Bardzo kusił mnie przez cały pobyt wjazd na taras widokowy Marina Bay Sands na 57 piętrze i popodziwianie panoramy Singapuru z takiej wysokości, na której jeszcze w sumie nigdy nie byłem. Postanawiamy więc, że jak będzie możliwość wjazdu z gośćmi hotelowymi do góry to skorzystamy, jeżeli nie to po prostu kupimy wejściówki. Podchodzimy więc w okolicę windy w trzeciej wierzy (patrząc od kierunku od zatoki) i nie czekamy nawet 2 sekund, gdy pojawia się para udająca się w górę. W windzie tej jest jedynie przycisk pozwalający wjechać na sam szczyt, więc po przyłożeniu karty przez gości hotelowych nie musimy gimnastykować się przy pulpicie sterującym
;). Sam wjazd zajmuje kilkadziesiąt sekund, a prędkość z jaką porusza się winda jest na tyle duża, że szybka zmiana ciśnienia powoduje przytkanie uszu
;) Z góry widoki są oszałamiające, zarówno od strony Gardens by the Bay jak i ‘morza wieżowców’, które ciągną się niemalże po horyzont. Przez nikogo nie niepokojeni możemy rozkoszować się widokiem
;) Obok osławiony basen - tutaj nie próbujemy znanego ‘patentu’
;). Do zjazdu nie potrzebna jest karta gościa hotelowego.
Następnie przejeżdżamy 2 przystanki metrem aby zjeść w chyba najbardziej znanym food courcie Singapuru - Lau Pa Sat – który znajduje się pośrodku przeszklonych wieżowców. Prowadzą do niego nawet znaki drogowe
;) Jest sobota, więc ludzi mało, nie otwarte są też wszystkie miejsca. Wybór kuchni azjatyckiej w całej jej przekroju od koreańskiej, japońskiej przez hinduską, malezyjską na indonezyjskiej kończąc. Jest może 1-2S$ drożej niż w ‘naszej przydomowej’ w China Town, za to o niebo przyjemniej
;) W tygodniu, w czasie lunchu jest tu bardzo tłoczno.
Łapiemy metro i udajemy się na kolejny etap zwiedzania, a mianowicie do Ogrodu Botanicznego. Jego obszar jest ogromny i tutaj trzeba naprawdę bardzo dużo czasu by móc go schodzić choćby pobieżnie. My spędzamy tam ponad 3 godziny, włączając w to wizytę w części ze storczykami (National Orchid Garden) Pomimo, że jesteśmy tam po przekwitnięciu wielu z nich to i tak jest bardzo kolorowo. Wejście do Ogrodu bezpłatne, do części z orchideami 5S$, studenci 1S$.
Z ogrodu botanicznego udajemy się na część trasy Southern Ridges Walk zaczynamy na łuku Aleksandra i kierujemy się ku Górze Faber i dalej do stacji metra. W dwóch słowach opisując cała trasę to „są momenty”
;). Sama koncepcja jak dla mnie rewelacyjna, a wyłaniające się blokowiska wieżowców zza dżungli to też coś nie spotykanego. Czasami, zwłaszcza podążając asfaltową jej częścią trasa może nie zachwycać.
Wracamy do mieszkania Marca, szybki prysznic i uciekamy na lotnisko. Specjalnie jedziemy nieco wcześniej, by eksplorować lotnisko.. a tak naprawdę to oglądnąć pierwszą połowę meczu o 3 miejsce MŚ Rosja 2018
;). Bilety drukujemy w Kiosku Scoota na lotnisku. Nikt nie sprawdza ani wagi ani wymiarów naszych bagaży podręcznych. Zgodnie z planem o godz. 00:25 wylatujemy z Singapuru, w Berlinie również jesteśmy rozkładowo po ok. 11h40min. W związku z tym, że mieliśmy dość intensywny dzień sporą część lotu przesypiamy. I tak kończymy naszą przygodę utartym, przez wielu podróżników szlakiem
;)
Jeżeli macie jakieś pytania, to chętnie spróbuje na nie odpowiedzieć
;).
