Nad brzegiem latają stada pelikanów, co chwila któryś z nich na pełnej prędkości z impetem wpada do wody po rybkę.
Saint-Pierre było kiedyś głównym miastem Martyniki z bezpiecznym portem. Niestety w 1902 roku zostało całkowicie zniszczone przez erupcję wulkanu. Zginęli prawie wszyscy mieszkańcy – ponad 30 tyś. osób plus zatonęły wszystkie statki stojące w porcie na kotwicy. W mieście przeżyły tylko 3 osoby! Oczywiście zlekceważono sygnały, które dawał wulkan, już od wielu miesięcy. Nikomu z ówczesnych mieszkańców nie przyszło do głowy, że podobnie musieli zachowywać się mieszkańcy starożytnych Pompei. Jedyny statek, który się uratował był …. włoski. Kapitan kazał odpłynąć w połowie załadowany jak zobaczył pióropusze dymu nad wulkanem dzień przed erupcją. No miasto się odbudowało ale w centrum zostawiono wypalone ruiny kilku domów.
Bardzo ciekawe jest muzeum ofiar katastrofy z 1902 roku. W środku mnóstwo zdjęć Saint-Pierre sprzed erupcji i przedmioty, które ocalały. Duże wrażenie robi dzwon z kościoła
Spacerujemy jeszcze po przepięknym miasteczku i ruszamy do stolicy Fort-de-France.
Niezwykle malownicza trasa nad morzem karaibskim, co jakiś czas piękne widoczki zachodzącego słońca i tęcze.
Na Martynice robi się ciemno już o 18-tej. Idziemy zwiedzać Fort-de-France już po ciemku. Strasznie pusto i wszystko pozamykane. Mamy taką refleksję, że jeszcze turystyka nie wróciła na Karaiby pełną parą po pandemii, turystów jest mało i sporo biznesów turystycznych padło albo się jeszcze nie otworzyło.
Podziwiamy katedrę i zwiedzamy wspaniałą bibliotekę. Jest piękna zarówno z zewnątrz jak i w środku.
Po 19 otwierają możliwość zamówienia jedzenia (przecież to Francja!) i jem wspaniałą rybkę – Sea Groupera. Ceny umiarkowane – ta porcja ryby kosztowała 23 euro, chyba nad Bałtykiem drożej ?
Mamy dziś nocleg z AirBnB w prywatnym apartamencie na obrzeżach Fort-de-France. Wybrałem go dla wspaniałego dużego tarasu, który ma widok na zatokę i całe Fort-de-France, 500zł za dobę dla 4 osób.
Jutro rano lecimy na Gwadelupę!
Stay tuned…@dominikanin, już @zeus odpowiedział "w punkt". Ja osobiście uwielbiam gotować tak samo jak mój drugi kolega z wyprawy. Dokładnie mieliśmy niezłą radochę w kuchni z lokalnymi produktami a nasi przyjaciele wspaniałe wieczory (i śniadania) z własnoręcznie przyrządzonymi daniami z tych lokalnych produktów. Żadna z naszych dziewczyn nie spędziła na gotowania ani sekundy.... Co nie oznacza, że co jakiś czas nie chodziliśmy spróbować lokalnej kuchni, jeszcze fotki zamieszczę w dalszej relacji. A z drugiej strony właśnie z relacji @cart-a z Karaibów dowiedziałem się, że jest mocno drogo w niektórych restauracjach co niestety potwierdzam.@greg1291 - przyjmuję Twoje argumenty w pełni i naprawdę podróżowanie statkiem po Karaibach brzmi sensownie i przekonywająco ale..... ja uwielbiam latać samolotami
;) I dopóki mi to nie minie to 100x bardziej wybiorę samolot nad inną formą transportu (w granicach rozsądnych cen oczywiście). Inna sprawa, że moja żona na hasło "statek" i "pływanie po morzu" od razy mówi pass, to jest chyba większy problem, pewnie nie tylko dla mnie.Pozwolicie, że przerwę tę pasjonującą dyskusję, w której wszyscy mają rację, aby kontynuować relację z Karaibów
Wcześnie rano dojeżdżamy do lotniska, wprawdzie jest blisko ale o 6.30 są już korki. Oddajemy samochód i o 8.00 mamy przelot linią Air Caraibes na Gwadelupę. Wstał piękny dzień z małą ilością chmur, prognoza na Gwadelupę – pełne słońce. Widoczki na pasie bardzo ładne
Wsiadamy do ATR-72, bilet kosztował prawie 500zł. Dla odmiany pomiędzy Martyniką i Gwadelupą jest kilkanaście połączeń dziennie, lata nawet Air France na swoim metalu. Lot trwa 40 min.
