Żółwie są wszędzie, a każdy z nich jest wspaniały. Ale nie samymi żółwiami człowiek żyje – rafy są równie wspaniałe
:) tylko uważajmy na terytorialne trigger fish'e. Mogą kąsać, tak samo jak trujące gigantyczne (ponad 1,5m) węże morskie! Na szczęście trzymają się one zazwyczaj w głębszych rejonach i nie gustują w towarzystwie. Jeśli dopisze nam szczęście zobaczymy również bumphead parotfish'e – te dorastające prawie 1,5m ryby robią wrażenie! (marna jakość zdjęcia, ale na głębokości 18m nie dociera już tak wiele światła)
Oczywiście snorkle to tylko namiastka tego co podwodny świat odkryje przed osobami które założą na siebie butlę z tlenem. Na nurków czekają niezapomniane wrażenia, jeden z najpiękniejszych raf na Filipinach (o ile nie najpiękniejsze), a także w południowo-wschodniej Azji. Szczególnie polecam miejsca Rock West (przepiękne twarde i miękkie korale) i Coconut (najciekawsze miejsce na wyspie - tyle ryb że czujesz się jak w akwarium). Nurkowania są technicznie łatwe (spokojnie można je odwiedzić z OWD), choć w kilku miejscach występują prądy, i bardziej zaawansowane osoby na pewno je bardziej docenią. Nurkować na wyspie można z całymi 2 firmami - u Maria i z Liberty - prowadzone są one przez brata i siostrę. Ja polecam Liberty - po pierwsze są tańsi dla fun divów (1000 peso za nurkowanie vs 1150 u Maria, choć chyba kursy mają droższe), a po drugie mają możliwość płacenia kartą. Do niedawna głównym powodem dla którego bym polecił to miejsce był instruktor Michał (którego serdecznie pozdrawiam!) - nasz rodak (profesjonalny nurek i super sympatyczna osoba nie tylko pod wodą
;) ), ale niestety obecnie już tam nie pracuje.
Jeśli zmęczy nas ciągłe pluskanie się w wodzie (choć to niemożliwe w naszym wypadku) lub po prostu poszukujemy urozmaicenia możemy udać się na spacer, choć widoki nas wodą nie są tak piękne jak te pod
;) Są 2 możliwe trasy do przejścia się. Jedna wiedzie na punkt widokowy przy Rock Point. Idziemy przez wioskę mijając lagunę, do Saktuarium (zamknięta rafa, niegdyś najładniejsza na całej wyspie, niestety została zniszczona przez tajfun i jest obecnie sztucznie zasadzana koralami) skąd wiedzie ścieżka pod górę oferująca takie widoki. Na końcu czeka nas podniszczona altanka gdzie można odpocząć chwilę przed powrotem. Trasa zajmuje w jedną stronę ok 45min.
Druga trasa wiedzie na latarnię morską i to jest już dłuższa wyprawa (ok 3h jeśli odwiedzimy wszystkie 3 wioski znajdujące się na wyspie – zacząć proponuję przy schodach na górę prz Liberty's a wrócić trasą przy lagunie). Nie jest może jakoś super malownicza, ale można po drodze popodziwiać szczyt filipińskiej myśli architektonicznej
;) (polecam zwrócić uwagę na te kąty proste
;) ) czy porządnie zmęczyć się wspinając wśród wzgórz pokrytych palmami. My niestety mieliśmy również okazję obserwować tragedię – krowa zaplątała się w linkę którą była przywiązana na wzgórzu i skręciła sobie kark. Czemu piszę o tragedii? Krowa dla biednych mieszkańców wyspy to prawdziwy majątek (tylko 2 osoby na całej wyspie mogą krowami się poszczycić), na szczęście udało nam się znaleźć właściciela szybko a wypadek zdarzył się niedawno – mięso się jeszcze nie zepsuło, mógł je sprzedać i odrobić trochę straty.
Bo mięso na Filipinach to też luksus. Raz spotkaliśmy na plaży tatę świętującego urodziny syna kozą – raz do roku można pozwolić sobie na rozpustę! (koza zostaje najpierw pozbawiona sierści przez opalenie liśćmi palmowymi) I dlatego nie spodziewajmy się za wiele od kuchni na Apo. W zasadzie jedyne miejsce oferujące prawdziwe posiłki w rozumieniu zachodnich turystów to Liberty's, posiłki zaś nie są tanie (jak dla Filipińczyków, zachodni turysta nie zbankrutuje) a do wyboru jest to co akurat w kuchni im jeszcze zostało (pizze zmieniały skład dość często
:P). Za to widoki są przednie, a prąd pojawia się nieco częściej niż raz dziennie (resort ma własny generator) – można podładować elektronikę. My próbowaliśmy żywić się jeszcze u naszej gospodyni, ale najczęściej mieliśmy do wyboru sam ryż z warzywami (a w zasadzie warzywem
;) niemniej jednak smacznie przyprawionym). Kosztowało nas to całe.. 75P od osoby. Czasami pojawiała się na stole również ryba (wtedy cena posiłku wzrastała do zawrotnych 150P), ale to zależało już tylko od Richiego – męża naszej gospodyni który zajmował się połowem ryb. Niestety zamiast łowić ryby wolał on raczyć się rumem
:P dlatego ryby były jedynie od święta
;) Nic dziwnego – nawet na tak malutkiej wysepce rum Tanduay jest w tej samej nie zawyżonej cenie i kosztuje w jednym z kilku miniaturowych sklepików 80P (wersja dark – 80%).. Richi łowić ryb nie lubił, za to lubił śpiewać i grać na gitarze przy rumie, a jak już się napił to obiecywał mi że zabierze mnie jutro rano na połów ryb i będzie wreszcie ryba na obiad. I tym oto sposobem pewnego razu poszedłem nauczyć się polować na ryby przy pomocy kuszy
:) Pozwólcie że przekażę Wam tą wiedzę na koniec relacji z Apo
:) Z kuszą w ręku zanurzamy się pod wodę i zalegamy na dnie nieruchomo. Inaczej ryby się spłoszą i nie podpłyną. Leżymy tak przez kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund czasami na naprawdę dużej głębokości (kilkunastu metrów – czy to możliwe bez wyhodowania skrzeli?) i gdy ujrzymy w końcu swoją ofiarę w odpowiedniej pozycji – BACH! Upolowana. By zdjąć ją z harpuna przegryzamy rybę zębami by następnie nadziać ją przy pomocy gwoździa na linkęprzez skrzela.(lapu lapu, najlepsza w sosie słodko kwaśnym
:) ) Linka z przyczepionym korkiem unosi się na powierzchni, my zaś powiększamy sukcesywnie swoją kolekcję. Czynność powtarzamy tyle razy aż nakarmimy całą rodzinę
;) Voilà!
Mam nadzieję że udało mi się Was przekonać do najpiękniejszego z klejnotów Filipin
:)
CDNSiquijor – magiczna wyspa czarowników dla osób lubiących przygody
Wyspa Siquijor. Kiedyś odstraszała przybyszów opowieściami o czarach i czarnoksiężnikach, dziś mimo magicznych krajobrazów mało który turysta ją odwiedza. Dlaczego jest to błąd postaram się Wam pokazać w kolejnej części mojej relacji. Najpierw jednak parę słów praktycznych porad. Na Siquijor najlepiej dostać się promem z Dumaguete – kosztuje on raptem 120P i obsługiwany jest przez firmę GL Lines. Kursuje kilka razy dziennie i płynie ok 1h. Mowa o kursie do miasteczka Siquijor, promy kursują również do miasteczka Larena (rzadziej; ponadto miasteczko to jest bardziej oddalona od głównych atrakcji).
Po Siquijrze należy poruszać się tylko w jeden sposób – skuterem bądź motorem. Tak jest najtaniej (wynajęcie motoru kosztuje 250P/dobę, pełen bak paliwa pozwalający objechać niemal całą wyspę - 180P), najbardziej bezproblemowo (wszędzie dojedziemy, o każdej porze dnia) i najfajniej!
:) Przy okazji jest to całkowicie bezpieczne – na całej wyspie praktycznie nie ma ruchu na drogach (jeżdżą prawie tylko jednoślady, i robią to dość ostrożnie), drogi są dość dobre. Oficjalnie nie jest wymagane też prawo jazdy kat A (wystarczy B, zwykłe, polskie), zaś nieoficjalnie nie potrzeba nic – osoba wynajmująca nam motor nie chciała zobaczyć żadnych dokumentów – prawka, paszportu, nic. Poprosiła o zapłatę z góry, zostawiła swoje imię i numer telefonu by w razie czego w dniu oddania łatwiej było ją znaleźć – i tyle
:) Filipiny <3 (Inna sprawa że nigdy w życiu nie jechałem na motorze, w dodatku z manualną skrzynią biegów – miałem tylko niewielkie doświadczenie z automatycznymi skuterkami. W skrócie – było wesoło, na szczęście bez wypadków
;) )
Co jeść na Siquijorze? Z tym jest problem. Jako że nie jest to turystyczna wyspa, Filipińczycy jadają zaś zazwyczaj w domu, brakuje na niej knajpek. Można powiedzieć, że nie ma ich prawie wcale. Mogę polecić tylko jedno miejsce - pizzerię (kilka kilometrów za San Juan, jadąc na wschód, po lewej stronie). Jest ona jednak tak fantastyczna, że więcej lokali nie potrzeba. Przyjeżdżaliśmy do niej na śniadania, obiady oraz kolacje:P Za 180P otrzymamy pizzę którą dwie osoby się najedżą, a jest ona tak przepyszna, że niejeden Włoch mógłby się na Siquijorze uczyć jak przyrządzać pizzę
:)
Gdzie warto się zatrzymać? My wybraliśmy Lorna's End of The World (400P za noc) w okolicy San Juan, które oferuje jedne z najlepszych snorkli i piękną plażę. Dostaliśmy bardzo duży pokój z własną łazienką, wifi, oraz takie widoki z tarasu
:) Niestety pogoda na Siqijorze niezbyt nam dopisała. Był to jedyny czas podczas naszego pobytu na Filipinach kiedy często było pochmurno, wietrznie, zaś w nocy czasem padało. Przez to nanosiło na naszą plażę dużo glonów, więc nawet ani razu się na niej nie wykąpaliśmy. Nic nie szkodzi – rozrywek mieliśmy aż nadto, a innych plaż nie brakowało!
