0
BooBooZB 4 sierpnia 2018 10:33
Image

Image

Image

Przede mną stromy podjazd do tunelu Skalands, następnie długa (4 km) i dość stroma droga w dół. Wiatr we włosach i nie tylko ;) Dojeżdżam do wioski troli w Finnsæter. Na terenie obiektu można oglądać liczne wystawy oraz poznać mity związane z trollami. Założycielem parku jest Leif Rubach, zwany „ojcem trolli”, którego pasją jest rzeźbienie figurek przedstawiających te mityczne stworzenia. Plus uwaga na żaby!

Image

Image

Quote:
Ciekawostką jest fakt, że górującego nad parkiem trolla w 1997 wpisano do Księgi Rekordów Guinessa w kategorii „Największy Troll”. Ogromny posąg mierzy 17,69 m i waży 125 ton. W parku znajduje się również Signaturtråkket, czyli promenada z podpisami sławnych osób, które odwiedziły to miejsce.


Image

Śmiało można się poczuć jak w baśniowej krainie. Dla podróżujących z dzieciakami obowiązkowy punkt programu nawet na kilka godzin. Dla większych dzieci też się znajdą atrakcje ;)

Image

Quote:
Dzieci mogą wejść do brzucha giganta – na dwóch kondygnacjach czekają na nie atrakcje nawiązujące do ludowych podań z wyspy Senja. Jest i nieco mniejsza, 14-metrowa żona trolla. Może to nieco zaskakujące, ale w jej trzewiach działa trollowy parlament. Są też muzykujące trolle. W Hulderheimen, tutejszym centrum kultury, w sezonie opowiadane są pełne dziwnych postaci legendy przypominające wydarzenia, których areną była Senja.

Wstęp: bilet rodzinny (2+2 os. dorosłe) – 340 NOK.


Dla jednej osoby - 120 NOK, ale aż takiego parcia na trole nie mam, a jeszcze trochę kilometrów do przejechania. Około godziny 13 dojeżdżam do Gryllefjord, skąd mam prom do Andenes. 2 godziny czekania, które poświęcam na zakup dóbr luksusowych - lody i piwo ;) To jest życie. 8-)

Plus podróżowania rowerem jest taki, że masz absolutną pewność znalezienia się na promie. Samochody osobowe, kampery, autokary ustawiają się w kolejce znacznie wcześniej. Rejs z Gryllefjord do Andenes trwa 1 godzinę i 40 minut.

Image

Image

Image

Image

Image

Lekko daje mi o sobie znać lewe kolano, które niegdyś srogo oberwało podczas grenlandzkiego Arctic Circle Trail. Decyduje się na nocleg na kempingu w Andenes. Miła jest też wizja prysznica, mimo porannej kąpieli w morzu. Plus wypranie kilku rzeczy najbardziej tego wymagających ;)

Image

Wieczorem chill out na plaży, książka i gapienie się w siną dal. Słońce jest nisko, lecz nie chowa się za horyzontem. Jeszcze kilka dni magii białych nocy.

Nie będę oszukiwać - jestem mocno zmęczony, ale ten wysiłek daje mi energię, by żyć normalnie przez kolejne miesiące.Tak ma właśnie być.

Image

ImageDzień 17.

Około 3. w "nocy" wiatr zrywa mi płachtę biwakową. Udaje mi się ją złapać i jeszcze w amoku sennym zbieram wszystkie swoje rzeczy, które były pod tarpem. Sam chowam się w budynku recepcji, ale spania już za wiele nie ma.

Płachta biwakowa to dobre rozwiązanie w podróży "na lekko", ale nie ma co mieć większych złudzeń, jeśli chodzi o schronienie przed solidną ulewą lub huraganowym wiatrem. Od takich warunków było jednak w Andenes na szczęście daleko. Płachta daje zazwyczaj dużo miejsca (mieścił się mój kajak), nie utrzymuje jednak „poduszki ciepła” w środku i wymaga uważnego rozstawiania i pilnowania kierunku wiatru.

Image

Opuszczam camping w Andenes i kieruje się na południe wyspy Andøya. Jak zwykle dopiero po około 10 kilometrach łapię właściwe tempo. Mam duże wsparcie ze strony DJ-a, tak bowiem nazywam niezmaterializowaną osobę, która losowo puszcza piosenki w moim odtwarzaczu MP3. Akurat tego dnia to wsparcie było potrzebne. ;)

Image

Jazda głównie po płaskim terenie i dopiero po 50 km - w Risøyhamn, robię pierwszą dłuższą przerwę. Znajduję taras zamkniętego pensjonatu, na dość otwartej przestrzeni, przez co komary nie zjadają mnie tak mocno.

