Szybki spacer, żeby poczuć klimat. Zamiast tego, czujemy świeżo-paloną smołę. Tak jak w Krakowie, w trakcje zimy.
Do dziś nie wiem, co oni tam kombinowali. Nawet jak się dopytałem nie dostałem dobrej odpowiedzi.
Gubimy się w sklepikach, aż do wejścia Meczetu Szacha. Meczet został zbudowany w okresie panowania dynastii Safawidów czyli gdzieś w 17 wieku. Czyli nie jest tak stary jak Masdżed-e Dżame - Meczet Piątkowy który jest jeden z najstarszych w Iranie, ale jest imponujący.
Wejście trochę boli, bo aż 20 zeta, ale warte jest każdego grosza (riala)
Jak widać króluje kolor niebieski. I perfekcyjna geometria. Pełno pięknych mozaik. Aż kark boli po jakimś czasie.
Spotykamy licznych turystów (no nie dziwię się, jak Iran jest w Top 10 najciekawszych krajów) i szkół
A my dalej podziwiamy architekturę
Beż problemu spędziliśmy tam ponad 2h. Bo jest co oglądać/zwiedzać, i obecny imam pomoże z pytaniami dot. Islamu ale i meczetu.
Znowu gubimy się w Bazarze
Kupić coś na ząb, coś bardzo popularne u nich. Gotowana kukurydza, z przyprawami, serem i jakimś sosem majonezowym. Brzmi mało apetyczne, ale jest bardzo pyszne. Warto spróbować będąc tam!
Taka weka, trochę twarda, i większa
Szybki powrót do hostelu, na prysznic, obiad (no cóż, znowu kebs)
I polujemy ponownie na zakupy w bazarze. Dosłownie można kupić wszystko, za każdą cenę, ale nasza ciekawość wpada do tego dziadka, który rysuje metalowe naczynia. Nie patrząc, to znak firmowy Isfahanu.
Pytamy o cenę małych talerzyków. 14 zeta. Okazja, bo one naprawdę są piękne, a do tego widać ze robota ręczna. Kupuję jeden. @seba też. A może kupię mamie też jeden? @seba także dokupuje drugie. Rzadko kupuję pamiątki z podróż. Może do mojego mieszkania też kupię? No i tak wyszło ze kupiliśmy po 3 każdy. A oczywiście, dziadzio zaprasza nas, żebyśmy zobaczyli, jak on to robi.
Jako ze zaczęło się robić ciemno, chcieliśmy jeszcze zdążyć porobić parę zdjęć placu, tak jak Meczet Szejka Lotfollaha
I poswiętować moje pierwsze non-alko urodziny od paru dobrych lat!
Ostatnią atrakcją wieczoru, to jeden z Jedenastu Mostów Isfahanu, nad "rzeką" Zayanderud. Był to Si-o-se-pol, Most Trzydziestu Trzech Łuków, z początku 17 wieku. To najdłuższy z mostów, bo prawie 300 metrów i uważany za perłę architektury mostów Sawafidów.
Miejsce bardzo popularne dla młodych - nielegalny par. W każdym łuku znajdziemy po jednej.
Ale już późno. Trzeba wreszcie się wyspać, a rano wstać załatwić bilety lotnicze.
Śniadanko, klasyczne. Czyli chlebek pita, z dzemikiem marchewkowym, jajka i herbata, i jedziemy do biura obok Si-o-se-pol. Załatwiamy szybko bilety na Sziraz - Teheran i ja do tego Teheran - Tabriż, robimy ostatnie zdjęcie mostu za dnia
i przygotujemy się na podróż do YazduMarian w mieście z Wieżami Wiatru Jazd - یزد
Isfahan był fajny, zwiedziliśmy go na całość więc jedziemy do kolejnego punktu, który jest Jazd (też miasto pod patronem UNESCO)
Z Isfahanu, to najlepiej i najtaniej to Autokarem do Jazdu. Jadą co chwilę, są tanie i najważniejsze są bardzo wygodne. Podróż do Jazdu trwa tak do 5h. Dojechać do dworca autobusowego w Isfahanie, to nie jakiś wielki problem, można szybko skoczyć tam metrem. Ale problem stanowi już Jazd, jako ze "polityka" Iranu jest taka, ze dworce muszą być daleko od centrum, i nie muszą postawić autobusu miejskiego do centrum. C'est la vie
;)
Z @seba kupujemy bilety na następny dzień do Shirazu i zaczyna się polowanie na autobus, który nas podwiezie do centrum.
Informacja turystyczna podała nam, ze jeden z dwóch autobusów jedzie do jakiegoś parku i potem można drugim albo piechotą do centrum dojść. Ale także nam poleca taksówkę. Odmawiamy, bo nie przepadamy nad taksówkami i idziemy do stronę przystanku. Przyjeżdża pierwszy autobus, i moim pięknym Irańskim, pytam się go, czy jedzie pan tam. On takie gały i macha ze niby nie. Ok, może nie ten. Czekamy na drugiego. Przyjeżdża drugi, pytam to samo, mina taka sama. No cóż może Informacja specjalnie tak zrobiła. Po chwili, autobus zatrzymuje się, i wyskakuje dziewczyna, w czarnym czadorem i biegnie do nas. Pyta po angielsku, co my tu robimy i gdzie chcemy jechać. Odpowiadamy ze do centrum, do tego hostelu. Odpowiada nam, ze tym autobusem mogliśmy pojechać (siet) ale poczeka z nami na następny.
Miał przyjść za 30 minut, więc dziewczyna, ciekawa (jak cały Iran) zaczęła pytać nam. Czemu Iran, dlaczego Jazd, jak się nazywamy, jakie plany itd. itd. Po chwili podjeżdża autobus, Marian nasz zaprasza, płaci za nasze bilety (nie było opcji, żebym zapłacił za nie) i jedziemy do pętli autobusowy. Więc po 3 pytanie, po ile bilety były (taroof <3) oferuję jej krówki polskie (dzięki @Don_Bartoss za propozycje) odbiera jedną. No Weźże więcej! No dobra, wezmę jedną jeszcze dla mojego męża.
Po 40 minut jesteśmy w hostelu, zegnamy się z Marian
I zaczynamy zwiedzanie w Jazdzie.
Kolacja w Cafe Fooka, z widokiem na Mauzoleum Seyed Rokn Addin
I idziemy do miasta. Zycie całe Jazdu kręci cię wokół ulicy Imam. Ludzie, sklepy, restauracje. I tak niechcąco wylądowaliśmy w meczecie Shahzade Fazel (btw DARMOWY)
Ciekawostka tego meczetu to ołtarz ozdobiony lustrami.
Trochę tam czasu spędziliśmy, próbując zrobić idealne zdjęcie i potem idziemy do kompleksu Amir Chaqmaq
Robimy zakupy cukierek i ciast (idealnie jako prezent/pamiątka) i powolutku wracamy do naszego noclegu wzdłuż ul. Imam
Wieża Zegarowa
Dziedziniec Orient Traditional Hotel
Siedzimy trochę na necie, i idziemy spać.
Rano idziemy na śniadanie (Najlepsze w Iranie, a widok jeden z najlepszych jakich miałem w życiu)
Pakujemy plecaki, i idziemy zwiedzać Jazd.
Pkt 1 w Jazdzie, które chcieliśmy zobaczyć, to Atash Behram, świątynia Zoroastryzmu w Jazdzie.
Meczet Jame
Świątynia Zoroastryzmu
Powiem szczerze. To najgorsze wydane 20 zeta w moim życiu. Płacąc 20k riali, liczyłem ze zobaczę coś mega - wow (tak jak później w Persepolis) ale się okazała wielka wtopa.
