Można się usadowić na tarasie na zewnątrz statku i rzeczywiście widok jest świetny. Rewelacyjny sposób, żeby zobaczyć Statuę Wolności zupełnie za darmo.
Jednak z mojego punktu widzenia nawet ciekawszy okazał się powrót, który zdecydowaliśmy się spędzić w środku. To znakomite miejsce żeby obserwować ludzi. Byliśmy świadkiem pozornie niegroźnego konfliktu między matką całej gromadki niesfornych dzieci i zirytowanym podróżnym. Chłopcy tłukli się między sobą z zadziwiającą żarliwością, a matka nic sobie z tego nie robiła, za to z chęcią wdała się w kłótnię z obcym który zwrócił jej uwagę. Widać było jak szybko i sprawnie zareagowała policja. Z nimi tu nie ma żartów! Wysiadając z promu natknęliśmy się na dziewczynkę ryczącą tak, że chyba było ją słychać na drugim krańcu Manhattanu. Oczywiście była to córeczka tej krewkiej ciemnoskórej pani, a że mnóstwo ludzi ich już kojarzyło, więc szybko została odholowana przez podróżnych do mamy.
:D
Korzystając z tego, że byliśmy blisko Brooklynu (metrem, rzecz jasna), trzeba było skoczyć i tam. Od razu jest więcej przestrzeni, zieleń. Zadbana okolica, miłe miejsce, żeby spędzić popołudnie.
Dumbo - jedno z częściej fotografowanych miejsc w NY
Na Manhattan wróciliśmy na piechotę i to był strzał w dziesiątkę. Spacer Brooklyn Bridge ma swój urok.
Dzien 4
Poranek upłynął pod znakiem przeprowadzki, bo musieliśmy zmienić hotel. Całkiem fajnie nam się mieszkało na Bronx, ale jako, że przy pierwotnym planowaniu wyjazdu udało mi się upolować w świetnej cenie znakomicie położony hotel w Long Island City, Queens, to czas było opuścić naszą okolicę. Stąd też na pożegnanie daję parę spostrzeżeń i fotek z Bronx, kolebki rapu i hip-hopu.
Naprzeciwko naszego hotelu na Bronx była reklama przestrzeni do wynajęcia na imprezy. Zastanawialiśmy się o co może chodzić? Czy będziemy świadkami dzikich party?
:D No i pewnego wieczora mamy spory hałas w pokoju, muzyka, śpiewy. Okazało się, że przed ten budynek wystawiony został głośnik, a z niego leciały śpiewy … jakby religijne. I faktycznie, gdy zszedłem zbadać sprawę dokładniej odbywało się tam nabożeństwo ..
:)
Bronx nieco wyglądem przypomina bardziej przeciętne miasto w Ameryce Południowej lub Azji niż Manhattan. Jest tutaj sporo budowlanej “fantazji” a na ulicach można dostrzec śmieci.
Sklepy reklamowały się, że przyjmują bony żywnościowe.
Puszki w sklepie ułożone w piramidki, zupełnie jak na filmach
Wszystko w tym kraju musi być wielkie
:) Olej można było kupić w 10l zbiornikach
;)
Obecna wartość dolara
:)
Czy było niebezpiecznie? Nie odczuliśmy tego i bez stresu wracaliśmy po zmroku do hotelu. Ale też nie urządzaliśmy wielkich nocnych eskapad po Bronx
:D Może zadziałała zasada: nie szukaliśmy guza to i go nie znaleźliśmy. W czasie naszego pobytu była strzelanina na stacji metra oddalonej o dwa przystanki od nas, ale też było podobne zdarzenie na Times Square. Z pewnym żalem opuściliśmy Bronks i trafiliśmy do innego świata, hotelu LIC, skąd na Manhattan mieliśmy dwie stacje metrem.
Nieco dalej było do dzielnicy Chelsea, która była naszym kolejnym celem. Miła okolica, nawet metro wychodziło poza typową nowojorską, brutalną funkcjonalność, a tutaj takie niespodzianki:
W tej dzielnicy zaczyna się The High Line czyli “”prawie park” urządzony na terenie dawnej kolei. Bardzo przyjemne miejsce spacerowe, ciągnące się przez 2km.
Po takim relaksie najlepsze co można zrobić to znowu zmienić otoczenie. Zachciało nam się zobaczyć Flatiron, więc podjechaliśmy parę przystanków autobusem.
Niestety sam Flatiron był w .. remoncie. Ale okolica i tak interesująca.
Zajrzeliśmy do Eataly, luksusowego pasażu z artykułami i jedzeniem z Włoch
Sami jednak mieliśmy ochotę na chińskie jedzenie, więc Chinatown było kolejne na liście. ?
