+2
BarneyGF 20 listopada 2023 22:44
IMG20231026130416.jpg



Świątynia znajduje się w Busan, które jest drugim co do wielkości miastem w Korei, a mieszka w nim około trzy i pół miliona ludzi. Do naszego hotelu, w dzielnicy Nampo-dong, trzeba przejechać aż 30 kilometrów. Estakady prowadzące nad morzem są naprawdę imponujące – trzy razy musimy zapłacić za przejazd nimi – dwa razy po 1000 wonów i raz 1400.


20231026_144850 - frame at 0m24s.jpg



Po około 45 minutach docieramy do trzygwiazdkowego Hound Hotel Premier Nampo, zarezerwowanego przez Agodę na jedną noc, za 216 zł bez śniadania (w tym kilkanaście PLN dopłaty za pokój z widokiem). Pierwsze co zaskakuje nas w hotelu, to windowy parking. W centrum Krakowa, przy ul. św. Marka, jeden z hoteli też taki posiada, ale osobiście nigdy z takiej infrastruktury nie korzystałem. Usługa parkingowa, jak to w Korei, była oczywiście w cenie pokoju. Najbardziej interesujące było natomiast to, że do windy wjeżdża się przodem, i również przodem się z niej wyjeżdża, więc samochody są w jakiś sposób obracane o 180 stopni. Takich zautomatyzowanych miejsc, gdzie można zostawić auto, było w naszej dzielnicy mnóstwo, czasami po kilka na każdej ulicy.


VID20231026152043 - frame at 0m33s.jpg



20231027_114150 - frame at 0m20s.jpg



Pokój w hotelu był bardzo w porządku. Z ciekawszych informacji, to umywalka była na korytarzu, a toaleta (inteligentna, jak przystało na Koreę) osobno od łazienki.


IMG20231026223640.jpg



IMG20231026155347_01.jpg



W czasie wojny koreańskiej, w roku 1950, worek pusański (którego nazwa pochodzi właśnie od miasta Busan) był małym obszarem, gdzie około stutysięczna armia północnokoreańska zepchnęła wojska ONZ (głównie południowokoreańskie i amerykańskie) w sile około 140 tysięcy żołnierzy. Agresywny sąsiad z północy nigdy jednak nie zdobył drugiego co do wielkości miasta w Korei Południowej i widać to po zabudowie. O ile ulice w Seulu są szerokie i często krzyżują się pod kątem prostym, to w Busan możemy poczuć się bardziej jak w Europie, bo pełno tutaj krętych i wąskich dróg.


VID20231026161845 - frame at 0m20s.jpg



IMG20231026173745.jpg



Po zameldowaniu w hotelu, autobus zawiózł nas krętymi uliczkami do Gamcheon Cultural Village. To zbudowana na wzgórzach dzielnica, pełna wąskich przejść i schodów oraz domów z barwnymi dachami. Do dzisiaj mieszka tutaj wiele osób, ale oprócz tego miejsce to jest popularną atrakcją turystyczną, gdzie można zarówno sobie powróżyć, jak i zjeść przeróżne przekąski. Pełno jest również murali na ścianach budynków.


20231026_162210.jpg



20231026_170810.jpg



20231026_165510.jpg



IMG20231026171117.jpg



Pojedynczy przejazd autobusem w Busan kosztował nas pomiędzy 1480, a 1550 wonów, a płacić można było kartą T-money, na tej samej zasadzie, co w Seulu (czyli przykładamy kartę przy wejściu, jak i przy wyjściu). Po wizycie we „wiosce”, pojechaliśmy na Jagalchi Market, znajdujący się niedaleko naszego hotelu. Jest to największy market z owocami morza w całym kraju. Byliśmy bardzo podekscytowani wizytą tam, ale szczerze mówiąc trochę się zawiedliśmy. Do tej pory raczej nas nie zaczepiano, a społeczeństwo koreańskie, mimo że ekstremalnie pomocne i miłe, to wydawało się bardziej cenić swój introwertyzm, niż ewentualny zarobek na turystach. Natomiast na Jagalchi najmniejsza tylko oznaka zainteresowania jakimś egzotycznym i ogromnym krabem, krewetką, czy homarem, powodowała, że sprzedawczynie brały do ręki sitko i pytały ile z nich chcemy kupić. Tak, kupić, bo o ile na parterze znajdują się stoiska wypełnione owocami morza, to na piętrze mogą nam od razu przygotować z nich posiłek. Ceny nie są niskie – my nie skorzystaliśmy (kraby były głównie z Rosji, nie chcieliśmy się udławić), ale wydaje mi się, że równowartość 100 zł za osobę, to minimum, jeśli chcemy tam zjeść.


