we wnękach znajdują się małe posągi Buddy, każda z nazwiskiem ofiarodawcy dużego datku
Po drugiej stronie ulicy, ze świątynią sąsiaduje ogromne centrum handlowo-usługowe Coex. Znajduje się tak m.in kino, kasyno, sale wystawiennicze, akwarium, muzeum oraz mnóstwo sklepów, głównie znanych na całym świecie siecówek. Na nas największe wrażenie zrobiła czytelnia. Początkowo myślałyśmy, że to biblioteka, jednak czyta się tylko na miejscu.
Obok jednego z wejść znajduje się charakterystyczny dla piosenki Psy układ rąk.
Kawałek dalej- kolejne symbole fanów K-Popu: K-star road, czyli ulica wzdłuż, której są umieszczone maskotki zespołów.
Koniec dnia, to spacer wzdłuż rzeki Han. Jest dość szeroka, moim zdaniem jak na tak ogromne miasto-mało zagospodarowana. Poza tym, że wzdłuż niej biegną różne drogi, dodatkowo trasa rowerowa, spacerowa- tak jej brzegi są niedostępne, na samej wodzie nie ma żadnego ruchu.
Naszym celem był most Banpo, o długości ponad 1 km, który od innych seulskich mostów wyróżnia ogromna fontanna Moonlight Rainbow. Ma ona prawie 10 tyś dysz, które w ciągu minuty wyrzucają prawie 200 ton wody. Od 19:00 odbywają się specjalne pokazy, z muzyką oraz światłami. Jako najdłuższa fontanna na świecie wpisana jest na listę Guinnessa. Byłyśmy trochę przed 19:00 i w ciągu tych kilkunastu minut bardzo wzrosła liczba osób piknikujących przy moście. Jak na zwykły dzień tygodnia (czwartek)- było bardzo dużo ludzi- siedzieli na kocach, z koszami piknikowymi, świecami. Liczba osób cały czas wzrastała.
23.08- piątek-czyli nie do końca tydzień w Seulu Szukając na forum porady dotyczącej dojazdu z lotniska do centrum, znalazłam klook i kkday. Nie znałam ich wcześniej, zatem po zakupie przejazdu, zaczęłam przeglądać co oferują, a trochę oferują. Tydzień w samym Seulu to ciut dużo, przeloty na Jeju czy pociąg do Busan wychodził dużo, dlatego postanowiłyśmy poszukać czegoś bliżej i taniej. Wybór padł na miasteczko Jeonju. Pociąg lub autobus samodzielnie wychodził tyle samo co zorganizowana wycieczka, zatem na klook kupiłyśmy wycieczkę do wioski Hanok Village w Jeonju. Koszt wycieczki to 28e. O 8:00 stawiłyśmy się na stacji Myeongdong skąd miałyśmy wyruszyć dalej. Okazało się, że to miejsce zbiórki wielu wycieczek, w różne miejsce. Stało kilka osób, które informowały kto, gdzie ma się ustawić. Na naszą wycieczkę, poza nami 2, była jeszcze para z Singapuru i 5 dziewczyn z Chin. Z racji małej ilości osób, przyjechał po nas bus, kierowca był również naszym przewodnikiem, dodatkowo była pani przewodniczka dla Chinek, a potem okazało się, że najwięcej z nami rozmawiała. Większość Koreańczyków, przynajmniej tych, którzy mają do czynienia z turystami, przybiera sobie inne imię, poza Koreańskim. Wybierają dowolne, które im się podoba amerykańskie. Zatem z nami jechała Jessie i Damon. Podróż trwała ok 3h, cały czas autostradą. Ponieważ byliśmy busem wycieczkowym, nasz kierowca mógł korzystać z buspasa, co pozwoliło uniknąć korków przy wyjeździe z Seulu. Przedmieścia Seulu, wyglądają zupełnie inaczej, niż byłam przyzwyczajona do przedmieść europejskich. U nas maleje zabudowa, a tam ma się wrażenie, że rośnie. Mnóstwo wysokich i wąskich wieżowców. Krajobraz przypominał mi Gotham City. Zaraz za miastem pola ryżowe lub szklarnie. Jeonju, jak na miasto istniejące tak naprawdę od 70 lat jest dość dużym miastem, w środku którego znajduje się wioska Hanok, składająca się z 735 tradycyjnych koreańskich domów hanok. Ponieważ domów hanok jest więcej niż w Seulu, sama wioska przyciąga niestety dużą liczbę turystów. A za nimi pieniądze, zatem Koreańczycy muszą (wg nich) się reklamować. Wioska wygląda jak jedna wielka reklama
:( Większość szyldów reklam przysłania tradycyjne zabudowania. Takie trochę Krupówki
:( Tutaj córka po raz kolejny postanowiła wystroić się w hanbok. Przy wypożyczeniu pomagał nasz kierowca/przewodnik, który wytargował dobrą cenę oraz nieograniczony czas. Nie było tak gorąco, jak podczas spaceru po seulskich pałacach.
