+1
amphi 31 marca 2019 15:56
Image

Mamy okazję zapoznać się z procesem obróbki owoców, skosztować ich po różnych etapach przetworzenia i napić się finalnego produktu: kakao.

Image

Image

Image

Image

Wracamy na łodkę i czeka nas dość długa droga powrotna, z chęcią więc zajadamy owoce które dostaliśmy od Susan.

Image

Image

W drodze powrotnej Susan wygłupia się z Alex i ku uciesze córki robi kolejne cudeńka z niczego.

Image

Ze smutkiem żegnamy się z Susan. Dzięki niej wypad do delty Mekongu był najlepszym etapem naszej podróży.
Gdyby ktoś chciał, oto namiary do Susan:
https://www.facebook.com/Canthotouring/
https://www.tripadvisor.com/Attraction_ ... Delta.html

Absolutnie polecamy!Dni 14-15, piątek – sobota, przejazd Can Tho ->Ho Chi Minh, pobyt w Ho Chi Minh

Przejazd z Can Tho do Ho Chi Minh jest łatwy, bo autobusy porządnej firmy Futa Bus kursują z dużą częstotliwością. Najlepiej kupować bilet za pośrednictwem hotelu, bo w ten sposób busik podjedzie po nas i zawiezie na dworzec. Podróż trwa ponad trzy godziny i po raz kolejny odbywa się autobusami sypialnymi, mimo, że to środek dnia.
Podczas przerwy w podróży, udostępniane są nawet klapki (nie wolno wchodzić w butach do autobusu, kierowca pakuje je do reklamówki).

Image

Wysiadamy na dworcu mocno odległym od dzielnicy, gdzie znajduje się nasz hotel. W pierwszej kolejności udajemy się do niewielkiego busa firmy Futa, bo coś mi się ubzdurało, że firma podwozi do hoteli znajdujących się w dzielnicy 1. Gość spławia mnie, mówiąc, że jedzie do innego dystryktu. Jestem mocno zdziwiony, ale okazuje się, że z dworca odjeżdżają też autobusy miejskie, udaje mi się uzyskać informację, jakim autobusem powinniśmy pojechać, podchodzę do kierowcy .. i nie wpuszcza nas do środka. :). Nie wiadomo o co chodzi, nie idzie się dogadać. Ostatecznie decydujemy się na taxi. Już w hotelu orientuję się na czym polegał błąd. Byliśmy mocno zmęczeni porannym wstawaniem i pokręciłem fakty. Mianowicie, należało wsiąść do busa firmy Futa, który nie zawiózłby nas do hotelu, ale do dzielnicy znajdującej się znacznie bliżej centrum. I dopiero tam trzeba było myśleć co dalej. Tak to jest, to już kolejny raz podczas naszych zauważam, że jak jestem niewyspany to podejmuję czasami nietrafione decyzje. Zresztą taksówka nie była aż taka droga, bo z wiarygodnej firmy Mai Linh. Szybko robi się wieczór, a nasze zmęczenie nawet rośnie. Wybieramy się na poszukiwanie biura podróży, które sprzedałoby nam wycieczkę do tuneli Cu Chi w których ukrywali się Wietnamczycy podczas wojny. Okazuje się, że biur podróży w bród, ale jakoś ceny są wyższe niż podawane na forum. Człowiek zmęczony łatwo się też niecierpliwi i uznaliśmy, że skoro tak, to rezygnujemy z tuneli i spędzamy ostatnie dwa dni w Ho Chi Minh.
Mam wrażenie, że to dobra decyzja, bo w niecałe dwie doby mamy okazję niespiesznie przyjrzeć się Sajgonowi.
Następnego dnia wreszcie solidnie wyspani i pełni energii ruszamy w miasto. Najpierw zahaczamy o świątynie hinduistyczną

Image

Image

Image

Image

Z muzeum wojny jesteśmy ostrożni, bo sporo tam drastycznych zdjęć, nieodpowiednich dla Alex. Można też obejrzeć helikoptery, samoloty i inny sprzęt użyty w działaniach wojennych. Uwaga: przy kupnie biletu próbowali nam doliczyć jakąś książkę, dopiero po zdecydowanej odmowie, dostaliśmy sam bilet.

Image

Imageg

Image

Image

Na marginesie: w kąciku dla dzieci znajduje się wieszak z tradycyjnymi wietnamskimi ubraniami, jeśli traficie tam z dzieciakami, to możecie zrobić fajne zdjęcia.
Niedaleko znajduje się pałac prezydencki, w środku podobno nic szczególnego więc tylko rzuciliśmy okiem na zewnątrz.

