+7
Washington 24 grudnia 2015 16:38
Image
Image
Image
Image

Z pewnością wrócilibyśmy tam kolejnego dnia licząc na lepszą pogodę gdyby nie.. internet. Czasami lepiej jest żyć w błogiej nieświadomości. Np. nieświadomości tego że w ostatnim czasie na Seszelach doszło do dwóch śmiertelnych ataków rekinów :D Gdy wieczorem przeczytaliśmy o tym w internecie - chęć to snorkli nam nagle przeszła.. Na następny dzień trzeba było więc powrócić do starego i sprawdzonego odwiedzania najładniejszych plaż :)

Porady rezydenta Janusz Travel
Nie czytajcie o atakach rekinów tuż przed wyjazdem ;)
Nie poruszajcie się po Mahe komunikacją publiczną chyba że macie nadmiar czasu (prawie wszystkie linie kursują przez zakorkowaną Victorię) lub nie zamierzacie dużo obejrzeć. Wynajmijcie samochód (koszt ok 35E za dzień przy rezerwacji od właścicieli wynajmowanego lokalu, ok 40E bezpośrednio na lotnisku).
Jeśli jednak nie wynajęliście auta – zapoznajcie się dobrze z rozkładem jazdy – jest on prawie że wiarygodny http://www.seychelles-info.com/document ... e-Mahe.pdf„Jestem oszczędnym Januszem,
jestem oszczędnym Januszem,
na oparach jeżdżę bo muuszęę..
bo na paliwo mnie nie stać!”

Nadszedł ostatni dzień naszej podróży (w zasadzie przedostatni, ale ostatniego dnia musieliśmy wyruszyć na lotnisko przed 14, nic ciekawego nie zobaczyliśmy, na potrzeby naszej relacji dzień ten więc się nie liczy ;) ) Ostatni dzień na Seszelach, a my w zasadzie Mahe jeszcze nie widzieliśmy. Czas było zintensyfikować nasze zwiedzanie. Wynajęliśmy więc auto. Był to doskonały pomysł! Tylko czy nasz plan wycieczki był równie doskonały?

Naszą wycieczkę pod tytułem „Całe Mahe w jeden dzień” rozpoczęliśmy od małego kłamstewka. By dotrzeć na Anse Major wcale nie trzeba iść na 1,5h treking, nie, to będzie po prostu spacer z pięknymi widokami po drodze. Uff, nasze dziewczyny uwierzyły ;) Co zresztą nie po końca było kłamstwem, gdyż po drodze rzeczywiście czekały nas piękne widoki :)
Image
Jeszcze piękniej się zrobiło gdy naszym oczom ukazała się w końcu plaża Major – ochów i achów nie było końca (no dobra, trochę się zaspaliśmy podchodząc pod górę, musieliśmy na chwilę przystanąć, ale powiedzieliśmy sobie że to po prostu przerwa na podziwianie krajobrazów ;) )
Image
Plaża Major nie jest w zasadzie jedną plażą a serią trzech pięknych zatoczek – a każda jest ładniejsza od poprzedniej
Image
Image
Ale nie przyjechaliśmy przecież tu leżeć plackiem – zobaczone, obfotografowane, w wodzie się zanurzyliśmy (choć z powodu rekinów baliśmy się odpłynąć dalej od brzegu :P ) – czas ruszać dalej ;)
Kolejnym punktem na naszej trasie była plaża Beau Vallon. Według wikitravel – najładniejsza z plaż. Ach, ile to już razy nie czytaliśmy że to właśnie plażą xxx (wstaw dowolną nazwę) jest najładniejsza ;) I tym razem pudło, na pewno jest najdłuższa i najszersza, na pewno ma ładny piasek, ale do miana naj to jej baardzo daleko. Punkt ten szybko odhaczyliśmy i mogliśmy zabrać się do kolejnego naj – tym razem miało to być trzecie najlepsze miejsce do snorkli na Mahe (zdecydować się na snorkle po wczorajszym dniu było trudno, ale skoro jesteśmy w pobliżu, nie dało się nie zajrzeć). Kilka źródeł twierdziło że super snorkle są przed Hilton Northolme. Nie pozostało nam więc nic innego jak wejść do środka udając gości hotelowych ;) Tyle że i tym razem nie mieliśmy szczęścia. Hotel położony jest na zboczu gór, ciężko jest więc znaleźć odpowiednie zejście do wody. Kiedy jednak w końcu się nam to udało – do wody nawet nie zeszliśmy. Już na pierwszy rzut oka widać że raf w tym miejscu nie ma. Czy to kolejny dowcip tego samego żartownisia który wytyczył trasę trekingową z Zimbabwe na maps.me ;) ? No trudno. Za to ogrody w Hiltonie mają śliczne.
Image
Skoro jednak tu nam się z snorklami nie udało, to może warto było by wrócić do parku morskiego Baie Ternay? Tylko tym razem od drugiej strony przylądka Ternay, patrząc na mapę wyglądało na doskonały pomysł. Musieliśmy tylko w tym celu przejechać przez góry (zatoka ta od Anse Major znajduje się rzut beretem, ale by do niej dojechać trzeba nadrobić spory kawałek). Widoki po drodze jak to na Seszelach – po prostu ekstra :) (tu akurat widok na wyspę-osiedle Eden)
Image
Z tego co wyczytaliśmy o Cap Ternay kiedyś w tym miejscu mieścił się ośrodek wypoczynkowy, obecnie zaś jest to teren prywatny przeznaczony na budowę gigantycznego kompleksu hotelowego przez Emirates. W związku z tym wstęp na jego teren jest surowo wzbroniony. Surowo wzbroniony – znaczy się musieliśmy się tam udać ;) No i skoro istnieją wielkie plany to musi być tam pięknie i na pewno warto tam pojechać. No cóż.. Czy ja nazwałem tą wycieczkę „Całe Mahe w jeden dzień”? Powinna się nazywać „Niewypał za niewypałem” :P Na pewno z informacji które uzyskaliśmy część jest prawdziwa – np. ta dotycząca tego że jest to opuszczony teren
Image
Wstępu jednak nikt nam nie bronił, choć rzeczywiście teren ten jest odgrodzony i pilnowany przez ochronę. Strażnik przy wejściu nie miał żadnego problemu by nas wpuścić. Może dlatego że, jak później wyczytałem, ze względów środowiskowych projekt został zawieszony. A może dlatego że nic tu nie ma!
