0
Woy 4 stycznia 2022 19:43
DSC01797.JPG


DSC01804.JPG


DSC01809.JPG


W Mada’in Salih świętowałem przekroczenie ważnego dla mnie progu – było to 500. miejsce z listy UNESCO, które odwiedziłem. O ile wiem, przede mną dokonało tego tylko sześciu Polaków, z czego ja przekroczyłem ten próg jako najmłodszy ;) Listę zacząłem systematycznie kompletować w 2013 r., a w marcu 2014 przekroczyłem sto odwiedzonych miejsc – miejscem nr 100 był Kanał Południowy we Francji. Próg 200 osiągnąłem w czerwcu 2017 r. w portugalskiej Coimbrze, miejsce nr 300 to meksykańskie Teotihuacan w lutym 2019, a 400 to Stonehenge w sierpniu 2020. Jak widać, kolejne setki zajmowały mi coraz mniej czasu, ale to tempo ciężko będzie utrzymać, bo pozostaje mi coraz mniej łatwych miejsc w Europie. Będę się cieszył, jeśli próg 600 odwiedzonych miejsc osiągnę w 2023.

A już tego samego dnia rozpocząłem drugą pięćsetkę. Miejscem nr 501 było historyczne centrum Dżeddy, do którego dotarłem po ok. 7 godzinach jazdy, po drodze zatrzymując się w ruinach Yanbu Al Nakhal. O ile w Mada’in Salih temperatura wynosiła komfortowe 22-25 stopni, w miarę przybliżania się do Morza Czerwonego stale rosła, osiągając rekordowe 37 stopni. Stare Miasto w Dżeddzie zwiedzałem wieczorem, w trochę bardziej komfortowych warunkach – temperatura wynosiła 33 stopnie, ale we znaki dawała się wysoka wilgotność. Starówka w Dżeddzie jest rzeczywiście unikalna, choć mocno zaniedbana – budynki nieraz w ruinie, przepiękne drewniane balkony nierzadko w fatalnym stanie. Dżedda jest objęta programem Vision 2030 i do tego czasu powinna być gruntownie odnowiona. Na pewno po odnowieniu starówka zyska wizualnie, ale straci na autentyczności.

20211109_193330.jpg


20211109_195550.jpg


20211109_192938.jpg


DSC01820.JPG


DSC01831.JPG


DSC01842.JPG

Część IV

Z rana zabrałem z Dżeddy znanego podróżnika i fotografa Artura Anuszewskiego, z którym mieliśmy podróżować przez 5 następnych dni. Artur od wybuchu pandemii siedział w domu i dopiero w październiku wybrał się w swoją pierwszą od dwóch lat podróż. Artur podróżuje bardzo budżetowo, a jego opowieści o tym, jak spędził pierwszy miesiąc podróży wydając grosze (m.in. 5 dni w Wadi Rum za mniej niż 200 zł) były bardzo inspirujące. Potrafi też zawstydzić niejednego młokosa – w Dżeddzie codziennie pokonywał pieszo ponad 20 kilometrów, mimo 37-stopniowego upału i wysokiej wilgotności.

Ze mną miał jednak chodzić o wiele mniej, w zamian za to oglądając rzeczy, których prawdopodobnie nie byłby w stanie zobaczyć podróżując w dotychczasowym stylu. Rozpoczęliśmy od rezerwatu przyrody Dżabal Szada, słynnego ze swoich niesamowitych formacji skalnych. Do rezerwatu wiedzie droga z tak stromymi podjazdami, że niczego podobnego nie widziałem w życiu – a prowadziłem samochód w ponad 40 krajach na 6 kontynentach, przejeżdżając poza Polską dobrze ponad 80 tys. kilometrów. Tutaj wiele razy wjeżdżając na serpentynę nie widziałem nawet asfaltu! Po przejechaniu sprawdziłem średnie nachylenie i wyniosło skromne 10%, ale daję głowę, że miejscami nachylenie musiało wynosić ponad 20%, może nawet 25%. Mój Hyundai accent dał radę wjechać na te stromizny, przez co mogliśmy się cieszyć wspaniałymi widokami. O takimi, jak te:

