Kameleon namaqua. Kolory zmienia by regulować temperaturę ciała, nie dla kamuflażu.
Stepniarka piaskonurek – „maserati”.
Melon nara – (język nama) Krzew rośnie do wysokości ok. 1 metra, natomiast korzenie potrafią sięgać nawet do 50 metrów w głąb! Jak przystało na sukulent. Nara potrafi się obejść nawet kilka lat bez wody, choć mgły znad Atlantyku dostarczają jej w miarę regularnie. Gałęzie !nara są pozbawione liści – ich rolę w procesie fotosyntezy spełniają grube zielone kolce. Dzięki temu roślina traci mniej wody i skuteczniej broni się przed zjedzeniem przez zwierzęta.
Tlenek żelaza, jest ich tu 16 rodzajów. Czarny to magnetyt, jest wykorzystywany w Afryce Południowej do budowy dróg, oczyszczania wody, w garncarstwie. To właśnie tlenkom pustynia Namib zawdzięcza swój pomarańczowy kolor.
Welwiczja przedziwna – jest żywą skamieliną. Krótki pień, do 50cm, żyje setki a nawet 1500 lat. Wypuszcza dwa liście, które rosną całe życia, drą się na paski, drewnieją. Korzeń palowy kilkumetrowy.
Tłumaczenie inskrypcji z oryginalnego padrao, na zdjęciu jest akurat replika (to jest „W roku 6685 od stworzenia świata i 1485 od narodzin Chrystusa znamienity i dalekowzroczny król Portugalii Jan II rozkazał Diogo Cao, rycerzowi swego dworu, aby odkrył tę ziemię i wzniósł tutaj owe padrao”
Spitzkoppe to wygasły wulkan liczący ze 120-130 mln lat. Może nie jest niezwykle wysoki, bo mierzy nieco ponad 1700m n.p.m., ale jest popularny wśród wspinaczy i zwany afrykańskim Matterhornem. Fantastycznie położony kemping, na którym jedynym udogodnieniem jest osłonięta z trzech stron materiałem latryna.
Spitzkoppe słynie również z bardzo fotogenicznego łuku skalnego.
Dalej ruszamy do Twyfelfontein. Te okolice słyną z rytów skalnych wykonywanych przez lud San, czyli Buszmenów. Najstarsze ryty datowane są na około 6000 lat. Co ciekawe, znajdują się na nich wizerunki zwierząt lub ich tropy, które można było spotkać nad Atlantykiem, jak np. uchatka, lub hipopotamów, które obecnie występują setki kilometrów od Twyfelfontein. Były to swego rodzaju tablice ogłoszeniowe do polowań, o tym, jakie zwierzęta występują/były widziane w okolicy, czy oznaczenia źródeł wody – stałych lub okresowych. Niedaleko rytów znajdują się bazaltowe kolumny w odcieniach zieleni, szarości, rudości – niewielka dolinka, w której można się pozachwycać formacjami skalnymi.
W Twyfelfontein trafiliśmy na kolejny wspaniały camping (Mowani Mountain Camp) i przepiękny zachód słońca.
Z Twyfelfontein ruszyliśmy do Opuwo, aby uzupełnić zapasy i na kolejny nocleg.
cdn…Hej. Chciałbym przeprosić za niezamierzoną rozciągłość czasową tej relacji. Planowałem "co piąteczek" wrzucać informacje i zdjęcia z poszczególnych etapów, ale w międzyczasie zmieniły się plany. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale od 24.02 pojawiły się inne, ważniejsze sprawy i relację wrzucam wtedy kiedy mam chwilę na przebranie zdjęć, przegląd notatek.
Myślę, że jednym wpisem w najbliższych dniach dzisiaj załatwię już resztę (wioska Himba, wodospady Ruacana no i Etosha), aby zamknąć relację.Etap 4 - ostatni. Opuwo-Epupa-Ruacana-Etosha-AfriCat-Lotnisko
Po noclegu w Opuwo jedziemy do wioski kulturowej Himba. Himba to kilkudziesięciotysięczna grupa etniczna, zamieszkująca północno-zachodnią część Namibii.
Zwiedzając Namibię ma się do wyboru zwiedzić zwykłą wioskę lub wioskę kulturową. Różnią się tym, że jadąc do zwykłej wioski trzeba jechać z przewodnikiem. Zazwyczaj przewodnik pochodzi od Himba, tylko był wysłany do szkoły – co jest wciąż raczej rzadkie, żeby zarabiać na utrzymanie rodziny. Zabiera więc nas do swojej rodzinnej wioski, zazwyczaj wypada przyjechać z jakimiś darami. 100% autentyzmu, również w tym znaczeniu, że niekoniecznie mieszkańcy wioski mają chęć nas ugościć. Bywa więc różnie.