Całe muzeum kręci się wokół powstania zoroastryzmu (więc jak komuś go kręci, to polecam) i wszystko znajduje się 2 salach. 30-40 minut maks zwiedzania
Ogień który pali się od 10 wieku naszej ery
Parę informacji, jak powstał zoroastryzm itd
Wychodzimy ciut wkurzeny, bo źle wydane pieniądze. Ale kanapka kupiona za parę rialli, poprawia nam humor
Tak, to cukier
Idziemy do Meczetu Jame, licząc ze będzie darmowe. Nie, 20k rialli. Dalej nieznaczeni, zwiedzamy tylko dziedziniec
Zeus mam nadzieję, że dzięki niniejszej relacji w końcu uda mi się namówić partnerkę na trip do Iranu i w najbliższych miesiącach będziemy mieli przyjemność osobiście doświadczyć tej ziemi.
Zeus napisał:Załatwiamy szybko bilety na Sziraz - Teheran i ja do tego Teheran - Tabriż, robimy ostatnie zdjęcie mostu za dnia.Napisałbyś coś więcej? Ceny, linie lotnicze, gdzie kupowałeś? Dlaczego taki wybór, a nie Mahan Air wcześniej przez OTA?Bardzo fajna relacja.
Jestem nowy na forum, więc najpierw wypada się przywitać, zatem:Witam serdecznie
:D Relacja świetna i bardzo pomocna, zwłaszcza że w marcu lecę ze znajomymi tą samą trasą i liniami, w tym Buta Airways.Wobec tego miałbym krótkie pytanie - czytałem o tej śmiesznej taryfie bez podręcznego, jednak w odpowiedzi na mojego e-maila do Azal uzyskałem informację, iż na odcinku Lwów-Baku, Baku-Teheran (Buta Airways) mam nie dość, że poręczny to jeszcze rejestrowany. Tego drugiego nie chcę brać ze sobą, jednak podręczny się przyda.
:) Czy zatem były jakieś problemy w powrotnej drodze? Kazali dopłacać? Można było w Teheranie otrzymać bilety na całą drogę powrotną czy tylko do Baku?Aaaa, bym zapomniał
:oops: W powrotnej drodze mamy na przesiadkę 5h więc do miasta już się nie wybieramy. Czy zatem jest możliwe pozostanie w strefie transferowej lotniska, a tym samym uniknięcie zakupu kolejnej wizy (jedną już mamy na dzień przylotu)Trochę dużo pytań, ale chciałbym się poradzić kogoś zdecydowanie bardziej doświadczonego
:D .Pozdrawiam i dziękuję za pomocMaciek.
@Kerund Dotyczy Azal.Jeżeli lecisz z podręcznym to tym bardziej nie będziesz miał problemu w IKA.Bilety dostajesz i do Baku i do Lwowa lub Kijowa.Możesz spokojnie spędzić czas pomiędzy "kokonami".Polecam zaopatrzyć się w dobre wino w jednym ze sklepów za 3 euro.
:lol:
Zeus napisał:[...] z IKA do Ukrainy
:)@Zeus, ja Ciebie proszę - prosta zasada. Pisałem o niej tutaj:re-mobilne-modemy-wifi,183,56782&view=previousCode:Nie piszemy "wyjazd na Włochy" - zawsze wyjeżdżamy DO, za wyjątkiem dwóch przypadków:- wyspy: na Islandię, na Maltę, na Okinawę itp.- tereny rdzennie polskie: na Litwę, na Ukrainę, na Białoruś, na Łotwę, na Słowację na tej samej zasadzie co "na Kujawy", "na Mazury", "na Śląsk" - ale już nie "na Rosję", "na Francję", "na Uzbekistan". Kwestią dyskusyjną są Węgry, gdyż mówi się "jadę na Węgry" - pewnie związane jest to z historyczną bliskością i przyjaźnią między naszymi krajami.