20231026_181239.jpg



IMG20231026181249_01.jpg



20231026_181919.jpg



20231026_182016.jpg



Obok Jagalchi znajdują się BIFF Square i BIFF Street. Ich nazwa pochodzi od Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Busan (BIFF – Busan International Film Festiwal), który odbywa się co roku na początku października. Znajduje się tutaj mnóstwo sklepów, knajpek, stoisk ze street foodem oraz budek, gdzie swoje usługi oferują wróżbici. My sobie nie powróżyliśmy, ale jedzenia nie mogliśmy sobie odmówić. Zdecydowaliśmy się na porcję pierogów z mięsem i dodatkiem surówki (6000 wonów, czyli 19 zł), szaszłyk z krewetkami (6000 wonów) szaszłyk z kurczaka (4000 wonów, czyli 13 zł), a na deser hotteok z orzeszkami (po 2000 wonów za jeden). O tym przysmaku będzie jeszcze w którejś z kolejnych części relacji.


VID20231026183518 - frame at 0m38s.jpg



VID20231026184111 - frame at 0m0s.jpg



VID20231026185601 - frame at 0m2s.jpg



VID20231026185754 - frame at 0m2s.jpg



Jako że nie było jeszcze bardzo późno i byliśmy jeszcze trochę głodni, to poszliśmy zwiedzić jeszcze inne markety w okolicy, które wcześniej zaznaczyliśmy sobie na KakaoMap. Po wizycie w Tajlandii, gdzie wiele miejsc tego rodzaju nawet nie otwiera się przed osiemnastą, stereotypowo uznałem, że market, to przecież nocny market. Natomiast w Korei działa to trochę inaczej – na Bupyeong Market, który odwiedziliśmy, widzieliśmy tablicę informującą, że to pierwszy nocny market w tym kraju (nie wiem na ile do prawda). Po drodze natomiast niech Was nie przestraszą, kompletnie puste alejki, z zamkniętymi stoiskami, w których na co dzień sprzedaje się pościel, garnki, czy inne szwarc, mydło i powidło, ale o dziewiętnastej na nich nikogo już nie ma. Trzeba przespacerować się tymi opuszczonymi ulicami, żeby na końcu trafić na nagrodę, a mianowicie stoiska ze street foodem, otwarte wieczorem. Tutaj szaszłyk z kurczaka kosztował jeszcze mniej, 3500 wonów (11 zł). Zamówiliśmy też takoyaki, czyli pochodzące z Japonii smażone kulki z ciasta i ośmiornicy, za 4000. I to by było na tyle atrakcji tego dnia. Muszę tutaj mocno pochwalić lokalizację hotelu, gdyż znajduje się on zaraz obok tych wszystkich ulic pełnych neonów, ledów (uwielbiam być nimi przebodźcowany :D ) oraz stoisk ze street foodem i zwykłych knajp, czy grilli, jeśli ktoś ma na takie ochotę.


20231026_193849.jpg



VID20231026195138 - frame at 0m0s.jpg



VID20231026195242 - frame at 0m1s.jpg



IMG20231026203908.jpg



VID20231026210637 - frame at 0m34s.jpg

Dzień 9, piątek (27.10.2023)


Trasa_20231027.jpg



Zobaczyliśmy już Seul, Hahoe Folk Village, Gyeongju i Busan. Spróbowaliśmy koreańskiego grilla i wielu dań na street foodzie. Plan minimum na Koreę został zrealizowany – teraz trzeba tylko wrócić do stolicy i jeśli się uda, zobaczyć jeszcze coś ciekawego po drodze. Nocleg mieliśmy zarezerwowany w Jeonju i pierwotny plan zakładał, że rano opuścimy Busan i w ciągu dnia zobaczymy jeszcze jakąś świątynię w górach, których sporo zaznaczyłem na KakaoMap. Natomiast dzięki temu, że mieliśmy auto i żadne bilety na transport publiczny nas nie ograniczały, mogliśmy zmienić zamiary i zostać dłużej w drugim największym mieście Korei, które bardzo nam się spodobało.

