+6
pestycyda 3 marca 2016 00:34
Image
Fakt, autobus był luksusowy i wygodny, jednak toaleta była, no, standardowa :/ :D Porada praktyczna dla kobiet - na podróże autobusowe w Etiopii warto ubrać długą spódnicę, najlepiej na gumce. Spodnie się jakby niezbyt sprawdzają :D

W autobusie kolejny poczęstunek - ciasteczka i woda. Jednak prawie nikt ze współpasażerów owych ciasteczek nie jadł. Trochę mnie zastanowiło, dlaczego wszyscy trzymają pełne opakowania w dłoni i niecierpliwie wyglądają przez okna. Po chwili sytuacja się wyjaśniła - większość podróżnych rzuciła się do otwierania okien i wyrzucania ciastek na zewnątrz...
Image
...a one natychmiast zostawały porywane przez bandy takich rozbójników :) Widać było, że to ustalone miejsce karmienia, bo przy drodze stały całe grupy takich pawianów, wyraźnie wypatrując autobusu. Podróżni mieli przygotowane też skórki z bananów, cząstki pomarańczy i innych owoców - wszystko momentalnie znikało za oknem.

Image
Cały czas żałowałam, że nie udało się się nam jednak przejechać tej trasy pociągiem. Nie wiem, mam jakieś takie wyobrażenie, że wszystkie te widoki można by odebrać "pełniej", gdyby stało się przy otwartej szybie pociągu...Szkoda...

Image
I postój na obiad (w naszym przypadku tylko herbata - 4 birry sztuka).

Na Meskel Square w Addis Abebie byliśmy około 16.00. Autobusy turystyczne mają jedną niepodważalną zaletę - są szybkie i punktualne (z wyjątkiem odjazdów, no ale przecież czym jest marna godzina w porównaniu do wieczności, prawda?). W Addis byliśmy już trzeci raz, więc czuliśmy się, jak przy powrocie do domu. I, być może m.in. to właśnie miał na myśli ktoś, kto mówił, że Addis powinno się zwiedzać na samym końcu, po pobycie w innych rejonach Etiopii. Coś na pewno w tym jest, bo teraz jeszcze inaczej odbieraliśmy to miasto - nagabywania taksówkarzy, krzyki i tłok, budziły w nas już tylko sympatię (nie, żeby wcześniej jakoś nam strasznie przeszkadzały, ale teraz poczuliśmy się, nie wiem, jak nazwać - zupełnie pewnie? jak na swoim gruncie?) Wiedzieliśmy już jak reagować na czasem uparte propozycje i naciski, jak przemienić je w sympatyczną, pełną uśmiechów rozmowę. Wiedzieliśmy też jak poruszać się po tym olbrzymim mieście, więc z dworca autobusowego spokojnie podeszliśmy do hotelu Ras na piechotę. Zamówiliśmy ponownie dwa dwuosobowe pokoje (803 birrów za całość), odebraliśmy główne bagaże z hotelowej przechowalni, ochlapaliśmy się trochę (żeby nie było - jednak czasem się myliśmy :D ) zimną wodą i ruszyliśmy "na miasto".

Image
Tym razem najpierw coś dla ciała. Gęste soki, w których zakochaliśmy się całkowicie i na zabój (25 birrów). Do pijalni soków wchodziliśmy prawie za każdym razem, gdy tylko ją zauważyliśmy :) Natomiast nie jestem pewna, czy przypadkiem nie postępowaliśmy przy okazji jak barbarzyńcy, bo do każdego soku podawano limonki przekrajane na pół. Wyciskaliśmy je do pucharków, ale nie wiem, czy przypadkiem nie były one przeznaczone do odświeżania dłoni :/ :D
Podczas delektowania się sokami, przyszedł nam do głowy genialny pomysł (nam - kobietom :D Marcina, z wiadomych względów to zupełnie nie zainteresowało :D Otóż, ubolewając nad koniecznością umycia włosów po raz kolejny w zimnej wodzie i zastanawiając się, jak w takich warunkach Etiopki mogą mieć tak piękne fryzury, rozwiązanie naszego problemu nasunęło się automatycznie - fryzjer!!! Tak, to jest nasz ratunek!!! Oczywiście żadnych wymyślnych fryzur, czy upięć - poprosimy tylko o porządne umycie włosów w ciepłej wodzie!

Image
Znalazłyśmy odpowiednie miejsce (pozytywnie nastrajał nas zwłaszcza fakt, że to "salon piękności" :D, Ala dzielnie przekroczyła jego progi i znalazła się w takim wnętrzu :
Image
My w tym czasie wybraliśmy się na pizzę (100 birrów duża i napoje) i z niecierpliwością oczekiwaliśmy na powrót naszej "wypięknionej" towarzyszki. Marcin, pomimo dużo bardziej sprzyjających warunków fizycznych :D (nie to, żebym mu broń Boże zazdrościła, tfu tfu :D :D, miał w Etiopii własne problemy fryzjerskie :D Otóż prawie każdy, kto tylko choć trochę znał język angielski, uważał za swój moralny obowiązek poinformować go o pewnej istotnej sprawie :D Zarówno dzieci, jak i dorośli podchodzili do Marcina z bardzo poważnymi wyrazami twarzy i oznajmiali "Ty nie masz włosów" :/ :D (wprawdzie tę wadę trochę rekompensowały mu w oczach Etiopczyków włosy na rękach - dzieci ze szczególnym upodobaniem skubały go za nie delikatnie :D Tak więc widzicie - zimna woda do mycia głowy to naprawdę ostatni z jego problemów :D
Ala wychwalała salon piękności pod niebiosa - znakomita obsługa i świetne efekty (przyznam się - na jej czyste włosy patrzyłam z lekką zazdrością :D Miała tylko jedną małą uwagę co do pracy salonu - włosy umyto jej jeszcze bardziej lodowatą wodą, niż ta, która była w hotelu :D :D :D

Jeśli chodzi o wieczór, to nie będę oryginalna. Ale tym razem byliśmy w pełni usprawiedliwieni - w końcu to nasza ostatnia noc w Etiopii (piwo w hotelowej restauracji - 15.50. Trochę nas to zdziwiło. Ostatnim razem ceny były trochę inne). Natomiast noc była cudowna, poważnie :D Świadomość, że kolejnego dnia można wstać o dopiero 8.00, znacząco wpływa na jakość wypoczynku :)

Po śniadaniu (w cenie noclegu) (szwedzki stół i unikanie injery :) , ponownie zostawiliśmy plecaki w przechowalni bagażu i wyruszyliśmy na targ. Merkato jest podobno największym targiem w Afryce. Wiązaliśmy więc z nim olbrzymie nadzieje odnośnie zakupów pamiątek i prezentów dla bliskich.