Gwadelupa to taka sama Francja jak Martynika więc to był lot wewnątrzwspólnotowy a nawet można powiedzieć „krajówka” we Francji.
Czekając na busa do wypożyczalni (tym razem Sixt) podziwiamy lokalne koguty na terminalu ?
Tutaj samochód jest trochę droższy – 45eur za dzień, Renault Clio. Na początek spełniam prośbę naszych dziewczyn – na plażę! Do wyboru mamy plażę Caravelle lub de Petit Havre na Grande-Terre, oglądamy obie i decydujemy się na tą ostatnią.
No to jak widzieliście folderki z Karaibów z rajskimi plażami, palmami zwisającymi nad ciepłym morzem, białym piaskiem i rafą – to wszytko jest właśnie tutaj ?
Przyznaję, że ciężko zrobić zdjęcie z tej plaży nie łapiąc w kadr jakiejkolwiek dziewczyny opalającej się topless ? to tutaj po prostu standard. Wrzucam dwie fotki zastępcze.....
8-) co by nie łamać etykiety....
Zaraz obok jest bar, no to jest po prostu rajskie miejsce.
OK, do 12.30 dałem nam czas na opalanie, kąpanie i snorkowanie, zadowoleni z dużej porcji słońca zabieramy się za zwiedzanie. W planie jest przejechanie na Basse-Terre i zwiedzenie Parku Narodowego Guadeloupe. Gwadelupa ma kształt rozpostartego motyla i jest w miarę podobna do Martyniki jeżeli chodzi o przyrodę. Spodziewałem się większych korków w Pointe-a-Pitre ale miasto przejeżdżamy bezproblemowo. Zatrzymujemy się na lunch w fajnej knajpce już w drodze w góry. Zamawiam lokalny przysmak – kurczaka w sosie z trzciny cukrowej.
Przychodzi do nas właściciel knajpki, Francuz mówiący o dziwo po angielsku i proponuje degustacje domowego rumu, pędzonego na zapleczu według rodzinnej receptury, ja jako kierowca tylko degustuję, no wow, nie da się tego porównać do rumu ze sklepu!
Oglądamy mnóstwo ptaszków dookoła a w pewnym momencie przylatuje nawet koliber.
Jedziemy na parking pod wodospadem Carbet do którego prowadzi wygodna ścieżka przez las tropikalny. Wow – okazy przyrody są niesamowite – gigantyczne liście i inna roślinność.
Ścieżek w parku jest mnóstwo, my tutaj tylko do wodospadu
Niestety ta część wyspy jest zachmurzona i górne wodospady przykryte są mgłą, nie ma sensu iść wyżej.
naprawde jedziecie tyle tyś km na urlop i tam jeszcze chodzicie do marketów na zakupy i gotujecie zamiast cieszyć sie pobytem ? dla mnie makabra....Po tym jak usłyszałem podczas wakacji w Niechorzu, że goście chcieli kisić ogórki do gotowanego przez siebie obiadu, już nic mnie nie zaskoczy...ale jednak....