Śniadanie zjedliśmy w lokalu sieci Angel-in-us, która należy do…a jakże czebola Lotte. Dwie kawy i dwie kanapki to wydatek 20600 wonów (ok. 65 zł). Następnie doładowaliśmy kartę T-money na stacji metra, wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy na parking znajdujący się w budynku dolnej stacji kolejki linowej Songdo (https://maps.app.goo.gl/RqMKTGAX3cqXSb1D7). Podróż tą atrakcją w dwie strony kosztuje 17 tysięcy wonów, albo 22 tysiące (69 zł), jeśli chcemy, żeby nasz wagonik miał przeszkloną podłogę. My zdecydowaliśmy się dopłacić.


IMG20231027123733.jpg



IMG20231027135840.jpg



Na górze można oczywiście kupić pamiątki, czy coś zjeść, ale również podziwiać kilka pomników poświęconych tematyce „Małego Księcia”. Znajduje się też tam park z imitacjami dinozaurów, oraz z trasami spacerowymi, skąd można podziwiać m.in. statki oczekujące na wejście do portu w Busan (to szósty największy port na świecie).


IMG20231027125628.jpg



20231027_131017.jpg



IMG20231027135048.jpg



Po zjechaniu na dół, naszą uwagę przykuwają zakryte folią samochody, zaparkowane nad oceanem – do dzisiaj nie mam pojęcia z jakiego powodu. Na plaży Songdo trwała też jakaś impreza i na stoiskach ze street foodem mogliśmy zjeść szaszłyk i kiełbasę. Zapłaciliśmy za to 9000 wonów (ok. 28 zł). Ciekawy był system płatności – sprzedawcy nie przyjmowali gotówki, tylko kupony kupione w kasie. Na szczęście kasa przyjmowała również karty płatnicze. Ważna uwaga – jeśli zaparkujecie na parkingu w dolnej stacji kolejki, to przy wyjeździe pokażcie kasjerowi bilety na samą kolejkę – wtedy pierwsza godzina parkingu będzie za darmo. Warto z tego skorzystać, gdyż parking nie jest tani – 500 wonów za każde 10 minut (czyli 3000 wonów za godzinę – aż 9 zł).


IMG20231027141059.jpg



IMG20231027142210_01.jpg



250 kilometrów do Jeonju niestety zajęło nam prawie 4 godziny – o ile trasa była w miarę pusta, to przejazd przez samo Jeonju, do naszego hotelu, zajął prawie godzinę, cały czas w korkach. Tej nocy jedyny raz podczas wyjazdu skorzystaliśmy z Bookingu, a nie Agody i był to też jedyny nocleg, za który płaciliśmy na miejscu. Kosztował nas 67500 wonów (213 zł) i w cenie był zadaszony parking oraz bardzo skromne śniadanie – które niestety trzeba było sobie zanieść do pokoju i tam zjeść, gdyż w obiekcie nie było jadalni. Hotel jest położony w dzielnicy pełnej klubów nocnych (przeznaczonych raczej dla panów), co można zauważyć czytając opinie na jego temat, ale nam to w ogóle nie przeszkadzało :P Mimo że był piątek, to było tam bardzo mało ludzi, i jak w całej Korei, nie ma powodów by nie czuć się bezpiecznie.

Wieczorem poszliśmy na kolejnego koreańskiego grilla – tym razem do lokalu prowadzonego przez starsze małżeństwo, który miał dobre opinie (https://maps.app.goo.gl/SANwLEiZbgdjTmd4A). Zamówiliśmy wołowinę Bulgogi. Dodatków może nie było aż tyle, co w lokalach wspomnianych wcześniej, ale posiłek był bardzo smaczny. Natomiast było to jedyne miejsce, gdzie nie zadziałała płatność kartą kredytową PKO BP Visa Infinite. Musiałem skorzystać z debetówki z Aion Bank i wtedy płatność na 36 tysięcy wonów (113 zł) przeszła bez problemów. Po kolacji poszliśmy jeszcze na spacer po mieście, aby zobaczyć 40-piętrowe budynki mieszkalne.