Image
Bus do Merkato. Bilet - 2 birry. Z centrum jechało się około pół godziny.

Image
I na miejscu. Pierwsze wrażenie - kurczę, strasznie się pomyliłam. Przecież skoro to największy targ w Etiopii, to normalne, że sprzedają tu rzeczy potrzebne Etiopczykom, nie jakieś pamiątki dla białasów:/ I co my teraz zrobimy? :/

Image
Po pierwszym szoku i totalnej dezorientacji (Merkato jest naprawdę olbrzymi) (trochę nam pomogła kawa za 2 birry wypita na ulicznym mini-stoisku :D , dostrzegliśmy w tym pozornym nieładzie zasadę. Otóż targ składa się, może nie z uliczek, ale z całych dzielnic towarowych.

Image
I, jak to już do człowieka dotrze, dosyć łatwo zrobić potrzebne zakupy (cały czas jednak szokował mnie sposób noszenia towarów. Popatrzcie na beczki. Wprawdzie puste, ale...)

Image

Image
Są więc dzielnice przyprawowe (ta najbardziej pomarańczowa to mitmita - dla mnie genialna. Taki woreczek - 45 birrów).

Image
Są warzywa i zioła i właściwie nie wiadomo co i do czego to można użyć :)

Image
Barwy, zapachy, klimat - dla mnie niesamowity! Uwielbiam takie miejsca, tym bardziej, że Merkato jest wyjątkowo "prawdziwym" targiem. Nie widzieliśmy tam żadnych turystów (ma to też duży minus - wszyscy doskonale widzieli nas :D Po za tym, taki targ to, pomimo wielkości, strasznie plotkarskie środowisko :D Wystarczyło, że dosłownie dwa razy odpowiedzieliśmy komuś na pytanie skąd jesteśmy, a w każdej kolejnej alejce do której wchodziliśmy wykrzykiwano nazwę naszej narodowości :D

Image

Image

Jest jeszcze jeden temat, który chciałabym tu poruszyć, żeby być całkowicie uczciwą. Bieda. Ktoś (niestety, nie pamiętam kto - przepraszam) w relacji na forum napisał bardzo mądre słowa, stanowiące właściwie kwintesencję tego, co chcę powiedzieć : jak można rozwodzić się nad biedą i co mądrego można napisać o tym, siedząc najedzonym w wygodnym fotelu, w ciepłym domu przed komputerem...To prawda. Nie można nic. A nawet jeśli, to będzie w jakiś sposób nieuczciwe-nieprawdziwe. Jednak nie sposób tego tematu zupełnie ominąć. Tak więc, napiszę tylko tyle - bieda w Etiopii jest niewyobrażalna. Ludzie żyjący na ulicy i nie posiadający zupełnie niczego...Mnóstwo ludzi po polio, pozbawionych rąk lub nóg...I można cały pobyt tu przepłakać i mieć wyrzuty sumienia. Ale, tak naprawdę, niczego to nie zmieni. Można też spróbować podpatrzeć Etiopczyków i zobaczyć, jak oni się w tym odnajdują i spróbować robić to samo. Etiopczycy są bardzo pogodni i szczodrzy. Dzielą się tym, co mają. Wielokrotnie, praktycznie co chwilę, widziałam miejscowych dających ubogim na ulicy pieniądze. Obrazek, który chyba najbardziej zapadł mi w pamięć, to próba przejścia przez dwupasmową ulicę przez bezdomnego bez nóg. Odpychał się dłońmi, które ochraniały gumowe japonki...Na ulicę natychmiast wybiegła młoda Etiopka, zatrzymała cały ruch, pomogła mu przejść, a na koniec obdarzyła go uśmiechem i jałmużną....

Image
I, akurat tutaj, warto zadać sobie pytanie, czy aby na pewno jest sens targować się o równowartość 5 złotych. Jeśli Cię na to stać, to zapłać całą cenę - dla Ciebie to nawet nie jest jedno piwo w knajpie, a dla kogoś może być to kwota decydująca o "być albo nie być". I jeszcze jedno spostrzeżenie - odnośnie, przynajmniej według niektórych opinii, traktowania białasów, jak "chodzące bankomaty". To chyba nie do końca tak jest. Możemy podróżować (nieważne, że ktoś np. musi na taką podróż oszczędzać cały rok - pooszczędza i pojedzie, może to zrobić). Samo to sprawia, że w oczach Etiopczyków jesteśmy niesamowitymi bogaczami - większości z nich nie stać nawet na przejazd autobusem po własnym kraju - więc uważają, że po prostu wyższe kwoty nie zrobią nam różnicy. Ech, przepraszam, nie chciałam filozofować....(choć z przyjemnością podyskutuję o tym przy piwie np. na kolejnym zlocie Fly4free :)

Image
A jeśli ktoś jadąc tam, chciałby pomóc, to radzę zabrać ze sobą ubrania i buty, których nie żal zostawić. I przed odlotem podejść po prostu pod któryś z kościołów...

