0
pabien 1 lipca 2023 12:32
Image

Tu też trochę poczekałem, bo ruchu prawie nie było. Zatrzymał się tata z synem, wracali z zawodów z medalem. Okazał się też być częściowo Niemcem, też siostra wyjechała, on nie i żałuje.

Również nie dojechałem do końca, ale na podwozie do samej Karagandy w zasadzie nie czekałem, starym zadbanym mercedesem podwiózł mnie miły młody człowiek, po drodze prowadziliśmy miłą rozmowę o niczym.

Zakładałem, że do Karagandy dotrę wieczorem, wyszło znacznie lepiej o 16 zameldowałem się w hotelu.

O Karagandzie będzie w następnym odcinku. Mogę zdradzić, że to co tam zastałem dalece przerosło moje oczekiwania. Na dodatek miasto jest zaprojektowane w sposób przejrzysty, więc łatwo odgadnąć, gdzie należy się udać, aby zobaczyć coś ciekawego, a było tego dużo.

Mieszkałem w hotelu Karaganda, oldskulowym lecz bardzo przyzwoitym i nie drogim. Lokalizację ma wspaniałą i oczywiście melduje się na sutki


Image ImageKaraganda to chyba takie Katowice Kazachstanu. Ma swoją aglomerację a w okolicach są kopalnie i huty.

Jak wspomniałem miasto jest zaprojektowane w sposób logiczny. Wszystko co najciekawsze (z tego co znalazłem znajduje się przy albo pomiędzy dwiema równoległymi alejami (w sumie to jakby jedna, bo są połączone łukiem oraz kolejną do nich prostopadłą (przy której leży hotel Karaganda). Jest cze omny park tuż obok.

Prawdopodobnie w okolicznych miastach i zakładach znajdzie się jeszcze niejedno, nie miałem na to jednak tym razem czasu.

Poniżej maleńki wybór znalezisk z mojego trochę ponad dobowego pobytu w tym mieście.


Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image ImageZ Karagandy do Szymkentu postanowiłem wybrać się w przedziale sypialnym najwyższej klasy. Dwuosobowym z łazienką. Ten luksus kosztował prawie 200 zł, ale w sumie to transport i nocleg w cenie. Prycza jakby szersza niż w innych klasach i wygodna. Prysznic co prawda ciasny, ale dało się wykąpać. Jedynym minusem podróży było spóźnienie o 1,5 godziny.

W Szymkencie, który zwiedzałem już w zeszłym roku postanowiłem przetestować Doubletree, szczególnie że był w okolicach, których poprzednio nie zwiedzałem. Hotel OK, do tego sauna i basen we w sumie umiarkowanej cenie.

Nie uprawiałem wielkiego zwiedzania. Przyjąłem się dość nieudanemu cyrkowi (jest z 21 wieku i wygląda znacznie gorzej niż jego radzieccy poprzednicy w innych miastach), znalazłem m.in. śmieszną rzeźbę atlety, olimpijską wycinankę w metalu (nowe malowanie trochę ją popsuło), piłkę o tematyce sportowej i instalacje z rur

Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image ImageZ Szymkentu do Taszkentu jest tylko rzut beretem. Przecwiczylem chyba najbardziej efektywną metodę dostania się tam. Wspólna taksówka do granicy i autobus miejski do stolicy. Sprawnie i niedrogo ok 20 zł.

W Taszkencie byłem już 2 razy, miałem dość precyzyjnie określone cele: wieża telewizyjna, bazar, wnętrze pałacu drużby narodów i metro. Udało się wszystko. Na kolejny raz zostały mi okolice zakładów lotniczych w tym dom kultury i mozaiki.

Wszystko co oglądałem jest wybornej klasy, potwierdza moją tezę o wybitnej atrakcyjności tego miasta. Wejście do wieży jest płatne 14,14 zł, kręcąca się restauracja nie jest szczególnie drogą, ale trzeba doliczyć 20 procent za obsluzivanie.

A i jeszcze jedno - nocleg oczywiście w hotelu Uzbekistan. Polecam bar na ostatnim piętrze, gdzie siedzi się przy szeroko otwartymi oknie. Siłownia też jest ciekawa, ale wypada z niej korzystać po 21 lub przed 6, potem jest oględnie mówiąc ciepło.

Zdjęcia w kolejnym poście bo zaraz boarding na kolejny lot (już z serii powrotnej)Obiecane zdjęcia z Taszkentu
Na początek wieża telewizyjna, oddana do użytku w 1986, wysokość 385 m czyni ją drugą najwyższą budowlą Azji Środkowej, po kominie elektrowni w Jekibastusz

Image

Image

Image

Image

Image

Hotel Uzbekistan, jedyny właściwy do mieszkania w Taszkencie. Bar na ostatnim piętrze, w którym siedzi się przy otwartym na oścież oknie to must see

Image

Image

Bazar, interesujący na zewnątrz i wewnątrz

Image[IMG]
https://uploads.tapatalk-cdn.com/202307 ... 11460f.jpg[/IMG]

Image

Image

Image

Pałac Drużby Narodów to pochodząca również z lat 80-tych sala koncertowa. Przeżyła swoje lata bez większych remontów i rekonstrukcji, co czyni ją jednym z ciekawszych wnętrz w swojej kategorii

Image

Image

Image

Image

Image.
Image

Zewnętrzny widok można znaleźć w mojej relacji z zeszłego roku

Ma koniec trochę metra, w tym tabliczka z wagonu zbudowanego w ZSRR, kiedy tego państwa już nie było



Image Image Image Image Image ImageSamarkanda była jedynym miejscem w czasie tej podróży, w którym spędziłem dwie noce, ale tylko jeden dzień, no przyjechałem w nocy, a wyjechałem zaraz po wczesnym śniadaniu.

Nie zapalałem do niej miłością od drugiego wejrzenia, ale to jest miejsce zdecydowanie do zobaczenia. Widziałem kilka rzeczy ponownie, kilka po raz pierwszy, jeszcze kiedyś muszę ją odwiedzić przy temperaturze niższej niż 40 stopni.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

pabien 1 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
Pociąg ostatecznie spóźnił się niecałe 30 min, gorzej wygląda sprawa z samolotem. To może zrujnować mój plan zwiedzania okolic Kutaisi
wtak 2 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
@pabien przepraszam Cię, ale Pułtusk nie jest w Azji ;)
martinuss 2 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Czyli w tej relacji będzie rozwiązana zagadka kreski na PLX 8-) Nietypowe destynacje i kreski...czekam na więcej :D
chupacabra 11 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
@pabien Takie wielbłądy żyją na bardzo mroźnych stepach Mongolii: Code:Their habitat is in arid plains and hills where water sources are scarce and very little vegetation exists with shrubs as their main food source.[3] These habitats have widely varying temperatures: the summer temperature ranges from 40–50 °C (104–122 °F)[citation needed] and winter temperature a low of −30 °C (−22 °F).Wydaje się, że meczet mógł być wzorowany na wilanowskiej wyciskarce cytryn.
pabien 11 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Tez mi się tak wydawało, ale miejscowi zdecydowanie powiedzieli, że tam wielbłądy nie żyją. W Mongolii klimat jest podobny, ale być może to jednak step kazachski jest najgorszy do życia w zimie. Tu były najgorsze obozy Gułagu. Zimą oprócz skrajnie niskiej temperatury masz jeszcze potężny wiatr, co czyni temperaturę odczuwalną w okolicach zera absolutnego. Swoją drogą to trudne, kiedy jedzie się przez step przy temperaturze ok 30 stopni, wyobrazić sobie tamtejszą zimę i kilka metrów pokrywy śnieżnej. Wiatr i latem jest taki, że trzeba trzymać drzwi samochodu. Tylko, że o tej porze działa jak suszarka nie jak zamrażarkaA no o jeszcze latem na stepie wegetacji jest pod dostatkiem - to może być za dużo dla wielbłądów ;)
pabien 13 lipca 2023 12:08 Odpowiedz
Z Szymkentu do Taszkentu jest tylko rzut beretem. Przecwiczylem chyba najbardziej efektywną metodę dostania się tam. Wspólna taksówka do granicy i autobus miejski do stolicy. Sprawnie i niedrogo ok 20 zł. W Taszkencie byłem już 2 razy, miałem dość precyzyjnie określone cele: wieża telewizyjna, bazar, wnętrze pałacu drużby narodów i metro. Udało się wszystko. Na kolejny raz zostały mi okolice zakładów lotniczych w tym dom kultury i mozaiki.Wszystko co oglądałem jest wybornej klasy, potwierdza moją tezę o wybitnej atrakcyjności tego miasta. Wejście do wieży jest płatne 14,14 zł, kręcąca się restauracja nie jest szczególnie drogą, ale trzeba doliczyć 20 procent za obsluzivanie.A i jeszcze jedno - nocleg oczywiście w hotelu Uzbekistan. Polecam bar na ostatnim piętrze, gdzie siedzi się przy szeroko otwartymi oknie. Siłownia też jest ciekawa, ale wypada z niej korzystać po 21 lub przed 6, potem jest oględnie mówiąc ciepło. Zdjęcia w kolejnym poście bo zaraz boarding na kolejny lot (już z serii powrotnej)
klapio 15 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Jak zawsze fajna relacja @pabien :)Masz jakieś zdjecia z silowni? Ciekaw jestem jakości sprzętu
pabien 15 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
To nie było nic nadzwyczajnego, jakiś Technogym, zresztą ona nie jest specjalnie duża i mieści się na niskim piętrze oferuje widok na podjazd pod hotel
pabien 16 lipca 2023 12:08 Odpowiedz
Jeśli miałbym wskazać jedno ulubione miasto byłby to Belgrad. Co prawda przy prawym brzegu Sawy robią mo przez ostatnie lata wielką krzywdę, wystarczy tam nie patrzyć i wszystko nadal jest OK. Tym razem nie oglądałem żadnych highlajtów tylko włóczyłem się po ulicach a i tak sporo znalazłem.Niestety, zdjęcia będą później bo słowackie kolejowe WIFI ma upload z prędkością kilku bitów na godzinęGłównym moim planem wizyty było spotkanie ze znajomą z Moskwy, która od rozpoczęcia przez Rosję wojny z Ukrainą mieszka właśnie w Belgradzie.Co ciekawe ostatnią rzeczą o której z nią rozmawiałem 4 lata temu było właśnie życie w Moskwie, powiedziała mi, że zamierza wyjechać, ale chce, aby wcześniej jej synowie skończyli szkoły. Stało się inaczej teraz uczą się w Belgradzie i jest im z tym dobrze. Serbska szkoła zarówno im jak i mamie podoba się bardziej niż rosyjska.Zresztą kontakt ze szkołą pokazuje różnicę między tymi dwoma państwami.Kiedy zapisywała dzieci do szkoły ciężko było jej uwierzyć, że jedyne co miała zrobić to przyprowadzić dzieci dzień przed rozpoczęciem roku na test, żeby szkoła ustaliła do jakiej klasy je zapisać. Żadnych poprzednich świadectw, tym bardziej tłumaczeń nie trzeba było. Dodam, że ani dzieci ani mama nie mają karty stałego pobytu w Serbii.W Moskwie szkoła już w kwietniu żąda pieniędzy na kolejny rok, a biurokracja jest rozbudowana.Co ciekawe w kontekście doniesień medialnych z Serbii kwestia przemocy w szkole była tam poważnie traktowana jeszcze przed głośnymi uczniowskimi egzekucjami. Poważnie znaczy były prowadzone zajęcia z udziałem psychologów , angażowano w nie zarówno dzieci jak i rodziców.W czasie spaceru pokazała mi miejsce, gdzie był mural z Putinem i jego historię na filmiehttps://twitter.com/Gerashchenko_en/sta ... _4TrOXZC-YZwróciła też uwagę, że Putin miedzy przemalowaniami puchnie jak w naturze. Z muralu w końcu znika...Serbia, opisywana jako tak przyjazna Serbom w praktyce okazuje się być dla wielu z nich frustrująca.Jedyne widoczne w przestrzeni publicznej demonstracje przyjaźni między Serbią a Rosją w postaci splecionych flag są sponsorowane przez Gazprom.Władze rosyjskie już nie są takie troskliwe. Do Serbii przybyło 240000 Rosjan, przy takim ich napływie ambasada wywiesiła białą flagę. Nie odbiera telefonów, nie odpowiada na maile.Poza tym Rosjanie, uważający się za rosłą nację co rusz przeżywają upokorzenie na widok jednak znacznie wyższych SerbówKolejna sprawa to reżim bezwizowy. Vucic, zresztą osoba, którą interesuje tylko władza i kasa, może sobie mówić jedno, ale robi drugie.Obywatele UE mogą przebywać w Serbii przez 3 miesiące, Rosjanie tylko miesiąc. Następnie muszą odbyć szybką przejażdżkę za granicę, a nie każda jest dla nich otwarta.Naprawdę ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Mówiła mi, że z jej znajomych większość wyjechała, do różnych państw, w tym Polski. W Moskwie , wśród tych którzy zostali panuje niewygodna, schizofreniczna atmosfera. Ona mówi, że nie wyobraża sobie powrotu w najbliższym czasie.
martinuss 16 lipca 2023 12:08 Odpowiedz
pabien napisał:Obywatele UE mogą przebywać w Serbii przez 3 miesiące, Rosjanie tylko miesiąc. Następnie muszą odbyć szybką przejażdżkę za granicę, a nie każda jest dla nich otwarta.Z jakim krajem wtedy Rosjanie po miesiącu przekraczają granice? Wyjeżdżają i zaraz wracają dzięki czemu mają pobyt przedłużony o kolejny miesiąc? Po jakimś czasie mogą aplikować o pobyt stały czy ciężko o to?
pabien 16 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
Rano odbyłem również zaskakującą rozmowę z pracownikiem hotelu, w którym się zatrzymałem. Zaczęło się od pytania o Djokovicza, przeszło na Serbię i Jugosławię. Ja jestem fanem tego projektu wspólnotowego. Fanem podwójnym, bo pokazującym, że do powodzenia takich koncepcji niezbędne jest odsunięcie na bok nacjonalizmów - choć w Jugosławii zostało to zrobione przez dyktatora o niestety nie wyeliminowane, tylko zamiecione pod dywan.Zresztą mój rozmówca też wyraźnie podkreślał, zło myślenia w kategoriach narodowych, i w ogóle to nie jest to co jest istotne u Jugosłowian. Ciekawe na ile powszechne jest to myślenie? Może czas Vucica powoli mija?Tak sobie opowiadamy o różnych doświadczeniach, w sumie trochę po tych krajach jeździłem, a on jest stamtąd (dokładniej z Wojwodiny) i ja wspomniałem o Bjelo Dugme, mówiąc jak progresywna ta muzyka była w latach siedemdziesiątych. On mi na to, eeee - progresywny to był polski jazz w latach 50-tych. A na koniec nakazał posłuchać Hani Rani! Serbowie tacy są, oni wiedzą więcej niż mogłoby się wydawać. Może to jakaś pozostałość po jugosłowiańskiej edukacji? Świadomość odrębności, świadomość wartości, przy jednoczesnym rozumieniu świata?Temat Djokovicza powrócił później, bo zauważyłem, że oni nie specjalnie się emocjonują jego grą, a żeby oglądać to w ogóle nie bardzo. Dostałem odpowiedź - nie oglądają bo i tak wiadomo, że wygra więc nie ma emocji. Nie da się nie odczuć, że jednak trochę się też go wstydzą. Oczywiście te wnioski wynikają z rozmów z niereprezentatywną grupą mieszkańców różnych rejonów Serbii
kawon30 17 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Garbus jak garbus, ale fotka auta towarzysza Winnickiego rewelacja! I to jeszcze w takim samym ubarwieniu, jak w serialu Alternatywy 4.
sranda 17 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Ja dodam taką ciekawostkę niejako spinając wizytę @pabien w Serbii oraz Słowacji, że najlepiej dogadywałem się w Serbii i Czarnogórze mówiąc w języku słowackim, a nie rosyjskim. Z zasady w krajach słowiańskich nigdy nie używam angielskiego czy niemieckiego uważając to za profanację naszych bądź co bądź wspólnych korzeni, nie tylko językowych.
pabien 17 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Tak, można się bawić w próby porozumienia po słowiańsku, tyle że to jest coraz mniej potrzebne, przynajmniej w miastach. Ja zresztą mam straszny problem z tym, bo jednam mi siedzi ten rosyjski. Gadam w języku, który wydaje mi się ichnim zamawiając papu czy picie, ale jednak jeśli chce się rozmawiać o problemach świata, to w Serbii czy Słowacji znajdzie się wystarczająco dużo rozmówców z którymi można to robić po angielsku.Tak przy okazji to Rosjanka mówi w Belgradzie praktycznie wyłącznie po angielsku, nie uważa porozumiewania się po rosyjsku za właściwe, a szeroka znajomość angielskiego nie pomaga w uczeniu się serbskiego - jej dzieci oczywiście po półtora roku i całym roku w szkole swobodnie mówią po serbsku.