0
FastMan 5 października 2021 14:07
-- 05 Paź 2021 12:37 --

Cześć! Jeszcze w 2020 roku udało mi się kupić bardzo tanie bilety do Istambułu z Brukseli, w jedną stronę był to koszt 1 albo 2 euro za osobę, w drugą coś około 15-20 euro. Początkowo podróż miała być zimą, ale przez pandemię kilka razy nam loty odwoływano, ostatecznie udało się nam polecieć w terminie 17-26.09.2021, co finalnie

Jesteśmy z Gdańska, więc po kilku godzinach jazdy kilkoma środkami transportu, czyli autobusem miejskim, pociągiem i uberem znaleźliśmy się na lotnisku w Modlinie, jeszcze tylko parę godzin snu na ławeczce na górnym tarasie i mogliśmy przejść przez security-check. Wylecieliśmy planowo, co było dla nas bardzo ważne, bo mieliśmy w Brukseli zaledwie 2h na przesiadkę. Wcześniej odpowiednio się przygotowaliśmy i wiedzieliśmy, gdzie na lotnisku Bruksela-Charleoi udać się, aby nie przechodzić ponownie przez security-check (lecieliśmy tylko z podręcznym). Udało się bez problemów zdążyć i wylecieć bez żadnych opóźnień.

Na lotnisku Istambuł S.Gokcen odebraliśmy zarezerwowane wcześniej auto na stronie Windy Car. Aby odebrać auto wychodzimy z terminala lotniskowego i kierujemy się prosto do budynku po drugiej stronie ulicy, następnie zjeżdżamy na poziom -3 i tam jest świat wypożyczalni aut. Zarezerwowaliśmy klasę Peugot 301 lub podobny, diesel, dostaliśmy Dacię Logan MCV z 2020 roku z 1.5l dieslem.

Image

Image

Zacznę może od małego podsumowania - przejechane 2600km, średnie spalanie 4.8l. Poniżej mapka naszej trasy:


mapa.png



Plan był taki aby od razu kierować się na południe, po przylocie była już późna pora, mieliśmy zarezerwowany hotel w miejscowości Gebze, aby już nie pchać się w drugą stronę do Istambułu, tylko przenocować już gdzieś na wylocie a z samego rana ruszyć dalej.
Zameldowaliśmy się w hotelu Atasayan Otel w Gebze. Na pierwszy rzut oka nie było tragedii, niestety w pokoju brudne ściany, grzyb pod prysznicem i smród papierosów, od którego aż bolała głowa. Niestety będzie nam dane spędzić jeszcze jedną noc w tym hotelu pod koniec naszej podróży.
Przed snem jeszcze wyszliśmy przespacerować się po okolicy, zawędrowaliśmy do restauracji serwującej Pide - Osmanoglu Pide, w środku przesiadywało dużo localsów, więc stwierdziliśmy, że musi tam być dobre jedzenie, no i się nie zawiedliśmy... Przepyszne pide zarówno w wersji z mięsnym farszem jak i z samym serem, w obu przypadkach po zaledwie 5TL sztuka, czyli przy obecnym kursie jak za darmo :D
Zaopatrzyliśmy się jeszcze w trochę słodyczy w pobliskim sklepie, wszystko też w śmiesznych pieniądzach, typu jakaś paczka żelków po 1TL.

Nazajutrz wstaliśmy po godzinie 6'tej, ogarnęliśmy się i zeszliśmy na śniadanie równiutko o 7:00, czyli wtedy kiedy miało zacząć być serwowane. Nie byliśmy zdziwieni, że byliśmy pierwsi, na szczęście śniadanie było całkiem w porządku, co trochę uratowało naszą opinię o tym hotelu. Po śniadaniu zabraliśmy rzeczy i w drogę!

Niestety z tego pierwszego dnia nie mamy praktycznie żadnych fotek, bo też nie było co fotografować, ale dalej obiecuję dużą dawkę fotek z lustrzanki :)

Ciąg dalszy nastąpi...