Jedną z głównych atrakcji jest jaskinia Cantabon. Nie odwiedza się jej dla pięknych widoków (choć ciekawych formacji skalnych jest trochę) ale by się zmoczyć, ubrudzić i po przeciskać! Rozrywka w sam raz dla osób lubiących przygody
:) (można zabrać aparat do jaskiń, ale robicie to na własne ryzyko
;) najlepiej wziąć wodoodporny sprzęt)
By odwiedzić jaskinię trzeba się zarejestrować w miasteczku i wynająć przewodnika (nie da się odwiedzić na własną rękę jaskini. gdyż jest po prostu zamknięta). Na szczęście koszt nie jest wygórowany – 600P za dwie osoby (ta sama cena obowiązuje chyba dla grup do 4 osób, potem o ile pamiętam rośnie). Polecam!
Nie jest to jedyna rozrywka dla osób lubiących spędzać czas aktywnie. Są jeszcze wodospady Cambugahay (wstęp darmowy, parking przy wodospadach 10P – można też zostawić samopas nasz pojazd, ale w tym rejonie były raportowane kradzieże, o czym sami Filipińczycy wspominają ze wstydem). Na pierwszy rzut oka po prostu ładny wodospad z jeziorkiem w którym można popływać. Ale ma też autentyczną lianę która pozwoli poczuć nam się jak Tarzan i poskakać do wody
:) Tej zabawy nie da się mieć dość
:D (uwaga, skacząc upewnijcie się że robicie to bezpiecznie, jest tam dość płytko – maksymalnie 2m głębokości, miejscami koło metra!)
Ale to nie koniec atrakcji dla odważnych, oj nie
:D Jest jeszcze najładniejsza plaża na wyspie, Salagdoong. Jest to ewenement na Filipinach, gdyż jest to prywatna plaża, a wstęp na nią kosztuje – 20P od osoby. Ale czy dla takich widoków nie warto wydać kilka peso? Na plaży znajdują się zjeżdżalnie, ale lata swej funkcjonalności mają za sobą (urwane lub odpadające fragmenty mówią nam o tym dobitnie). Za to 10m wysokości skocznia nadaje się do użytku jak najbardziej
:D Jak tu nie skorzystać?
;) (pamiętajcie by przed skokiem sprawdzić dno; najlepiej skakać daleko, przy samych skałach, jest dość płytko, jakieś 2m, dalej jest dużo głębiej)
Niedaleko znajduje się też druga najładniejsza plaża (może nawet ładniejsza, bo w pełni naturalna i darmowa) - Kagusuan. Niestety i w tym rejonie notowano kradzieże, a znajduje się ona na dużym odludziu, zaś motor należy zostawić na górze klifu, co dodatkowo zwiększa niepewność co do pozostawionej maszyny. Widoki jednak wszystko wynagradzają
:) Nie trzeba jednak jechać na specjalne plaże by znaleźć piękne miejsca na Siquijorze. Te bezimienne są równie wspaniałe. Jeśli panie zmęczy aktywny wypoczynek można wysłać je do autentycznego filipińskiego lumpeksu
:D Ceny wygórowane – 10P od sztuki odzieży (70gr! Obecnie chyba peso trochę podrożało – uważajcie by nie zbankrutować
:P) Mieliśmy odwiedzić jeszcze kilka miejsc (m. in. plażę Paliton czy posnorklować przed hotelem Coco grove gdzie rafy podobno są najlepsze), ale w końcu dowiedzieliśmy się dlaczego wrzesień określany jest na Filipinach miesiącem tajfunów
:P Pogoda stała się okropna, zaś w nocy baliśmy się, że urwie nam dach nad głową. Czas było przenieść się w inne rejony Filipin.
CDNPolując na rekiny
O wysepce Malapascua nie będę się rozwodził, zawitaliśmy tam bowiem w jednym konkretnym celu. By zanurkować oko w oko z ponad 4m rekinami z rodzaju kosogonowatych. Spotkanie z nimi na Malapascua, cytując naszego divemastera, jest „100% sure but not guarantee”
;) Ten fakt, plus łatwy dojazd z Cebu, zamieniły tą małą wyspę w mekkę nurkową i umieściły na turystycznej mapie. Nie grzeszy ona bowiem nadmiarem urody – płaska i pozbawiona roślinności nie gwarantuje pięknych widoków ani nadmiaru atrakcji. Nie bez znaczenia jest fakt że została dość ciężko uszkodzona przed paru laty przez tajfuny. Jeśli jednak nurkujecie – nie powinniście jej omijać. Poza wielkimi rekinami odnajdziecie tu ładne rafy w sanktuarium morskich węży przy wyspie Gato czy dobre nocne nurkowania/ nurkowania makro w okolicach latarni morskiej. Z powyższych powodów wpis ten będzie miał charakter czysto praktyczny.
Jak dojechać? Z północnego dworca w Cebu regularnie (co 30min) odjeżdżają publiczne busy do miejscowości Maya. Zanim się do niej udamy warto zaopatrzyć się w gotówkę – w bliższej i nieco dalszej okolicy, a także na samej wyspie, nie ma bankomatów (choć są terminale płatnicze z centrach nurkowych, za prowizję wypłacające gotówkę). Bus kosztuje 163 peso i jedzie ok 4h. Najlepiej dojechać do Maya przed 16:30. Po tej godzinie nie odpływają na Malapascua'e łódki i będziecie zmuszeni zanocować przy przystani (tak jak byliśmy i my). Opcji noclegowych praktycznie nie ma. Poza jednym (i jak na Filipiny bardzo drogim!) guesthousem żadne inne miejsce się nie reklamuje. Jest jednak jeszcze jedna nieoznaczona noclegownia przy głównej drodze. Najlepiej po prostu zapytać się o nią miejscowych – tam spotkamy co prawda nieco spartańskie warunki, za to za cenę 300 peso/noc. Nam z powodu późnej godziny dotarcia (przed północą) znalezienie jej nastręczyło nie lada trudności – nie było po prostu kogo o nią zapytać, na ulicach było pusto. Rano już bez większych problemów możemy wsiąść na łódkę płynącą na wyspę z nadbrzeża przy dworcu autobusowym. Niestety, jako że na wyspę pływają głównie osoby zamożniejsze, które mogą pozwolić sobie na nietani sport jakim jest nurkowanie, ludność lokalna stara się wykorzystać ten fakt. Łódka nie powinna kosztować więcej niż 80P od osoby. Jeśli brakuje pasażerów lokalsi mają w zwyczaju dzielić się po równo opłatą za wolne miejsca. Jeśli jednak kapitan zobaczy białego (a więc bogatego) turystę – będzie wmawiał mu że musi koszt ten pokryć całkowicie z własnej kieszeni Na szczęście na wyspie pozostały jeszcze przyzwoite osoby, jedna z pasażerek ochrzaniła właściciela łódki za takie zachowanie i powiedziała nam żebyśmy nie przepłacali (i tak nie zamierzaliśmy, ale ładnie z jej strony
;) ). Dodatkowo, podczas odpływu, należy liczyć się z opłatą 20 peso za podwiezienie do brzegu przez mniejszą łódkę.
Gdzie zatrzymać się na wyspie i co jeść? Jeśli szukamy najtańszego miejsca to wybór jest bardzo prosty – należy zatrzymać się blisko głównej wioski, u BB's. Za 300 peso dostaniemy do swojej dyspozycji schludny domek z łazienką, musimy się jednak liczyć z występującym okresowo brakiem prądu. Tuż obok BB's jest knajpka Gings z najtańszym jedzeniem na całej wyspie. Za kilkadziesiąt peso dostępnych jest większość potraw, nie są one jednak super smaczne. Czasami warto przejść się do restauracji przy kompleksach nurkowych, oferują one bowiem dość tanią pizzę w dodatku do darmowego wifi
;) (wszystkie inne pozycje mogą zrujnować backpackerski budżet ) Inną opcją jest oczywiście wykupienie noclegu wraz z pakietem nurkowym (i czasami wyżywieniem) – oferty te mogą być najatrakcyjniejsze dla osób które chcą więcej nurkować i mają nieco wyższe wymagania. Myślę, że warto też nadmienić o lokalnej piekarni w głównej wiosce (a w zasadzie cukierni) – oferuje ona fantastyczne wręcz pączki (za śmieszną cenę kilku peso).
Nurkowania Z kim warto nurkować? Na to pytanie ciężko mi odpowiedzieć. Podczas mojego pobytu firma Sea Explorers świętowała okrągłe urodziny. Z tej okazji oferowała super atrakcyjne ceny – pojedynczy fun dive za 800 peso. Normalnie jednak jest jedną z droższych opcji – jest to bowiem duża baza, z nowoczesnym sprzętem. Divemasterów w niej polecam (zabawni, profesjonalni), ale jej popularność wiązała się z przemiałem jak w fabryce i dużymi grupami pod wodą. Podczas gdy przy obserwacji rekinów nie stanowi to problemu, nocne nurkowania w takich warunkach stanowczo odradzam! Na co dzień najtaniej wychodzi nurkowanie z zblazowanym (jak na nasz gust zbyt) Danem, który prowadzi jednoosobową firmę (mieszczącą się zresztą tuż obok BB's).
Główną atrakcją jest oczywiście nurkowanie na Monad Shoal. Aby zobaczyć rekiny trzeba wstać przed świtem i wypłynąć łodzią o 5 rano. Schodzimy na 25-30m i nieruchomo zalegamy na dnie przy stacji czyszczącej. Jest to miejsce do którego rekiny przypływają w celach higienicznych – w zamian za wyjadanie pasożytów z własnej skóry łaskawie wyzbywają się swojej agresji. Dzięki temu my możemy cieszyć się takimi widokami
:) Nie jest rzadkością zobaczenie kilku tych ogromnych bestii podczas jednego nurkowania. Drugim nurkowaniem na którym byliśmy było nocne nurkowanie. I mimo, że zobaczyliśmy sporo (m.in. najbardziej kolorową rybę świata - mandaryna, koniki morskie, kraby i różnego rodzaju dziwne bezkręgowce), to był to jeden wielki koszmar. Sześciu nurków na jednego divemastera, słabo działające latarki, no i Chinka. Jeśli choć raz nurkowaliście z Chińczykami to wiecie o co mi chodzi – totalny brak pływalności, kopanie wszystkich wokół płetwami, pchanie się do podwodnych atrakcji odstraszające ryby – a to wszystko przy posiadaniu własnego, mega wypasionego sprzętu.. Z nocnego nurkowania zdjęć nie mam, ale dla osób które nie wiedzą jak wygląda mandaryn – mówimy o takiej piękności
:) (źródło - flickr)
Inne atrakcje? Tak jak pisałem wcześniej, wyspa nie grzeszy nimi. Może jednak poszczycić się całkiem ładną plażą Bounty Beach, przy której mieści się większość centrów nurkowych (podobno była ona dużo ładniejsza, ale została zniszczona przez wcześniej wspomniane tajfuny) Wpływ na moją ocenę być może miał fakt nie plażowej pogody która panowała podczas naszego pobytu. Czy jest coś jeszcze do roboty na Malapascua? Oferowano nam niejednokrotnie wycieczki snorklowe (miejsc do popływania z rurką we własnym zakresie z brzegu niestety nie ma) ale słyszeliśmy że okoliczne rafki do najlepszych na Filipinach nie należą. Nie skusiliśmy się, nie mogę więc potwierdzić ani zaprzeczyć (najlepsze miejsce to podobno Coral Garden; inne znane to Lapus Lapus i Dakit Dakit; ogólnie wycieczkę przy kilku osobach da się wynegocjować za 200 peso od osoby). Na wikitravel wyczytaliśmy zaś, że warto udać się na oglądanie zachodu słońca na latarnię morską. Nie wiem kto zamieścił tą informację, ale musiał być bardzo zdesperowany w poszukiwaniu atrakcji na wyspie
:P Nie jest tam ani ładnie, ani blisko z głównej wioski.