Mniej więcej pośrodku wioski znajduje się świątynia Gyeonggijeon, wstęp kosztuje 3000₩ . Świątynia została zbudowana na początku XV wieku, jako królewska świątynia dynastii Joseon.
Dość blisko od świątyni znajduje się kosciół Jeondong, podobno jeden z 3 kościołów katolickich w Korei. Kościół został zbudowany w miejscu, gdzie zmarł pierwszy męczennik katolicki, Yun Ji-chung. Ciekawie i zarazem zabawnie wyglądał tłum osób w hanbokach robiących sobie zdjęcia na jego tle.
Odchodząc trochę od głównej ulicy, zalepionej reklamami, można znaleźć ciekawsze obiekty.
oraz modne ostatnio parasolki
tu jeszcze policyjne maskotki, można je dość często spotkać
Powrót do Seulu był trochę dłuższy, wszystko przez korki w Jeonju, pomyłkę na zjeździe z autostrady Damona oraz korki w Seulu. Na Myeongdong byłyśmy z powrotem, gdy budziło się do nocnego życia, czyli ok 21
Przez przypadek trafiłyśmy do kociej kawiarni. Płaci się 8000 ₩, w tej cenie każdy może wybrać dowolny napój z karty (dość ubogiej). Torebki/plecaki trzeba włożyć w ogromny worek, przed wejściem zdjąć swoje buty i założyć ich klapki. Koty w restauracji są opisane za pomocą zdjęć. Każdy ma swoją charakterystykę, dodatkowo są oznaczone chustkami (apaszkami) zawiązanymi na szyi. Żółte są na diecie i nie można ich karmić, niebieskie mogą drapać itp. Kocia kawiarnia jest moim zdaniem jest w porządku, ale podobno są też kawiarnie z psami, owcami, szopami, kangurami, papugami- też już jakoś mi się nie widzą.
24.08 sobota W planowaniu dnia znów pomógł klook i jeszcze w Polsce kupiłam bilet do http://en.alivemuseum.com/. Bilet dla jednej osoby 7.35e. Fajna zabawa, ale raczej bardziej dla dzieci, lepiej też zwiedzać większą grupką, bo zawsze ktoś może zrobić zdjęcie, inaczej trzeba prosić o pomoc. Ogólna idea "muzeum" jest taka, że robi się zdjęcia wpasowując twarz/sylwetkę w namalowane obrazy. Mimo, że kiczowate i dla dzieci, jakiś tam uśmiech na twarzy wywołała u nas ta wizyta. Na stronie muzeum możecie znaleźć przykłady zdjęć. My byłyśmy zaraz po otwarciu, ludzi troszkę było, ale za to gdy wychodziłyśmy już bardzo dużo, więc pewnie trudniej było im robić zdjęcia.
Muzeum znajduje się w dzielnicy Insa-dong, w której można znaleźć tradycyjne herbaciarnie, budki z dziwnym jedzeniem, wyroby rękodzielnicze no i mnóstwo różnych pamiątek z Korei. W sumie tutaj znalazłyśmy najtaniej magnesy i breloczki czy t-shirty. Te lepsze herbaciarnie znajdują się w bocznych uliczkach, tam też jest tańsze jedzenie. Tam też można kupić lody z zielonej herbaty czy gofry w kształcie kupy
:o
Bocznymi uliczkami z Insadong można dojść do kolejnej buddyjskiej świątyni- Jogyesa. Jest tam więcej ludzi niż w poprzedniej, jednak zupełnie inny klimat. Podczas gdy Bongeunsa to taki azyl w środku miasta, tak w Jogyesa hałas, zgiełk i widoczne z każdej strony wieżowce. W tej też organizowane są "templestay" czyli zajęcia dla turystów, np z parzenia herbaty, robienia kwiatów lotosu, medytacje. Mimo, że jest mniejsza, jest najważniejszą świątynią buddyjską w Korei. Uderzyła nas duża liczba modlących się, głównie osób starszych i kobiet, turysta czasem czuje się jak intruz. W głównym budynku znajdują się 3 złote posągi Buddy. Pod starymi (podobno 500 letnimi)drzewami stoją ławeczki, na których można przycupnąć pijąc herbatę z herbaciarni.