My odwiedziliśmy wioskę kulturową, do której przyjeżdża się samemu, ot tak. Na miejscu jest przewodnik, wioska wizualnie nie różni się niczym od zwykłej, może jest bardziej uporządkowana. Rodzina, która w niej mieszka jest w pełni świadoma, że ich wioska jest swego rodzaju żywym skansenem, więc część osób zajmuje się takim tradycyjnym rękodziełem na pokaz – biżuteria, ceramika, prezentacją zwyczajów, okadzania ciała czy malowania go czerwoną glinką - robioną z tłuszczu z mleka krowiego, ekstraktu z roślin, popiołu i ochrą. chroni przed insektami, słońcem i odwodnieniem organizmu
hiszpan napisał:Przepiękny film! A gdzie Etosha???Będzie na zdjęciach, ale nie z drona. Drony (miałem ze sobą dwa) musiały zostać spakowane i zaplombowane przez straż parku.
Ciekawi mnie dlaczego zakup wizy to randy RPA a nie dolary namibijskie (dostępność waluty namibijskiej poza granicami kraju, niekorzystny przelicznik ceny wizy co do USD lub innej bardziej popularnej waluty).Niesamowite zdjęcia - i bardzo ciekawy kierunek. Czekam na kontynuację.
Płaciliśmy Randami tylko za wizę (doradzono nam, aby zabrać gotówkę, gdyż nie wiadomo czy da się zapłacić kartą). Waluta ta jest akceptowana w Namibii i z tego co pamiętam to przelicznik do NAD był 1:1. W Polsce łatwiej było kupić ZAR, nie wiem jak jest teraz.
@billabong glownie chodzi o to ze w PL dostaniesz tylko randy RPA, namibijskiej waluty niet. Wiza jest platna w ichniejszej walucie przy czym myk jest taki ze wymiennie mozna placic Randami 1:1.Ryzyko ze utkniesz na uroczej pogawedce z pogranicznikiem bo akurat zatnie ci sie Revolut albo im sie zatnie terminal kiedy od kantoru dzieli cie immigration skutecznie zacheca ludzi do wziecia "ubezpieczeniowo" tych pare k Randow w papierkach
:) Ja tez brałam
:DMnie @almukantarant bardziej interesuje Wasz research /przeglad wypozyczalni pod katem wylaczen z ubezpieczenia w kontekscie przyszlych wyjazdow:1. piszecie ze tanio wypozyczyliscie auto ale jakie byly "pierwsze" opony - czy nowe z glebokim bieznikiem? Poza tym w warunkach ktore wkleiliscie wyglada ze mieliscie "w cenie" tylko jedna opone. czyli gdybyscie przebili wiecej niz jedna to musieliscie placic za nowa tak? czy mogliscie naprawiac opony po drodze, w sensie czy wypozyczalnia na to zezwalala?2. czy auto mialo wylaczenia z ubezpieczenia np "sandstorm" spalenie sprzegla (to akurat przy automtach nie obowiazkuje) uszkodzenie podwozia , przejazd przez wode i np wjazd na niektore drogi?3. Czy ta wypozyczalnia pozwala wjechac do Botswany?4. Czy ubezpiecznie obejmowalo np sprzet kampingowy od kradziezy?
dzieki za info. Dla mnie samochod tam to chyba podstawa i po zdoktoryzowaniu sie przed wyjazdem w umowach i zderzeniu tego z praktyka zbieram dodatkowe dane na przyszlosc
;)od siebie moge napisac ze ja pod katem wylaczen i za "standard" w wypozyczalniach uznalam:1. jazde po nocy2. jazde powyzej limitu okreslonego w umowie/nizszy niz na znakach3. spalenie sprzegla4. uszkodzenia podwozia (z tym ze w "mojej" wypozyczalni od razu nadmienili ze chodzi o wlasnie o takie uszkodzenia ktore wynikalyby z "grubej przesady" a nie to ze ci kamien w cos uderzy.)5. przejazdy przez zbiorniki wodneNie bylo tego zapisanego wprost ale jak sie zapytalam juz na miejscu czy ubezpieczenie od kradziezy obejmuje sprzet kampingowy to powiedzeli ze nie. A nie wpadlam na to zeby to ustalic przed wyjazdem.