Image
Nie wiem dlaczego, ale to zdjęcie bardzo kojarzy mi się z Azją :)

Image

Image
A tu żuje się chat i pije tej. Panowie zachęcali nas do wejścia do środka i skorzystania, jednak trochę zniechęciły nas naczynia - tej, o nieprzyjemnej, brunatnej barwie, piło się tu z pustych puszek, które udawały szklanki.

Image

Image
Na Merkato udało się nam jednak zrobić planowane zakupy. Kilogram zielonej kawy - 110 birrów, kilogram ostrej papryki - 100 birrów, herbaty w paczuszkach - po 7. Okazało się, że jest też część przeznaczona specjalnie dla turystów - coś w rodzaju zadaszonej hali targowej z mnóstwem stoisk z pamiątkami.

Image
Mogłabym na Merkato spędzić cały dzień - obserwując, rozmawiając i napawając się klimatem. Jednak, niestety, czas nas gonił. Więc bus powrotny za 2,5 birrów, do hotelu po bagaże (zdążyliśmy jeszcze odsapnąć przy piwie :D i kolejny bus na lotnisko Bole (tym razem nie poszło tak łatwo - parę razy chciano od nas za przejazd "turystyczną" kwotę, więc rezygnowaliśmy z przejazdu. W końcu zniecierpliwiona Ala-bizneswoman :D po prostu podeszła do kolejnego kierowcy i, nie czekając na jego propozycję, oznajmiła, że zapłacimy mu za przejazd po 10 birrów. Zgodził się:).
I to był, niestety, koniec naszego pobytu w Etiopii. Z całkowitą odpowiedzialnością za słowa mogę stwierdzić, że wróciłabym tam w każdym momencie. To wyjątkowy kraj, który ma wiele do zaoferowania i wyjątkowi ludzie, których warto odwiedzić.

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali ze mną do tego momentu. Dziękuję za wsparcie, polubienia i komentarze - to bardzo pomaga w motywowaniu do dalszego pisania. Dziękuję. A ponieważ mówiłam Wam tu o bardzo dla mnie emocjonalnych i wewnętrznych sprawach, chciałabym jeszcze na koniec podzielić się z Wami czymś wyjątkowo intymnym. Otóż dobrze wiecie, że cała nasza trójka zakochała się w Etiopii i, no jakoś tak, przywieźliśmy stamtąd coś jeszcze. Sami rozumiecie - duże emocje, noc, no dobrze, trochę alkoholu też, nie będę ukrywać...I tak jakoś wyszło, że na znak identyfikacji z Etiopią wytatuowaliśmy sobie znaki plemienne, które zostaną z nami na całe życie :D

Image@tomwie, nie potrafię tego pawilonu dokładnie wskazać. Szukaj zadaszonego budynku w pobliżu czegoś w rodzaju zajezdni autobusowej/przystanku (dużo różnych autobusów). Ale myślę, że jak zapytasz, to każdy Ci zaraz dokładnie pokaże drogę :)

igore napisał:
Miałem nadzieję, że ta relacja nie skończy się tak szybko

:D :D :D @igore, a ja myślałam, że pisanie przez dwa miesiące, to naprawdę przegięcie w długości (i, dodatkowo, w ilości wpisów) :D Ale strasznie się cieszę, że Etiopia Ci się spodobała. Jedź, poważnie - myślę, że to kraj, którym się zachwycisz. (a gdyby faktycznie można być ciągle w podróży...Hm...Bajka... :)

@olus, bardzo mi miło :) też uwielbiałam "W pustyni i puszczy" i marzyłam o Afryce..."Śladami..." znam, ale za podrzucenie Pana Bieganka bardzo Ci dziękuję - z chęcią przeczytam właśnie teraz, już po pobycie w Etiopii.

Jeszcze podsumowanie finansowe:

Transport - około 409,92 zł

Jedzenie - ok. 273,94 zł

Atrakcje - ok. 1711.53 zł - tu wliczyłam też wizę wjazdową (50 dolarów), a największą część tej kwoty stanowi wycieczka do Danakil (250 dolarów)

Noclegi - ok. 280,80 zł

Czyli wychodzi na osobę ok. 2675,38 zł + jakieś 150 zł na pamiątki i prezenty.

Image@‌BartekzZabrza‌,mamy zrobiony standardowy zestaw szczepień. Jadąc do Harer zażywaliśmy malarone. Zawsze bierzemy ze sobą doxycyklinę, bo ma szerokie spektrum działania. Jak chodzi o jedzenie, to unikaliśmy injery, ale nie ze względów zdrowotnych :D woda tylko butelkowana, tego bardzo pilnowaliśmy. Szkoda tylko, że zapomnieliśmy o tym, ze lód w napojach najczęściej jest z nieprzegotowanej wody. Lodu sobie nie żałowaliśmy :D A jeśli zastanawiasz się nad wyjazdem, to szczerze zachęcam. Piękny kraj i cudowni ludzie. Pozdrawiam:)

Dodaj Komentarz

Komentarze (73)