PS. Nie sposób nie odnieść się do wydarzeń z ostatnich kilku tygodni odnośnie trzęsień ziemi, które nawiedziły Lombok, w tym 3 wysepki Gili. Mam nadzieję, że Ci uśmiechnięci ludzie pozbierają się po tej tragedii – są wszakże zjawiska na które nie mamy wpływu. A planującym wyjazd w tamte rejony polecam śledzenie strony: https://www.bnpb.go.id/#english Dla osób, które chcą monitorować sytuację z odbudową infrastruktury w tamtym rejonie Indonezji rekomenduje stronę: gilistrong.org
Bardzo fajna relacja i piękne zdjęcia :)
ile w sumie wyniósł Was wyjazd za 2 osoby - jeśli mogę uzyskać taką informację w ramach tej "transparentności" ;)
Bardzo fajna relacja i piękne zdjęcia
:)
ile w sumie wyniósł Was wyjazd za 2 osoby - jeśli mogę uzyskać taką informację w ramach tej "transparentności"
;)
Bardzo kusił mnie przez cały pobyt wjazd na taras widokowy Marina Bay Sands na 57 piętrze i popodziwianie panoramy Singapuru z takiej wysokości, na której jeszcze w sumie nigdy nie byłem. Postanawiamy więc, że jak będzie możliwość wjazdu z gośćmi hotelowymi do góry to skorzystamy, jeżeli nie to po prostu kupimy wejściówki. Podchodzimy więc w okolicę windy w trzeciej wierzy (patrząc od kierunku od zatoki) i nie czekamy nawet 2 sekund, gdy pojawia się para udająca się w górę. W windzie tej jest jedynie przycisk pozwalający wjechać na sam szczyt, więc po przyłożeniu karty przez gości hotelowych nie musimy gimnastykować się przy pulpicie sterującym ;). Sam wjazd zajmuje kilkadziesiąt sekund, a prędkość z jaką porusza się winda jest na tyle duża, że szybka zmiana ciśnienia powoduje przytkanie uszu ;) Z góry widoki są oszałamiające, zarówno od strony Gardens by the Bay jak i ‘morza wieżowców’, które ciągną się niemalże po horyzont. Przez nikogo nie niepokojeni możemy rozkoszować się widokiem ;) Obok osławiony basen - tutaj nie próbujemy znanego ‘patentu’ ;). Do zjazdu nie potrzebna jest karta gościa hotelowego.
Następnie przejeżdżamy 2 przystanki metrem aby zjeść w chyba najbardziej znanym food courcie Singapuru - Lau Pa Sat – który znajduje się pośrodku przeszklonych wieżowców. Prowadzą do niego nawet znaki drogowe ;) Jest sobota, więc ludzi mało, nie otwarte są też wszystkie miejsca. Wybór kuchni azjatyckiej w całej jej przekroju od koreańskiej, japońskiej przez hinduską, malezyjską na indonezyjskiej kończąc. Jest może 1-2S$ drożej niż w ‘naszej przydomowej’ w China Town, za to o niebo przyjemniej ;) W tygodniu, w czasie lunchu jest tu bardzo tłoczno.
Łapiemy metro i udajemy się na kolejny etap zwiedzania, a mianowicie do Ogrodu Botanicznego. Jego obszar jest ogromny i tutaj trzeba naprawdę bardzo dużo czasu by móc go schodzić choćby pobieżnie. My spędzamy tam ponad 3 godziny, włączając w to wizytę w części ze storczykami (National Orchid Garden) Pomimo, że jesteśmy tam po przekwitnięciu wielu z nich to i tak jest bardzo kolorowo. Wejście do Ogrodu bezpłatne, do części z orchideami 5S$, studenci 1S$.
Z ogrodu botanicznego udajemy się na część trasy Southern Ridges Walk zaczynamy na łuku Aleksandra i kierujemy się ku Górze Faber i dalej do stacji metra. W dwóch słowach opisując cała trasę to „są momenty” ;). Sama koncepcja jak dla mnie rewelacyjna, a wyłaniające się blokowiska wieżowców zza dżungli to też coś nie spotykanego. Czasami, zwłaszcza podążając asfaltową jej częścią trasa może nie zachwycać.
Wracamy do mieszkania Marca, szybki prysznic i uciekamy na lotnisko. Specjalnie jedziemy nieco wcześniej, by eksplorować lotnisko.. a tak naprawdę to oglądnąć pierwszą połowę meczu o 3 miejsce MŚ Rosja 2018 ;). Bilety drukujemy w Kiosku Scoota na lotnisku. Nikt nie sprawdza ani wagi ani wymiarów naszych bagaży podręcznych. Zgodnie z planem o godz. 00:25 wylatujemy z Singapuru, w Berlinie również jesteśmy rozkładowo po ok. 11h40min. W związku z tym, że mieliśmy dość intensywny dzień sporą część lotu przesypiamy. I tak kończymy naszą przygodę utartym, przez wielu podróżników szlakiem ;)
Jeżeli macie jakieś pytania, to chętnie spróbuje na nie odpowiedzieć ;).
PS. Nie sposób nie odnieść się do wydarzeń z ostatnich kilku tygodni odnośnie trzęsień ziemi, które nawiedziły Lombok, w tym 3 wysepki Gili. Mam nadzieję, że Ci uśmiechnięci ludzie pozbierają się po tej tragedii – są wszakże zjawiska na które nie mamy wpływu. A planującym wyjazd w tamte rejony polecam śledzenie strony: https://www.bnpb.go.id/#english
Dla osób, które chcą monitorować sytuację z odbudową infrastruktury w tamtym rejonie Indonezji rekomenduje stronę: gilistrong.org