Image
Brzydszej zatoki zaś jeszcze na Seszelach nie widziałem :P Błotnista plaża, pełno śmieci, namorzyny, mętna woda - no po prostu masakra. W internecie wszyscy zaś rozwodzą się nad pięknem tego terenu i jaka szkoda że nie można go już odwiedzać oO
Nie zdziwię Was pisząc że dość szybko opuściliśmy to miejsce, nawet nie zanurzając się w wodzie. Tym bardziej że czas powoli się nam kończył. Dlatego już bez zbędnego marudzenia jedziemy prosto na Petit Anse (tak, tak, zgadliście – według niektórych źródeł kolejną najładniejszą plażę :P ) I tym razem był to strzał w dziesiątkę!
Image
By dostać się na plażę należy przejść przez resort Four Seasons, jednak nikt nie robi w tym względzie problemów. Nie dość że plaża jest śliczna, to jeszcze podobno ma dobre snorkle. Z powodu zachodzącego słońca nie sprawdzaliśmy tego, za to przygarnęliśmy porzuconą na plaży deskę skimboardową ;)
Image
Z chęcią byśmy zostali podziwiać zachód słońca do końca, ale czas był nieubłagany. Auto mieliśmy zwrócić przed 20 (pod groźbą policzenia stawki za kolejny dzień).
Image
Co gorsze, nie tylko kończył się nam czas, ale kończyło nam się również paliwo. Od dłuższego czasu paliła się lampka rezerwy. Wiecie jak to jest – w wypożyczalni powiedzieli by oddać z pustym bakiem.. :P Problem w tym że po drodze wysadzamy dziewczyny przy naszej miejscowości noclegowej, oddając im przy okazji pieniądze celem nabycia wiktu. Nad dylematem "kupić produkty na kolację czy zatankować auto?" nie zastanawialiśmy się długo ;) W kieszeni mamy tylko drobne na powrót autobusem z lotniska. Tym samym – rozpoczynamy dramatyczną walkę z czasem (by nie policzyli dodatkowo za kolejny dzień wynajmu) i wskaźnikiem paliwa (by nam auto nie stanęło, nie mamy bowiem pieniędzy na zatankowanie). Gnamy jak szaleni po górskich serpentynach, ale wieczorny ruch w kierunku Victorii jest nie ubłagany. Co prawda na lotnisko udaje nam się dojechać, ale już po zamknięciu wypożyczalni. Koniec końców następnego już dnia okazuje się że nie policzą nam za dodatkowy dzień, jednak właściciel łapie się za głowę ile paliwa zostawiliśmy – nie mógł odpalić auta :P
Wróćmy jednak do tego dość felernego dnia, gdyż nie był to koniec naszych perypetii. Autobus który miał nas zabrać do domu.. nie przyjeżdża. Tak samo jak następny. Kolejny dopiero za godzinę, i będzie to już ostatni z kursujących autobusów. Zaczynamy się stresować, choć staramy nie okazywać tego po sobie (wiecie jak to jest, dwóch facetów, żaden nie może pokazać przed drugim że jest zaniepokojony :P) Teoretycznie mogło by się wydawać – żaden problem, stopujemy z powrotem. Jednak z dziwnych, a nieodgadnionych dla mnie powodów nikt nie chce się zatrzymać by zabrać na stopa dwóch facetów gdy wokół jest ciemno ;) I kiedy już porzucamy wszelkie nadzieje i zaczynamy rozważać pieszą wędrówkę (bagatela – 17km po zmroku, w górę i w dół – jak to na Seszelach) – przyjeżdża autobus (zupełnie niezgodnie z rozkładem). Uratowani :)

Prawdziwie ostatniego dnia bez żadnych przygód docieramy na lotnisko i żegnamy piękne Seszele :)
Image

Był to cudowny i niezapomniany dla nas wyjazd, jeden z bardziej błogich i rajskich :) Mam również nadzieję że Januszom udało się Was przekonać że Seszele da się odwiedzić niezależnie od posiadanego budżetu - a odwiedzić je naprawdę warto! :)

Porady rezydenta Janusz Travel
Anse Major - jeśli chcemy dostać się na plażę czeka nas ok 1,5h trekingu. Początek ścieżki znajduje się na południe od Beau Vallon i łatwo go odnaleźć. Jeśli macie auto - skrócicie dystans potrzebny do przejścia od przystanku autobusowego o ok 30min, ostatnie możliwe miejsce do zaparkowania jest przy budowie domku. Ścieżka jest łatwa, prosta i dobrze oznaczona, jednak czeka Was odrobinę chodzenia w górę i w dół - jak to na Seszelach.
Beau Vallon - jedna z bardziej cywilizowanych plaż, wokół znajdziecie dużo punktów usługowych. Osobiście polecam pizzerię Baobab, choć ceny są znacznie wyższe niż w take away'ach.
Petit Anse - wejście na plażę obejmuje przejście przez resort Four Seasons. Samochód bez problemów można zostawić przed hotelową bramą (jest osobny parking), od autobusu standardowo - czeka nas kawałek do przejścia pod górę. Jest to jeden z ładniejszych resortów jakie widzieliśmy na Seszelach, jeśli kiedyś będę piękny i bogaty - zatrzymam się właśnie w nim ;) (jest luksusowy ale nie przytłacza luksusem; no i ma cudowną plaże :) ) Bramę od plaży dzieli dystans ok 15-20min marszu.