Tak, lecimy tyle tyś km na urlop, kupujemy lokalne produkty (jak owoce morza, warzywa, owoce) i gotujemy/grillujemy. Bo gotowanie na takich składnikach jest super i raczej mało realne w Polsce. I tak, tak niektórzy ludzie cieszą się pobytem.
Makabra to by była gdyby gotowali mięso tubylców
:roll: A gotowanie z lokalnych składników w odległych miejscach może być niezwykle relaksującym i poszerzającym horyzonty sposobem spędzania czasu, serio!
Ja tez polecam. Uwielbiam lokalne smaki. Zakupy w lokalnych sklepach.Teraz nawet nie rezerwuję juz hoteli tylko airbnb. Chyba sie starzeje. W tych hotelach bez wzgledu na miejsce na swiecie zarcie jest identyczne. (mało mialem stycznisci z 5* hotelami i live cooking)
a swoją drogą na Karaibach jedzenie w knajpach jest mega drogie. Zawsze zostawiałem 50-60 euro na rodzinę 2+1 jedząc często jakieś grillowane kanapki i tego typu tańsze rzeczy. Pójdź tak na lunch i kolację i zostawisz majątek.
@dominikanin, już @zeus odpowiedział "w punkt". Ja osobiście uwielbiam gotować tak samo jak mój drugi kolega z wyprawy. Dokładnie mieliśmy niezłą radochę w kuchni z lokalnymi produktami a nasi przyjaciele wspaniałe wieczory (i śniadania) z własnoręcznie przyrządzonymi daniami z tych lokalnych produktów. Żadna z naszych dziewczyn nie spędziła na gotowania ani sekundy....Co nie oznacza, że co jakiś czas nie chodziliśmy spróbować lokalnej kuchni, jeszcze fotki zamieszczę w dalszej relacji.A z drugiej strony właśnie z relacji @cart-a z Karaibów dowiedziałem się, że jest mocno drogo w niektórych restauracjach co niestety potwierdzam.
Pamiętam, że kiedyś przez kilka dni mieszkałem w domku obok Grande Anse na Gwadelupie i pomijając już kwestię wysokich cen w knajpach problem polegał na tym, że w tamtym okresie (może teraz to się zmieniło) w najbliższej okolicy nie było praktycznie żadnych knajp a nie mialem samochodu - więc, żeby coś zjeść sensownego pozostawał spacer 6-7 km (w obie strony) do najbliższego miasteczka (publiczny bus tamtędy przejeżdżał parę razy dziennie) - dało się o zrobić raz na czas, ale nie dwa razy dziennie. Gotowanie w aneksie kuchennym dostępnym w domku było więc jedyną realną alternatywą.
Z tym czekaniem na statek do emerytury to bym raczej nie zwlekał, szczególnie na Karaibach, gdzie noclegi są drogie, jedzenie jest drogie i bilety między wyspami są drogie, a często wiecej niż 3 dni na jednej wyspie to marnowanie czasu i urlopu.. To takie uprzedzanie, jak "nie będę latał tanimi liniami bo to niebezpieczne" Są ludzie którzy tak twierdzą w 2022 roku
:-). Statek te problemy łatwo rozwiązuje, a gwarantuję Ci że jak lubisz szwędanie i zwiedzanie to też można się porządnie zmęczyć i dużo zobaczyć. Nie bardzo wiem skąd to przekonanie że to tylko dla emerytów z wycieczką ze statku. To tak jak z hotelami poza sezonem w turystycznych miejscach. Też pełno emerytów z Niemiec, co nie znaczy że nie warto tam nocować. Zamiast kombinować z wypożyczalniami, czekaniem na lotnisku, odprawami, wstajesz rano, jesz śniadanie i już ruszasz do zwiedzania. Gwarantuję, że można się mocno utyrać i dużo zobaczyć. Pomijam kwestię, że znajomych/ rodziny nie trzeba zostawiać w drogim resorcie na innej wyspie, tylko widzicie się wieczorem na kolacji, wiec możliwi jest element wspólnego spędzania czasu z osobami mniej szukającymi wrażeń, którym wystarczy wizyta na plaży. Do tego są wyspy na których nie ma lotniska, albo bilety są w absurdalnych cenach. Są miejsca jak Europa, gdzie statki są zbędne i są one atrakcją dla osób z innych kontynentów, ale akurat Karaiby warto moim zdaniem zrobić statkiem. Chyba, że Cię stać na prywatny jacht to jeszcze lepiej.
