Każdy czegoś szuka, jedni szczęścia, inni miłości, kolejni bogactwa, a ja … szukam miejsc troszkę mniej turystycznych (przynajmniej zawsze tak mi się wydaje…). Wyjazd do Bhutanu planowałem już od kilku lat, bo to taki najszczęśliwszy kraj, bo nie ma tam wielu turystów, bo jest natura i spokój, itp. Co roku jednak coś powodowało, iż musiałem sobie powiedzieć, no nic, w następnym roku na pewno. Tym razem nie odłożyłem wyjazdu, mimo iż ostatecznie musiałem lecieć sam. Nie lubię wyjazdów organizowanych przez biura podróży, ale tym razem musiałem kupić pakiet. Mój wyjazd zorganizowany był bezpośrednio przez biuro w Bhutanie z zastrzeżeniem, że lot do Bhutanu i z powrotem kupuję sobie sam. Natomiast wizę załatwiło mi biuro. Moja trasa przez Doha i Bangkok przebiegła spokojnie. Dzięki posiadaniu podstawowej karty DinersClub miałem możliwość darmowego wejścia do ich loży na lotniskach. Korzystałem z tego dobrodziejstwa by się tam najeść i odpocząć.
Loża w Doha
Lotnisko w Doha
A380 górny pokład klasa ekonomiczna - miałem na dolnym pokładzie, ale zapytałem czy mają miejsca u góry i mieli - bez problemu mnie przenieśli.
Lot do Bangkoku
W Bangkoku byłem po 20:00, a wylot do Paro (Bhutan) miałem o 5 rano dnia następnego. Sprawdziłem wcześniej, gdzie mógłbym spędzić czas w oczekiwaniu na mój lot i wybór padł na poziom 7, czyli miejsce do obserwowania samolotów. Miało być cicho i spokojnie, ale niestety pracujące silniki wentylatorów oraz głośnie rozmowy kręcących się wokół ludzi skutecznie uniemożliwiały drzemkę.
Polecane dobre miejsce na odpoczynek na lotnisku w Bangkoku - poziom 7.
Do odprawy byłem gotowy już o 2:00 i choć procedura rozpoczęła się 30 min później - warto było być o tej godzinie – przydzielili mi miejsce przy oknie. Lot z Bangkoku do Paro przez Batang w Indiach, nie jest najkrótszym rozwiązaniem, ale siedząc w rzędzie A można podziwiać Himalaje. Po 8 rano byłem już w Paro, kontrola paszportowo -wizowa przebiegła szybko. Na bagaż musiałem jednak trochę poczekać. Obserwowałem w tym czasie wolno poruszające się na taśmie 50 calowe telewizory sprowadzone z Bangkoku. Samolot był pełny, oprócz turystów ze świata leciało nim wiele osób z Bhutanu. Przygotowanie odprawy Druk Air
Loża w Bangkoku
Himalaje
Himalaje - czy to przypadkiem nie jest Everest?
[b]Himalaje /b]
Pewnie macie rację, ale lądując w Indiach miałem tylko 200km do Everestu. No cóż, może innym razem....
A wracając do relacji;
Na powitanie zostałem obdarowany białą chustą i ruszyliśmy na zwiedzanie. O dziwo kierowcą okazał się szef firmy. Mieliśmy udać się na powitalną herbatę, ale ja nie pije herbat, więc ruszyliśmy w drogę. W 1433 roku do Bhutanu przybył Thangtong Gyalpo, który uznawany jest za budowniczego mostów żelaznych. W dolinie Paro wybudował on świątynię Tachog Lhakhang oraz żelazny most, który przetrwał do dziś. To był mój pierwszy przystanek w drodze z lotniska w Paro do Thimphu. Podobno pierwszy nocleg spędza się w Paro, ale mi zależało by od razu zwiedzać i jechać w głąb.