20211110_113906.jpg


20211110_114758.jpg


DSC01845.JPG


DSC01846.JPG


DSC01854.JPG


DSC01855.JPG


DSC01866.JPG



Z Dżabal Szada pojechaliśmy do historycznej wioski Thee Ain, zrekonstruowanej na modłę tradycyjnych wiosek z regionu. Thee Ain to modelowy przykład podejścia Arabii Saudyjskiej do atrakcji turystycznych. Z daleka prezentuje się przepięknie, o tak:

20211110_141739.jpg


Podjechaliśmy do samej wioski, zostawiliśmy auto na sporym parkingu i ruszyliśmy w górę. Na miejscu była jakaś para turystów, a poza tym kompletna pustka. Żadnego strażnika, sprzedawcy pamiątek, kompletnie żadnych oznak życia! Swobodnie spacerowaliśmy pomiędzy budynkami, ale oprócz kamieni i drewna nie było tam kompletnie nic. Może w ramach Wizji 2030 coś tu drgnie, na razie wygląda to cokolwiek dziwnie.

20211110_133322.jpg


20211110_133326.jpg


20211110_133505.jpg


DSC01863.JPG


Tego dnia obejrzeliśmy jeszcze jedną historyczną wioskę – Rijal Alma. Rijal Alma to jeden z symboli południa Arabii Saudyjskiej i spodziewaliśmy się po niej nieco więcej życia, niż w Thee Ain. I rzeczywiście, w Rijal Alma można było kupić pamiątkę, coś zjeść czy wypić kawę, a nawet zajrzeć do okolicznego muzeum. Sama wioska jest prawie w całości rekonstrukcją, ale ta rekonstrukcja udała się Saudyjczykom całkiem dobrze, mimo, że wioska jest malutka. Budynki przypominają architekturę z Jemenu, do którego z Rijal Alma nie jest wcale tak daleko.

20211110_180500.jpg


20211110_180552.jpg


20211110_183646.jpg


DSC01880.JPG



Kolejny dzień zaczęliśmy od Abhy, stolicy prowincji Asir, leżącej na wysokości 2200 m n.p.m. Tak duża wysokość mocno mnie zdziwiła, bo pamiętałem, że do naszego hotelu przez dobrych 30 minut zjeżdżaliśmy z góry. Poguglowałem trochę i przestałem się dziwić – droga do hotelu wiodła tuż obok najwyższego szczytu Arabii Saudyjskiej – Dżabal Szauda, wznoszącego się na ponad 3000 m. n.p.m. Na Dżabal Szauda można wjechać kolejką górską, ale odpuściliśmy sobie tę atrakcję i pojechaliśmy w dół, do centrum Abhy. Miasto niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale centrum z meczetem królewskim oraz dwoma zamkami prezentowało się co najmniej przyzwoicie.

Z Abhy pojechaliśmy jeszcze dalej na południe, niemal pod samą granicę z Jemenem, czyli w miejsce, do którego polskie MSZ „odradza wszelkie podróże” z powodu rozgrywającej się za granicą wojny. W rzeczywistości prowincje graniczne Dżizan i Nadżran nie wyróżniają się niczym szczególnym, nawet nie ma tu wzmożonych kontroli policyjnych, życie toczy się w 100% normalnie – w końcu Arabia Saudyjska potrafi strzec swoich granic. Choć fakt, kilka dni po naszym przyjeździe na lotnisko w Abha był atak dronowy, a my przeżyliśmy dziwną przygodę - więcej o tym w kolejnym wpisie.

Naszym celem były wyspy Farasan, niewielki archipelag na Morzu Czerwonym, znany… w zasadzie nie wiem z czego znany. Podobno można tu nurkować, ale nigdzie nie widziałem żadnej o tym wzmianki. W każdym razie to największy archipelag Arabii Saudyjskiej, a że nie mieliśmy nic lepszego do roboty, udaliśmy się właśnie tam. Na Farasan można się dostać promem z Dżazan, a promy odpływają dwa razy dziennie – ok. 9 rano i 13.30. Wiedzieliśmy, że prom jest bezpłatny, ale nie mieliśmy pojęcia, czy obejmuje to też samochód. Okazało się, że tak! To chyba jedyne miejsce na świecie, do którego płynący dwie godziny prom zabiera bezpłatnie turystów razem z samochodami.