Chociaż nigdy nie korzystałem z takiej formy podróżowania o jakiej pisze @greg1291 to mam wrażenie że Karaiby to idealne miejsce na rejs statkiemOdległości między wyspami stosunkowo niewielkie, a w cenie rejsów odpada transfer między wyspami i nocleg który jest tam stosunkowo drogi. No i z tego co pamiętam, to statki cumują tam zwykle około jednego dnia czyli w sumie idealnie żeby powierzchownie ale jednak poznać daną wyspę W Europie bym się nie zdecydował ale tam to wygląda nieźle
Tez powoli sie przekonuje do pomyslu rejsu po Karaibach. A co do gotowania... ja nie lubie gotowac, a mimo wszystko na wyjazdach zdarza mi sie, bo czasami to oszczednasc czasu, a nie marnowanie. Zwlaszcza jak ma sie miejscowke w jakichs fajnych okolicznosciach przyrody to w mojej opinii o wiele przyjemniej zjesc w domu niz siedziec wsrod stada turystow podniecajacych sie smarzona ryba....Dzieki za relacje @hiszpan - akurat obstawiam te wyspy na "prace z domu" (bo EU) takze bardzo mi sie przyda.
@greg1291 - przyjmuję Twoje argumenty w pełni i naprawdę podróżowanie statkiem po Karaibach brzmi sensownie i przekonywająco ale..... ja uwielbiam latać samolotami
;) I dopóki mi to nie minie to 100x bardziej wybiorę samolot nad inną formą transportu (w granicach rozsądnych cen oczywiście).Inna sprawa, że moja żona na hasło "statek" i "pływanie po morzu" od razy mówi pass, to jest chyba większy problem, pewnie nie tylko dla mnie.
To ja napiszę o statkach z innej strony.Nie jestem w stanie pojąć miłości do tych morskich potworów. Kiedy takie coś wpływa do małego, malowniczego portu wygląda jak z innej opowieści, a właściwie to z horroru.To też taka antyturystyka. Wpada się gdzieś na chwilę bez większych szans na poczucie lokalnej atmosfery, pstryka zdjęcia i z powrotem na pokład. Co więcej w ten sposób wiele nowego się nie zobaczy - idzie się tą samą drogą co tysiące osób wcześniej. Nawet oryginalne zdjęcia z takiej wycieczki nie powstaną.Jednak przyznaję ja mam inne wyobrażenie o tym czym jest podróżowanie i inne preferencje. Ostatnio nawet mówiłem, że uważam Tychy za ciekawsze od Kairu (a i okazało się, że tam są dwie piramidy, nie jedna, jak myślałem)Jest jeszcze jedna sprawa. Te statki pasażerskie to najwięksi truciciele. Przy nich samolot to ekologiczny środek transportuhttps://www.treehugger.com/what-is-gree ... ns-5185547
Powtarzasz stereotypy i mity.Wiadomo ze turysta nocujacy na wyspie zostawi więcej kasy. Ale nie musi.Tez moze sam gotować po barach nie chodzić. Busem jezdzicTo razA co do ekologii to wiekszosc jak nie wszystkue juz wycieczkowce maja wlasne oczyszczalnie. Segreguja smieci i nie zostawiaja nic przypadkowi.Nawet są juz elektryczne wycieczkowce.Takze nie demonizujmy. Ludzie ze statków tez zostawiają kasę na ladzie i bez nich turystyka byla by uboga na takich wysepkach. Nie kazdego stac na lotu 15min z wyspy na wyspę za 1000zl.
