Kawałek dalej stał natomiast chyba opuszczony hotel z pięknymi kratkami i wspaniałym, powiedzmy logo. Poprzyglądałem się również innym, kalekim arabeskom, znalazłem mozaikę, więc razem wyszło lepiej niż oglądanie trzeci raz tego samego (choć trochę mi wstyd z powodu tego nierozumienia innej kultury – może należało więcej poczytać). Zamiast oglądać oryginały o wątpliwej oryginalności starałem się przyjrzeć temu jak lokalna tradycja była przetwarzana w XX wieku.
Jak już wspomniałem teren między kompleksem Gur-e-Amir (bodaj) a Registanem jest bardzo uporządkowany. Zrobione to zostało w specyficzny sposób. Szarą rzeczywistość zasłonięto pawilonami głównie z pamiątkami i można do niej dostać się przez drzwi pomiędzy nimi. Wygląda to tak jak na zdjęciach. Ale szara rzeczywistość bywa też bardziej malownicza – te kominy (choć są za cienkie) jakoś skojarzyły mi się ze statkiem parowym.
Z innych obserwacji z Samarkandy wypada wspomnieć o wycieczce Uzbeków robiącej sobie zdjęcia pod pomnikiem ojca tyrana narodu Islama Karimowa. Po jego śmierci nowy prezydent trochę, ale tylko trochę zmniejszył poziom opresyjności reżimu, wykonał kilka gestów typu otworzenie dawnej autostrady Karimowa dla ruchu publicznego czy kolejowego dworca Północnego dla ruchu pasażerskiego, natomiast z samego pierwszego prezydenta zrobił coś w rodzaju świętego.
Jak już poprzednio wspominałem oprócz Daewoo po Uzbekistanie jeździ jeszcze trochę samochodów pamiętających ZSRR. Trzeba przyznać, że potrafią robić rzeczy całkowicie niedostępne Daewoom.
Przed odjazdem z Samarkandy, już na stacji kolejowej zauważyłem takie oto parasole dla choinek
Po takim nietypowym zwiedzaniu Samarkandy i spędzeniu w tym mieście dwóch nocy udałem się w podróż powrotną, już nie tak szybkim jak za pierwszym razem, pociągiem do Taszkentu. Jechałem czymś w rodzaju pierwszej klasy. W przedziale było miejsce dla 3 osób i telewizor z którego leciały reklamówki Uzbekistanu i nowego prezydenta. Mniej więcej wtedy, gdy oglądałem filmik na którym kawalkada nowych Mercedesów (w kraju, gdzie dla zwykłych ludzi szczyt motoryzacyjnych możliwości to Daewoo Chevrolet Captiva) jedzie przez opustoszałe ulice stolicy, przeczytałem że w Polsce w trakcie parady z okazji święta Wojska Polskiego postanowiono zaprezentować samoloty dla polityków. Z Taszkentu następnego dnia rano, po pomyłkowym kupieniu dwóch biletów na jeden lot postanowiłem udać się do Fergany, a stamtąd do znanego głównie z masakry z 2005r Andidżanu, po to by będąc tuż przy granicy Kirgiskiej, wrócić do Taszkentu i stamtąd udać się do Almaty celem dorarcia do … Kirgistanu. Ale o tym w następnym odcinku.Od tego miejsca o starych zabytkach już nic nie będzie, ale będzie kilka widoczków, które byłyby ładniejsze gdybym wreszcie nauczył się robić zdjęcia. Będzie też trochę rzeczy dziwnych i nietypowych oraz tak ostatnio ulubiona przeze mnie architektura i sztuka poradzieci oraz trochę pozostałości po Sojuzie. Ten odcinek będzie pewnie najbardziej niestrawny, później powinno być trochę lepiej, bo i to co widziałem było ciekawsze. Uznajcie to za przygotowanie do mojej przyszłej relacji z Sosnowca.