Bilety rezerwuje się w siedzibie MACNA (The Maritime Company for Navigation), tuż przy porcie w Dżazan i lepiej to zrobić z co najmniej jednodniowym wyprzedzeniem, a nie, jak my, dwie godziny przed. Zagwarantowano nam tylko miejsca dla pasażerów, jeśli chodzi o samochód byliśmy na liście oczekujących. Na pytanie skierowane do pani sprzedającej bilety, czy mamy szansę zabrać się z samochodem, otrzymaliśmy sakramentalną odpowiedź Arabów – inshallah. Ostatecznie się załapaliśmy, ale było blisko porażki – za nami wjechały jeszcze tylko trzy inne samochody. Do kontroli bezpieczeństwa musieliśmy się rozdzielić – kierowca osobno, pasażerowie osobno. Każdy samochód był skanowany rentgenem i podczas tej operacji kierowcy czekali w pełnym słońcu.

Główna wyspa archipelagu rozciąga się na ponad 50 kilometrów i jej dwa skrajne punkty dzieli wygodna i szeroka droga. Oprócz tego samochodem można się dostać na drugą, nieco mniejszą wyspę. Obie są zupełnie nieciekawe – płaskie jak stół, półpustynne, z całkiem niezłymi plażami, na których jednak nie można się kąpać – to czynność zabroniona w Arabii Saudyjskiej, przynajmniej w miejscach, które widzieliśmy. Plaże służą jako miejsca pikników.

20211112_083746.jpg


DSC01895.JPG


20211111_163221.jpg


Wyspy są znane jako ostoja ptactwa, ale poza mewami nie widzieliśmy żadnych innych ptaków, poza jednym miejscem, w którym zgromadziły się bardzo fotogeniczne marabuty - poza widokiem przystani jedyny sensowny plener na wyspach Farasan.

DSC01896.JPG


DSC01897.JPG


DSC01900.JPG


Honor wysp został uratowany w ich centrum – miasteczku Farasan. Najpierw znaleźliśmy bardzo przyzwoity pokój za 150 riali. Recepcjonista zapytał, jak się trzymają komuniści w Polsce, na co odpowiedzieliśmy, że już dawno ich nie ma. Myśleliśmy, że pytał jako przeciwnik ustroju, ale okazało się, że jest inaczej – jest byłym członkiem Komunistycznej Partii Kerali i nasza odpowiedź pewnie go trochę zasmuciła. A gdy zapytaliśmy, gdzie tu można zjeść dobrą i tanią rybę, uczciwie powiedział, że w hotelu będzie drogo i skierował nas w stronę targu rybnego. Tam kupiliśmy ponadkilogramową rybę, którą od razu nam upieczono. Całość wyniosła 25 riali, czyli poniżej 30 zł za dwie osoby – jak na Arabię Saudyjską cena fantastyczna.Część V - Uwaga, podejrzani cudzoziemcy!

Pierwszym promem powrotnym – znowu na liście oczekujących – przeprawiliśmy się z Farasan do Jazan. Plan na ten dzień był bardzo ambitny i przewidywał długą drogę przez góry na samym pograniczu saudyjsko-jemeńskim.

O pograniczu Arabii z Jemenem dostawałem wcześniej sprzeczne informacje – polskie MSZ traktuje je jako czerwoną strefę z zaleceniem unikania wszelkich podróży. Tego typu zalecenia standardowo ignoruję, chyba, że potwierdzają je miejscowi. Niektórzy zagraniczni podróżnicy wspominali o koniecznych permitach, ale znów nie znalazłem potwierdzenia tej informacji na miejscu. W związku z tym decyzja była prosta – jedziemy. Wybraliśmy – wzorem Indiany Jonesa ;-) – najbardziej skomplikowaną, ale za to pięknie położoną drogę z Jazan do Najran przez Addayer i Dhahran Al-Janub. Do granicy z Jemenem było mniej niż 10 kilometrów i była to jedyna część Arabii w której czuliśmy się jak nie w Arabii. Architektura się różni, ale przede wszystkim ludzie ubierają się jak Jemeńczycy, a nie poddani Saudów. Zamiast galabii noszą długie szaty, zamiast kefiji z agalem – jej jemeńską, turbanopodobną wersję, oczywiście z nieodzowną dżambiją – sztyletem.