Dodaj Komentarz

Komentarze (71)

m3lm4k 24 grudnia 2015 16:45 Odpowiedz
Ale o co chodzi? :D
mik111 24 grudnia 2015 17:15 Odpowiedz
Admin zaliczył Seszele a teraz się wstydzi???
marek2011 24 grudnia 2015 18:32 Odpowiedz
No i…? Bo tak na pierwszy rzut to ani to straszne, ani śmieszne :D
yoshi 24 grudnia 2015 19:13 Odpowiedz
Jak chodziłem do podstawówki to na religii ksiądz mówił że przed i na wigilii się nie pije alkoholu ;)Wysłane z mojego SM-G900F przy użyciu Tapatalka
don-bartoss 24 grudnia 2015 23:33 Odpowiedz
Czekam na foty żółwi. One maja moc :)
gosiagosia 24 grudnia 2015 23:38 Odpowiedz
A mi się podoba. Bez względu na sposób relacjonowania jaki wymyślił @Washington jest i n a c z e j :) I kibicuję Januszowi i Grażynie :). I czekam na to, co będzie dalej.A dzisiaj życzę Wesołych Świąt. Wszystkim :).
japonka76 25 grudnia 2015 13:30 Odpowiedz
Coś mi się wydaje, że to będzie niezapomniany wyjazd :)wysłane z telefonu
klapio 25 grudnia 2015 15:15 Odpowiedz
Zapowiada się fajna relacja, czekam na zdjęcia plaży :-P
lela 25 grudnia 2015 20:59 Odpowiedz
Janusze Kocham Was i Wasze relacje :)czuję się zupełnie jakbym tam była:)
elwirka 26 grudnia 2015 17:47 Odpowiedz
To Admin podróżuje z rejestrowanym niczym jakiś Janusz?!? A może pracownicy Kenya Airways wywlekali także podręczne ze schowków?!?;-)
86184 26 grudnia 2015 17:59 Odpowiedz
Janusz i sery pleśniowe, Captain Morgan i wtyczka-przejściówka? Ściema! Chyba, że przynajmniej wino było z kartonu, a do takeaway "zakombinowaliście" zestaw sztućców "plastykowych" na cały pobyt i dla wszystkich kuzynek obu Grażynek! ;-)PS I jeszcze ta "rozkładówka" nie w Speedo czy Borewiczach... No i "kety" brak! :D
japonka76 26 grudnia 2015 18:16 Odpowiedz
Jestem rozczarowana. Czekam na zdjęcia w kostiumach kapielowych! wysłane z telefonu
olajaw 27 grudnia 2015 20:05 Odpowiedz
Jest @Washington, są i świetne zdjęcia :D czekam na cd :)
meduzy 27 grudnia 2015 22:02 Odpowiedz
Wszystko fajnie, ale wbijanie się za darmoszkę na plażę to wg mnie przesada. A jak już weszliście tam za darmoszkę, to trzeba było wracać tak jak wchodziliście, a nie utwardzoną ścieżką i podziwiać żółwie, które są tam utrzymywane głównie z biletów.Ale pewnie się czepiam :)Obok Tarosy jest też Chińczyk, gdzie są duże, dobre porcje za 50 rupii. Mogę szczerze polecić.
jobi 27 grudnia 2015 22:11 Odpowiedz
@Washington jest niekwestionowanym mistrzem oszczędnego podróżowania. Nawet miejscowi często nie mają pojęcia, że można taniej :-)Tutaj specjalnie zaznaczył, że będą "Januszowe" przeginki bo portfel nie zdzierży za wielu szeselonizmów.Także wbijanie się w darmoszkę przez Janusza uchodzi moim zdaniem, wszak przed i po Januszu przejdzie tą utwardzoną ścieżką tysiące "normalnych" posiadaczy portfeli i będzie ok.
meduzy 27 grudnia 2015 22:20 Odpowiedz
Nie no, mówiłem że trochę się czepiam - nas też trochę kusiła ta opcja. Ale jak sobie kupiliśmy 2 butelki rumu na zachód słońca, to stwierdziliśmy, że to byłoby dopiero Januszowanie, jakbyśmy wbili bokiem :D@Washington, a czy na Anse Severe oprócz rybek (bo te widzę na fotkach), widzieliście może żółwie morskie? Bo my snurkowaliśmy na La Digue tylko na Anse Source d'argent i na Anse Banane. Na obu mieliśmy lekkiego farcika w postaci kilku żółwi i płaszczek (pisk dziewczyn jakby się topiły), ale nam w gousthousie właścicielka też doradzała Anse Severe. Odpuściliśmy, bo akurat jak się tam wybraliśmy to nie było pogody, no i pytanie czy nie zdążyłeś uchwycić, czy po prostu akurat nie trafiliście (wiem, że to może być przypadek).
greg1291 27 grudnia 2015 22:26 Odpowiedz
Januszowe to jest pobieranie absurdalnej opłaty za dojście do plaży przez hotel. Myślę, że te żółwie jednak nie przejedzą całej kasy opłaconej przez turystów. Zaprezentowana opcja jest bardzo nowatorska ;) . Ciekawe jak to wygląda gdy jest przypływ. Czekam na dalszy ciąg relacji.
jobi 27 grudnia 2015 22:38 Odpowiedz
Popieram.Niestety tak wyglądają dzisiaj często atrakcje turystyczne - oczekujesz egzotycznych wrażeń a tu co krok zbiórka kasy na szczytne cele.Pamiętam, że gdzieś w Tajlandii mieliśmy z córką oglądać małpki. Na miejscu małpek nie było, tylko ich imiona oraz niezwykle wygadany pan, opowiadający o żałosnym losie tych zwierząt i nakłaniający do "adopcji", czyli regularnych, miesięcznych wpłat na jego konto.Może się odechcieć takich wrażeń. Z turystów robi się barany, szczekając na nich i pilnując, by trzymali się utartej ścieżki.@Washington potrafi ich pięknie olać i brawa mu za to, że opisuje tu jak to robi.
