Sporo kręcę się po centru, spaceruję, jeżdżę miejskim tramwajem, ale na koniec mam poczucie niedosytu. Tak jakbym niewiele tu zobaczył. Drzemki w ciągu dnia spowodowane jetlagiem niewątpliwie dały się we znaki. Trzeciego popołudnia udaję się autobusem na lotnisko, by wreszcie polecieć do Manili, a dalej na Palawan. Podobnie jak w Sydney nie decyduję się na skorzystanie z PP, gdyż jak to w australijskich salonikach bywa, trzeba dopłacić.
Ojej, wspomnienia wróciły. Razem z małżonkiem zrobiliśmy podobną trasę korzystając z promocji Cebu już w 2015 roku. WAW - BUDBUD – DWCDXB – MNLMNL – SYDSYD – MNLMNL – PPS PPS - MNLMNL – DXBDWC – BUDBUD - WAW / też razem 10 lotów
:D Z przyjemnością poczytam o Twojej przygodzie. Ciekawa jestem co Cię w tym wszystkim najbardziej urzekło.Spędziliśmy kupę czasu w samolotach i na lotniskach (MNL aż 3 razy), i w Budapeszcie na powrocie już szczerze tesknniliśmy do domu.
@Japonka76To ja zamiast wracać z Puerto Princessy popłynąłem promem na Coron (jeszcze lepszy island hopping), a później z Busuangi poleciałem na Luzon.Tak, na lotniskach i w samolotach też spędziłem mnóstwo czasu, ale chętnie bym to powtórzył.
;)
Katedra św. Pawła
Sporo kręcę się po centru, spaceruję, jeżdżę miejskim tramwajem, ale na koniec mam poczucie niedosytu. Tak jakbym niewiele tu zobaczył. Drzemki w ciągu dnia spowodowane jetlagiem niewątpliwie dały się we znaki.
Trzeciego popołudnia udaję się autobusem na lotnisko, by wreszcie polecieć do Manili, a dalej na Palawan. Podobnie jak w Sydney nie decyduję się na skorzystanie z PP, gdyż jak to w australijskich salonikach bywa, trzeba dopłacić.
Na miejscu już stoi "moja maszyna".
Choć chciałbym kiedyś taką polecieć.