seba napisał:Przebookowali Ci z Azal na Buta czy kupowales od razu Buta?Hej
:D Przede wszystkim dziękuję za szybką pomoc.Co się tyczy pytania, to bilety kupowałem w jeden z promocji na forum bodaj z maja i wtedy loty były Azal. Co ciekawe kupowałem tylko z podręcznym. W październiku dostałem maila, że zmieniają mi godziny lotu Baku-Teheran i jego numer z J2 8005 na J2 9005 . Zacząłem czytać że będę leciał Buta Airways i że w tej linii jest taryfa bez bagażu podręcznego. Wobec tego zadzwoniłem do nich a potem wysłałem e-mail. Z obu źródeł mam informację że na obu odcinkach trasy, tj. Lwów-Baku, Baku-Teheran mam podręczny i rejestrowany. Chociaż patrząc na Wasze przeboje to zastanawiam się na ile mogę im wierzyć
:) Gdzieś jeszcze mogę to sprawdzić?Pozdrawiam Maciek
Code:Nie piszemy "wyjazd na Włochy" - zawsze wyjeżdżamy DO, za wyjątkiem dwóch przypadków:[...]- tereny rdzennie polskie: na Litwę, na Ukrainę, na Białoruś, na Łotwę, na Słowację na tej samej zasadzie co "na Kujawy", "na Mazury", "na Śląsk" - ale już nie "na Rosję", "na Francję", "na Uzbekistan". Kwestią dyskusyjną są Węgry, gdyż mówi się "jadę na Węgry" - pewnie związane jest to z historyczną bliskością i przyjaźnią między naszymi krajami.Nie dlatego, że są rdzennie polskie, bo nie są, tylko ze względu na to, że przez większość czasu obszary te były częścią składową różnych innych jednostek(np. część ziem ukraińskich II RP czy Związku Radzieckiego), co przy bliskości terytorialnej dało podstawę przyzwyczajenia ludzi do takiego wyrażania się. Tzw. zwyczaj językowy, którego należy się dopatrywać nie dalej jak od XIX wieku. Tak samo Węgry, które były częścią Cesarstwa Austro-Węgierskiego, a nie przez przyjaźń.
@Pabloo, otóż nie. W skład ziem II Rzeczpospolitej wchodziły wyłącznie ziemie Polskie. To jest jak z kradzieżą portfela - jak złodziej ukradnie Ci portfel, to ten portfel znajdzie się w jego posiadaniu. Ale nie będzie można powiedzieć, że portfel należy do złodzieja.Wczoraj obchodziliśmy rocznicę rozejmu w Dywilnie, w rezultacie którego rozmiar naszego pięknego kraju był największy w historii. 395 lat temu mieliśmy rozmiar adekwatny do naszego potencjału.
8-) Znowu daję Ci się trollować i cokolwiek odpisuję.Primo „rdzenny" to nie synonim wyrażenia „należący do"(rdzenny - będący rdzeniem, należący do rdzenia). Secundo co to znaczy dla Ciebie ziemie polskie? Bo myślę, że tu trudno będzie dojść do porozumienia nie wyrzuciwszy w siną dal staranności metodologicznej nauki historii. A wydaje mi się jednak, że już w miarę rzetelne przygotowanie humanistyczne, choćby po szkole średniej, daje podstawy do powątpiewania w to, że jakieś ziemie mogą być tylko polskie, czy czyjekolwiek inne.Tertio 395 lat temu „nasz piękny kraj"(rozważania o tym od kiedy można mówić o jakimś kraju na całym świecie już pominę) był Rzeczpospolitą Obojga Narodów, w jego skład wchodziło Wielkie Księstwo Litewskie, a królem był Szwed Zygmunt III Waza. Czy tak samo adekwatny potencjał miała Litwa, a dzisiaj może toczyć dysputy o należeniu do niej Śląska Cieszyńskiego? Czy dzisiaj nasz potencjał jest taki sam ja wtedy wg Ciebie?
8-) A tak symbolicznie to przedawnienie karalności kradzieży portfela następuje po 10 latach. To też może mieć jakieś znaczenie
;)Quinto żeby nie było, że tylko nie na temat i żeby nie usunęli: Świetna relacja @Zeus, zazdroszczę przygód. Ile płaciłeś za szafran w Tebrizie?
8-)
To ja też: Świetna relacja @Zeus, zazdroszczę przygód. Ile płaciłeś za szafran w Tebrizie?