Nawigacja na trasie Tromso - Svolvaer nie jest trudna, oznaczenia są naprawdę dobre, pro forma korzystam z aplikacji MAPS.ME, ale już bardziej by zlokalizować swoje położenie.

Image

Image

Nie było lekko, ale tego dnia przejeżdżam ponad 100 km, najwięcej podczas całej wyprawy. Docieram do Sortland. Ponownie upał ponad 30 stopni. Kto by pomyślał, że na północy będę się chować na stacji benzynowej, gdzie jest klimatyzacja ;)

Śpię w domku na kempingu w Sortland, choć mój tarp podarł się tylko lekko. Nie mam jednak nic przeciwko, by jednej nocy nie spać na dość już sfatygowanej folii bąbelkowej.

Image

Zasypiam na kilka godzin popołudniu, po czym tradycyjnie robię podsumowanie swoich zapasów. Powoli też kończę drugą książkę - A.Jarniewskiego "Nie mieszkam w igloo". Naprawdę świetna.

Po tych przejechanych 100 km wiem, że nic już nie zatrzyma mnie przed dotarciem do Stokmarknes, a następnie do Svolvaer.

Mapka:

ImagePowoli zbliżam się do końca. Szacun dla wszystkich, którzy dzielnie ze mną płyną, idą i jadą przez wszystkie dni. ;)Dzień 18.

Ostatni dzień jazdy rowerem. W planie przyjemne 30 km i trasa z Sortland do Stokmarknes. Stamtąd rejs Hurtigruten do Svolvaer i m.in. wpłynięcie tym ogromnym statkiem do majestatycznego Trollfjordu.

30 kilometrów mija szybko, łatwo i przyjemnie. Przed wjazdem przez most do Stokmarknes mijam pięknie położone lotnisko Skagen. Lofoty i Nordland przy zakupie biletów Wideroe "Explore Norway" - należą już do strefy Norwegii środkowej.

Image

Image

Mam prawie 3 godziny do rejsu o godzinie 15.15. Bilety do kupienia już na statku. Jest niedziela, prawie wszystkie sklepy w Stokmarknes zamknięte. Miasteczko słynie głównie z muzeum Hurtigruten, do którego jednak nie zaglądam. Relaksuje się nieopodal portu, rezerwuję nocleg w hostelu w Bodo, pociąg do Trondheim i lot powrotny do Gdańska.

Quote:
Statki Hurtigruten nie są „wycieczkowcami”, tylko normalnym środkiem transportu. Wystarczy spojrzeć na mapę kraju, żeby uświadomić sobie, jak duże znaczenie dla Norwegów miały podróże morskie. Przed dłuższy czas była to jedyna możliwość pokonywania tak długich odległości.Tradycja przetrwała do dziś, łącząc przyjemność z użytecznością. „Tradycyjna”, wręcz kultową trasa statku jest 12-dniowy rejs Bergen-Kirkenes-Bergen. Można oczywiście płynąć w krócej, wsiąść i wysiąść w dowolnym porcie. Trasa jest przemyślana w ten sposób, że w drodze powrotnej są inne postoje, więc można zwiedzić różne miejsca. W większych portach postoje trwają kilka godzin, co umożliwia wyjście na ląd i zwiedzanie. Nie są jednak na tyle długie, żeby się wynudzić. Podróż statkiem Hurtigruten jest doskonałą możliwością zwiedzania i podziwiania natury. Statki płyną bardzo blisko wybrzeża i zawijają do fiordów, więc zobaczymy norweską naturę w całej okazałości.


Jestem w Norwegii bodajże po raz 14 -sty, to już najwyższy czas, by przepłynąć się Hurtigruten i akurat na zwieńczenie swojej przygody. Norweskie lato niezmiennie upalne.

Boarding następuje w kolejności: piesi, samochody,a na końcu rowery. Statek ma 10 poziomów. O potędze tej linii może świadczyć ,że przewozi ona 1,4% wszystkich pasażerów korzystających z promów całego świata.

Image

Image

Linia obsługuje 34 porty w Norwegii, a oprócz historycznej trasy przybrzeżnej (mniejsze jednostki przepływają także m.in. przez Geirangerfjord), organizuje również rejsy wokół Grenlandii, Ameryki Południowej i Antarktydy. Od roku 2019 absolutna perełka - Przejście Północno - Zachodnie.