Lotnisko w Paro
Druk Air
Widok na żelazny most zbudowany przez Thangtong Gyalpo
Ja, a w tle świątynia Tachog Lhakhang
Obecnie żelazny most jest zamknięty
Lepszy widok na żelazny most
Kołowrotki modlitewne -podobno da radę wypisać ok stu modlitw na jednym kołowrotku i za jednym pokręceniem wszystkie wędrują tam gdzie trzeba
:)
Krótką przerwę zrobiliśmy sobie również na granicy prowincji Paro z Thimphu gdzie po szybkiej kontroli papierów (nikt nie wymagał tu moich dokumentów) pojechaliśmy dalej. Granice te monitorują przepływ ludności oraz turystów między prowincjami. Na wzgórzu nad Thimphu na terenie Parku Narodowego Kuenselphodrang w 2006 roku rozpoczęto prace budowlane przy statui Buddy Dordenma. Statua ma ponad 50 metrów wysokości (uznawana jest za jeden z największych posągów Buddy na świecie) i mimo, iż sama statua jest już ukończona, to na terenie wokół niej nadal toczą się prace. Posąg został wykonany z brązu i następnie pozłacany. W ten sam sposób wykonane są posągi rozmieszczone na jej obwodzie. Z tego miejsca rozciąga się wspaniały widok na stolicę Bhutanu.
Granica między Paro, a Thimphu
Stupa
Budda Dordenma
Zdobienia
Widok na Thimphu
Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze stupę Memorial Chorten, zbudowaną aby upamiętnić trzeciego króla Bhutanu Jigme Dorji Wangchuck. Dodatkowo dedykowana ona jest pokojowi na świecie. Zaskoczyło mnie że na terenie stupy jest miejsce, gdzie pod dachem przy kołowrotkach modlitewnych siedzą starsi ludzie. Dowiedziałem się, iż są to osoby biedne, którym się przynosi jedzenie i którym się pomaga. Podobno system socjalny dla osób starszych tu działa, ale jak widać, tak jak i wszędzie, nie jest idealny. I to miał być koniec mojego zwiedzania tego dnia, jednak nie było jakoś późno, a ja nie byłem zmęczony – choć powinienem być, jak oznajmił mi mój przewodnik – więc poprosiłem byśmy coś jeszcze zobaczyli.
Stupa Memorial Chorten
starsi ludzie przy kołowrotkach, jedzący dary od mieszkańców
No cóż nowe technologie dotarły tam już parę lat temu
:(
Odwiedziliśmy zatem miejsce zwane Simply Bhutan, rodzaj skansenu. Byliśmy tam już pod koniec dnia. Niestety przewodniczka była już chyba bardzo zmęczona, a dodatkowo oprowadzała tylko jedną osobę. Dla mnie same plusy, nikt nie przeszkadzał w słuchaniu, miałem też pokazowe tańce, strzelanie z łuku i brawa oraz kosztowanie lokalnych produktów – tylko dla mnie. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc podjechaliśmy do rezerwatu Takina w Motithang. Ja byłem pod wieczór, ale podobno warto tu przyjechać z samego rana. Takin – jak mówił mój przewodnik – jest podobno najbrzydszym zwierzakiem na świecie, który żyje na wysokości od tysiąca do 4500m.n.p.m, ale tylko na zimę schodzi w „doliny”. Jak głosi legenda w XV wieku Lama Drukpa Kunley (Divine Mad Man) został poczęstowany potrawą mięsną z owcy, kozy i krowy, zmieszał resztki jedzenia i stworzył Takina.
W zasadzie na każdym kroku widać przygotowanie do zimy, czyli suszenie zapasów
Ona tańczy dla mnie - czyli wizyta w Simply Bhutan
Takin
Kolejna świątynia gdzieś blisko Thimphu
Miejsce jest bardzo fajne i jak ktoś będzie miał czas, to warto poprosić przewodnika, by tam pojechać. Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy tego dnia była twierdza Tashichho Dzong. Był to dzień tygodnia, więc w twierdzy pracowali jeszcze urzędnicy. Poczekaliśmy aż wojsko zdejmie flagę Bhutanu z masztu i udaliśmy się na zwiedzanie. Był to czas urokliwy, gdyż po wyjściu ze świątyni, która znajduje się w środku było już ciemnawo i budynek był podświetlony.