Fergana do której przyleciałem jest jeszcze porządniejsza niż Taszkent, ale po drodze między lotniskiem i bazarem nic specjalnie mojej uwagi nie zwróciło. Natomiast ja byłem bardziej zauważany niż w pozostałych częściach Uzbekistanu. Szczególnie w czasie oczekiwania na marszrutkę do Andidżanu współpasażerowie i pobierający postanowili dowiedzieć się ode mnie czy podróżuję sam, czy mam żonę, dzieci, czemu przyjechałem do Uzbekistanu, czy jadłem już płow i co o nim sądzę, czym się zajmuje, ile zarabia się w Polsce i podobne. Wśród pytających znalazł się Uzbek, który był prawie w Polsce, bo służbę wojskową odbywał na Ukrainie. Zresztą nie był pierwszym z którym rozmawiałem wysłanym do wojska na drugi koniec Sojuza, ale oni tak mieli. Wcześniej w Taszkencie mój Uber (a w zasadzie Yandex) z dumą opowiadał, że jemu udało się odbywać służbę na lotnisku w Taszkencie - udało mu się podwójnie, bo i koło domu i w prestiżowej lokalizacji. Uzbekistan najwyraźniej na miarę swoich możliwości kontynuuje radzieckie tradycje. Trudno było zresztą nie dostrzec, że ten kraj jest najbardziej radziecki z odwiedzonej dotychczas przeze mnie poradziecji. W trakcie rozmowy padła kwestia Ukraińców (to w nawiązaniu do zdania @Don_Bartoss kogo w Uzbekistanie nie lubią, zdanie o tęsknocie za Żydami było w przedpoprzednim odcinku, bodaj). Mój rozmówca nie wypowiadał się źle o Ukraińcach, stwierdził jedynie, że w Uzbekistanie jest spokój, a nie tak jak na Ukrainie ciągłe rewolucje. W trakcie całej podróży nie zdarzyło mi się, aby ktoś otwarcie powiedział coś złego o rządzących. Jeden z Yandexów owszem stwierdził, że teraz jest lepiej niż za Karimowa, ale to że wtedy było gorzej nie było winą Prezydenta, tylko jego otoczenia. Zasługą nowego Prezydenta było zatem to, że on to otoczenie przewietrzył. Ale dość na ten temat, pora na obrazki. Już z Andidżanu, bo w Ferganie jakoś żadnego zdjęcia telefonem nie zrobiłem, a na oglądanie zdjęć z aparatu jeszcze nie nadeszła pora. Na zwiedzanie miałem mnóstwo czasu, a ponieważ w tym mieście chyba nie ma nic szczególnego, mogłem przyglądać się szczegółom, rzeczom dziwnym, brzydkim, ładnym i ciekawym. Na początku brzydkie. Zamożni Andidżanianie mają gust (nie)szczególny i przy głównych ulicach stoi co najmniej kilka budynków podobnych do hotelu Elita poniżej. Wyjątkowo jak na moje zdjęcia wygląda on tutaj mniej tandetnie niż w naturze. Tymczasem na bocznych ulicach prezentuje się inny Fashion - akurat ten ma swój specyficzny urok.
Miałem również czas poprzyglądać się rurom i prętom w róznych kombinacjach. Rury gazowe to mój konik od jakiegoś czasu. Zawsze mnie zastanawia co się stanie jeśli ktoś wpadnie albo zahaczy o nie? W tej domowej roboty furtce jest coś słodkiego, a rury wentylacyjne na tle mozaiki są przedniej urody. No i jest jeszcze kompozycja z Y na ścianie reprezentacyjnego budynku o nie wiem jakim przeznaczeniu.
Obok przedostarnich rur stała podróbka 7eleven - nie jest to co prawda gruziński google market ale i tak wyglądał z lekka obco.
Klimatyzowany bilboard to nie była specyfika lokalna, takie same stoją przed lotniskiem w Taszkencie
W Andidżanie mają również bardzo przyjemny park z dużą ilością metalowych sprzętów typu huśtawki, ładnym ogrodzeniem, koszami na śmieci w kształcie pingwinów, taka nostalgiczna poradziecja. Obok stoi nowszy amfiteatr, którego pilnuje taka bestja:
Było już o nośniku reklamy. Pora więc kilka zdań o reklamach. Pierwsza nie wiem czego dotyczy, ale w naszym kręgu kulturowym połączenie słów piramida i bank chyba dobrze się nie kojarzy? Druga reklama chyba stanowi wyobrażenie przygotowującego ją grafika o kuchni europejskiej. Jak już wspominałem oni w znajomości kuchni innych krajów są słabi. A ta reklama była na płocie ogradzającym budowę najnowszego i największego w Andidżanie centrum handlowego.