Świątynia na tyle nam się spodobała, że w kolejne dni również ją odwiedzałyśmy. Zupełnie przez przypadek przechodziłyśmy koło pomnika dziewczynki, który okazał się pomnikiem niewolnic seksualnych. Pomnik "pocieszycielek" z czasów japońskiej okupacji w latach 1910-1945. Polecam ciekawy artykuł o tych kobietach: https://www.wprost.pl/swiat/10242139/be ... ictwa.html https://dzieje.pl/aktualnosci/japonia-k ... robotnikow Drugi pomnik stoi w Busan
Obok leży mnóstwo kwiatów, siedzą pikietujące kobiety. W parku znajduje się centrum kultury dzielnicy, można w nich wziąć mapy i przewodniki po Seulu oraz samej dzielnicy.
25-26.08 czyli oczywiste sprawy dla podróżników, które dla nas nie były oczywiste oraz ciekawostki Ostatnie dwa dni poświeciłyśmy na zakupy oraz zwyczajne szwędanie bez celu konkretnego. Zajechałyśmy do dzielnicy studenckiej, Hongdae, gdzie znajdują się uczelnie artystyczne, kwitnie życie uniwersyteckie, znajdują się różne, czasem dziwne instalacje, występują uliczni artyści, jest mnóstwo straganów, nie zawsze z oryginalnymi produktami. Warto poświęcić tam trochę czasu, jeśli ktoś ma go za dużo na Seul.
Z kolei odradzam wizytę na Namdaemun Market. Wyobrażałam sobie tradycyjny, koreański targ, z rękodziełem, regionalnymi produktami, owocami, rybami, pchli targ. Jednak jest to ogromny targ typu wszystko i nic, od gaci po ubrania dla psów, chińskie plastiki. Metro Metro w Seulu jest genialne i można też łatwo pobłądzić (przynajmniej my za 1 razem). Pisałam wcześniej, że wchodzi i wychodzi się odbijając karty. Metro ma chyba 11 linii a jego budowę rozpoczęto 48 lat temu
:o i pierwszy odcinek oddano po 3 latach budowy (-->patrz metro w Warszawie). Każda linia ma kilkadziesiąt stacji. Wszystkie perony są oddzielone od torów plastikowymi/szklanymi ścianami, w których znajdują się drzwi. Nadjeżdżający pociąg zapowiadają prawie, że fanfary, otwierają się drzwi w ścianie i drzwi w wagoniku. Kolejna ciekawa rzecz dotycząca metra to wyjścia. Zazwyczaj jest ich kilka i ważne jest, którym wyjdziemy. Często atrakcje, sklepy, hotele, podają nazwę stacji metra, przy której się znajdują oraz dodatkowo numer wyjścia. Jeśli wyjdziemy złym, może się okazać, że mamy kawałek do przejścia. Dodatkowo zawsze znajduje się opis- co ważnego znajduje się przy każdym numerze wyjścia. Jest też mapa graficzna. Na peronach są również ekrany, które pokazują nam nasz wagonik jak sobie jedzie i widzimy np, że dojechał już do stacji poprzedzającej naszą.
Artykuły spożywcze Popularne są sklepiki CU (coś jak sklepy żabka) oraz emart24. Ceny? Różne, nie są jakoś dużo wyższe do tych w Polsce. Za to drogie są owoce, warzywa w ogóle rzadko widziałam w sprzedaży. Jabłka widziałam sprzedawane na sztuki i ok 8 zł/szt.
Oczywiście popularne są zupki błyskawiczne, całe alejeee zupek
Można też kupić mleko gazowane, mleko o różnych smakach
Dla zwierząt cała gama akcesoriów, zaczynając od body, śpioszków, garnitury czy sukienki, stroje lwa, po akcesoria kosmetyczne.