Wstąpiliśmy do polecanego na forum Tasty Dumpling i było zarówno tanio jak i smacznie. Właściwie jak na Nowy Jork to rewelacyjna oferta. Mieliśmy już po dziurki w nosie smażonego jedzenia, więc przez większość kolejnych dni dojeżdżaliśmy metrem do Tasty Dumpling na coś w miarę normalnego na obiad.
Wieczór zakończyliśmy na zakupach na 7th Avenue! W Barnes & Noble spełniło się kolejne marzenie Alex, akurat trafiliśmy na dni po premierze ostatniej części ukochanej przez Alex opowieści w formie graficznej: Amulet. Szczęście było podwójne, bo załapaliśmy się na gratisowy poster, dodawany do pierwszych książek.
Kolejny wspaniały dzien za nami!
:)Dzien 5
Na naszym CityPassie pozostało jeszcze trochę wstępów do wykorzystania, więc pierwszym celem dnia był Intrepid czyli muzeum urządzone na wycofanym ze służby lotniskowcu.
Atrakcji w Intrepid jest sporo, zaczęliśmy od przycumowanej w pobliżu lotniskowca łodzi podwodnej USS Growler. Ciasno, podziwiam tych co służyli miesiącami na takiej jednostce.
Ciekawie było też znaleźć się na lotniskowcu, tutaj z kolei problemów z przestrzenią nie było i oprócz wystawy samolotów zmieścił się nawet pawilon z wahadłowcem.
W muzeum spędziliśmy ponad dwie godziny i czuliśmy, że czas się solidniej poruszać. Spacer po Manhattanie jest niezwykły ze względu na błyskawiczne zmiany scenerii: zaczęliśmy od Little Italy, a stamtąd niespodziewanie w ciągu kilku minut wchodzi się do Chinatown do którego w zasadzie przylega dzielnica finansowa. Dopóki nie znalazłem się na Manhattanie, to nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo wszystko jest tutaj ścieśnione, a główną przeszkodą do błyskawicznego pokonywania pieszo kolejnych dzielnic … są częste przecznice i związane z nimi światła drogowe.
W Chinatown mieliśmy okazję świętować Nowy Rok drugi raz w ciągu dwóch miesięcy
:)
@amphi Pisz szybciej, szybciej, bo za 2 tygodnie lecę na weekend do NYC.A że będzie to mój pierwszy raz tamże, to przyjmę każdą dawkę rekomendacji czy uwag.
Graffiti w Bushwick super... Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej. Jak trafiliście na informację o tym?Co do planetarium w AMoNH, to pełna zgoda, że jest świetne, podobnie bardzo ciekawa jest część z prehistorycznymi, często imponującej wielkości szkieletami, ale cała ogromna część z wypchanymi zwierzętami współczesnymi to moim zdaniem jakiś zupełny anachronizm. Co innego umieścić w muzeum zestaw kości z wykopalisk, a co innego zabić zwierzę (a raczej ich setki) po to, by je umieścić w gablocie.
@tropikey informację o grafitti znalazłem gdy szukałem w google ciekawych miejsc do zobaczenia. Trafiłem wtedy na stronę https://www.theamericanka.pl/darmowe-mi ... wym-jorku/ Co do muzeum: u nas z tymi zwierzętami nie było problemu, bo po tym jak dzięki Alex spędziliśmy grubo ponad godzinę na sekcji geologicznej gapiąc się na różne skały
:lol: to tylko śmigneliśmy przez część ze zwierzętami, żeby zdąrzyć znowu pieczołowicie
:lol: obejrzeć sekcje poświęcone różnym plemionom no i szkielety. Po tych skałach mam taką traumę, że przez najbliższych kilka miesięcy nie wybieram się do żadnego muzeum
;)
PodsumowanieLuty w NY okazał się strzałem w dziesiątkę - mało turystów, niższe ceny noclegów i do tego fantastyczna pogoda. Z tą aurą to jednak raczej nietypowe. Gdy tylko wróciliśmy do Polski zerknąłem na wiadomości z NY i okazało się, że właśnie odwołali jakąś imprezę z powodu .. burzy śnieżnej.
