Zauważam słoniową stopę u jednego z Pigmejów. To ogromny obrzęk limfatyczny i nie za bardzo dale się to wyleczyć:
Mają tu szałasy, choć widać, że obok jest ich wioska z normalnymi domami.
Troszkę portretów:
Potem mamy krótki pokaz w lesie - zbieractwo i lokalna medycyna. Oczywiście z rzeczami na potencję, choć każdy twierdzi, że nie potrzebuje.
Jeszcze trochę tanców:
Udany czas.
Wracamy do miasta na szybki tour, ale poza kościołem za dużo do oglądania nie ma.
W 8-osobowej, dobrze znającej się ekipie, wieczór spędzamy na wesoło
:)Rano ruszamy na rejs łódką po rzece. Płyniemy w górę rzeki. Strona RŚA wydaje się bardzo spokojna.
Widać za to wyławiaczy piachu z rzeki, z reportażu, który @pbak wrzucał w relacji @Zeus. O tych gościach pisałem wcześniej w Kribi.
Są jacyś rybacy, czasami ktoś coś pierze.
Wracamy przy samym brzegu DR Kongo, czasami dosłownie kilka metrów i aż chciałoby się wyskoczyć. Dotykamy jedynie jednej wyspy
;)
Po stronie DR Kongo ludzi jest dużo więcej. Większość się po prostu myje. Jeden młodzieniec odstawił nam taniec ze stojącym członkiem, a potem kobieta podniosła bluzkę pokazując piersi i wysyłając całusy. Osobliwie…
Wsiadamy w busa i jedziemy na lotnisko odstawić @Zeus i @Apocalipse, którzy nie mogli zmienić powrotu. Reszta jedzie nad wodospady Boali, niecałe 100 km od stolicy.
Ruch za stolicą zamiera, ale linia energetyczna jest. Okazuje się, że przy wodospadach jest elektrownia wodna, która zasila całą stolicę w energię.
Same wodospady wydają się sporą atrakcją bo jest tu nawet jakaś infrastruktura.
Jedziemy jeszcze na targ do wioski Boali. Sprzedają co mają, a bieda aż piszczy. Przewodnik bierze jeszcze cały bagażnik węgla drzewnego do stolicy, sprzeda 2x drożej. Na pusto się tu nie jeździ.
Ostatniego dnia rano wyskakujemy jeszcze na wysepki przy hotelu oraz obowiązkowe zdjęcie Prigożyna.
I to tyle. Naprawdę jestem gotów na powrót do domu. Ethiopian nie zawodzi i zabiera nas do ADD. W saloniku spotykamy jeszcze @JanuszOnTour, który jeździł po Etiopii, więc świat f4f jest naprawdę mały
:)
Z ADD wracamy oddzielnie, ląduję przed 9 i prosto do roboty.
Mam chwilowe zmęczenie Afryką, dlatego 2 tygodnie później z chęcią ruszam do Australii, ale o tym w kolejnej relacji.
W tym miejscu chciałem podziękować @pawfazi za znakomite towarzystwo oraz równoległej ekipie za wspólne Pongo Songo i RŚA - @Zeus, @Apocalipse, @sko1czek, @pbak, @novart, @kamo375. Do zobaczenia wkrótce w kolejnej podróży.Suplement! W centrum handlowym w Bangui spotkaliśmy księdza Polaka. Sam nas zaczepił. Powiedział, że jest ich 4 w stolicy, ale dużo więcej rozsianych po całym kraju. Prawdę mówiąc bardzo skromnych kościółków widzieliśmy sporo po drodze.
Alez to forum jest inspirujace! Piszesz o biegu na wulkan, ja juz snuje plany na nastepny rok
:-) W tym sie nie wyrobie, Mount Cameroon Race of Hope, jego 30-sta edycja bedzie miala miejsce 25 lutego 2025.
cart napisał:Kupujemy maski, dorzucam do mojej domowej kolekcji ponad 40 masek.Kupiłeś w Kamerunie 40 masek? Czy Twoja kolekcja wynosi w sumie 40 masek?
:roll: Tak pytam, bo też zbieram.
:)
A człowiekowi się wydawało, że u nas tyle absurdów...Aż chce się tam jechać, żeby to zobaczyć. Z drugiej strony żal patrzeć na takie marnotrawstwo i zupełne bezsensowny przepych.
Jeszcze bardziej ciekawa jest nowa stolica budowana na kontynencie. Tam to dopiero jest absurdalnie. My rozważaliśmy polecieć do Baty i potem z Baty do Duali i zdążyć na kupiony 11.01 camair.Zrezygnowaliśmy, bo baliśmy się czy zdążymy Afrijetem na czas na przesiadkę na oddzielnym bilecie. Potem się okazało, że Afrijet poleciał, ale Camair nie poleciał.Zawczasu jednak kupiliśmy lot DLA-BGF Asky na 10.01 i teraz walczymy z Camair o zwrot (a raczej z mastercardem, bo Camair ma na wszystko wywalone i nie odpowiada na żadne wiadomości)
Wrócę na chwilę do wyspy Bioko, gdzie jest stolica Gwinei Równikowej.Wyspa pełna absurdow. We wspomnianym opustoszałym miasteczku, gdzie jest tylko obsługa oraz piękne atrakcje, knajpa robiła duże wrażenie swoim wystrojem. Dużo rękodzieła, pufy pokryte prawdziwą skórą i prawie pełna lodówka, gdzie były także oryginalne szampany, ale nikt z obsługi nie znał cen tych trunków.
Do tego pusty wielki basen, gdzie cały czas był włączony wodospad masujący, ale nikogo w wodzie nie było... Pusty Bumper Car... Żadnych samochodów na parkingu...