Pożegnanie z Visayas Nasz pobyt na Malapascu'a był krótki ale bardzo satysfakcjonujący. Rekiny wielorybie na Filipinach występują sezonowo, a kosogonowate przez cały rok. Mimo iż nie są tak ogromne, swoją krwiożerczą naturą dostarczają wystarczająco wrażeń
:) Nurkując z nimi zakończyliśmy nasz pobyt na archipelagu Visayas, który moim zdaniem jak żaden inny oferuje dużą różnorodność ciekawych atrakcji i pięknych widoków. Nim przyszło nam się pożegnać z tym zakątkiem Filipin, byliśmy zmuszeni zanocować w Cebu. Prawdopodobnie i Wy wybierając się w te strony będziecie musieli się tam zatrzymać na parę chwil ze względów logistycznych. Oby były one jak najkrótsze! Jak każde duże filipińskie miasto, Cebu należy omijać. Nie znajdziemy tu zabytków ani pięknej przyrody, za to na pewno sporo brudu i hałasu. W takich warunkach trudno o tani, dobry nocleg. Proponuję szukać na Garcia St, zaczynając od ronda. Centralna lokalizacja i sporo hoteli spośród których możemy wybierać to niewątpliwe atuty, jednak tańsze miejscówki bardzo szybko się zapełniają. My byliśmy zmuszeni nocować w hotelu... „na godziny” ;] Charakteru tego przybytku możecie się domyślić, a i tak wyniósł nas 630 peso (była to najtańsza dostępna opcja).
CDNCoron, czyli Palawan w miniaturze
Jeśli czegoś żałuję jeśli chodzi o mój pobyt na Filipinach to właśnie tego, że na Coron mogłem spędzić tylko 1 dzień! Planowałem 3 dniowy pobyt (i tak za krótki!) ale na skutek przełożenia lotu byłem zmuszony zadowolić się jednym dniem i wykorzystać go do maksimum.
Coron, a w zasadzie Busuanga (gdyż tak nazywa się największa wyspa tego położonego na północy Palawanu archipelagu), to miejsce z wielu powodów wyjątkowe. Charakteryzuje się tymi samymi pięknymi krasowymi krajobrazami co El Nido - wysepek wynóżających się wprost z krystalicznej wody. Oferuje tym samym cudowny islandhopping oraz niesamowite snorkle. Jednocześnie jest to jedna z najlepszych destynacji nurkowych na świecie!
W 1944 amerykańskie naloty niedaleko zatoki Manili zmusiły japońskie okręty do schowania się przy Busuanga, gdzie rzekomo miały być one bezpieczne, poza zasięgiem amerykańskich samolotów. Że jest inaczej, przekonano się 24 września, gdy 120 bombowców i myśliwców osłony, wykonując lot na odległość 350 mil, doszczętnie zniszczyło prawie całą flotę (najprawdopodobniej ofiarą bombardowań padło 18 statków). Choć dziś jest to jedynie historia, 14 wraków spoczywających na przystępnym głębokościach (od kilkunastu do ok 40m) przyciąga nurków z całego świata. 130 metrowe japońskie giganty oferują jedne z najlepszych nurkowań wrakowych na świecie.
Dodajmy do tego krystalicznie czyste słodkowodne jeziora, lasy namorzynowe, cudowne krajobrazy z gór czy możliwość kąpieli w gorących źródłach – i zapragniecie zostać tu jak najdłużej
:)
Jak dostać się na Coron? Najlepiej, najłatwiej i często najtaniej (już od 60zł w jedną stronę) – samolotem. Wyspa połączona jest z Manilą oraz Cebu. Rozkład lotów (jak to w wyspiarskich, mało cywilizowanych państwach) lubi się często zmieniać. Zapewnijcie sobie odpowiedni zapas czasu, szczególnie w przypadku lotów łączonych. Jeśli nurkujecie warto mieć również na uwadze odstęp czasowy który powinien minąć między nurkowaniami a lotem (choć szczerze mówiąc w przypadku nurkowań rekreacyjnych, bezdekompresyjnych – sugerowany odstęp 24h jest zdecydowanie na wyrost). By dostać się z lotniska do miasta trzeba zdać się na monopol vanów wożących pasażerów za 150 peso od osoby (zawsze gdy czytam że nie ma innej opcji odzywa się we mnie buntownicza nuta mówiąca "jasne że jest, po prostu jeszcze nikt o niej nie napisał" – ale nie tym razem
:P lotnisko jest sporo oddalone, pośrodku niczego, nic tam nie jeździ nawet by złapać stopa, nie mówiąc o przejeżdżających kierowcach tricyklów chętnych do dorobienia). Można również dostać się do Busuanga drogą morską. Oficjalnie łódka wypływa raz w tygodniu, z PP na Palawanie. A to i tak tylko przy sprzyjających warunkach atmosferycznych, kursy bywają często odwoływane.
Gdzie nocować? My wybraliśmy Coron Backpacker Guesthouse. Było to najtańsze miejsce jakie udało nam się znaleźć – mimo niskiego sezonu kosztowało 500 peso. Za tą cenę dostaliśmy dwuosobowy pokój z wiatrakiem, wifi oraz ładną przestrzeń wspólną z kuchnią. Pociesza natomiast fakt że tyle samo kosztuje pokój w wysokim sezonie, właścicielka po prostu jest nieczuła na negocjacje
;) Guesthouse znajduje się niedaleko głównej ulicy – wystarczy idąc w stronę lotniska odbić w lewo i wejść między domy na wodzie.
Naprawdę podziwiam - pierwszy raz na Filipinach a obczaiłeś wszelkie najtańsze opcje, nieznane nawet wielu podróżującym Filipińczykom.Nawet Manila w Twoich wspomnieniach to miejsce super przyjazne.Ale dobrze, że wspomniałeś o złodziejach i oszustach - bieda robi swoje.Zdarzają się nawet fałszywi taksówkarze.Niektóre ulice w centrum miasta bywają niebezpieczne, jeśli brak ludzi i pełno slumsów wokół, może trafić się przygoda z bandą dzieci / nastolatków - otaczają ofiarę, krzyczą daj money a starsi penetrują kieszenie.Tak gwoli uzupełnienia, w Clark jest też bezpośredni autobus Philtranco do Pasay - kosztuje wprawdzie 350 pesos, ale można zaoszczędzić sporo czasu. Za to taksówka do Angeles kosztuje 500P - naganiacze nazywają to "Limousine Taxi", żeby jakoś usprawiedliwić zdzierczą cenę.Bo Jeepney za 12P do Clark Base jest osiągalny nie z samego lotniska, trzeba przejść ze 300m.A żeby zatrzymać Jeepneya, można spróbować po filipińsku "PARA" (stop) lub "PARA PO" (PO jest zwrotem grzecznościowym wyrażającym szacunek, nie zaszkodzi go użyć, mówi się np. SALAMAT PO (dziękuję), O PO (tak).Angeles ma swoją czerwoną ulicę, pełno tam panienek.Kiedyś Amerykanie mieli tam 20.000 żołnierzy, ale wulkan Pinatubo zniczczył bazę w 1991.Amerykanie wyjechali, ale do dzisiaj wracają do swoich dziewczyn, napędzając ten biznes.
Za ten domek co masz na zdjeciu na Las Cabanas placilem 1000PHP ze sniadaniem (2 osoby) , ale poza sezonem.Cena wydaje mi sie mala. Za 200PHP-250PHP sa dormy w brudnym EL Nido. W sezonie slyszalem ze za 1500PHP to miejsce na rozbicie namiotu sie dostaje. To chyba jest najtansze miejsce na nocleg na Las Cabanas. Z innej beczki miales spotkanie z dobermanami ?? (plaza 30min kajakiem od Las Cabanas)
olajaw napisał:Świetna relacja i bajeczne zdjęcia!
:) Mogę spytać czym robione?
:)Większość zdjęć wykonana Nikonem D5100 z standardowym kitowym szkłem. Zdjęcia podwodne zrobione Canonem Powershot D10 (ich jakość mnie nie zadowala.. powoli szykuję się do wymiany sprzętu, nastąpi to chyba nawet przed wymianą obiektywu do lustrzanki)bartas8891 napisał:Za ten domek co masz na zdjeciu na Las Cabanas placilem 1000PHP ze sniadaniem (2 osoby) , ale poza sezonem.Cena wydaje mi sie mala. (...)To chyba jest najtansze miejsce na nocleg na Las Cabanas. Z innej beczki miales spotkanie z dobermanami ?? (plaza 30min kajakiem od Las Cabanas)To dobra cena jeśli na nią pozwala nasz budżet
:) najfajniejsze miejsce z tych z rozsądną ceną w okolicach El Nido.Inna sprawa że przy 2 miesięcznej wycieczce każda oszczędność się liczy i nas na te domki nie było stać, celowaliśmy w noclegi za maks 400-500P. (prosta matematyka - przykładowe 10zł oszczędzone dziennie na osobę na wyjeździe we dwoje przez 60 dni to 1200zł mniej kosztów)O prywatnej plaży z psami o której wspominasz czytałem, ale nie miałem nieprzyjemności jej odwiedzić
;)
Cos na temat oszczedzania wiem bo tez bylem na 2 miesiecznym wypadzie (Chiny, Filipiny) i to praktycznie w bardzo podobnych terminach. My spalismy w norach przez caly pobyt w Chinach , wiec jak zajechalismy do El Nido to pierwsze co chcielismy to spedzic chociaz 3 noce w czyms troche lepszym. Ta opcja okazala sie najtansza z najdrozszych.
Jeśli chodzi o oszczędności to SuperCat z Cebu do Tagbilaran jest nieco tańszy - 400p.Nam się śpieszyło na ostatni prom i zabraliśmy taxi z lotniska do portu. Licznik wskazal dokladnie 250p.