julk1 3 marca 2016 00:54 Odpowiedz
Ciekawa relacja. Czekam na ciąg dalszy.
jakub-m 3 marca 2016 01:22 Odpowiedz
Gdyby nie emotikony w treści, to myslalbym, ze ta Pani was zaatakuje albo okradnie! Taki cykor ze mnie:DCzekam na wiecej, super relacja!
maxima0909 3 marca 2016 17:20 Odpowiedz
już śledzę temat :)
asiasz 3 marca 2016 19:56 Odpowiedz
Ale Was nosi! Już wiem, że będzie fajnie.
zielona-gora 3 marca 2016 20:06 Odpowiedz
Świetnie napisane a opis przygotowań do podróży fenomenalny, takie to prawdziwe, skąd ja to znam ...? :-)
zielona-gora 3 marca 2016 20:06 Odpowiedz
Świetnie napisane a opis przygotowań do podróży fenomenalny, takie to prawdziwe, skąd ja to znam ...? :-)
michzak 3 marca 2016 20:14 Odpowiedz
Przejeżdżałem po liście nieprzeczytanych, nic nowego, nic nowego, o relacja z Etiopii... W sumie tam się nie wybieram i mnie to nie interesuję i zaczynam patrzeć dalej.Chwila..."pestycyda"hm... Kurczaki... Bałkany... Chyba kojarzęZapinam pasy i jedziemy :D
igore 3 marca 2016 21:26 Odpowiedz
@pestycyda jak zawsze w formie. Czekam na ciąg dalszy, tym bardziej że Afryka kusi ;)
marcino123 3 marca 2016 22:40 Odpowiedz
wymiatasz jak zawsze od pierwszego wpisu ! :)
wojtas-88 7 marca 2016 18:22 Odpowiedz
Wow wow wow!! Nastepna genialna relacja z Etiopii. Z niecierpliwoscia czekam na ciag dalszy. Trzeba bedzie pomyslec czy nie uwzglednic Etiopii w planach na 2017 :D
antia 7 marca 2016 19:09 Odpowiedz
Wojtas_88 napisał:Wow wow wow!! Nastepna genialna relacja z Etiopii. Z niecierpliwoscia czekam na ciag dalszy. Trzeba bedzie pomyslec czy nie uwzglednic Etiopii w planach na 2017 :Ddokaldnie tez o tym pomyslalam :)
ewaolivka 13 marca 2016 19:52 Odpowiedz
Rewelacyjna powieść o egzotycznym kraju! Zdjęcia i tekst super! W realu dla mnie nie do zrobienia, niestety, więc choć tak "pozwiedzam" :) Dziękuję :)
olajaw 13 marca 2016 20:02 Odpowiedz
Niesamowite miejsca! Zdjęcia są naprawdę niezwykłe, a tekst jak zwykle.. najwyższych lotów :D Podziwiam Was za tę wyprawę, bo ja chyba bym się nie odważyła tam jechać, ale może kiedyś :)PS. A już miałam się dopominać o kolejną część relacji ;)
pestycyda 13 marca 2016 23:29 Odpowiedz
@olajaw, @ewaolivka - bardzo Wam dziękuję za miłe słowa i naprawdę, naprawdę polecam Etiopię! Najlepiej szybko kupić bilet, nie zastanawiać się za bardzo i nie oczekiwać :) Mnie trochę nastraszyły niektóre wypowiedzi w sieci, ale rzeczywistość i Briggs (od przewodnika) szybko mnie naprostowali :) Żadna negatywna opinia/stereotyp z blogów, jak dla mnie nie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości. Naprawdę - cudowny kraj i cudowni ludzie:) Cieszę się bardzo, że mogę o nim choć trochę opowiedzieć i pokazać:) (i mam taką małą nadzieję, że może kogoś jednak zainspiruję do wyjazdu:) (a, a jeśli to wszystko mało żeby Was zachęcić, to powiem Wam, drogie Panie, że na tym wyjeździe schudłam 4 kg :D Pozdrawiam:*
japonka76 14 marca 2016 15:20 Odpowiedz
O kurcze @pestycyda popłakałam się, jak czytałam Twoja relację :oops: Wisisz mi paczkę chusteczek.
86184 14 marca 2016 19:37 Odpowiedz
Ja nie doszłam do etapu chusteczek, ale musiałam podtrzymywać opadającą dolną szczękę. @pestycyda masz magiczne pióro, godną pozazdroszczenia wrażliwość, a do tego jesteś babką z jajami. Jak Ty to robisz? :-)(Nie)Cierpliwie ;-) czekam na kolejną dobranockę. :-)
lahcimmm2 14 marca 2016 21:47 Odpowiedz
może wstyd się przyznać, ale rzadko czytam relacje,chyba dlatego, że informacje jak wygląda salonik, co podawali w samolocie albo ile kto ma wzrostu średnio mnie interesują,natomiast Twoje jest dla mnie kwintensęcją podróży,podziwiam, zazdroszczę i życzę powodzenia!
maxi1982 15 marca 2016 18:44 Odpowiedz
Świetna relacja jestem pod wrażeniem, czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością ;-).Pozdrawiam
dziabulek 16 marca 2016 21:40 Odpowiedz
Mimo tego, że nigdy ten kierunek mnie nie ciągnął, czyta się z zapartym tchem. Świetnie piszesz , czekam na ciąg dalszy:)
dziabulek 17 marca 2016 07:51 Odpowiedz
Wygląda to wszystko jaki film z gatunku S/F , krajobrazy iście nieziemskie, a do tego w oddali czają się jacyś "obcy", w każdej chili gotowi zrobić ziemianom krzywdę. W właściwie niebezpieczeństwo wynika ze strony Erytrejczyków czy ze strony tubylców. Porywają? Zabijają czy to może wszystko jednak trochę na wyrost?
dziabulek 17 marca 2016 07:51 Odpowiedz
Wygląda to wszystko jaki film z gatunku S/F , krajobrazy iście nieziemskie, a do tego w oddali czają się jacyś "obcy", w każdej chili gotowi zrobić ziemianom krzywdę. W właściwie niebezpieczeństwo wynika ze strony Erytrejczyków czy ze strony tubylców. Porywają? Zabijają czy to może wszystko jednak trochę na wyrost?