Na koniec kącik motoryzacyjno lotniczy. Jak już wspominałem samochody inne niż Daewoo i sowieckie to w Uzbekistanie rzadkość. Ale jak już się taki znajdzie, jest na co patrzeć.
c.d.n.W tym poście będzie małe uzupełnienie do poprzedniego odcinka przed rozpoczęciem opowiadania o ty co widziałem w kolejnych krajach. Z praktycznych informacji na temat Uzbekistanu wymaga dodać, iż można tam podróżować bardzo tanio, przy czym wyższy standard noclegów i jedzenie w droższych restauracjach może znacząco zwiększyć koszty. Pełny posiłek z herbatą w lunchowni dla tubylców można było dostać za kilkanaście tysięcy sumów, przy czym za taką cenę w centrum Taszkentu, w nienajdroższym miejscu kupiłem moje pierwsze piwo w Uzbekistanie (to ze słomką). Jeśli chodzi o alkohole to miejscowe są tanie lub bardzo tanie i z moich doświadczeń wynika, iż oględnie mówiąc nienajlepsze. Importowany alkohol jest drogi. Miejscowe wódki są stosunkowo egzotyczne jeśli chodzi o nazwy i opakowania. A ceny widać. 1 USD to w wakacje było bodaj ok 8000 SUM.Kontrast między Taszkentem a Almaty jest olbrzymi. Wszystko w dawnej stolicy Kazachstanu jest bardziej intensywne i bardziej różnorodne niż w Taszkencie. Ja postanowiłem skorzystać z tej różnorodności wybierając hotel o nazwie bodaj Royal Opera Hotel. Nazwa brzmi dumnie, liczba gwiazdek jest wysoka, cena bardzo atrakcyjna, a wnętrze oddaje wyobrażenia Kazachów o luksusie sprzed kilkunastu lat. Teraz jak już się nauczyli budować hotele "na bogato" czego przykładem jest leżący obok Royal Opera hotel Rixos.
I to by było prawie na tyle Almaty. Zwiedzałem już wcześniej to miasto. Tym razem było ono jedynie punktem przesiadkowym, na tym etapie przed podróżą do Biszkeku. W moim zmodyfikowanym planie zwiedzania poznawanie Kirgistanu ograniczyło się jedynie do trzech noclegów w Biszkeku. Zrezygnowałem z gór i jezior, postanowiłem zostawić je sobie na następny wyjazd do Kirgistanu i Tadżykistanu, mam nadzieję, że w przyszłym roku. Jako usprawiedliwienie dla siebie wybrałem zbyt wysoką temperaturę. Do Biszkeku wybrałem się najpopularniejszym sposobem czyli marszrutką. Co ciekawe, można znależć na tym forum sporo informacji na temat tego jak pokonać tę drogę, nie ma natomiast informacji o tym jak ładnie jest koło dworca autobusowego w Almaty.
Podróż Almaty - Biszkek nie trwa przesadnie długo, nie jest ani szczególnie niekomfortowa ani nadzwyczajnie interesująca. Moją uwagę w czasie tej podróży w największym stopniu zwróciła palma w stepie na obowiązkowym postoju na suisiu.
Wielu pisze, że Biszkek jest nieinteresujący. Ja jestem innego zdania mi się tam podobało. W moim rankingu jest znacznie wyżej niż Almaty. Trochę przywodzi mi na myśl miasta ze wschodu Ukrainy, przy czym z oczywistych powodów jest zdecydowanie bardziej egzotyczny. Wspaniała jest oferta kulinarna, szczególnie po pobycie w Uzbekistanie. Jest smacznie i tanio. Wbrew pozorom jest też sporo do zwiedzania (przynajmniej dla mnie), a niespiesznie chodząc po ulicach da się zauważyć różne ciekawe rzeczy, które pogrupowałem następująco: 1. Pomniki, konstrukcje i instalacje Wśród nich na pierwszym miejscu znalazł się prawie Pegaz
Kolejne było niewiadomo co. Dopiero teraz zauważyłem, że na ścianie nad tym czymś jest statyw chemiczny z kolbą, więc może to jest jakiś trop?