DSC01909.JPG


DSC01911.JPG


DSC01913.JPG


DSC01914.JPG


Kiedy tak wspinaliśmy się po wysokich górach pogranicza i fotografowaliśmy jedną z samotnych wież – znów bardzo jemeńską w stylu, dokładnie tę ze zdjęcia powyżej – zatrzymał się za nami samochód, którego kierowca zaczął nas wypytywać skąd jesteśmy i co tu robimy. Udzieliliśmy wyjaśnień – bo i czemu nie – ale potem poczuliśmy się nieswojo, bo ten samochód cały czas za nami jechał. Tu włączyła mi się polska fantazja – nie będzie jakiś Arab bez nakazu sądowego Polaków śledził!

Byliśmy akurat w mieście Dhahran Al-Dżanub. Stoimy na czerwonym, nasz ogon przejechał przez skrzyżowanie bokiem i zatrzymał się, czekając na nas. Po zmianie świateł zamiast jechać prosto skręciłem nagle w lewo, dodając gazu i znikając w labiryncie uliczek.

Na wszelki wypadek trzeba było uzasadnić brawurowy manewr, więc pojechaliśmy w poszukiwaniu jakichś atrakcji turystycznych. I takie znaleźliśmy – wspaniały zamek w jemeńskim stylu, przed nim wyschnięta rzeka , po której paradował sobie fotogeniczny poganiacz wielbłądów.

DSC01916.JPG


DSC01917.JPG


DSC01915.JPG


20211112_125751.jpg


20211112_125756.jpg


DSC01918.JPG


DSC01919.JPG


Nie miałem pewności, czy miałem nasz ogon został zgubiony ostatecznie – i rzeczywiście, pół godziny później, po wyjechaniu na jedyną główną drogę, znajoma toyota znów zaczęła nam towarzyszyć. Odpuściła dopiero na posterunku granicznym między prowincją Jazan i Nadżran, co każe przypuszczać, że należała do policji lub sił bezpieczeństwa.

Wydawało się, że dalej nikt nie przejął obserwacji celu. W mieście Nadżran pokręciliśmy się chwilę i ruszyliśmy na północ, do właściwego celu podróży. Po odbiciu w boczną drogę zauważyłem samochód, który zrobił to samo i zacząłem przypuszczać, że jednak znowu mamy obserwatora. I rzeczywiście, po chwili sam się ujawnił mówiąc (po angielsku znał z 5 słów), że jest z policji i że jedzie, żeby nas chronić. Dziękuję za taką ochronę, ale co zrobić. A oto i portret naszego bodyguarda:

DSC01938.JPG


Razem podjechaliśmy kolejne kilka kilometrów do Studni Hima, miejsca wpisanego w tym roku na listę UNESCO jako „Obszar kulturowy Hima”. Zajeżdżamy i tłumaczymy naszemu policjantowi, że szukamy sztuki naskalnej, a tu wokół same wzgórza i nie widać żadnych petroglifów. Policjant nie był stamtąd i wprost nie pomógł, ale zapytał miejscowych, którzy wskazali nam właściwe miejsce. Gdyby nie było tam nikogo, najprawdopodobniej nie bylibyśmy w stanie sami znaleźć petroglifów, tak jak stało się to z polskim podróżnikiem Pawłem Krzykiem, który przybył tam kilka dni wcześniej – jego zdjęcia wskazują, że do głównych miejsc po prostu nie trafił.