meduzy 27 grudnia 2015 22:41 Odpowiedz
Aha i biję pokłony nad wypożyczeniem rowerów! Nam się udało zejść jedynie do 60 rupii za dzień - wypożyczaliśmy też na 3 dni :)
washington 28 grudnia 2015 09:06 Odpowiedz
Eh, dla jednych za mało Januszowy, dla drugich za bardzo, i jak tu dogodzić wszystkim? :DZ jednej strony @elwirka bagaż rejestrowany mieliśmy (12kg plecak na dwie osoby) - a co! w końcu raz w życiu ma się podróż poślubną (no w naszym wypadku dwa ale cii -> miesiac-miodowy-w-kazachstanie-i-kirgistanie,215,77956 ) Z drugiej strony @Kara do afrykańskich win owocowych też dojdziemy w tej relacji, jak przystało na porządnych Januszy - zapas alkoholu w postaci rumu skończył nam się 4 lub 5 dnia ;)Jeśli chodzi o plażę Source d'argent - tak jak napisałem wszystkie plaże na Seszelach są darmowe. Dlatego też właściciele resortu L'Union oficjalnie pobierają opłatę za wstęp na plantację wanilii i za zobaczenie żółwi. Choć plantacji w drodze powrotnej nie oglądaliśmy, gdy dziewczyny zobaczyły żółwie - nie było opcji żeby nie podejść. @Meduzy Czułem się z tego powodu (że oglądam żółwie a nie zapłaciłem) źle.. przez kilkanaście godzin ;) - do czasu aż nie zobaczyłem żółwia następnego dni w czyimś ogródku, tuż przy drodze. Nikt za wstęp do ogródka opłat nie pobierał, żółw nie był też zamknięty w żadnym ogrodzeniu, można było sobie usiąść obok niego, zrobić zdjęcie. I nie był to ostatni dziki żółw którego spotkaliśmy. Nie miejcie więc żadnych wyrzutów sumienia i wbijajcie morzem - pobieranie opłaty za na siłę dorobione atrakcje jest zwykłym złodziejstwem.Co do snorkli - żółwi morskich tym razem nie widzieliśmy (te zobaczyliśmy dopiero na Praslin; jednak podobno zdarzają się na Severe), za to kolega widział rekinka (chyba sporego black tipa), były płaszczki, ośmiorniczka. Korale są po prostu ok, ale ryb jest istne zatrzęsienie :) Rowery zaś wypożyczaliśmy mniej więcej tu: -4.349476, 55.829807Wszystkim dziękuję za miłe słowa, postaram się już wkrótce opisać kolejne przygody Januszy :)
meduzy 28 grudnia 2015 22:37 Odpowiedz
Janusz, czy to będzie Anse Marron? Będę mocno zazdrościł, jeszcze jak rzucisz mega fotki, bo nam nie starczyło czasu :)
86184 28 grudnia 2015 23:03 Odpowiedz
Eeee... Takie puste te plaże... Parawanów nie dało się w Forclazie upchnąć? ;)
greg1291 28 grudnia 2015 23:09 Odpowiedz
Parawan jak parawan, ale reklamówka z biedronki musi być ;)
osk 31 grudnia 2015 17:49 Odpowiedz
Washington weźcie mnie ze sobą następnym razem. Obiecuje,że przeniose protestantów na barana :lol:
miki3475 6 stycznia 2016 19:04 Odpowiedz
Hiper! Tylko mam problem, padło strona druga a nie da się przerwać czytania! http://spolecznosc.fly4free.pl/blog/165 ... le/?page=2
miki3475 6 stycznia 2016 19:04 Odpowiedz
Hiper! Tylko mam problem, padło strona druga a nie da się przerwać czytania! http://spolecznosc.fly4free.pl/blog/1651/biuro-podrozy-janusz-travel-serdecznie-zaprasza-na-seszele/?page=2
emto 7 stycznia 2016 12:44 Odpowiedz
Szczerze? Wyprawa świetna, ale relacja żenująca! Poza tym ciekawe, czy macie zgodę Policjanta, którego zdjęcie wykorzystaliście do oklejenia własnych fotek, na publiczne wykorzystanie wizerunku? Jeśli nie, to proszę o usunięcie tych zdjęć. Panie adminie, wiem, że jesteś super i hiper w tanim podróżowaniu, ale warto mieć szacunek dla innych.
washington 7 stycznia 2016 13:01 Odpowiedz
Cóż, osobiście jako autor relacji uważam że memy rządzą się swoimi prawami, nie każdego jednak muszą bawić (choć nie ma w nich z drugiej strony nic zabawnego jeśli głębiej zastanowić się nad tym zjawiskiem, polecam książkę Jacka Dukaja "Czarne Oceany") i jako moderator jednak zgadzam się z wnioskiem, dokonałem więc automoderacji
emto 7 stycznia 2016 13:10 Odpowiedz
washingtonCóż, osobiście jako autor relacji uważam że memy rządzą się swoimi prawami, nie każdego jednak muszą bawić (choć nie ma w nich z drugiej strony nic zabawnego jeśli głębiej zastanowić się nad tym zjawiskiem, polecam książkę Jacka Dukaja "Czarne Oceany") i jako moderator jednak zgadzam się z wnioskiem, dokonałem więc automoderacji
Dziękuję. Memy memami, ale wszystko jest ok kiedy to dotyczy osób publicznych, znanych z mediów. Ten policjant był dzielnicowym gdzieś w Polsce i jakiś idiota bez jego zgody wykorzystał jego wizerunek. To była głośna sprawa, bo ten dzielnicowy miał jakieś załamanie przez to. W każdym razie dziękuję za moderację.
emto 7 stycznia 2016 13:10 Odpowiedz
Dziękuję. Memy memami, ale wszystko jest ok kiedy to dotyczy osób publicznych, znanych z mediów. Ten policjant był dzielnicowym gdzieś w Polsce i jakiś idiota bez jego zgody wykorzystał jego wizerunek. To była głośna sprawa, bo ten dzielnicowy miał jakieś załamanie przez to. W każdym razie dziękuję za moderację.
raphael 8 stycznia 2016 18:09 Odpowiedz
Relacja ciekawa i obfitująca w przydatne szczegóły-porady.Pytanie odnośnie rowerów na Seszelach: czy w trakcie wycieczki można je bezpiecznie zostawić rzucone gdzieś w lesie i iść na parę godzin na plażę nie narażając się na koszty odkupu skradzionych rowerów, czy też stosuje się tam rowerowo-złodziejską prewencję tj. łańcuchy, wiązania itp. utrudniacze?