Oczyszczalnie to nie wszystko. Nie trzeba dlugo szukac, zeby znalezc informacje o szkodliwosci takiego sposobu podrozowania i jego wplywu na srodowisko. Pierwsze z brzegu o dziennej emisji spalin:Der Nabu rechnet vor (PDF), dass ein Kreuzfahrtschiff pro Tag so viel CO2 ausstösst wie fast 84.000 Autos, so viel Stickoxide wie etwa 421.00 Autos, so viel Feinstaub wie etwa über 1 Million Autos und so viel Schwefeldioxid wie gut 376 Millionen Autos.A to, ze operatorzy rejsow uprawiaja greenwashing i wrzuca info o niby jednym elektrycznym bezemisyjnym statku nie zmienia sytuacji.Offtop sie zrobil, moze moderacja tych ostatnich pare postow gdzies przeniesie.
@pbak Widzę że promujesz na forum lotniczym coś na wzór - flight shaming tylko w odniesieniu do statków wycieczkowych. Równie dobrze możesz wskazywać na nieracjonalność wyjazdu autora na wczasy w miejsce tak odległe jak Barbados zamiast do wskazywanych tu pięknych Tychów. To dopiero poszło dwutlenku węgla, i jeszcze te fanaberie, auto na Barbadosie i kolejne na Martynice, jakby nie mogli spać w namiocie i podróżować pieszo lub transportem publicznym. Na onecie jest relacja z 24 godzinnej podróży pociągiem do Londynu za 748 złotych. Polecam tą emocjonującą wyprawę. Zachowajmy zdrowy rozsądek. O wątpliwej ekologiczności samochodów elektrycznych też już wiele napisano. Pewnie gdyby nie transport morski nie miałbyś połowy przedmiotów w domu.
Dość kuriozalne jest to liczenie emisji CO2 przez osoby z forum podróżniczego, ba, osoby, które poprzez swoje podróże statystycznie ponadprzeciętnie wpływają na poziom emisji.
@greg1291 - nie bardzo rozumiem ten Twoj strumien swiadomosci przelany na posta, doszukujesz sie w mojej wypowiedzi rzeczy, ktorych tam nie ma. Nigdzie np nie kwestionuje roli transportu morskiego jako takiego, rozmowa byla o statkach wycieczkowych. Insynuacje promowania "cruise shaming" na podstawie jednego jedynego mojego posta laskawie pomine. @south - nie widze nic kuriozalnego w informacji, ze statki wycieczkowe sa bardziej szkodliwe dla srodowiska niz samoloty. Dobrze jest miec swiadomosc tego faktu, co kto z nim zrobi to juz jej / jego prywatna sprawa.
Zaczynają się robić z tego dywagacje w stylu kto jest "lepszym" czyt. bardziej "prawdziwym" turystą / podróżnikiem - ten kto jeździ lokalnymi busami, śpi w norach z pluskwami i chodzi z małym plecakiem trzy dni w jednych majtkach, czy ten kto przypływa statkiem AI albo przylatuje w C samolotem i śpi na wyspie w 5 * resorcie za $$$ za noc. Jedni i drudzy dla turystycznego lokalnego ekosystemu są potrzebni i użyteczni ; niech każdy sobie wybiera to co i jak lubi / na co go stać.