Troszku drogo, ale jak się z dzieciakiem jedzie to mniej się patrzy na portfel. Grunt to integracja i spełnianie marzeń dorastającej. Z tym jest trudno.Ogólnie taki szybki wakacyjny trip. Tydzień w sam raz.
we wnękach znajdują się małe posągi Buddy, każda z nazwiskiem ofiarodawcy dużego datku
Po drugiej stronie ulicy, ze świątynią sąsiaduje ogromne centrum handlowo-usługowe Coex. Znajduje się tak m.in kino, kasyno, sale wystawiennicze, akwarium, muzeum oraz mnóstwo sklepów, głównie znanych na całym świecie siecówek.
Na nas największe wrażenie zrobiła czytelnia. Początkowo myślałyśmy, że to biblioteka, jednak czyta się tylko na miejscu.
Obok jednego z wejść znajduje się charakterystyczny dla piosenki Psy układ rąk.
Kawałek dalej- kolejne symbole fanów K-Popu: K-star road, czyli ulica wzdłuż, której są umieszczone maskotki zespołów.
Koniec dnia, to spacer wzdłuż rzeki Han. Jest dość szeroka, moim zdaniem jak na tak ogromne miasto-mało zagospodarowana. Poza tym, że wzdłuż niej biegną różne drogi, dodatkowo trasa rowerowa, spacerowa- tak jej brzegi są niedostępne, na samej wodzie nie ma żadnego ruchu.
Naszym celem był most Banpo, o długości ponad 1 km, który od innych seulskich mostów wyróżnia ogromna fontanna Moonlight Rainbow. Ma ona prawie 10 tyś dysz, które w ciągu minuty wyrzucają prawie 200 ton wody. Od 19:00 odbywają się specjalne pokazy, z muzyką oraz światłami. Jako najdłuższa fontanna na świecie wpisana jest na listę Guinnessa. Byłyśmy trochę przed 19:00 i w ciągu tych kilkunastu minut bardzo wzrosła liczba osób piknikujących przy moście. Jak na zwykły dzień tygodnia (czwartek)- było bardzo dużo ludzi- siedzieli na kocach, z koszami piknikowymi, świecami. Liczba osób cały czas wzrastała.
23.08- piątek-czyli nie do końca tydzień w Seulu
Szukając na forum porady dotyczącej dojazdu z lotniska do centrum, znalazłam klook i kkday. Nie znałam ich wcześniej, zatem po zakupie przejazdu, zaczęłam przeglądać co oferują, a trochę oferują. Tydzień w samym Seulu to ciut dużo, przeloty na Jeju czy pociąg do Busan wychodził dużo, dlatego postanowiłyśmy poszukać czegoś bliżej i taniej.
Wybór padł na miasteczko Jeonju. Pociąg lub autobus samodzielnie wychodził tyle samo co zorganizowana wycieczka, zatem na klook kupiłyśmy wycieczkę do wioski Hanok Village w Jeonju. Koszt wycieczki to 28e.
O 8:00 stawiłyśmy się na stacji Myeongdong skąd miałyśmy wyruszyć dalej. Okazało się, że to miejsce zbiórki wielu wycieczek, w różne miejsce. Stało kilka osób, które informowały kto, gdzie ma się ustawić. Na naszą wycieczkę, poza nami 2, była jeszcze para z Singapuru i 5 dziewczyn z Chin. Z racji małej ilości osób, przyjechał po nas bus, kierowca był również naszym przewodnikiem, dodatkowo była pani przewodniczka dla Chinek, a potem okazało się, że najwięcej z nami rozmawiała.
Większość Koreańczyków, przynajmniej tych, którzy mają do czynienia z turystami, przybiera sobie inne imię, poza Koreańskim. Wybierają dowolne, które im się podoba amerykańskie. Zatem z nami jechała Jessie i Damon.
Podróż trwała ok 3h, cały czas autostradą. Ponieważ byliśmy busem wycieczkowym, nasz kierowca mógł korzystać z buspasa, co pozwoliło uniknąć korków przy wyjeździe z Seulu.
Przedmieścia Seulu, wyglądają zupełnie inaczej, niż byłam przyzwyczajona do przedmieść europejskich. U nas maleje zabudowa, a tam ma się wrażenie, że rośnie. Mnóstwo wysokich i wąskich wieżowców. Krajobraz przypominał mi Gotham City. Zaraz za miastem pola ryżowe lub szklarnie.