Następna rzeżba zwróciła moją uwagę ze względu na pełnioną obecnie funkcję wieszaka do oświetlenia, co przez niektórych mogłoby zostać uznane za profanację, gdyż jest to rzeźba poświęcona ojcom narodu. Wydaje mi się jednak, że gdyby ci ojcowie mieli wygląd jak się patrzy, nikt by na nich lamp nie wieszał
Najbardziej znaną pozostałością po olimpiadzie w Moskwie jest w Kirgistanie miś na jednym z budynków w Osz. Ja w Biszkeku znalazłem takie coś:
Przy wejściu do jednej z poczt w alei Chuj znajduje się sympatyczny relief
A na koniec będzie reklama dawniej świetlna, starsza i trochę nowsza
Z małej architektury znalazłem interesujące schody po dwóch stronach budynku teatru
a przede wszystkim oszczędną w formie fontannę
2. Architektura Ciekawych budynków pamiętających czasy ZSRR jest sporo, ja wybrałem tylko kilka mniej znanych. Pierwszy to budynek teatru. Interesujący i niestety oblepiony paskudnymi drewnianymi dobudówkami mieszczącymi jakieś lepsze restauracje, nocne kluby i podobne.
Kolejny budynek - łaźnia - jest niezwykle urokliwy. To kolejny po budynku z Chiwy ładny przykład nawiązania do tradycyjnej architektury
A na koniec wejście do jednego z uniwesytetów.
3 Malownicze płoty. To nie jest nic nadzwyczajnego, zwłaszcza płoty podobne do drugiego można znaleźć w wielu miejscach na świecie, ale jakoś mi się spodobały więc załączam.
Dokładnie. Mam podobne obserwacje, ale nie wszystkie:1) bariera językowa - miałem albo pecha albo wysyłam złą energię ale trafiałem tylko na osoby, które mieszają swój język regionalny (np. karapałkacki) z rosyjskim w proporcjach 80:20. Porozmawiać po pierwsze nie ma o czym, bo nie mieli niczego ciekawego do powiedzenia, po drugie nie ma jak. Najciekawsza rozmowa była w monopolowym w Nukusie. O niczym szczególnym ale przynajmniej miała jako taki ład i skład.2) żarcie - najlepsze uzbeckie jedzenie jadłem poza Uzbekistanem. W Uzbekistanie potrafią jeść makaron ze smażonym mięsem, a to wszystko zagryzając chlebem. Fast foody są straszne zarówno na poziomie mięsa (kurczak, wołowina), jak i sosów (poza kolorem nic nie przypominało mi tych znanych).3) zabytki - dobrze @pabien napisał, że są one budowane, a nie odbudowywane. Widziałem stare zdjęcia Samarkandy i innych "must see places" i gdyby ktoś chciał odbudowywać z tej kupki kamieni, która została, to równie dobrze mógłby ryzykować stawianie piramidy Cheopsa na Mokotowie. Zadanie podobnie ambitne.4) autostop - działa przyzwoicie. 5) naciąganie przez taksówkarzy - pod tym względem Uzbekistan to dla mnie raj. Otóż nie wiecie, że mam pewne szczególne upodobanie: lubię wyjść z dworca albo lotniska i czekać aż mnie otoczą. Potem rzucam cenę w rejonie -70% ich wyjściowej, czekam aż mnie wyśmieją, popróbują zaciągnąć do auta, po czym bawię się smartfonem i czekam na rozwój sytuacji. Wykruszają się powoli, jeden po drugim, solidarność plemienna zanika, a na końcu zostaje jeden desperat, który mnie zawiezie za cenę kilka groszy wyższą od wskazanej na wstępie.6) kobiety - śliczne, w sporej części przypadków. Mają, jakkolwiek prosto to nie zabrzmi, niesamowicie zgrabne cztery litery. Może mieć kacze nogi, ale pupa i tak najczęściej będzie jak orzeszek.7) nie lubią Żydów oraz Ukraińców.8) najciekawsze miejsca, jakie widziałem to: dziura w drodze w Nukusie, z której wystawał korzeń, Samarkanda, Termez - jak wszedłem na dworzec kolejowy to dyrektor zszedł się ze mną przywitać.Ogólnie, to mam zamiar wybrać się ponownie ale tylko do wschodniej części kraju. Nie kupujcie pamiątek na głównym szlaku, bo za coś za co wołają 15 USD, zapłacicie w Termezie 3 USD.