:) Kilka wypozyczalni mialo wylaczenia dot:1. sandstorm (te odrzucalam niezaleznie od ceny bo jak przewidziec burze piaskowa??)2. jazdy na dokladnie wymienionych drogach lub i w parkach/ale mniej znanychZ drugiej strony wydaje mi sie ze waiver dot. wypadku byl raczej standardem, bo to chyba najwiekszy koszt, a u was to byl optional z tego co piszesz. Plus duza rozbieznosc byla w ubezpieczeniu i ilosci opon. Nie wiem jaki jest koszt opony ale zwazyszy ze biezniki w zapasach sa z kazdym nastepnym zapasem coraz ciensze to wychodzi na to ze jak juz raz zlapiesz kapcia to masz wieksza szanse na nastepnego. wiec chyba sie trzeba bedzie w cennikach doksztalcic.Tak tytulem prawa Murphy'ego my oczywiscie z 3 kolami zapasowymi nie zlapalismy zadnej gumy ale za to poszla nam przednia szyba (pierwszy kraj gdzie wykorzystalam ubezpiecznie
:D ) i to dzieki jedynemu samochodowi spotkanemu tego dnia na trasie . Plus urwal nam sie gwint od sruby od kola
:D niby male gowno ale ja tam lubie, zeby sie kola trzymaly na wszystkich srubkach, szczegolnie ze i tak te co trzymaja to i tak sie luzuja na grawelu.
Deadvlei robi niesamowite wrażenie na tych Waszych fotach, podczas mojej podróży do Namibii było to chyba najpiękniejsze miejsce. Ale wydmy z drona to hit! Już wpisuję drona i dobrą kamerkę jako must zakup przed następną podróżą.
Zdjęcia z drona są wspaniałym dopełnieniem relacji fotograficznej. Ja żałuję, że tak późno zacząłem latać z dronem. Tak naprawdę dopiero dwa ostatnie wyjazdy (NZ 2019 i Namibia 2020) miałem drona(y) ze sobą. Z pierwszym dronem Yuneec Q500 nie było jak podróżować. Chyba że zamiast plecaka zabierałbym walizkę z tym dronem.Pisałem już w dedykowanym wątku o dronach, że seria DJI Mavic zmieniła wszystko (w moim przypadku).
Hej. Chciałbym przeprosić za niezamierzoną rozciągłość czasową tej relacji.Planowałem "co piąteczek" wrzucać informacje i zdjęcia z poszczególnych etapów, ale w międzyczasie zmieniły się plany.Nie chcę się usprawiedliwiać, ale od 24.02 pojawiły się inne, ważniejsze sprawy i relację wrzucam wtedy kiedy mam chwilę na przebranie zdjęć, przegląd notatek.Myślę, że jednym wpisem w najbliższych dniach dzisiaj załatwię już resztę (wioska Himba, wodospady Ruacana no i Etosha), aby zamknąć relację.
Ja wiem, że mamy dopiero kwiecień, ale jak dla mnie - relacja roku. Super - oraz dzięki za ukierunkowanie mnie na jeden z moich kolejnych celów podróży.Powodzenia we wszystkim.
Super wyprawa. A jak było z pogodą? Powinno lać, zwłaszcza w Etosha, a tu wszędzie piękne słońce. Planuję wyprawę w lutym, a informacje, opisy pogody znalezione w internecie nie zachęcają...
Cześć,Byliśmy w Namibii na przełomie grudnia 2022 i stycznia 2023.W samej Etoszy na początku stycznia (3 dni, 2 noclegi)Padało tylko raz w nocy. Zwierząt było sporo (z wyjątkiem lwów - niestety nie udało nam się ich zobaczyć).Roślinności bardzo dużo dlatego trzeba mocno wypatrywać ale i tak było fantastycznie.Campingi nie były zatłoczone. Bardzo dobry termin na wyjazd wg nas.
Ekstra relacja, zdjęcia i wideo cudne. Dzisiaj właśnie kupiłem bilety do Namibii, bo już od dawna mam ją na celowniku i tylko się utwierdziłem, że to będzie ekstra wyjazd. Dla mnie relacja kandydująca do relacji roku! Dzięki!
Kameleon namaqua. Kolory zmienia by regulować temperaturę ciała, nie dla kamuflażu.
Stepniarka piaskonurek – „maserati”.
Melon nara – (język nama) Krzew rośnie do wysokości ok. 1 metra, natomiast korzenie potrafią sięgać nawet do 50 metrów w głąb! Jak przystało na sukulent.
Nara potrafi się obejść nawet kilka lat bez wody, choć mgły znad Atlantyku dostarczają jej w miarę regularnie. Gałęzie !nara są pozbawione liści – ich rolę w procesie fotosyntezy spełniają grube zielone kolce. Dzięki temu roślina traci mniej wody i skuteczniej broni się przed zjedzeniem przez zwierzęta.
Tlenek żelaza, jest ich tu 16 rodzajów. Czarny to magnetyt, jest wykorzystywany w Afryce Południowej do budowy dróg, oczyszczania wody, w garncarstwie.
To właśnie tlenkom pustynia Namib zawdzięcza swój pomarańczowy kolor.
