Wchodząc do jednego ze sklepów z gadżetami Maradony, ekspedientka pyta mnie z skąd jestem. Opowiadam ze z Grecji, to chce mi pokazać jaką koszulkę kupić, i pokazuje to:
To był pierwszy Mundial Grecji, i dość kultowy. 3 mecz, wszystkie przegrane i ani jednego goala
Myślała ze jest zabawna, to dostała ripostę ode mnie, przypominając jej, ze na tym meczu Diego grał na dopingu i spieniczył całą karierę po tym. Argentyna - Grecja 1-2, goal w ostatniej sekundzie moja droga.
Słońce dało popalić, ustawiłem się z naszą ambasadorką @Buyaka na wieczorne wino, więc pora wrócić do pokoju i ogarnąć się.
Ale po drodze, wypada też pozdrowić kolejną gwiazdę Buenos Aires (i Argentyny) małą Mafaldę i dom jej ojca/rysownika Quino.
Kto to Mafalda (jakoś w Polsce nie była popularna), to w pomocy przychodzi Wikipedia:
Mafalda – tytuł argentyńskich komiksów autorstwa Quino. Seria ukazywała się w latach 60. i 70. XX wieku. Główna bohaterka, tytułowa Mafalda, to dziewczynka przynależąca do argentyńskiej klasy średniej, bezkompromisowo nastawiona do świata. Jest głęboko zaangażowana w sprawy ludzkości, nie akceptuje świata w jego obecnym kształcie.
Ona, po Messim i Maradoną to najsłynniejsza postać jako pamiątkę z Argentyny. Nawet torby na zakupy w sieci Dia ma jej podobiznę.
Prysznic, lampka wina na drogę
Kawałki lokalnej pizzy, fugazzeta
Oraz przejście przez plac Plaza de Mayo gdzie ulowane/pomalowane są "głowy" z biały, haftem na głowie. To znak Madres de la Plaza de Mayo/Matki z Plaza de Mayo. Matki które od 1977 spotykają się co tydzień w tym placu, i domagają się informacji o dzieciach (znane dziś w Argentynie i Chile jako Los Desaparecidos/zniknięci), które do dziś nie wiadomo gdzie są pochowane ich ciała, po torturach w okresie rządów dyktatury wojskowej Videly.
Kto chce się dowiedzieć więcej o dyktaturze i procesie sądowym po ich obaleniu, serdecznie polecam Argentyński film, polecany na Oscara, Argentyna 1985 na Amazon Prime, https://www.primevideo.com/-/pl/detail/ ... YI27ZS77YN
Szybkie fotki Obelisca wieczorem
Oraz szybkim kursem tanga
Żeby wieczór zakończyć przy (surprise, suprise) przy winie. Które nie był najlepszym jakim piłem w Argentynie.Niestety ostatni dzień w moim ukochanym Buenos. Więć śniadanie delektuję się jak Porteños
Czyli medialunas con cafe - rogalikami słodkimi i kawą. Chyba to była ostatnia kawa tego wyjazdu, jako ze niebawem dolecę do stolicy yerby maty.
Lot do Posadas miałem z “miejskiego” lotniska, AEP - Aeroparque. Pamiętając jaki tam chaos panuje, postanowiłem ze wcześniej pojadę na lotnisko, odprawić cię (nie przechodziła mi odprawa online) i posiedzieć w salonce.
I zong. Dalej tam chaos, dziwnych kolejek do check inów i kazanie przyjść za 90 minut, gdzie otworzy się check in. Vale…
Więc miałem okazję wyjść i pooglądać majestatyczność wielkości delty rzeki Plata.
Check in otwarty, ważenie bagaży, nadanie karty pokładowej, kontrola bezpieczeństwa i chill w salonce.
Boarding także gładko, demo bezpieczeństwa wesołe (było zapytanie czy wszyscy rozumieją Hiszpańskiego, bo jak tak, to nie będą po angielsku opowiadać), olewanie informacji ze siedzę n wyjściu ewakuacyjnym i fru na półnoć Argentyny.
Powiem szczerze, o Posadas wiele nie wiedziałem. Ba, nawet wideo na yt co robić tam niewiele lub wcale. Jedyne co wiedziałem, ze leży przy granicy z Paragwajem, jest stolicą prowincji Misiones i jest stolicą yerby mate.
