Na ten pomysł wpadliśmy razem z żoną. Nasz drugi syn ma urodziny, studiuje, a że kolejna sesja poszła mu bardzo dobrze i na dodatek jest fanem motoryzacji a w szczególności F1, dostaje więc od nas prezent – wyjazd na „dowolne” Grand Prix Formuły 1 w 2025 roku razem z nami oczywiście.
Celowałem w wyścig na Węgrzech w lipcu, ewentualnie w Niemczech lub Austrii. Nic nie bukowaliśmy tylko zrobiliśmy prezent w formie papierowego vouchera z adnotacją, że miejsce wybierzemy później. Syn jest przez moment najszczęśliwszym dzieciakiem na świecie ?. Ok, danie mu vouchera jeszcze nic nas nie kosztowało, teraz trzeba się wywiązać! No i tu zaczęły się schody. Większość terminów na bliskie europejskie Grand Prix po prostu koliduje nam mocno a to z jego sesją, a to z moimi służbowymi wyjazdami a to z innymi planami rodzinnymi ☹.
Na początku grudnia młody zadzwonił do mnie, że znalazł w planie zajęć wolny czwartek, piątek i poniedziałek gdzieś pod koniec kwietnia i to dokładnie odpowiada Grand Prix Arabii Saudyjskiej. Hmm, ceny biletów na F1 są wszędzie podobne a w Arabii Saudyjskiej jeszcze nie byłem. Moja małżonka nie chce tam jechać więc nie namyślając się wiele kupiłem bilety i złożyłem podróż do Rijadu na jeden dzień (chcę pojechać na Edge of the World) oraz potem przelot Saudią do Jeddah na właściwy weekend wyścigowy F1. Powrót z Jeddah tanią Air Arabia przez Szarżę.
Wszystko kupione i dograne! Na wigilii rodzinnej pochwaliliśmy się rodzince o naszych kwietniowych planach….. aż jeden wujek nagle zapytał: - To kiedy tam jedziecie? 19-21 kwietnia? W Wielkanoc??? Nasze miny bezcenne. Zostałem natychmiast czarnym charakterem rodzinki ☹ No ale słowo się rzekło, zamiast do kościoła (których w Arabii Saudyjskiej nie ma ani jednego) będziemy zwiedzać … meczety
:D oraz oczywiście podziwiać bolidy i wyścig.
Jak blisko będziemy do toru F1 w Jeddah? O tak:
No ale jeszcze trzeba dolecieć. Do Rijadu zabiera nas LOT na MAXie, który aktualnie miał promocję. Na Okęciu jeszcze szybka wizyta w Mazurku:
Wypełnienie samolotu spore co mnie zdziwiło, bo kto jeszcze lata do Arabii Saudyjskiej na Wielkanoc? Do Arabii potrzebna jest wiza, załatwia się ją on-line przed wyjazdem ale kosztuje niestety 400zł dzisiaj. Na miejscu imigracja poszła jak z płatka.
Wynająłem samochód w Alamo. Niestety na zrobienie papierów w okienku na lotnisku bez żadnej kolejki czekamy ponad godzinę. Obsługujący nas lokales (nie Hindus) rozkłada ręce i odpowiada co chwila – „in one moment”. Witamy w arabskiej rzeczywistości czasoprzestrzennej… Rozważałem pojechanie do Edge of The World wynajętym samochodem, jest sporo relacji, że da się nawet osobówką. Ale są też głosy, że trzeba brać lepsiejszą terenówkę coby się nie narazić na potencjalny koszty uszkodzeń podwozia. Lepszy samochód kosztuje sporo drożej więc, ponieważ jest nas tylko dwóch, decyduję się wziąć tanią osobówkę na jeżdżenie po miejście i skorzystać z oferty Riyadh Hiking i za 250zł od osoby dołączyć do zorganizowanego wyjazdu na pół dnia.
Zbiórka o 14.30 przy stacji metra King Salman Oasis. Mamy więc całe przedpołudnie w piątek na zobaczenie czegoś w mieście. Niestety właśnie w piątek wszystko jest zamknięte i ewentualnie otwierane dopiero po 16. Mój znajomy uświadomił mi właśnie, że życie w mieście tak się właśnie zaczyna – od 16 do rana właściwie. W hotelu (wziąłem Garden Inn Hiltona) czeka na mnie zestaw powitalny z winem.