Jeonju, jak na miasto istniejące tak naprawdę od 70 lat jest dość dużym miastem, w środku którego znajduje się wioska Hanok, składająca się z 735 tradycyjnych koreańskich domów hanok. Ponieważ domów hanok jest więcej niż w Seulu, sama wioska przyciąga niestety dużą liczbę turystów. A za nimi pieniądze, zatem Koreańczycy muszą (wg nich) się reklamować. Wioska wygląda jak jedna wielka reklama :( Większość szyldów reklam przysłania tradycyjne zabudowania. Takie trochę Krupówki :(
Tutaj córka po raz kolejny postanowiła wystroić się w hanbok. Przy wypożyczeniu pomagał nasz kierowca/przewodnik, który wytargował dobrą cenę oraz nieograniczony czas. Nie było tak gorąco, jak podczas spaceru po seulskich pałacach.
Mniej więcej pośrodku wioski znajduje się świątynia Gyeonggijeon, wstęp kosztuje 3000₩ . Świątynia została zbudowana na początku XV wieku, jako królewska świątynia dynastii Joseon.
Dość blisko od świątyni znajduje się kosciół Jeondong, podobno jeden z 3 kościołów katolickich w Korei. Kościół został zbudowany w miejscu, gdzie zmarł pierwszy męczennik katolicki, Yun Ji-chung. Ciekawie i zarazem zabawnie wyglądał tłum osób w hanbokach robiących sobie zdjęcia na jego tle.
Odchodząc trochę od głównej ulicy, zalepionej reklamami, można znaleźć ciekawsze obiekty.
oraz modne ostatnio parasolki
tu jeszcze policyjne maskotki, można je dość często spotkać
Powrót do Seulu był trochę dłuższy, wszystko przez korki w Jeonju, pomyłkę na zjeździe z autostrady Damona oraz korki w Seulu.
Na Myeongdong byłyśmy z powrotem, gdy budziło się do nocnego życia, czyli ok 21
Przez przypadek trafiłyśmy do kociej kawiarni. Płaci się 8000 ₩, w tej cenie każdy może wybrać dowolny napój z karty (dość ubogiej). Torebki/plecaki trzeba włożyć w ogromny worek, przed wejściem zdjąć swoje buty i założyć ich klapki. Koty w restauracji są opisane za pomocą zdjęć. Każdy ma swoją charakterystykę, dodatkowo są oznaczone chustkami (apaszkami) zawiązanymi na szyi. Żółte są na diecie i nie można ich karmić, niebieskie mogą drapać itp.
Kocia kawiarnia jest moim zdaniem jest w porządku, ale podobno są też kawiarnie z psami, owcami, szopami, kangurami, papugami- też już jakoś mi się nie widzą.
24.08 sobota
W planowaniu dnia znów pomógł klook i jeszcze w Polsce kupiłam bilet do http://en.alivemuseum.com/. Bilet dla jednej osoby 7.35e. Fajna zabawa, ale raczej bardziej dla dzieci, lepiej też zwiedzać większą grupką, bo zawsze ktoś może zrobić zdjęcie, inaczej trzeba prosić o pomoc. Ogólna idea "muzeum" jest taka, że robi się zdjęcia wpasowując twarz/sylwetkę w namalowane obrazy. Mimo, że kiczowate i dla dzieci, jakiś tam uśmiech na twarzy wywołała u nas ta wizyta. Na stronie muzeum możecie znaleźć przykłady zdjęć. My byłyśmy zaraz po otwarciu, ludzi troszkę było, ale za to gdy wychodziłyśmy już bardzo dużo, więc pewnie trudniej było im robić zdjęcia.
Muzeum znajduje się w dzielnicy Insa-dong, w której można znaleźć tradycyjne herbaciarnie, budki z dziwnym jedzeniem, wyroby rękodzielnicze no i mnóstwo różnych pamiątek z Korei. W sumie tutaj znalazłyśmy najtaniej magnesy i breloczki czy t-shirty. Te lepsze herbaciarnie znajdują się w bocznych uliczkach, tam też jest tańsze jedzenie. Tam też można kupić lody z zielonej herbaty czy gofry w kształcie kupy :o
Bocznymi uliczkami z Insadong można dojść do kolejnej buddyjskiej świątyni- Jogyesa. Jest tam więcej ludzi niż w poprzedniej, jednak zupełnie inny klimat. Podczas gdy Bongeunsa to taki azyl w środku miasta, tak w Jogyesa hałas, zgiełk i widoczne z każdej strony wieżowce. W tej też organizowane są "templestay" czyli zajęcia dla turystów, np z parzenia herbaty, robienia kwiatów lotosu, medytacje. Mimo, że jest mniejsza, jest najważniejszą świątynią buddyjską w Korei. Uderzyła nas duża liczba modlących się, głównie osób starszych i kobiet, turysta czasem czuje się jak intruz. W głównym budynku znajdują się 3 złote posągi Buddy.
Pod starymi (podobno 500 letnimi)drzewami stoją ławeczki, na których można przycupnąć pijąc herbatę z herbaciarni.
Świątynia na tyle nam się spodobała, że w kolejne dni również ją odwiedzałyśmy.
Zupełnie przez przypadek przechodziłyśmy koło pomnika dziewczynki, który okazał się pomnikiem niewolnic seksualnych. Pomnik "pocieszycielek" z czasów japońskiej okupacji w latach 1910-1945.
Polecam ciekawy artykuł o tych kobietach: https://www.wprost.pl/swiat/10242139/be ... ictwa.html
https://dzieje.pl/aktualnosci/japonia-k ... robotnikow
Drugi pomnik stoi w Busan
Obok leży mnóstwo kwiatów, siedzą pikietujące kobiety.
W parku znajduje się centrum kultury dzielnicy, można w nich wziąć mapy i przewodniki po Seulu oraz samej dzielnicy.
25-26.08 czyli oczywiste sprawy dla podróżników, które dla nas nie były oczywiste oraz ciekawostki
Ostatnie dwa dni poświeciłyśmy na zakupy oraz zwyczajne szwędanie bez celu konkretnego.
Zajechałyśmy do dzielnicy studenckiej, Hongdae, gdzie znajdują się uczelnie artystyczne, kwitnie życie uniwersyteckie, znajdują się różne, czasem dziwne instalacje, występują uliczni artyści, jest mnóstwo straganów, nie zawsze z oryginalnymi produktami. Warto poświęcić tam trochę czasu, jeśli ktoś ma go za dużo na Seul.
Z kolei odradzam wizytę na Namdaemun Market. Wyobrażałam sobie tradycyjny, koreański targ, z rękodziełem, regionalnymi produktami, owocami, rybami, pchli targ. Jednak jest to ogromny targ typu wszystko i nic, od gaci po ubrania dla psów, chińskie plastiki.
Metro
Metro w Seulu jest genialne i można też łatwo pobłądzić (przynajmniej my za 1 razem). Pisałam wcześniej, że wchodzi i wychodzi się odbijając karty. Metro ma chyba 11 linii a jego budowę rozpoczęto 48 lat temu :o i pierwszy odcinek oddano po 3 latach budowy (-->patrz metro w Warszawie). Każda linia ma kilkadziesiąt stacji. Wszystkie perony są oddzielone od torów plastikowymi/szklanymi ścianami, w których znajdują się drzwi. Nadjeżdżający pociąg zapowiadają prawie, że fanfary, otwierają się drzwi w ścianie i drzwi w wagoniku. Kolejna ciekawa rzecz dotycząca metra to wyjścia. Zazwyczaj jest ich kilka i ważne jest, którym wyjdziemy. Często atrakcje, sklepy, hotele, podają nazwę stacji metra, przy której się znajdują oraz dodatkowo numer wyjścia. Jeśli wyjdziemy złym, może się okazać, że mamy kawałek do przejścia. Dodatkowo zawsze znajduje się opis- co ważnego znajduje się przy każdym numerze wyjścia. Jest też mapa graficzna. Na peronach są również ekrany, które pokazują nam nasz wagonik jak sobie jedzie i widzimy np, że dojechał już do stacji poprzedzającej naszą.
Artykuły spożywcze
Popularne są sklepiki CU (coś jak sklepy żabka) oraz emart24. Ceny? Różne, nie są jakoś dużo wyższe do tych w Polsce. Za to drogie są owoce, warzywa w ogóle rzadko widziałam w sprzedaży. Jabłka widziałam sprzedawane na sztuki i ok 8 zł/szt.
Oczywiście popularne są zupki błyskawiczne, całe alejeee zupek
Można też kupić mleko gazowane, mleko o różnych smakach
Dla zwierząt cała gama akcesoriów, zaczynając od body, śpioszków, garnitury czy sukienki, stroje lwa, po akcesoria kosmetyczne.