To ja odpowiem nie jako podróżnik przez duże P, tylko włóczęga przez duże W. Tak, martwię się o emisje i zdaję sobie sprawę, że żyjemy w okresie schyłkowego antropocenu, i niestety do tej schyłkowosci się przyczyniam. Może uda mi się to zmienić, tak dla lepszego samopoczucia.@marek2011 na pewno ci wymienieni przez ciebie w drugiej części (a ci pierwsi w takiej wersji praktycznie nie istnieją), nie są podróżnikami przez duże P. Jednak mogą wsród nich być być miłośnicy taniego latania i taniego spania w komfortowych warunkach
Zamiast czytać fajna relscje i oglądać niesamowite zdjęcia, ktoś narzeka na to, że robił zakupy w sklepie
:mrgreen: tego nie grali
:D Bardzo fajna relacja, czekam na więcej zdjęć i ciekawostek
:)
Szkoda tej St. Lucii, chyba najciekawsza z tych wysp. Barbados jako jedyny powstały z sedymentacji, a nie pochodzenia wulkanicznego więc jest całkiem płaski. LIAT jednak robił konkurencję i kiedyś były bardziej przystępne ceny.
Liat dalej przecież lata , tyle że zredukował flotę to pewnie częstotliwość i liczba tras jest mniejsza niż dawniej. Ceny biletów takie same jak w każdej innej linii w regionie - czyli relatywnie b. wysokie.
Nie do końca, Linia jest w likwidacji z zarządem komisarycznym. Jakieś loty realizuje ale nic co jest regularne i sensowne, nie wspominając o cenie. Nie widziałem na żadnym z lotnisk ich samolotu.
@hiszpan - świetna relacja, rewelacyjne zdjęcia, naprawdę aż miło coś takiego się czytaMam pytanie, jak ogarnęliście temat roamingu w tel. komórkowym na Barbados - bo zakładam, że z czegoś korzystacie.Jeśli będzie się Wam nudziło na Barbados to polecam Wam Harrison Caves - ciekawa wycieczka po jaskiniach krasowych. Pisałem o nich w swojej relacji (nota bene z rejsu statkiem wycieczkowym...) - z-wyspy-na-wyspe-czyli-wyprawa-na-karaiby,211,123316 - post #14
"Mam pytanie, jak ogarnęliście temat roamingu w tel. komórkowym na Barbados - bo zakładam, że z czegoś korzystacie."Otóż mieliśmy w planie zakup karty z internetem do przenośnego routera, ale po przylocie na lotnisku nie było punktu, miałem w telefonie mapy googla i mapsme w offline, w naszym domu był darmowy bardzo szybki net, w kilku knajpach, gdzie chodziliśmy był net dla gości, na plaży firmowej był za free .... i w końcu nikt z nas tej karty nie kupił. Nie było dzieci to i nie było presji na internet wszędzie - sami w końcu byliśmy zdziwieni, że dużą część dnia da się przeżyć bez neta (!!) Jednak jesteśmy starej daty chyba..
:lol:
@hiszpanFaktycznie te plaże Gwadelupy takie cudowne, że nawiążę do Twojej konkluzji? Na zdjęciach wyglądają bardzo niepozornie i zwyczajnie, żeby nie powiedzieć obskurnie. Pytam nie po to by się wyśmiewać ale nie byłem ani na Gwadelupie, ani Martynice ale w te miejsca kiedyś bardzo chciałem pojechać (nie tylko tam, Sint Maarten również) . Tymczasem, jeśli to tak wygląda, to mimo, że są palmy i czysta woda, to rajskiej scenerii nie stwierdzam - i dlatego to moje pytanie.
To jest nasza subiektywna opinia o tych plażach Gwadelupy. Może to nie Hawaje ale nam się mega podobały. Oczywiście mam znajomego Amerykańca, który uważa, że najpiękniejszą plażę widział w .... Ustce. Hmm chyba nie ma książkowej definicji rajskiej plaży.
