Podróż do domu zajęła mi kilka dni, bo tak była zaplanowana.
Kolejny dzień spędziłem na zwiedzaniu Bangkoku (a raczej na odwiedzeniu starych kątów. Byłem już tu kilkakrotnie, nawet podczas słynnego Shut Down Bangkok, ale za każdym razem znajduje coś nowego. Tym razem był to Lumphini Park, gdzie odpoczywałem od całego zgiełku tego wielkiego miasta. Była też standardowo ‘przejażdżka’ wodną taksówką, świątynie oraz na koniec Chatuchak Markt, gdzie zrobiłem, jak zwykle, drobne zakupy. Nie mogłem za bardzo balować, gdyż następnego dnia miałem poranny lot do Doha.
Doha, no cóż, była to cześć mojego urlopu. Wspominam o nim, by potwierdzić że jeśli mamy dłuższą przesiadkę w Doha, to na stronie Qataru możemy zaaplikować o bezpłatny hotel. Ja miałem kilka możliwość wyboru: od pięcio aż po dudziestogodzinnej przerwy w Doha. Wybrałem oczywiście tę najdłuższą opcję. W ten sposób zyskałem cały dzień na zwiedzanie. Hoteli jest sporo, same 5*, ale tylko 5 z nich zapewnia transfer lotniskowy. Z uwagi na to, że komunikacja nie jest droga, wybrałem hotel w samym centrum (Souq Waqif Boutique Hotel) bez możliwości transferu. W cenie nie było też posiłków. Był za to wieczorny spacer z przewodnikiem po lokalnym Suku. Wybór restauracji w mieście jest spory, ceny przystępne, co sprawia że brak posiłku w hotelu nie jest dużym problemem. Pospacerowałem po centrum, a potem udałem się do Perły Kataru. Hotelowo mieszkalny teren nie jest jeszcze skończony i autobus nie dojeżdża do samego końca. W prawie 40sto stopniowym upale spacerowałem po okolicy. Doszedłem na sam koniec cypla. Został mi do pokonania tylko most na wyspy Dana. Robiłem zdjęcia samolotom, budynkom… Po 15 minutach podszedł do mnie strażnik i poinformował mnie, że w tym miejscu nie można robić zdjęć. Przeprosiłem, schowałem aparat i wróciłem na autobus. Na koniec dnia miałem jeszcze wspomnianą wycieczkę po Suku i następnego dnia poranny lot do Europy.
cccc tak koszty i cale podsumowanie postaram sie napisac dzis w nocy
:)Podsumowanie. W Bhutanie byłem z biurem Yuelkor Tours, cena wyjściowa to 250 USD za noc. Ja zapłaciłem 225 USD plus 40 USD dopłaty za zorganizowanie wycieczki jednoosobowej plus oczywiście 40 USD za visę czyli razem 1630 USD. Dodatkowo 760 USD cena przelotów do Bhutanu (bilety kupowałem sam, gdyż za to była też jakaś dodatkowa dopłata). I oczywiście koszt biletów z Europy do Bangkoku oraz nocleg w Bangkoku. Wiem, że się da jeszcze taniej (inna firma chciała 215 USD), ale w ofercie, z której skorzystałem miałem rafting i trekking w cenie. Z tej kwoty 65 USD otrzymuje rząd. Pozostała kwota pokrywa ceny hoteli, wynagrodzenie przewodników, transport i posiłki oraz zarobek biura. Ten ostatni musi być nie najgorszy, gdyż Sonam (właściciel firmy) ma kilka samochodów, a wycieczek nie ma codziennie. W samochodzie zawsze była woda, słodkie napoje. Na wycieczki górskie dawano jakieś batony. W hotelach zawsze była woda. Mimo iż byłem sam, butelki stały dwie. Są rejony wyłączone z opłaty rządowej (65USD) te rejony to: Lhuntse, Monggar, Pema Gatshel, Samdrup Jongkhar, Trashigang i Trashi Yangtse. Ja dodatkowo na pamiątki wydałem ok 40Euro - głównie znaczki i kartki, które kosztowały od 35 Euro centów, koszulki za ok 5 Euro, jakieś dzwoneczki itp
Stupka modlitewna
Produkty z ulicznego sklepu
Tu niestety nie byliśmy - ot widziane z trasy
telefony komórkowe są dostępne dla każdego i mają zasięg prawie wszędzie
Lokalna produkcja
A w wolnej chwili można robić na drutach
I znów ta nowoczesna technologia
Bhutan to buddyjski kraj, w którym nie zabija się zwierząt, ale je się mięso. Podobno sprowadza się je z Indii. Generalnie gospodarka tego kraju jest bardzo uzależniona od Indii, mimo iż samych Hindusów się raczej tu nie lubi. Zapewne dlatego, że mogą oni poruszać się bez wizy, bez przewodników (młodzi tak robią), nie respektując przy tym tutejszych praw, z czego Bhutańczycy nie są zadowoleni. Mój przewodnik był bardzo dumny, mówiąc że przestali być już zależni od Indii jeśli chodzi o jajka, a teraz pracują nad tym by być samowystarczalnymi jeśli chodzi o ryż. W Bhutanie nie można palić papierosów na ulicy, a mimo to widziałem kilku Bhutańczyków – (przewodników), którzy palili papierosy. Jest też dekret mówiący o tym, że jeśli ktoś wytnie drzewo, to musi posadzić nowe. Podobno dbają o czystość i środowisko, ale śmieci jest wszędzie sporo niestety. Nie uzyskałem niestety odpowiedzi jak radzą sobie ze śmieciami.