SuperCat po pierwsze odpływa z innej przystani niż reszta firm (Pier 4), po drugie ma tylko 3 kursy dziennie, a po trzecie też kosztuje już 500P
:P O opcji tej wiedzieliśmy i ją wykreśliliśmy na początku
;)
Mam nadzieję, że dowie się o Tobie Lonely Planet i zwerbuje do dostarczania informacji - sporo by zyskali na takim dealu
;-)Jak Ty to robisz? To nawet lokalesi nie wiedzą połowy tego, co Ty
:roll:
@WashingtonA nie zgodzę się z Tobą. 2 dni temu brałem prom SuperCat, który odpływał z terminalu OceanJet i kosztował faktycznie 400p. Wiem, że wygląda to nieco dziwnie, ale nawet wygrzebałem bilet, żeby to sprawdzić
;). Dzięki wielkie za dużo przydatnych informacj nt Boholu
jobi napisał:Mam nadzieję, że dowie się o Tobie Lonely Planet i zwerbuje do dostarczania informacji - sporo by zyskali na takim dealu
;-)Jak Ty to robisz? To nawet lokalesi nie wiedzą połowy tego, co Ty
:roll:Dzięki
:) Ogólnie staram się jak najlepiej przygotować do każdej wycieczki bo im więcej wiesz tym mniej jesteś zależny od innych osób (a więc i mniej podatny na bycie naciągniętym) i tym więcej możesz oszczędzić - jestem uzależniony od podróżowania więc nie chcąc zmniejszyć liczby wyjazdów muszę ograniczać budżet
:P Zawsze staram się mieć wypisane co, gdzie, skąd, za ile, jak długo, jak często/o których godzinach. Czytam więc LP, wikitravel (koniecznie angielskie), nasze forum
;) , tripadvisor'a i duuużo googluje (co prowadzi często na różne blogi podróżnicze).Przy czym najważniejsza zasada to "don't take no for an answer"
;) Jeśli na jakimś blogu ktoś nawet tylko wspomni że słyszał o czymś od kogoś że da się taniej a tymczasem nie opisuje tego LP czy wikitravel - to nie przyjmuje że ta informacja jest nieprawdziwa lub że może kiedyś tak się dało ale już na pewno nie ma takiej opcji - tylko szukam informacji do skutku. W internecie jest naprawdę wszystko
;) Tak samo na miejscu - jeśli w swoich notatkach mam napisane że np. powinien kursować jakiś busik a nikt nic nie wie na miejscu - to nie znaczy że ten busik nie kursuje tylko że te osoby które pytałem akurat mogą nie wiedzieć bo po prostu nigdy nie korzystały z tego połączenia (lub nie chcieć powiedzieć bo to szkodzi ich interesom
:twisted: ). Dlatego też postanowiłem w tej relacji zawrzeć więcej informacji praktycznych - mam nadzieję że przydadzą się
:)Moonraker napisał:2 dni temu brałem prom SuperCat, który odpływał z terminalu OceanJet i kosztował faktycznie 400p.To zwracam honor, ja opierałem się na informacjach z ich strony internetowej - jak widać te nie zawsze są aktualne
;)
No i powie taki gość, że jakość zdjęć podwodnych go nie zadowala i zaczynasz patrzeć na swoje z niechęcią.
:lol: W mojej opinii zdjęcia super. Zaczynam znów mieć apetyt na Filipiny.
fajna relacja, zgadzam się z twierdzeniem, że Filipińczycy to najmilsza nacja z jaką miałam kontakt, mango jest najlepsze na świecie, plaże fantastyczne,spędziliśmy 3 tygodnie w cenie kilkukrotnie niższej niż oferowane przez biura podróży, bo jesttam b. tanio, a rum chyba również najtańszy na świecie.
Mam pytanie do autora, odnoście Palawan (El Nido) i Apo island. Mając 6 dni na spędzenia czasu wśród przyrody pięknych rajkich plaż z ładniejszym snoorkiem i widokami pod wodą , którą destynację Pan by polecił ?
Na forum nie ma żadnych Panów
;) 6 dni to mało czasu; z jednej strony uważam że Apo + Siquijor są fajniejsze, z drugiej trochę więcej czasu może zejść na transport, a i tak masz go mało. Więc El Nido nie było by głupim rozwiązaniem. Mam nadzieję że ułatwię Ci decyzję wrzucając kolejne wpisy z Filipin (te niestety prawdopodobnie pojawią się dopiero za 3 tygodnie, mam teraz nawał roboty)
Super relacja, bardzo dużo przydatnych informacji, czekam niecierpliwie na resztę, choć pewnie nie załapię się przed swoim wylotem
:)Btw. tak coś mi się zdaje, że ta Polka w fundacji to moja koleżanka która właśnie tam siedzi, mały ten świat
:)
Bardzo dobra relacja. Ale przecież wrzesień to pora deszczowa na Filipinach, a ty nam tu jakieś plażowe foty rozświetlone słońcem wrzucasz?! Rozjaśniałeś w FotoSzopie?!;-)
Niestety nie wiem, tak jak napisałem podróżowałem busem .Nie wydaje mi się jednak żeby wynajęcie znacząco skróciło czas podróży - dystans jest relatywnie niewielki, to drogi są słabe.
kasia0001Hej! Super relacja, pierwsza która mi się na maksa spodobała o Filipinach! :) Tak trzymaj!
Niestety nie uda mi się napisać prywatnie, Obecnie jestem w Chinach i miałam plan lecieć za miesiąć właśnie na Filipiny, tylko ta pogoda! Na każdym portalu całkowicie odradzają lipiec, myślisz, że warto się tym sugerować?
@Karolina_sTo jeszcze dodam słowem podsumowania - kosztorys pobytu w raju
:)pobyt 30 dni dla 2 osób wyniósł 49169 peso, co na złotówki przy kursie który był w zeszłym roku wynosi ok 3640 złczyli dla jednej osoby miesięczny pobyt to koszt 1820złczyli dziennie wymagany budżet dla jednej osoby wynosi jedynie 60zł te koszta uwzględniają noclegi w pokojach/domkach dwuosobowych, posiłki, transport (poza lotami krajowymi - te kosztowały dodatkowo odpowiednio: 66, 54, 67 i 54zł dla jednej osoby) i wszystkie atrakcje/zwiedzania poza nurkowaniami. Nurkowania, w liczbie sztuk 8, wyniosły nas dodatkowo 8365 peso na osobę, czyli 620zł (77,5zł! za jedno nurkowanie)Pisząc w skrócie - jest bardzo tanio! Lecieć, nie zastanawiać się!
:D
Washington - relacja mega
:D fotki powalajalecimy w listopadzie z Cebu, nie zastanawialismy sie ani chwili. fakt, kupione bylo w pierwszym promo w styczniu, ale teraz twoja relacja tylko utwierdza ze trzeba tam leciec
:mrgreen:
Washington, gratuluje swietnej (jak zwykle zreszta) relacji.Mam kilka pytan:1.) W jakim dokladnie terminie odbyles podroz?2.) Poruszanie sie pomiedzy wyspami: wspomniales, ze warto byc mobilnym i "podazac za dobra pogoda".Czy oznacza to, ze loty wewnatrz kraju kupowales juz na miejscu? Czy podobnie bylo z tranposrtem wodnym (lodzie, promy)?3.) Czy szczepiles sie na cokolwiek przed wyjazdem? Jesli tak, to przybliz prosze mniej wiecej koszty szczepien4.) Noclegi - czy bookowales jakikolwiek z wyprzedzeniem czy zawsze znajdowales cos bedac juz na miejscu?5.) Jaki przewodnik po Filipinach polecasz?
Hej, dzięki
:)1) Dokładnie od 15 sierpnia do 15 września2) Loty miałem kupione z promocji Cebu, więc tu było nieco sztywno, za to promy/łodzie dopasowywałem już na miejscu - i tak np w rejonie Visayas (który jednak obejmuje dużo różnych wysp) miałem do dyspozycji 18 dni - gdy na Siquijorze zrobiło się deszczowo pojechałem na Malapascue.3) Jako że dość dużo podróżuję jestem zaszczepiony cały czas (szczepienia są ważne co najmniej kilka lat - 3 na dur, na zawsze WZW B, WZW A min 10 lat itd). Przy podróży na Filipiny warto być zaszczepionym na WZW A, B (ale większość osób powinna być zaszczepiona, należy do obowiązkowego kalendarza szczepień), dur brzuszny. Jeśli szczepionki przypisze Ci lekarz rodzinny i wykupisz je w aptece to kosztować Cię na te choroby będą nie więcej niż 130x2zł (na wzw A AVAXIM jest najtańsza, potrzebne są 2 dawki) plus 230zł (na dur).4) Znajdowałem na miejscu, jednak większość najtańszych noclegów nie ogłasza się w necie5) LP jest całkiem ok jeśli uzupełni się o najnowsze praktyczne porady z wikitravel
Hej mam pytanie pytanie, ponieważ masz juz za sobą podróż po Filipinach wiec zapewne możesz mi co nie co doradzić.Planujemy nasza podroz do tego raju w kwietniu na 9 dni które miejsce bys nam mogl polecić? Myslam nad el nido badz coron a może coś innego? Chcemy pięknych plaz i dzikiej nautry w kolo. Czy w pobliżu el nido jest jakieś miejsce z ladna plaza w którym można było sie zatrzymać czy lepiej w samym el nido? napewno będziemy korzystać z island hopping'u ale fajnie by było mieć też ladna plaze do polezakowania pod nosem. Jeśli chodzi o inne atrakcje np trekking po dżungli jakieś jeziora, wodospady gdzie tego szukać? a może spędzić 5 dni w el nido i 4 w jakimś innym miejscu na innej wyspie niz palawan? Z góry przepraszam za zasypianie taką ilością pytań ale masz duza wiedzę w temacie więc kto jak nie Ty może mi coś doradzić
:)
czesc, czy jesli sie zrobi baze wypadowa na el nido, to da rade sie zobaczyc takze Malapascua, coron oraz Apo?Widze ze Malapascua jest chyba najdalej to ewentualnie jedna nocka tam.P.S. Super relacja
:)
Przeczytałam Kilkanaście Twoich Postów @Waszyngton- Super piszesz, mam nadzieję, że już masz swój blog:)Na dniach miałam kupować bilety na Kubę ale mam wahania, poczytałam o Kubie, pooglądałam zdjęcia i nie do końca mnie to miejsce zauroczyło. Zaczęłam szukać i trafiłam na Twoje wpisy, patrząc na zdjęcia to jest własnie typ spędzenia moich wakcji, dużo natury, przygód, mniej miast, trochę sportu, czyli jednym słowem bardziej aktywnie niż leniwie.Widziałam że trochę świata już zwiedziliście dlatego zwracam się do źródła:)Zastanawiam sie nad lotem do Indonezji, Filipin, Tanzania i Zanzibar. ego co widziałm bilety mozna za 2 tys zakupić do Dżakarty lub Singapuru a potem myślałam żeby AirAsia polecieć do Manili. Kuba w porównaniu z Twoimi zdjęciami z Brazylią i Filipin po prostu wydaje się mniej ciekawsza. Mam mega mętlik bo w sumie wakacje tuż na początku roku a ja nic nie poplanowałam a bilety nie kupione. do Ciebie prośbę, które państwo byś poleciał Ty jeśli chodzi o zapierające dech w piersiach widoki, cudowną różnorodną przyrodę, możliwość uprawiania trochę sportów (rower, kajaki, kite, surfing, nurkowanie itd) ciekawe zabytki takie must see. Najdalej byłam w Cambodi i Tajlandii, nie bardzo mam co porównywać, więc Twoje wskazówki będą mega cenne! Azja podobała mi się bardzo ale chciałabym zobaczyć coś innego niż w Taj i Cambodii.Bardzo dziękuję za opinie
Dziękuję, cieszę się że relacje się podobają
:) W zamierzchłych czasach myślałem o założeniu bloga, ale dzielenie się wrażeniami/poradami z społecznością forumową w zupełności mi wystarcza.Jest wiele miejsc na świecie spełniających kryteria: przyroda + aktywne spędzanie czasu. (nawet tu blisko w Europie - taka Islandia czy Madera) Na pewno Azja ma ten plus że jest tania i stosunkowo najłatwiej znaleźć promocje na połączenia lotnicze. W Filipinach się zakochałem, ale np Indonezja, mimo że cięższa do podróżowania (naciągają na każdym kroku, masakrycznie wolny transport) ma niesamowitą przyrodę (najlepsze nurkowania na jakich byłem kiedykolwiek plus wulkany malujące otoczenie w nieziemskich kolorach; a trudy podróży człowiek po czasie wspomina dobrze jako przygody). Sri Lanka też spełnia powyższe kryteria (są i możliwości treków jak Adam's peak, i przyroda jak dzikie słonie na plaży, i spoko plaże jak np Mirissa, a w dodatku chilloutowy klimat). Malezja niby jest zbyt ucywilizowana jak na mój gust, ale wszystko zależy gdzie się wybierzesz - może to być przecież Borneo (nurkowania na Sipidanie i wspinanie się na Kinabalu, a w międzyczasie poszukiwanie orangutanów). Indie mają super zabytki/kulturę, a jak się wybierzesz w Himalaje to aktywności będziesz miała aż za dużo
;) Itd, itp - mógłbym o prawie każdym kraju napisać w podobny sposób. Dlatego moja rada dla Ciebie - daj się ponieść promocji
:D Nie tylko zaoszczędzisz, ale i będziesz miała mniej dylematów.