20211112_162131.jpg


20211112_162840.jpg


20211112_163046.jpg


20211112_163109.jpg


20211112_165544.jpg


DSC01927.JPG


DSC01928.JPG



Dodaj Komentarz

Komentarze (25)

nelson-1974 4 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Forty i te cuda na rondach, albo przy drodze - wypisz, wymaluj - Oman ;).
pbak 9 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Ja po tygodniu jezdzenia po Arabii potwierdzam wyczytane gdzies stwierdzenie, ze miejscowi jezdza fatalnie. Po tych wszystkich wyprzedzeniach na trzeciego, traumatycznych przejazdach przez ronda czy samochodach pedzacych 100 kmh poboczem osiwialem do konca :)
sudoku 10 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
@Woy A mają tam jakieś miejsca ciekawe przyrodniczo, czy poza pustynią nie należy oczekiwać żadnych rewelacji?
woy 10 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
@pbak Żartujesz czy jak? :) Pytam, bo to aż nieprawdopodobne, że nasze doświadczenia są tak różne. Podtrzymuję, że w porównaniu z większością krajów pozaeuropejskich, a już zwłaszcza z krajami arabskimi po Arabii Saudyjskiej jeździło mi się wyjątkowo przyjemnie.@Sudoku Zapewniam, że mają i kilka z nich opiszę, z czego jeden prawdziwy hit. Zresztą pustynia też potrafi być interesująca i zróżnicowana. W tym tygodniu postaram się wrzucić co najmniej jeden kolejny odcinek.
pbak 10 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
@Woy no wlasnie mnie to dziwi, ze mamy tak odmienne odczucia. Poza miastami bylo jeszcze ok ale Riad i Jeddah to byla masakra. Rownie zle jezdzilo mi sie tylko w Kuwejcie, za to Bahrajn, Emiraty czy Oman to byla bulka z maslem. Wlasnie sie zastanawiam, czy cos nie skrobnac wiecej o tej Arabii skoro moja wersja moze byc zupelnie inna ale poki co nie bede Ci robic konkurencji :)
sko1czek 12 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Woy napisał:Część IIJako fan listy UNESCO widziałem wiele miejsc ze sztuką naskalną i mam o tym jako takie pojęcie – jako laik oczywiście. Z Jubbah wyszedłem zachwycony – petroglify są spektakularne i widowiskowo położone, aby zobaczyć niektóre trzeba się sporo powspinać, co tylko zwiększa satysfakcję. Na miejscu spędziłem nieco ponad godzinę – wystarczająco dużo, żeby wszędzie wleźć i wszystko obfotografować. Jubbah wędruje na podium moich najlepszych miejsc ze sztuką naskalną – zaraz obok petroglifów w Serra da Capivara w Brazylii i Laas Geel w Somalilandzie.Byłeś w Tassili N'Ajjer w Algierii?
woy 13 stycznia 2022 12:08 Odpowiedz
@sko1czek Niestety nie, ale Tassili, jak i cała Algieria, jest w mojej top 5 krajów do odwiedzenia, więc liczę, że to wkrótce nadrobię. Problem jest taki, że samodzielnie Tassili jest niemożliwe, a z agencją trzeba sporo zapłacić. A Ty byłeś?
sko1czek 13 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Byłem z biurem w 2016 roku, wspaniałe miejsce, niezwykłe petroglify, niestety nie mogę dokopać się do moich zdjęć.
irae 13 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Ja w tym roku namierzyłem starożytne patoglify w Tatrach, przypominały fallusy pierwszych Słowian wyryte w śniegu :lol:
sudoku 13 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Na pewno były starożytne? Może to któraś wycieczka znudzonych turystów coś porzeźbiła? ;)
pbak 17 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Dobra, to ja na serio zaczynam pisac moja relacje jako uzupelnienie Twojej bo chyba po zupelnie innych krajach jezdzilismy :)
woy 17 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
@pbak Kwestie ruchu drogowego już poruszaliśmy, ale co takiego mogło być innego w reakcji na ostatni mój wpis? Grobowce były zamknięte czy mróz w Dżeddzie? ;)
cart 18 stycznia 2022 12:08 Odpowiedz
A Elephant Rock widziałeś?
