Po drodze jest tu mnóstwo innych kościołów i cerkwii drewnianych, np. w Łukawcu:
Dojeżdżam w końcu do Radruża. Tu nawet brama muru dookoła cerkwii była zamknięta, ale widząc mój samochód, przewodnik wyszedł i powiedział, że za 10 zł oprowadza. Miałem więc indywidualny tour.
Ta cerkiewka to wisienka na torcie, jest po prostu przepiękna.
Środek robi mega wrażenie, kilka obrazów z ikonostasu jest z XVI wieku.
Ołtarze boczne, bo też kiedyś był to kościół.
A to taki zabytek z XVIII wieku wyjmowany tylko na Święta Wielkanocne.
Przewodnik był świetny, prezentował akustykę cerkwii a także własny wiersz o historii.
Po dojechaniu do tej cerkwii miałem 1000 km na liczniku. Ruszyłem 60 km dalej odwiedzić rodziców po drodze, zabrałem potem żonę i dziecko od teściów i po 1350 km dotarliśmy wieczorem do Warszawy.
Weekendzik REWELACJA.