-- 05 Paź 2021 13:07 --

Pierwszym punktem naszej podróży było Pamukkale. Po ponad 500km i ponad 5 godzinach drogi byliśmy na miejscu. Było to nie lada wyzwaniem, bo nasza Dacia była chyba w najuboższej możliwej wersji, więc o tempomacie można było tylko marzyć, a sam układ kierowniczy tego auta przypomina raczej miejskie auta z lat 90'tych, czyli każda nierówność jest mocno odczuwalna na kierownica, trzeba cały czas korygować tor jazdy. Najgorsze auto jakim było mi dane w życiu jechać, oczywiście nie licząc aut typu syrenka czy polonez, tylko myśląc o w miarę współczesnych autach.
Parkingi na miejscu były wszędzie płatne, ale jak to my znaleźliśmy wolne miejsce pod jakąś restauracją i w ten sposób ominęliśmy opłatę za parking (która swoją drogą i tak była bardzo niska, bo z tego co pamiętam to chyba 10TL dla osobówki).

Sam bilet wstępu na pamukkale kosztował 110TL od osoby. Pamukkale zrobiły na nas przeogromne wrażenie, zdjęcia nie oddają w ogóle tego jak pięknie jest na miejscu.
Trafiliśmy chyba w ogóle na dobry okres, bo z relacji różnych osób wynikało, że często tam jest dosyć sucho - połowa basenów nie jest wypełniona wodą, a jak my byliśmy to prawie każdy basen był pełny wody, woda płynęła generalnie wszędzie, nie tylko w tych kanałach, ale również wszędzie gdzie po prostu się idzie. To podłoże cały czas podmywane przez wodę nie było w ogóle śliskie, buty do wody nie są potrzebne, można śmiało iść na boso. Śliski jest tylko ten muł z wapna(?), który leży np. na dnie tych basenów, czy miejscowo na jakichś kamieniach, ale widać takie miejsca i warto je omijać, jeżeli nie chcemy wywinąć orła.

Poniżej trochę zdjęć.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Z zabytków dostępnych na Pamukkale odwiedziliśmy tylko amfiteatr, na resztę nie chcieliśmy tracić czasu, bo to też nie do końca nasze klimaty - zdecydowanie wolimy naturę i piękne widoki. Mimo to amfiteatr wywarł na nas ogromne wrażenie, budowla jest duża, świetnie zachowana i można sobie wyobrazić jak kiedyś to wyglądało.

Image

Z Pamukkali ruszyliśmy już prosto do Oludeniz (240km), gdzie mieliśmy spędzić kolejne 2 noce. Dojechaliśmy do naszego noclegu - CC's Butik Hotel - mały hotelik z przemiłą, rodzinną obsługą, pokoje bardzo czyste, nowoczesne, do tego niewielki basen, czego chcieć więcej :)


Ciąg dalszy wkrótce...Dzień 3 - Blue Lagoon Oludeniz, Butterfly Valley

Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w miejscowej piekarni, kupiliśmy oczywiście bajgle i różnego typu bułeczki z nadzieniem - z różnymi rodzajami sera, z ziemniakami, z oliwkami. Turcy mają przepyszne tego typu wypieki, zdecydowanie polecam! Odtąd to już była tradycja, że śniadania jedliśmy w takiej formie, jeżeli mieliśmy akurat nocleg bez śniadania.

Potem ruszyliśmy na punkt widokowy, skąd rozpościera się przepiękny widok na Blue Lagoon
Link do punktu na mapie: https://goo.gl/maps/SruCC3WeowS8tsAB7
Jak my byliśmy to dojazd zwykłą osobówką nie był możliwy, bo przed hotelem Garcia Resort & SPA jest rozwidlenie dróg - w prawo droga prowadzi bezpośrednio do hotelu, z kolei po lewej stronie jest zjazd i zaczyna się droga gruntowa, na którą wjazd został zasypany - lekko uterenowionym autem z pewnością da się wjechać, z kolei zwykłym samochodem lepiej nie próbować - można zawisnąć. Ale spokojnie, do punktu widokowego jest około 1.5km, idzie się przyjemną ścieżką wśród zieleni. Samochód można zostawić zaraz przed tym rozwidleniem - jest tam dosyć duża zatoczka, jak my byliśmy to akurat była cała pusta, mało osób wie o tym miejscu.
Z tego punktu widokowego zaczyna się też ścieżka trekkingowa, ale tam już wypada mieć odpowiednie obuwie, dziewczyna była w klapkach więc przeszliśmy tylko kawałek - bardzo ładne widoki, ale i tak najlepsze widoki na blue lagoon są właśnie z tego punktu zaznaczonego na mapie.

