Kiedy wracalam spod wodospadu do samochodu, to z glosnikow na slupach (takie sa prawie wszedzie w Japonii) polecialo ostrzezenie przed porywistym wiatrem i silnym deszczem, ktory moze spowodowac obsuwiska. Wladze wyspiarskie upraszaly o powrot do domu i o zabezpieczenie okien, zeby ewentualne fruwajace przedmioty ich nie porozbijaly.
No kurzasz twarz, takie juz moje szczescie. Ale jak mam spedzic wichure w hotelu, to niech przynajmniej mam obiad jak ksiezniczka. Podjechalam do najwiekszego (chyba jedynego takiego z prawdziwego zdarzenia) supermarketu na wyspie i kupilam sobie zestaw sushi, winogrona, czekolade i truskawki. Jak wychodzilam ze sklepu to juz lalo tak, ze swiata nie bylo widac. Te 10 minut jazdy do hotelu zajelo mi ponad pol godziny. Plan byl taki, zeby siedziec w wannie i jesc truskawki, ale okazalo sie, ze goraca woda byla tylko z nazwy. Wiec rozlozylam futon i poszlam spac. Jakes pol godziny pozniej obudzily mnie swedzace lydki i ramiona i dziwne uczucie, ze cos lazilo mi po twarzy. No bo lazilo.
Jak sie swiatlo wylaczylo, to z mat tatami wylazly japonskie pluskwy i inne gryzace robactwo. Wkurzylam sie. Zaciagnelam futon do przesionka, ktory na szczecie byl duzy i gdzie byla drewniana podloga i tam w koncu moglam spac. Ale na wszelki wypadek przy wlaczonym swietle.
A za oknem szalal sztorm.Nastepnego dnia rano olalam hotelowe sniadanie, wsiadlam w samochod i pojechalam w druga strone wyspy. Na odchodnym babol w recepcji krzyczal za mna, ze mam oddac samochod o 15:00, bo inaczej bede musiala doplacic.
W ostatniej chwili zmienilam zdanie i pojechalam do ogrodu botanicznego. Hachijojima ma fantastyczny ogrod botaniczny. Przy dobrej pogodzie rozciagaja sie stamtad piekne widoki.
A osrodek w centrum ogrodu jest rowniez centrum informacji turystycznej. I maja tam cafe i sklepik. I lodziarnie. A w lodziarni rozne smaki.
Ja wzielam smak grzybow shiitake i chyba slony karamel. Bylo dobre.
Pogoda byla w kratke, ale pojechalam na pola lawy.
A potem wzdluz wybrzeza. Wiecej pol lawy.
Wiecej wscieklego oceanu. Wiecej wiatru. Wiecej mzawki. Jakas latarnia morska do ktorej nie sposob bylo podejsc.
Podjechalam do chramu, ktory byl malutki.
Niedaleko byla toaleta, gdzie na dachu zrobiono punkt widokowy. Swietny pomysl.
Oprocz tego nie bylo gdzie znalezc miejsca na lunch. Jak mi powiedziano, jest przed sezonem, wszystko jest pozamykane. W miescie byly jakies miejsca, ale szkoda mi bylo marnowac czas, zeby tam wracac.
Wiec jechalam dalej majac nadzieje, ze wczorajsze punkty widokowe nie beda zachmurzone. Niestety byly. Hachijojima zaczela mnie wkurzac. Ta wyspa miala chyba ze cztery zupelnie inne fronty atmosferyczne.
Niestety warunki nie sprzyjaly trekkingom, ani spacerom w dziczy. Ani urbexom.
I zgodnie z prawem Murphy’ego slonce zaczelo wychodzic i mzawka ustala na dobre, kiedy menedzer hotelu odwozil mnie na lotnisko.
Na lotnisku dzikie tlumy, bo po wczorajszych odwolanych lotach, te dzisiejsze byly pelne na maksa. Sklepiki na lotnisku zamykaja sie wczesnie i znowu zostalam bez jedzenia. Na ostatni gwizdek kupilam wiec cos w rodzaju sernika z ashitaba. Ashitaba to lokalne zielsko, o pardon moi, zielone warzywo, z ktorego Hachijojima slynie. Wedlug mnie ashitaba jest bez smaku, daje za to ladny zielony kolor. Oprocz wyrobu serniko-podobnego, kupilam tez paczke makaronu udon o smaku ashitaby, zeby zabrac do domu.
I nie powiem, cieszylam sie z powrotu do domu. Aogashima byla dla mnie odkryciem, na pewno tam wroce. Hachijojima nie dala mi sie lubic. Ale na bank moje odczucia bylyby inne przy lepszej pogodzie.
@Japonka76 wycieczka byla swietna, ja sie nigdy nie nudze.@Stasiek_T bez piknaterii byloby nudno! I naprawde przepraszam za brak polskich znakow. @AgaGy mam tez i gadane, chcesz posluchac? Pracuje wlasnie nad podcastem!@TIT nah... to Japonia, tutaj nie ma sie czego bac. Ironicznie, tego dnia, kiedy pierwszy raz lecialam rejsowym helikopterem, na Okinawie, na Miyakojimie rozbil sie helikopter wojskowy.
Interesujący jest Twój opis specjalnego traktowania cudzoziemki. Jeśli dobrze pamiętam z wątku o św. Helenie, mieszkasz w Japonii około 30 lat, stąd jesteś zapewne mocno zintegrowana z krajem. Co im więc przeszkadza? Trochę zabawne, że dla odmiany na św. Helenie odmawiano Ci noclegu z powodu bycia mieszkanką Azji.
@Grzenio1970 Do 30 lat jeszcze mi troche brakuje!
:)Wiesz, to jest ciekawe pytanie. I jest na nie tyle odpwiedzi ilu obcokrajowcow mieszkajacych w Japonii. Ja to widze tak, Japonczycy kochaja turystow, o ile ci turysci wracaja "do domu". Jesli ten dom okazuje sie byc rowniez w Japonii, to sa duze szanse, ze przecietnemu obywatelowi, szczegolnie w srednim wieku i powyzej, nie bedzie sie to podobalo. Czy wiesz, ze obcokrajowcy ze stalym pobytem, lub na dlugoterminowych wizach, sa oficjalnie liczeni jako "odwiedzajacy" (visitors), kiedy przekraczaja japonska granice wracajac do Japonii? Skoro japonski rzad tak podchodzi do sprawy, to trudno sie dziwic zwyklym ludziom.Ale nawet ludzie, ktorzy znaja mnie od lat, potrafia sie zapytac, "kiedy wracam do domu" - tak bardzo zakorzeniony jest wizerunek cudzoziemca, ktory jest tutaj tylko tymczasowo.Dlatego, kiedy podrozuje w Japonii, bardzo czesto udaje, ze jestem turystka, bo tak po prostu jest latwiej. Ale czasem, jak na odprawie helikopterowej, moje loklane dokumenty mnie demaskuja.Hachijojima, a przynajmniej zarzad wyspy, zdaje sobie sprawe z problemu nielubienia obcokrajowcow. Do tego stopnia, ze staraja sie cos z tym zrobic. Wybrali lokalna Litwinke jako Miss Hachijojima i zrobili ja turystyczna "ambasadorka" wyspy. Bo tak bedzie lepiej wygladalo.
@2catstrooper Uwielbiam czytać Twoje relacje. Bo styl jest rewelacyjny, niemal czuje się, jakby samemu tam było. A przy okazji odkrywasz przed nami miejsca, które mimo globalnej wioski, ciągle pozostają nieodkryte.
Pierwszy raz o tych wyspach dowiedziałem się... 5 min. przed wejściem na forum i przeczytaniem Twojej relacji (patrzyłem na wyspy na południe od Tokio i zdałem sobie sprawę, że wcześniej nie miałem o nich pojęcia)
:mrgreen:
:lol: To chyba jakiś znak...
:lol: Relacja jak zwykle świetna
;)
@2catstrooper Na miejscu jest jakiś sklep spożywczy? Poczta? Bankomat? Czy nic z tych rzeczy? Bo według Google Maps jest tylko...sklep z tytoniem i wypożyczalnia "Aogashima Car Rental"
:D
@michzak pewnie by sie i dalo. Ale najpierw trzeba byloby przyznac sie do bycia upartym oslem, ktory na dodatek rozumem nie grzeszy. A ja nie mialam zamiaru sie przyznawac, nawet przed sama soba!
:lol: @Martinuss Jest sklep spozywczy, nawet dosyc dobrze zaopatrzony. Godziny otwarcia sa, powiedzmy, umowne. Bede o tym pisac w kolejnym odcinku. Jest tez i poczta, i w teorii rowniez i Japonski Bank Pocztowy. W teorii.
:D
ooo, dopiero teraz odkryłem tę perełkę - wcześniej mi umknęła, bo akurat byłem w trasie.No i znowu zamiast robić coś pożytecznego, to odpalę Google Maps i zabiorę się za lekturę
:-)Dawaj ciąg dalszy!
-- 29 Wrz 2023 21:24 -- Śmiesznie, jak oni wszyscy machali odlatującemu helikopterowi
:) -- 29 Wrz 2023 21:35 -- Doczytałem do końca.Myślałem, że Japończycy to grzeczni ludzie, a tu takie numery. Mam nadzieję, że przynajmniej wystawiłaś im odpowiednie oceny w internecie.
@piotrkrOni tu zawsze machaja na odlocie. Na kazdym lotnisku grupa obslugi naziemnej ustawia sie w szeregu i macha jak samolot odjezdza od gate'u.na tych stacjach, gdzie jest pan peronowy, to on bedzie machal do odjezdzajacego pociagu. Jak bus dalekobiezny odjezdza, to obsluga przystanku rowniez macha. Na przystani statkow jak prom odplywa, tez machaja. Taki zwyczaj.A jak ostatnio na lotnisku lal deszcz i nie pomachali, to sie dzieciak przy oknie w samolocie rozplakal, bo nie machali.Ja ten zwyczaj bardzo lubie. Ludzie w samolocie, helikopterze, autobusie, promie zazwyczaj odmachuja.A Japonczycy grzeczni? hahaha!!! To najwiekszy mit wszechczasow.
No i nie dziwota, że Japończycy mają problem z tymi gaijinami. Siedzą tacy w „prestiżowym” pociągu za miliony monet i prychają ze śmiechu, bo ktoś o jakiejś babie napisał, strasznie to niewychowane i jeszcze bezczelnie zajmuje miejsca obok i bagaż trzeba przestawiać. A relacja jak zawsze fantastyczna. Od razu człowiek chce pojechać w miejsca, które opisujesz.
:)
To takie post scriptum, wpadl mi w oko ostatnio swietny serial na Planete + "Życie pod wulkanem", no i sezon 2 odc 4 to: "Aogashima. Tajemnice zagubionej wyspy"
:-)Rownie piekne zdiecia jak @2catstrooper i wiele ciakawych info o tej odleglej dzielnicy Tokio.Jak ktos ma C+ to tu: https://www.canalplus.com/pl/dokumenty/ ... -2/sezony/
Kiedy wracalam spod wodospadu do samochodu, to z glosnikow na slupach (takie sa prawie wszedzie w Japonii) polecialo ostrzezenie przed porywistym wiatrem i silnym deszczem, ktory moze spowodowac obsuwiska. Wladze wyspiarskie upraszaly o powrot do domu i o zabezpieczenie okien, zeby ewentualne fruwajace przedmioty ich nie porozbijaly.
No kurzasz twarz, takie juz moje szczescie. Ale jak mam spedzic wichure w hotelu, to niech przynajmniej mam obiad jak ksiezniczka. Podjechalam do najwiekszego (chyba jedynego takiego z prawdziwego zdarzenia) supermarketu na wyspie i kupilam sobie zestaw sushi, winogrona, czekolade i truskawki. Jak wychodzilam ze sklepu to juz lalo tak, ze swiata nie bylo widac. Te 10 minut jazdy do hotelu zajelo mi ponad pol godziny.
Plan byl taki, zeby siedziec w wannie i jesc truskawki, ale okazalo sie, ze goraca woda byla tylko z nazwy. Wiec rozlozylam futon i poszlam spac.
Jakes pol godziny pozniej obudzily mnie swedzace lydki i ramiona i dziwne uczucie, ze cos lazilo mi po twarzy. No bo lazilo.
Jak sie swiatlo wylaczylo, to z mat tatami wylazly japonskie pluskwy i inne gryzace robactwo. Wkurzylam sie. Zaciagnelam futon do przesionka, ktory na szczecie byl duzy i gdzie byla drewniana podloga i tam w koncu moglam spac. Ale na wszelki wypadek przy wlaczonym swietle.
https://www.youtube.com/shorts/sGabEaVlYk8
A za oknem szalal sztorm.Nastepnego dnia rano olalam hotelowe sniadanie, wsiadlam w samochod i pojechalam w druga strone wyspy. Na odchodnym babol w recepcji krzyczal za mna, ze mam oddac samochod o 15:00, bo inaczej bede musiala doplacic.
W ostatniej chwili zmienilam zdanie i pojechalam do ogrodu botanicznego.
Hachijojima ma fantastyczny ogrod botaniczny. Przy dobrej pogodzie rozciagaja sie stamtad piekne widoki.
A osrodek w centrum ogrodu jest rowniez centrum informacji turystycznej. I maja tam cafe i sklepik. I lodziarnie. A w lodziarni rozne smaki.
Ja wzielam smak grzybow shiitake i chyba slony karamel. Bylo dobre.
Pogoda byla w kratke, ale pojechalam na pola lawy.
A potem wzdluz wybrzeza. Wiecej pol lawy.
Wiecej wscieklego oceanu. Wiecej wiatru. Wiecej mzawki.
Jakas latarnia morska do ktorej nie sposob bylo podejsc.
Podjechalam do chramu, ktory byl malutki.
Niedaleko byla toaleta, gdzie na dachu zrobiono punkt widokowy. Swietny pomysl.
Oprocz tego nie bylo gdzie znalezc miejsca na lunch. Jak mi powiedziano, jest przed sezonem, wszystko jest pozamykane. W miescie byly jakies miejsca, ale szkoda mi bylo marnowac czas, zeby tam wracac.
Wiec jechalam dalej majac nadzieje, ze wczorajsze punkty widokowe nie beda zachmurzone. Niestety byly.
Hachijojima zaczela mnie wkurzac. Ta wyspa miala chyba ze cztery zupelnie inne fronty atmosferyczne.
Niestety warunki nie sprzyjaly trekkingom, ani spacerom w dziczy. Ani urbexom.
I zgodnie z prawem Murphy’ego slonce zaczelo wychodzic i mzawka ustala na dobre, kiedy menedzer hotelu odwozil mnie na lotnisko.
Na lotnisku dzikie tlumy, bo po wczorajszych odwolanych lotach, te dzisiejsze byly pelne na maksa. Sklepiki na lotnisku zamykaja sie wczesnie i znowu zostalam bez jedzenia.
Na ostatni gwizdek kupilam wiec cos w rodzaju sernika z ashitaba. Ashitaba to lokalne zielsko, o pardon moi, zielone warzywo, z ktorego Hachijojima slynie. Wedlug mnie ashitaba jest bez smaku, daje za to ladny zielony kolor. Oprocz wyrobu serniko-podobnego, kupilam tez paczke makaronu udon o smaku ashitaby, zeby zabrac do domu.
I nie powiem, cieszylam sie z powrotu do domu.
Aogashima byla dla mnie odkryciem, na pewno tam wroce.
Hachijojima nie dala mi sie lubic. Ale na bank moje odczucia bylyby inne przy lepszej pogodzie.
The end.