olajaw 17 marca 2016 08:34 Odpowiedz
O żesz.. zdjęcia niesamowite :shock: Coś pięknego! @pestycyda normalnie rozwaliłaś system :D i mnie od rana, od samego śniadania :D
maxima0909 17 marca 2016 10:42 Odpowiedz
@pestycyda dobra, miałam nie komentować do momentu zakończenia relacji, bo szczerze powiedziawszy myśłałam, że poza tym że oczywiście podziwiam wybór kierunku podróży nie będę mogła niestety napisać, że mnie zainspirowałaś do podobnej wyprawy.. relacja pierwszych dni utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem za słaba w uszach na podbój takiej Afryki... nie to, żebym była salonowym pieskiem, ale ta bieda, brud, ścisk, ciągle unoszący się w powietrzu piach i absolutny brak zieleni to raczej krajobraz, którego bym nie udźwignęła... Nie doczekam jednak do końca relacji, żeby wrzucić swoje trzy grosze, bo wiem, że wszystkie komentarze motywują do dalszego pisania :) więc pisz kochana, bo chociaż uświadomiłaś mi, że do Etiopii jeszcze nie dojrzałam to jednocześnie sprowokowałaś do myślenia i za to Ci dziękuję :)
ewaolivka 17 marca 2016 11:03 Odpowiedz
WOW! Inaczej nie umiem wyrazić zachwytu zdjęciami, miejscem i tym, że nas tam zechciałaś zabrać :) :)
kaviorwiki 17 marca 2016 11:12 Odpowiedz
@pestycyda wymiata,jak zwykle!
kaviorwiki 17 marca 2016 11:12 Odpowiedz
@pestycyda wymiata,jak zwykle!
marcant 17 marca 2016 12:00 Odpowiedz
dziabulek napisał: niebezpieczeństwo wynika ze strony Erytrejczyków czy ze strony tubylców. Porywają? Zabijają czy to może wszystko jednak trochę na wyrost?Ostatni konflikt między Etiopią a Erytreą rozpoczął się w 1998 roku i dotyczył przebiegu granicy między tymi dwoma państwami. Tereny ze złotem pustyni czyli solą (na ziemi Afarów bryły soli nadal są środkiem płatniczym), złożami potasu i innych minerałów, powodują, że ten najbardziej niegościnny obszar ziemi, jest jednocześnie niezwykle atrakcyjny ekonomicznie. Dallol, ErtaAle z uwagi na bliskość granicy z Erytreą, wzdłuż której utrzymuje się napięcie, przyczynia się do wzrostu zagrożenia porwaniami i atakami grupy Al-Shabaab (kilka lat temu zabito 12 francuskich turystów, zdarzają się incydenty ostrzeliwania – odstraszania grup podróżników). Do tego wszystkiego mit o Afarach - dzikich, niebezpiecznych, bezwględnych, wojowniczych, mściwych mieszkańcach tego terenu. Prawda jest taka, żeby przeżyć w takim miejscu, gdzie z popękanej, wysuszonej ziemi wydobywają się różne, często szkodliwe dla zdrowia wyziewy, gdzie wydobywana ze studni słodka woda w kolorze kawy z mlekiem jest szczytem szczęścia, gdzie w najgorętsze dni w roku temperatura sięga 50 stopni, trzeba być niewątpliwie odważnym i twardym człowiekiem. Tylko najsilniejsi mogą przetrwać. Afarowie do dzisiaj walczą między sobą, porywają kobiety, zwierzęta, walczą o tereny z wodą. Całkowicie kontrolują ruch na swoim terenie. Mimo, że ostatnio jest już coraz mniej napaści na przyjezdnych, strach powoduje sama ich postawa, pełna dystansu do świata „obcego”, pełna dumy i godności. Myślę, że nie ma osoby, która wjeżdżając na teren Afarów, nie będzie czuć niepewności. Większość biur turystycznych oferujących podróże do Etiopii na swych stronach ma taką oto informację: UWAGA! Ze względów bezpieczeństwa na tę chwilę wszystkie wycieczki w rejon Danakil zostały zawieszone do odwołania. Nawet biorąc pod uwagę wszystko co powyżej, cały teren depresji Danakilskiej jest bez wątpienia jednym z ostatnich miejsc na ziemi, w którym odnaleźć możemy „własną legendę”…
grzechu01 21 marca 2016 13:26 Odpowiedz
@pestycyda rewelacyjna relacja, dzięki! :D
washington 21 marca 2016 20:34 Odpowiedz
Krótko - WOW :) czekam na więcej
marcino123 24 marca 2016 18:23 Odpowiedz
pierwsza koszulka f4f, która zawitała do Etiopii ? :)
japonka76 24 marca 2016 20:48 Odpowiedz
Ojeju, ale Ci Etiopczycy to są ładni ludzie. Nawet nie przypuszczałam.
dziabulek 25 marca 2016 12:58 Odpowiedz
Ale ta miejscowość faktycznie nazywała się Shire? Ciekawe czy jakiś fan Tolkiena ją tak nazwał, bo jak rozumiem Hobbitów nie było:)
pbak 29 marca 2016 20:02 Odpowiedz
Widze, że są dwie różne szkoły jeżdżenia etiopskimi autobusami i minibusami. My woleliśmy siedzieć z przodu, najlepiej w pierwszym rzędzie. Dzięki temu nie widzieliśmy tych wszystkich wymiotujących ludzi a tylko ich słyszeliśmy :-) i na prośbę kierowców podawaliśmy tylko do tyłu torebki folioew...Zazdroszczę Danakilu, generalnie rzecz biorąc Etiopia to póki co jeden z moich top 3 w Afryce.
chaleanthite 30 marca 2016 01:50 Odpowiedz