No i ze jest zielono.
Przed lądowaniem, widać rzekę Parana oraz paragwajskie miasto Encarnación.
Pierwsze zderzenie po wyjściu z samolotu, to upał pomieszany z wilgocią sięgający prawie 90%. Oraz pierwsze zderzenie z komarami. No i darmowymi kranikami na ciepłą wodę do yerby mate lub zimnej do terere.
Jadąc autobusem i oglądając przez okno zauważam ze to zupełnie inny świat, niż tej Argentyny jaką znałą. Brak gór jak w Mendozie/Patagonii oraz ziemia tu jest bardzo czerwona, podobna do tej co można zobaczyć w środkowej Afryce. Oraz zupełnie innych ludzi, którzy bardziej przypominają rdzennych mieszkańców Boliwii/Peru niż Argentyny.
Docieram do hostelu (bardziej rujna, niż noclegownia, ale za 10 USD nie ma co marudzić), zostawiam bety i uciekam zwiedzić miasto.
Niestety tu dużo (prawie nic) nie ma do zwiedzania. Większość ludzi przesiadają się tu jadąc dalej do wodospadów lub w okolicy (np. na polską wioskę Wanda) i mało kto tu zostaje. Nie dziwota, jak jedyny warty punkt to plaża nad rzeką Parana i molo.
Dzień się kończy na burgerku i krafta
i spacerowaniu w raju yerby maty!
Kolejny dzień po śniadaniu (niech ich będzie) wracam ponownie nad rzekę, zaliczając wszystkie pkt na mapie, z dopiskiem yerba mate.
Yerba mate odgrywa poważną rolę w gospodarkę Argentyny a szczególnie regionowi Misiones. Cały region i gleba tu jest idealna pod uprawę tej rośliny. Nawet nasi rodacy dali swój kamyczek, tworząc jedno z największych plantacji yerby, Amanda. Więcej można poczytać tu: https://historia.org.pl/2019/04/01/niez ... rgentynie/ lub odpalić podcast Dział Zagranicznego, o ważnosci yerby w Argentyny https://dzialzagraniczny.pl/2022/09/jak ... erba-mate/
W Posadas znajdziemy rolnika, z matero i yerbą matę
Moje największe rozczarowaniem, Instytut Yerby, za brak jakiejś wystawy lub muzeum dot. regionu i yerby
Lub, jedyny sklep z gadżetami do yerby, ale niestety z cenami 2x lub 3x co w Paragwaju
Nie mając co już naprawdę robić, a słońce grzało za mocno, postanowiłem, ze już pora uciekać do Paragwaju. Jak to w Argentynie, każdy jest miły i chce ci pomóc, i każdy mi pokazywał zupełnie inny przystanek autobusowy do Paragwaju. W końcu udaje mi się znaleźć właściwy, wsiąść i dostać nowego szoku. Który jest język guarani.
Szybka kontrola paszportowa i
i przekraczamy rzekę Parana, przy pomocy 2550 mostu San Roque González de Santa, zeby się dostać do Paragwaju
Ponownie wyjście z autobusu w celu kontroli paszportowej. Jako jedyny gringo w autobusie, stałem się atrakcją kontroli granicznej. Strażnik zagląda moje pieczątki i dopytuje jak w tym kraju jest.
A na koniec, dopytuje z skąd znam tak dobrze hiszpańskiego, czy mieszkałem w Hiszpanii.
Poprawiam go ze tu to chyba kastylijski, a po drugie ze dzięki Duolingo. Wtedy dołącza się druga strażniczka, zachwalając apkę i doradzając mu żeby też ściągnął.
Dobrze, to panu, jak dobrze habla castellano, postaram się zrobić dobrą pieczątkę do paszportu I zrobił. I tym już mogłem pochwalić zaliczenie 81 kraju.
I zong, bo okazało się ze kierowca zostawił mnie, bo za długo mi się zajmowało. W upalnym dusznym i mega słonecznym dniu. W miejscu gdzie kantorów nie ma, są tylko cinkciarze. Więc wracam do dobrego, starego sposobu, autostopa.