Hej @Washington,poszłam za Twoja radą i poniosła nas promocja, wylatujemy 21.01 do Singapuru, tam spędzamy kilka dni a potem Filipiny:).Mam do Ciebie wielką prośbę czy mógłbyś mi napisać jakie wyspy koniecznie powinniśmy zobaczyć, mam kilka typów ale może uzupełnisz moją listę:) Chciałabym z Singapuru bezpośrednio przelecieć na któraś z wysp ale nie wiem jeszcze jak to finansowo wyjdzie i czy uda się znaleźć takie połączenie by ominąć Manilę. Jak się dostawaliście z wyspy na wyspę: samolotem, promem, motorówką?Czy warto rezerwować noclegi tam na miejscu czy jeszcze tutaj z polski? Jak jest z internetem? Będę wdzięczna za Twoje wskazówki bo na razie jeszcze troszkę błądzę i każda podpowiedź będzie na wagę złota!Serdecznie pozdrawiamJulia
Washington napisał:te koszta uwzględniają noclegi w pokojach/domkach dwuosobowych, posiłki, transport (poza lotami krajowymi - te kosztowały dodatkowo odpowiednio: 66, 54, 67 i 54zł dla jednej osoby) Odgrzebuję, bo planuję własny wypad na Filipiny
:)Chciałam podobnie jak Washington polecieć z Manili do Coron, ale ceny niezależnie od tego jak odległy termin wybiorę, nie są nawet zbliżone do tych cen z relacji. Dobrze chyba rozumiem, że lotnisko dla wyspy Coron nazywa się Busuanga (USU)? Cebu Pacific daje obecnie ceny na poziomie 200-300 zł w jedną stronę. Wydaje się to masakrycznie dużo. Czy możliwe jest kupienie obecnie biletów w niższych cenach?
:roll:
@Koala22Hej, sorry że z opóźnieniem. Cebu maks kilka razy do roku organizuje promo lotów za śmiesznie niskie pieniądze - oczywiście mowa o taryfie, do tego trzeba opłacić normalne podatki. Najlepiej polubić/śledzić i profil na fb, tam informacja o promocji pojawia się chyba najwcześniej. Moje bilety były kupowanej z jednej z nich
Koala22 napisał:Cebu Pacific daje obecnie ceny na poziomie 200-300 zł w jedną stronę. Wydaje się to masakrycznie dużo. Czy możliwe jest kupienie obecnie biletów w niższych cenach?
:roll:Z tego co piszesz, to nie jest mozliwe.
Hej,Wylatuje na Filipiny 22 listopada i mój urlop potrwa do 8 grudnia. Docelowo podróżować będę na Bohol i Siquijor. 1) Jak wygląda sprawa bankomatów? Można go znaleźć i wypłacić gotówkę bez problemu? Co lepiej zabrać ze sobą; USD czy EUR?2) Ile kosztuje karta do telefonu? Głównie chodzi mi o internet.
Bankomaty znajdziesz w większych miastach, na lotniskach; zaopatrzyłbym się w zapas gotówki przed udaniem się na Siquijor (na Boholu nie bedzie problemu).Karty telefonicznej nie kupowałem więc nie pomogę
Washington napisał:Polując na rekinyGłówną atrakcją jest oczywiście nurkowanie na Monad Shoal. Aby zobaczyć rekiny trzeba wstać przed świtem i wypłynąć łodzią o 5 rano. Schodzimy na 25-30m i nieruchomo zalegamy na dnie przy stacji czyszczącej. Jest to miejsce do którego rekiny przypływają w celach higienicznych – w zamian za wyjadanie pasożytów z własnej skóry łaskawie wyzbywają się swojej agresji. Dzięki temu my możemy cieszyć się takimi widokami
:)
Nie jest rzadkością zobaczenie kilku tych ogromnych bestii podczas jednego nurkowania.CześćŚwietna relacja, powiedz mi proszę czy myślisz, że do takiego nurkowania, będzie mi potrzebny certyfikat potwierdzający ukończenie kursu dla nurków?Póki co nurkowałem na Koh Tao ale Fun Dive.
Bedzie, i to nie tylko podstawowy, ale ze wzgledu na glebokosc zaawansowany. Choc miejsce samo w sobie jest latwe technicznieWysłane z mojego JY-G4S przy użyciu Tapatalka
Czesc, swietna relacja !
:)Tyle informacji w niej zawarłeś, że nie zostało dużo pola manewru do zadawania pytań
;) Mimo wszystko spróbuję :1.Bohol, Panglao, Balicasag, Pamilacan, Camiguin, Apo, El Nido, Coron - to wyspy ktore mamy zamiar odwiedzic majac 17 dni na miejcu, napisze prosze (kierujac sie swoim doswiadczeniem) jak dlugo został bys na konretnej wyspie a którą ewentualnie byś odrzucił/dorzucił (obawiam się ze jest ich troche za duzo:)2. Jakie sa ceny biletow lotniczych na miejscu zeby sie przemieszczac pomiedzy wyspami ? ( takie same jak przez internet czy moze sa roznice ? ) Nie chcemy się ograniczac wczesniej wykupionymi lotami3. Gdzie widziałeś najciekawsze miejscówki ekstremalne : skoki z klifow itd ? (widziałem z relacji ze na Siquior było dobrze ale chyba ta wyspe ominiemy)4. Domyślam się że dzikie zwierzeta mozna spotkac wszedzie ale gdzie byly najlepsze miejsca gdzie mozna bylo je spotkac, odbyc wycieczke trekingowa np przez dzungle z całą jej okazałością
:) ?Narazie to tyle ale pewnie pytania sie jeszcze pojawiąPozdrawiam
Ad 1 - wszystko zależy czego szukasz, czy nurkujesz czy tylko snorklujesz itd Np jeśli nie nurkujesz to Coron odpuściłbym i tylko do El Nido poleciał, zaś jeśli nurkujesz to odwrotnie
;) Ponadto na części wymienionych wysp nie byłem, więc ciężko mi pomócAd 2 - ceny na miejscu będą podobne do cen bez promo czyli dość wysokie. Tak więc jeśli ma być tanio to tylko z sporym wyprzedzeniem kupowanie w promocjachAd 3 - szczerze mówiąc poza Siquijor nie widziałem miejsc do skoków (które też ekstremalne za bardzo nie było
;) ), z miejsc z dreszczykiem to jaskinie w Sagada są fajne Ad 4 - nie znam miejsc gdzie można by zobaczyć dzikie zwierzęta na Filipinach, chyba takowych tam nie ma
;) Filipiny jako państwo wyspiarskie oferują niesamowicie bogate królestwo zwierząt - ale morskich. Na lądzie poza waranami, tarsierami na Boholu i jakimiś ptakami chyba nie ma
Riux napisał:2. Jakie sa ceny biletow lotniczych na miejscu zeby sie przemieszczac pomiedzy wyspami ? ( takie same jak przez internet czy moze sa roznice ? ) Nie chcemy się ograniczac wczesniej wykupionymi lotamiKupowanie biletów na Filipinach na miejscu bez kilkudniowego wyprzedzenia może być ryzykowne. Oni są mistrzami w upychaniu samolotów. Nasze loty niezależnie czy Cebu czy Pal czy AA były wypełnione w 100%.
Washington napisał:Ad 1 - wszystko zależy czego szukasz, czy nurkujesz czy tylko snorklujesz itd Np jeśli nie nurkujesz to Coron odpuściłbym i tylko do El Nido poleciał, zaś jeśli nurkujesz to odwrotnie
;) Ponadto na części wymienionych wysp nie byłem, więc ciężko mi pomócAd 2 - ceny na miejscu będą podobne do cen bez promo czyli dość wysokie. Tak więc jeśli ma być tanio to tylko z sporym wyprzedzeniem kupowanie w promocjachAd 3 - szczerze mówiąc poza Siquijor nie widziałem miejsc do skoków (które też ekstremalne za bardzo nie było
;) ), z miejsc z dreszczykiem to jaskinie w Sagada są fajne Ad 4 - nie znam miejsc gdzie można by zobaczyć dzikie zwierzęta na Filipinach, chyba takowych tam nie ma
;) Filipiny jako państwo wyspiarskie oferują niesamowicie bogate królestwo zwierząt - ale morskich. Na lądzie poza waranami, tarsierami na Boholu i jakimiś ptakami chyba nie maDzięki za info Nie dodałem, że niestety zostaje nam tylko snorkeling ale nie wykluczam tez jakiegos szybkiego kursu nurkowego ( z tym ze raczej bedzie na to za mało czasu)Co do miejscowek gdzie mozna sie pobawic w jakies bardziej extremalne tematy itd to widziałem na Cebu Kawasan Falls i Canyon ale szukam czegoś więcej . .