Cudowna relacja!!! Chociaz przyznam szczerze, ze nie jest to miejsce moich marzen, to wyglada naprawde interesujaco..! Niestety nie wiem jakie czary mary musialabym odprawic (chyba nawet Wasz szaman by nic nie zdzialal ;)), zeby namowic meza na taki kierunek... ;) Tak wiec pozostaje mi tylko czekac na ciag dalszy i zabrac sie na te wyprawe razem z Twoja relacja :D
asiasz 1 kwietnia 2016 06:21 Odpowiedz
Jestem wielbicielką Twoich relacji - pewnie jak połowa tego forum :-) . Oj, będziesz miała co opowiadać wnukom... :lol: Ja penie nigdy nie wybiorę się na taką wyprawę, więc super że nas tam zabierasz. Dzięki.
cypel 1 kwietnia 2016 09:20 Odpowiedz
pestycyda napisał:I nadszedł czas zemsty! :D Sziro. Na środku injery :D :D :D :lol: Relacja REWELACJAŚwietnie napisane, bez nadęcia z poczuciem humoru i masą cennych informacji. Jest co czytać.DziękujęEch, cudowne zestawienie kolorów w Dallol. Ląduje na mojej mapie miejsc obowiązkowych do zobaczenia.
bozenak 1 kwietnia 2016 20:24 Odpowiedz
Jestem Twoją fanką.Relacja świetna -choć ta część świata jest nie dla mnie - ale czytam . Masz tak lekkie pióro, ogromne poczucie humoru i wszystko postrzegasz w jasnych barwach. No i baaaardzo lubisz ludzi. Nie piszesz czasem książek? Pierwsza kupię:)))
marcino123 1 kwietnia 2016 20:42 Odpowiedz
jak nie Maroko, to później Kurczaki a teraz Etiopia, ciężko zliczyć, który to już raz zaliczam opad szczęki pomieszany z wybuchami śmiechu i czytaniem Twojej relacji na głos dla lepszej połówki :)Murowany kandydat na relację roku 2016 :) i sam już nie wiem, czy najlepsze czy najgorsze jest to, że każesz nam czekać kilka dni na kolejny "odcinek".W tym pkp do Lwowa, żądam autografu i wspólnego zdjęcia ;)
chaleanthite 4 kwietnia 2016 18:31 Odpowiedz
@pestycyda -Standardowo nie mogę doczekać się kolejnego odcinka :D Przy czym Twoja relacja wciąga bardziej, niż "Moda na sukces", "Na wspólnej" i inne "Esmeraldy" razem wzięte :mrgreen: A los rzeczywiście wciąga w swoje rozgrywki innych, ale cóż zrobić - bez tego wspomnienia nie byłyby takie pikantne! ;)
olajaw 4 kwietnia 2016 20:19 Odpowiedz
Ja wiedziałam, ja wiedziałam!! Że to będzie murowany kandydat na relację roku :D @pestycyda pokazujesz nam niesamowite miejsca, nigdy bym nie pomyślała, że Etiopia ma tyle do zaoferowania! dzię-ku-je-my :D
elzbieta-trusz 5 kwietnia 2016 01:58 Odpowiedz
Pestycydo, zlituj się i nie każ za długo czekać na dalszy ciąg, bo dzięki Tobie wszyscy odbywamy tą podróż po Etiopii.Łoś
radzio666 5 kwietnia 2016 02:28 Odpowiedz
a moze zalozymy grupe polujaca na bilety do Etiopii ?? ja bym sie wybral....@pestycyda relacja rewelacja :mrgreen:
dziabulek 7 kwietnia 2016 08:18 Odpowiedz
Dla mnie od teraz bohaterem Etiopii jest "Zacisk" :) nawet chyba na ostatnim zdjęciu trochę go widać :)
igore 7 kwietnia 2016 08:49 Odpowiedz
@pestycyda Dziś rano okazało się, że skończyła mi się kawa. Jestem uzależniony od kofeiny, więc było ciężko. Na szczęście Twoja "palona kawa" zastąpiła mi filiżankę espresso :)
k-marek-trusz 7 kwietnia 2016 22:18 Odpowiedz
Zacisk to pewnie ten na środkowym planie (ostanie zdjęcie), w białej czapeczce? Pod wodospadem Marcin (z lewej, w zielonym) i Pestycyda (z prawej, w białym) - Was poznaję. Ten w lewym rogu, w pasiaku, to pewnie okrutny przewodnik? Łoś
bozenak 8 kwietnia 2016 21:14 Odpowiedz
:D :lol: :lol: Zacisk :lol: :lol:
chaleanthite 13 kwietnia 2016 00:20 Odpowiedz
Ehhh...coraz bardziej zaczyna mi sie tam w tej Etiopii podobac :D
igore 13 kwietnia 2016 08:01 Odpowiedz
@chaleanthite Skończy sie tak, że niedługo będziemy czytali Twoją relację z Etiopii ;)
olajaw 13 kwietnia 2016 08:54 Odpowiedz
Skończy się tak, że wszyscy będą wypatrywali promocji tylko do Etiopii :lol: Ten hipcio wymiata :D @chaleanthite mam podobnie, w mojej głowie zaczęły powoli pojawiać się pytania typu: hmm ciekawe czy trzeba tam robić jakieś dodatkowe szczepienia, a ciekawe w jakiej porze najlepiej jechać.. itp itd :D czyli tzw. zalążek podróży :D
maxima0909 13 kwietnia 2016 12:49 Odpowiedz
Maxima0909 napisał:@pestycyda dobra, miałam nie komentować do momentu zakończenia relacji, bo szczerze powiedziawszy myśłałam, że poza tym że oczywiście podziwiam wybór kierunku podróży nie będę mogła niestety napisać, że mnie zainspirowałaś do podobnej wyprawy.. relacja pierwszych dni utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem za słaba w uszach na podbój takiej Afryki... bla bla bla...... :oops: oj tam oj tam! przecież tylko krowa nie zmienia zdania :twisted: no to może zorganizujemy jakąś forumową załogę? najpierw wesoły samolot a potem eksytujący podbój Etiopii śladami @pestycydy ;)
chaleanthite 14 kwietnia 2016 16:38 Odpowiedz