Tuż za płotem tego miasteczka, mieszkała Gwiejska biedota - kontrast był szokujący...Po drodze do wodospadu, odwiedziliśmy domek szkoleniowy dla przyszłych lekarzy. W środku nie było kursantów, ale osoba, która zarządzała tym miejscem była znajomym naszego fixera, więc mogliśmy wejść i pooglądać eksponaty.
cart napisał:Wioska Pigmejów to obraz nędzy i rozpaczy. Wszyscy są totalnie pijani, a wszędzie walają się torebki plastikowe po małpkach alkoholowych. Oni biorą kasę od turystów (głównie lokalnych) i piją. Pracować nie muszą.Smutne to. Trochę tez sami się do tego wszyscy przykładamy jadąc tam. Nie bardzo jednak wiadomo jak to zmienić.
Bardzo smutne... Byłem totalnie zszokowany jak Ci ludzie żyją w tej wiosce. Na zdjęciach widać śmieci, ale jak się przyjrzycie to są w większości alkotubki
:-(
cart napisał:Wsiadamy w busa i jedziemy na lotnisko odstawić @Zeus i @Apocalipse, którzy nie mogli zmienić powrotu. Reszta jedzie nad wodospady Boali, niecałe 100 km od stolicy.Ruch za stolicą zamiera, ale linia energetyczna jest. Okazuje się, że przy wodospadach jest elektrownia wodna, która zasila całą stolicę w energię.Same wodospady wydają się sporą atrakcją bo jest tu nawet jakaś infrastruktura. Dla uściślenia, to jest właściwie jedyna elektrownia w całym kraju. Oczywiście, korzysta głównie stołeczne Bangui, wg ostatnich dostępnych danych mniej niż 15% mieszkańców ma dostęp do elektryczności. Pod Bangui jest duża stacja solarów, która dostarcza więcej mocy niż turbiny z Boali. Są też większe i mniejsze generatory spalinowe.
Suplement! W centrum handlowym w Bangui spotkaliśmy księdza Polaka. Sam nas zaczepił. Powiedział, że jest ich 4 w stolicy, ale dużo więcej rozsianych po całym kraju. Prawdę mówiąc bardzo skromnych kościółków widzieliśmy sporo po drodze.
Zauważam słoniową stopę u jednego z Pigmejów. To ogromny obrzęk limfatyczny i nie za bardzo dale się to wyleczyć:
Mają tu szałasy, choć widać, że obok jest ich wioska z normalnymi domami.
Troszkę portretów:
Potem mamy krótki pokaz w lesie - zbieractwo i lokalna medycyna. Oczywiście z rzeczami na potencję, choć każdy twierdzi, że nie potrzebuje.
Jeszcze trochę tanców:
Udany czas.
Wracamy do miasta na szybki tour, ale poza kościołem za dużo do oglądania nie ma.
W 8-osobowej, dobrze znającej się ekipie, wieczór spędzamy na wesoło :)Rano ruszamy na rejs łódką po rzece. Płyniemy w górę rzeki. Strona RŚA wydaje się bardzo spokojna.
Widać za to wyławiaczy piachu z rzeki, z reportażu, który @pbak wrzucał w relacji @Zeus. O tych gościach pisałem wcześniej w Kribi.
Są jacyś rybacy, czasami ktoś coś pierze.
Wracamy przy samym brzegu DR Kongo, czasami dosłownie kilka metrów i aż chciałoby się wyskoczyć. Dotykamy jedynie jednej wyspy ;)
Po stronie DR Kongo ludzi jest dużo więcej. Większość się po prostu myje.
Jeden młodzieniec odstawił nam taniec ze stojącym członkiem, a potem kobieta podniosła bluzkę pokazując piersi i wysyłając całusy. Osobliwie…
Wsiadamy w busa i jedziemy na lotnisko odstawić @Zeus i @Apocalipse, którzy nie mogli zmienić powrotu. Reszta jedzie nad wodospady Boali, niecałe 100 km od stolicy.
Ruch za stolicą zamiera, ale linia energetyczna jest. Okazuje się, że przy wodospadach jest elektrownia wodna, która zasila całą stolicę w energię.
Same wodospady wydają się sporą atrakcją bo jest tu nawet jakaś infrastruktura.
Jedziemy jeszcze na targ do wioski Boali. Sprzedają co mają, a bieda aż piszczy.
Przewodnik bierze jeszcze cały bagażnik węgla drzewnego do stolicy, sprzeda 2x drożej. Na pusto się tu nie jeździ.
Ostatniego dnia rano wyskakujemy jeszcze na wysepki przy hotelu oraz obowiązkowe zdjęcie Prigożyna.
I to tyle. Naprawdę jestem gotów na powrót do domu. Ethiopian nie zawodzi i zabiera nas do ADD. W saloniku spotykamy jeszcze @JanuszOnTour, który jeździł po Etiopii, więc świat f4f jest naprawdę mały :)
Z ADD wracamy oddzielnie, ląduję przed 9 i prosto do roboty.
Mam chwilowe zmęczenie Afryką, dlatego 2 tygodnie później z chęcią ruszam do Australii, ale o tym w kolejnej relacji.
W tym miejscu chciałem podziękować @pawfazi za znakomite towarzystwo oraz równoległej ekipie za wspólne Pongo Songo i RŚA - @Zeus, @Apocalipse, @sko1czek, @pbak, @novart, @kamo375.
Do zobaczenia wkrótce w kolejnej podróży.Suplement! W centrum handlowym w Bangui spotkaliśmy księdza Polaka. Sam nas zaczepił. Powiedział, że jest ich 4 w stolicy, ale dużo więcej rozsianych po całym kraju. Prawdę mówiąc bardzo skromnych kościółków widzieliśmy sporo po drodze.