Don_Bartoss napisał:Dokładnie. Mam podobne obserwacje, ale nie wszystkie. Po kolei:1) bariera językowa - miałem albo pecha albo wysyłam złą energię ale trafiałem tylko na osoby, które mieszają swój język regionalny (np. karapałkacki) z rosyjskim w proporcjach 80:20. Porozmawiać po pierwsze nie ma o czym, bo nie mieli niczego ciekawego do powiedzenia, po drugie nie ma jak. Najciekawsza rozmowa była w monopolowym w Nukusie. O niczym szczególnym ale przynajmniej miała jako taki ład i skład.@Don_Bartoss rosyjskiego nie znajesz?
:D Czyli mozna wywnioskowac, ze komunikowales sie po angielsku?
pabien napisał:Uzbekistan rozczarował mnie, jest to pierwszy kraj w poradziecji do którego nie mam ochoty wracać @pabien nie równaj z ziemią moich imaginacji
:) Od dłuższego czasu Samarkandę i Bucharę chciałam zobaczyć..P.S.Hotel Uzbekistan wygląda jak ul, tudzież mrowisko. Ciekawe, czy tambylcy równie pracowici...
@ninoczka to rozczarowanie nie jest aż tak wielkie, a Uzbekistan na raz jest w sam raz, kilka widoczków jest pierwsza klasa.el sueño de la razon produce monstruos
Bilety do Ałmaty kupowałem w ofercie UIA lowcost, trochę późno więc było to poniżej 200 PLN OW, WAW-KBP podobnie, więc było w okolicach 100 PLN OW. Bilet ALA - TAS, odrobinę powyżej 220 PLN OW (ale słabo szukałem), kupowany 3 tyg przed wylotem. Bilety po Uzbekistanie od 40 do 150 PLN za odcinek, kupowane, 2-5 dni przed wylotem (można było dużo taniej). ALA UKG ponad 220 PLN OW, kupowany kilka dni przed wylotem. Ceny pociągów w Uzbekistanie małe kilkadziesiąt złotych. Przejazd Ałmaty - Biszkek jak opisano. Podróż z lotniska UKG do miasta miejskim autobusem za kilkadziesiąt groszy. Marszruta Fergana Andidżan poniżej 10 zł, wspólna taksówka Nukus - Urgencz małe kilkadziesiąt złotych.
Kawałek dalej stał natomiast chyba opuszczony hotel z pięknymi kratkami i wspaniałym, powiedzmy logo. Poprzyglądałem się również innym, kalekim arabeskom, znalazłem mozaikę, więc razem wyszło lepiej niż oglądanie trzeci raz tego samego (choć trochę mi wstyd z powodu tego nierozumienia innej kultury – może należało więcej poczytać). Zamiast oglądać oryginały o wątpliwej oryginalności starałem się przyjrzeć temu jak lokalna tradycja była przetwarzana w XX wieku.
Jak już wspomniałem teren między kompleksem Gur-e-Amir (bodaj) a Registanem jest bardzo uporządkowany. Zrobione to zostało w specyficzny sposób. Szarą rzeczywistość zasłonięto pawilonami głównie z pamiątkami i można do niej dostać się przez drzwi pomiędzy nimi. Wygląda to tak jak na zdjęciach. Ale szara rzeczywistość bywa też bardziej malownicza – te kominy (choć są za cienkie) jakoś skojarzyły mi się ze statkiem parowym.
Z innych obserwacji z Samarkandy wypada wspomnieć o wycieczce Uzbeków robiącej sobie zdjęcia pod pomnikiem
ojcatyrana narodu Islama Karimowa. Po jego śmierci nowy prezydent trochę, ale tylko trochę zmniejszył poziom opresyjności reżimu, wykonał kilka gestów typu otworzenie dawnej autostrady Karimowa dla ruchu publicznego czy kolejowego dworca Północnego dla ruchu pasażerskiego, natomiast z samego pierwszego prezydenta zrobił coś w rodzaju świętego.Jak już poprzednio wspominałem oprócz Daewoo po Uzbekistanie jeździ jeszcze trochę samochodów pamiętających ZSRR. Trzeba przyznać, że potrafią robić rzeczy całkowicie niedostępne Daewoom.
