Stoi tu też kilka innych ciekawych pomników i obelisków.
Żeby wejść do budynku centrum dla zwiedzających trzeba zapłacić 350 NOK, a co się w nim znajduje, opisał już w swojej relacji @hiszpan. Parking na przylądku jest natomiast gratis. Pogoda jest fantastyczna, jest około 12 stopni, świeci słońce i nie wieje. Trochę nam więc zeszło zanim zdecydowaliśmy się wracać. Jadąc z powrotem zatrzymujemy się w Honningsvåg na obiad, krótkie zwiedzanie i zakupy.
Jadąc tą samą drogą ale w drugą stronę zmienia się znacząco punkt widzenia i zawsze można zauważyć coś co wcześniej umknęło naszej uwadze, np. wjazd do Nordkapptunnelen od strony północnej.
Zarówno jadąc na Nordkapp jak i wracając, w kilku miejscach spotykamy renifery.
Następny dzień postanawiamy spędzić mniej intensywnie, tym bardziej, że i pogoda ma się pogorszyć. Jako cel wybieramy więc położone około 110 km na północ Havøysund. To niewielkie miasteczko znajduje się na 71° szerokości geograficznej północnej, dosłownie na końcu drogi nr 889, już na wyspie Havøya, na skraju Morza Barentsa. Jedziemy więc znów na wschód drogą E6 do Olderfjord, potem na północ drogą E69 i po kilku kilometrach skręcamy w lewo w drogę nr 889.
Nie pada, ale chmury wiszą nisko, przez co zdjęcia nie oddają do końca fantastycznych widoków, jakie mamy jadąc wzdłuż fiordów lub przez górskie odcinki drogi.
W końcu dojeżdżamy do Havøysund. Jak można się domyślać, główne zajęcia mieszkańców związane są z morzem i rybołówstwem.
Po krótkim spacerze, podczas którego spotykamy dwie pracujące tam Polki ? jedziemy z powrotem do Skaidi. Po drodze znów widzimy stada reniferów.
Kolejny dzień wita nas słoneczną pogodą. Dziś wracamy do Alty, ale zamiast 85 kilometrów prostej drogi, wybieramy inną trasę. Chcemy bowiem pojechać do Karasjok, prawie przy fińskiej granicy. To nieformalna stolica norweskiej Laponii i siedziba parlamentu Saamów, rdzennych mieszkańców Skandynawii, zamieszkujących północną Norwegię, Szwecję, Finlandię oraz półwysep Kolski w Rosji. Znów jedziemy więc do Olderfjord, gdzie tym razem skręcamy na południe, drogą E6 w stronę Lakselv. Droga prowadzi znów wzdłuż fiordu Porsangenfjorden, aż na jego południowy kraniec. W krajobrazie dominują karłowate brzozy, porosty i trawy. Tu też nie widać jeszcze niczego zielonego, chociaż w wielu miejscach śniegu już nie ma lub jest go mało. Za Lakselv kierujemy się dalej w stronę Karasjok.
Karasjok do nieduże miasteczko. Jest tu muzeum Saamów, dziś niestety nieczynne. Można za to pochodzić po otwartym terenie skansenu. W mieście i okolicach jest zdecydowanie bardziej zielono, a to przez rosnące tu licznie sosny.
Dzięki za fotorelację. Miło popatrzeć na surowe klimaty i czystą, dziką przyrodę a nie tylko palmy i piasek
;-)Zaciekawiła i zainspirowała mnie ta podróż. Z jakiego aparatu robione były zdjęcia?Pozdrawiam!
goscpo40 napisał:Dzięki za fotorelację. Miło popatrzeć na surowe klimaty i czystą, dziką przyrodę a nie tylko palmy i piasek
;-)Zaciekawiła i zainspirowała mnie ta podróż. Z jakiego aparatu robione były zdjęcia?Pozdrawiam!Dzięki. Lecąc tylko z małym bagażem podręcznym, a tak było w tym przypadku, zdjęcia robiłem zwykłym telefonem OPPO Reno 8T. Ale warto wziąć coś lepszego
:)
To ja małą łyżkę dziegciu
:shock: Zawsze mnie zastanawia jak to jest, że jadą ludzie na miejsce, widzą co i jak, a później piszą np., że wylądowali w Lagos, stolicy Nigerii... A inni jadą na Nordkapp i piszą, że to najbardziej na północ wysunięty punkt Europy (@hiszpan) albo, że takim punktem jest Knivskjelodden (@sandakan)...Nawet jeśli nikomu nie chce się poklikać z lenistwa, to wystarczy wejść do muzeum Nordkapp gdzie znajduje się informacja o najbardziej wysuniętym na północ punkcie Europy kontynentalnej (też w Norwegii) lub wraz z wyspami (Rosja).To jest portal turystyczny, wymieniamy się aktualnymi SPRAWDZONYMI OSOBIŚCIE informacjami. Z miejsca...
