Pierwszy nocleg, szukaliśmy miejsca na plaży nie znając jeszcze specyfiki kraju. Okazało się, że dojazd do miejscowości oznaczonej na autostradzie drogowskazem miejscowości wypoczynkowej jest niemożliwy. Próbowaliśmy dojechać, najpierw asfaltem, później po polnej drodze, ale zatrzymał nas most który delikatnie mówiąc nie wyglądał zachęcająco do przejazdu samochodem. W związku z tym wróciliśmy na z góry upatrzone pozycje i pojechaliśmy pod bunkier rozłożyć namioty.
Wokół było pastwisko dla krów i owiec. Poszedłem do domu obok na migi zapytać czy możemy przenocować. Chyba dostałem zgodę więc pan dostał żubrówkę i rozbiliśmy namioty.
Po rozłożeniu wszystkiego zauważyliśmy w oddali dzieciaki przy zwierzętach. Po chwili dołączył do nich starszy pan. Poszedłem się przywitać i wziąłem drobne prezenty, koszulkę, czapkę, smycze, breloki oraz kubek. Chciałbym serdecznie podziękować Starostwu Powiatowemu z Łukowa za gadżety które rozdaliśmy miejscowym! Po wymianie uprzejmości, tylko na migi bo my po Albańsku ani słowa, a pan oraz jego córki też nie mówili po angielsku zostałem zaproszony do jego domu. Tam wypiliśmy kawę oraz kieliszek Rakiji. U nich ten alkohol się degustuje, a nie pije od razu cały kieliszek na raz jak u nas. Chwila "pogadanki" i pan zaprosił nas wszystkich do siebie. Momentami ciężko było się dogadać, ale daliśmy radę. Przygotowano nam kolację.
Ogórki świeże i kiszone, swojski chleb, biały ser, 3 rodzaje mleka (zsiadłe, słodzone oraz zwykłe, ale bardzo tłuste i pyszne) oraz jajka i rakija. Po kolacji poszliśmy wykończeni spać by rano jechać dalej.
Gospodarz domu oraz jego dwie córki. Po prawej stronie telewizor LCD pod firaną.
Najstarszy syn oraz w tle budynek. Kolejnego piętra nie było, nie wiem czy wynika to z jakichś przepisów podatkowych (może za niedokończoną budowę nie płaci się podatku od domu) czy po prostu Albańczycy wolą być przygotowani do dalszej budowy). Wiele było takich budynków na naszej drodze.
Widać było, że prezenty bardzo się spodobały bo brelok już nad ranem wisiał przy kluczach do łazienki.
Kolejne zaliczane miasta pokazują jak wiele jest kontrastów. Z jednej strony nowoczesne budynki, a z drugiej rudery i biedota. Pojechaliśmy do Vlore by zobaczyć Monaster oraz 270 metrowy drewniany most.
Dojazd był tragiczny miejscami, jazda 5km/h i szukanie drogi by nie zawiesić się Corsą. Zdjęcia tego nie oddają. Oczywiście przy "drodze" stacja benzynowa. Oni faktycznie stawiają je wszędzie...
Ciągle niedokończone budowy
Monasteru nie znaleźliśmy (tego dnia), ale za to mieliśmy pierwszy w pełni komfortowy nocleg. Na plaży przed Vlore (jadąc drogą do monasteru po lewej) są świetne knajpki. Podjechaliśmy i zapytaliśmy czy jeśli będziemy u nich kupować piwo i jedzenie to możemy rozłożyć namioty. Zgodzili się bez problemu. 0,33 piwa za 100 leków, duża porcja frytek z pieczywem za 200, suflaki 150. Byliśmy jak w raju. Do tego prysznic i toaleta! Nocą nawet pilnował nas ochroniarz który czuwał nad barem.
Ciepła woda, piasek, dopiero około 200 metrów od plaży woda sięgała do szyi.Pozdrawia Łuków
:D Aparat to Canon 550d + 18-135mm Kolejny dzień to leniwe pakowanie i dalsza droga. Wieczorem porozmawiałem z miejscowym i dowiedziałem się gdzie leży monaster. Zdjęć ze środka nie mam, z zewnątrz nie był wyjątkowy więc zobaczcie 270metrowy drewniany most który do niego prowadzi
Pod nami rozciągało się coś w rodzaju zielonego gnijącego bagna, 20 cm wody, a niżej tylko glony.