Image

Image

Image

Image

To widok już ze ścieżki, a tam gdzie stoi zaparkowany samochód to miejsce, skąd jest najlepszy punkt widokowy.

Zapoznaliśmy się z plażą od góry to teraz czas zobaczyć jak to wygląda z dołu. Parkingi przy plaży są wszędzie płatne, ale po co płacić, skoro można mieć coś za darmo? Jak dojeżdżamy do plaży to skręcamy w prawą stronę, jedziemy do miejsca gdzie jest wjazd na duży płatny parking, po prawej stronie mamy uliczkę, która prowadzi do różnych hoteli, parkowanie przy tej ulicy również jest płatne, co kilkadziesiąt metrów czeka obsługa, która pomaga parkować (pilnują aby każdy parkował bardzo ciasno - równolegle) i u nich opłacamy parking, z kolei kilkadziesiąt metrów dalej kończy się płatny parking i bez problemu znaleźliśmy darmowe miejsce.
Zaraz za wejściem do Green Pine Beach, współrzędne punktu - 36.552437830217045, 29.1168463556036

Plaża Oludeniz Beach jest bardzo rozległa, kamienista, da się wejść bez butów, ale zdecydowanie polecam jednak od razu tutaj ubrać buty do wody :)

Image

Przeszliśmy się też za "winkiel" zobaczyć jak wygląda to słynne Blue Lagoon, ale szczerze mówiąc bez szału - leżak na leżaku, stoją praktycznie przy samej linii brzegowej, ludzi pełno, kolor wody już nie robi takiego wrażenia jak z punktu widokowego, więc nawet się tam nie rozkładaliśmy z naszym ręcznikiem ;)
W każdym bądź razie - od strony brzegu można normalnie tam dojść, bo od strony miejsca, gdzie parkowaliśmy to wszystko wyglądało tak, jakby wejść do Blue Lagoon można było tylko uiszczając dosyć wysoką opłatę.

Image

Image

Image

Image


Jeszcze potem jadąc na kolejną plażę zatrzymaliśmy się po drodze zrobić fotki Oludeniz Beach z innej perspektywy:

Image

Kolejnym naszym punktem było Butterfly Valley - bez problemu zaparkujemy tam na drodze, przy barierkach, za darmo. Ludzi było dosyć dużo, każdy usiłuje znaleźć najlepsze miejsce na zdjęcie. Widoki zapierają dech w piersi.

Image

Image

Kolejnym naszym punktem był Kabak Beach, ale jadąc tam widziałem wąską drogę gruntową prowadzącą w dół a dużo lokalsów zasuwało tam z dużymi prędkościami, więc nie chciałem ryzykować zarysowania auta i odpuściliśmy sobie tą plażę. Czy słusznie? Nie wiem ;)
W każdym bądź razie przejechaliśmy się przepięknymi serpentynami prowadzącymi po wybrzeżu, bardzo malownicze drogi i jazda była po prostu przyjemnością - mimo, że w Dacii :)

I tutaj dzień się kończy. Wróciliśmy na nocleg w tym samym miejscu.
Ciąg dalszy w kolejnym poście :)Dzień 4 - Saklikent Kanyonu, Patara Beach, Kaputas Beach

Rano po wizycie w piekarni ruszyliśmy w kierunku Saklikent Kanyonu, aby być tam tuż po otwarciu, czyli o godzinie 9:00. Wstęp kosztował 10, albo 12TL, czyli więcej niż można znaleźć w internecie, ale nadal to jest kwota wręcz żadna, jak za tego typu atrakcję :)
Z samego parkingu ruszyliśmy w butach do wody, bo z opinii w internecie wiedzieliśmy co nas będzie czekać.

Wszystko zaczyna się niewinnie, idziemy sobie kładką i po krótkim spacerze lądujemy w miejscu, które dla części turystów już jest końcowym punktem zwiedzania a dla drugiej połowy zabawa dopiero się zaczyna. Nie wiem z czego to wynika bo sami widzieliśmy, jak część osób tam już zawraca, a powiedziałbym, że to dopiero początek. Możliwe, że dlatego w interncie kanion ma sporo negatywnych opinii, typu, że mało oferuje a bilet wstępu jest drogi - są to opinie najczęściej turków, bo raz, że europejski turysta najczęściej nawet nie dotrze do tej atrakcji, a dwa, że gdyby już docierali, to cena szybko by powędrowała w górę.
Inna sprawa, że może też niektórzy nie wiedzą, że można iść dalej - w końcu wchodzi się po prostu do rzeki i idzie dalej, brakuje tam oznaczeń, że dalej jest jakaś ścieżka, my o tym wiedzieliśmy, bo wiedzieliśmy o tym wcześniej z internetu.

Image

Image

Image

Tak więc wchodzimy do wody i jest szok - woda wręcz mrozi kości. Tak jest na szczęście tylko podczas przekraczania tej rzeczki, jak już przejdziemy dalej, gdzie woda sobie praktycznie stoi to tam temperatura wody jest przyjemna :)
Droga przez kanion jest oszałamiająca. Idziemy co chwilę a to w lekkiej kałuży, a to w wodzie do kolan. Trzeba bardzo uważać, bo w wodzie kompletnie nic nie widać, a na dnie leżą większe i mniejsze kamienie, łatwo gdzieś sobie chociażby skręcić kostkę.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po około kilometrze dochodzimy do miejsca, które trochę wygląda jak koniec, bo wszystko już jest w wodzie, dalej jest ciemno i jedynie można domyślać się, że coś jest za zakrętem.
W tym momencie zaczepia nas przewodnik, który zjawił się praktycznie znikąd. Wytłumaczył nam, że przed nami jest jeszcze około pół kilometra drogi, z tym, że teraz woda będzie nam sięgać do klatki piersiowej, więc sugeruje schować telefony i aparat i trzymać je cały czas nad głową. Z kolei dalej już nie będziemy mieć gruntu i trzeba płynąć, ale można odłożyć swoje rzeczy na jakąś platformę.
Stwierdzamy, że atrakcji nam już w zasadzie wystarczy i w tym miejscu zawróciliśmy. Z perspektywy czasu jestem teraz jednak strasznie ciekaw jakby wyglądała dalsza droga :)

Image

Dalej ruszyliśmy już w stronę Patara Beach, piaszczystej plaży, która słynie z wylęgających się żółwii Caretta. Wjazd jest płatny, w tym mamy już parking, koszt 40TL, w tej cenie dostajemy kartę, na której mamy 10 wejść. Nie jestem tylko pewien czy to koszt pojedynczego wjazdu autem niezależnie od ilości osób w środku, czy każda osoba jest liczona oddzielnie - dostaliśmy po prostu kartę i wjechaliśmy, dopiero potem zobaczyliśmy informację na karcie o wejściach no i też cena na niej to 40TL.

Image

Image

Image

Kolejny punkt to Kaputas Beach - plaża w przepięknym otoczeniu, z 3 stron otoczona stromymi skałami, miejsce zarówno z dołu jak i z góry wygląda przepięknie.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Nocleg tego dnia mieliśmy w obiekcie Farmhill w pobliżu miejscowości Mavikent. Kilka fotek z drogi:

Image

Image

Image

W bezpośredniej okolicy nie było kompletnie nic, po prostu wioska, więc spędziliśmy tam tylko noc i kolejnego dnia ruszyliśmy dalej, o czym w kolejnym poście :)Dzień 5 - Cirali Plaji, Kemer, Antalya

Pierwszym punktem dzisiejszego dnia była plaża Cirali, jednak już po drodze zatrzymał nas widok na przepiękny krajobraz. To jest właśnie miejsce w którym skręca się w drogę prowadzącą do Cirali.

Image

A poniżej już fotki z samego Cirali Beach.

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

m-karol 10 października 2021 12:08 Odpowiedz
Ciekawa relacja, czekam na dalszy ciąg.Czy na koniec zrobisz podsumowanie kosztów wyjazdu?
katka256 10 października 2021 17:08 Odpowiedz
Nie widać 2 pierwszych zdjęć, a reszta się zlewa.Podróż ciekawa, czekam na cd
fastman 11 października 2021 12:08 Odpowiedz
Faktycznie teraz spojrzałem, że nie miałem publicznego jednego folderu na google photos, już powinny być widoczne :)Zrobię na koniec podsumowanie kosztów, tak przynajmniej mniej-więcej, bo nie mam wszystkiego tak dokładnie podliczone, ale na pewno napiszę ile kosztowały loty, auto, paliwo, autostrady, noclegi :)Jeszcze dzisiaj wpadnie kolejny post.