IMG20231027204412.jpg



IMG20231027214845~2.jpg



Wieczorem w pokoju korzystamy jeszcze z szafy parowej, czyli bardzo użytecznego urządzenia, które mieliśmy w wielu pokojach podczas wyjazdu, i które sprawi że Wasze ubrania, zamiast zapachów street foodu, będa miały amorat jakby dopiero opuściły pralnię. Sprawdzałem ceny tego sprzętu w Polsce i zarówno LG, jak i Samsung kosztują ponad 6 tysięcy złotych. Zdecydowanie polecam skorzystać podczas wycieczki do Korei – na YouTube można znaleźć informacje jak użyć tego wynalazku. Powinien być też on podłączony do prądu w taki sam sposób, jak lodówka i działać również po wyjściu z pokoju i zabraniu karty ze sobą.


20231024_201115.jpg



IMG20231028080939.jpg



IMG20231028180205.jpg

Dzień 10, sobota (28.10.2023)


Trasa_20231028.jpg



Rano schodzimy do recepcji Hotelu LABE, zabieramy jakieś tosty i jajka i zabieramy je do pokoju – jak wspomniałem obiekt niestety nie ma jadalni, ale za to śniadanie jest w cenie noclegu. Trzy kilometry od hotelu znajduje się główna atrakcja miasta, a mianowicie Jeonju Hanok Village. Jest sobota, więc w przeciwieństwie do dni roboczych, parkingi nie są w połowie puste, ale wręcz nie ma na nich miejsca, a turystów jest mnóstwo. Główny parking znajduje się tutaj: https://maps.app.goo.gl/h1XJFZspAbC8PPhz9, natomiast w sobotę, zwłaszcza po południu, kolejka do wjazdu miała kilkadziesiąt samochodów. Nam natomiast udało się za darmo zaparkować w tym miejscu: https://maps.app.goo.gl/32rGfnqiDn483yG87, pod jakimś urzędem, albo placówką edukacyjną. Niestety tablice z informacjami czy można tam parkować, były dość niejasne. Nie do końca pomogły również aplikacje do tłumaczenia. Podczas wyjazdu używaliśmy zarówno Google Translate, jak i DeepL oraz koreańskiego Papago, stworzonego przez firmę Naver. Nie jestem w stanie określić, która z nich sprawdza się najlepiej, polecam wyjazd z zainstalowanymi wszystkimi trzema. Zaczepiona Koreanka powiedziała natomiast, że parking jest darmowy i że można tu zostawić auto, więc zaryzykowaliśmy. Do dzisiaj nie jestem pewien jakie reguły tam obowiązują, ale wydaje mi się, że od poniedziałku, do piątku parkować mogą (albo nie mogą, nie mam pojęcia) tylko samochody z określonymi numerami rejestracyjnymi, oraz że zakazane jest parkowanie od 21 do 8 rano.


IMG20231028111431.jpg



IMG20231028111434.jpg



Jeonju było stolicą królestwa Hubaekje, założonego w dziesiątym wieku. W samej wiosce znajduje się ponad 800 tradycyjnych budynków (hanoków). W jednym z nich trafiliśmy na konkurs artystyczny dla dzieci. W hanokach można przenocować, natomiast trzeba być przygotowanym na fakt, że być może zamiast łóżka, trzeba będzie spać na materacu futon, położonym bezpośrednio na podłodze. Nie będzie też wcale taniej, niż w hotelu, a wręcz przeciwnie, no i w zabytkowych dzielnicach noclegi nie dysponują parkingiem.