Po 10 minut, może mniej, łapie mnie pickup, pokazuję gdzie mój nocleg i pokazuje mi wsiadać na przyczepie bo mnie podrzuci. Uroki oraz plusy podróżowania w solo
I tak na paku, kierujemy się do stolicy Itapua, a zarazem 3 co do wielkości miasta Paragwaju, Encarnación.
Zostawiam plecak w hostelu, i idę zobaczyć ile zdążyć przed zaplanowanym deszczem.
Tak jak Posadas, ciężko coś więcej znaleźć pod kątem vlogów co robić w Encarnación. Jedynie ze to baża do zwiedzania pobliskich klasztorów Jezujckich. No i ze to ważne miasto handlowe Paragwaju (największy port rzeczny) oraz pięknych plaż nad wodą.
Niestety zaplanowany dzień, przekształca się w ulewę i co za tym idzie czerwonym błotem wszędzie, więc szybko po zakupach, wracam do noclegu.
Niestety poranek też nie zapowiada na poprawę, odpuszczam, zwiedzanie ruin, i zmieniam bok, do czasu śniadania. I tak musiałem parę spraw załatwić, więc idealna opcja do zwiedzania miasta.
Przygotowuję wody do yerby, i kieruję się do centrum, po drodze załatwić hajs oraz kartę sim. Pierwsze spostrzeżenie, otwartość i uprzejmość mieszkańców. Każdy się zatrzymywał i mówił dzień dobry i życzył miłego dnia. Nawet pod komisariatem, z ciekawości legitymowali mnie (bardziej z skąd jestem) i zapytali czy potrzebuję wody ciepłej do yerby.
Sim załatwiony i spacer do “centrum” miasta
Kolejne spostrzeżenie z miasta. Ilość cerkwi, jak na takiej wielkości miasto
Odpowiedz do tego dostaję, docierając do głównego placu, Plaza de Armas. Oprócz słynnego Monumento a la Bandera (pomnik flagi) podzielony jest na 4 strefy.
Strefy są podzielone ku imigrantów którzy dotarli i pomogli rozbudowaniu tego miasta.
Strefa ku część włoskich imigrantów
Strefa ku część japonskich imigrantów
Niemieckich (brak dobrej fotki) oraz największej z niej, Ukrainskiej.
Obecnie w Paragwaju żyją 40000 Paragwajczyków pochodzenia ukraińskiego i dlatego znajdziemy tu 2 cerkiew (prawosławną pod patriarchatem kijowskiego oraz grekokatolickiego)
Pomnik Tarasa Shewczenki
Pomnik głodu ukraińskiego / Hołomodoru
Iglesia Ortodoxa San Jorge / Prawosławna Cerkiew Św. Jerzego
Małe zakupy sprzętu...
...spróbowanie Sopa paraguaya, czyli paragwajski chleb (placek z mąki kukurydzianej)...
...oraz wypicie yerbę z pracownikiem stacji benzynowej.
Nad brzegiem rzeki Parana znajdują się pozostałości dawnej kolei Encarnacion - Asuncion
Czekam z ciekawością na dalszy ciąg... Kto wie, może uwzględnię ten kraj w planowaniu tegorocznego lotu wakacyjnego (bo do Sao Paulo już mam). Nie wiem jeszcze co prawda, jak tam z pogodą w lipcu, ale być może Twoja relacja zachęci do wpadnięcia tam niezależnie od warunków atmosferycznych
:)
Nie uprzedzając relacji Zeusa ze swojej strony bardzo polecam, wprawdzie bawiłem (w przenośni i całkiem nienajgorzej dosłownie) w zasadzie tylko w ASU + okolicach i jak ktoś lubi południowoamerykańskie praktycznie nieskażone turystycznie klimaty to jest to. Jedyna drobna sprawa - zdecydowanie trzeba mówić po hiszpańsku, żeby ponawiązywać jakieś sensowne kontakty/relacje/romanse czy kto co tam chce z tubylcami
;-)
Sam jestem ciekaw relacji i doświadczeń @Zeus z pobytu w Paragwaju, bo mam sentyment do tego kraju. Byłem tam rok temu (luty 2023), gdzie najpierw przekraczałem granicę lądową z Boliwią w kierunku Filadelfia i Asuncion, a potem odwiedziłem obszar Ciudad del Este i Encarnacion. Dla mnie przepaść jeśli chodzi o bezpieczeństo pomiędzy Brazylią. Dodatkowo nie zauważyłem, aby to był najbiedniejszy kraj z Ameryki Południowej. Czekam z niecierpliwością
:)
@tropikey Paragwaju. Po zmroku chodziłem i piłem na ulicy drinki po Asuncion, w Ciudad del Este oraz Encarnacion. Zero stresu i krzywych akcji. Odnośnie Brazylii to dawałem znać w viewtopic.php?p=1683339#p1683339
Myślę, że to wszystko zależy jak się trafi.Oczywiście nie podważam tego, że Paragwaj może być/jest bezpieczniejszy od Brazylii.Ale w Rio chodziłem wieczorem po plaży popijając kupowaną tamże Caipirinhe, szwendałem się po ciemku słuchając samby na ulicy i w klubie. Ani przez moment nie czułem zagrożenia i nic złego mi się nie przytrafiło.