Ehkem... A wiesz ile kosztuje wstęp do tegoż muzeum @Balusia? To zupełnie nie w duchu f4f
:DPozostając w duchu relacji, nawet bardziej od okolic Nordkapp podobało mi się pomiędzy Kirkenes a Rosją - skały, przyroda i ogólne poczucie miejsca gdzie diabeł mówi dobranoc...
Witaj, skoro zostałem wywołany, to odpowiadam
:D Faktycznie przyczepiłem się do tego, bo uważam, że to właśnie my - turyści/podróżnicy - jesteśmy oczami i uszami tych, którzy z różnych powodów nie mogą dotrzeć w miejsca, do których jeździmy my. Mówiąc patetycznie - niesiemy kaganek oświaty.Dlatego uwiera mnie sytuacja, gdy ktoś jedzie na miejsce i mimo że widzi jaka jest prawda powtarza marketingowe bzdury. Przecież Norwegowie zainwestowali w infrastrukturę Nordkapp i teraz kłamią po prostu dla pieniędzy. Jak widać kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą. (Na marginesie nigdy już nie kupię przewodników
:evil: ).Więc moim zdaniem naszym, tych którzy byli na miejscu, obowiązkiem jest przebić ten balonik fałszu i pisać tak jak jest. To nie wstyd nie być na Nordkinn, ale wstyd powtarzać marketingowe brednie, znając prawdę.Tyle ode mnie. Zdjęcia i miejsca fantastyczne. Podróży zazdroszczę. Pozdrawiam
;)
Stoi tu też kilka innych ciekawych pomników i obelisków.
Żeby wejść do budynku centrum dla zwiedzających trzeba zapłacić 350 NOK, a co się w nim znajduje, opisał już w swojej relacji @hiszpan. Parking na przylądku jest natomiast gratis.
Pogoda jest fantastyczna, jest około 12 stopni, świeci słońce i nie wieje. Trochę nam więc zeszło zanim zdecydowaliśmy się wracać. Jadąc z powrotem zatrzymujemy się w Honningsvåg na obiad, krótkie zwiedzanie i zakupy.
Jadąc tą samą drogą ale w drugą stronę zmienia się znacząco punkt widzenia i zawsze można zauważyć coś co wcześniej umknęło naszej uwadze, np. wjazd do Nordkapptunnelen od strony północnej.
Zarówno jadąc na Nordkapp jak i wracając, w kilku miejscach spotykamy renifery.
Następny dzień postanawiamy spędzić mniej intensywnie, tym bardziej, że i pogoda ma się pogorszyć. Jako cel wybieramy więc położone około 110 km na północ Havøysund. To niewielkie miasteczko znajduje się na 71° szerokości geograficznej północnej, dosłownie na końcu drogi nr 889, już na wyspie Havøya, na skraju Morza Barentsa. Jedziemy więc znów na wschód drogą E6 do Olderfjord, potem na północ drogą E69 i po kilku kilometrach skręcamy w lewo w drogę nr 889.
Nie pada, ale chmury wiszą nisko, przez co zdjęcia nie oddają do końca fantastycznych widoków, jakie mamy jadąc wzdłuż fiordów lub przez górskie odcinki drogi.
W końcu dojeżdżamy do Havøysund. Jak można się domyślać, główne zajęcia mieszkańców związane są z morzem i rybołówstwem.
Po krótkim spacerze, podczas którego spotykamy dwie pracujące tam Polki ? jedziemy z powrotem do Skaidi. Po drodze znów widzimy stada reniferów.
Kolejny dzień wita nas słoneczną pogodą. Dziś wracamy do Alty, ale zamiast 85 kilometrów prostej drogi, wybieramy inną trasę. Chcemy bowiem pojechać do Karasjok, prawie przy fińskiej granicy. To nieformalna stolica norweskiej Laponii i siedziba parlamentu Saamów, rdzennych mieszkańców Skandynawii, zamieszkujących północną Norwegię, Szwecję, Finlandię oraz półwysep Kolski w Rosji. Znów jedziemy więc do Olderfjord, gdzie tym razem skręcamy na południe, drogą E6 w stronę Lakselv. Droga prowadzi znów wzdłuż fiordu Porsangenfjorden, aż na jego południowy kraniec. W krajobrazie dominują karłowate brzozy, porosty i trawy. Tu też nie widać jeszcze niczego zielonego, chociaż w wielu miejscach śniegu już nie ma lub jest go mało. Za Lakselv kierujemy się dalej w stronę Karasjok.
Karasjok do nieduże miasteczko. Jest tu muzeum Saamów, dziś niestety nieczynne. Można za to pochodzić po otwartym terenie skansenu. W mieście i okolicach jest zdecydowanie bardziej zielono, a to przez rosnące tu licznie sosny.