Przed odjazdem z Samarkandy, już na stacji kolejowej zauważyłem takie oto parasole dla choinek
Po takim nietypowym zwiedzaniu Samarkandy i spędzeniu w tym mieście dwóch nocy udałem się w podróż powrotną, już nie tak szybkim jak za pierwszym razem, pociągiem do Taszkentu. Jechałem czymś w rodzaju pierwszej klasy. W przedziale było miejsce dla 3 osób i telewizor z którego leciały reklamówki Uzbekistanu i nowego prezydenta. Mniej więcej wtedy, gdy oglądałem filmik na którym kawalkada nowych Mercedesów (w kraju, gdzie dla zwykłych ludzi szczyt motoryzacyjnych możliwości to
DaewooChevrolet Captiva) jedzie przez opustoszałe ulice stolicy, przeczytałem że w Polsce w trakcie parady z okazji święta Wojska Polskiego postanowiono zaprezentować samoloty dla polityków.Z Taszkentu następnego dnia rano, po pomyłkowym kupieniu dwóch biletów na jeden lot postanowiłem udać się do Fergany, a stamtąd do znanego głównie z masakry z 2005r Andidżanu, po to by będąc tuż przy granicy Kirgiskiej, wrócić do Taszkentu i stamtąd udać się do Almaty celem dorarcia do … Kirgistanu. Ale o tym w następnym odcinku.Od tego miejsca o starych zabytkach już nic nie będzie, ale będzie kilka widoczków, które byłyby ładniejsze gdybym wreszcie nauczył się robić zdjęcia. Będzie też trochę rzeczy dziwnych i nietypowych oraz tak ostatnio ulubiona przeze mnie architektura i sztuka poradzieci oraz trochę pozostałości po Sojuzie. Ten odcinek będzie pewnie najbardziej niestrawny, później powinno być trochę lepiej, bo i to co widziałem było ciekawsze. Uznajcie to za przygotowanie do mojej przyszłej relacji z Sosnowca.
Fergana do której przyleciałem jest jeszcze porządniejsza niż Taszkent, ale po drodze między lotniskiem i bazarem nic specjalnie mojej uwagi nie zwróciło. Natomiast ja byłem bardziej zauważany niż w pozostałych częściach Uzbekistanu. Szczególnie w czasie oczekiwania na marszrutkę do Andidżanu współpasażerowie i pobierający postanowili dowiedzieć się ode mnie czy podróżuję sam, czy mam żonę, dzieci, czemu przyjechałem do Uzbekistanu, czy jadłem już płow i co o nim sądzę, czym się zajmuje, ile zarabia się w Polsce i podobne. Wśród pytających znalazł się Uzbek, który był prawie w Polsce, bo służbę wojskową odbywał na Ukrainie. Zresztą nie był pierwszym z którym rozmawiałem wysłanym do wojska na drugi koniec Sojuza, ale oni tak mieli. Wcześniej w Taszkencie mój Uber (a w zasadzie Yandex) z dumą opowiadał, że jemu udało się odbywać służbę na lotnisku w Taszkencie - udało mu się podwójnie, bo i koło domu i w prestiżowej lokalizacji. Uzbekistan najwyraźniej na miarę swoich możliwości kontynuuje radzieckie tradycje. Trudno było zresztą nie dostrzec, że ten kraj jest najbardziej radziecki z odwiedzonej dotychczas przeze mnie poradziecji.
W trakcie rozmowy padła kwestia Ukraińców (to w nawiązaniu do zdania @Don_Bartoss kogo w Uzbekistanie nie lubią, zdanie o tęsknocie za Żydami było w przedpoprzednim odcinku, bodaj). Mój rozmówca nie wypowiadał się źle o Ukraińcach, stwierdził jedynie, że w Uzbekistanie jest spokój, a nie tak jak na Ukrainie ciągłe rewolucje. W trakcie całej podróży nie zdarzyło mi się, aby ktoś otwarcie powiedział coś złego o rządzących. Jeden z Yandexów owszem stwierdził, że teraz jest lepiej niż za Karimowa, ale to że wtedy było gorzej nie było winą Prezydenta, tylko jego otoczenia. Zasługą nowego Prezydenta było zatem to, że on to otoczenie przewietrzył.