Welwiczja przedziwna – jest żywą skamieliną. Krótki pień, do 50cm, żyje setki a nawet 1500 lat. Wypuszcza dwa liście, które rosną całe życia, drą się na paski, drewnieją. Korzeń palowy kilkumetrowy.
Goanikontes Oasis
Cape Cross. Kolonia uchatek – 80 000 – 200 000 zwierząt.
Tłumaczenie inskrypcji z oryginalnego padrao, na zdjęciu jest akurat replika (to jest „W roku 6685 od stworzenia świata i 1485 od narodzin Chrystusa znamienity i dalekowzroczny król Portugalii Jan II rozkazał Diogo Cao, rycerzowi swego dworu, aby odkrył tę ziemię i wzniósł tutaj owe padrao”
„Go Fishy” – najlepsza restauracja w Henties Bay!. Prowadzona przez Polaków (do poczytania: https://travelnamibia.pl/go-fishy-najle ... nties-bay/)
Spitzkoppe to wygasły wulkan liczący ze 120-130 mln lat.
Może nie jest niezwykle wysoki, bo mierzy nieco ponad 1700m n.p.m., ale jest popularny wśród wspinaczy i zwany afrykańskim Matterhornem.
Fantastycznie położony kemping, na którym jedynym udogodnieniem jest osłonięta z trzech stron materiałem latryna.
Spitzkoppe słynie również z bardzo fotogenicznego łuku skalnego.
Dalej ruszamy do Twyfelfontein. Te okolice słyną z rytów skalnych wykonywanych przez lud San, czyli Buszmenów. Najstarsze ryty datowane są na około 6000 lat. Co ciekawe, znajdują się na nich wizerunki zwierząt lub ich tropy, które można było spotkać nad Atlantykiem, jak np. uchatka, lub hipopotamów, które obecnie występują setki kilometrów od Twyfelfontein. Były to swego rodzaju tablice ogłoszeniowe do polowań, o tym, jakie zwierzęta występują/były widziane w okolicy, czy oznaczenia źródeł wody – stałych lub okresowych.
Niedaleko rytów znajdują się bazaltowe kolumny w odcieniach zieleni, szarości, rudości – niewielka dolinka, w której można się pozachwycać formacjami skalnymi.
W Twyfelfontein trafiliśmy na kolejny wspaniały camping (Mowani Mountain Camp) i przepiękny zachód słońca.
Z Twyfelfontein ruszyliśmy do Opuwo, aby uzupełnić zapasy i na kolejny nocleg.
cdn…Hej. Chciałbym przeprosić za niezamierzoną rozciągłość czasową tej relacji.
Planowałem "co piąteczek" wrzucać informacje i zdjęcia z poszczególnych etapów, ale w międzyczasie zmieniły się plany.
Nie chcę się usprawiedliwiać, ale od 24.02 pojawiły się inne, ważniejsze sprawy i relację wrzucam wtedy kiedy mam chwilę na przebranie zdjęć, przegląd notatek.
Myślę, że
jednym wpisem w najbliższych dniachdzisiaj załatwię już resztę (wioska Himba, wodospady Ruacana no i Etosha), aby zamknąć relację.Etap 4 - ostatni. Opuwo-Epupa-Ruacana-Etosha-AfriCat-LotniskoPo noclegu w Opuwo jedziemy do wioski kulturowej Himba.
Himba to kilkudziesięciotysięczna grupa etniczna, zamieszkująca północno-zachodnią część Namibii.
Zwiedzając Namibię ma się do wyboru zwiedzić zwykłą wioskę lub wioskę kulturową. Różnią się tym, że jadąc do zwykłej wioski trzeba jechać z przewodnikiem. Zazwyczaj przewodnik pochodzi od Himba, tylko był wysłany do szkoły – co jest wciąż raczej rzadkie, żeby zarabiać na utrzymanie rodziny. Zabiera więc nas do swojej rodzinnej wioski, zazwyczaj wypada przyjechać z jakimiś darami. 100% autentyzmu, również w tym znaczeniu, że niekoniecznie mieszkańcy wioski mają chęć nas ugościć. Bywa więc różnie.
My odwiedziliśmy wioskę kulturową, do której przyjeżdża się samemu, ot tak. Na miejscu jest przewodnik, wioska wizualnie nie różni się niczym od zwykłej, może jest bardziej uporządkowana. Rodzina, która w niej mieszka jest w pełni świadoma, że ich wioska jest swego rodzaju żywym skansenem, więc część osób zajmuje się takim tradycyjnym rękodziełem na pokaz – biżuteria, ceramika, prezentacją zwyczajów, okadzania ciała czy malowania go czerwoną glinką - robioną z tłuszczu z mleka krowiego, ekstraktu z roślin, popiołu i ochrą. chroni przed insektami, słońcem i odwodnieniem organizmu