;)@Pabloo, znając chronologię jestem przekonany, że to jednak Ty jesteś inicjatorem aktualnej wymiany zdań, więc o trollowaniu Ciebie przeze mnie nie może być mowy
:)Mamy tutaj przykład pewnych rozbieżności. One występują na różnych płaszczyznach, czego dowodem jest to, że próbujesz moje metafory traktować sensu stricto. Żadna łacina ani inne obce języki nie przesłonią tymczasem prawdy obiektywnej, takiej jaką jest np. etymologia słowa "Ukraina".Obal moją regułę, to będzie można dyskutować.PS. Chyba jednak poprawnie użyłem słowa "rdzenny"
:)
Zeus napisał:Zaczynamy spacer między ruinami, turystów i Persów gdzie przyszli na spacer po ruinach. Fajna relacja i opisy, widze ze kazdy moze postrzegac Iran inaczej.Jak zwiedzalem Persepolis w polowie lat 90-tych to bylem jedynym turysta.
:) Uwielbiam takie miejsca, a jak nie ma turystow to dodatkowy plus. Pamietam, ze duzo zaplacilem w twardej walucie za prywatny transport.
:D
Tak w temacie Echoes, źeby było podrozniczo - Floydzi nagrali koncert na żywo w Pompejach, za zgodą władz miasta, i niekoniecznie ku uciesze mieszkańców, na kilka dni „wzięli” spora cześć dostępnej elektryczności, żeby wszystkie swoje sprzęty podpiąć i się porządnie nagłośnić. Jak to zwykle bywa, wersja koncertowa różni się od płytowej. Taka ciekawostka, mam sentyment do tego kawałka, i PF w ogóle, z racji epizodu w cover-bandzie kiedyśtam
;-) ale Iron M. też niczego sobie
:)
@Don_BartossA jaka jest etymologia słowa „Niemcy"? Podpowiem, że to my taką nazwę wymyśliliśmy. I to są też polskie ziemie?
8-) A troszeczkę poważniej. „Ukraina" to chyba coś z pograniczem
;). Tylko warto choć spróbować pomyśleć o tym, że ludność między Dnieprem i Dniestrem przez tyle wieków też miała swój język. Trochę odrębny, trochę podobny do naszego(ówczesnego), i tak jak oni czerpali od nas znaczenie słów, tak my od nich, bo przez tak długi okres to się swobodnie mieszało. Nie da się określić, kto pierwszy i gdzie danego słowa używał, można co najwyżej powołać się na pierwsze użycie w piśmie. A tak w ogóle to etymologia nazwy ziem to nie to samo co przynależność tych ziem. Reguły, że „żadna łacina ani inne obce języki nie przesłonią tymczasem prawdy obiektywnej" nie śmiem obalać, co najwyżej dopowiem, że mogą ją tylko pomóc opisać.Wydawało mi się oczywiste, że nie biorę Twych metafor wprost - napisałem o symboliczności stwierdzenia, a liczyłem również, że uśmiechnięta żółta buzia z okularami przeciwsłonecznymi przeniesie do internetu pewnego rodzaju dystans odczuwany przeze mnie
8-) Dobra z mojej strony to tyle i już nie będę tego ciągnął.
;) A dla nadania postowi cech zgodności z tematem(
8-) ) dopowiem Zeusowi, że jeśli grosze kosztowało 200g szafranu to chyba musiał być to trochę mniej wartościowy jego rodzaj, o którym pamiętam, jak mi mówiono i pokazywano, że to nie jest prawdziwy szafran, rośnie też w innych państwach, a prawdziwy i pełnowartościowy irański, kosztuje jednak prawie 10 zł za gram. Po powrocie sprawdzałem, i rzeczywiście u nas też można dostać różne produkty o nazwie szafranu, choć nie udało mi się do końca ustalić czy to drugie to podróbka(tak jak na przykład piszą tu, czy po prostu inny gatunek. Czekam na resztę, szczególnie przedarcie się do Armenii i przemyślenia z Meghri. Ja z wielką nostalgią wspominam właśnie pobyt w Agarak
8-)
Są różne gatunki szafranu. Irański jest około 16 PLN za grama jak się kupuje hurtowo Grecki w Grecji około 3-4 euro za grama Ja w Iranie, bodajże dałem 6-7 zeta za grama, bo spakowałem hurtowo (zamówienia ^^)
Pabloo napisał:Bo Ty trollujesz wszystkich forumowiczów, a nie tylko mnie
;)Obstawiam, że trzymanie się tematu rozmowy nie należało do bukietu noworocznych postanowień?
:) Napisałeś to z taką mocą, że czekam teraz na publikację w Monitorze Polskim
:)Pabloo napisał:[...]uśmiechnięta żółta buzia z okularami przeciwsłonecznymi przeniesie do internetu pewnego rodzaju dystans odczuwany przeze mnie
8-)Mnie tam się kojarzy z Bono z U2
8-)
8-)
8-)Pabloo napisał:A jaka jest etymologia słowa „Niemcy"? Podpowiem, że to my taką nazwę wymyśliliśmy. I to są też polskie ziemie?
8-)Oczywiście, że etymologia słowa "Niemcy" nie ma nic wspólnego z geografią. W tym przypadku chodzi o barierę językową. Co do etymologii słowa "Ukraina" to jest po prostu kompletnie inna i dotyczy krańców - terenów na skraju naszego państwa. W tym przypadku etymologia dotykała przynależności terytorialnej. Przecież to tzw. common knowledge.@Zeus, czekam na dalszą część tej fantastycznej relacji. Miło jest mi wrócić wspomnieniami do mojego pobytu w Iranie.
Don_Bartoss napisał:Nie piszemy "wyjazd na Włochy" - zawsze wyjeżdżamy DO, za wyjątkiem dwóch przypadków:- wyspy: na Islandię, na Maltę, na Okinawę itp.Taaa, np. "na Irlandie" takze?Quote:- tereny rdzennie polskie: na Litwę, na Ukrainę, na Białoruś, na Łotwę, na Słowację[...]Tak rdzennie polskie jak Inflanty. A Wielkie Ksiestwo Litewskie (terytorialnie dzisiejsza Bialorus, czesc Ukrainy oraz Litwa czyli dawna Zmudz) bylo czescia Rzeczpospolitej Obojga Narodow nieco ponad 200 lat. Cos na ksztalt federacji - ziemie rdzennie polskie to na pewno nigdy nie byly.Zamiast "tereny rdzennie polskie" lepiej chyba w tym kontekscie uzywac "tereny historycznie wchodzace w sklad Rzeczpospolitej (Obojga Narodow)" i spor zazegnany.@Zeus bardzo dobrze mowi po polsku, a lapsusy zdarzaja sie kazdemu.Ludzie wypisuja tu "napewno", "na prawde", "nie stety", "wziasc" i inne potworki, a jakos nikt tego nie pietnuje.Zeusa nie bronie, bo nie ma takiej potrzeby, ale "zna proporcja, mocium panie".No i tyle, takie moje 2 grosze.
Słowo końcoweCiężko mi było opisać o cały wyjeździe. Nie było to łatwo, bo nawet kamerą i nagrywaniem 24h, nie pokaże to co Iran ma do zaoferowania. Po prostu trzeba spakować plecak, kupić bilet i polecieć tam. Samy trzeba tam polecieć i zobaczyć jak to jest. Pogubić się w zakamarkach w bazarze, wypić herbatę w licznych czajowniach, poczuć zapachy kebabów/rożna na każdym zakręcie i podyskutować z ciekawszymi Persami. Persowie, to bym mógł pisać godzinami, bo sami oni są jednym wielkim rozdziałem Iranu. Jak nie największym i najważniejszym Może to jedyny powód, gdzie warto tam pojechać, byleby mieć styczność z tymi ludźmi. Porozmawiać z nimi, albo chociaż spróbować, bo wtedy się otworzą i pokażą co jest najlepsze w Iranie. Ich gościnność. Tak jak Anthony Bourdain powiedział o Iranie: They tend to kill their guests with kindness around here. I tyle by było. Zbieram się i rozpoczynam pisanie o Armenii
:)
Szybki spacer, żeby poczuć klimat. Zamiast tego, czujemy świeżo-paloną smołę. Tak jak w Krakowie, w trakcje zimy.
Do dziś nie wiem, co oni tam kombinowali. Nawet jak się dopytałem nie dostałem dobrej odpowiedzi.
Gubimy się w sklepikach, aż do wejścia Meczetu Szacha. Meczet został zbudowany w okresie panowania dynastii Safawidów czyli gdzieś w 17 wieku. Czyli nie jest tak stary jak Masdżed-e Dżame - Meczet Piątkowy który jest jeden z najstarszych w Iranie, ale jest imponujący.
Wejście trochę boli, bo aż 20 zeta, ale warte jest każdego grosza (riala)
Jak widać króluje kolor niebieski. I perfekcyjna geometria. Pełno pięknych mozaik. Aż kark boli po jakimś czasie.
Spotykamy licznych turystów (no nie dziwię się, jak Iran jest w Top 10 najciekawszych krajów) i szkół
A my dalej podziwiamy architekturę
Beż problemu spędziliśmy tam ponad 2h. Bo jest co oglądać/zwiedzać, i obecny imam pomoże z pytaniami dot. Islamu ale i meczetu.
Znowu gubimy się w Bazarze
Kupić coś na ząb, coś bardzo popularne u nich. Gotowana kukurydza, z przyprawami, serem i jakimś sosem majonezowym. Brzmi mało apetyczne, ale jest bardzo pyszne. Warto spróbować będąc tam!
Taka weka, trochę twarda, i większa
Szybki powrót do hostelu, na prysznic, obiad (no cóż, znowu kebs)
I polujemy ponownie na zakupy w bazarze. Dosłownie można kupić wszystko, za każdą cenę, ale nasza ciekawość wpada do tego dziadka, który rysuje metalowe naczynia. Nie patrząc, to znak firmowy Isfahanu.
Pytamy o cenę małych talerzyków. 14 zeta. Okazja, bo one naprawdę są piękne, a do tego widać ze robota ręczna.
Kupuję jeden. @seba też. A może kupię mamie też jeden? @seba także dokupuje drugie. Rzadko kupuję pamiątki z podróż. Może do mojego mieszkania też kupię? No i tak wyszło ze kupiliśmy po 3 każdy.
A oczywiście, dziadzio zaprasza nas, żebyśmy zobaczyli, jak on to robi.
Jako ze zaczęło się robić ciemno, chcieliśmy jeszcze zdążyć porobić parę zdjęć placu, tak jak Meczet Szejka Lotfollaha
I poswiętować moje pierwsze non-alko urodziny od paru dobrych lat!
Ostatnią atrakcją wieczoru, to jeden z Jedenastu Mostów Isfahanu, nad "rzeką" Zayanderud. Był to Si-o-se-pol, Most Trzydziestu Trzech Łuków, z początku 17 wieku. To najdłuższy z mostów, bo prawie 300 metrów i uważany za perłę architektury mostów Sawafidów.
Miejsce bardzo popularne dla młodych - nielegalny par. W każdym łuku znajdziemy po jednej.
Ale już późno. Trzeba wreszcie się wyspać, a rano wstać załatwić bilety lotnicze.
Śniadanko, klasyczne. Czyli chlebek pita, z dzemikiem marchewkowym, jajka i herbata, i jedziemy do biura obok Si-o-se-pol.
Załatwiamy szybko bilety na Sziraz - Teheran i ja do tego Teheran - Tabriż, robimy ostatnie zdjęcie mostu za dnia
i przygotujemy się na podróż do YazduMarian w mieście z Wieżami Wiatru
Jazd - یزد
Isfahan był fajny, zwiedziliśmy go na całość więc jedziemy do kolejnego punktu, który jest Jazd (też miasto pod patronem UNESCO)
Z Isfahanu, to najlepiej i najtaniej to Autokarem do Jazdu. Jadą co chwilę, są tanie i najważniejsze są bardzo wygodne.
Podróż do Jazdu trwa tak do 5h. Dojechać do dworca autobusowego w Isfahanie, to nie jakiś wielki problem, można szybko skoczyć tam metrem.
Ale problem stanowi już Jazd, jako ze "polityka" Iranu jest taka, ze dworce muszą być daleko od centrum, i nie muszą postawić autobusu miejskiego do centrum.
C'est la vie ;)
Z @seba kupujemy bilety na następny dzień do Shirazu i zaczyna się polowanie na autobus, który nas podwiezie do centrum.
Informacja turystyczna podała nam, ze jeden z dwóch autobusów jedzie do jakiegoś parku i potem można drugim albo piechotą do centrum dojść. Ale także nam poleca taksówkę. Odmawiamy, bo nie przepadamy nad taksówkami i idziemy do stronę przystanku. Przyjeżdża pierwszy autobus, i moim pięknym Irańskim, pytam się go, czy jedzie pan tam. On takie gały i macha ze niby nie. Ok, może nie ten. Czekamy na drugiego. Przyjeżdża drugi, pytam to samo, mina taka sama. No cóż może Informacja specjalnie tak zrobiła. Po chwili, autobus zatrzymuje się, i wyskakuje dziewczyna, w czarnym czadorem i biegnie do nas. Pyta po angielsku, co my tu robimy i gdzie chcemy jechać. Odpowiadamy ze do centrum, do tego hostelu. Odpowiada nam, ze tym autobusem mogliśmy pojechać (siet) ale poczeka z nami na następny.
Miał przyjść za 30 minut, więc dziewczyna, ciekawa (jak cały Iran) zaczęła pytać nam. Czemu Iran, dlaczego Jazd, jak się nazywamy, jakie plany itd. itd. Po chwili podjeżdża autobus, Marian nasz zaprasza, płaci za nasze bilety (nie było opcji, żebym zapłacił za nie) i jedziemy do pętli autobusowy. Więc po 3 pytanie, po ile bilety były (taroof <3) oferuję jej krówki polskie (dzięki @Don_Bartoss za propozycje) odbiera jedną. No Weźże więcej! No dobra, wezmę jedną jeszcze dla mojego męża.
Po 40 minut jesteśmy w hostelu, zegnamy się z Marian
I zaczynamy zwiedzanie w Jazdzie.
Kolacja w Cafe Fooka, z widokiem na Mauzoleum Seyed Rokn Addin
I idziemy do miasta. Zycie całe Jazdu kręci cię wokół ulicy Imam. Ludzie, sklepy, restauracje. I tak niechcąco wylądowaliśmy w meczecie Shahzade Fazel (btw DARMOWY)
Ciekawostka tego meczetu to ołtarz ozdobiony lustrami.
Trochę tam czasu spędziliśmy, próbując zrobić idealne zdjęcie i potem idziemy do kompleksu Amir Chaqmaq
Robimy zakupy cukierek i ciast (idealnie jako prezent/pamiątka) i powolutku wracamy do naszego noclegu wzdłuż ul. Imam
Wieża Zegarowa
Dziedziniec Orient Traditional Hotel
Siedzimy trochę na necie, i idziemy spać.
Rano idziemy na śniadanie (Najlepsze w Iranie, a widok jeden z najlepszych jakich miałem w życiu)
Pakujemy plecaki, i idziemy zwiedzać Jazd.
Pkt 1 w Jazdzie, które chcieliśmy zobaczyć, to Atash Behram, świątynia Zoroastryzmu w Jazdzie.
Meczet Jame
Świątynia Zoroastryzmu
Powiem szczerze. To najgorsze wydane 20 zeta w moim życiu. Płacąc 20k riali, liczyłem ze zobaczę coś mega - wow (tak jak później w Persepolis) ale się okazała wielka wtopa.
Całe muzeum kręci się wokół powstania zoroastryzmu (więc jak komuś go kręci, to polecam) i wszystko znajduje się 2 salach. 30-40 minut maks zwiedzania
Ogień który pali się od 10 wieku naszej ery
Parę informacji, jak powstał zoroastryzm itd
Wychodzimy ciut wkurzeny, bo źle wydane pieniądze. Ale kanapka kupiona za parę rialli, poprawia nam humor
Tak, to cukier
Idziemy do Meczetu Jame, licząc ze będzie darmowe. Nie, 20k rialli. Dalej nieznaczeni, zwiedzamy tylko dziedziniec