@olajaw, @igore - kto wie, ja nie mówię "nie" ;) Chociaż przyznam się Wam, iż zauważyłam chociażby po wyprawie do Peru, że jeśli chociaż parę dni nie spędzę nad ciepłą wodą pod palmami, to po powrocie do domu czuję się, jakbym w ogóle na wakacjach nie była... Ciężko więc będzie mi się zdecydować na wyprawę do krajów, które mi tego nie będą w stanie zaoferować... Jestem zepsutą kobietą ;)
k-marek-trusz 27 kwietnia 2016 00:49 Odpowiedz
I jak tu nie wierzyć klasykowi, że na świecie są rzeczy, które fizjologom się nie śniły.Łoś
pbak 27 kwietnia 2016 01:20 Odpowiedz
pestycyda napisał:@pbak, no właśnie, trzeba wybrać, co dla kogo mniej stresujące :) bardzo się cieszę, że Etiopia jest w Twojej ocenie tak wysoko. Ja się zakochałam i wróciłabym w każdym momencie :) A te dwa pozostałe afrykańskie kraje?Sudan i Benin, ale to pewnie temat na osobna dyskusje :-) A spotkanie z hienami zdecydowanie trwa dluzej niz pare minut, tu pewnie Marcin mial racje. My bylismy w Harrarze akurat na Sylwestra i po tym calym spektaklu przez cala noc zamiast huku fajerwerkow towarzyszylo namy przerazliwe wycie tych zwierzat. Wrazenie niesamowite.
maxima0909 27 kwietnia 2016 14:48 Odpowiedz
no ja zwariuje! moja ZAZDROŚĆ wzrasta drastycznie! :twisted:
tomwie 28 kwietnia 2016 21:16 Odpowiedz
Super relacja. Jedna z lepszych na tym forum! Sam niedługo będę jeden dzień w Addis Abebie. Czy ma Mercato ten pawilon z pamiątkami znaleźć można bez problemu? Może jakieś wskazówki?
igore 28 kwietnia 2016 21:44 Odpowiedz
Miałem nadzieję, że ta relacja nie skończy się tak szybko, gdyż każdy nowy wpis czytałem z wielką przyjemnością. Przekonałaś mnie i Etiopia ląduje baaardzo wysoko na liście moich miejsc do zobaczenia. Dziękuje :)
olus 28 kwietnia 2016 22:57 Odpowiedz
Świetna relacja, jak zawsze zresztą. W ogóle muszę powiedzieć, że jakoś tak się składa, że do Twoich relacji mam osobisty stosunek (Tajlandia - słonie!). W przypadku Etiopii też tak jest, bo chociaż tam nie byłam, to dawno temu przeczytana książka o tym kraju w dużym stopniu sprawiła, że podróże stały się moją pasją. Jak byłam bardzo małym dzieckiem to namiętnie czytałam "W pustyni i w puszczy" i dzięki temu parę lat później rodzice kupili mi książkę "Śladami Stasia i Nel" o Egipcie i Sudanie, która ma też drugą część poświęconą Etiopii.Swoją drogą bardzo polecam, to jest reportaż z podróży do tych krajów z lat 50, kiedy jeszcze Afryka (nawet ta dość bliska Afryka) wydawała się taka odległa i niedostępna. Książka taka bardziej powiedzmy młodzieżowa, ale bardzo fajnie napisana, dowcipna a jednocześnie zawiera mnóstwo informacji, odniesień do historii tych krajów itp. Jest np cała dość niesamowita historia jedynej linii kolejowej w Etiopii, którą Wam nie udało się pojechać. W ogóle tak porównując to co widzę w Twojej relacji i to co pamiętam z tej książki, to przez te kilkadziesiąt lat tak wiele się w Etiopii nie zmieniło...(Marian Brandys "Śladami Stasia i Nel" oraz "Z panem Biegankiem w Abisynii")
pbak 2 maja 2016 00:27 Odpowiedz
pestycyda napisał:@pbak, hmmm....Sudan i Benin, mówisz? Brzmi bardzo zachęcająco - zwłaszcza, że to rekomendacja kogoś, komu również spodobała się Etiopia:) Napiszesz jakąś relację?Relacji niestety nie bedzie, z paru powodow ale glownie z braku czasu. Ale w razie pytan sluze pomoca, a zainteresowanym podesle linka do zdjec :-)
bartekzzabrza 27 stycznia 2017 21:42 Odpowiedz
Witam serdecznie :) Ogłoszony konkurs na relacje roku zmobilizował mnie do przeczytania wszystkich nominowanych tekstów do nagrody. Jestem pod wrażeniem Waszej "wycieczki". W trakcie czytania Waszej lektury, przyszło do głowy mi kilka pytań, które chciałbym Wam - uczestnikom wyprawy zadać.Czy przed wylotem przygotowywaliście się jakoś "zdrowotnie" do wyjazdu? (szczepienia, jakieś lekarstwa i.t.p)Czy na miejscu musieliście się pilnować z jedzeniem i piciem? (możliwość zatrucia i inne choroby)Na co jeszcze musieliście uważać, zwracać uwagę? Czekam na odpowiedź i pozdrawiam :)
pestycyda 29 stycznia 2017 06:55 Odpowiedz
@‌BartekzZabrza‌,mamy zrobiony standardowy zestaw szczepień. Jadąc do Harer zażywaliśmy malarone. Zawsze bierzemy ze sobą doxycyklinę, bo ma szerokie spektrum działania. Jak chodzi o jedzenie, to unikaliśmy injery, ale nie ze względów zdrowotnych :D woda tylko butelkowana, tego bardzo pilnowaliśmy. Szkoda tylko, że zapomnieliśmy o tym, ze lód w napojach najczęściej jest z nieprzegotowanej wody. Lodu sobie nie żałowaliśmy :D A jeśli zastanawiasz się nad wyjazdem, to szczerze zachęcam. Piękny kraj i cudowni ludzie. Pozdrawiam:)
cccc 29 stycznia 2017 15:10 Odpowiedz