Wchodząc do jednego ze sklepów z gadżetami Maradony, ekspedientka pyta mnie z skąd jestem. Opowiadam ze z Grecji, to chce mi pokazać jaką koszulkę kupić, i pokazuje to:
To był pierwszy Mundial Grecji, i dość kultowy. 3 mecz, wszystkie przegrane i ani jednego goala
Myślała ze jest zabawna, to dostała ripostę ode mnie, przypominając jej, ze na tym meczu Diego grał na dopingu i spieniczył całą karierę po tym. Argentyna - Grecja 1-2, goal w ostatniej sekundzie moja droga.
Słońce dało popalić, ustawiłem się z naszą ambasadorką @Buyaka na wieczorne wino, więc pora wrócić do pokoju i ogarnąć się.
Ale po drodze, wypada też pozdrowić kolejną gwiazdę Buenos Aires (i Argentyny) małą Mafaldę i dom jej ojca/rysownika Quino.
Kto to Mafalda (jakoś w Polsce nie była popularna), to w pomocy przychodzi Wikipedia:
Mafalda – tytuł argentyńskich komiksów autorstwa Quino. Seria ukazywała się w latach 60. i 70. XX wieku. Główna bohaterka, tytułowa Mafalda, to dziewczynka przynależąca do argentyńskiej klasy średniej, bezkompromisowo nastawiona do świata. Jest głęboko zaangażowana w sprawy ludzkości, nie akceptuje świata w jego obecnym kształcie.
Ona, po Messim i Maradoną to najsłynniejsza postać jako pamiątkę z Argentyny. Nawet torby na zakupy w sieci Dia ma jej podobiznę.
Prysznic, lampka wina na drogę
Kawałki lokalnej pizzy, fugazzeta
Oraz przejście przez plac Plaza de Mayo gdzie ulowane/pomalowane są "głowy" z biały, haftem na głowie. To znak Madres de la Plaza de Mayo/Matki z Plaza de Mayo. Matki które od 1977 spotykają się co tydzień w tym placu, i domagają się informacji o dzieciach (znane dziś w Argentynie i Chile jako Los Desaparecidos/zniknięci), które do dziś nie wiadomo gdzie są pochowane ich ciała, po torturach w okresie rządów dyktatury wojskowej Videly.
Kto chce się dowiedzieć więcej o dyktaturze i procesie sądowym po ich obaleniu, serdecznie polecam Argentyński film, polecany na Oscara, Argentyna 1985 na Amazon Prime, https://www.primevideo.com/-/pl/detail/ ... YI27ZS77YN
Szybkie fotki Obelisca wieczorem
Oraz szybkim kursem tanga
Żeby wieczór zakończyć przy (surprise, suprise) przy winie. Które nie był najlepszym jakim piłem w Argentynie.Niestety ostatni dzień w moim ukochanym Buenos. Więć śniadanie delektuję się jak Porteños
Czyli medialunas con cafe - rogalikami słodkimi i kawą. Chyba to była ostatnia kawa tego wyjazdu, jako ze niebawem dolecę do stolicy yerby maty.