Twierdza Tashichho Dzong
Urzędnicy pracujący w twierdzy. By wejść w tygodniu do twierdzy, trzeba czekać aż skończą pracę
Wejście dla urzędników
i pilnujący wejścia strażnik
Dziedziniec twierdzy
Świątynia wewnątrz twierdzy
Twierdza nocą
Moi opiekunowie chcieli byśmy spotkali się w hotelu o 9 ale nalegałem na 8, bo po co marnować dzień. Niestety przyjechali spóźnieni. Ponieważ mieszkają w Thimphu, spędzili noc w swoich domach. Dla mnie były zarezerwowane noclegi w hotelach 3 *. Standard ten był nader wystarczający dla kogoś kto zazwyczaj nocuje w namiocie lub hostelach. Po tym opóźnieniu i prośbie by następnym razem byli punktualnie wyruszyliśmy w stronę Punakha. Niby tylko 90 km, a oni obliczyli to na pół dnia. Jak się okazało mieli częściowo rację, gdyż stan dróg nie jest najlepszy (problemem są niezabezpieczone zbocza, które z deszczem spływają na drogi). Co ciekawe przy drogach są zbudowane drewniane chatki, w których mieszkają całe rodziny. Mój przewodnik twierdzi, że tam mieszkają pracownicy odpowiedzialni za utrzymanie dróg. Niestety zapomniałem zapytać czy dzieci są wożone do szkoły, czy mają nauczanie domowe.
A propo zdjęcia, to nie wydaję mi się byś z trasy przelotu widział Everest, prędzej zobaczysz Kanczendzongę ewentualnie Makalu, poza tym Everest nie jest wybitnym szczytem.pozdrawiam i czekam na więcej.
Nico_MUC napisał:Każdy czegoś szuka, jedni szczęścia, inni miłości, kolejni bogactwa, a ja … szukam miejsc troszkę mniej turystycznych (przynajmniej zawsze tak mi się wydaje…).Wyjazd do Bhutanu planowałem już od kilku lat, bo to taki najszczęśliwszy krajJa szukalem wlasnie... bogactwa.
:lol: De facto, fajnie sie zapowiada i czekam na CD.kubus571 napisał:nie wydaję mi się byś z trasy przelotu widział Everest, prędzej zobaczysz Kanczendzongę ewentualnie Makalu, poza tym Everest nie jest wybitnym szczytem.Gdyby ktos chcial zobaczyc Everest w drodze do Bhutanu to proponuje trase Kathmandu-Paro, widac diskonale.
:)
@Nico_MUC swietna relacja i fajne fotki.
;) Ogladajac, powracaja wspomnienia.Drogi sa czasem nieprzejezdne, pamietam nudny, kilkugodzinny postoj w upale, az goscie z Indii naprawia droge.
Nico_MUC napisał:Nie jestem pewien czy na pewno jest to najszczęśliwszy kraj na świecie, ale na pewno chciałbym tam wrócić by odwiedzić wschodnie tereny, lub jako zaproszony gość przez mieszkańca Bhutanu.Lepiej byc zaproszonym przez mieszkanke.
:D Btw ludzie wbrew pozorom nie naleza do najszczesliwszych na swiecie.Raczej mialem wrazenie, ze rodowici mieszkancy Qataru sa szczesliwcami.
:D Nico_MUC napisał:Obsługa lot do BangkokuWidac ze mila obsluga, ale nigdy nie fotografowalem stewardess bez pozwolenia.
;)
cccc napisał:Lepiej byc zaproszonym przez mieszkanke.
:D Btw ludzie wbrew pozorom nie naleza do najszczesliwszych na swiecie, szczegolnie Ci ktorzy b. ciezko haruja za nedzne wynagrodzenie.Raczej mialem wrazenie, ze rodowici mieszkancy Qataru sa szczesliwcami.
:D Widac ze sympatyczna obsluga, ale nigdy nie fotografowalem stewardess bez pozwolenia.
;)Dobrej nocki!@cccc No tak, ale to trzeba być niezłym szczęściarzem:)Masz taką możliwość? To dopiero byłoby coś:)@cart Zacięcie mam - jednak. Był to pierwszy wyjazd z moim nowym D5500 - moja pierwsza lustrzanka, wcześniej był Canon SX.Dodatkowo nie lubię aż za bardzo podkolorowanych zdjęć - te i tak są już lekko "poprawione"Dziękuje jednak za wskazówki i miło jest czytać, że zdjęcia mają potencjał
Nico_MUC napisał:@cccc No tak, ale to trzeba być niezłym szczęściarzem:)Masz taką możliwość? To dopiero byłoby coś:)Wydaje mi sie, ze kazdy z nas ma taka mozliwosc. Jesli potrafimy przystanac i podzielic sie z tymi Biedakami z Indii, ktorzy buduja drogi i mieszkaja w makabrycznych warunkach czy tez przypadkowo napotkanymi Biedakami to los moze zgotowac wiele przyjemnych niespodzianek.