Wyjeżdżając spotkaliśmy młodą parę. Podobno tradycją są zdjęcia w okolicach obiektów sakralnych. Z ciekawostek wesela trwają tutaj nawet tydzień
:D
Pan nie poczuł się źle, on po prostu mył nogi
;)
Radzimy uważać na kałuże, nigdy nie wiesz czy woda nie zakrywa metrowej głębokości wyrwy.
Na każdym kroku niespodzianki, ruch na drodze w górach zatamowały kozy przebiegające przez ulicę
Południe jest droższe i lepiej zagospodarowane turystycznie niż północ (mówię o wybrzeżu). Jest więcej plaż, ale ceny są wyższe.
Jadąc na północy zajechaliśmy do Girokastry, miasta wpisanego na listę UNESCO. Znajduje się tam zamek i stare miasto z charakterystycznymi srebrnymi dachami. Na zamku wystawa broni. Piękne jest to, że nikt praktycznie niczego nie pilnuje, można wejść na mury, nie ma żadnych barierek itp. Trzeba też uważać bo można wpaść w jakąś dziurę
Dachy z bliska Przed Tiraną nocleg na plaży obok Divjake. Pół litra piwa w barze za 3,20zł, nawet namiot pomogli rozłożyć
;)
Integracja pełną gębą, Żubrówki
;) Chłopak po lewej znał dobrze angielski więc trochę posłuchaliśmy
:)
Wchodząc do wody wieczorem widziałem uciekające wielkie kraby
;) W dzień poszliśmy popływać, ale zanim woda sięgnie do szyi trzeba przejść pewnie z pół kilometra.
Rano policja blokuje wjazd na plażę i cały dzień policjanci siedzą i "pilnują porządku" pijąc kawę w barze. Po lewej nasz bar. Zbudowany bardzo prowizorycznie ponieważ władza w każdej chwili może nakazać rozbiórkę ponieważ jest to teren chroniony (coś w rodzaju rezerwatu).
Ogarnij człowieku kto jedzie gdzie i jak
;) Najgorzej było w Tiranie gdzie nie ma chyba zupełnie zasad i panuje totalny chaos.
Po co robić drogie progi spowalniające skoro stara lina idealnie daje radę?
Tirana. Pomnik Skanderbega, Albańskiego bohatera narodowego
Każdy jeździ jak chce i czym chce. Pieszym polecam uważać i rozglądać się w każdą stronę. Uliczka jednokierunkowa nie oznacza, że nie można jechać w drugą stronę. Jeśli parkujesz to po co szukać miejsca parkingowego? Przecież potrąbią i jakoś przejadą.
To zdjęcie idealnie oddaje to co sądzę o Albanii. Kraj w budowie.
Kult flagi. Były wszędzie, nawet na reklamach warsztatów samochodowych.
Dalej droga przez Ohryd do Macedonii. Na granicy wyciąganie bagażu, dość dokładna kontrola. Celnik zadawał (płynnym angielskim) dość dziwne pytanie typu czy nie znaleźliśmy niczego w Jirokastrze
;)
Jeśli ktoś planuje nocleg przy granicy polecam zostać po stronie Albańskiej, jest dużo taniej. Nocleg nad jeziorem i już na szybko droga do Polski przez Skopje i Belgrad.
W Skopje masowo buduje się "zabytki". Gdzie nie spojrzysz jest jakiś pomnik lub rzeźba. W rzece już są przygotowane miejsca gdzie coś powstanie.
Muzeum Matki Teresy z Kalkuty która urodziła się w Skopje.
Może mała zabawa? Ile zabytków widzisz na zdjęciu?
;)
Moja opinia na temat ilości nowych "zabytków"?
Zajrzeliśmy też do muzeum sztuki nowoczesnej Belgrad. Mieliśmy tylko kilka godzin na zwiedzanie więc był to dość szybki spacer. Miasto naprawdę ładne, w piątkowy wieczór ciężko było znaleźć miejsce w jakiejkolwiek knajpie. Tętni życiem, tłumy na zamku, w centrum.