Następnie kierujemy się na Taejoro Road, pełną turystów i atrakcji. Najbardziej zainteresowały mnie nie zabytki, ale propagandowa wystawa po chińsku, a więc skierowana do chińskich turystów, która miała dezawuować rządzącą tam partię. Po zagłębieniu się w lekturę plakatów, okazało się, że została ona przygotowane przez wyznawców Falun Gong – chińskiej praktyki duchowej, łączącej medytację i ćwiczenia. Powstała w 1992 roku, od 1999 roku spotyka się z prześladowaniami ze strony władz. O ile sama idea takiej propagandy mi się podoba, bo Chińczycy są największą grupą zagranicznych turystów w Korei i nikt nie powinien podlegać prześladowaniom, ze względu codzienne praktyki, religijne, czy nie (przecież w demokratycznym państwie nikomu nie przyszłoby do głowy zabraniać uprawiania np. jogi, tylko dlatego, że praktykujący ją, mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla rządzących), to jednak niektóre z zaprezentowanych tez wpisywały się w teorie spiskowe. Nie podejmuje się weryfikacji, które z nich są prawdziwe, a które nie, jedynie wymienię niektóre z informacji, które znalazły się na plakatach:
  • celowo zatajano informacje na temat tego, co stało się w Wuhan na początku 2020 roku i przez to wiadoma choroba mogła się rozprzestrzenić
  • komunizm co prawda upadł we wschodniej Europie, ale jego widmo nadal rządzi światem
  • czym była masakra na Placu Niebiańskiego Spokoju w 1989 roku
  • nie tylko praktykujący Falung Gong, ale również turyści koreańscy w Państwie Środka są porywani, w celach handlu narządami
  • praktykowanie Falun Gong wzmacnia odporność i kilkukrotnie przedłuża życie chorym na nowotwory
  • informacje o tym, że kraje anglosaskie będą sankcjonować osoby zaangażowane w prześladowanie wyznawców Falun Gong
  • i najbardziej spiskowe – dlaczego akurat w Wuhan się zaczęło wiadomo co – bo właśnie tam pobierano narządy od zwolenników Falung Gong i to kara jaką niebo wymierza ludziom.


20231028_113144-EFFECTS.jpg



IMG20231028115138.jpg



IMG20231028115353.jpg



Większość Koreańczyków z południa, nie wyznaje żadnej religii, ale kilkanaście procent z nich jest protestantami i kolejne kilkanaście buddystami. Kolejne ponad 10 procent to rzymscy katolicy, w tym obecny prezydent Yoon Suk-yeol oraz poprzedni Mun Jae-in. Wspominam o tym, gdyż z Jeonju zobaczyliśmy katedrę z początku dwudziestego wieku. Dla turysty z Europy, gdzie kościół jest na co drugiej ulicy każdego zabytkowego miasta, to może nie jest atrakcja, ale warto było zobaczyć – wystrój nie różni się znacząco od tego, co wszyscy znamy. Jako że zbliżała się pierwsza rocznica tragedii w dzielnicy Itaewon w Seulu (o której wspominałem w jednym z poprzednich wpisów), to w pobliżu katedry miał miejsce protest przeciwko bierności władz w tej sprawie.


IMG20231028120345.jpg



IMG20231028123120.jpg



Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się nad rankingiem pt. „który kraj na świecie można określić jako najbardziej słodki” (i nie chodzi tutaj o jedzenie), to Korea z pewnością powinna zająć jedno z czołowych miejsc. Podczas wizyty w tym kraju łatwo można natknąć się np. na sklepy Kakao Friends, które sprzedają produkty oparte na emotikonach z aplikacji KakaoTalk.


IMG20231028122644.jpg



20231028_123337.jpg



Jeonju nazywane jest kulinarną stolicą Korei, więc następnie skierowaliśmy się na Nambu Market (https://maps.app.goo.gl/LFJdZxiezG7pbfQF6), aby coś zjeść. Po raz kolejny w trakcie wyjazdu naszym łupem padł hotteok, czyli bardzo słodkie drożdżowe placuszki, smażone na oleju. Kupiliśmy jednego o smaku oreo i jednego z nasionami, bodajże chia. Uwielbiam tę przekąskę, ale ma ona jedną wadę – wszędzie podają ją w jednorazowych kubeczkach (takich jak w automatach do wody), więc nie do końca wygodnie się ją je. Za dwa placki zapłaciliśmy 5000 wonów (16 zł). Po powrocie kilka osób pytało mnie, czy nie zatruliśmy się street foodem. I mogę tylko powiedzieć, że absolutnie nie – sprzedawcy w Korei dbają o higienę i na niektórych stoiskach widzieliśmy, że klient powinien sam wrzucić pieniądze do przygotowanego koszyka i samemu wydać sobie resztę, tak by obsługa nie dotykała jednocześnie naszego jedzenia i banknotów. Ja kupiłem sobie jeszcze sok z trzciny cukrowej za 4500 wonów (tutaj można było płacić kartą, mimo że byliśmy na markecie) – nie do końca koreański napój, ale godziny spędzone na oglądaniu polskich youtuberów-podróżników, nie pozwoliły mi się powstrzymać przed spróbowaniem.