Image

Image

Image

Rejs do Svolvaer trwa 3,15 h, do Bodo kolejne 6h. Przede mną ponad 9 godzin na promie, planowe dopłynięcie do Bodo o 2 w nocy.

Z uwagi na fantastyczną pogodę, sporo osób wyleguje się na górnym pokładzie. Tu do dyspozycji są nawet 2 wanny jacuzzi plus oczywiście drink-bar, jadłodalnia i niezliczona ilość leżaków.

Po około dwóch godzinach wpływamy do Trollfjordu, gdzie statek robi obrót o 360 stopni. Z górnego pokładu widzę 1 kajak, aż się łezka w oku zakręciła. ;) W najwęższym punkcie fiord ma zaledwie 100 metrów szerokości, a góry go otaczające od 600 do nawet 1100 metrów wysokości. Niesamowity kontrast. Po drodze też sporo domków letniskowych, do których dotrzeć można wyłącznie drogą morską.

Image
Powyższe zdjęcie nie jest moje // CruiseMapper

Image

Gdy na brzegu masowo pokazują się stojaki do suszenia ryb (głównie dorszy) to znak, że jesteś na Lofotach. ;)

Image

Quote:
Najlepszym okresem na rozpoczęcie suszenia ryby jest koniec zimy kiedy temperatura wzrasta do około zera i wieje leki wiatr. Takie warunki są idealnymi i dają wysoką jakość produktu. Rybę suszy się od 6 tygodni do 3 miesięcy w zależności od wilgotności powietrza. Po suszeniu dorsz ma tylko około 14 procent wilgotności co pozwala na jego dłuższe przechowywanie. Ryba, poddana takiej obróbce, nie traci nic na swej wartości.


Do portu w Svolvaer - stolicy Lofotów, Hurtigruten dopływa o godzinie 18, pokład opuszcza większość podróżujących. Na Lofotach byłem już przed kilkoma laty samochodem i mój plan na tę podróż zakładał przede wszystkim opłynięcie kilku plaż na północnym zachodzie archipelagu, o ile kajak nadal byłby ze mną. Plan, jak wiecie, nieco się zmienił. Nie chciałem powielać tej samej trasy, a w szczególności w szczycie sezonu.

Pustoszeje górny pokład i nie ma problemu by skorzystać z jacuzzi. ;) A co tam, choć chwilami, nawet dłuższymi, nie było lekko, a nawet niebezpiecznie, to ukończyłem swój "triathlon". ;) Pewien alpinista kiedyś powiedział, że przygoda zaczyna się tam, gdzie jest istnieje ryzyko porażki. Jeśli masz pewność, że wszystko pójdzie dobrze, nie ma w tym żadnej przygody.

Image

Image

Do Bodo dopływam planowo - o 2 w nocy. Mam zarezerwowany nocleg w hostelu, 500 metrów od terminala promowego. Nie pomyślałem, że aż się z tego faktu ucieszę, ale...na chwilę zachodzi słońce. ;)

Mapki:

Image

ImageDni 19-20.

W Bodo wystawiam swój rower na sprzedaż na stronie "Bodo til sags" i dość szybko znajduję kupca - rower poszedł za 700 NOK, czyli niewiele mniej niż cena, jaką zapłaciłem za niego przed prawie pięcioma laty w Gdańsku. Plan sprzedaży roweru był już przed podróżą. Tym samym zaoszczędzam na locie powrotnym oraz bilecie kolejowym z Bodo do Trondheim (opłata dodatkowa za dwukołowca). Rower spełnił dzielnie swą misję, a poturbowany kajak wciąż na mnie czeka w Tromso. W Bodo nie mam za wiele czasu, odwiedzam muzeum awiacji, ale tuż przed zamknięciem (za free). Udaje się na krótki spacer po mieście.

Nocny pociąg do Trondheim rusza przed 22. Martwi mnie nieco fakt, że pomiędzy przyjazdem na stację, a lotem do GDN mam tylko godzinę, ale to jednak Norwegia i wszystko idzie sprawnie. Do tego udało się nadać mój bagaż podręczny do luku, a w nim m.in. nóż i szpilki do tarpa. O 10.30 w ostatnim dniu lipca jestem z powrotem w Gdańsku.

Mój 3-tygodniowy "triathlon".