Ze wzgledu na konkurs przeczytalem wlasnie Twoja relacje, delektujac mnie sie przy tym etiopska kawa o nazwie Tarara. Niesamowita spostrzegawczosc oraz dokladne, obiektywne oddanie rzeczywistosci w bardzo interesujacy i przyciagajacy sposob. Twoje opisy i tyle wspanialych zdjec serwuja czytelnikowi wspaniale skomponowany kolorowy, teczowy koktajl, pobudzaja wyobraznie, jak rowniez chec zobaczenia tego ciekawego kraju. Wydaje mi sie, ze taka wyprawa potrafi zmienic czlowieka na cale zycie i nasuwa do wielu refleksji, ktorymi do tej pory nie zaprzatal sobie glowy. ;) W Etiopii, oprocz lotniska nie bylem, ale od kilku lat jest na mojej liscie. Te hieny to mnie po prostu rozwalily, mialem co prawda okazje widziec je juz kilka razy, w RPA (Kruger), Botswanie, a ostatnio podczas nocnego safari w Manyara (Tanzania). Jedynym prawdziwym zblizeniem byla dzika hiena, ktora podeszla w nocy do ogniska, jak bylem na dziko pod namiotami w Botswanie, ale nie przyszlo mi do glowy zeby ja nakarmic. ;) Przyszla popatrzyla i tak jak sie pojawila, tak zniknela w ciemnosciach, najwyrazniej chciala powiedziec "dobry wieczor".W Manyara widzialem po raz pierwszy w zyciu biegajace po sawannie hipopotamy, zaraz obok biegaly hieny, ale o dziwo nie atakowaly sie nawzajem. :D Indżerę, porowate podlomyki etiopskie o smaku wyjatkowo gabczastym skosztowalem na lotnisku w Addis Abebie, gdzie mnie ostatnio wiatry poniosly az 4 razy.W restauracji na lotnisku poprosilem pania, rzeczywiscie szliczne kobiety (mimo ze Polki sa najladniejsze) o jakas lokalna potrawe, najchetniej z baraninka i otrzymalem wlasnie indżerę.Moje gratulacje, chyle czola i pozdrawiam.
miriam 29 stycznia 2017 16:49 Odpowiedz
@‌pestycyda‌ Twoja relacja jest urzekająca pod każdym względem.Fascynuje nie tylko Etiopia widziana twoimi oczami ale również osobowość i podejście do tematu samej autorki.Wielkie gratulacje :)
haniavit 14 lutego 2017 23:10 Odpowiedz
chapeau bas!Zobaczyłam Etiopię Twoimi oczami, śmiałam się, wzruszałam, denerwowałam a i łezka w oku się zakręciła. Nigdy nie myślałam o tak dalekich kierunkach, jestem jeszcze na etapie zwiedzania Europy, ale aż chce się tam być. Tylko chyba jeszcze odwagi brak ;) Trzymam kciuki za kolejną wyprawę
aschaaa 29 lipca 2017 14:28 Odpowiedz
@pestycyda mimo ze nie widzę zdjec bo chyba jakoś zniknęły.... to i tak jestem zachwycona! Swietne pioro, ale to juz psl kazdy kto tu komentowal, barwne opisy i szereg informacji. Dziekuje! Najprawdopodbniej bedziemy w Etiopii pod koniec grudnia (ostatnie dwa tygodnie). Marzy mi sie Dallol. Czy ktos wiec jak sytuacja wygląda obecnie?
ponchek 19 sierpnia 2017 21:59 Odpowiedz
Szkoda, że zdjęcia się nie wyświetlają...
cccc 20 sierpnia 2017 00:11 Odpowiedz
Jest napisane, ze szczesliwi ktorzy nie widza...
pestycyda 20 sierpnia 2017 17:58 Odpowiedz
Przepraszam, wiem, że oglądanie relacji bez zdjęć jest niezbyt fajne :/ Wgrywam jeszcze raz, dzięki poradzie @olus, tym razem na Społeczność - tylko to trochę potrwa. Mam nadzieję, że to jest moja ostatnia walka ze zdjęciami i że już tu zostaną na zawsze :)
tiktak 5 września 2019 10:13 Odpowiedz
WitajMam techniczne pytanie .Czy w Etiopii można się bez problemu posługiwać euro ?
jerzy5 5 września 2019 12:28 Odpowiedz
Najpiękniejsza relacja jaką czytałem , już wiem że też tam muszę być
pestycyda 5 września 2019 17:58 Odpowiedz
@TikTak, czyli jednak... :D Kto się zdecydował, Wy czy córka? Bardzo się cieszę i czekam na relację :) Z tego co pamiętam, można było wymieniać euro w kantorach, ale cenniejsze dla Etiopczyków były dolary i chętniej je wymieniali. Zwracali jednak dużą uwagę na to, żeby banknot był nowy, bez zagięć, naddarć itp. Dolarami można było też zapłacić za wycieczki (wydaje mi się, że nie było to możliwe w euro). Kurs był też trochę wyższy (tzn. nie dostawałeś za dolara więcej birrów, niż za euro, ale, zakładając, że walutę kupujesz w Polsce - w stosunku do wydanych złotówek, przy dolarze otrzymujesz więcej birrów). @jerzy5, bardzo mi miło i dziękuję za taki piękny komplement. Usłyszeć, że zachęciło się kogoś do odwiedzenia jednego ze swoich ulubionych krajów, to chyba najmilsze słowa:) I bardzo się cieszę - zrób to, warto!
calaira 17 września 2019 20:12 Odpowiedz
Z przyjemnością przeczytałam Twoją relację i o ile wczoraj mówiłam do męża, że choć podziwiam odwagę i ducha przygody takich turystów, to jednak sama bym się nie zdecydowała, o tyle dzisiaj moje serce aż rwie się, żeby przeżyć coś podobnego. Choć czasami zastanawiam się, czy nie trzeba mieć czegoś w sobie, żeby przyciągać takich ludzi i takie atrakcje, jak wam się udało... ;)
pestycyda 18 września 2019 18:00 Odpowiedz
@Calaira, myślę, że masz w sobie dokładnie to samo "coś", co i ja :D I nawet pięknie to nazwałaś w swojej relacji :D Cyt : "Czasami moją osobę podsumowuje jedno proste zdanie - "To jest k...a dramat" :D :D Pozdrawiam :)