washington 8 stycznia 2016 18:46 Odpowiedz
Do roweru standardowo otrzymuje się zapięcie. Kradzież raczej nie grozi, ale po co kusić los? Ciężko może być tylko ze znalezieniem miejsca do przypięcia. My rowery przypinaliśmy do siebie nawzajem - 4 sztuki złączone razem stanowiłyby pewnego rodzaju wyzwanie dla potencjalnego złodzieja
vivere 8 stycznia 2016 19:15 Odpowiedz
@WashingtonDawaj ten film ;)Super relacja...bardzo lubię ten styl podróżowania i zwiedzania.
bobek132 8 stycznia 2016 19:50 Odpowiedz
Raphael napisał:Pytanie odnośnie rowerów na Seszelach: czy w trakcie wycieczki można je bezpiecznie zostawić rzucone gdzieś w lesie i iść na parę godzin na plażę nie narażając się na koszty odkupu skradzionych rowerów, czy też stosuje się tam rowerowo-złodziejską prewencję tj. łańcuchy, wiązania itp. utrudniacze?My rowery rzucaliśmy przy plażach nieprzypięte, ewentualnie gdzie dało się oprzeć o drzewa i nie zaginęły
jekyll 8 stycznia 2016 20:04 Odpowiedz
Ja na miejscu Grażynki zabiłabym Janusza za takie 'atrakcje' ;)Widać dziewczyna załamana na tym tym punkcie widokowym :)Fajnie się czyta :D
jobi 8 stycznia 2016 20:50 Odpowiedz
Zazdroszczę Ci tych dziewczyn! Moja kobieta protestuje i strajkuje na płaskich dystansach powyżej 500m...A Ty przeprowadzasz je przez niewyobrażalne piekło, mamiąc marchewką w postaci plaży i to działa...Szacunek dla obu stron ;-)
86184 8 stycznia 2016 21:10 Odpowiedz
Aż mi się przypomniała "Power of Love" Jennifer Rush po przeczytanku dwóch poprzednich wpisów. :-)Wzmianka o afrykańskim winie owocowym taka grzeczna... Zupełnie niejanuszowa... Ale rozumiem - internet nie zapomina i kiedyś dzieci czy wnuki mogły by mieć "haka". :-D
klapio 8 stycznia 2016 21:44 Odpowiedz
jobi napisał:Zazdroszczę Ci tych dziewczyn! Moja kobieta protestuje i strajkuje na płaskich dystansach powyżej 500m...A Ty przeprowadzasz je przez niewyobrażalne piekło, mamiąc marchewką w postaci plaży i to działa...Szacunek dla obu stron ;-)Dołączam się do gratulacji :) Z ciekawości mieliście @Washington z kolegą jakieś problemy że najpierw obiecaliście spacerek na plażę a potem okazało się że to przedzieranie przez las? Bo ja bym miał :D
jacekwoj16 9 stycznia 2016 16:17 Odpowiedz
A ja myślałem, że moja żona taka słaba, że na spacerze po lesie marudzi po 10 km. a na wakacjach po 15. :lol:
japonka76 9 stycznia 2016 16:54 Odpowiedz
O, nareszcie jakieś piękne panie na tle ładnych plaż. :D Podoba mi się ten nowy sposób narracji i poczucie humoru.Ale...Czy mi się wydaje, ale chyba pierwszy raz wyczuwam jakąś taką nostalgię w tej relacji. Taka mała zazdrość przewija się tam w tle.Czyżby po raz pierwszy Janusze pozazdrościli Helmutom tych drinków na meleksie, pól golfowych i przede wszystkim, łatwego dojścia na plażę.Ja wiem, że teraz piękni, młodzi i spragnieni przygód, nie straszne brodzenie w wodzie po pachy i przedzieranie się przez krzaczory. Ale może czasem lapiej odpuścić, poczekać, poplanować.Może to jest tak, że w luxury places nie powinno się jednak jeździć z biurem podróży Janusz Travel?To tylko takie moje subiektywne odczucia.
vivere 9 stycznia 2016 17:07 Odpowiedz
Będą na emeryturze to będą jak te Helmuty ;)Smutne, bo nieprawdziwe :(
greg1291 9 stycznia 2016 17:22 Odpowiedz
Japonka przecież jak chcesz się poczuć gorzej to i tak się poczujesz. Nie trzeba jechać na Seszele. W każdej lokalizacji jest bardziej luksusowy hotel, ośrodek, nawet w takim Zakopcu Czy Sopocie, co nie znaczy że wszyscy pozostali nie powinni tam przyjeżdżać, bo śpią na kwaterze u pani Zosi. Podróżować należy w każdym wieku. Założę się że za 10 lat relacje Janusza będą z dużo ciekawszych miejsc i hoteli, co nie znaczy że do tego czasu nie powinien jeździć nigdzie. ;)
japonka76 9 stycznia 2016 17:24 Odpowiedz
@greg1291 nic nie zrozumiałaś :(
greg1291 9 stycznia 2016 17:33 Odpowiedz
[quote="Japonka76"]Może to jest tak, że w luxury places nie powinno się jednak jeździć z biurem podróży Janusz Travel?
alegrias 9 stycznia 2016 19:35 Odpowiedz
Też właśnie wróciłam z Seszeli i zastanawiam się, czy nie chroniliśmy się przed deszczem pod tym samym bananowcem?? Wędrowałam bardzo podobnymi trasami i korzystałam z autobusów. Ja nie poskąpiłam 20 Euro na bilet wstępu do Vallée de Mai i spędziłam tam prawie trzy godziny obserwując ptaki, zielone gekony i robiąc niezliczoną liczbę zdjęć. Pierwsza godzina wędrówki z miejscową przewodniczką - w cenie biletu. Największą atrakcją Parku jest oczywiście coco de mer, ale monstrualnych "nasionek" palmy w kształcie półdupków, czy jak chcą inni, damskich bioder nie da się zobaczyć na palmie, bo "nasionko" ukryte jest w owocu. I to dorodne owoce widzisz zadzierając głowę do góry. Dopiero jak pozbawi się owoc zielonej okrywy można zobaczyć podwójne nasiono coco de mer. Wiem, że w pobliżu Anse Consolation znajduje się drugi, mniejszy Park Narodowy (Fort Ferdinand ??), z dużo tańszym wstępem. Jednak dojazd lokalnymi autobusami okazał się trudny (mało połączeń) i odpuściliśmy to miejsce.