Pomniki - pamiątki po bombardowaniu
Wiele budynków jest nieładnych, niewykończonych itp. Miejscowi chyba znaleźli sposób na upiększenie tych miejsc, graffiti
Nawet po 23 można spotkać wiele starszych osób korzystających z kojącego chłodu w lato
Bardzo ciekawa relacja, zazdroszczę wyprawy do Albanii. Z ciekawości jest tam aż tak dużo bunkrów ? Oraz zahaczyliście też o Tiranę ? A co do zdjęć w jaskini to podpowiem na przyszły raz że jak nie może Ci aparat złapać ostrości to warto poświecić na dane miejsce latarką gdzie ostrzysz i jak złapię już ostrość to przełączyć na tryb manualny obiektywu i wtedy zrobić zdjęcie. Dodam również że w takim miejscu jak się nie ma statywu to warto położyć aparat np na jakiejś skale i ustawić czas naświetlania 30 sek, wygląda to lepiej niż z lampą
:-)
Byliśmy w Tiranie, w kolejnej części będzie o niej
:) Nie mam teraz za wiele czasu żeby wrzucić całość, teraz jeszcze wyjazd na woodstock, ale postaram się dziś coś napisać. Co do świecenia latarkami, mieliśmy jedną "czołówkę" i dwa telefony, mimo świecenia w jedno miejsce nie chciało złapać ostrości
;) Może to i lepiej? Następnym razem weźmiemy lepsze latarki i pójdziemy dalej
:)Bunkry się spotyka, tak dużych jak ten na zdjęciu jest mało (a może my kiepsko patrzyliśmy), ale mniejszych jest dość dużo.
Przypomniałeś mi moją wyprawę na Bałkany w 2012 roku
:) Polecam każdemu !! Ponad 2 tygodnie i około 6000 km, wspomnienia na całe życie.Wspomnienia piękne i właśnie od Bałkanów zaczęła się u mnie chęć do podróżowania po rożnych krajach.Wybieram się w następnym roku jak urlop tylko dostanę.. i tym razem właśnie samochodem z LPG..
super relacja
:) bardzo ekonomiczna
:) ile wyszło za os. za cały trip?Quote:Byliśmy w Chorwacji chyba akurat kiedy wstępowali do UE stąd w wielu miejscach flagi.W Chorwacji zawsze w wielu miejscach są flagi - to taki ich zwyczaj i przywiązanie do patriotyzmu
Nie sprecyzowałem, wszędzie flagi UE oraz Chorwackie
;)Nie pamiętam już dokładnie, ale wyszło łącznie jakoś do 1500zł za osobę - chyba nawet bliżej 1200. Sam gaz do auta wyszedł po 330zł za osobę (jechały 4) - ale auto jechało bardziej niż ekonomiczne. W najbliższe lato planuję podobną formułę tylko, że motocyklem i do Turcji. Noclegi też pewnie na dziko (bynajmniej nie z powodu oszczędności, ale ogromu wrażeń jaki taka forma spania zapewnia)
;)
silnik 1.2 dawał radę przy załadowanym samochodzie i bagażach ?:)spalanie odbiegało od normy? pytam ponieważ wiem jakie są drogi i oprócz autostrad sporo górek
:)
Właśnie było mega niskie, sam się zdziwiłem, że mogę przejechać aż tyle km na jednym tankowaniu
;)Tempo spacerowe (ok 80km/h, rzadko więcej), ekonomiczna jazda bo nigdzie się nie spieszyliśmy i efektem było naprawdę niskie spalanie, nawet w górach. Silnik dawał radę, choć w albańskich górach było trochę jazdy na drugim, a czasem i pierwszym biegu
;)
Pierwszy nocleg, szukaliśmy miejsca na plaży nie znając jeszcze specyfiki kraju. Okazało się, że dojazd do miejscowości oznaczonej na autostradzie drogowskazem miejscowości wypoczynkowej jest niemożliwy. Próbowaliśmy dojechać, najpierw asfaltem, później po polnej drodze, ale zatrzymał nas most który delikatnie mówiąc nie wyglądał zachęcająco do przejazdu samochodem.