Śmieci są tu niestety często spotykane
Ale śmieciarkę też widziałem - zwróćcie uwagę na napis (prezent od Indii)
Bardzo dużo osób chodzi w narodowym stroju, jednocześnie sporo zaczyna nosić też europejskie ciuchy
A propo zdjęcia, to nie wydaję mi się byś z trasy przelotu widział Everest, prędzej zobaczysz Kanczendzongę ewentualnie Makalu, poza tym Everest nie jest wybitnym szczytem.pozdrawiam i czekam na więcej.
Nico_MUC napisał:Każdy czegoś szuka, jedni szczęścia, inni miłości, kolejni bogactwa, a ja … szukam miejsc troszkę mniej turystycznych (przynajmniej zawsze tak mi się wydaje…).Wyjazd do Bhutanu planowałem już od kilku lat, bo to taki najszczęśliwszy krajJa szukalem wlasnie... bogactwa.
:lol: De facto, fajnie sie zapowiada i czekam na CD.kubus571 napisał:nie wydaję mi się byś z trasy przelotu widział Everest, prędzej zobaczysz Kanczendzongę ewentualnie Makalu, poza tym Everest nie jest wybitnym szczytem.Gdyby ktos chcial zobaczyc Everest w drodze do Bhutanu to proponuje trase Kathmandu-Paro, widac diskonale.
:)
@Nico_MUC swietna relacja i fajne fotki.
;) Ogladajac, powracaja wspomnienia.Drogi sa czasem nieprzejezdne, pamietam nudny, kilkugodzinny postoj w upale, az goscie z Indii naprawia droge.
Nico_MUC napisał:Nie jestem pewien czy na pewno jest to najszczęśliwszy kraj na świecie, ale na pewno chciałbym tam wrócić by odwiedzić wschodnie tereny, lub jako zaproszony gość przez mieszkańca Bhutanu.Lepiej byc zaproszonym przez mieszkanke.
:D Btw ludzie wbrew pozorom nie naleza do najszczesliwszych na swiecie.Raczej mialem wrazenie, ze rodowici mieszkancy Qataru sa szczesliwcami.
:D Nico_MUC napisał:Obsługa lot do BangkokuWidac ze mila obsluga, ale nigdy nie fotografowalem stewardess bez pozwolenia.
;)
cccc napisał:Lepiej byc zaproszonym przez mieszkanke.
:D Btw ludzie wbrew pozorom nie naleza do najszczesliwszych na swiecie, szczegolnie Ci ktorzy b. ciezko haruja za nedzne wynagrodzenie.Raczej mialem wrazenie, ze rodowici mieszkancy Qataru sa szczesliwcami.
:D Widac ze sympatyczna obsluga, ale nigdy nie fotografowalem stewardess bez pozwolenia.
;)Dobrej nocki!@cccc No tak, ale to trzeba być niezłym szczęściarzem:)Masz taką możliwość? To dopiero byłoby coś:)@cart Zacięcie mam - jednak. Był to pierwszy wyjazd z moim nowym D5500 - moja pierwsza lustrzanka, wcześniej był Canon SX.Dodatkowo nie lubię aż za bardzo podkolorowanych zdjęć - te i tak są już lekko "poprawione"Dziękuje jednak za wskazówki i miło jest czytać, że zdjęcia mają potencjał
Nico_MUC napisał:@cccc No tak, ale to trzeba być niezłym szczęściarzem:)Masz taką możliwość? To dopiero byłoby coś:)Wydaje mi sie, ze kazdy z nas ma taka mozliwosc. Jesli potrafimy przystanac i podzielic sie z tymi Biedakami z Indii, ktorzy buduja drogi i mieszkaja w makabrycznych warunkach czy tez przypadkowo napotkanymi Biedakami to los moze zgotowac wiele przyjemnych niespodzianek.