:)Co do dzikich zwierząt to chodziło mi wlaśnie o warany, małpy (poza wyrakami) itd. Moze to brzmi śmiesznie ale nie miałem jeszcze ich okazji widziec w ich naturalnym środowisku
:). Czytałem, że w drodze do podziemnej rzeki na PP mozna się na nie natknąć
Witam, z racji że jestem nowym użytkownikiem nie mogłem wysłać PW
Moje pytanie odnośnie filipin - wylot 12-02.03.2017r , Manila-Bohol, Cebu-Puerta Princessa, EL nido- Coron, Coron-Manila
ile dni przeznaczyć na bohol, ile na Palawan ? Nie nurkujemy chcemy skorzystać i zrobić jakiś basic kurs (czy warto płynąć na coron, czy lepiej dłużej zostać na bohol el nido lub gdzieś indziej ? lącznie mamy 17dni na miejscu nie chcemy się zbyt rozdrabniać żeby nie być cały czas na walizkach :0 dzięki za info.
@przem87Mając tylko tyle czasu chyba bym skupił się na jednym regionie. I chyba najlepiej by było w Cebu i okolicach - 1-2 dni na Bohol, 5 dni spędziłbym na Apo i tam zrobił kurs nurkowy, z 5 dni na Siquijor bo idealny do chillowania, i dodał 3 dni na island hopping i nurki na Coron - odwiedzając Coron Palawan bym pominął. 2 dni pewnie gdzieś uciekną na jakieś transfery
dzięki za odpowiedź, czyli El nido sobie darować ? :) -rzeka, island hopping .. zastanawiam się ciągle, chcielibyśmy wziąć jeszcze skutery i pojeździć po wyspach ;) myślę po 1-2dni .. tak żeby pojeździć trochę po plażach i akrakcjach ,
tylko z cebu na coron drogi lot będzie i nie bezpośredni .. dlatego chciałem puerto princessa-el nido coron promem ..
dzięki za odpowiedź, czyli El nido sobie darować ?
:) -rzeka, island hopping .. zastanawiam się ciągle, chcielibyśmy wziąć jeszcze skutery i pojeździć po wyspach
;) myślę po 1-2dni .. tak żeby pojeździć trochę po plażach i akrakcjach ,
tylko z cebu na coron drogi lot będzie i nie bezpośredni .. dlatego chciałem puerto princessa-el nido coron promem ..
Cześć Wam, mam najnowsze informacje na temat Filipin. Byłem w grudniu-styczniu 2017/18. Wszystko na moim blogu. http://bucketlistbypolo.blogspot.com/20 ... ipiny.htmlZapraszam do czytania. Piotr Polo Przywarski. Pozdro
Hej, super relacja, naprawde swietnie sie czyta i oglada
:) Wlasnie planuje 2 tygodnie (14 dni) na Filipinach w marcu wiec czytam i czytam. To pierwsza podroz do Azji w ogole, lot do/z Manili. Wstepnie chcialem podzielic te 2 tygodnie na dwie czesci: 1) Bohol/Panglao/Pamilacan i 2) 3-4 dni na Palawanie, El Nido i Island hopping.Natomiast zaczynam zastanawiac sie po przeczytaniu Twojej i innych relacji, czy zamiast bardzo dlugiego transportu do El Nido, nie lepiej zwiedzic kolejne wyspy w okolicach: Siquijor/Apo? Jak uwazasz? Nie bedziemy nurkowac (jedynie jakis snorkeling).
Witam, w linku wklejam mój filmik z trzech tygodni na Filipinach, tam między innymi Manila, Bohol, Alona Beach, Virgin Island, Cebu, Palawan, Puerto Princesa, El Nido, Coron, Nacpan Beach itd. Jeśli jakaś "miejscówka" z filmiku was zainteresuje piszcie
:) https://www.youtube.com/watch?v=oJp_o67dVMs
Żółwie są wszędzie, a każdy z nich jest wspaniały.
Ale nie samymi żółwiami człowiek żyje – rafy są równie wspaniałe :)
tylko uważajmy na terytorialne trigger fish'e. Mogą kąsać, tak samo jak trujące gigantyczne (ponad 1,5m) węże morskie! Na szczęście trzymają się one zazwyczaj w głębszych rejonach i nie gustują w towarzystwie.
Jeśli dopisze nam szczęście zobaczymy również bumphead parotfish'e – te dorastające prawie 1,5m ryby robią wrażenie!
(marna jakość zdjęcia, ale na głębokości 18m nie dociera już tak wiele światła)
Oczywiście snorkle to tylko namiastka tego co podwodny świat odkryje przed osobami które założą na siebie butlę z tlenem. Na nurków czekają niezapomniane wrażenia, jeden z najpiękniejszych raf na Filipinach (o ile nie najpiękniejsze), a także w południowo-wschodniej Azji. Szczególnie polecam miejsca Rock West (przepiękne twarde i miękkie korale) i Coconut (najciekawsze miejsce na wyspie - tyle ryb że czujesz się jak w akwarium). Nurkowania są technicznie łatwe (spokojnie można je odwiedzić z OWD), choć w kilku miejscach występują prądy, i bardziej zaawansowane osoby na pewno je bardziej docenią. Nurkować na wyspie można z całymi 2 firmami - u Maria i z Liberty - prowadzone są one przez brata i siostrę. Ja polecam Liberty - po pierwsze są tańsi dla fun divów (1000 peso za nurkowanie vs 1150 u Maria, choć chyba kursy mają droższe), a po drugie mają możliwość płacenia kartą. Do niedawna głównym powodem dla którego bym polecił to miejsce był instruktor Michał (którego serdecznie pozdrawiam!) - nasz rodak (profesjonalny nurek i super sympatyczna osoba nie tylko pod wodą ;) ), ale niestety obecnie już tam nie pracuje.
Jeśli zmęczy nas ciągłe pluskanie się w wodzie (choć to niemożliwe w naszym wypadku) lub po prostu poszukujemy urozmaicenia możemy udać się na spacer, choć widoki nas wodą nie są tak piękne jak te pod ;) Są 2 możliwe trasy do przejścia się. Jedna wiedzie na punkt widokowy przy Rock Point. Idziemy przez wioskę mijając lagunę, do Saktuarium (zamknięta rafa, niegdyś najładniejsza na całej wyspie, niestety została zniszczona przez tajfun i jest obecnie sztucznie zasadzana koralami) skąd wiedzie ścieżka pod górę oferująca takie widoki.
Na końcu czeka nas podniszczona altanka gdzie można odpocząć chwilę przed powrotem. Trasa zajmuje w jedną stronę ok 45min.
Druga trasa wiedzie na latarnię morską i to jest już dłuższa wyprawa (ok 3h jeśli odwiedzimy wszystkie 3 wioski znajdujące się na wyspie – zacząć proponuję przy schodach na górę prz Liberty's a wrócić trasą przy lagunie). Nie jest może jakoś super malownicza, ale można po drodze popodziwiać szczyt filipińskiej myśli architektonicznej ;) (polecam zwrócić uwagę na te kąty proste ;) )
czy porządnie zmęczyć się wspinając wśród wzgórz pokrytych palmami.
My niestety mieliśmy również okazję obserwować tragedię – krowa zaplątała się w linkę którą była przywiązana na wzgórzu i skręciła sobie kark.
Czemu piszę o tragedii? Krowa dla biednych mieszkańców wyspy to prawdziwy majątek (tylko 2 osoby na całej wyspie mogą krowami się poszczycić), na szczęście udało nam się znaleźć właściciela szybko a wypadek zdarzył się niedawno – mięso się jeszcze nie zepsuło, mógł je sprzedać i odrobić trochę straty.
Bo mięso na Filipinach to też luksus. Raz spotkaliśmy na plaży tatę świętującego urodziny syna kozą – raz do roku można pozwolić sobie na rozpustę! (koza zostaje najpierw pozbawiona sierści przez opalenie liśćmi palmowymi)
I dlatego nie spodziewajmy się za wiele od kuchni na Apo. W zasadzie jedyne miejsce oferujące prawdziwe posiłki w rozumieniu zachodnich turystów to Liberty's, posiłki zaś nie są tanie (jak dla Filipińczyków, zachodni turysta nie zbankrutuje) a do wyboru jest to co akurat w kuchni im jeszcze zostało (pizze zmieniały skład dość często :P). Za to widoki są przednie,
a prąd pojawia się nieco częściej niż raz dziennie (resort ma własny generator) – można podładować elektronikę. My próbowaliśmy żywić się jeszcze u naszej gospodyni, ale najczęściej mieliśmy do wyboru sam ryż z warzywami (a w zasadzie warzywem ;) niemniej jednak smacznie przyprawionym). Kosztowało nas to całe.. 75P od osoby. Czasami pojawiała się na stole również ryba (wtedy cena posiłku wzrastała do zawrotnych 150P), ale to zależało już tylko od Richiego – męża naszej gospodyni który zajmował się połowem ryb.
Niestety zamiast łowić ryby wolał on raczyć się rumem :P dlatego ryby były jedynie od święta ;) Nic dziwnego – nawet na tak malutkiej wysepce rum Tanduay jest w tej samej nie zawyżonej cenie i kosztuje w jednym z kilku miniaturowych sklepików
80P (wersja dark – 80%)..
Richi łowić ryb nie lubił, za to lubił śpiewać i grać na gitarze przy rumie, a jak już się napił to obiecywał mi że zabierze mnie jutro rano na połów ryb i będzie wreszcie ryba na obiad. I tym oto sposobem pewnego razu poszedłem nauczyć się polować na ryby przy pomocy kuszy :) Pozwólcie że przekażę Wam tą wiedzę na koniec relacji z Apo :)
Z kuszą w ręku zanurzamy się pod wodę
i zalegamy na dnie nieruchomo. Inaczej ryby się spłoszą i nie podpłyną. Leżymy tak przez kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund
czasami na naprawdę dużej głębokości (kilkunastu metrów – czy to możliwe bez wyhodowania skrzeli?) i gdy ujrzymy w końcu swoją ofiarę w odpowiedniej pozycji – BACH! Upolowana.