W związku z tym wróciliśmy na z góry upatrzone pozycje i pojechaliśmy pod bunkier rozłożyć namioty.
Wokół było pastwisko dla krów i owiec. Poszedłem do domu obok na migi zapytać czy możemy przenocować. Chyba dostałem zgodę więc pan dostał żubrówkę i rozbiliśmy namioty.
Po rozłożeniu wszystkiego zauważyliśmy w oddali dzieciaki przy zwierzętach. Po chwili dołączył do nich starszy pan.
Poszedłem się przywitać i wziąłem drobne prezenty, koszulkę, czapkę, smycze, breloki oraz kubek. Chciałbym serdecznie podziękować Starostwu Powiatowemu z Łukowa za gadżety które rozdaliśmy miejscowym!
Po wymianie uprzejmości, tylko na migi bo my po Albańsku ani słowa, a pan oraz jego córki też nie mówili po angielsku zostałem zaproszony do jego domu. Tam wypiliśmy kawę oraz kieliszek Rakiji.
U nich ten alkohol się degustuje, a nie pije od razu cały kieliszek na raz jak u nas.
Chwila "pogadanki" i pan zaprosił nas wszystkich do siebie. Momentami ciężko było się dogadać, ale daliśmy radę.
Przygotowano nam kolację.
Ogórki świeże i kiszone, swojski chleb, biały ser, 3 rodzaje mleka (zsiadłe, słodzone oraz zwykłe, ale bardzo tłuste i pyszne) oraz jajka i rakija.
Po kolacji poszliśmy wykończeni spać by rano jechać dalej.
Gospodarz domu oraz jego dwie córki. Po prawej stronie telewizor LCD pod firaną.
Najstarszy syn oraz w tle budynek. Kolejnego piętra nie było, nie wiem czy wynika to z jakichś przepisów podatkowych (może za niedokończoną budowę nie płaci się podatku od domu) czy po prostu Albańczycy wolą być przygotowani do dalszej budowy). Wiele było takich budynków na naszej drodze.
Widać było, że prezenty bardzo się spodobały bo brelok już nad ranem wisiał przy kluczach do łazienki.
Kolejne zaliczane miasta pokazują jak wiele jest kontrastów. Z jednej strony nowoczesne budynki, a z drugiej rudery i biedota.
Pojechaliśmy do Vlore by zobaczyć Monaster oraz 270 metrowy drewniany most.
Dojazd był tragiczny miejscami, jazda 5km/h i szukanie drogi by nie zawiesić się Corsą. Zdjęcia tego nie oddają. Oczywiście przy "drodze" stacja benzynowa. Oni faktycznie stawiają je wszędzie...
Ciągle niedokończone budowy
Monasteru nie znaleźliśmy (tego dnia), ale za to mieliśmy pierwszy w pełni komfortowy nocleg. Na plaży przed Vlore (jadąc drogą do monasteru po lewej) są świetne knajpki. Podjechaliśmy i zapytaliśmy czy jeśli będziemy u nich kupować piwo i jedzenie to możemy rozłożyć namioty. Zgodzili się bez problemu. 0,33 piwa za 100 leków, duża porcja frytek z pieczywem za 200, suflaki 150. Byliśmy jak w raju. Do tego prysznic i toaleta! Nocą nawet pilnował nas ochroniarz który czuwał nad barem.
Ciepła woda, piasek, dopiero około 200 metrów od plaży woda sięgała do szyi.Pozdrawia Łuków :D
Aparat to Canon 550d + 18-135mm
Kolejny dzień to leniwe pakowanie i dalsza droga. Wieczorem porozmawiałem z miejscowym i dowiedziałem się gdzie leży monaster. Zdjęć ze środka nie mam, z zewnątrz nie był wyjątkowy więc zobaczcie 270metrowy drewniany most który do niego prowadzi
Pod nami rozciągało się coś w rodzaju zielonego gnijącego bagna, 20 cm wody, a niżej tylko glony.