Oczywiście, ładne jest to co się podoba. Poza tym zdaję sobie sprawę, że liczy się indywidualne wrażenie, klimat danego miejsca, atmosfera. Coś, czego można nie dostrzec na zdjęciach i coś co jest bardzo subiektywne.Natomiast w relacjach i zdjęciach nie widzę nic rajskiego, a w scenerii, widokach okolicy nic nadzwyczaj atrakcyjnego. Dla mnie ilustracją rajskiej plaży są Malediwy (jasne, że nie każda z plaż w tym państwie), wyspa Iranja (Madagaskar) czy kambodżańska Koh Rong - tak na szybko sobie przypominam, te do których wracam wspomnieniami.
Nad brzegiem latają stada pelikanów, co chwila któryś z nich na pełnej prędkości z impetem wpada do wody po rybkę.
Saint-Pierre było kiedyś głównym miastem Martyniki z bezpiecznym portem. Niestety w 1902 roku zostało całkowicie zniszczone przez erupcję wulkanu. Zginęli prawie wszyscy mieszkańcy – ponad 30 tyś. osób plus zatonęły wszystkie statki stojące w porcie na kotwicy. W mieście przeżyły tylko 3 osoby!
Oczywiście zlekceważono sygnały, które dawał wulkan, już od wielu miesięcy. Nikomu z ówczesnych mieszkańców nie przyszło do głowy, że podobnie musieli zachowywać się mieszkańcy starożytnych Pompei. Jedyny statek, który się uratował był …. włoski. Kapitan kazał odpłynąć w połowie załadowany jak zobaczył pióropusze dymu nad wulkanem dzień przed erupcją.
No miasto się odbudowało ale w centrum zostawiono wypalone ruiny kilku domów.
Bardzo ciekawe jest muzeum ofiar katastrofy z 1902 roku. W środku mnóstwo zdjęć Saint-Pierre sprzed erupcji i przedmioty, które ocalały.
Duże wrażenie robi dzwon z kościoła
Spacerujemy jeszcze po przepięknym miasteczku i ruszamy do stolicy Fort-de-France.
Niezwykle malownicza trasa nad morzem karaibskim, co jakiś czas piękne widoczki zachodzącego słońca i tęcze.
Na Martynice robi się ciemno już o 18-tej. Idziemy zwiedzać Fort-de-France już po ciemku. Strasznie pusto i wszystko pozamykane. Mamy taką refleksję, że jeszcze turystyka nie wróciła na Karaiby pełną parą po pandemii, turystów jest mało i sporo biznesów turystycznych padło albo się jeszcze nie otworzyło.
Podziwiamy katedrę i zwiedzamy wspaniałą bibliotekę. Jest piękna zarówno z zewnątrz jak i w środku.
Po 19 otwierają możliwość zamówienia jedzenia (przecież to Francja!) i jem wspaniałą rybkę – Sea Groupera. Ceny umiarkowane – ta porcja ryby kosztowała 23 euro, chyba nad Bałtykiem drożej ?
Mamy dziś nocleg z AirBnB w prywatnym apartamencie na obrzeżach Fort-de-France. Wybrałem go dla wspaniałego dużego tarasu, który ma widok na zatokę i całe Fort-de-France, 500zł za dobę dla 4 osób.
Jutro rano lecimy na Gwadelupę!
Stay tuned…@dominikanin, już @zeus odpowiedział "w punkt". Ja osobiście uwielbiam gotować tak samo jak mój drugi kolega z wyprawy. Dokładnie mieliśmy niezłą radochę w kuchni z lokalnymi produktami a nasi przyjaciele wspaniałe wieczory (i śniadania) z własnoręcznie przyrządzonymi daniami z tych lokalnych produktów. Żadna z naszych dziewczyn nie spędziła na gotowania ani sekundy....
Co nie oznacza, że co jakiś czas nie chodziliśmy spróbować lokalnej kuchni, jeszcze fotki zamieszczę w dalszej relacji.