By zdjąć ją z harpuna przegryzamy rybę zębami
by następnie nadziać ją przy pomocy gwoździa na linkęprzez skrzela.(lapu lapu, najlepsza w sosie słodko kwaśnym :) )
Linka z przyczepionym korkiem unosi się na powierzchni, my zaś powiększamy sukcesywnie swoją kolekcję.
Czynność powtarzamy tyle razy aż nakarmimy całą rodzinę ;) Voilà!
Mam nadzieję że udało mi się Was przekonać do najpiękniejszego z klejnotów Filipin :)
CDNSiquijor – magiczna wyspa czarowników dla osób lubiących przygody
Wyspa Siquijor. Kiedyś odstraszała przybyszów opowieściami o czarach i czarnoksiężnikach, dziś mimo magicznych krajobrazów mało który turysta ją odwiedza. Dlaczego jest to błąd postaram się Wam pokazać w kolejnej części mojej relacji.
Najpierw jednak parę słów praktycznych porad.
Na Siquijor najlepiej dostać się promem z Dumaguete – kosztuje on raptem 120P i obsługiwany jest przez firmę GL Lines. Kursuje kilka razy dziennie i płynie ok 1h. Mowa o kursie do miasteczka Siquijor, promy kursują również do miasteczka Larena (rzadziej; ponadto miasteczko to jest bardziej oddalona od głównych atrakcji).
Po Siquijrze należy poruszać się tylko w jeden sposób – skuterem bądź motorem. Tak jest najtaniej (wynajęcie motoru kosztuje 250P/dobę, pełen bak paliwa pozwalający objechać niemal całą wyspę - 180P), najbardziej bezproblemowo (wszędzie dojedziemy, o każdej porze dnia) i najfajniej! :) Przy okazji jest to całkowicie bezpieczne – na całej wyspie praktycznie nie ma ruchu na drogach (jeżdżą prawie tylko jednoślady, i robią to dość ostrożnie), drogi są dość dobre. Oficjalnie nie jest wymagane też prawo jazdy kat A (wystarczy B, zwykłe, polskie), zaś nieoficjalnie nie potrzeba nic – osoba wynajmująca nam motor nie chciała zobaczyć żadnych dokumentów – prawka, paszportu, nic. Poprosiła o zapłatę z góry, zostawiła swoje imię i numer telefonu by w razie czego w dniu oddania łatwiej było ją znaleźć – i tyle :) Filipiny <3
(Inna sprawa że nigdy w życiu nie jechałem na motorze, w dodatku z manualną skrzynią biegów – miałem tylko niewielkie doświadczenie z automatycznymi skuterkami. W skrócie – było wesoło, na szczęście bez wypadków ;) )
Co jeść na Siquijorze? Z tym jest problem. Jako że nie jest to turystyczna wyspa, Filipińczycy jadają zaś zazwyczaj w domu, brakuje na niej knajpek. Można powiedzieć, że nie ma ich prawie wcale. Mogę polecić tylko jedno miejsce - pizzerię (kilka kilometrów za San Juan, jadąc na wschód, po lewej stronie). Jest ona jednak tak fantastyczna, że więcej lokali nie potrzeba. Przyjeżdżaliśmy do niej na śniadania, obiady oraz kolacje:P Za 180P otrzymamy pizzę którą dwie osoby się najedżą, a jest ona tak przepyszna, że niejeden Włoch mógłby się na Siquijorze uczyć jak przyrządzać pizzę :)
Gdzie warto się zatrzymać? My wybraliśmy Lorna's End of The World (400P za noc) w okolicy San Juan, które oferuje jedne z najlepszych snorkli i piękną plażę. Dostaliśmy bardzo duży pokój z własną łazienką, wifi, oraz takie widoki z tarasu :)
Niestety pogoda na Siqijorze niezbyt nam dopisała. Był to jedyny czas podczas naszego pobytu na Filipinach kiedy często było pochmurno, wietrznie, zaś w nocy czasem padało. Przez to nanosiło na naszą plażę dużo glonów, więc nawet ani razu się na niej nie wykąpaliśmy. Nic nie szkodzi – rozrywek mieliśmy aż nadto, a innych plaż nie brakowało!
Jedną z głównych atrakcji jest jaskinia Cantabon. Nie odwiedza się jej dla pięknych widoków (choć ciekawych formacji skalnych jest trochę)
ale by się zmoczyć, ubrudzić i po przeciskać!
Rozrywka w sam raz dla osób lubiących przygody :)
(można zabrać aparat do jaskiń, ale robicie to na własne ryzyko ;) najlepiej wziąć wodoodporny sprzęt)
By odwiedzić jaskinię trzeba się zarejestrować w miasteczku i wynająć przewodnika (nie da się odwiedzić na własną rękę jaskini. gdyż jest po prostu zamknięta). Na szczęście koszt nie jest wygórowany – 600P za dwie osoby (ta sama cena obowiązuje chyba dla grup do 4 osób, potem o ile pamiętam rośnie). Polecam!
Nie jest to jedyna rozrywka dla osób lubiących spędzać czas aktywnie. Są jeszcze wodospady Cambugahay (wstęp darmowy, parking przy wodospadach 10P – można też zostawić samopas nasz pojazd, ale w tym rejonie były raportowane kradzieże, o czym sami Filipińczycy wspominają ze wstydem). Na pierwszy rzut oka po prostu ładny wodospad z jeziorkiem w którym można popływać. Ale ma też autentyczną lianę która pozwoli poczuć nam się jak Tarzan i poskakać do wody :)
Tej zabawy nie da się mieć dość :D
(uwaga, skacząc upewnijcie się że robicie to bezpiecznie, jest tam dość płytko – maksymalnie 2m głębokości, miejscami koło metra!)
Ale to nie koniec atrakcji dla odważnych, oj nie :D Jest jeszcze najładniejsza plaża na wyspie, Salagdoong. Jest to ewenement na Filipinach, gdyż jest to prywatna plaża, a wstęp na nią kosztuje – 20P od osoby. Ale czy dla takich widoków nie warto wydać kilka peso?
Na plaży znajdują się zjeżdżalnie, ale lata swej funkcjonalności mają za sobą (urwane lub odpadające fragmenty mówią nam o tym dobitnie).
Za to 10m wysokości skocznia nadaje się do użytku jak najbardziej :D
Jak tu nie skorzystać? ;)
(pamiętajcie by przed skokiem sprawdzić dno; najlepiej skakać daleko, przy samych skałach, jest dość płytko, jakieś 2m, dalej jest dużo głębiej)
Niedaleko znajduje się też druga najładniejsza plaża (może nawet ładniejsza, bo w pełni naturalna i darmowa) - Kagusuan.
Niestety i w tym rejonie notowano kradzieże, a znajduje się ona na dużym odludziu, zaś motor należy zostawić na górze klifu, co dodatkowo zwiększa niepewność co do pozostawionej maszyny. Widoki jednak wszystko wynagradzają :)
Nie trzeba jednak jechać na specjalne plaże by znaleźć piękne miejsca na Siquijorze. Te bezimienne są równie wspaniałe.
Jeśli panie zmęczy aktywny wypoczynek można wysłać je do autentycznego filipińskiego lumpeksu :D Ceny wygórowane – 10P od sztuki odzieży (70gr! Obecnie chyba peso trochę podrożało – uważajcie by nie zbankrutować :P)
Mieliśmy odwiedzić jeszcze kilka miejsc (m. in. plażę Paliton czy posnorklować przed hotelem Coco grove gdzie rafy podobno są najlepsze), ale w końcu dowiedzieliśmy się dlaczego wrzesień określany jest na Filipinach miesiącem tajfunów :P Pogoda stała się okropna, zaś w nocy baliśmy się, że urwie nam dach nad głową. Czas było przenieść się w inne rejony Filipin.
CDNPolując na rekiny
O wysepce Malapascua nie będę się rozwodził, zawitaliśmy tam bowiem w jednym konkretnym celu. By zanurkować oko w oko z ponad 4m rekinami z rodzaju kosogonowatych. Spotkanie z nimi na Malapascua, cytując naszego divemastera, jest „100% sure but not guarantee” ;) Ten fakt, plus łatwy dojazd z Cebu, zamieniły tą małą wyspę w mekkę nurkową i umieściły na turystycznej mapie. Nie grzeszy ona bowiem nadmiarem urody – płaska i pozbawiona roślinności nie gwarantuje pięknych widoków ani nadmiaru atrakcji.
Nie bez znaczenia jest fakt że została dość ciężko uszkodzona przed paru laty przez tajfuny. Jeśli jednak nurkujecie – nie powinniście jej omijać. Poza wielkimi rekinami odnajdziecie tu ładne rafy w sanktuarium morskich węży przy wyspie Gato czy dobre nocne nurkowania/ nurkowania makro w okolicach latarni morskiej. Z powyższych powodów wpis ten będzie miał charakter czysto praktyczny.
Jak dojechać?
Z północnego dworca w Cebu regularnie (co 30min) odjeżdżają publiczne busy do miejscowości Maya. Zanim się do niej udamy warto zaopatrzyć się w gotówkę – w bliższej i nieco dalszej okolicy, a także na samej wyspie, nie ma bankomatów (choć są terminale płatnicze z centrach nurkowych, za prowizję wypłacające gotówkę). Bus kosztuje 163 peso i jedzie ok 4h.
Najlepiej dojechać do Maya przed 16:30. Po tej godzinie nie odpływają na Malapascua'e łódki i będziecie zmuszeni zanocować przy przystani (tak jak byliśmy i my). Opcji noclegowych praktycznie nie ma. Poza jednym (i jak na Filipiny bardzo drogim!) guesthousem żadne inne miejsce się nie reklamuje. Jest jednak jeszcze jedna nieoznaczona noclegownia przy głównej drodze. Najlepiej po prostu zapytać się o nią miejscowych – tam spotkamy co prawda nieco spartańskie warunki, za to za cenę 300 peso/noc. Nam z powodu późnej godziny dotarcia (przed północą) znalezienie jej nastręczyło nie lada trudności – nie było po prostu kogo o nią zapytać, na ulicach było pusto.
Rano już bez większych problemów możemy wsiąść na łódkę płynącą na wyspę z nadbrzeża przy dworcu autobusowym. Niestety, jako że na wyspę pływają głównie osoby zamożniejsze, które mogą pozwolić sobie na nietani sport jakim jest nurkowanie, ludność lokalna stara się wykorzystać ten fakt. Łódka nie powinna kosztować więcej niż 80P od osoby. Jeśli brakuje pasażerów lokalsi mają w zwyczaju dzielić się po równo opłatą za wolne miejsca. Jeśli jednak kapitan zobaczy białego (a więc bogatego) turystę – będzie wmawiał mu że musi koszt ten pokryć całkowicie z własnej kieszeni Na szczęście na wyspie pozostały jeszcze przyzwoite osoby, jedna z pasażerek ochrzaniła właściciela łódki za takie zachowanie i powiedziała nam żebyśmy nie przepłacali (i tak nie zamierzaliśmy, ale ładnie z jej strony ;) ). Dodatkowo, podczas odpływu, należy liczyć się z opłatą 20 peso za podwiezienie do brzegu przez mniejszą łódkę.