1)Rzeka Karasjohka => Rzeka Tana // kajakiem
2)Nordkinn Kinnarodden // pieszo
3)Jotka Fjelstue =>Alta Canyon // pieszo i kajakiem
4)Vardo // 1-dniowa wycieczka
5)Tromso =>Svolvaer // rowerem

Podsumowując, niezmiennie uważam, że nie należy bać się samotnych podróży. Samotność wyzwala kreatywność, pokłady, o jakich czasem nawet nie wiemy.To głównie w ciszy i samotności przychodzą mi do głowy pomysły na nowe podróże, w tym ta ze wschodu na zachód północnej Norwegii. A w samej Norwegii wszystko wydaje się bardziej intensywne. Kolory, zapachy. Nawet cisza jest bardziej cicha. I to w niej kocham.

Niech każdy jednak podróżuje tak, jak czuje się na siłach, jak mu najlepiej wychodzi, a przede wszystkim sprawia największą przyjemność.

KONIEC

Image

Image

Dziękuję @meteorka2207 , @monroe , @bozenak , @OradeaOrbea , @mahalnet , @Kić , @BrunoJ , @ponchek , @vivere , @Pacyfa, @miriam , @klapio , @cypel za miłe słowa oraz wszystkim innym, którzy jednorazowo lub na raty przebrnęli przez całość niekrótkiej, jakby nie patrzeć, relacji. I oczywiście zachęcam do pozostawienia w relacji śladu po sobie. ;)

Dodaj Komentarz

Komentarze (38)