:) Dobrej nocki!
Nico_MUC napisał:A takie piwo można kupić w Bhutanie, kto był może się podzieli - które lepsze:)Druk lager (z niebieska nalepka) mimo iz ma 5 % to smakowo jest lepszy od 8% Druk 110000.Druk to chyba najpopularniejsze piwo w Bhutanie i najlatwiej dostepne.
:D Sa tez inne ciekawe browarki np. "Red Panda".Oprocz piwa polecam whisky np. moja ulubiona K5.
Z radością zacząłem i będę sobie dawkował. Jako buddysta z przekonania - myślę o Buthanie od dawna, choć koszty mnie zniechęcają skutecznie.Ubawiłem się momentami gdy piszesz o świętych i historycznych postaciach - faktem jest że w hagiografii buddyzmu tybetańskiego roi się od postaci i trzeba być mozno zdeterminowanym by większość odrózniać (ale znam takich co potrafią!)
:-D Pozdrawiam i dzięki za relację
Koszty są sporo to prawda.Jednak jak pisałem, można je zmniejszyć odwiedzając mniej dostępną część Bhutanu (oszczędzasz 65 USD za dzień) - darując sobie główne atrakcje typu Tiger Nest.Warto się pospieszyć bo turystów jest już sporo i kraj się już zmienił (dwa razy dziennie korek w Thimphu - o tym świadczy)@cccc dzięki za opis piw - oby się komuś przydał.
Nico_MUC napisał:@cccc dzięki za opis piw - oby się komuś przydał.Nie ma sprawy.
:) Nico_MUC napisał:Warto się pospieszyć bo turystów jest już sporo i kraj się już zmienił (dwa razy dziennie korek w Thimphu - o tym świadczy)Niestety, komercjalizacja powoli dosiega ten kraj i coraz wiecej turystow odwiedza ten kraj.Taka ciekawostka, na pieczatce masz wpisany numer, ktorym jestes odwiedzajacym w danym roku.W 2015 mialem numer 39XXX, a w 2016 64XXX.Ciekawe, jaki masz numer?Podobno w 2016 210 000 turystow odwiedzilo Bhutan.Btw ostatnio przyjezdza coraz wiecej turystow z Indii, ktorzy nie potrzebuja wizy i zwolnieni sa od przymusowych oplat.
Tak, turyści z Indii mają naprawdę nazwijmy to luz.Starsze osoby nadal podróżują z przewodnikami ale młodzi ludzie wsiadają w swój samochód i zwiedzają Bhutan rezerwując samodzielnie hotele i podróżując na własną rękę.Również coraz więcej jest osób z Chin, ale Oni przyjeżdżają na takich samych zasadach jak my.Moja wiza ma numer 100230,
Mój przewodnik miał inne zdanie. Mówił, że chińczyków nie lubią. Zresztą chińczycy chcieli zrobić autostradę przez góry i przejście graniczne, ale władze Bhutanu się nie zgodziły.
Mój mówił, że turystów z Indii bardzo nie lubią, bo młodzi jeżdżąc sami nie respektują ich praw, wchodzą gdzie chcą i śmiecą, a i Chińczyków też nie lubią.@cart jaki miałeś numer wizy?
Himalaje
Podróż do domu zajęła mi kilka dni, bo tak była zaplanowana.
Kolejny dzień spędziłem na zwiedzaniu Bangkoku (a raczej na odwiedzeniu starych kątów. Byłem już tu kilkakrotnie, nawet podczas słynnego Shut Down Bangkok, ale za każdym razem znajduje coś nowego. Tym razem był to Lumphini Park, gdzie odpoczywałem od całego zgiełku tego wielkiego miasta. Była też standardowo ‘przejażdżka’ wodną taksówką, świątynie oraz na koniec Chatuchak Markt, gdzie zrobiłem, jak zwykle, drobne zakupy. Nie mogłem za bardzo balować, gdyż następnego dnia miałem poranny lot do Doha.
Doha, no cóż, była to cześć mojego urlopu. Wspominam o nim, by potwierdzić że jeśli mamy dłuższą przesiadkę w Doha, to na stronie Qataru możemy zaaplikować o bezpłatny hotel.
Ja miałem kilka możliwość wyboru: od pięcio aż po dudziestogodzinnej przerwy w Doha. Wybrałem oczywiście tę najdłuższą opcję. W ten sposób zyskałem cały dzień na zwiedzanie.