:) Dobrej nocki!
Nico_MUC napisał:A takie piwo można kupić w Bhutanie, kto był może się podzieli - które lepsze:)Druk lager (z niebieska nalepka) mimo iz ma 5 % to smakowo jest lepszy od 8% Druk 110000.Druk to chyba najpopularniejsze piwo w Bhutanie i najlatwiej dostepne.
:D Sa tez inne ciekawe browarki np. "Red Panda".Oprocz piwa polecam whisky np. moja ulubiona K5.
Z radością zacząłem i będę sobie dawkował. Jako buddysta z przekonania - myślę o Buthanie od dawna, choć koszty mnie zniechęcają skutecznie.Ubawiłem się momentami gdy piszesz o świętych i historycznych postaciach - faktem jest że w hagiografii buddyzmu tybetańskiego roi się od postaci i trzeba być mozno zdeterminowanym by większość odrózniać (ale znam takich co potrafią!)
:-D Pozdrawiam i dzięki za relację
Koszty są sporo to prawda.Jednak jak pisałem, można je zmniejszyć odwiedzając mniej dostępną część Bhutanu (oszczędzasz 65 USD za dzień) - darując sobie główne atrakcje typu Tiger Nest.Warto się pospieszyć bo turystów jest już sporo i kraj się już zmienił (dwa razy dziennie korek w Thimphu - o tym świadczy)@cccc dzięki za opis piw - oby się komuś przydał.
Nico_MUC napisał:@cccc dzięki za opis piw - oby się komuś przydał.Nie ma sprawy.
:) Nico_MUC napisał:Warto się pospieszyć bo turystów jest już sporo i kraj się już zmienił (dwa razy dziennie korek w Thimphu - o tym świadczy)Niestety, komercjalizacja powoli dosiega ten kraj i coraz wiecej turystow odwiedza ten kraj.Taka ciekawostka, na pieczatce masz wpisany numer, ktorym jestes odwiedzajacym w danym roku.W 2015 mialem numer 39XXX, a w 2016 64XXX.Ciekawe, jaki masz numer?Podobno w 2016 210 000 turystow odwiedzilo Bhutan.Btw ostatnio przyjezdza coraz wiecej turystow z Indii, ktorzy nie potrzebuja wizy i zwolnieni sa od przymusowych oplat.
Tak, turyści z Indii mają naprawdę nazwijmy to luz.Starsze osoby nadal podróżują z przewodnikami ale młodzi ludzie wsiadają w swój samochód i zwiedzają Bhutan rezerwując samodzielnie hotele i podróżując na własną rękę.Również coraz więcej jest osób z Chin, ale Oni przyjeżdżają na takich samych zasadach jak my.Moja wiza ma numer 100230,
Mój przewodnik miał inne zdanie. Mówił, że chińczyków nie lubią. Zresztą chińczycy chcieli zrobić autostradę przez góry i przejście graniczne, ale władze Bhutanu się nie zgodziły.
Mój mówił, że turystów z Indii bardzo nie lubią, bo młodzi jeżdżąc sami nie respektują ich praw, wchodzą gdzie chcą i śmiecą, a i Chińczyków też nie lubią.@cart jaki miałeś numer wizy?
Wyjazd do Bhutanu planowałem już od kilku lat, bo to taki najszczęśliwszy kraj, bo nie ma tam wielu turystów, bo jest natura i spokój, itp. Co roku jednak coś powodowało, iż musiałem sobie powiedzieć, no nic, w następnym roku na pewno.
Tym razem nie odłożyłem wyjazdu, mimo iż ostatecznie musiałem lecieć sam.
Nie lubię wyjazdów organizowanych przez biura podróży, ale tym razem musiałem kupić pakiet. Mój wyjazd zorganizowany był bezpośrednio przez biuro w Bhutanie z zastrzeżeniem, że lot do Bhutanu i z powrotem kupuję sobie sam. Natomiast wizę załatwiło mi biuro.
Moja trasa przez Doha i Bangkok przebiegła spokojnie. Dzięki posiadaniu podstawowej karty DinersClub miałem możliwość darmowego wejścia do ich loży na lotniskach. Korzystałem z tego dobrodziejstwa by się tam najeść i odpocząć.