Gdzie zatrzymać się na wyspie i co jeść?
Jeśli szukamy najtańszego miejsca to wybór jest bardzo prosty – należy zatrzymać się blisko głównej wioski, u BB's. Za 300 peso dostaniemy do swojej dyspozycji schludny domek z łazienką, musimy się jednak liczyć z występującym okresowo brakiem prądu.
Tuż obok BB's jest knajpka Gings z najtańszym jedzeniem na całej wyspie. Za kilkadziesiąt peso dostępnych jest większość potraw, nie są one jednak super smaczne. Czasami warto przejść się do restauracji przy kompleksach nurkowych, oferują one bowiem dość tanią pizzę w dodatku do darmowego wifi ;) (wszystkie inne pozycje mogą zrujnować backpackerski budżet )
Inną opcją jest oczywiście wykupienie noclegu wraz z pakietem nurkowym (i czasami wyżywieniem) – oferty te mogą być najatrakcyjniejsze dla osób które chcą więcej nurkować i mają nieco wyższe wymagania.
Myślę, że warto też nadmienić o lokalnej piekarni w głównej wiosce (a w zasadzie cukierni) – oferuje ona fantastyczne wręcz pączki (za śmieszną cenę kilku peso).
Nurkowania
Z kim warto nurkować? Na to pytanie ciężko mi odpowiedzieć. Podczas mojego pobytu firma Sea Explorers świętowała okrągłe urodziny. Z tej okazji oferowała super atrakcyjne ceny – pojedynczy fun dive za 800 peso. Normalnie jednak jest jedną z droższych opcji – jest to bowiem duża baza, z nowoczesnym sprzętem. Divemasterów w niej polecam (zabawni, profesjonalni), ale jej popularność wiązała się z przemiałem jak w fabryce i dużymi grupami pod wodą. Podczas gdy przy obserwacji rekinów nie stanowi to problemu, nocne nurkowania w takich warunkach stanowczo odradzam! Na co dzień najtaniej wychodzi nurkowanie z zblazowanym (jak na nasz gust zbyt) Danem, który prowadzi jednoosobową firmę (mieszczącą się zresztą tuż obok BB's).
Główną atrakcją jest oczywiście nurkowanie na Monad Shoal. Aby zobaczyć rekiny trzeba wstać przed świtem i wypłynąć łodzią o 5 rano. Schodzimy na 25-30m i nieruchomo zalegamy na dnie przy stacji czyszczącej. Jest to miejsce do którego rekiny przypływają w celach higienicznych – w zamian za wyjadanie pasożytów z własnej skóry łaskawie wyzbywają się swojej agresji. Dzięki temu my możemy cieszyć się takimi widokami :)
Nie jest rzadkością zobaczenie kilku tych ogromnych bestii podczas jednego nurkowania.
Drugim nurkowaniem na którym byliśmy było nocne nurkowanie. I mimo, że zobaczyliśmy sporo (m.in. najbardziej kolorową rybę świata - mandaryna, koniki morskie, kraby i różnego rodzaju dziwne bezkręgowce), to był to jeden wielki koszmar. Sześciu nurków na jednego divemastera, słabo działające latarki, no i Chinka. Jeśli choć raz nurkowaliście z Chińczykami to wiecie o co mi chodzi – totalny brak pływalności, kopanie wszystkich wokół płetwami, pchanie się do podwodnych atrakcji odstraszające ryby – a to wszystko przy posiadaniu własnego, mega wypasionego sprzętu.. Z nocnego nurkowania zdjęć nie mam, ale dla osób które nie wiedzą jak wygląda mandaryn – mówimy o takiej piękności :) (źródło - flickr)
Inne atrakcje?
Tak jak pisałem wcześniej, wyspa nie grzeszy nimi. Może jednak poszczycić się całkiem ładną plażą Bounty Beach, przy której mieści się większość centrów nurkowych (podobno była ona dużo ładniejsza, ale została zniszczona przez wcześniej wspomniane tajfuny)
Wpływ na moją ocenę być może miał fakt nie plażowej pogody która panowała podczas naszego pobytu.
Czy jest coś jeszcze do roboty na Malapascua? Oferowano nam niejednokrotnie wycieczki snorklowe (miejsc do popływania z rurką we własnym zakresie z brzegu niestety nie ma) ale słyszeliśmy że okoliczne rafki do najlepszych na Filipinach nie należą. Nie skusiliśmy się, nie mogę więc potwierdzić ani zaprzeczyć (najlepsze miejsce to podobno Coral Garden; inne znane to Lapus Lapus i Dakit Dakit; ogólnie wycieczkę przy kilku osobach da się wynegocjować za 200 peso od osoby).
Na wikitravel wyczytaliśmy zaś, że warto udać się na oglądanie zachodu słońca na latarnię morską. Nie wiem kto zamieścił tą informację, ale musiał być bardzo zdesperowany w poszukiwaniu atrakcji na wyspie :P Nie jest tam ani ładnie, ani blisko z głównej wioski.
Pożegnanie z Visayas
Nasz pobyt na Malapascu'a był krótki ale bardzo satysfakcjonujący. Rekiny wielorybie na Filipinach występują sezonowo, a kosogonowate przez cały rok. Mimo iż nie są tak ogromne, swoją krwiożerczą naturą dostarczają wystarczająco wrażeń :) Nurkując z nimi zakończyliśmy nasz pobyt na archipelagu Visayas, który moim zdaniem jak żaden inny oferuje dużą różnorodność ciekawych atrakcji i pięknych widoków. Nim przyszło nam się pożegnać z tym zakątkiem Filipin, byliśmy zmuszeni zanocować w Cebu. Prawdopodobnie i Wy wybierając się w te strony będziecie musieli się tam zatrzymać na parę chwil ze względów logistycznych. Oby były one jak najkrótsze! Jak każde duże filipińskie miasto, Cebu należy omijać. Nie znajdziemy tu zabytków ani pięknej przyrody, za to na pewno sporo brudu i hałasu. W takich warunkach trudno o tani, dobry nocleg. Proponuję szukać na Garcia St, zaczynając od ronda. Centralna lokalizacja i sporo hoteli spośród których możemy wybierać to niewątpliwe atuty, jednak tańsze miejscówki bardzo szybko się zapełniają. My byliśmy zmuszeni nocować w hotelu... „na godziny” ;] Charakteru tego przybytku możecie się domyślić, a i tak wyniósł nas 630 peso (była to najtańsza dostępna opcja).
CDNCoron, czyli Palawan w miniaturze
Jeśli czegoś żałuję jeśli chodzi o mój pobyt na Filipinach to właśnie tego, że na Coron mogłem spędzić tylko 1 dzień! Planowałem 3 dniowy pobyt (i tak za krótki!) ale na skutek przełożenia lotu byłem zmuszony zadowolić się jednym dniem i wykorzystać go do maksimum.
Coron, a w zasadzie Busuanga (gdyż tak nazywa się największa wyspa tego położonego na północy Palawanu archipelagu), to miejsce z wielu powodów wyjątkowe.
Charakteryzuje się tymi samymi pięknymi krasowymi krajobrazami co El Nido - wysepek wynóżających się wprost z krystalicznej wody. Oferuje tym samym cudowny islandhopping oraz niesamowite snorkle. Jednocześnie jest to jedna z najlepszych destynacji nurkowych na świecie!
W 1944 amerykańskie naloty niedaleko zatoki Manili zmusiły japońskie okręty do schowania się przy Busuanga, gdzie rzekomo miały być one bezpieczne, poza zasięgiem amerykańskich samolotów. Że jest inaczej, przekonano się 24 września, gdy 120 bombowców i myśliwców osłony, wykonując lot na odległość 350 mil, doszczętnie zniszczyło prawie całą flotę (najprawdopodobniej ofiarą bombardowań padło 18 statków). Choć dziś jest to jedynie historia, 14 wraków spoczywających na przystępnym głębokościach (od kilkunastu do ok 40m) przyciąga nurków z całego świata. 130 metrowe japońskie giganty oferują jedne z najlepszych nurkowań wrakowych na świecie.
Dodajmy do tego krystalicznie czyste słodkowodne jeziora, lasy namorzynowe, cudowne krajobrazy z gór czy możliwość kąpieli w gorących źródłach – i zapragniecie zostać tu jak najdłużej :)
Jak dostać się na Coron? Najlepiej, najłatwiej i często najtaniej (już od 60zł w jedną stronę) – samolotem. Wyspa połączona jest z Manilą oraz Cebu. Rozkład lotów (jak to w wyspiarskich, mało cywilizowanych państwach) lubi się często zmieniać. Zapewnijcie sobie odpowiedni zapas czasu, szczególnie w przypadku lotów łączonych. Jeśli nurkujecie warto mieć również na uwadze odstęp czasowy który powinien minąć między nurkowaniami a lotem (choć szczerze mówiąc w przypadku nurkowań rekreacyjnych, bezdekompresyjnych – sugerowany odstęp 24h jest zdecydowanie na wyrost).
By dostać się z lotniska do miasta trzeba zdać się na monopol vanów wożących pasażerów za 150 peso od osoby (zawsze gdy czytam że nie ma innej opcji odzywa się we mnie buntownicza nuta mówiąca "jasne że jest, po prostu jeszcze nikt o niej nie napisał" – ale nie tym razem :P lotnisko jest sporo oddalone, pośrodku niczego, nic tam nie jeździ nawet by złapać stopa, nie mówiąc o przejeżdżających kierowcach tricyklów chętnych do dorobienia).
Można również dostać się do Busuanga drogą morską. Oficjalnie łódka wypływa raz w tygodniu, z PP na Palawanie. A to i tak tylko przy sprzyjających warunkach atmosferycznych, kursy bywają często odwoływane.
Gdzie nocować? My wybraliśmy Coron Backpacker Guesthouse. Było to najtańsze miejsce jakie udało nam się znaleźć – mimo niskiego sezonu kosztowało 500 peso. Za tą cenę dostaliśmy dwuosobowy pokój z wiatrakiem, wifi oraz ładną przestrzeń wspólną z kuchnią. Pociesza natomiast fakt że tyle samo kosztuje pokój w wysokim sezonie, właścicielka po prostu jest nieczuła na negocjacje ;) Guesthouse znajduje się niedaleko głównej ulicy – wystarczy idąc w stronę lotniska odbić w lewo i wejść między domy na wodzie.