pbak 18 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Woy napisał:@pbak Kwestie ruchu drogowego już poruszaliśmy, ale co takiego mogło być innego w reakcji na ostatni mój wpis? Grobowce były zamknięte czy mróz w Dżeddzie? ;)Roznic jest sporo: z biletami w Al Uli bylo ciezej, trasa zwiedzania byla inna, pare dodatkowych miejsc w okolicy bylo biletowanych itd. To tylko potwierdza moja teorie, ze w Arabii ucza sie turystyki i czesto zmieniaja koncepcje.@cart ja bylem, wieczorem to miejsce jest niesamowite. Szczegoly w relacji :)
dlugi-szmul 19 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy jak i na relacje @pbak. Tak przy okazji to największą atrakcją turystyczną Arabii jest zdecydowanie Mekka, niestety ciężko się tam dostać ;)
tropikey 19 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Z Twoim nickiem to chyba wręcz niemożliwe ;)
cart 19 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Do Mekki można się dostać. Widziałem relacje ludzi z tego roku, że mogli podejść nawet pod meczet, ale do środka nie próbowali wejść. Pytali się lokalnych policjantów czy mogą tu chodzić.W każdym razie po centrum da się pochodzić i zobaczyć Al-Haram z zewnątrz. Można popatrzyć do środka z jednego z okolicznych hoteli wykupując dość drogi nocleg.
woy 19 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Dziś już kolejnej części nie dam rady umieścić, ale skomentuję kwestię Mekki. Nie zgodzę się z @dlugi_szmul, że to atrakcja turystyczna numer jeden. Samo miasto niczym specjalnym się nie wyróżnia poza (pozorną) niedostępnością. Specjalnym doświadczeniem może być zobaczenie czy okrążenie Kaaby, które też do niedawna było osiągalne dla chcącego niemuzułmanina, obecnie - z uwagi na covid i konieczność rejestracji w specjalnej aplikacji - może być trudne, jeśli nie niemożliwe. Chciałem do Mekki wjechać, ale nie bardzo była po drodze i po tym, jak sprawdziłem tę kwestię aplikacji, odpuściłem. Natomiast mam dwa potwierdzone świadectwa znajomych, którym ostatnio (w listopadzie 2021) udało się wjechać do Mekki bez żadnych przeszkód - i to "na legalu", bo na drodze, którą jechali, nie było po angielsku napisów z zakazem wstępu dla non-believers.
tropikey 25 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Wspaniała jest ta podróż. Jeśli kiedyś się tam wybiorę (o czym będę z pewnością myślał zdecydowanie intensywniej po lekturze tej relacji), po prostu podążę Twymi śladami. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko takiemu plagiatowi :D
woy 25 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Dzięki @tropikey, plagiatuj śmiało :) W ramach extra zachęty dodam bez żadnej przesady, że mój główny punkt programu jeszcze nie został opisany, zrobię to w kolejnej części relacji.
kumkwat-kwiat 29 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Świetna relacja i trasa. Niesamowicie rozbudziłeś moją ochotę na ten kierunek.
ajast 21 października 2022 17:08 Odpowiedz
Super relacja, jest dla mnie inspiracją do styczniowej podróży do Arabii. Nie jestem w stanie odnaleźć jedynie super miejscówki -rezerwatu przyrody Dżabal Szada. Odnajduję jedynie Dżabal as Sauda tj najwyższy szczyt Arabii, ale zdaje się ze to nie jest to samo. Czy ktoś, może autor relacji, jest w stanie wskazać namiary na Dżabal Szada. Z góry dzięki
tropikey 21 października 2022 17:08 Odpowiedz
Czy o to chodzi?Jabal Shada Reservehttps://maps.app.goo.gl/F2kEd7rys9n16adz7Zdaje się, że to jest po prostu obszar, na którym znajduje się wspomniana przez Ciebie góra:https://www.ncw.gov.sa/En/Wildlife/Prot ... shada.aspx
mehow 21 października 2022 23:08 Odpowiedz
Rewelacja!Wizzair z Wiednia za 60-70 euro RT w lutym - brzmi jak plan!
ajast 22 października 2022 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Czy o to chodzi?Jabal Shada Reservehttps://maps.app.goo.gl/F2kEd7rys9n16adz7Zdaje się, że to jest po prostu obszar, na którym znajduje się wspomniana przez Ciebie góra:https://www.ncw.gov.sa/En/Wildlife/Prot ... shada.aspxDzięki, w złym miejscu szukałem.