Wyjeżdżając spotkaliśmy młodą parę. Podobno tradycją są zdjęcia w okolicach obiektów sakralnych. Z ciekawostek wesela trwają tutaj nawet tydzień :D
Pan nie poczuł się źle, on po prostu mył nogi ;)
Radzimy uważać na kałuże, nigdy nie wiesz czy woda nie zakrywa metrowej głębokości wyrwy.
Na każdym kroku niespodzianki, ruch na drodze w górach zatamowały kozy przebiegające przez ulicę
Południe jest droższe i lepiej zagospodarowane turystycznie niż północ (mówię o wybrzeżu). Jest więcej plaż, ale ceny są wyższe.
Jadąc na północy zajechaliśmy do Girokastry, miasta wpisanego na listę UNESCO.
Znajduje się tam zamek i stare miasto z charakterystycznymi srebrnymi dachami.
Na zamku wystawa broni. Piękne jest to, że nikt praktycznie niczego nie pilnuje, można wejść na mury, nie ma żadnych barierek itp. Trzeba też uważać bo można wpaść w jakąś dziurę
Dachy z bliska
Przed Tiraną nocleg na plaży obok Divjake. Pół litra piwa w barze za 3,20zł, nawet namiot pomogli rozłożyć ;)
Integracja pełną gębą, Żubrówki ;) Chłopak po lewej znał dobrze angielski więc trochę posłuchaliśmy :)
Wchodząc do wody wieczorem widziałem uciekające wielkie kraby ;) W dzień poszliśmy popływać, ale zanim woda sięgnie do szyi trzeba przejść pewnie z pół kilometra.
Rano policja blokuje wjazd na plażę i cały dzień policjanci siedzą i "pilnują porządku" pijąc kawę w barze. Po lewej nasz bar. Zbudowany bardzo prowizorycznie ponieważ władza w każdej chwili może nakazać rozbiórkę ponieważ jest to teren chroniony (coś w rodzaju rezerwatu).
Ogarnij człowieku kto jedzie gdzie i jak ;) Najgorzej było w Tiranie gdzie nie ma chyba zupełnie zasad i panuje totalny chaos.
Po co robić drogie progi spowalniające skoro stara lina idealnie daje radę?
Tirana. Pomnik Skanderbega, Albańskiego bohatera narodowego
Każdy jeździ jak chce i czym chce. Pieszym polecam uważać i rozglądać się w każdą stronę. Uliczka jednokierunkowa nie oznacza, że nie można jechać w drugą stronę. Jeśli parkujesz to po co szukać miejsca parkingowego? Przecież potrąbią i jakoś przejadą.
To zdjęcie idealnie oddaje to co sądzę o Albanii. Kraj w budowie.
Kult flagi. Były wszędzie, nawet na reklamach warsztatów samochodowych.
Dalej droga przez Ohryd do Macedonii. Na granicy wyciąganie bagażu, dość dokładna kontrola. Celnik zadawał (płynnym angielskim) dość dziwne pytanie typu czy nie znaleźliśmy niczego w Jirokastrze ;)
Jeśli ktoś planuje nocleg przy granicy polecam zostać po stronie Albańskiej, jest dużo taniej. Nocleg nad jeziorem i już na szybko droga do Polski przez Skopje i Belgrad.
W Skopje masowo buduje się "zabytki". Gdzie nie spojrzysz jest jakiś pomnik lub rzeźba. W rzece już są przygotowane miejsca gdzie coś powstanie.
Muzeum Matki Teresy z Kalkuty która urodziła się w Skopje.
Może mała zabawa? Ile zabytków widzisz na zdjęciu? ;)
Moja opinia na temat ilości nowych "zabytków"?
Zajrzeliśmy też do muzeum sztuki nowoczesnej
Belgrad. Mieliśmy tylko kilka godzin na zwiedzanie więc był to dość szybki spacer. Miasto naprawdę ładne, w piątkowy wieczór ciężko było znaleźć miejsce w jakiejkolwiek knajpie. Tętni życiem, tłumy na zamku, w centrum.
Pomniki - pamiątki po bombardowaniu
Wiele budynków jest nieładnych, niewykończonych itp. Miejscowi chyba znaleźli sposób na upiększenie tych miejsc, graffiti
Nawet po 23 można spotkać wiele starszych osób korzystających z kojącego chłodu w lato