:D Chyba zabraliśmy pogodę do Polski, bo tutaj z kolei zrobił się cieplutki luty. Żeby cenowo NY wyszło nie najgorzej trzeba się trochę postarać. Jedzenie w Chinatown, tygodniowy bilet na metro, okazyjny zakup biletów na Broadway, NY CityPass na pięć atrakcji, bardzo przyzwoity hotel ze śniadaniem na Bronks - to wszystko było pomocne. Kamyczek do dyskusji co lepsze: Top of The Rock czy Empire State Building. Nam podobało się bardziej Empire. Duże znaczenie miał “cały pakiet”, tj. Empire zaprojektowano jako pewne doświadczenie: najpierw przechodzi się przez doskonale dopracowaną interaktywną wystawę, potem przejazd windą na której dachu wyświetlane są filmy, potem widoczki z części wewnętrznej i wreszcie taras widokowy. Znacznym plusem była możliwość powtórnego przyjścia po zmroku w ramach jednego użycia CityPass, NY nawet bardziej nam się podobał wtedy.Wiadomo, nie widzieliśmy wielu rzeczy, ale tydzien w NY sprawił, że mieliśmy okazję poznać wiele z miejsc które widziało się tylko w kinie czy telewizji wcześniej. Samo doświadczenie Manhattanu jest interesujące, bo zaskakują niewielkie odległości między bardzo różnymi miejscami i specyficzne odczucie związane z zagęszczeniem wysokich budynków. Ciekawie było też poobserwować Nowojorczyków, z ich często głośnym sposobem zachowania i niemalże chaotycznym ubiorem (te crocsy w zimie, ubrane na gołe stopy, które widziałem na nogach współpasażerów kilka razy w metrze, brrrr). Sprawdziliśmy, że Bronks nie jest wcale taki straszny, a za najpiękniejsze przeżyciem zgodnie uznaliśmy musical na Broadway’u. Dziękuję za uwagę i do usłyszenia podczas kolejnych relacji, bo mam nadzieję, że ciągle będziemy latać .. bo możemy!
Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.
Jak już niektórzy mieli się okazję przekonać ja kompletnie nie łapię aluzji i żartów i zupełnie nie wiem o sssso chozzzi.
:D Stąd też na wszelki wypadek wezmę pod uwagę bardzo mocno sugestie z obu ostatnich postów i kolejna relacja będzie z Mordoru i Biedronki na Konstruktorskiej (ciekawe czy mają tam Magnum?).
;)
Wielkie dzięki za głosy w konkursie na relację miesiąca! Strasznie mi przyjemnie, że były osoby ktorym relacja się podobała i pofatygowały się, żeby kliknąć i zagłosować. Dziękuję!
Można się usadowić na tarasie na zewnątrz statku i rzeczywiście widok jest świetny. Rewelacyjny sposób, żeby zobaczyć Statuę Wolności zupełnie za darmo.
Jednak z mojego punktu widzenia nawet ciekawszy okazał się powrót, który zdecydowaliśmy się spędzić w środku. To znakomite miejsce żeby obserwować ludzi. Byliśmy świadkiem pozornie niegroźnego konfliktu między matką całej gromadki niesfornych dzieci i zirytowanym podróżnym. Chłopcy tłukli się między sobą z zadziwiającą żarliwością, a matka nic sobie z tego nie robiła, za to z chęcią wdała się w kłótnię z obcym który zwrócił jej uwagę. Widać było jak szybko i sprawnie zareagowała policja. Z nimi tu nie ma żartów!
Wysiadając z promu natknęliśmy się na dziewczynkę ryczącą tak, że chyba było ją słychać na drugim krańcu Manhattanu. Oczywiście była to córeczka tej krewkiej ciemnoskórej pani, a że mnóstwo ludzi ich już kojarzyło, więc szybko została odholowana przez podróżnych do mamy. :D
Korzystając z tego, że byliśmy blisko Brooklynu (metrem, rzecz jasna), trzeba było skoczyć i tam.
Od razu jest więcej przestrzeni, zieleń. Zadbana okolica, miłe miejsce, żeby spędzić popołudnie.
Dumbo - jedno z częściej fotografowanych miejsc w NY
Na Manhattan wróciliśmy na piechotę i to był strzał w dziesiątkę. Spacer Brooklyn Bridge ma swój urok.
Dzien 4
Poranek upłynął pod znakiem przeprowadzki, bo musieliśmy zmienić hotel. Całkiem fajnie nam się mieszkało na Bronx, ale jako, że przy pierwotnym planowaniu wyjazdu udało mi się upolować w świetnej cenie znakomicie położony hotel w Long Island City, Queens, to czas było opuścić naszą okolicę. Stąd też na pożegnanie daję parę spostrzeżeń i fotek z Bronx, kolebki rapu i hip-hopu.