olaaa 9 stycznia 2016 20:06 Odpowiedz
Świetna relacja! Super wycieczka ... czekam na dalszy ciąg:)
washington 10 stycznia 2016 10:41 Odpowiedz
Dziękuję za żywy odzew, to fajnie motywuje do dalszego pisania ;)Oczywiście żona co jakiś czas odgraża się że nigdy więcej ze mną nie pojedzie ( i czasem padają nieprzychylne słowa o spaniu na lotniskach czy przedzieraniu się przez krzaki) ale sumarycznie zawsze dobrze wspomina nasze podróże :) (prawdopodobnie to nie przypadek że poznaliśmy się w Turcji stopując po całym kraju i śpiąc w namiocie/jaskini/u przypadkowo poznanych osób itd). Nasi znajomi Janusze żartują sobie że "udała mi się żona" z czym się kompletnie zgodzę (a to że jako osoba najbardziej wprawna w sztuce kulinarnej gotowała nam obiady na Seszelach na pewno nie ma nic wspólnego z tym że tak mówili :lol: )@klapio problemy mieliśmy takie że do końca wycieczki nasze słowa były cały czas kontestowane i przyjmowane z dużą dozą sceptycyzmu :D mimo że słowa na "t" nie używaliśmy (mówiliśmy raczej o "krótkim spacerze na plażę" co i tak spotykało się z nieufnością ;) )@Japonka76 Czy w relacji jest obecna jakaś zazdrość? Może odrobinę. Jasne że woleli byśmy być wożeni na plażę wózkiem golfowym niż maszerować 40min przez pola golfowe (gdzie po drodze i tak nie ma zbytnio co zobaczyć), skłamał bym mówiąc inaczej. Jasne że woleli byśmy zamówić wykwintny posiłek wprost na plażę zamiast gotować sobie samemu obiady (część kulinarna naszych podróży chyba najbardziej nam doskwiera). Ale czy zmienił bym atrakcje? W życiu! Przedzieranie się przez krzaki i brodzenie w wodzie z plecakiem nad głową to czysta zabawa :) Wynajęcie przewodnika nie przejdzie mi nawet przez myśl choćby był darmowy. Ostatnie kilka dni mieliśmy do dyspozycji willę z basenem i wifi - ale i tak nie mogliśmy usiedzieć na tyłkach. To nie dla nas :) Oczywiście wraz z zmieniającą się zasobnością portfela i przybywającym wiekiem zmieniają się preferencje. Jeśli nie musimy - nie śpimy już w hostelach, wybieramy zawsze dwójki (choć to ma większy związek z prywatnością niż wygodą - wolimy rozbić namiot niż wybrać hostel). Nie stopujemy już w zimie (kiepskie doświadczenie :P). Gdy lot bezpośredni jest droższy od kombinowanego (ale nie za dużo ;) ) - przepłacamy (inaczej człowiek ceni już swój czas). Pewnie za jakiś czas zmieni się to jeszcze bardziej. Ale nie uważam by pewne miejsca były nie do odwiedzenia tylko dlatego że zwiedzać je trzeba w mniejszym komforcie :) Co innego gdy nie da się ich zwiedzić wcale ze względu na budżet (na Kamczatkę można tanio polecieć ale bez zorganizowanych wycieczek nie zobaczy się prawie nic - to jeden z kierunków na naszej liście który musi jeszcze poczekać)@Alegrias to kwestia subiektywnej oceny czy warto wydać na coś 20e czy nie (dla Ciebie "poskąpienie" dla mnie oszczędność i możliwość wydania na lepsze atrakcje). Byliśmy w miejscach w których dużo ciekawsza jest miejscowa fauna (wspomniane przez Ciebie ptaki, zielone gekony) i nie trzeba było za ich odwiedzenie płacić. Jeśli miło spędziłeś czas w rezerwacie - to fajnie, to Tobie ma się podobać. Same nasionko widzieliśmy na La Digue - stało jako ornament na półce w miejscu noclegowym które wynajmowaliśmy. To jednak nie to samo co zobaczyć coś "na dziko" - czyli w tym wypadku na palmie. Kokosy rzecz jasna aż tak spektakularnie nie wyglądają jak nasiona, ale im są większe tym ich "przedziałek" jest bardziej wyrażony.
japonka76 10 stycznia 2016 11:25 Odpowiedz
Czyli miałam dobre odczucia. Dzieki @Washington za szczerą odpowiedz :)Dla mnie Twoja żona i tak jest bohaterem :)wysłane z telefonu
raphael 2 lutego 2016 20:49 Odpowiedz
Jeśli już jesteśmy przy "januszowaniu", to o wiele większym "januszowaniem" jest stwarzanie przez resorty (i dopuszczanie do tego przez władze) tej dziwnej sytuacji, w której plaża jest bezpłatna, ale nie można na nią dojść.
lubietenstan 11 lutego 2016 13:17 Odpowiedz
czy, podsumowując, która plaża najlepsza wg Was? Anse Source d'Argent?
pinerzka 11 lutego 2016 17:20 Odpowiedz
Co do rekinów, to ostatnie ataki miały miejsce w 2013 roku, wcześniej w 2011. Boje sie, ale nie odmówie sobie przyjemności snorkelingu :). Mógłbys podać najlepsze miejsca jakie odkryliscie do obserwacji podwodnego swiata na Seszelach?
jarekgdynia 12 lutego 2016 16:16 Odpowiedz
@Washington to ścisła czołówka jeśli chodzi o relacje na forum. Super się czytało. Świetna wyprawa, nic tylko zazdrościć.
lasjan 12 lutego 2016 17:46 Odpowiedz
Relacja z "jajem" :). Aż chce się pójść w ślady.Jak załatwialiście noclegi. Z relacji wynika że wcześniej rezerwowaliście.Jak pora roku jest dobra na pobyt na Seszelach?Pozdrawiam,Janek
washington 12 lutego 2016 20:07 Odpowiedz
@Lasjan Jeśli chodzi o noclegi to wręcz trzeba je zarezerwować przed przylotem - inaczej nie zostaniemy wypuszczeni z lotniska (choć z drugiej strony, nie żebym chciał komuś jakieś głupie pomysły podpowiadać, kontrola rezerwacji jest bardzo pobieżna). Warto nie korzystać z pośredników (chyba że jedynie do wyszukiwania a nie rezerwowania ofert) lecz kontaktować się prywatnie z właścicielami. Co do pogody to moim zdaniem sezon przejściowy jest najlepszy.@pinerzka Mnie osobiście, jeśli chodzi o snorkle, chyba podobało się najbardziej na Anse Lazio, ale ciężko zadecydować, bo na każdej z wysp znajdują się rewelacyjne miejsca.@lubietenstan Ciężkie pytanie bo wszystkie są piękne:P ale jeśli już muszę wybierać to wyspami:La Digue - ex aequo Anse Source d'Argent i Grand l'AnsePraslin - Anse LazioMahe - Anse Majorogólnie dziękuję za miłe komentarze, aż człowieka nabiera ochota do napisania kolejnej relacji ;)
viper1313 14 lutego 2016 18:31 Odpowiedz
Mamy szanse na podsumowanie jak to ma miejsce w większości Twoich relacji? ;)
blasto 11 maja 2016 01:21 Odpowiedz
Kilka uwag w uzupełnieniu Twojej relacji po powrocie z Seszeli:- wypożyczalnia rowerów na La Digue, którą opisujesz, to w rzeczywistości szopa/warsztat, której właściciel składa rowery z dostępnych części, a potem je wypożycza. Cena 50 rupii za dzień jest tam jak najbardziej osiągalna. Nam w ciągu 5 dni oba rowery się zepsuły i musieliśmy je wymieniać. Warto pamiętać, że właściciel szopy/warsztatu nie zawsze jest na miejscu. Ostatniego dnia, ktoś zabrał nasze rowery, które zostawiliśmy w porcie. Policja powiedziała, że to konkurencja :D Pewnie się znajdą, nie był to dla nas problem.- Tarosa i Gala to take-awaye, gdzie się żywiliśmy. Proste, pożywne jedzenie - wydawałem na nie mniej niż w Warszawie. Śniadania i kolacje we własnym zakresie.- zgadzam się, co do opisu najlepszych plaż na La Digue. Patent z przechodzeniem obok lądowiska na Anse Source d'Argent oszczędził nam 600 rupii. Jeżeli idziemy w czasie odpływu, woda sięga nam maksymalnie do kolan. Na Anse Marron nie dotarłem - próbowałem, ale klapki na nogach nieco utrudniały zadanie (szedłem górą) i szybko zrezygnowałem.- bardzo podobał mi się snorkeling w okolicach wysp Coco i Felicite. Male rekiny, żółwie, masa ryb - dużo fajniej to wyglądało niż snorkeling z plaży (choć ten też był dobry). Kosz to 50 EUR za osobę za 4 godzinny trip.
anett777 15 maja 2016 23:30 Odpowiedz
Witaj Januszu :)). Piszę do Ciebie takie zapytanie ? czy Ty bylęs na Seszelach w 2015roku? bo tu jest tyle informacji ze sie trochę nie orientuje kiedy tam byliscie? Powiedz mi też jaka dokladnie byla wtedy cena za prom z Mahe na Praslin ? i z Praslin na La Digua? i z La Digua na Mahe ? i czy np. oplaca sie kupic bilet w dwie strony na prom. czy to nie ma roznicy w cenie? Będe wdzięczna za cenne informacje. Pozdrawiam
rudy26 4 sierpnia 2016 12:50 Odpowiedz
Czytałem na różnych forach iż często jest problem z wejściem do busa z dużym bagażem. Czy też mieliście taki problem? Nie chcę raczej wydawać na super drogie taksówki kasy... :)
rudy26 4 sierpnia 2016 12:50 Odpowiedz
Czytałem na różnych forach iż często jest problem z wejściem do busa z dużym bagażem. Czy też mieliście taki problem? Nie chcę raczej wydawać na super drogie taksówki kasy... :)
washington 4 sierpnia 2016 13:14 Odpowiedz
rudy26Czytałem na różnych forach iż często jest problem z wejściem do busa z dużym bagażem. Czy też mieliście taki problem? Nie chcę raczej wydawać na super drogie taksówki kasy... :)
Nie, raczej nie mieliśmy. Wiadomo że w lokalnych autobusach różnie bywa z dostępnością miejsca, ale plecak (nawet duży, 70l) można zawsze umieścić na kolanach (siedząc) lub między nogami (na stojąco). Lokalsi nie byli zirytowani przewożonym przez nas bagażem
futrzak 3 listopada 2016 09:03 Odpowiedz
a jak wygląda trasa: Przystań - lądowisko do helikoptera ? W sensie czy piechotą da radę to ogarnąć?Niby to 1,5km ale w jakich warunkach?Bo się zastanawiam czy jak w okolicach lotniska zostawimy rowery rto czy jeszcze beda jak bedziemy wracac :D
washington 3 listopada 2016 15:29 Odpowiedz
Spokojna plaska sciezka. Pieszo o ile pogoda nie zmeczy nie bedzie dla nikogo problemu. My rowery przypielismy i po powrocie byly;)Wysłane z mojego JY-G4S przy użyciu Tapatalka
ozim 8 listopada 2016 10:38 Odpowiedz
Rudy26 napisał:Czytałem na różnych forach iż często jest problem z wejściem do busa z dużym bagażem. Czy też mieliście taki problem? Nie chcę raczej wydawać na super drogie taksówki kasy... :)Trochę pojeździliśmy po Seszelach, a że nie wypożyczaliśmy auta - to często poruszaliśmy się autobusami. O ile zwykle poruszaliśmy się bez walizek, to czasem jednak trzeba przetransportować się do portu/na lotnisko/do innego lokum z bagażem. Mogę potwierdzić jedynie, że różnie to bywa z dużymi walizkami, ostatniego dnia mieliśmy z tym trochę problemu. W Victorii autobusy były mocno zatłoczone i jeden kierowca nas nie wpuścił, a inny później wpuścił, ale i tak mieliśmy jeszcze później przesiadkę i następny nas znów nie wpuścił :) Zrezygnowani zaczęliśmy iść w kierunku naszego lokum (spory jeszcze kawałek nam został + pagórki :D), ale zaraz zatrzymał się przy nas tubylec i zaproponował podwózkę. Okazało się, że to gość którego poznałem na przystanku w Victorii pół godziny wcześniej :) wypożyczył auto i gdzieś nas spotkał po drodze, ot takie nasze szczęście - podwiózł nas pod same drzwi. Nie chciał żadnej zapłaty, mimo że proponowałem.Jak ktoś ma jakieś pytania odnośnie Seszeli to z chęcią się wypowiem, założyłem stosowny wątek w dziale "Seszele", w którym chciałem pomóc w czym mogę... ale usunięto mi ten wątek :P
danau 5 lutego 2017 14:43 Odpowiedz
SUPER RELACJA!Pod jej wpływem kupiłam bilety. Prawie wszystko gotowe i tak za dwa dni lecimy.W związku z czym chciałam zapytać:1. Gdzie najkorzystniej wymienić pieniądze?2. Jak wygląda dojście na plażę Source d'argent boczkiem? Będziemy z dzieciakami ( 11,7 ) i zastanawiam się czy dadzą radę? Czy łatwo jest znaleźć tą boczną dróżkę? Jak długo trzeba iść, aby dotrzeć do celu? 3. Czy warto próbować dostać się do autobusu z 2 walizkami? Czy też jesteśmy skazani na taxi?4. Gdzie wynająć samochód na Mahe? Czy trzeba mieć międzynarodowe prawo jazdy?Pozdr. Katarzyna
washington 5 lutego 2017 19:18 Odpowiedz
@‌danau‌1) Pieniądze wyjmowaliśmy z bankomatów kartami walutowymi więc po kursie organizacji; w związku z tym nie wiem jak z wymianą2) Jeśli dzieci potrafią pływać i nie boją się wody to nie powinno być problemu. Do przepłynięcia będzie maks 50m (dorośli pływać nie będą musieli, ale dla dzieci może być za głęboko by przeszły po dnie). Potem już bez problemu wzdłuż plaży. Dojście zajmuje w sumie chyba z 20min3) Próbować można ale zalecam zwykły rozsądek. Gdy autobus jest wypchany - nie ładujmy się do środka z 2 walizkami. Autobusy są marki TATA wersja dla Hindusów. A Kreole zdecydowanie bardziej rośli są od Hindusów i w środku jest ciasno. Jeśli mała walizka i zdołamy ją umieścić sobie na kolanach (tak jak my robiliśmy z plecakami) - powinno dać radę4) Międzynarodowe prawko nie jest wymagane
danau 5 lutego 2017 22:00 Odpowiedz
Bardzo dziękuję za info.Dzieciaki dobrze pływają także będziemy zdobywać plażę od tej strony.Zapomniałam jeszcze zapytać się o drogę do Anse Cocos. Jak jest tam trudno dostać się, ile czasu to zajmuje? Czy rozsądne jest zaproponować 7-latce taką wędrówkę? Czy spotkaliście gdzieś piekarnie ze zwykłym świeżo upieczonym pieczywem smacznym dla nas?Pozdr. Katarzyna
washington 6 lutego 2017 21:34 Odpowiedz
Na Anse Cocos droga nie jest na tyle trudna by dziecko nie poradziło sobie, na pewno jest jednak męcząca (podejścia, klimat). Myślę że można by liczyć z 45min z Grand Anse (do której dotarcie to też trochę górek). Ale jeśli zapewnicie sobie czas na odpoczynek i dostateczną ilość wody - 7 latek powinien dać radę.Z pieczywa na Seszelach kojarzę tylko tosty ;)
danau 7 lutego 2017 12:15 Odpowiedz
Dzięki.
pasta 8 lipca 2018 12:09 Odpowiedz
Dzięki za tą relację - bardzo się nam przydała! Właśnie wróciliśmy z Seszeli.Krótka aktualizacja dotycząca lądowiska helikopterów i darmowego dojścia na anse source d'argent. Na Twoim zdjęciu widać, że płotek wystaje znacząco w kierunku morza i jeszcze jest drut kolczasty. Teraz jest dużo łatwiej - płotek kończy się równo z murkiem. Nie trzeba nawet się moczyć i iść 50m, jak Ty musiałeś iść.Szliśmy tam dwa razy w dwie strony - bez żadnych problemów.Aktualna cena wejścia na plantację to 115 SCR. Ale w niedziele po 16 nie chcieli kasy i wjechaliśmy na rowerach i pooglądaliśmy te żółwie.
marcinsss 13 września 2018 11:32 Odpowiedz
Washington napisał:Niemożliwe? Sprawdzicie sami!Janusz Travel - „####owo ale tanio!"Namówiłeś. Challenge accepted!Korzystam z lokalnej filii Janusz Travel, bilety już zabukowane.
krisg1 26 maja 2019 21:14 Odpowiedz
@marcinsssSuper relacja! Będziesz jeszcze końcówkę dopisywał?Zupełnym zbiegiem okoliczności booknęłem (prawie) te same bilety w podobnym terminie (w przyszłym roku) tyle, że z wylotem z PRG.Szukam pomysłów jak zorganizować ten ostatni dzień i trafić na lotnisko o tej pogańskiej porze... :roll: