Warto też wstąpić na bazar, przypomniał się handel u nas w latach 90-tych.
Na cmentarzu z kolei miały miejsce jakieś uroczystości. Strasznie to smutne, że z powodu kaprysu polityków, w podsycanych konfliktach giną dwudziestoletni ludzie (nie ważne po której stronie). To było jeszcze przed ostatnim atakiem Azerbejdżanu na Karabach.
Na drzewach granaty i oliwki
Baku, Gobustan i koniec
Wróciliśmy do Baku i od razu kolejny wyjazd, tym razem blisko. W okolice Gobustanu czyli miejsca gdzie znajdują się wulkany błotne można dostać się autobusem miejskim. Przy czym nie warto ufać google maps, jeśli chodzi o wskazówki dojazdu. My tak zrobiliśmy i czekaliśmy na autobus .. który nie przyjechał. Ostatecznie zmieniliśmy trochę plany i dojechaliśmy kombinacją autobusów 206 i 195, którą polecam. Niedaleko przystanku dogadaliśmy się z taksówkarzem odnośnie przejazdu do wulkanów i muzeum oraz petroglifów. Kierowca jechał swoją Ładą ze zmodyfikowanym zawieszeniem jak szalony po wertepach i nawet była to dodatkowa atrakcja.
Kiedy jednak oglądaliśmy wulkany i poczciwiec zaczął nas poganiać już po kilku minutach .. hmm zrozumiałem o co chodzi. Tak, trafiliśmy jak Bambiki, dla tego kierowcy czas to pieniądz i ewidentnie postanowił wyciągnąć maksimum, tak więc w ekspresowym tempie byliśmy już w muzeum petroglifów. Tutaj też nie odstępował nas na krok, być może żeby upewnić się, że niepotrzebnie nie tracimy czasu. Zobaczyliśmy muzeum i taksówkarz zakomunikował, że wracamy, koniec wycieczki. Szczęśliwie byłem przygotowanym Bambikiem, bo wiedziałem, że powinniśmy obejrzeć też właściwy park petroglifów. Zresztą bilet był łączony na obie atrakcje. Skończyło się niezłą kłótnią, kierowca twierdził, że to strasznie daleko, ja upierałem się przy swoim. W końcu kompromisowo za dodatkowe 5 AZN zawiózł nas łaskawie do parku petroglifów, który okazał się być w odległości może 3min jazdy szaloną Ładą. Rzeczywiście ciekawe miejsce, pierwszy raz mieliśmy okazję przyjrzeć się rysunkom skalnym nawet sprzed dwudziestu tysięcy lat.
Skończyliśmy zwiedzać i nasz kierowca uparł się, że odwiezie nas do Baku, próbował wypytywać jaki hotel itd. No i znowu potrzebny był dłuższy pokaz asertywności i dzięki temu trafiliśmy na pobliski przystanek autobusowy linii 195, skąd bez problemu wróciliśmy do Baku. Nawet nie próbuję zgadywać jaka opłata i jakie niespodzianki czekają tych co godzą się na podwózkę takim taxi do Baku. Gobustan jest interesujący, ale podejście do klienta było identyczne jak wynajmującego pokoje w Xinaliq.. Zupełnie nie wiem co ci ludzie sobie myślą, bo …. kierowca po tym wszystkim próbował się w przyjacielski sposób pożegnać. Wniosek jest taki: my pojechaliśmy wcześnie rano i prawdopodobnie kierowcy spieszyło się, żeby zdobyć kolejnych klientów. W późniejszych godzinach może byłoby więcej ludzi i bardziej gorąco, ale może byłoby mniejsze prawdopodobieństwo sytuacji które opisałem. Do tego rozważyłbym podejść kawałek od przystanku w kierunku ronda, może w większej odległości stoją … mniejsi cwaniacy.
Nasza Łada - unikać.
W dobry nastrój wpadliśmy jednak znowu bardzo szybko, bo już na przystanku takie dzieło sztuki bardzo nam się spodobało.
No i to tyle, bo reszta standardowa, szybki powrót W6. Kiedy odebraliśmy naszą walizkę w BUD okazało się, że była zniszczona. Pozornie nic nadzwyczajnego, zdarza nam się to jakoś często .. ale żeby w trzech miejscach?
:D Urwana rączka, wyrwane kółko i rozerwany środek
:)
Dobrze, że samochód został niedaleko na parkingu przy lotnisku, bo znowu czułem się jak Bambik taszcząc ranną walizkę, która od czasu do czasu gubiła jakieś krępujące części naszej garderoby.
:D Reszta to już standardowy przejazd autem, no może pomijając fakt, że dzięki google maps wjechaliśmy na jakiś olbrzymi poligon wojskowy na Słowacji
:D
Podsumowanie:
Pogoda - obawialiśmy się, że będzie w lipcu gorąco - właściwie w Baku było całkiem ok, temperatury może nawet były bardziej znośne niż w podobnym okresie w Polsce, bo wiał przyjemny wiaterek. W Xinaliq oczywiście chłodniej, a na Nachiczewan, gdzie jest faktyczne gorąco 38 stopni najlepiej mieć sposób i zaczynać dzień wcześnie rano. Ceny - transport bardzo tani, żywność również jeśli wybiera się miejsca dla lokalsów, hotele także niedrogie. Atrakcyjność - nieturystyczność Azerbejdźanu, brak takiego zadeptania i komercji podwyższa odczucia znacząco i dzięki temu nawet bardziej skromne miejsca ciągle dawały nam sporo wrażeń. Czuję jednak, że według naszych standardów na razie “wyczerpaliśmy temat” nawet nie odwiedzając Szeki i paru innych miejsc, teraz czas na coś innego. Zrobiła na nas wrażenie ta szalona mieszanka: trochę sowietów, domieszka Turcji, nieco Europy i potęg naftowych!
Dziękuję za uwagę i do usłyszenia przy kolejnym wypadzie!
@nelson 1974 dziękuję! Tak, podobało się i to bardzo, przede wszystkim dlatego, że dużo się działo, jeździliśmy w nowe miejsca i nie było szans się nudzić. Czyli tak jak zawsze podczas naszych wyjazdów. Do tego częste wypady na lody zawsze podnoszą satysfakcję dziecka z wyjazdu
:D Obawialiśmy się wysokich temperatur, które mogłyby bardzo zepsuć ten wyjazd, ale okazało się, że w Baku pogoda była ... bardziej znośna niż w tym czasie w Polsce (może to zasługa morza?), w Xinaliq wiadomo góry i od razu dużo mniej stopni. Najgorzej pod tym względem było w Nachiczewanu. Tam rzeczywiście między 12:00 a 16:00 są straszne upały. No, ale w Nachiczewanu załatwiliśmy to tak, że wyjeżdżaliśmy wcześnie rano, żeby zwiedzać, potem 12:00 do 17:00 w hotelu (dobre książki i Nintendo Switch były pomocne), a następnie jakieś zakupy, jedzenie etc.
@agnieszka.s11 w samej okolicy Xinaliq szlaki są mniej więcej na wysokości 2200m npm więc było ciepło. Wysokość najwyższych okolicznych szczytów to ok. 4200m npm i też nie było na nich widać śniegu. Zgrubnie przyjmuje się, że każde 100m wysokości to spadek temp. o ok. 0.6 stopnia, więc nawet na najwyższym szczycie temperatura mogła być niższa o jakieś 25 st. niż w dolinie. W przypadku lipca i sierpnia w Azerbejdżanie to ciągle będą dodatnie temperatury, nawet nocą.EDIT: analizuję zdjęcia i widzę nieco śniegu gdzieniegdzie. Postaram się umieścić wkrótce, żeby dało się ocenić sytuację. Gorąco zachęcam do wybrania się w te rejony! Praktycznie nie ma na szlakach nikogo oprócz pasterzy. W następnym odcinku napiszę więcej o kwestiach noclegowych, bo o tym trzeba wiedzieć jako, że to najsłabsza rzecz tam.
Pod koniec lipca spaliśmy w tym samym pokoju.Odczucia co do właściciela potwierdzam, choć akurat prysznic gospodyni sama nam zaproponowała. Chleb trafiliśmy na świeży a herbata przyznam, że bardzo dobra.Młoda Guba męcząca z występami po kilkudziesięciu minutach, ale pies cudowny. Poszedł z nami na całodniowy trekking po górach i cały czas był przy nas.
Warto też wstąpić na bazar, przypomniał się handel u nas w latach 90-tych.
Na cmentarzu z kolei miały miejsce jakieś uroczystości. Strasznie to smutne, że z powodu kaprysu polityków, w podsycanych konfliktach giną dwudziestoletni ludzie (nie ważne po której stronie). To było jeszcze przed ostatnim atakiem Azerbejdżanu na Karabach.
Na drzewach granaty i oliwki
Wróciliśmy do Baku i od razu kolejny wyjazd, tym razem blisko. W okolice Gobustanu czyli miejsca gdzie znajdują się wulkany błotne można dostać się autobusem miejskim. Przy czym nie warto ufać google maps, jeśli chodzi o wskazówki dojazdu. My tak zrobiliśmy i czekaliśmy na autobus .. który nie przyjechał. Ostatecznie zmieniliśmy trochę plany i dojechaliśmy kombinacją autobusów 206 i 195, którą polecam.
Niedaleko przystanku dogadaliśmy się z taksówkarzem odnośnie przejazdu do wulkanów i muzeum oraz petroglifów. Kierowca jechał swoją Ładą ze zmodyfikowanym zawieszeniem jak szalony po wertepach i nawet była to dodatkowa atrakcja.
Kiedy jednak oglądaliśmy wulkany i poczciwiec zaczął nas poganiać już po kilku minutach .. hmm zrozumiałem o co chodzi. Tak, trafiliśmy jak Bambiki, dla tego kierowcy czas to pieniądz i ewidentnie postanowił wyciągnąć maksimum, tak więc w ekspresowym tempie byliśmy już w muzeum petroglifów.
Tutaj też nie odstępował nas na krok, być może żeby upewnić się, że niepotrzebnie nie tracimy czasu. Zobaczyliśmy muzeum i taksówkarz zakomunikował, że wracamy, koniec wycieczki. Szczęśliwie byłem przygotowanym Bambikiem, bo wiedziałem, że powinniśmy obejrzeć też właściwy park petroglifów. Zresztą bilet był łączony na obie atrakcje. Skończyło się niezłą kłótnią, kierowca twierdził, że to strasznie daleko, ja upierałem się przy swoim. W końcu kompromisowo za dodatkowe 5 AZN zawiózł nas łaskawie do parku petroglifów, który okazał się być w odległości może 3min jazdy szaloną Ładą. Rzeczywiście ciekawe miejsce, pierwszy raz mieliśmy okazję przyjrzeć się rysunkom skalnym nawet sprzed dwudziestu tysięcy lat.
Skończyliśmy zwiedzać i nasz kierowca uparł się, że odwiezie nas do Baku, próbował wypytywać jaki hotel itd. No i znowu potrzebny był dłuższy pokaz asertywności i dzięki temu trafiliśmy na pobliski przystanek autobusowy linii 195, skąd bez problemu wróciliśmy do Baku. Nawet nie próbuję zgadywać jaka opłata i jakie niespodzianki czekają tych co godzą się na podwózkę takim taxi do Baku. Gobustan jest interesujący, ale podejście do klienta było identyczne jak wynajmującego pokoje w Xinaliq.. Zupełnie nie wiem co ci ludzie sobie myślą, bo …. kierowca po tym wszystkim próbował się w przyjacielski sposób pożegnać. Wniosek jest taki: my pojechaliśmy wcześnie rano i prawdopodobnie kierowcy spieszyło się, żeby zdobyć kolejnych klientów. W późniejszych godzinach może byłoby więcej ludzi i bardziej gorąco, ale może byłoby mniejsze prawdopodobieństwo sytuacji które opisałem. Do tego rozważyłbym podejść kawałek od przystanku w kierunku ronda, może w większej odległości stoją … mniejsi cwaniacy.
Nasza Łada - unikać.
W dobry nastrój wpadliśmy jednak znowu bardzo szybko, bo już na przystanku takie dzieło sztuki bardzo nam się spodobało.
No i to tyle, bo reszta standardowa, szybki powrót W6. Kiedy odebraliśmy naszą walizkę w BUD okazało się, że była zniszczona. Pozornie nic nadzwyczajnego, zdarza nam się to jakoś często .. ale żeby w trzech miejscach? :D Urwana rączka, wyrwane kółko i rozerwany środek :)
Dobrze, że samochód został niedaleko na parkingu przy lotnisku, bo znowu czułem się jak Bambik taszcząc ranną walizkę, która od czasu do czasu gubiła jakieś krępujące części naszej garderoby. :D Reszta to już standardowy przejazd autem, no może pomijając fakt, że dzięki google maps wjechaliśmy na jakiś olbrzymi poligon wojskowy na Słowacji :D
Podsumowanie:
Pogoda - obawialiśmy się, że będzie w lipcu gorąco - właściwie w Baku było całkiem ok, temperatury może nawet były bardziej znośne niż w podobnym okresie w Polsce, bo wiał przyjemny wiaterek. W Xinaliq oczywiście chłodniej, a na Nachiczewan, gdzie jest faktyczne gorąco 38 stopni najlepiej mieć sposób i zaczynać dzień wcześnie rano.
Ceny - transport bardzo tani, żywność również jeśli wybiera się miejsca dla lokalsów, hotele także niedrogie.
Atrakcyjność - nieturystyczność Azerbejdźanu, brak takiego zadeptania i komercji podwyższa odczucia znacząco i dzięki temu nawet bardziej skromne miejsca ciągle dawały nam sporo wrażeń. Czuję jednak, że według naszych standardów na razie “wyczerpaliśmy temat” nawet nie odwiedzając Szeki i paru innych miejsc, teraz czas na coś innego.
Zrobiła na nas wrażenie ta szalona mieszanka: trochę sowietów, domieszka Turcji, nieco Europy i potęg naftowych!
Dziękuję za uwagę i do usłyszenia przy kolejnym wypadzie!