No ale z wina cieszę się tylko chwilkę:
Rano podjeżdżamy zobaczyć Chop-Chop Place i pałac Al-Masmak. Samochód zostawiam po prostu na ulicę i bez problemu pojawiamy się na placu Deera owianego złą sławą z powodu często odbywających się tu publicznych egzekucji – stąd potoczna nazwa – Chop-Chop Place
Wyciągam lustrzankę, robię parę fotek ale podchodzi do mnie żołnierz i uprzejmie prosi o schowanie jej do plecaka. Telefonem możemy focić do woli.
Pałac Al-Masmak jest w remoncie więc można tylko fasadę zobaczyć
A to stacja metra (nieczynna)
Podjeżdżamy jeszcze pod meczet King Khalid ale walą do niego tłumy i nawet nie ma gdzie zaparkować.
Generalnie dobrze mi się jeździ po Rijadzie. Szybko przyzwyczajam się do faktu, że praktycznie nie ma pasów na drogach i każdy jeździ jak mu pasuje. Dodatkowo nikt nie używa kierunkowskazów (raj dla właścicieli beemek ? ) więc szybko dostosowuję się do lokalnego stylu.
Jest koszmarnie gorąco więc jest to zrozumiałe, że życie toczy się tylko wieczorami. Zostawiam samochód na wielkim parkingu przy stacji metra King Salman Oasis. Mamy jeszcze chwilę czasu więc robimy sobie przejażdżkę metrem. Są w nim przedziały dla kobiet a także przedział First Class
Na ulicy wszystkie przystanki autobusowe mają własną klimatyzację.
Z daleka widać jeden z charakterystycznych wieżowców Rijadu – „otwieracz do piwa”
Zabieramy się w małych grupach do dużych terenówek wyposażonych w opony typu MT. Do Edge of The World jedzie się około 1,5 godziny. Ostatnie 15 kilometrów to już pełny off-road. Droga jest bardzo kiepska i rzeczywiście osobówką odradzam ten przejazd (żadnej nie widziałem – same duże terenówki z MT-kami). Ryzyko uszkodzeń małego samochodu jest po prostu duże.
Po drodze odwiedzamy zagrodę z gazelami piaskowymi
Mamy kilka postojów na fotki:
Duże terenówki dojeżdżają pod same końcowe skały:
Edge of The World to wielki klif rozciągający się na wiele kilometrów.
Całość robi na nas olbrzymie wrażenie. Mamy kilka godzin na pochodzenie po krawędzi i podziwianie księżycowego krajobrazu
Jest mnóstwo ludzi. Zachód słońca to dobra pora na oglądanie klifów.
Można śmiało powiedzieć, że to przepiękne, zapierające dech w piersiach miejsce.
Ale to dla nas nie koniec dnia. Odbieramy samochód z parkingu i jedziemy prosto do dzielnicy Al Diriyah zobaczyć wpisany do UNESCO At-Turaif Palace. Niestety w piątek do pobliskich Al Bujairi Terraces walą tłumy miejscowych. W korkach zmuszony jestem do skorzystania z parkingu za jedyne 30SAD. Przechodzimy przez plac z restauracjami w kierunku zabytku. Wejście kosztuje po 16 godzinie 50SARów ale tą kwotę można potem zamienić na rachunek w restauracjach Al Bujairi. Sam pałac At-Turaif ma przyjemną trasę do zwiedzania, spacerujemy pośród starych zabudowań z lokalnymi wystawami
Co chwila na różnych fasadach wyświetlane są grafiki i historia Arabii Saudyjskiej.
Przyjemne miejsce, kończymy dzień w jednej z lokalnych restauracji.
Nazajutrz z rana mamy przelot do Jeddah. Korzystam z taniej na tym odcinku Saudii
Lot trwa tylko 1,5 godziny a start dopiero po modlitwie….
W Jeddah lądujemy na terminalu 1 gdzie wita nas już klimat weekendu wyścigowego
… i temperatura 40C
Biorę kolejny samochód tanio w lokalnej wypożyczalni Key. Ponieważ jeszcze jest poranek to decydujemy się podjechać na lokalną starówkę w Jeddah – Al Balad. Tu przez prawie 2 godzinki spacerujemy wśród wiekowych budynków z charakterystycznymi balkonami i okiennicami
Ajaj zazdraszczam
;) Podczas transmisji mówili, że ten tor jest mega klimatyczny i warto tam pojechać
:) Ostatnio zainteresowanie F1 jest ogromne. Dorwać jakieś sensowne bilety i nie za milion monet jest trudno.Ja byłam akurat dwa razy na Węgrzech i chciałabym pojechać gdzie indziej
;)
Celowałem w wyścig na Węgrzech w lipcu, ewentualnie w Niemczech lub Austrii. Nic nie bukowaliśmy tylko zrobiliśmy prezent w formie papierowego vouchera z adnotacją, że miejsce wybierzemy później. Syn jest przez moment najszczęśliwszym dzieciakiem na świecie ?. Ok, danie mu vouchera jeszcze nic nas nie kosztowało, teraz trzeba się wywiązać!
No i tu zaczęły się schody. Większość terminów na bliskie europejskie Grand Prix po prostu koliduje nam mocno a to z jego sesją, a to z moimi służbowymi wyjazdami a to z innymi planami rodzinnymi ☹.
Na początku grudnia młody zadzwonił do mnie, że znalazł w planie zajęć wolny czwartek, piątek i poniedziałek gdzieś pod koniec kwietnia i to dokładnie odpowiada Grand Prix Arabii Saudyjskiej. Hmm, ceny biletów na F1 są wszędzie podobne a w Arabii Saudyjskiej jeszcze nie byłem. Moja małżonka nie chce tam jechać więc nie namyślając się wiele kupiłem bilety i złożyłem podróż do Rijadu na jeden dzień (chcę pojechać na Edge of the World) oraz potem przelot Saudią do Jeddah na właściwy weekend wyścigowy F1. Powrót z Jeddah tanią Air Arabia przez Szarżę.
Wszystko kupione i dograne! Na wigilii rodzinnej pochwaliliśmy się rodzince o naszych kwietniowych planach….. aż jeden wujek nagle zapytał: - To kiedy tam jedziecie? 19-21 kwietnia? W Wielkanoc???
Nasze miny bezcenne. Zostałem natychmiast czarnym charakterem rodzinki ☹ No ale słowo się rzekło, zamiast do kościoła (których w Arabii Saudyjskiej nie ma ani jednego) będziemy zwiedzać … meczety :D oraz oczywiście podziwiać bolidy i wyścig.
Jak blisko będziemy do toru F1 w Jeddah? O tak:
No ale jeszcze trzeba dolecieć. Do Rijadu zabiera nas LOT na MAXie, który aktualnie miał promocję. Na Okęciu jeszcze szybka wizyta w Mazurku:
Wypełnienie samolotu spore co mnie zdziwiło, bo kto jeszcze lata do Arabii Saudyjskiej na Wielkanoc? Do Arabii potrzebna jest wiza, załatwia się ją on-line przed wyjazdem ale kosztuje niestety 400zł dzisiaj. Na miejscu imigracja poszła jak z płatka.
Wynająłem samochód w Alamo. Niestety na zrobienie papierów w okienku na lotnisku bez żadnej kolejki czekamy ponad godzinę. Obsługujący nas lokales (nie Hindus) rozkłada ręce i odpowiada co chwila – „in one moment”. Witamy w arabskiej rzeczywistości czasoprzestrzennej…
Rozważałem pojechanie do Edge of The World wynajętym samochodem, jest sporo relacji, że da się nawet osobówką. Ale są też głosy, że trzeba brać lepsiejszą terenówkę coby się nie narazić na potencjalny koszty uszkodzeń podwozia. Lepszy samochód kosztuje sporo drożej więc, ponieważ jest nas tylko dwóch, decyduję się wziąć tanią osobówkę na jeżdżenie po miejście i skorzystać z oferty Riyadh Hiking i za 250zł od osoby dołączyć do zorganizowanego wyjazdu na pół dnia.
Zbiórka o 14.30 przy stacji metra King Salman Oasis. Mamy więc całe przedpołudnie w piątek na zobaczenie czegoś w mieście. Niestety właśnie w piątek wszystko jest zamknięte i ewentualnie otwierane dopiero po 16. Mój znajomy uświadomił mi właśnie, że życie w mieście tak się właśnie zaczyna – od 16 do rana właściwie.
W hotelu (wziąłem Garden Inn Hiltona) czeka na mnie zestaw powitalny z winem.