don-bartoss 5 sierpnia 2018 19:57 Odpowiedz
Ze swojego hobo stove byłeś zadowolony?
don-bartoss 5 sierpnia 2018 20:23 Odpowiedz
Wygląda, jakby dobrze kontrolowała płomień. Rozważałem kuchenki Bushbox, ale jeszcze wokół tego tematu "pochodzę".Fajnie, że korzystasz z tarpa. Robiłem tak w Pakistanie, do czasu aż spotkałem kobrę ;)
meteorka2207 9 sierpnia 2018 21:41 Odpowiedz
Wspaniały wyjazd! Tak samo ciekawa relacja! Mam nadzieję, że wkrótce będzie okazja o tym pogadać na żywo!Obawiam się, że na mięsko bym się jednak nie skusiła [emoji23]Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka
pbak 10 sierpnia 2018 10:54 Odpowiedz
Eh, kolejny nowy rejon do odwiedzenia, jakos sama polnoc Skandynawii nie byla na mojej liscie ale trzeba to bedzie zmienic. Widziales tam moze jakies wypozyczalnie kajakow?
monroe 10 sierpnia 2018 11:56 Odpowiedz
Szczerze mówiąc podziwiam Cię, czytałem kilka Twoich relacji. Nie dość, że mistrzostwo świata to jeszcze z relacji wynika, że normalny i skromny z Ciebie facet :) Pozdrawiam!
bozenak 10 sierpnia 2018 20:33 Odpowiedz
super :D :)
oradeaorbea 10 sierpnia 2018 22:09 Odpowiedz
BooBooZB napisał:[...] nie ryzykuję, w szczególności po ubiegłorocznych doświadczeniach z Grenlandii. Z tyłu głowy miałem też informację od dobrego wujka @OradeaOrbea , który zapewniał, że w przypadku powtórki z Grenlandii osobiście mi łeb u-ye-bieI dobry wujek słowa by dotrzymał! :twisted: Patent z tarpem / płachtą biwakową zamiast namiotu przetestowałem na Spitsbergenie i na Grenlandii. Ciężko wracać do noszenia namiotu (nawet jedynki), szczególnie jak się napiera na lekko w warunkach letnich. Chociaż w Twoim przypadku „na lekko” oznacza coś nieco innego - wagowo i sprzętowo - niż u innych 8-)Pisz, pisz, czekamy na więcej!
kic 15 sierpnia 2018 14:10 Odpowiedz
Czekamy na ciąg dalszy! :P
mahalnet 15 sierpnia 2018 17:18 Odpowiedz
Czyta się Twoją relację właściwie "jednym tchem". Super.
booboozb 19 sierpnia 2018 19:40 Odpowiedz
Quote:Szczerze mówiąc podziwiam Cię, czytałem kilka Twoich relacji. Nie dość, że mistrzostwo świata to jeszcze z relacji wynika, że normalny i skromny z Ciebie facet :) Pozdrawiam!Wzajemnie pozdrawiam! Niezmiernie miło mi się czyta takiego posta ;) I niewątpliwie mobilizuje do dalszego pisania.
brunoj 19 sierpnia 2018 21:08 Odpowiedz
Super relacja! Jako emerytowany kajakarz wczuwam się mocno :)Aż pozazdrościłem i też sobie popływałem ostatnio, ale w skali którą podałeś (1-6) to u mnie skala trudności była 0, mimo że otwarte morze (Adriatyk), w wannie są większe fale.... Ok, jednego dnia zrobiło się 2-3, chociaż bardziej niż 'lekki, a niespodziewany wiaterek' przyczynił sie do tego sam sprzet - zawodowy kajak plażowy marki Big Mama's Kayak ;-) Brak 'góry' i relatywnie wysoko położony środek ciężkości i była mała walka. Sprzęt niezatapialny, ale pod koniec wody w srodku równo z burtą. Jak wydłubie zdjęcia/filmy z GoPro, to przy jakiejś okazji pokaże. No i pogodę też trafieś unikalną jak na Norwegię, szczęście sprzyja odważnym :)
booboozb 20 sierpnia 2018 12:04 Odpowiedz
U mnie kilka razy na Grenlandii (link do relacji) jak większe fale przelały się "przez pokład", to było niedaleko opcji yellow submarine ;) Do tego woda w okolicach zera i wówczas bez suchego kombinezonu i fartuchów. Teraz to się miło wspomina, ale wówczas nie było to śmiechu.A co do pogody, to sami Norwegowie / Finowie przecierali oczy ze zdumienia i mówili, że aż takich upałów (w sensie 33-38 C) nie uświadczyli na północy NIGDY w swoim życiu. Na wodzie ta temperatura nie jest aż tak odczuwalna, oczywiście nakrycie wody niezbędne plus regularne praktykowanie namoczenia czapki i aplikacji wody na rozgrzany łeb ;)@BrunoJ piona - pozdrawiam ;)
vivere 24 sierpnia 2018 10:56 Odpowiedz
BooBooZB napisał:U mnie kilka razy na Grenlandii (link do relacji)@BooBooZBLink nie dziala...
booboozb 24 sierpnia 2018 13:03 Odpowiedz
Poprawione (w poście relacji, cytowanego przez Ciebie nie mogę zmienić).Tak czy owak - dzięki za uwagę.
ponchek 27 sierpnia 2018 19:06 Odpowiedz
Czekam na dalszą część. Świetnie się czyta, z całą pewnością inspiracja do podróży na północ Norwegii.
oradeaorbea 28 sierpnia 2018 09:07 Odpowiedz
BooBooZB napisał:Jadę wzdłuż Kvaløysletta, na wstępie rozruchowo, głównie jazda po płaskim terenie. Potem dość długi podjazd po minięciu Kaldfjordu....ale tego, że nie „zajrzałeś rowerem” do Ersfjordbotn, będąc od niego o 3 długości kajaka, to Ci jeszcze długo nie wybaczę ;)
booboozb 28 sierpnia 2018 10:34 Odpowiedz
Tak się składa, że jeszcze się muszę się po kajak wrócić :)
vivere 30 sierpnia 2018 22:18 Odpowiedz
Turystyka cmentarna rulezz ;)Czytam i zazdraszczam...
miriam 31 sierpnia 2018 23:24 Odpowiedz
Piszesz i ilustrujesz to wszystko tak,że ma się wrażenie "bycia" obok :P Podziwiam i czekam na każdy następny odcinek.
booboozb 1 września 2018 17:37 Odpowiedz
Powoli zbliżam się do końca. Szacun dla wszystkich, którzy dzielnie ze mną płyną, idą i jadą przez wszystkie dni. ;)
klapio 3 września 2018 00:03 Odpowiedz
Świetna relacja, widoki w Norwegii są obłędne. Przeczyściłbym matryce w aparacie bo na zdjęciach pojawia się trochę paprochów :)
cypel 4 września 2018 05:08 Odpowiedz
Relacja, tradycyjnie petarda"turystyka cmentarna" :lol: przechodzi do kultowych
firley7 4 września 2018 19:14 Odpowiedz
Dzięki za to, że wirtualnie mogłam wziąć udział w Twoim "triathlonie".W dużej mierze przyczynił się do tego Twój intro film z epicką muzyką (czyja to?).Potem, podczas kolejnych dni wędrówki było coraz lepiej i lepiej...Podsumowując w 2 słowach: świetna relacja :)
booboozb 4 września 2018 19:17 Odpowiedz
Cała przyjemność po mojej stronie. ;) A co do muzyki:Hans Zimmer - Chevaliers de Sangreal ALL VERSIONS★The Da Vinci Code (Chevaliers de Sangreal) 0:02, ★ Angels and Demons (503) 4:08, ★ Inferno (Life Must Have Its Mysteries) 6:20
firley7 4 września 2018 19:21 Odpowiedz
Dzięki za info.
brunoj 4 września 2018 22:26 Odpowiedz
Skoro rower sprzedany a kajak poturbowany to może pora na nowe wyzwania? Norwegię można odkrywać na wiele sposobów... ;-)
januszontour 4 września 2018 22:53 Odpowiedz
BooBooZB napisał:Tak się składa, że jeszcze się muszę się po kajak wrócić :)Wracaj proszę, wczoraj byłem w ersfjordbotn i tylko twojego kajaka tam brakowało :) Mega relacja! Wysłane z mojego Redmi 5 Plus przy użyciu Tapatalka
fly12312 5 września 2018 11:43 Odpowiedz
Relacja PETARDA aż żal że pojawił się napis koniec.
booboozb 5 września 2018 16:06 Odpowiedz
@JanuszOnTour - jest moc na tym zdjęciu! :P @BrunoJ - jakby nie patrzeć, jeszcze zostało parę różnych metod na przemieszczanie się czy to po Norwegii czy gdzieś indziej ;) Plus sporo jeszcze do przejścia, ale tak czy owak kajaka nie mogę przecież ot tak zostawić :oops:
bubu69 6 września 2018 17:28 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja, ciekawe zdjęcia - Norwegia wygląda bajecznie! Dzięki, że się tym z nami podzieliłeś :)! Gratuluję wytrwałości, dążenia do celu, wytrzymania w trudnych warunkach i ogólnie odbycia takiej podróży :)!
booboozb 6 września 2018 21:21 Odpowiedz
< ^ Jakieś te wilki - avatary i nicki dość podobne do siebie ;)
lesna8 15 września 2018 18:03 Odpowiedz
Rewelacja !!!!! po prostu nie mogłam się oderwać !!!Wracają wspomnienia z miejsc, w których byłam, odkrywasz nowe miejsca i możliwości.Podziwiam i trzymam kciuki za następne wyprawy. I relacje ;)
jack-strong 15 września 2018 20:47 Odpowiedz
Cześć Zbyszku, świetna relacja, wspaniała przygoda samotnika, bardzo cenię wskazówki logistyczne - świetnie przygotowana i zaplanowana wyprawa. Czekamy na relację na żywo w Nadarzynie już niedługo. Pozdrawiam i do zobaczenia.
booboozb 16 września 2018 09:35 Odpowiedz
@jack.strong - cóż, na pewno nie w tym roku w Nadarzynie ;) Prędzej przy okazji prywatnych spotkań lub kiedyś gdzieś, zatem do zobaczenia.Dzięki za słowa uznania.@lesna8 - wiem,że znane są Ci doskonale te okolice, a więc po cichu liczyłem,że relacja będzie przystępna. ;) Pozdrawiam!
travelerka 16 września 2018 10:33 Odpowiedz
Czapka z głowy za tę podróż :)
cerro 21 września 2018 08:51 Odpowiedz
Uff, doczytałam do końca.Relacja - petarda, podróż - bomba. Tęskni się za czasami, gdy też się podróżowało w pojedynkę. Żałuję że wtedy zwykle ograniczałam się do miast, bez takiego kontaktu z przyrodą... i spania na cmentarzach. :DWysłane z TupTapTok
booboozb 21 września 2018 15:45 Odpowiedz
@travelerka - dzięki ;) @Cerro - Tobie także dziękuję za miłe słowa i przebrnięcie przez całość.I przecież nigdy nie jest za późno na przyrodę i dzicz w pojedynkę.A w innej konstelacji przecież może być równie fajnie, a czasem lepiej.Plus zdecydowana większość z nas, jak nie wszyscy, dostąpią prędzej czy później zaszczytu wyspania się na cmentarzu. :P
kic 25 września 2018 21:14 Odpowiedz
świetna relacja jak zawsze zresztą ;) a co do...Quote: a planowałem spać w kajaku lub na folii bąbelkowej już widzę siebie jak całą noc pękam te bąbelki...taki nałóg :lol: