0
pabien 4 listopada 2018 15:04
Plan na sierpień 2018r. miałem określony już rok wcześniej. Po wspaniałych wakacjach w Rosji bliższej rok wcześniej miały być jeszcze lepsze wakacje w Rosji dalszej. Plan ten popsuła mi @nenyan na spółkę z uzbeckimi władzami. @nenyan ponieważ jej zdjęcia przypomniały mi o moich sięgających dzieciństwa marzeniach zobaczenia Chiwy, Buchary i Samarkandy. Uzbeckie władze, ponieważ zliberalizowały przepisy wizowe do tego stopnia, że możliwe jest uzyskanie wizy bez ruszania się z domu.
Uznałem, że skoro jadę do Uzbekistanu, będzie to świetna okazja, aby odwiedzić sąsiadujące stany, do których od lat się wybieram – Tadżykistan i Kirgistan, Turkmenistan od początku postanowiłem sobie darować.
Z powodu błędów w planowaniu oraz tęsknoty za Rosją plan zrealizowałem tylko częściowo, odwiedziłem za to wschodni Kazachstan, czego w planach nie miałem.

Moje przygotowanie do wyjazdu ograniczyło się do przejrzenia informacji na temat Uzbekistanu i Tadżykistanu na caravanistan.com oraz przeczytaniu książki: „Sowietstany. Podróż po Turkmenistanie, Kazachstanie, Tadżykistanie, Kirgistanie i Uzbekistanie” autorstwa młodej Norweżki Eriki Fatland. Caravanistan gorąco polecam, książkę polecam ozięble. Zawiera ona trochę interesujących informacji, jednak sposób opisywania wycieczki odbywanej w komfortowych warunkach, w wielu miejscach z przewodnikami, jako czegoś niezwykłego zupełnie mi nie pasował. Przeczytałem i obejrzałem też relację @nenyan.

Na początek coś w rodzaju podsumowania:

Uzbekistan rozczarował mnie, jest to pierwszy kraj w poradziecji do którego nie mam ochoty wracać (choć przegapiłem jeden budynek w Taszkencie, więc wrócić muszę, ale to pewnie przy okazji tranzytu do Tadżykistanu). Tym samym przegrał z Białorusią (Litwy, Łotwy i Estonii nie zaliczam do Poradziecji) To co zobaczyłem bywało ciekawe lub bardzo ciekawe i ładne, ale np. Chiwa na dobrych fotografiach wygląda znacznie lepiej niż w naturze (choć ciągle dobrze). Z drugiej strony musiałem tam pojechać i przekonać się sam, ponieważ nikomu bym nie uwierzył, że Uzbekistan może rozczarować. Za to Biszkek (jedyne miejsce w Kirgistanie, do którego dotarłem podobał mi się bardzo, podobnie było z moją wycieczką do wschodniego Kazachstanu.

Przed rozpoczęciem relacji spróbuję uzasadnić przyczyny mojego rozczarowania.

Przede wszystkim Uzbekistan znacząco różni się od odwiedzanych uprzednio krajów należących do dawnego ZSRR. Nawet po ostatniej liberalizacji po śmierci Islama Karimowa ten kraj to autarkiczna dyktatura trzymająca mieszkańców w izolacji od świata zewnętrznego. Na pierwszy rzut oka objawia się to … brakiem złomu samochodowego z całego świata. Po drogach poruszają się głównie Daewoo (występujące również pod marką Chevrolet i jeszcze jedną mi nie znaną) – produkowane pod Andidżanem oraz samochody pamiętające czasy radzieckie. Innych samochodów praktycznie nie ma ze względu na zakaz importu.
Mam wrażenie, że podobna sytuacja dotyczy również innych towarów.
Co ciekawe w tym niebiednym, naftowym kraju prawie nie widać klasy uprzywilejowanej licznej i rzucającej się w oczy w pozostałych państwach poradziecji.

Uzbecy są mili, ale daleko im do Irańczyków, nawet pomimo braku bariery językowej nie za bardzo udało mi się przeprowadzić interesujące rozmowy. Odczuwałem brak ciekawości świata (może miałem szczególny niefart). Jednak coś musi być na rzeczy, kiedy pytany o to czy wiem, co to jest płow odpowiadałem, że tak, bo płow był w Sojuzie znany prawie tak samo jak khinkali i chaczapuri, pytający nie wiedzieli o czym ja mówię. To było spore zaskoczenie.

Kolejne moje wątpliwości budziły same zwiedzane zabytki. Wydaje się, że w tej centralnie planowanej gospodarce przyszła nowa iluśtamlatka, w trakcie której postawiono na rozwój turystyki. Zabytki buduje się z wielkim zapałem. Nie wiem na ile to co jest stare pozostało autentyczne. Ponadto pewnym rozczarowaniem była ilość turystów zwiedzających trzy najbardziej znane miasta. Było ich naprawdę dużo. Pewnie w przyszłym roku będzie ich jeszcze więcej.-- 04 Lis 2018 18:20 --

Pierwsza część trasy do była zaplanowana już dawno temu. Był to lot do Almaty Ukraińskimi Liniami Lotniczymi. Stamtąd łatwo i stosunkowo niedrogo można dostać się zarówno na Syberię jak i do pozostałych stanów. Bilet ALA-TAS kupowałem jakieś 3 tygodnie przed odlotem przewoźnikiem były Uzbekistańskie Linie Lotnicze. W międzyczasie miałem nocleg w hotelu przy samym lotnisku w Almaty.

Lot do Almaty byłby bardzo przyjemny ze względu na upgrade do C oraz miłą konwersację z Brytyjczykiem, gdyby nie sąsiad po prawej, który cały czas puszczał śmierdzące bąki i nigdy nie przepraszał. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam siedzieć koło tego Pana, radzę szukać innego miejsca daleko od niego.


Pierdziel-min.jpg



Brytyjczyk to ten typ, który pracuje w poradziecji od 25 lat i nie nauczył się języka. Konwersację, co rzadko się zdarza rozpocząłem ja, od zgadnięcia, że jest Brytyjczykiem – powiedziałem mu, że zgadłem, bo (według mojej dotychczasowej wiedzy) tylko Brytyjczyk może udać się do toalety boso. Ale poza tym rozmawialiśmy o lojalności w biznesie, sposobie utrzymywania więzi z partnerami biznesowymi i probkach w Moskwie, a także kluczowej przewadze UIA nad konkurentami na trasie z WAW do ALA. Rozmowa pozwoliła odwrócić uwagę od regularnie wydającego nieprzyjemne zapachy drugiego sąsiada.

Hotel przy lotnisku ma kilka zalet. Pierwszą jest to, że pokój dostaje się na 12h, więc nie ma problemu z wczesnym czy późnym czekinem, druga to widok spod prysznica, a trzecia, która jest w tym wypadku pierwszą to odległość od lotniska – rzut beretem.

Wypoczęty po w miarę wygodnej podróży i całkiem długim śnie udałem się na lot do TAS. Lot przebiegł bez żadnych przygód i ze względu na chmury, prawie bez widoków na leżące po drodze góry.

Formalności na granicy przeszły bardzo sprawnie. Terminal przylotów w TAS jest zaprojektowany inaczej niż wszystkie inne dotychczas mi znane, ponieważ ze strefy airside wychodzi się od razu na ogrodzony teren na otwartym powietrzu. Dopiero za ogrodzeniem czekają taksówkarze pełniący również rolę cinkciarzy. Jakiekolwiek usługi w tym kantor (z normalnym kursem) i bankomat (na karty visa) znajdują się w sąsiadującym terminalu odlotów.

WI-FI z tego co pamiętam nie działa bez numeru ze Stanów (ale chyba nawet z nim działa raczej słabo).