Image

Mamy sporo czasu więc decydujemy się zejść z utartych szlaków czyli skoczyć do Chinatown. To jakieś 30 minut jazdy autobusem miejskim i tym razem bez przeszkód udaje nam się z niego skorzystać. Co ciekawe autobus jest nawet klimatyzowany.

Image

A jak jest na miejscu? Autentycznie. :) Znaczy, niezbyt czysto i sporo budowlanej prowizorki. Ale też dobre i bardzo tanie jedzenie. Do tego jeśli ktoś chciałby zrobić zakupy, to właśnie tutaj znajdują się hurtownie i niektóre sprzedają również detalicznie (kto był na katowickim bazarze Załęże odnajdzie tutaj znajome podwójne ceny dla hurtu i detalu :) ). Dla przykładu, za trzy „markowe” czapki z daszkiem zapłaciłem łącznie 25zł.

Image

Image

Image

Polecam knajpkę, gdzie za 20zł otrzymaliśmy cztery porcje smacznej chińszczyzny :)

Image

Image

Dla równowagi udaliśmy się również do części kompletnie turystycznej Sajgonu czyli w okolice katedry Notre Dame. Taka francuska okolica w sercu wielkiego miasta w Azji.

Image

Image

Image

Bardzo przyjemna jest przylegająca ulica ‘książkowa’, pełna księgarni.

Image

Image

Szybko nastał zmrok i przemierzaliśmy ulice podziwiając pięknie oświetlone budynki.

Image

Image

Jak na socjalistyczne miasto, jakby dużo luksusu.

Image

Image

Image


Tak, krokodyl z torebką, ale zwróćcie uwagę na sprzedawczynię. Te wałki we włosach to jakiś azjatycki krzyk mody, widzieliśmy całą grupę Koreanek z czymś takim :)

Image

Image

ImageDzień 16, Ho Chi Minh
Ostatniego dnia, w niedzielę, wybraliśmy się z samego rana do parku, aby zobaczyć jak Wietnamczycy spędzają wolny czas.
Zdecydowanym hitem jest badminton

Image

Wietnamczycy ćwiczą wspólnie

Image

Uczą się angielskiego

Image

Zabierają też swoje ptaki do parku. Tutaj nie wiemy o co chodzi. Może ptaki uczą się od siebie śpiewu?

Image

Image


Czasu mieliśmy sporo więc zrobiliśmy ostatnie zakupy i wybraliśmy się ponownie do Chinatown. Tutaj również niektórzy odpoczywali.

Image

Image

Image

Ale nie wszyscy:

Image

Image

Image

Ostatecznie przyszedł czas wyjazdu i autobusem miejskim 152 pojechaliśmy na lotnisko. Po drodze jeszcze byliśmy świadkami kolizji, ale tak to jest jak białas jeździ skuterem po Sajgonie. :)

Image

W podziękowaniu że poświęciliście swój czas na tą długą relację jeszcze kilka ciekawostek:

W Wietnamie bardzo popularny jest kult przodków. Ołtarzyki znajdują się w wielu hotelach, sklepach itp.