A z drugiej strony właśnie z relacji @cart-a z Karaibów dowiedziałem się, że jest mocno drogo w niektórych restauracjach co niestety potwierdzam.@greg1291 - przyjmuję Twoje argumenty w pełni i naprawdę podróżowanie statkiem po Karaibach brzmi sensownie i przekonywająco ale..... ja uwielbiam latać samolotami ;) I dopóki mi to nie minie to 100x bardziej wybiorę samolot nad inną formą transportu (w granicach rozsądnych cen oczywiście).
Inna sprawa, że moja żona na hasło "statek" i "pływanie po morzu" od razy mówi pass, to jest chyba większy problem, pewnie nie tylko dla mnie.Pozwolicie, że przerwę tę pasjonującą dyskusję, w której wszyscy mają rację, aby kontynuować relację z Karaibów
Wcześnie rano dojeżdżamy do lotniska, wprawdzie jest blisko ale o 6.30 są już korki. Oddajemy samochód i o 8.00 mamy przelot linią Air Caraibes na Gwadelupę. Wstał piękny dzień z małą ilością chmur, prognoza na Gwadelupę – pełne słońce. Widoczki na pasie bardzo ładne
Wsiadamy do ATR-72, bilet kosztował prawie 500zł. Dla odmiany pomiędzy Martyniką i Gwadelupą jest kilkanaście połączeń dziennie, lata nawet Air France na swoim metalu. Lot trwa 40 min.
Gwadelupa to taka sama Francja jak Martynika więc to był lot wewnątrzwspólnotowy a nawet można powiedzieć „krajówka” we Francji.
Czekając na busa do wypożyczalni (tym razem Sixt) podziwiamy lokalne koguty na terminalu ?
Tutaj samochód jest trochę droższy – 45eur za dzień, Renault Clio.
Na początek spełniam prośbę naszych dziewczyn – na plażę! Do wyboru mamy plażę Caravelle lub de Petit Havre na Grande-Terre, oglądamy obie i decydujemy się na tą ostatnią.
No to jak widzieliście folderki z Karaibów z rajskimi plażami, palmami zwisającymi nad ciepłym morzem, białym piaskiem i rafą – to wszytko jest właśnie tutaj ?
Przyznaję, że ciężko zrobić zdjęcie z tej plaży nie łapiąc w kadr jakiejkolwiek dziewczyny opalającej się topless ? to tutaj po prostu standard. Wrzucam dwie fotki zastępcze..... 8-) co by nie łamać etykiety....
Zaraz obok jest bar, no to jest po prostu rajskie miejsce.
OK, do 12.30 dałem nam czas na opalanie, kąpanie i snorkowanie, zadowoleni z dużej porcji słońca zabieramy się za zwiedzanie. W planie jest przejechanie na Basse-Terre i zwiedzenie Parku Narodowego Guadeloupe. Gwadelupa ma kształt rozpostartego motyla i jest w miarę podobna do Martyniki jeżeli chodzi o przyrodę. Spodziewałem się większych korków w Pointe-a-Pitre ale miasto przejeżdżamy bezproblemowo.
Zatrzymujemy się na lunch w fajnej knajpce już w drodze w góry. Zamawiam lokalny przysmak – kurczaka w sosie z trzciny cukrowej.
Przychodzi do nas właściciel knajpki, Francuz mówiący o dziwo po angielsku i proponuje degustacje domowego rumu, pędzonego na zapleczu według rodzinnej receptury, ja jako kierowca tylko degustuję, no wow, nie da się tego porównać do rumu ze sklepu!
Oglądamy mnóstwo ptaszków dookoła a w pewnym momencie przylatuje nawet koliber.
Jedziemy na parking pod wodospadem Carbet do którego prowadzi wygodna ścieżka przez las tropikalny. Wow – okazy przyrody są niesamowite – gigantyczne liście i inna roślinność.
Ścieżek w parku jest mnóstwo, my tutaj tylko do wodospadu
Niestety ta część wyspy jest zachmurzona i górne wodospady przykryte są mgłą, nie ma sensu iść wyżej.