Lot do Posadas miałem z “miejskiego” lotniska, AEP - Aeroparque. Pamiętając jaki tam chaos panuje, postanowiłem ze wcześniej pojadę na lotnisko, odprawić cię (nie przechodziła mi odprawa online) i posiedzieć w salonce.
I zong. Dalej tam chaos, dziwnych kolejek do check inów i kazanie przyjść za 90 minut, gdzie otworzy się check in. Vale…
Więc miałem okazję wyjść i pooglądać majestatyczność wielkości delty rzeki Plata.
Check in otwarty, ważenie bagaży, nadanie karty pokładowej, kontrola bezpieczeństwa i chill w salonce.
Boarding także gładko, demo bezpieczeństwa wesołe (było zapytanie czy wszyscy rozumieją Hiszpańskiego, bo jak tak, to nie będą po angielsku opowiadać), olewanie informacji ze siedzę n wyjściu ewakuacyjnym i fru na półnoć Argentyny.
Powiem szczerze, o Posadas wiele nie wiedziałem. Ba, nawet wideo na yt co robić tam niewiele lub wcale. Jedyne co wiedziałem, ze leży przy granicy z Paragwajem, jest stolicą prowincji Misiones i jest stolicą yerby mate.
No i ze jest zielono.
Przed lądowaniem, widać rzekę Parana oraz paragwajskie miasto Encarnación.
Pierwsze zderzenie po wyjściu z samolotu, to upał pomieszany z wilgocią sięgający prawie 90%. Oraz pierwsze zderzenie z komarami. No i darmowymi kranikami na ciepłą wodę do yerby mate lub zimnej do terere.
Jadąc autobusem i oglądając przez okno zauważam ze to zupełnie inny świat, niż tej Argentyny jaką znałą. Brak gór jak w Mendozie/Patagonii oraz ziemia tu jest bardzo czerwona, podobna do tej co można zobaczyć w środkowej Afryce. Oraz zupełnie innych ludzi, którzy bardziej przypominają rdzennych mieszkańców Boliwii/Peru niż Argentyny.
Docieram do hostelu (bardziej rujna, niż noclegownia, ale za 10 USD nie ma co marudzić), zostawiam bety i uciekam zwiedzić miasto.
Niestety tu dużo (prawie nic) nie ma do zwiedzania. Większość ludzi przesiadają się tu jadąc dalej do wodospadów lub w okolicy (np. na polską wioskę Wanda) i mało kto tu zostaje. Nie dziwota, jak jedyny warty punkt to plaża nad rzeką Parana i molo.
Dzień się kończy na burgerku i krafta
i spacerowaniu w raju yerby maty!
Kolejny dzień po śniadaniu (niech ich będzie) wracam ponownie nad rzekę, zaliczając wszystkie pkt na mapie, z dopiskiem yerba mate.
Yerba mate odgrywa poważną rolę w gospodarkę Argentyny a szczególnie regionowi Misiones. Cały region i gleba tu jest idealna pod uprawę tej rośliny. Nawet nasi rodacy dali swój kamyczek, tworząc jedno z największych plantacji yerby, Amanda. Więcej można poczytać tu: https://historia.org.pl/2019/04/01/niez ... rgentynie/ lub odpalić podcast Dział Zagranicznego, o ważnosci yerby w Argentyny https://dzialzagraniczny.pl/2022/09/jak ... erba-mate/
W Posadas znajdziemy rolnika, z matero i yerbą matę
Moje największe rozczarowaniem, Instytut Yerby, za brak jakiejś wystawy lub muzeum dot. regionu i yerby
Lub, jedyny sklep z gadżetami do yerby, ale niestety z cenami 2x lub 3x co w Paragwaju
Nie mając co już naprawdę robić, a słońce grzało za mocno, postanowiłem, ze już pora uciekać do Paragwaju. Jak to w Argentynie, każdy jest miły i chce ci pomóc, i każdy mi pokazywał zupełnie inny przystanek autobusowy do Paragwaju. W końcu udaje mi się znaleźć właściwy, wsiąść i dostać nowego szoku. Który jest język guarani.
Szybka kontrola paszportowa i
i przekraczamy rzekę Parana, przy pomocy 2550 mostu San Roque González de Santa, zeby się dostać do Paragwaju
Ponownie wyjście z autobusu w celu kontroli paszportowej. Jako jedyny gringo w autobusie, stałem się atrakcją kontroli granicznej. Strażnik zagląda moje pieczątki i dopytuje jak w tym kraju jest.
A na koniec, dopytuje z skąd znam tak dobrze hiszpańskiego, czy mieszkałem w Hiszpanii.
Poprawiam go ze tu to chyba kastylijski, a po drugie ze dzięki Duolingo. Wtedy dołącza się druga strażniczka, zachwalając apkę i doradzając mu żeby też ściągnął.
Dobrze, to panu, jak dobrze habla castellano, postaram się zrobić dobrą pieczątkę do paszportu
I zrobił. I tym już mogłem pochwalić zaliczenie 81 kraju.
I zong, bo okazało się ze kierowca zostawił mnie, bo za długo mi się zajmowało. W upalnym dusznym i mega słonecznym dniu. W miejscu gdzie kantorów nie ma, są tylko cinkciarze. Więc wracam do dobrego, starego sposobu, autostopa.
Po 10 minut, może mniej, łapie mnie pickup, pokazuję gdzie mój nocleg i pokazuje mi wsiadać na przyczepie bo mnie podrzuci. Uroki oraz plusy podróżowania w solo
I tak na paku, kierujemy się do stolicy Itapua, a zarazem 3 co do wielkości miasta Paragwaju, Encarnación.
Zostawiam plecak w hostelu, i idę zobaczyć ile zdążyć przed zaplanowanym deszczem.
Tak jak Posadas, ciężko coś więcej znaleźć pod kątem vlogów co robić w Encarnación. Jedynie ze to baża do zwiedzania pobliskich klasztorów Jezujckich. No i ze to ważne miasto handlowe Paragwaju (największy port rzeczny) oraz pięknych plaż nad wodą.
Niestety zaplanowany dzień, przekształca się w ulewę i co za tym idzie czerwonym błotem wszędzie, więc szybko po zakupach, wracam do noclegu.
Niestety poranek też nie zapowiada na poprawę, odpuszczam, zwiedzanie ruin, i zmieniam bok, do czasu śniadania. I tak musiałem parę spraw załatwić, więc idealna opcja do zwiedzania miasta.
Przygotowuję wody do yerby, i kieruję się do centrum, po drodze załatwić hajs oraz kartę sim. Pierwsze spostrzeżenie, otwartość i uprzejmość mieszkańców. Każdy się zatrzymywał i mówił dzień dobry i życzył miłego dnia. Nawet pod komisariatem, z ciekawości legitymowali mnie (bardziej z skąd jestem) i zapytali czy potrzebuję wody ciepłej do yerby.
Sim załatwiony i spacer do “centrum” miasta
Kolejne spostrzeżenie z miasta. Ilość cerkwi, jak na takiej wielkości miasto
Odpowiedz do tego dostaję, docierając do głównego placu, Plaza de Armas.
Oprócz słynnego Monumento a la Bandera (pomnik flagi) podzielony jest na 4 strefy.
Strefy są podzielone ku imigrantów którzy dotarli i pomogli rozbudowaniu tego miasta.
Strefa ku część włoskich imigrantów
Strefa ku część japonskich imigrantów
Niemieckich (brak dobrej fotki) oraz największej z niej, Ukrainskiej.
Obecnie w Paragwaju żyją 40000 Paragwajczyków pochodzenia ukraińskiego i dlatego znajdziemy tu 2 cerkiew (prawosławną pod patriarchatem kijowskiego oraz grekokatolickiego)
Pomnik Tarasa Shewczenki
Pomnik głodu ukraińskiego / Hołomodoru
Iglesia Ortodoxa San Jorge / Prawosławna Cerkiew Św. Jerzego
Małe zakupy sprzętu...
...spróbowanie Sopa paraguaya, czyli paragwajski chleb (placek z mąki kukurydzianej)...
...oraz wypicie yerbę z pracownikiem stacji benzynowej.
Nad brzegiem rzeki Parana znajdują się pozostałości dawnej kolei Encarnacion - Asuncion