Ale dość na ten temat, pora na obrazki. Już z Andidżanu, bo w Ferganie jakoś żadnego zdjęcia telefonem nie zrobiłem, a na oglądanie zdjęć z aparatu jeszcze nie nadeszła pora. Na zwiedzanie miałem mnóstwo czasu, a ponieważ w tym mieście chyba nie ma nic szczególnego, mogłem przyglądać się szczegółom, rzeczom dziwnym, brzydkim, ładnym i ciekawym.
Na początku brzydkie. Zamożni Andidżanianie mają gust (nie)szczególny i przy głównych ulicach stoi co najmniej kilka budynków podobnych do hotelu Elita poniżej. Wyjątkowo jak na moje zdjęcia wygląda on tutaj mniej tandetnie niż w naturze. Tymczasem na bocznych ulicach prezentuje się inny Fashion - akurat ten ma swój specyficzny urok.
Miałem również czas poprzyglądać się rurom i prętom w róznych kombinacjach. Rury gazowe to mój konik od jakiegoś czasu. Zawsze mnie zastanawia co się stanie jeśli ktoś wpadnie albo zahaczy o nie? W tej domowej roboty furtce jest coś słodkiego, a rury wentylacyjne na tle mozaiki są przedniej urody. No i jest jeszcze kompozycja z Y na ścianie reprezentacyjnego budynku o nie wiem jakim przeznaczeniu.
Obok przedostarnich rur stała podróbka 7eleven - nie jest to co prawda gruziński google market ale i tak wyglądał z lekka obco.
Klimatyzowany bilboard to nie była specyfika lokalna, takie same stoją przed lotniskiem w Taszkencie
W Andidżanie mają również bardzo przyjemny park z dużą ilością metalowych sprzętów typu huśtawki, ładnym ogrodzeniem, koszami na śmieci w kształcie pingwinów, taka nostalgiczna poradziecja. Obok stoi nowszy amfiteatr, którego pilnuje taka bestja:
Było już o nośniku reklamy. Pora więc kilka zdań o reklamach. Pierwsza nie wiem czego dotyczy, ale w naszym kręgu kulturowym połączenie słów piramida i bank chyba dobrze się nie kojarzy? Druga reklama chyba stanowi wyobrażenie przygotowującego ją grafika o kuchni europejskiej. Jak już wspominałem oni w znajomości kuchni innych krajów są słabi. A ta reklama była na płocie ogradzającym budowę najnowszego i największego w Andidżanie centrum handlowego.
Na koniec kącik motoryzacyjno lotniczy. Jak już wspominałem samochody inne niż Daewoo i sowieckie to w Uzbekistanie rzadkość. Ale jak już się taki znajdzie, jest na co patrzeć.
c.d.n.W tym poście będzie małe uzupełnienie do poprzedniego odcinka przed rozpoczęciem opowiadania o ty co widziałem w kolejnych krajach.
Z praktycznych informacji na temat Uzbekistanu wymaga dodać, iż można tam podróżować bardzo tanio, przy czym wyższy standard noclegów i jedzenie w droższych restauracjach może znacząco zwiększyć koszty. Pełny posiłek z herbatą w lunchowni dla tubylców można było dostać za kilkanaście tysięcy sumów, przy czym za taką cenę w centrum Taszkentu, w nienajdroższym miejscu kupiłem moje pierwsze piwo w Uzbekistanie (to ze słomką). Jeśli chodzi o alkohole to miejscowe są tanie lub bardzo tanie i z moich doświadczeń wynika, iż oględnie mówiąc nienajlepsze. Importowany alkohol jest drogi.
Miejscowe wódki są stosunkowo egzotyczne jeśli chodzi o nazwy i opakowania. A ceny widać. 1 USD to w wakacje było bodaj ok 8000 SUM.Kontrast między Taszkentem a Almaty jest olbrzymi. Wszystko w dawnej stolicy Kazachstanu jest bardziej intensywne i bardziej różnorodne niż w Taszkencie. Ja postanowiłem skorzystać z tej różnorodności wybierając hotel o nazwie bodaj Royal Opera Hotel. Nazwa brzmi dumnie, liczba gwiazdek jest wysoka, cena bardzo atrakcyjna, a wnętrze oddaje wyobrażenia Kazachów o luksusie sprzed kilkunastu lat. Teraz jak już się nauczyli budować hotele "na bogato" czego przykładem jest leżący obok Royal Opera hotel Rixos.
I to by było prawie na tyle Almaty. Zwiedzałem już wcześniej to miasto. Tym razem było ono jedynie punktem przesiadkowym, na tym etapie przed podróżą do Biszkeku. W moim zmodyfikowanym planie zwiedzania poznawanie Kirgistanu ograniczyło się jedynie do trzech noclegów w Biszkeku. Zrezygnowałem z gór i jezior, postanowiłem zostawić je sobie na następny wyjazd do Kirgistanu i Tadżykistanu, mam nadzieję, że w przyszłym roku. Jako usprawiedliwienie dla siebie wybrałem zbyt wysoką temperaturę.
Do Biszkeku wybrałem się najpopularniejszym sposobem czyli marszrutką. Co ciekawe, można znależć na tym forum sporo informacji na temat tego jak pokonać tę drogę, nie ma natomiast informacji o tym jak ładnie jest koło dworca autobusowego w Almaty.
Podróż Almaty - Biszkek nie trwa przesadnie długo, nie jest ani szczególnie niekomfortowa ani nadzwyczajnie interesująca. Moją uwagę w czasie tej podróży w największym stopniu zwróciła palma w stepie na obowiązkowym postoju na suisiu.
Wielu pisze, że Biszkek jest nieinteresujący. Ja jestem innego zdania mi się tam podobało. W moim rankingu jest znacznie wyżej niż Almaty. Trochę przywodzi mi na myśl miasta ze wschodu Ukrainy, przy czym z oczywistych powodów jest zdecydowanie bardziej egzotyczny. Wspaniała jest oferta kulinarna, szczególnie po pobycie w Uzbekistanie. Jest smacznie i tanio. Wbrew pozorom jest też sporo do zwiedzania (przynajmniej dla mnie), a niespiesznie chodząc po ulicach da się zauważyć różne ciekawe rzeczy, które pogrupowałem następująco:
1. Pomniki, konstrukcje i instalacje
Wśród nich na pierwszym miejscu znalazł się prawie Pegaz
Kolejne było niewiadomo co. Dopiero teraz zauważyłem, że na ścianie nad tym czymś jest statyw chemiczny z kolbą, więc może to jest jakiś trop?
Następna rzeżba zwróciła moją uwagę ze względu na pełnioną obecnie funkcję wieszaka do oświetlenia, co przez niektórych mogłoby zostać uznane za profanację, gdyż jest to rzeźba poświęcona ojcom narodu. Wydaje mi się jednak, że gdyby ci ojcowie mieli wygląd jak się patrzy, nikt by na nich lamp nie wieszał
Najbardziej znaną pozostałością po olimpiadzie w Moskwie jest w Kirgistanie miś na jednym z budynków w Osz. Ja w Biszkeku znalazłem takie coś:
Przy wejściu do jednej z poczt w alei Chuj znajduje się sympatyczny relief
A na koniec będzie reklama dawniej świetlna, starsza i trochę nowsza
Z małej architektury znalazłem interesujące schody po dwóch stronach budynku teatru
a przede wszystkim oszczędną w formie fontannę
2. Architektura
Ciekawych budynków pamiętających czasy ZSRR jest sporo, ja wybrałem tylko kilka mniej znanych. Pierwszy to budynek teatru. Interesujący i niestety oblepiony paskudnymi drewnianymi dobudówkami mieszczącymi jakieś lepsze restauracje, nocne kluby i podobne.
Kolejny budynek - łaźnia - jest niezwykle urokliwy. To kolejny po budynku z Chiwy ładny przykład nawiązania do tradycyjnej architektury
A na koniec wejście do jednego z uniwesytetów.
3 Malownicze płoty. To nie jest nic nadzwyczajnego, zwłaszcza płoty podobne do drugiego można znaleźć w wielu miejscach na świecie, ale jakoś mi się spodobały więc załączam.