Hoteli jest sporo, same 5*, ale tylko 5 z nich zapewnia transfer lotniskowy. Z uwagi na to, że komunikacja nie jest droga, wybrałem hotel w samym centrum (Souq Waqif Boutique Hotel) bez możliwości transferu. W cenie nie było też posiłków. Był za to wieczorny spacer z przewodnikiem po lokalnym Suku.
Wybór restauracji w mieście jest spory, ceny przystępne, co sprawia że brak posiłku w hotelu nie jest dużym problemem. Pospacerowałem po centrum, a potem udałem się do Perły Kataru. Hotelowo mieszkalny teren nie jest jeszcze skończony i autobus nie dojeżdża do samego końca. W prawie 40sto stopniowym upale spacerowałem po okolicy. Doszedłem na sam koniec cypla. Został mi do pokonania tylko most na wyspy Dana. Robiłem zdjęcia samolotom, budynkom… Po 15 minutach podszedł do mnie strażnik i poinformował mnie, że w tym miejscu nie można robić zdjęć. Przeprosiłem, schowałem aparat i wróciłem na autobus.
Na koniec dnia miałem jeszcze wspomnianą wycieczkę po Suku i następnego dnia poranny lot do Europy.
cccc tak koszty i cale podsumowanie postaram sie napisac dzis w nocy :)Podsumowanie.
W Bhutanie byłem z biurem Yuelkor Tours, cena wyjściowa to 250 USD za noc. Ja zapłaciłem 225 USD plus 40 USD dopłaty za zorganizowanie wycieczki jednoosobowej plus oczywiście 40 USD za visę czyli razem 1630 USD.
Dodatkowo 760 USD cena przelotów do Bhutanu (bilety kupowałem sam, gdyż za to była też jakaś dodatkowa dopłata). I oczywiście koszt biletów z Europy do Bangkoku oraz nocleg w Bangkoku.
Wiem, że się da jeszcze taniej (inna firma chciała 215 USD), ale w ofercie, z której skorzystałem miałem rafting i trekking w cenie.
Z tej kwoty 65 USD otrzymuje rząd. Pozostała kwota pokrywa ceny hoteli, wynagrodzenie przewodników, transport i posiłki oraz zarobek biura. Ten ostatni musi być nie najgorszy, gdyż Sonam (właściciel firmy) ma kilka samochodów, a wycieczek nie ma codziennie.
W samochodzie zawsze była woda, słodkie napoje. Na wycieczki górskie dawano jakieś batony. W hotelach zawsze była woda. Mimo iż byłem sam, butelki stały dwie.
Są rejony wyłączone z opłaty rządowej (65USD) te rejony to: Lhuntse, Monggar, Pema Gatshel, Samdrup Jongkhar, Trashigang i Trashi Yangtse.
Ja dodatkowo na pamiątki wydałem ok 40Euro - głównie znaczki i kartki, które kosztowały od 35 Euro centów, koszulki za ok 5 Euro, jakieś dzwoneczki itp
Stupka modlitewna
Produkty z ulicznego sklepu
Tu niestety nie byliśmy - ot widziane z trasy
telefony komórkowe są dostępne dla każdego i mają zasięg prawie wszędzie
Lokalna produkcja
A w wolnej chwili można robić na drutach
I znów ta nowoczesna technologia
Bhutan to buddyjski kraj, w którym nie zabija się zwierząt, ale je się mięso. Podobno sprowadza się je z Indii. Generalnie gospodarka tego kraju jest bardzo uzależniona od Indii, mimo iż samych Hindusów się raczej tu nie lubi. Zapewne dlatego, że mogą oni poruszać się bez wizy, bez przewodników (młodzi tak robią), nie respektując przy tym tutejszych praw, z czego Bhutańczycy nie są zadowoleni. Mój przewodnik był bardzo dumny, mówiąc że przestali być już zależni od Indii jeśli chodzi o jajka, a teraz pracują nad tym by być samowystarczalnymi jeśli chodzi o ryż.
W Bhutanie nie można palić papierosów na ulicy, a mimo to widziałem kilku Bhutańczyków – (przewodników), którzy palili papierosy.
Jest też dekret mówiący o tym, że jeśli ktoś wytnie drzewo, to musi posadzić nowe. Podobno dbają o czystość i środowisko, ale śmieci jest wszędzie sporo niestety. Nie uzyskałem niestety odpowiedzi jak radzą sobie ze śmieciami.
Śmieci są tu niestety często spotykane
Ale śmieciarkę też widziałem - zwróćcie uwagę na napis (prezent od Indii)
Bardzo dużo osób chodzi w narodowym stroju, jednocześnie sporo zaczyna nosić też europejskie ciuchy
Nadal jednak pracują siłą własnych mięśni