Drogę z lotniska pokonałem komunikacją miejską. Autobusem do dworca kolejowego, następnie metrem. Metro zwyczajnie, poradziecko atrakcyjne.


metro.jpg



Pierwszy nocleg miałem w Hotelu Uzbekistan. Jest to raczej drogi hotel, przy umiarkowanym standardzie, słabym WI-FI (szybki net to w Uzbekistanie dobro trudno dostępne) i niezwykłej architekturze a dokładniej arabeskowej fasadzie, trochę popsutej przez instalację LEDowej reklamy, która wyświetla się na niej w nocy. Hotel jest zlokalizowany w miejscu, które chyba należy uznać za samo centrum Taszkentu.

Hotel Uzbekistan2.jpg



Po zameldowaniu przyszła pora na pierwszy, wieczorny spacer po centrum. Jakieś ono nieludzkie. Przeskalowane budynki, szerokie ulice, czysto, porządnie. Na deptaku iluminacja i mnóstwo ludzi. Głównie na ulicy właśnie, ponieważ kawiarnie i restauracje nie są zbyt liczne i do tanich nie należą. Jak się okazało w jednej z nich piwo podają z nieoczywistym akcesorium.

światełka.jpg



piwo.jpg



Na kolejną dobę przeniosłem się do innego, również atrakcyjnego architektonicznie lecz znacznie tańszego hotelu i zacząłem realizować mój plan poszukiwania atrakcyjnej architektury. Trochę tego jest, ale do najciekawszego budynku jak już wspomniałem nie dotarłem.

Muzeum.jpg



kinoteatr.jpg



drugi hotel.jpg


Kolejne zadanie polegało na zobaczeniu Taszkent na końcu linii metra. Wygląda gorzej niż w centrum i w sumie tak jak inne poradzieckie miasta, nie metropolie. W sumie dla zwiedzaczy poszukujących bardziej zabytkowych zabytków Taszkent nie ma chyba wiele (nic?) do zaoferowania. Ja tam takie lubię, ale nie w tym mieście. Miasto to nie tylko ciekawe budynki, a w Taszkencie widać, że tam nie ma swobody. Z bardziej przyziemnych wad wymieniłbym to, że o dobre jedzenie nie jest w tym mieście łatwo.

rury.jpg


Wieczorem czekał mnie lot do Nukusu, do miejsca po którym wiele się spodziewałem i mocno obawiałem rozczarowania czyli do tamtejszego muzeum sztuki w celu obejrzenia mającej dobry PR kolekcji Sawickiego określanej jako największa kolejcja sztuki awangardowej ZSRR poza Rosją. Ale o tym będzie póżniej.

-- 04 Lis 2018 18:26 --

W drodze do Nukusu na mapach pokazujących trasę rejsu Morze Aralskie prezentowało się tak jak poniżej. O dokładnie takim uczyłem się w szkole. Choć to było dawno temu, już wtedy nie miało takiego rozmiaru@ninoczka to rozczarowanie nie jest aż tak wielkie, a Uzbekistan na raz jest w sam raz, kilka widoczków jest pierwsza klasa.