Naprzeciwko naszego hotelu na Bronx była reklama przestrzeni do wynajęcia na imprezy. Zastanawialiśmy się o co może chodzić? Czy będziemy świadkami dzikich party? :D No i pewnego wieczora mamy spory hałas w pokoju, muzyka, śpiewy. Okazało się, że przed ten budynek wystawiony został głośnik, a z niego leciały śpiewy … jakby religijne. I faktycznie, gdy zszedłem zbadać sprawę dokładniej odbywało się tam nabożeństwo .. :)
Bronx nieco wyglądem przypomina bardziej przeciętne miasto w Ameryce Południowej lub Azji niż Manhattan. Jest tutaj sporo budowlanej “fantazji” a na ulicach można dostrzec śmieci.
Sklepy reklamowały się, że przyjmują bony żywnościowe.
Puszki w sklepie ułożone w piramidki, zupełnie jak na filmach
Wszystko w tym kraju musi być wielkie :) Olej można było kupić w 10l zbiornikach ;)
Obecna wartość dolara :)
Czy było niebezpiecznie? Nie odczuliśmy tego i bez stresu wracaliśmy po zmroku do hotelu. Ale też nie urządzaliśmy wielkich nocnych eskapad po Bronx :D Może zadziałała zasada: nie szukaliśmy guza to i go nie znaleźliśmy. W czasie naszego pobytu była strzelanina na stacji metra oddalonej o dwa przystanki od nas, ale też było podobne zdarzenie na Times Square.
Z pewnym żalem opuściliśmy Bronks i trafiliśmy do innego świata, hotelu LIC, skąd na Manhattan mieliśmy dwie stacje metrem.
Nieco dalej było do dzielnicy Chelsea, która była naszym kolejnym celem. Miła okolica, nawet metro wychodziło poza typową nowojorską, brutalną funkcjonalność, a tutaj takie niespodzianki:
W tej dzielnicy zaczyna się The High Line czyli “”prawie park” urządzony na terenie dawnej kolei. Bardzo przyjemne miejsce spacerowe, ciągnące się przez 2km.
Po takim relaksie najlepsze co można zrobić to znowu zmienić otoczenie. Zachciało nam się zobaczyć Flatiron, więc podjechaliśmy parę przystanków autobusem.
Niestety sam Flatiron był w .. remoncie. Ale okolica i tak interesująca.
Zajrzeliśmy do Eataly, luksusowego pasażu z artykułami i jedzeniem z Włoch
Sami jednak mieliśmy ochotę na chińskie jedzenie, więc Chinatown było kolejne na liście. ?
Wstąpiliśmy do polecanego na forum Tasty Dumpling i było zarówno tanio jak i smacznie. Właściwie jak na Nowy Jork to rewelacyjna oferta. Mieliśmy już po dziurki w nosie smażonego jedzenia, więc przez większość kolejnych dni dojeżdżaliśmy metrem do Tasty Dumpling na coś w miarę normalnego na obiad.
Wieczór zakończyliśmy na zakupach na 7th Avenue! W Barnes & Noble spełniło się kolejne marzenie Alex, akurat trafiliśmy na dni po premierze ostatniej części ukochanej przez Alex opowieści w formie graficznej: Amulet. Szczęście było podwójne, bo załapaliśmy się na gratisowy poster, dodawany do pierwszych książek.
Kolejny wspaniały dzien za nami! :)Dzien 5
Na naszym CityPassie pozostało jeszcze trochę wstępów do wykorzystania, więc pierwszym celem dnia był Intrepid czyli muzeum urządzone na wycofanym ze służby lotniskowcu.
Atrakcji w Intrepid jest sporo, zaczęliśmy od przycumowanej w pobliżu lotniskowca łodzi podwodnej USS Growler. Ciasno, podziwiam tych co służyli miesiącami na takiej jednostce.
Ciekawie było też znaleźć się na lotniskowcu, tutaj z kolei problemów z przestrzenią nie było i oprócz wystawy samolotów zmieścił się nawet pawilon z wahadłowcem.
W muzeum spędziliśmy ponad dwie godziny i czuliśmy, że czas się solidniej poruszać. Spacer po Manhattanie jest niezwykły ze względu na błyskawiczne zmiany scenerii: zaczęliśmy od Little Italy, a stamtąd niespodziewanie w ciągu kilku minut wchodzi się do Chinatown do którego w zasadzie przylega dzielnica finansowa. Dopóki nie znalazłem się na Manhattanie, to nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo wszystko jest tutaj ścieśnione, a główną przeszkodą do błyskawicznego pokonywania pieszo kolejnych dzielnic … są częste przecznice i związane z nimi światła drogowe.
W Chinatown mieliśmy okazję świętować Nowy Rok drugi raz w ciągu dwóch miesięcy :)