20231028_125700.jpg



20231028_130924.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (9)

grzalka 30 listopada 2023 16:37 Odpowiedz
Interesująca relacja, czekam na ciąg dalszy.
barneygf 30 listopada 2023 17:08 Odpowiedz
Będzie na pewno dokończona, tylko chyba jestem zbytnim perfekcjonistą, albo zbyt wolno idzie mi pisanie :D
tropikey 2 grudnia 2023 12:08 Odpowiedz
Coś się w tym odcinku technicznie posypało (przynajmniej u mnie), bo inaczej wygląda ona w tapatalku, a inaczej na www.Na tapatalku są symbole, jakby były tam zdjęcia, które się nie wyświetlają, np.: a na www okazuje się, że w tych brakujących miejscach są linki (które nie pokazują się w tapatalku).
barneygf 3 grudnia 2023 23:25 Odpowiedz
Dzięki za informacje, to miały być linki do archiwalnch zdjęć z Wikipedii, czy Wikimedia Commons (nie jestem pewien na ile mozna wykorzystać zdjęcia stamtąd i na ile regulamin forum, czy konkursu na relację na to pozwala). W każdym razie postaram się coś zedytować i potestowac na Tapatalku.EDIT: @tropikey - teraz powinno być w porządku, zarówno na www, jak i w Tapatalku. Na www 4 linki, a w Tapatalku 3 zdjęcia i 1 link.
zjadacz 7 grudnia 2023 12:08 Odpowiedz
Czekam na cd relacji, dobrze się czyta :)Jak w ogóle pogoda w październiku na zwiedzanie, wszystko bylo ok czy coś może doskwierać w tym czasie?
barneygf 7 grudnia 2023 12:08 Odpowiedz
Postaram się coś wspomnieć o pogodzie, ale odpowiadając na szybko - mieliśmy wielkie szczęście, pogoda była super. Pierwsze dwa dni w Seulu trochę wietrznie i niewiele ponad 10 stopni, ale za to potem prawie lato. Maksymalnie 24 stopnie - jednego dnia chodziliśmy w koszulkach z krótkim rękawem i próbowaliśmy używać wentylowanych foteli w Hyundaiu :D Natomiast moja znajoma z pracy była w Korei od 10 do 17 listopada i trafili na pierwszy śnieg w Seulu oraz temperatury około zera. Uważałbym też z podróżą w letnich miesiącach - według Wikipedii, średnia suma opadów w Krakowie w lipcu i sierpniu, to 70-100 mm. Natomiast w Seulu 350-400 mm.
tropikey 16 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
Co tego fragmentu:"Jest natomiast coś, czym hotele z naszego kontynentu biją Koreę na głowę, a mianowicie śniadania", zgłaszam zdanie odrębne :)Co prawda nocowałem tylko w Seulu, ale w trzech różnych hotelach i w dwóch śniadania były albo bardzo dobre (Four Points Seoul Station), albo wręcz rewelacyjne (Hilton - być może już nieczynny), a w Moxy było powiedzmy OK, choć tylko w weekend, gdy był bufet (bo w dni robocze niestety serwowano zestaw).Ale tak generalnie, relacja pierwsza klasa :)
kumkwat-kwiat 6 stycznia 2024 17:08 Odpowiedz
@BarneyGFWiesz może czemu służy ten dziwny podwyższany dach?
live2004 3 listopada 2024 12:08 Odpowiedz
-- 03 Lis 2024 07:33 -- Hej, chciałam się spytać jak wygląda przesiadka z Japanese do Chin jeśli masz zakupy z dutyfree? Czy jeśli musisz wyjść z lotniska (tak jak wyglądało to w twoim przypadku wyjście na zmianę lotu) to zakupy dalej są akceptowane jako bezpieczne (chodzi mi o płynny powyżej 100ml)? Z góry dziękuję za odp Tokio-Szanghai-London-Vienna -- 03 Lis 2024 07:34 -- Live2004 napisał:Hej, chciałam się spytać jak wygląda przesiadka z Japan do Chin jeśli masz zakupy z dutyfree? Czy jeśli musisz wyjść z lotniska (tak jak wyglądało to w twoim przypadku wyjście na zmianę lotu) to zakupy dalej są akceptowane jako bezpieczne (chodzi mi o płynny powyżej 100ml)? Z góry dziękuję za odp Tokio-Szanghai-London-Vienna