No ale z wina cieszę się tylko chwilkę:
Rano podjeżdżamy zobaczyć Chop-Chop Place i pałac Al-Masmak. Samochód zostawiam po prostu na ulicę i bez problemu pojawiamy się na placu Deera owianego złą sławą z powodu często odbywających się tu publicznych egzekucji – stąd potoczna nazwa – Chop-Chop Place
Wyciągam lustrzankę, robię parę fotek ale podchodzi do mnie żołnierz i uprzejmie prosi o schowanie jej do plecaka. Telefonem możemy focić do woli.
Pałac Al-Masmak jest w remoncie więc można tylko fasadę zobaczyć
A to stacja metra (nieczynna)
Podjeżdżamy jeszcze pod meczet King Khalid ale walą do niego tłumy i nawet nie ma gdzie zaparkować.
Generalnie dobrze mi się jeździ po Rijadzie. Szybko przyzwyczajam się do faktu, że praktycznie nie ma pasów na drogach i każdy jeździ jak mu pasuje. Dodatkowo nikt nie używa kierunkowskazów (raj dla właścicieli beemek ? ) więc szybko dostosowuję się do lokalnego stylu.
Jest koszmarnie gorąco więc jest to zrozumiałe, że życie toczy się tylko wieczorami. Zostawiam samochód na wielkim parkingu przy stacji metra King Salman Oasis. Mamy jeszcze chwilę czasu więc robimy sobie przejażdżkę metrem. Są w nim przedziały dla kobiet a także przedział First Class
Na ulicy wszystkie przystanki autobusowe mają własną klimatyzację.
Z daleka widać jeden z charakterystycznych wieżowców Rijadu – „otwieracz do piwa”
Zabieramy się w małych grupach do dużych terenówek wyposażonych w opony typu MT. Do Edge of The World jedzie się około 1,5 godziny. Ostatnie 15 kilometrów to już pełny off-road. Droga jest bardzo kiepska i rzeczywiście osobówką odradzam ten przejazd (żadnej nie widziałem – same duże terenówki z MT-kami). Ryzyko uszkodzeń małego samochodu jest po prostu duże.
Po drodze odwiedzamy zagrodę z gazelami piaskowymi
Mamy kilka postojów na fotki:
Duże terenówki dojeżdżają pod same końcowe skały:
Edge of The World to wielki klif rozciągający się na wiele kilometrów.
Całość robi na nas olbrzymie wrażenie. Mamy kilka godzin na pochodzenie po krawędzi i podziwianie księżycowego krajobrazu
Jest mnóstwo ludzi. Zachód słońca to dobra pora na oglądanie klifów.
Można śmiało powiedzieć, że to przepiękne, zapierające dech w piersiach miejsce.
Ale to dla nas nie koniec dnia. Odbieramy samochód z parkingu i jedziemy prosto do dzielnicy Al Diriyah zobaczyć wpisany do UNESCO At-Turaif Palace. Niestety w piątek do pobliskich Al Bujairi Terraces walą tłumy miejscowych. W korkach zmuszony jestem do skorzystania z parkingu za jedyne 30SAD. Przechodzimy przez plac z restauracjami w kierunku zabytku. Wejście kosztuje po 16 godzinie 50SARów ale tą kwotę można potem zamienić na rachunek w restauracjach Al Bujairi.
Sam pałac At-Turaif ma przyjemną trasę do zwiedzania, spacerujemy pośród starych zabudowań z lokalnymi wystawami
Co chwila na różnych fasadach wyświetlane są grafiki i historia Arabii Saudyjskiej.
Przyjemne miejsce, kończymy dzień w jednej z lokalnych restauracji.
Nazajutrz z rana mamy przelot do Jeddah. Korzystam z taniej na tym odcinku Saudii
Lot trwa tylko 1,5 godziny a start dopiero po modlitwie….
W Jeddah lądujemy na terminalu 1 gdzie wita nas już klimat weekendu wyścigowego
… i temperatura 40C
Biorę kolejny samochód tanio w lokalnej wypożyczalni Key. Ponieważ jeszcze jest poranek to decydujemy się podjechać na lokalną starówkę w Jeddah – Al Balad. Tu przez prawie 2 godzinki spacerujemy wśród wiekowych budynków z charakterystycznymi balkonami i okiennicami