Wszędzie z tablic coś gada po koreańsku ale jak podeszliśmy do tej skały to zagadało po angielsku!? No ale jak nas rozpoznało???
Panie sprzedają ciekawe owoce morza, które można sobie ugrillować od razu, nie skusiliśmy się – teraz trochę żałuję patrząc na te zdjęcia.
Wszędzie na Jeju rosną pomarańcze, są pyszne, zupełnie inny smak niż te co w Polsce można dostać
Kolejne kakao wiezie nas na skaliste wulkaniczne wybrzeże Seopjikoji. Tu widać wulkaniczny charakter wyspy i fantastyczne kontrasty kolorów.
Z dużej listy atrakcji wybieramy trekking w Nutmeg Bijarim Forrest z wielkimi rozłożystymi drzewami (po polsku to krewni cisów – torreje czyli czwórczaki)
Na koniec dnia – świątynia Gwaneumsa u stup wulkanu Halla, to oczywiście symbol szczęścia
;)
Jeszcze pyszny street food w Jeju City
Generalnie całą wyspę zjechaliśmy z bardzo tanim kakao (po rozłożeniu na czterech). Internet jest dosłownie wszędzie, nawet w szczerym polu. Na tym punkcie Korea to mistrzostwo świata.
Mamy za sobą dwa dni łażenia i zwiedzania – wracamy do Seulu wieczornym lotem. Tym razem zabiera nas lokalna linia t’way. Lot trwa 50 minut i oczywiście jest obłożony po sufit.
Ostatni nocleg przed powrotem do Polski bierzemy w dzielnicy Gangnam.
Wieżowce, bary i knajpki z karaoke to krajobraz tej dzielni. Również usługi seksualne – są miejsca, gdzie dosłownie brodzi się w ulotkach My idziemy na grilla, na słynną czarną świnkę koreańską.
Pychotka ?
Szybki nocleg z panoramą Seulu
Rano kakao nie na śniadanie tylko na podwiezienie na Incheon. Lot do Warszawy o 8.50. Incheon żegna nas postaciami z bajek.
Licytowałem upgrade do premium i dostałem dwa dni przed wylotem, lot powrotny ma trwać 13 godzin. Niestety upgrade płatny do premium również pozbawia bagażu rejestrowego FTL-owca oraz nic nie daje w milach – stawka milowa jest z eco ☹. Dodatkowo wybrałem sobie miejsce przy oknie, które podczas boardingu zamieniono mi na miejsce w środku! Granda – nie potrafili tego wytłumaczyć.
Wynagradza mi to dedykowany wybór win i bardzo smaczne menu w premium. Benek lotowski czeka pod bramką, filuję przez okno jaki ma stan skrzydeł pomny pierwszego lotu. Franek na szczęście skrzydła ma całe.
Po wejściu do samolotu oferują wino musujące Cava!!! A jednak się da!
Dostaję menu:
Cały tydzień jadłem po koreańsku więc na ciepło pozostanę przy ichniej kuchni po raz ostatni: biorę chicken bulgogi
Trasa południowa za dnia, widać Kaukaz
Śniadanko przewrotnie serwowane na obiad tuż przed lądowaniem o 14:
Lot punktualny i bez przygód, tym razem winka było pod dostatkiem również dla economy!!!
Koniec mojej pierwszej dalekiej podróży w tym roku, następna już za 3 tygodnie – śledźcie moje relacje w zdobywaniu kontynentów!
cart napisał:Pozwalali robić zdjęcia na tę flagę?Tak, Pani ujęła to w ten sposób: oficjalnie jest zakaz robienia zdjęć w DMZ ale egzekwowany jest tylko na przejściu granicznym i w tunelu ale możemy cykać "nieoficjalnie" poza tymi miejscami w tym w Dora Observatory
@hiszpan Świetna relacja aż zachęca by w końcu to Jeju odwiedzić. Ten owoc to dekopon a w Korei zwany hallabong. Wyglada i smakuje jak mandarynka w sumie ale jest według mnie o wiele słodsza.