el sueño de la razon produce monstruos-- 04 Lis 2018 20:33 --

W Nukusie plac przed lotniskiem wydaje się być głównym miejscem rozrywek miejscowej ludności. Dorosłych i dzieci było sporo. Dla mnie miłe było to, że do hotelu mogłem dojść na piechotę w ciągu kilku minut, więc jakiekolwiek negocjacje z taksówkarzami były zbędne. Lotnisko znajduje się w mieście i do centralnego placu na którym znajdują się budynki Muzeum Karakaplakstanu jest raptem ze 3 km.
Plan na zwiedzanie Nukusu obejmował 2 punkty. Muzeum i znalezienie sposobu dostania się do Chiwy.
Muzeum jest słynne na cały świat. Rosyjska awangarda na pustyni brzmi interesująco. Wejście do muzeum jest stosunkowo drogie, a za fotografowanie płaci się zupełnie absurdalną cenę – kilkadziesiąt złotych i co więcej wydaje się, że pracownicy pilnują, aby bez biletu nie fotografować.
Natomiast sama kolekcja okazała się co prawda duża, ale jakościowo taka sobie. Zaledwie kilka naprawdę dobrych prac w tym ta na fotografii. Ja mam teorię, że Sawicki, rosyjski archeolog z Kijowa po prostu bardzo tęsknił za Rosją, a wyjazdy na zakupy były świetnym usprawiedliwieniem wycieczek do centrum kraju. Natomiast z tego co zrozumiałem na zakupy dostawał pieniądze od miejscowego muzeum. Po przejrzeniu strony muzeum widzę, że jest jeszcze kilka, szczególnie grafik o wysokiej jakości, ale kolekcja w porównaniu z taką kolekcją Strzemińskiego z Łodzi jest jednak mocno nie pierwszej jakości.

Muzeum budynki.jpg



Grafika.jpg


Po obejrzeniu muzeum udałem się na poszukiwania wspólnej taksówki do Urgenczu (stamtąd już tylko kawałek do Chiwy). Po drodze po raz pierwszy zobaczyłem to co widziałem później wielokrotnie czyli mini-marszrutki marki Daewoo/Chevrolet oczywiście. Nie skorzystałem ani razu, uznałem że jestem na nie trochę za duży.

transport.jpg


Taksówkę znalazłem stosunkowo szybko – odjeżdża z okolic targowiska, oczywiście. Na dodatek była już w ¾ pełna, więc odjechaliśmy natychmiast. Cena niewygórowana. Szybko dostałem ofertę, że jeśli dopłacę jakieś 20% będziemy jechać z włączoną klimatyzacją. Ponieważ droga prowadziła przez pustynię ochoczo przystałem na propozycję. Swoją drogą koncepcja oszczędzania klimatyzacji jest interesująca. Podróż przebiegła sprawnie, trwała krócej niż mówi google maps, widoczki po drodze nie były jakoś specjalnie emocjonujące za wyjątkiem miejscowości fabrycznej, pewnie cementowni – całej w pyle i przejazdu mostem nad Amu Darią.
Urgencz, w którym wiele ciekawego się nie znajdzie zwiedzałem w drodze powrotnej. W tę stronę jedynie wypiłem herbatę, którą dostałem za darmo, a w zasadzie za to, że jestem z Polski i mówię po rosyjsku, pogadałem i poszedłem na trolejbus do Chiwy.

-- 04 Lis 2018 20:36 --

Sam Nukus nie jest szczególnie ciekawy, jak większość odwiedzonych miejscowości był cały w budowie. Co się buduje widać na zdjęciu z marszrutkami.-- 04 Lis 2018 22:03 --

Choć pisałem o rozczarowaniu, nie oznacza to wcale, że w mojej opinii do Uzbekistanu jechać nie było warto. Było, a najwarciej właśnie do Chiwy. I najlepiej zielonym trolejbusem.

trojelbus.jpg


To prawda, że miasto nie wygląda aż tak ślicznie jak na dobrych (i pewnie trochę poprawionych) zdjęciach, ale jednak wygląda bardzo dobrze. Są też miejscowe małe dzieci chodzące po murach, nie tak kolorowe jak na zdjęciach, jednak bardzo sprawne.
Poza tym jest połączenie zabytków i poradzieckiego rozpierdzielniku, a poza murami można znaleźć miejsca wprost wspaniałe.

Mury.jpg



Snycerka.jpg



mury rury.jpg



rurymury2.jpg



mury porn.jpg



lala.jpg


Tuż za murami znalazłem cyrk, pamiętający dawne czasy. Nawet myślałem, aby pójść na przedstawienie, za bardzo bałem się jednak rozczarowania.