Image

Rozwiązania transportowe przykuwają uwagę


Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

cypel 31 marca 2019 21:50 Odpowiedz
amphi napisał:Z pomocą przyszedł Qatar i jego promocja na Wietnam, udało się zdobyć bilety open-jaw na trasie Warszawa->Doha->Hanoi i Ho Chi Minh->Doha->Warszawa w całkiem fajnej cenie.Jaka to jest fajna cena?
qbaqba 1 kwietnia 2019 00:40 Odpowiedz
Na pewno ten wysłużony to byl A340? ;)
amphi 1 kwietnia 2019 06:55 Odpowiedz
@cypel "całkiem fajna cena" to termin zależny od okoliczności :) z naszego punktu widzenia to były najdroższe bilety jakie kiedykolwiek kupiliśmy, bo kosztowały 1900zł/os, co było o 1000zł na bilecie więcej niż na przykład wydaliśmy do Chin ale: strasznie chcieliśmy zobaczyć Katar i taki jednodniowy stop plus luksusowy hotel od linii był warty ewentualnej dopłatytermin co do dnia nam pasowałwylot z Warszawyopen jaw czyli oszczędność czasu i pieniędzy na kolejny przelot w WietnamieAle decydujący był fakt, że albo bierzemy ten deal albo pewnie nigdzie nie polecimy z powodu wesela :)@QbaqBA słuszna uwaga, to był A330. Z mojego punktu widzenia, nie ma wielkich różnic między A330 i A340, ta sama niekorzystna konfiguracja siedzeń 2-4-2 gdy się leci we trójkę. Dla dwóch pasażerów z kolei idealnie. W A330/A340 polecam dla trójki pasażerów brać jeden z ostatnich rzędów w środku, bo na samym końcu jest 2-3-2, no ale nie ma okna :)
oszukani 4 kwietnia 2019 07:30 Odpowiedz
My też jeździliśmy Camelem i pomimo bardzo złych opinii jakoś daliśmy radę przejechać z nimi 1700km. Jest to mocno podejrzana firma. Często nie pozwalali umieścić bagażu w luku tylko kazali wrzucić między łóżka, a w luku leżały jakieś kartony, które rozwozili po całym Wietnamie, po drodze.
puhacz 4 kwietnia 2019 07:38 Odpowiedz
amphi napisał:Dzień 3, poniedziałek, Hanoi3 i za niewielkie pieniądze (może 10k VND) dojechaliśmy jakiś 1km od naszego hotelu. Czytałem, że przejazd jest około 15:00, ale na miejscu okazało się, że tego dnia pociąg pojawi się dopiero wieczorem. Gapiów i tak było sporo, z czego skwapliwie korzystali mieszkańcy okolicznych domów sprzedając kapelusze, peleryny i mnóstwo innych rzeczy.Cześć,Cena autobusu nr 86 to 35.000 VND ale jeśli jest sposób na to, by płacić 10k to chętnie się dowiem. Serio! :) A co do pociągu to jaki to był dzień tygodnia? Albo może z uwagi na Tet zaszły jakieś zmiany, bo ten najpopularniejszy wśród turystów przejazd jest właśnie o 15:30. Poza tym czekam bardzo na ciąg dalszy!p.
amphi 6 kwietnia 2019 21:50 Odpowiedz
@Oszukani zgadzam się, o naszych przygodach z firmą camel napiszę w dalszej części.@puhacz nie napisałem, że bilety kosztowały 10K tylko "niewielkie pieniądze (może 10k VND)" ale to cenna uwaga, zmodyfikuje relację, może się przyda komuś w przyszłości. Dzięki!
kat-lee 9 kwietnia 2019 22:55 Odpowiedz
Kurcze, myślałam, że to ukończona relacja, a una w toku :( :DSuper, czekam na więcej!
cypel 19 kwietnia 2019 09:17 Odpowiedz
amphi napisał:Fantastyczną rzeczą związaną z Wietnamem jest mnogość egzotycznych owoców. Jeśli ktoś wie co to jest to zielone, proszę o informację. Nam powiedzieli "apple", ale jabłka to zupełnie nie przypomina. :) prawdopodobnie jujube albo apple ber
flower188 7 maja 2019 09:38 Odpowiedz
cypelamphi napisał:Fantastyczną rzeczą związaną z Wietnamem jest mnogość egzotycznych owoców. Jeśli ktoś wie co to jest to zielone, proszę o informację. Nam powiedzieli "apple", ale jabłka to zupełnie nie przypomina. :) prawdopodobnie jujube albo apple ber
Jak dla mnie to guava i w Wietnamie dostawaliśmy ją bardzo często. Podobnie jak moja ukochana pitaja ;)
flower188 8 maja 2019 05:08 Odpowiedz
cypelamphi napisał:Fantastyczną rzeczą związaną z Wietnamem jest mnogość egzotycznych owoców. Jeśli ktoś wie co to jest to zielone, proszę o informację. Nam powiedzieli "apple", ale jabłka to zupełnie nie przypomina. :) prawdopodobnie jujube albo apple ber
Jak dla mnie to guava i w Wietnamie dostawaliśmy ją bardzo często. Podobnie jak moja ukochana pitaja ;)
puhacz 8 maja 2019 05:08 Odpowiedz
flower188 napisał:Jak dla mnie to guava i w Wietnamie dostawaliśmy ją bardzo często. Podobnie jak moja ukochana pitaja ;)Ten owoc to Táo - (Ziziphus mauritiana). Często mówią, że to jabłko ale nie wiem czy naprawdę tak myślą, czy chcą żeby turysta już się odczepił ;)W każdym razie nie jest to guava.p.
e-prezes 13 maja 2019 12:01 Odpowiedz
Malownicza wycieczka. Urzekły mnie ręczniki ubrane w łabędzie. Nie wymyśliłbym tego, a pracowałem kiedyś w hotelu...