Loża w Doha
Lotnisko w Doha
A380 górny pokład klasa ekonomiczna - miałem na dolnym pokładzie, ale zapytałem czy mają miejsca u góry i mieli - bez problemu mnie przenieśli.
Lot do Bangkoku
W Bangkoku byłem po 20:00, a wylot do Paro (Bhutan) miałem o 5 rano dnia następnego. Sprawdziłem wcześniej, gdzie mógłbym spędzić czas w oczekiwaniu na mój lot i wybór padł na poziom 7, czyli miejsce do obserwowania samolotów. Miało być cicho i spokojnie, ale niestety pracujące silniki wentylatorów oraz głośnie rozmowy kręcących się wokół ludzi skutecznie uniemożliwiały drzemkę.
Polecane dobre miejsce na odpoczynek na lotnisku w Bangkoku - poziom 7.
Do odprawy byłem gotowy już o 2:00 i choć procedura rozpoczęła się 30 min później - warto było być o tej godzinie – przydzielili mi miejsce przy oknie. Lot z Bangkoku do Paro przez Batang w Indiach, nie jest najkrótszym rozwiązaniem, ale siedząc w rzędzie A można podziwiać Himalaje. Po 8 rano byłem już w Paro, kontrola paszportowo -wizowa przebiegła szybko. Na bagaż musiałem jednak trochę poczekać. Obserwowałem w tym czasie wolno poruszające się na taśmie 50 calowe telewizory sprowadzone z Bangkoku. Samolot był pełny, oprócz turystów ze świata leciało nim wiele osób z Bhutanu.
Przygotowanie odprawy Druk Air
Loża w Bangkoku
Himalaje
Himalaje - czy to przypadkiem nie jest Everest?
[b]Himalaje /b]
Pewnie macie rację, ale lądując w Indiach miałem tylko 200km do Everestu. No cóż, może innym razem....
A wracając do relacji;
Na powitanie zostałem obdarowany białą chustą i ruszyliśmy na zwiedzanie. O dziwo kierowcą okazał się szef firmy. Mieliśmy udać się na powitalną herbatę, ale ja nie pije herbat, więc ruszyliśmy w drogę.
W 1433 roku do Bhutanu przybył Thangtong Gyalpo, który uznawany jest za budowniczego mostów żelaznych. W dolinie Paro wybudował on świątynię Tachog Lhakhang oraz żelazny most, który przetrwał do dziś. To był mój pierwszy przystanek w drodze z lotniska w Paro do Thimphu. Podobno pierwszy nocleg spędza się w Paro, ale mi zależało by od razu zwiedzać i jechać w głąb.
Lotnisko w Paro
Druk Air
Widok na żelazny most zbudowany przez Thangtong Gyalpo
Ja, a w tle świątynia Tachog Lhakhang
Obecnie żelazny most jest zamknięty
Lepszy widok na żelazny most
Kołowrotki modlitewne -podobno da radę wypisać ok stu modlitw na jednym kołowrotku i za jednym pokręceniem wszystkie wędrują tam gdzie trzeba :)
Krótką przerwę zrobiliśmy sobie również na granicy prowincji Paro z Thimphu gdzie po szybkiej kontroli papierów (nikt nie wymagał tu moich dokumentów) pojechaliśmy dalej. Granice te monitorują przepływ ludności oraz turystów między prowincjami.
Na wzgórzu nad Thimphu na terenie Parku Narodowego Kuenselphodrang w 2006 roku rozpoczęto prace budowlane przy statui Buddy Dordenma. Statua ma ponad 50 metrów wysokości (uznawana jest za jeden z największych posągów Buddy na świecie) i mimo, iż sama statua jest już ukończona, to na terenie wokół niej nadal toczą się prace. Posąg został wykonany z brązu i następnie pozłacany.
W ten sam sposób wykonane są posągi rozmieszczone na jej obwodzie. Z tego miejsca rozciąga się wspaniały widok na stolicę Bhutanu.
Granica między Paro, a Thimphu
Stupa
Budda Dordenma
Zdobienia
Widok na Thimphu
Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze stupę Memorial Chorten, zbudowaną aby upamiętnić trzeciego króla Bhutanu Jigme Dorji Wangchuck. Dodatkowo dedykowana ona jest pokojowi na świecie. Zaskoczyło mnie że na terenie stupy jest miejsce, gdzie pod dachem przy kołowrotkach modlitewnych siedzą starsi ludzie. Dowiedziałem się, iż są to osoby biedne, którym się przynosi jedzenie i którym się pomaga. Podobno system socjalny dla osób starszych tu działa, ale jak widać, tak jak i wszędzie, nie jest idealny.
I to miał być koniec mojego zwiedzania tego dnia, jednak nie było jakoś późno, a ja nie byłem zmęczony – choć powinienem być, jak oznajmił mi mój przewodnik – więc poprosiłem byśmy coś jeszcze zobaczyli.
Stupa Memorial Chorten
starsi ludzie przy kołowrotkach, jedzący dary od mieszkańców
No cóż nowe technologie dotarły tam już parę lat temu :(
Odwiedziliśmy zatem miejsce zwane Simply Bhutan, rodzaj skansenu. Byliśmy tam już pod koniec dnia. Niestety przewodniczka była już chyba bardzo zmęczona, a dodatkowo oprowadzała tylko jedną osobę. Dla mnie same plusy, nikt nie przeszkadzał w słuchaniu, miałem też pokazowe tańce, strzelanie z łuku i brawa oraz kosztowanie lokalnych produktów – tylko dla mnie.
Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc podjechaliśmy do rezerwatu Takina w Motithang. Ja byłem pod wieczór, ale podobno warto tu przyjechać z samego rana.
Takin – jak mówił mój przewodnik – jest podobno najbrzydszym zwierzakiem na świecie, który żyje na wysokości od tysiąca do 4500m.n.p.m, ale tylko na zimę schodzi w „doliny”. Jak głosi legenda w XV wieku Lama Drukpa Kunley (Divine Mad Man) został poczęstowany potrawą mięsną z owcy, kozy i krowy, zmieszał resztki jedzenia i stworzył Takina.
W zasadzie na każdym kroku widać przygotowanie do zimy, czyli suszenie zapasów
Ona tańczy dla mnie - czyli wizyta w Simply Bhutan
Takin
Kolejna świątynia gdzieś blisko Thimphu
Miejsce jest bardzo fajne i jak ktoś będzie miał czas, to warto poprosić przewodnika, by tam pojechać.
Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy tego dnia była twierdza Tashichho Dzong. Był to dzień tygodnia, więc w twierdzy pracowali jeszcze urzędnicy. Poczekaliśmy aż wojsko zdejmie flagę Bhutanu z masztu i udaliśmy się na zwiedzanie. Był to czas urokliwy, gdyż po wyjściu ze świątyni, która znajduje się w środku było już ciemnawo i budynek był podświetlony.
Twierdza Tashichho Dzong
Urzędnicy pracujący w twierdzy. By wejść w tygodniu do twierdzy, trzeba czekać aż skończą pracę
Wejście dla urzędników
i pilnujący wejścia strażnik
Dziedziniec twierdzy
Świątynia wewnątrz twierdzy
Twierdza nocą
Moi opiekunowie chcieli byśmy spotkali się w hotelu o 9 ale nalegałem na 8, bo po co marnować dzień. Niestety przyjechali spóźnieni. Ponieważ mieszkają w Thimphu, spędzili noc w swoich domach. Dla mnie były zarezerwowane noclegi w hotelach 3 *. Standard ten był nader wystarczający dla kogoś kto zazwyczaj nocuje w namiocie lub hostelach.
Po tym opóźnieniu i prośbie by następnym razem byli punktualnie wyruszyliśmy w stronę Punakha. Niby tylko 90 km, a oni obliczyli to na pół dnia. Jak się okazało mieli częściowo rację, gdyż stan dróg nie jest najlepszy (problemem są niezabezpieczone zbocza, które z deszczem spływają na drogi).
Co ciekawe przy drogach są zbudowane drewniane chatki, w których mieszkają całe rodziny. Mój przewodnik twierdzi, że tam mieszkają pracownicy odpowiedzialni za utrzymanie dróg. Niestety zapomniałem zapytać czy dzieci są wożone do szkoły, czy mają nauczanie domowe.
Takie znaczki można zrobić na poczcie w Thimphu
Posąg Buddy z oddali
Na dachach jest dużo miejsca by suszyć
Podobno tu mieszkają czasowo pracownicy budowlani