Cyrk1.jpg



cyrk2.jpg



cyrk3.jpg



Trochę dalej ludyczne nawiązanie do architektury miasta oraz trochę popkultury poradzieckiej

Park gorkogo.jpg



Park gorkogo2.jpg



Park gorkogo3.jpg



A przede wszystkim ten na wpół opuszczony budynek, dawne centrum usługowe. Jest w nim to co najlepsze w radziecji – modernizm, funkcjonalizm i korzystanie z lokalnej tradycji.

Cudo1.jpg



cudo2.jpg



Cudo3.jpg



Cudo4.jpg



Chiwa jest bardzo turystyczna. Jak to z turystami bywa chodzą oni tam gdzie są zabytki i stragany. Ponieważ nie jest to wielki obszar, a turystów przyjeżdża niemało, bywało całkiem ciasno.

W trolejbusie powrotnym do Urgenczu kierowca nie znał słowa po rosyjsku. To był pierwszy przypadek w którym nie byłem w stanie się porozumieć stąd wywołało to moje lekkie zdziwienie. Zwłaszcza na takiej trasie.

-- 04 Lis 2018 22:29 --

Do Urgenczu przyjechałem ładnych kilka godzin przed odlotem samolotu, postanowiłem zatem przejść się na lotnisko a po drodze poszukać jakiegoś miejsca na obiad (na saloniki lotniskowe nie ma co liczyć).
Przy okazji odnotowałem pozbawione sensu, funkcji i uroku nawiązania do historycznego stylu w nowych budynkach

nowe.jpg


To potwierdzało moją opinię, że co do zasady (przy kilku znaczących wyjątkach) obecne czasy w poradziecji to okres upadku jeśli chodzi o wymogi i oczekiwania (czyt,. gusta) zamawiających. Wystarczy powyższe porównać z budynkiem którego zdjęcia zamieściłem powyżej czy choćby z arabeskami chroniącymi przed bezpośrednim wpadaniem promieni słonecznych w zwykłych blokach z czasów sowieckich

stare.jpg


Po drodze jeszcze znalazłem taki relief na budynku kliniki urologicznej.

uro.jpg


Jeśli zaś chodzi o posiłek wybór padł na lokal o nazwie Big Mag.

big mag.jpg


Już wcześniej chciałem wstąpić do jednego z takich lokali, które wszystkie okna miały szczelnie zasłonięte. W środku wyglądało to tak:

big mag wnętrze.jpg


Oprócz mnie gośćmi były dwie osoby, zachowujące się jednak raczej jak właściciel i kolega. Pewnie ruch w tym miejscu zaczyna się późno wieczorem. Jedzenie było znośne i nieszczególnie drogie.Okazuje się, że warto pisać relację, ponieważ kiedy przeglądam zdjęcia zapominam o rozczarowaniu, o którym napisałem w pierwszym poście. Część miejsc, które widziałem jest rzeczywiście niezwykła. Nawet pomyślałem sobie, że mógłbym jednak wrócić do Uzbekistanu.
Dość jednak dygresji, wracam do opowiadania.
Kolejny etap wycieczki stanowiła Buchara. W tym mieście jest chyba najwięcej obiektów do zwiedzania, przy czym zważywszy na prowadzone roboty budowlane wydaje się, iż władze dążą do tego aby wkrótce do zwiedzania było jeszcze więcej.
Tutaj, w przeciwieństwie do Chiwy nie mieszkałem tuż przy zabytkach. Nie dlatego że nie chciałem. Po prostu nie przyjrzałem się mapie. Miało to swoje zalety, ponieważ mogłem przejść po drodze przez nieturystyczne obszary w centrum. Istnieje prawdopodobieństwo, iż wkrótce znikną, bowiem intensywność prac budowlanych jest w Bucharze duża.
W tym miejscu muszę się przyznać, iż pewien dyskomfort w trakcie zwiedzania miast Uzbekistanu powodowały u mnie trudności ze zrozumieniem koncepcji urbanistycznej poszczególnych założeń. Odnosiłem wrażenie, że składają się one głównie z meczetów i medres, z których każda jest podobna do siebie ponieważ ich fundatorzy w zależności od swoich możliwości chcieli pozostawić po sobie dzieło, które albo przewyższa albo przypomina poprzednie najlepsze. Przyszło mi na myśl skojarzenie z katedrami gotyckimi z naszego kręgu kulturowego, jednak te lepiej rozumiem, dodatkowo nie stoją obok siebie, a poza tym sztuka gotycka jest sztuką przedstawiającą.
Ale dość tego narzekania. W Bucharze akurat znajduje się ideał kompleksu architektonicznego Poi Kalon (meczet, medresa, minaret) i trzeba przyznać, że wygląda bardzo dobrze. To było miejsce z cyklu „typowy Uzbekistan”, które przypadło mi do gustu najbardziej.
Ponadto w Bucharze można znaleźć kilka budowli nietypowych w tym Chor Minor, występujący w wersji oryginalnej i dmuchanej.

Ten słynny.jpg



Poi Kalon wersja 2.jpg



chor minor.jpg



chor minor dmuchany.jpg


Ciekawy jest również grobowiec Samanidów, co ciekawe mieści się w Parku Gorkiego, czyli w wesołym miasteczku. Mury twierdzy Ark, choć wyglądają jak zbudowane wczoraj również przedstawiają się malowniczo. Sama twierdza również warta jest zwiedzenia. Wśród różnych eksponatów z twierdzy najbardziej przypadła mi do gustu składana strzelba. Są tam wystawy na temat historii i przyrody Uzbekistanu. Wstęp nie jest szczególnie tani, ale na pewno warto. Malownicze są również obiekty handlowe mieszcząc się między meczetami i medresami.

mury arku jak nowe.jpg



Nie jestem miłośnikiem broni.jpg



grobowiec na placu zabaw.jpg



supermarket.jpg


Z nowszych rzeczy szczególnie ładny jest budynek uniwersytetu, ciekawy jest również budynek administracyjny ze smutnymi balkonami. Wieża ciśnień jest również interesująca, choć nie umywa się do tej w Ciechanowie (chyba, że już zrobili z niej świecącego kolorowymi LEDami potworka). Moją uwagę zwróciły również oszczędna w środkach dekoracja na ścianie jednej ze szkół oraz brama jednej z publicznych budowli.

Uniwersytet.jpg



Gorzej niż w Ciechanowie.jpg



smutny dom.jpg



szkoła instalacja.jpg



Metaloplastyka.jpg


Z Buchary udałem się do Samarkandy pociągiem mknącym z prędkością dochodzącą do 230 km/h. Warto tutaj wspomnieć, że o ile lotnisko w Bucharze znajduje się blisko centrum, do stacji kolejowej jest kilkanaście kilometrów.

do Samarkandy.jpg


W Bucharze odbyłem jedną z nakciekawszych rozmó w czasie całego pobytu w Uzbekistanie, z właścicielką hotelu Golden Buchara, w którym mieszkałem. To lokalna businesswoman, która hotel postanowiła zbudować dla syna. Niestety pewnie będzie musiała mu mocno pomagać, ponieważ syn nie wydaje się mieć jakichkolwiek zdolności w zakresie usług hospitality, zna za to trochę angielski. W poruszonej przez @Don_Bartoss sprawie Żydów (o Ukraińcach będzie później), moja interlokutorka miała odmienne zdanie. Bardzo żałowała, że Żydzi i Rosjanie wyjechali z Uzbekistanu, mocno za nimi tęskni i serdecznie wita każdego, który teraz jako turysta wraca do swoich rodzinnych stron.Samarkanda. Tu poczułem zmęczenie Uzbekistanem, tęsknotę za Rosją, a także odczułem problemy związane z brakiem planowania mojej wycieczki. Stąd już niedaleko do Tadżykistanu, jednak za kilka dni miałem lot powrotny do Almaty. Próbowałem coś pozmieniać w kasie Uzbekistan Airways, ale wychodziło drogo – później okazało się, że w OTA pewnie mógłbym znacznie więcej zdziałać. Poza tym nie wiedziałem po jakim czasie dostanę wizę tadżycką i czy na pewno w przypadku powrotu DYU – TAS będzie działać bezwizowe 5 dni w Uzbekistanie. Na dodatek było gorąco. W ten sposób nie pojechałem do Tadżykistanu. Szukałem jakiejś alternatywy i wybrałem opcję mocno pokręconą, ale o tym później.


registan.jpg



Właśnie w Samarkandzie poczułem, że z tamtejszą architekturą jest mi nie po drodze. Są tam trzy zespoły grobowców, medres, świątyń czy jakoś tak. Pomiędzy nimi teren uporządkowany tak jak u nas w wersji „sfinansowano przez Unię Europejską.” Same zabytki jak nowe, a częściowo nowe. Tak miałem tego dość, że Registan owszem obejrzałem, ale już do grobowca Temarlana iść mi się nie chciało.
Zwłąszcza, że w oddali zobaczyłem prawdziwego słodziaka z jakichś lat 70-tych. Potem okazało, się, że obok stał mniejszy budynek również ozdobiony metalową arabeską.


Dodaj Komentarz

Komentarze (10)

don-bartoss 4 listopada 2018 15:29 Odpowiedz
Dokładnie. Mam podobne obserwacje, ale nie wszystkie:1) bariera językowa - miałem albo pecha albo wysyłam złą energię ale trafiałem tylko na osoby, które mieszają swój język regionalny (np. karapałkacki) z rosyjskim w proporcjach 80:20. Porozmawiać po pierwsze nie ma o czym, bo nie mieli niczego ciekawego do powiedzenia, po drugie nie ma jak. Najciekawsza rozmowa była w monopolowym w Nukusie. O niczym szczególnym ale przynajmniej miała jako taki ład i skład.2) żarcie - najlepsze uzbeckie jedzenie jadłem poza Uzbekistanem. W Uzbekistanie potrafią jeść makaron ze smażonym mięsem, a to wszystko zagryzając chlebem. Fast foody są straszne zarówno na poziomie mięsa (kurczak, wołowina), jak i sosów (poza kolorem nic nie przypominało mi tych znanych).3) zabytki - dobrze @pabien napisał, że są one budowane, a nie odbudowywane. Widziałem stare zdjęcia Samarkandy i innych "must see places" i gdyby ktoś chciał odbudowywać z tej kupki kamieni, która została, to równie dobrze mógłby ryzykować stawianie piramidy Cheopsa na Mokotowie. Zadanie podobnie ambitne.4) autostop - działa przyzwoicie. 5) naciąganie przez taksówkarzy - pod tym względem Uzbekistan to dla mnie raj. Otóż nie wiecie, że mam pewne szczególne upodobanie: lubię wyjść z dworca albo lotniska i czekać aż mnie otoczą. Potem rzucam cenę w rejonie -70% ich wyjściowej, czekam aż mnie wyśmieją, popróbują zaciągnąć do auta, po czym bawię się smartfonem i czekam na rozwój sytuacji. Wykruszają się powoli, jeden po drugim, solidarność plemienna zanika, a na końcu zostaje jeden desperat, który mnie zawiezie za cenę kilka groszy wyższą od wskazanej na wstępie.6) kobiety - śliczne, w sporej części przypadków. Mają, jakkolwiek prosto to nie zabrzmi, niesamowicie zgrabne cztery litery. Może mieć kacze nogi, ale pupa i tak najczęściej będzie jak orzeszek.7) nie lubią Żydów oraz Ukraińców.8) najciekawsze miejsca, jakie widziałem to: dziura w drodze w Nukusie, z której wystawał korzeń, Samarkanda, Termez - jak wszedłem na dworzec kolejowy to dyrektor zszedł się ze mną przywitać.Ogólnie, to mam zamiar wybrać się ponownie ale tylko do wschodniej części kraju. Nie kupujcie pamiątek na głównym szlaku, bo za coś za co wołają 15 USD, zapłacicie w Termezie 3 USD.
cccc 4 listopada 2018 15:40 Odpowiedz
Don_Bartoss napisał:Dokładnie. Mam podobne obserwacje, ale nie wszystkie. Po kolei:1) bariera językowa - miałem albo pecha albo wysyłam złą energię ale trafiałem tylko na osoby, które mieszają swój język regionalny (np. karapałkacki) z rosyjskim w proporcjach 80:20. Porozmawiać po pierwsze nie ma o czym, bo nie mieli niczego ciekawego do powiedzenia, po drugie nie ma jak. Najciekawsza rozmowa była w monopolowym w Nukusie. O niczym szczególnym ale przynajmniej miała jako taki ład i skład.@Don_Bartoss rosyjskiego nie znajesz? :D Czyli mozna wywnioskowac, ze komunikowales sie po angielsku?
don-bartoss 4 listopada 2018 15:49 Odpowiedz
@cccc, a Ty polski znajesz? Przeczytaj jeszcze raz co napisałem :)
cccc 4 listopada 2018 17:15 Odpowiedz
@Don_Bartoss nadal robie sporo bledow i nie wiem gdzie wstawic przecinek. :D
ninoczka 4 listopada 2018 17:28 Odpowiedz
pabien napisał:Uzbekistan rozczarował mnie, jest to pierwszy kraj w poradziecji do którego nie mam ochoty wracać @pabien nie równaj z ziemią moich imaginacji :) Od dłuższego czasu Samarkandę i Bucharę chciałam zobaczyć..P.S.Hotel Uzbekistan wygląda jak ul, tudzież mrowisko. Ciekawe, czy tambylcy równie pracowici...
pabien 4 listopada 2018 17:39 Odpowiedz
@ninoczka to rozczarowanie nie jest aż tak wielkie, a Uzbekistan na raz jest w sam raz, kilka widoczków jest pierwsza klasa.el sueño de la razon produce monstruos
krystoferson112 4 listopada 2018 17:40 Odpowiedz
Kiedyś jak byłem mały panowało takie hasło "Kto poczuł ten wytoczył" :D Jak zwykle świetnie się czyta....
jerzy5 7 listopada 2018 01:36 Odpowiedz
Super, pisz dalej, moje klimaty, ale ciągle przede mną
wtak 10 listopada 2018 22:03 Odpowiedz
Sojuza klimaty.Jak się pojedzie. Łatwo złapać bakcyla.Mimo jednoznacznej oceny tych czasów. Wrzuć parę info dotyczących cen.Głównie transportu. ;)
pabien 11 listopada 2018 13:58 Odpowiedz
Bilety do Ałmaty kupowałem w ofercie UIA lowcost, trochę późno więc było to poniżej 200 PLN OW, WAW-KBP podobnie, więc było w okolicach 100 PLN OW. Bilet ALA - TAS, odrobinę powyżej 220 PLN OW (ale słabo szukałem), kupowany 3 tyg przed wylotem. Bilety po Uzbekistanie od 40 do 150 PLN za odcinek, kupowane, 2-5 dni przed wylotem (można było dużo taniej). ALA UKG ponad 220 PLN OW, kupowany kilka dni przed wylotem. Ceny pociągów w Uzbekistanie małe kilkadziesiąt złotych. Przejazd Ałmaty - Biszkek jak opisano. Podróż z lotniska UKG do miasta miejskim autobusem za kilkadziesiąt groszy. Marszruta Fergana Andidżan poniżej 10 zł, wspólna taksówka Nukus - Urgencz małe kilkadziesiąt złotych.