Super to Jeju, też jest u mnie wysoko na liście. Nawet na szeroko da się tam z Seulu polecieć.Pechowo z tym miejscem środkowym na powrocie bo komfort gorszy
Małe sprostowanie. Maszt z flagą nie jest najwyższy na świecie już od kilkunastu lat. Nie jest nawet na podium.Tutaj infohttps://flagmakers.co.uk/blog/news/larg ... the-world/Edit, jednak w nowej stolicy Egiptu podobno jest wyższy maszt. Tak piszą w wikipedii i księdze rekordów guinessa, ale nie ma za wiele materiałów ilustracyjnych dla tego masztu
Chupacabra napisał:@hiszpan Na locie tam, w economy, alko nie było nawet w sprzedaży?Ano nie było oidp. Nie wie czy tak jest na każdym locie do Azji ale Seul ma serwis alko w cenie i dodatkowe piwo/wino można poprosić od obsługi bezlimitowo (w akceptowalnym zakresie oczywiście) dopiero na powrocie. Ale może był to odosobniony przypadek?
Super relacja, też jestem ciekawy kosztów, i czy da się jakoś komunikacja miejska obskoczyc Jeju? Lecę końcem kwietnia, ale jestem sam i kakao napewno trochę by uderzyło po kieszeni.
Na szczyt wiodą po prostu wykute schody
Parę ładnych widoczków i kaldera
Obok typowa czarna plaża Jeju i formacje skalne
Wszędzie z tablic coś gada po koreańsku ale jak podeszliśmy do tej skały to zagadało po angielsku!? No ale jak nas rozpoznało???
Panie sprzedają ciekawe owoce morza, które można sobie ugrillować od razu, nie skusiliśmy się – teraz trochę żałuję patrząc na te zdjęcia.
Wszędzie na Jeju rosną pomarańcze, są pyszne, zupełnie inny smak niż te co w Polsce można dostać
Kolejne kakao wiezie nas na skaliste wulkaniczne wybrzeże Seopjikoji. Tu widać wulkaniczny charakter wyspy i fantastyczne kontrasty kolorów.
Z dużej listy atrakcji wybieramy trekking w Nutmeg Bijarim Forrest z wielkimi rozłożystymi drzewami (po polsku to krewni cisów – torreje czyli czwórczaki)
Na koniec dnia – świątynia Gwaneumsa u stup wulkanu Halla, to oczywiście symbol szczęścia ;)
Jeszcze pyszny street food w Jeju City
Generalnie całą wyspę zjechaliśmy z bardzo tanim kakao (po rozłożeniu na czterech). Internet jest dosłownie wszędzie, nawet w szczerym polu. Na tym punkcie Korea to mistrzostwo świata.
Mamy za sobą dwa dni łażenia i zwiedzania – wracamy do Seulu wieczornym lotem. Tym razem zabiera nas lokalna linia t’way. Lot trwa 50 minut i oczywiście jest obłożony po sufit.
Ostatni nocleg przed powrotem do Polski bierzemy w dzielnicy Gangnam.
Wieżowce, bary i knajpki z karaoke to krajobraz tej dzielni. Również usługi seksualne – są miejsca, gdzie dosłownie brodzi się w ulotkach
My idziemy na grilla, na słynną czarną świnkę koreańską.
Pychotka ?
Szybki nocleg z panoramą Seulu
Rano kakao nie na śniadanie tylko na podwiezienie na Incheon. Lot do Warszawy o 8.50.
Incheon żegna nas postaciami z bajek.
Licytowałem upgrade do premium i dostałem dwa dni przed wylotem, lot powrotny ma trwać 13 godzin. Niestety upgrade płatny do premium również pozbawia bagażu rejestrowego FTL-owca oraz nic nie daje w milach – stawka milowa jest z eco ☹. Dodatkowo wybrałem sobie miejsce przy oknie, które podczas boardingu zamieniono mi na miejsce w środku! Granda – nie potrafili tego wytłumaczyć.
Wynagradza mi to dedykowany wybór win i bardzo smaczne menu w premium. Benek lotowski czeka pod bramką, filuję przez okno jaki ma stan skrzydeł pomny pierwszego lotu. Franek na szczęście skrzydła ma całe.
Po wejściu do samolotu oferują wino musujące Cava!!! A jednak się da!
Dostaję menu:
Cały tydzień jadłem po koreańsku więc na ciepło pozostanę przy ichniej kuchni po raz ostatni: biorę chicken bulgogi
Trasa południowa za dnia, widać Kaukaz
Śniadanko przewrotnie serwowane na obiad tuż przed lądowaniem o 14:
Lot punktualny i bez przygód, tym razem winka było pod dostatkiem również dla economy!!!
Koniec mojej pierwszej dalekiej podróży w tym roku, następna już za 3 tygodnie – śledźcie moje relacje w zdobywaniu kontynentów!